W którą stronę?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: s zona »

jacek-sychar pisze: 10 lip 2017, 8:50

Prawdziwy facet. Łazić po górach można z dziewczynami, ale nie z matką własnych dzieci!
Ciągle narzekacie, że my, mężczyźni, was nie rozumiemy. A wy potraficie nas zrozumieć? Podstawową rola mężczyzny jest chronić rodzinę i ją żywić. Mężczyzna wybiera inną kobietę na kochankę a inną na matkę swoich dzieci!
Fakt , do kochanki nie chodzi sie na pierogi ..

Nie potrafimy...
patrzymy na Was przez pryzmat wlasnych emocji ..
ale to widac "silniejsze " od nas :D
i w ten sposob moze " otwieramy furke "potencjanej kowalskiej :oops:

A na powaznie ..
Niezpominajko ,piszesz o tylu zaletach meza ,
a zawala dobra komunikacja i brak czulosci z jego strony ..
Jesli pozwolisz ,chcialabym Ci polecic:

MAŁŻEŃSTWO NA KRAWĘDZI. JAK USTRZEC SIĘ ZDRADY I ROZWODU
autor: Mieczysław Guzewicz
http://www.tolle.pl/pozycja/malzenstwo-na-krawedzi
oraz
WARTO NAPRAWIĆ MAŁŻEŃSTWO
autor: Jacek Pulikowski
http://www.tolle.pl/pozycja/warto-naprawic-malzenstwo

Obaj panowie ze stazem ponad 30 lat w malzenstwie ,sa zgodni ,ze
mezczyzna potrzebuje miec zaspokojone TYLKO 3 Potrzeby w malzenstwie - kobiety az 12...
Meza nalezy :
pochwalic
nakarmic
przytulic
i moze jeszcze dorzuce od siebie - ale to z Greya - ze mezczyzna lubi ,jak mu sie przyznaje racje ,
w towarzystwie Tym Bardziej :D

Pan Jacek Pulikowski radzi :
..."PRAWIDLOWO POWINIENES CHCIEC NAPRAWIAC SWOJE MALZENSTWO POPRZEZ ZMIANE SIEBIE ,
wsluchawszy sie w to ,co wspolmalzonek pragnalby ,aby w TOBIE sie zmienilo ,
co mu przeszkadza lub wrecz,co Ci ZARZUCA.
Ostrzegam ,ze kazda proba naprawy malzenstwa przez "Wymuszanie " na wspolmalzonku zmiany funkcjonowania (chocby rzeczywiscie w kierunku dobra),
jest z gory skazana na przegrana. Taki sposob dzialania rodzi poczucie przymusu , ograniczenia wolnosci , wrecz zniewolenia,ktore wszyscy zle znosimy ...
Proponuje zatem inna "technike"naprawy malzenstwa .
W calkowitej wolnosci kazdy ofiaruje probe zmiany siebie w kierunku ,ktory wskazuje wspolmalzonek...
DOBROWOLNA OFIARA Z SIEBIE ,w przeciwienstwie do ulegania przymusowi , niesie ze soba radosc dawania i tym samym poszerza MILOSC ,ktorej jest istota .."

Dalej p Jacek namawia do sprobowania i pisze ,zeby cieszyc sie z kazdego najmniejszego sukcesu i zeby pretensjami nie zepsuc rozpoczete dzielo .

..."Kazdy rozwoj Milosci jest procesem ,ktory zmierzajac konsekwentnie (chocby powoli )w dobra strone zbliza do pelnego sukcesu . Do pelni szczescia w Milosci "....

http://www.tolle.pl/zajrzyj-do-ksiazki/461

PS
Niezapominajko jestes inteligentna kobieta ,wiec to dla Ciebie pikus taka mala ksiazeczka .. :D
a swietnie sie czyta ,plus jeszcze kazdy rozdzial zakonczony radami
oto jedna z nich :

"RADA PRAKTYCZNA ,REALNA I ZAWSZE PRZYNOSZACA EFEKTY
Mozesz sie dziwic do woli innosci wspolmalzonka ,lecz powstrzymaj sie (za wszelka cene)przed oskarzaniem go o to ,ze jest inny ,niz Ty .Poki Cie innosc zlosci ,wasze malzenstwo jest zagrozone .
Jak zaczyna cie bawic jestescie na najlepszej drodze do pelni szczescia ...."

