Jak ratować..
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak ratować..
Pavel
"Osobiście nie zgodzę się jednak z powyżej zacytowanym fragmentem."
Powiedz żonie , że jakby lekko przytyła . - jedna krytyka
Potem jest powiedz , że dobrze gotuje . - jedna pochwała
ZAPAMIĘTA .
Uważasz , że na wadze będzie równo ?
W PRL nazywano to konstruktywną krytyką .
Ja się jednak nie zgodzę .
Krytyka kogoś to atak na osobę , tak będzie to odbierane .
Jak się chcemy skupiać na problemie , wcale nie musimy krytykować osoby .
"Osobiście nie zgodzę się jednak z powyżej zacytowanym fragmentem."
Powiedz żonie , że jakby lekko przytyła . - jedna krytyka
Potem jest powiedz , że dobrze gotuje . - jedna pochwała
ZAPAMIĘTA .
Uważasz , że na wadze będzie równo ?
W PRL nazywano to konstruktywną krytyką .
Ja się jednak nie zgodzę .
Krytyka kogoś to atak na osobę , tak będzie to odbierane .
Jak się chcemy skupiać na problemie , wcale nie musimy krytykować osoby .
-
- Posty: 66
- Rejestracja: 03 lut 2017, 10:09
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Jak ratować..
Gdzieś dawno temu czytałam, że aby zrównoważyć jedną negatywną sytuację między małżonkami, trzeba 5 pozytywnych.
Jak zwykle, wyraziłam się nie do końca jasno. Źle napisałam. Nie krytykować to nie jest to samo, co chwalić, ALE zawiera się w języku miłości "afirmacja, dobre słowa". Moim zdaniem. I z praktyki też mi tak wychodzi.
Pavel, piszesz o konstruktywnej informacji zwrotnej. Jednak odebranie takiej wypowiedzi dobrze nie jest łatwe i częste. No i sama wypowiedź musi być naprawdę dobrze skonstruowana. Bynajmniej, na codzień tego nie potrafię (skonstruować tak krytykę, by była tylko informacją, ewentualnie prośba, a nie żądaniem). Na spokojnie, po gruntownym przemyśleniu, najlepiej zapisaniu, co chcę powiedzieć, a i tu zdarza się popłynąć.
Jak zwykle, wyraziłam się nie do końca jasno. Źle napisałam. Nie krytykować to nie jest to samo, co chwalić, ALE zawiera się w języku miłości "afirmacja, dobre słowa". Moim zdaniem. I z praktyki też mi tak wychodzi.
Pavel, piszesz o konstruktywnej informacji zwrotnej. Jednak odebranie takiej wypowiedzi dobrze nie jest łatwe i częste. No i sama wypowiedź musi być naprawdę dobrze skonstruowana. Bynajmniej, na codzień tego nie potrafię (skonstruować tak krytykę, by była tylko informacją, ewentualnie prośba, a nie żądaniem). Na spokojnie, po gruntownym przemyśleniu, najlepiej zapisaniu, co chcę powiedzieć, a i tu zdarza się popłynąć.
Re: Jak ratować..
Heh, dlatego wyraźnie napisałem "osobiście".
W przypadku mojej żony to i 5 pochwał na 1 krytykę to za mało
W moim przypadku zaś lepiej niż super, zwłaszcza, że funkconuję obecnie w świecie:
"brak pochwał(totalny) - milczenie (to ma chyba oznaczać, że jest dobrze lub od biedy, ewentualnie, że jej się "zbiera") - krytyka(zamierzona lub "tylko" kobiece "ulepszanie" wszystkiego wokół"
Wiem, że to trudne. Innym sposobem komunikowania posługiwaliśmy się przez X lat.margaritum pisze: ↑26 lip 2017, 10:07 Pavel, piszesz o konstruktywnej informacji zwrotnej. Jednak odebranie takiej wypowiedzi dobrze nie jest łatwe i częste. No i sama wypowiedź musi być naprawdę dobrze skonstruowana. Bynajmniej, na codzień tego nie potrafię (skonstruować tak krytykę, by była tylko informacją, ewentualnie prośba, a nie żądaniem). Na spokojnie, po gruntownym przemyśleniu, najlepiej zapisaniu, co chcę powiedzieć, a i tu zdarza się popłynąć.
Nawet po poznaniu bezprzemocowej komunikacji potrzeba ćwiczeń, doskonalenia się w tym.
Krok po kroku i z czasem to co obecnie wydaje się nienaturalne, dziwne, może stać się normalne, automatyczne.
Zbudowanie tego na satysfakconującym poziomie wymaga czasu i pracy.
Myślę, że warto.
Ja ciąglę staram się nad tym pracować, również się potykam i zauważam nawroty "starego".
Jednocześnie widzę efekty, nie tylko w małżeństwie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
-
- Posty: 393
- Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Jak ratować..
Inga - jak na froncie odbudowy?
A słuchaj, Wy przegadaliśmy cała sytuację? W sensie Kowalskiej...?
Ja się zastanawiam czy jest sens rozmawiać o tym. Nie chodzi mi o szczegóły ale o całość, jak, dlaczego...w sumie wiem dlaczego ale chciałabym znać otoczkę. Tylko nie wiem czy to nie wsadzanie kija w mrowisko.
A słuchaj, Wy przegadaliśmy cała sytuację? W sensie Kowalskiej...?
Ja się zastanawiam czy jest sens rozmawiać o tym. Nie chodzi mi o szczegóły ale o całość, jak, dlaczego...w sumie wiem dlaczego ale chciałabym znać otoczkę. Tylko nie wiem czy to nie wsadzanie kija w mrowisko.
Re: Jak ratować..
Tak Niezapominajko, rozmawialismy na ten temat. Generalnie on nie unika odpowiedzi. Nas zgubiła odległość ta dosłowna (od 2lat ponad jesteśmy małżeństwem 'weekendowym', ja poznał rok temu)...jak i w naszych relacjach.. Oddalalismy się od siebie. A ona się (jak to ujal) napatoczyla...
Re: Jak ratować..
Ała. Znów upadłam u się poobijałam.
Nie potrafię zaufać. Nie potrafię uwierzyć. Nie potrafię nie rozdrapywać.
Domagam się swego...
Emocjonalnie się rozkładam.
A 'moja' kowalska zatesknila.. Dziewczyna generalnie ma chyba problemy ze sobą. A we mnie rośnie złość i nienawiść, którą się brzydzę.. A nie potrafię wyzbyć..
Nie potrafię zaufać. Nie potrafię uwierzyć. Nie potrafię nie rozdrapywać.
Domagam się swego...
Emocjonalnie się rozkładam.
A 'moja' kowalska zatesknila.. Dziewczyna generalnie ma chyba problemy ze sobą. A we mnie rośnie złość i nienawiść, którą się brzydzę.. A nie potrafię wyzbyć..
Re: Jak ratować..
Inga nie musisz się wyzbywać. Może przestań dokarmiać?
Polecam Ci coś co mnie dzisiaj pomogło.
Może i Tobie się przyda
https://www.youtube.com/watch?v=MaIJjgNm68Y
Re: Jak ratować..
Dziękuję Czarku
Słuchalam już dzisiaj O. Szustaka.. Zalana łzami poszłam na mszę..
Niedawno kilka osób napisało mi tutaj, że mój mąż ma ze mną ciężko.. Ja wiem ze bywam trudna.. Ale staram się dawać mu również ciepło, zaufanie - staram się że wszystkich sił, czasem wbrew logice..
W piątek ona napisała do niego ze się rozpada że jest jej źle i takie tam i że prosi o 5min spotkania.. Czuję się jak jakaś czarownica.. Ale czułam tego dnia, że ona się do niego odezwała... I w sobotę jak dorwalam jego telefon to znalazłam te wiadomość i jego zgode na spotkanie.
I jego odpowiedź.. Ze spotkał się z nią żeby nie miała wątpliwości że jeszcze mogliby razem być. Ze wrócił do mnie i takie tam. Ze jak podjął decyzję o tym spotkaniu to od razu wiedział że mi o tym powie (co chciał zrobić w odpowiedniej chwili...) i pokazał mi jeszcze maila, którego ona napisała po tym spotkaniu (i faktycznie z maila wynikało że on ją odrzucił).
Tylko dlaczego.. Po jednej wiadomości.. Spotkał się.. Mógł jej po prostu odpisać. Oddzwonić..
Powiedziałam, że wbił mi nóż w plecy. Ze czuje się upokorzona. A on ze moja reakcja jest przesadzona.. Ze on chciał dobrze.. Ze dlatego zostawił te wiadomości, żeby mi je pokazać..