Amen
to juz ode mnie :D
pozwolilam tez sobie na mala ingerencje ;)
w tekst autora i zmienilam czcionke ...
Niezapominajko sciskam cieplo ,
dasz rade ,masz na czym budowac tylko cierpliwosci i wytrwalosci potrzeba ..
Dobrego dnia :)

zebys sie usmiechnela ,to jeszcze taki dowcip , tez z tej ksiazki ,jest ich tu troche ,
zeby nie liczyc na domyslnosc mezczyzn :lol:

...Maz wychodzi z domu do pracy . Rutynowo zegna sie z zona .
Z willi obok wychodzi wlasnie sasiad ,ktory odwlekajac chwile rozstania czule obejmuje i dlugo caluje swa zone na pozegnanie .
Zona widzac to mowi z nutka tesknoty do swego meza : "Czy ty nie moglbys tak samo ? ".
Zdziwiony maz odpowiada:
" Ja?. Przeciez ja jej w ogole nie znam "...

a tego bysmy chyba nie chcialy ... :lol:

Sorry pisze pisze to " na raty" i tyle wyszlo , :o
ale jeszcze taka sugestia /
moze warto " namowic meza" - ale w ten sposob ,zeby to byla jego decyzja-
na jakas mala wyprawe z dziecmi , cos po " plaskim " w miare terenie..
Nie znam sie na gorach - zostawiam to " naszemu " p Jackowi .. :D
Ale wiem ,ze dla chlopcow -szczegolnie- wyprawa z tata to taka meska inicjacja ,
jak czesto podkresla ks Pawlukiewicz i to jest potrzebne ,zeby dobrze uksztaltowac mezczyzne ..
Wspolna logistyka i reszta da na pewno frajde takiemu dziecku ,
Nie wiem ,czy starsze dzieci to chlopcy ,ale i dziewczynki tez lubia takie wyprawy ..
i co b istotne ,zeby chwalic meza przy dzieciach :!:
jaki tatus madry ,jak pieknie to wszystko zorganizowal itd ...
ale szczerze ,bez sztucznosci ...jesli sie da ;)

Pisze to z wlasnego doswiadczenia ,staralam sie dowartosciowywac w ten sposob meza ,
zeby mu" sie chcialo chciec" .. dla wspolnego dobra ..
Dzisiaj serce mi peka , w sobote rano zawiozlam 10 latka na oboz Skauci Europy
a w nocy byla potezna burza spadlo 45 mm wody a do konca zostaly 3 dni ...
ale wiem ,ze to jest dobre dla jego rozwoju ,podobnie ,jak judo ,tenis ,czy sluzba do mszy ..
Siostra ,niewiele starsza tez podobnie, plus 6 rok gra na instrumencie...
Tylko ,ze ja musze ogarnac to sama ..

Niezapominajko ,buduj wytrwale na tych dobrych cegielkach , ktore masz ...
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 11:23 I pięknie napisałeś, dziękuję :) :) :)

ps. czy jesteś psychologiem? czy sam to wszystko tak przerobiłeś? ja jestem na początku drogi poznawania siebie, to trudne odkrywać tyle niefajnych rzeczy w sobie...
to było do Czarka.


Pavel - tak, kiedyś juz wspominałeś, ze jesteśmy podobni a Twoja żona i mój mąż też do siebie temperamentami i charakterem. Więc uczę się od Ciebie.