Eh
Słuchalam już dzisiaj O. Szustaka.. Zalana łzami poszłam na mszę..
Niedawno kilka osób napisało mi tutaj, że mój mąż ma ze mną ciężko.. Ja wiem ze bywam trudna.. Ale staram się dawać mu również ciepło, zaufanie - staram się że wszystkich sił, czasem wbrew logice..
W piątek ona napisała do niego ze się rozpada że jest jej źle i takie tam i że prosi o 5min spotkania.. Czuję się jak jakaś czarownica.. Ale czułam tego dnia, że ona się do niego odezwała... I w sobotę jak dorwalam jego telefon to znalazłam te wiadomość i jego zgode na spotkanie.
I jego odpowiedź.. Ze spotkał się z nią żeby nie miała wątpliwości że jeszcze mogliby razem być. Ze wrócił do mnie i takie tam. Ze jak podjął decyzję o tym spotkaniu to od razu wiedział że mi o tym powie (co chciał zrobić w odpowiedniej chwili...) i pokazał mi jeszcze maila, którego ona napisała po tym spotkaniu (i faktycznie z maila wynikało że on ją odrzucił).
Tylko dlaczego.. Po jednej wiadomości.. Spotkał się.. Mógł jej po prostu odpisać. Oddzwonić..
Powiedziałam, że wbił mi nóż w plecy. Ze czuje się upokorzona. A on ze moja reakcja jest przesadzona.. Ze on chciał dobrze.. Ze dlatego zostawił te wiadomości, żeby mi je pokazać..
Eh
Re: Jak ratować..
Inga
Wiem, że z boku to wygląda zupełnie inaczej ale wydaje mi się, że nie masz powodu do niepokoju. My kobiety wszystko rozbijamy na atomy. Skoro powiedział, że spotkał się z nią żeby wszystko było jasne to może tak było? Na pewno po takich przejściach ciężko jest wprowadzić w życie wszystkie rady, ale pomyśl, że teraz pozostało ci tylko ufać. Powierzyć Bogu wszystkie złe emocje, które do niczego nie prowadzą i czekać. Jeszcze niedawno modliłaś się o jego powrót. Wrócił i macie szansę zbudować coś lepszego. Wiem, że łatwo jest mówić tak z dystansu i wiem, że na pewno nie jest ci łatwo, ale boję się, że w końcu Twój mąż może nie wytrzymać życia z poczuciem winy.
Wiem, że z boku to wygląda zupełnie inaczej ale wydaje mi się, że nie masz powodu do niepokoju. My kobiety wszystko rozbijamy na atomy. Skoro powiedział, że spotkał się z nią żeby wszystko było jasne to może tak było? Na pewno po takich przejściach ciężko jest wprowadzić w życie wszystkie rady, ale pomyśl, że teraz pozostało ci tylko ufać. Powierzyć Bogu wszystkie złe emocje, które do niczego nie prowadzą i czekać. Jeszcze niedawno modliłaś się o jego powrót. Wrócił i macie szansę zbudować coś lepszego. Wiem, że łatwo jest mówić tak z dystansu i wiem, że na pewno nie jest ci łatwo, ale boję się, że w końcu Twój mąż może nie wytrzymać życia z poczuciem winy.
Re: Jak ratować..
Ingo,
Pomimo sytuacji w jakiej jestem, pomimo bólu i cierpienia to jednak nie chciałabym byc w skórze mojego męża i mieć świadomość zranienia i żony i kowalskiej ( u nas jeszcze dzieci). Co jeśli kowalskie rzeczywiście były zaangażowane uczuciowo ? Tego nie można wykluczyć.
A teraz należałoby jasno postawić granice
Pomimo sytuacji w jakiej jestem, pomimo bólu i cierpienia to jednak nie chciałabym byc w skórze mojego męża i mieć świadomość zranienia i żony i kowalskiej ( u nas jeszcze dzieci). Co jeśli kowalskie rzeczywiście były zaangażowane uczuciowo ? Tego nie można wykluczyć.
A teraz należałoby jasno postawić granice
Re: Jak ratować..
Nie musi odchodzić do kowalskiej. Miałam raczej na myśli, że może go przestraszyć perspektywa życia w ciągłym poczuciu winy. Chodzi mi tylko o to, że albo decydujemy się na powrót męża, wybaczamy i budujemy na nowo, albo rozdrapujemy w nieskończoność. Do czegoś to prowadzi? Ciągłe podsycanie tego poczucia winy we współmałżonku? I nie bronię tu strony zdradzającej/odchodzącej chociaż tak może to brzmieć. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo trudne, ale przyjmując męża z powrotem też w jakimś stopniu godzimy się pomóc mu w tym powrocie.Aleksander pisze: ↑30 lip 2017, 21:11 Oh Bidulek. Nie wytrzyma i odejdzie do kowlaskiej... to wówczas już będzie bez winy ani bez poczucia winy ?
Nie bardzo rozumiem.
Re: Jak ratować..
espreanzo
Bardzo Ci dziękuję za wszystko, co napisałaś..
Ja widzę chwilami (jak przestaję widzieć tylko siebie), że jest mu ciężko.
Powiedział mi wczoraj, że on też musi sobie poradzić z tym, co zrobił.
Ja zaś zaczęłam taplać się w swojej krzywdzie..
Miewam przebłyski rozumu.. Ale wypowiedzianych słów już nie można cofnąć.
Dociera do mnie, że moje zachowanie działa niszcząco na niego, na mnie i na nasze małżeństwo.. A mimo to 'pozwalam' sobie na poniesienie się emocjom..
Jeśli zaś chodzi o zaangażowanie kowalskiej.. Mój mąż też był zaangażowany emocjonalnie. Odszedł ode mnie żeby być z nią. Ale coś im nie poszło. Ona niby zaczęła za mężem tęsknić. Mój mąż twierdzi że on sam nie był nigdy pewien tego, że dobrze zrobił (wybrał) i się rozstali. Po 3 miesiącach ona pisze, że się rozpada, ma chore serce, duszę i takie tam... Ona oczekiwala że mój mąż będzie o nią walczył..
Bardzo Ci dziękuję za wszystko, co napisałaś..
Ja widzę chwilami (jak przestaję widzieć tylko siebie), że jest mu ciężko.
Powiedział mi wczoraj, że on też musi sobie poradzić z tym, co zrobił.
Ja zaś zaczęłam taplać się w swojej krzywdzie..
Miewam przebłyski rozumu.. Ale wypowiedzianych słów już nie można cofnąć.
Dociera do mnie, że moje zachowanie działa niszcząco na niego, na mnie i na nasze małżeństwo.. A mimo to 'pozwalam' sobie na poniesienie się emocjom..
Jeśli zaś chodzi o zaangażowanie kowalskiej.. Mój mąż też był zaangażowany emocjonalnie. Odszedł ode mnie żeby być z nią. Ale coś im nie poszło. Ona niby zaczęła za mężem tęsknić. Mój mąż twierdzi że on sam nie był nigdy pewien tego, że dobrze zrobił (wybrał) i się rozstali. Po 3 miesiącach ona pisze, że się rozpada, ma chore serce, duszę i takie tam... Ona oczekiwala że mój mąż będzie o nią walczył..
Re: Jak ratować..
Aleksandrze,
Moim zdaniem Inga nie powinna przyzwalać na żadne kontakty czy mailowe czy osobiste męża z kowalska. Z jej postu wynika, ze to ja rani. I tu powinna jasno określić granice, porozmawiać o swoich uczuciach.
Bo jak widać kowalska bedzie ciągnęła w swoją stronę .
Mój mąż tez po kryjomu pisał/pisze z kowalska i nie widział w tym nic złego. Bo przecież , jak twierdził: "był"juz w domu , ze mna i dziećmi i to wystarczy. A ja sie, wg niego, czepiam.
Czy to jest uczciwe?
A jak odbudować zaufanie kiedy ktoś cos robi za plecami?
Moim zdaniem Inga nie powinna przyzwalać na żadne kontakty czy mailowe czy osobiste męża z kowalska. Z jej postu wynika, ze to ja rani. I tu powinna jasno określić granice, porozmawiać o swoich uczuciach.
Bo jak widać kowalska bedzie ciągnęła w swoją stronę .
Mój mąż tez po kryjomu pisał/pisze z kowalska i nie widział w tym nic złego. Bo przecież , jak twierdził: "był"juz w domu , ze mna i dziećmi i to wystarczy. A ja sie, wg niego, czepiam.
Czy to jest uczciwe?
A jak odbudować zaufanie kiedy ktoś cos robi za plecami?