S zona - dziękuję za linki, tego Pulikowskiego czytałam. Kiedy Ty to wszystko Kochana wchłaniasz i słuchasz ;) trzymaj się ciepło, sciskam

I jeszcze ostatnia rzecz mi się przypomniała - ja byłam pierwszą dziewczyną mojego męża, późno się ze mną ożenił jak miał 34lata. Ja miałam 2 poważne zwiazki za sobą. Ja jestem b towarzyska, on samotnik, mówił, ze go uczłowieczyłam, pootwierałam, że przy mnie odżył. Ja zawsze byłam b kontaktowa, z każdym się dogadam, ale wydaje mi się, że on mnie zaraził w ciągu tego czasu swoim wirusem nie wiem jak to nazwać, zimności, skamieniałości, brakiem otwartosci(pewnie inny temperament, potrzeby, a ja to odbieram przez swój pryzmat, to juz wiem), do czego zmierzam - to poczyniło we mnie pęknięcie, to co najpierw mnie urzekło w moim mężu (twardość, męskość, stałość, pewność siebie) po jakims czasie zaczęło mnie męczyć a pozniej wkurzac (a przecież takiego go wybrałam, właśnie od chłopaków picusiów-brylusiów-czarusiow zawsze uciekalam, bo się nie raz sparzyłąm, jakie w środku zgniłki siedzą. I co? To co mi się spodobało w mężu po jakimś czasie zaczęło nas odpychać. Oj, różnimy się temperamentami niesamowicie, w zasadzie ogien i woda. Jedynie charaktery mamy podobne i wrażliwosć, i on i ja jesteśmy niesamowicie wrazliwi, choć on ludziom nie daje tego nigdy poznać, ale ja go znam, znam każde jego spojrzenie na swiat, na dzieci czułe, wspaniały ma z nimi kontakt, właśnie za dziećmi przepada.

Słuchajcie, dlaczego Bóg nas uczynił takimi niedoskonałymi? Tyle bólu, błędów, niezrozumienia...
Boicie się śmierci?
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Czarek »

Pavel pisze: 10 lip 2017, 11:15 Przy okazji - bardzo, bardzo dobry post Czarka powyżej. Zgadzam się w 100%.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 11:23 I pięknie napisałeś, dziękuję
Pawle i Niezapominajko dziękuję za Wasze słowa. Zrobiło mi się miło gdy je czytałem :)
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 11:23 ps. czy jesteś psychologiem?
Nie jestem psychologiem.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 11:23 czy sam to wszystko tak przerobiłeś?
Skorzystałem z pomocy Boga oraz ludzi których postawił na mojej drodze, warsztatu 12 kroków, lektur, konferencji, psychologa ... i dodałem trochę pracy własnej i zaangażowania.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 11:23 ja jestem na początku drogi poznawania siebie, to trudne odkrywać tyle niefajnych rzeczy w sobie...
Niezapominajko ja mam takie doświadczenie, że znacznie więcej trudu, energii, stresu i zdrowia kosztowało mnie ukrywanie tych niefajnych rzeczy.
To prawda dostrzeganie tego, nazywanie, a nawet pozbywanie się jest trudne i trochę boli .... ale bardzo oczyszcza, uwalnia i leczy :)

Ja uważam, że warto ;)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: mare1966 »

Niezapominajka
Jedyny mój plus to nawet gdy kogoś szatkuję nożem na plasterki w złości to już nawet w tej samej chwili mam ochotę go posklejać
Nie da się .
Wypowiedziane słowa są jak wyryte w w marmurze .

Tak samo jak prosiłam go kiedyś, żeby nauczył mnie wspinaczki, to mówił, że nie, ze to niebezpieczne i że by się bał o mnie, że zanim puściłby mnie na ścianę i drogę to musiałby sam osobiście posprawdzać czy jestem odpowiednio zabezpieczona, bałby się, że spadnę i się zabiję. Więc tylko łaziliśmy turystycznie po szlakach np Orla Perć i to wszystko, mi to mało, lubię wyzwania i z chęcią bym się nauczyła.]
Co prawda ja się nie wspinam , ale mam podobnie .
Na Orlą to ewentualnie tylko z teściową .
Gdyby się chciał od ciebie "uwolnić" ,
to by ciebie właśnie zabrał .
Widać jednak jesteś ważna dla niego .


Ktoś już pisał , potrzebna i tobie jakaś "pasja"bardziej ruchowa , najlepiej wam wspólna
ale różna od wspinaczki .

moderacja: poprawiono cytowanie
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: s zona »

mare1966 pisze: 10 lip 2017, 18:47
Ktoś już pisał , potrzebna i tobie jakaś "pasja"bardziej ruchowa , najlepiej wam wspólna
ale różna od wspinaczki .

moderacja: poprawiono cytowanie
a moze kurs tanca :D
zbliza ludzi - malzonkow szczegolnie- a przy okazji mozna poszalec :P
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: mare1966 »

a moze kurs tanca :D
zbliza ludzi - malzonkow szczegolnie- a przy okazji mozna poszalec

......... nie wydaje mi się ;)
Facet by chyba spadł z kanapy z wrażenia .
A i Niezapominajki jakoś "nie widzę" .
.......... może szachy ? :lol:
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

S zona oj nie, taniec to zdecydowanie nie nasza bajka.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13389
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Nirwanna »

.......... może szachy ? :lol:
tak, tam niewątpliwie ruchliwość jest wzmożona ;-) co najmniej w dwójnasób do funkcjonowania na co dzień :lol:
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: s zona »

mare1966 pisze: 10 lip 2017, 21:26
a moze kurs tanca :D
zbliza ludzi - malzonkow szczegolnie- a przy okazji mozna poszalec

......... nie wydaje mi się ;)
Facet by chyba spadł z kanapy z wrażenia .
A i Niezapominajki jakoś "nie widzę" .
.......... może szachy ? :lol:
Mare ,my mowimy o tej samej Niezapominajce :shock: :shock:
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42
. Jedynym wspólnym czasem było ogladanie filmów wieczorem jak już położyliśmy dzieci. Fajne od czasu do czasu ale generalnie nuuuda. Jak stare dobre, znudzone małżenstwo w kapciach.Ja lubie gdzieś wyjsć i pogadać albo porobić coś wspólnie. Odprężyć się od kołowrotka dziecięcego, poszaleć ....moi znajomi są mega wyluzowani .... A odkąd są dzieci to baj baj, nigdzie nie byliśmy, bo dzieci....

Ale moze masz racje ,odnosnie meza ,chociaz..
kiedys ks Pawlukiewicz mowil,ze dawniej Celtowie ,
aby dobrze wladac mieczem i sie nie pokaleczyc ,musieli nauczyc sie tanca ..
chodzilo o koordynacje ruchow ..

Ciekawa jestem ,co powie na nasze dywagacje jutro Niezapominajka :D
Przy okazji: Ogladalas z mezem "Ogniodpornego "?
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: mare1966 »

Przy szachach mamy "wspólnotę stołu" . :lol:

No dobra , pożartowali .
Ja myślę jednak , że rowerowe wypady
mogą być atrakcyjne i dla małżonków i dla dzieci ,
tudzież spływy kajakowe od czasu do czasu .
Jest obecnie bardzo wiele różnych atrakcji turystycznych .
Muzea są o wiele ciekawsze , parki przeróżne itp.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 12:52 Pavel - tak, kiedyś juz wspominałeś, ze jesteśmy podobni a Twoja żona i mój mąż też do siebie temperamentami i charakterem. Więc uczę się od Ciebie.
Tak na wszelki wypadek tylko napiszę. Pamiętaj, że każda sytuacja jest inna. Wszyscy jesteśmy inni, wyjątkowi i te same bodźce moga dawać inne rezultaty. Oczywiście podobieństwa nierzadko występują i można dzięki nim się sporo nauczyć z doświadczenia innych, ale warto je przepracować i odnieść do własnej unikalnej sytuacji.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 12:52 to co najpierw mnie urzekło w moim mężu (twardość, męskość, stałość, pewność siebie) po jakims czasie zaczęło mnie męczyć a pozniej wkurzac
Polecam trudną w czytaniu (dla mnie ale nie tylko) książkę Evy Zurhorst "Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz". Sporo można się z niej dowiedzieć o sobie, o tym jak funkconujemy.

W odniesieniu do Twego cytatu - nierzadko dobieramy sobie partnerów na zasadzie przeciwieństw, a dokładniej własnych braków.
Ja na przykład przy swojej małomównej żonie mogłem sobie paplać do woli (i w dodatku wierzyłem, że jest tym zainteresowana ;) ). Ona z kolei dzięki mnie nie musiała za dużo gadać :)
Po kilku latach jej małomówność (gdy już się wygadałem) zaczęła mnie męczyć, zaś moje gadanie ją zapewne jeszcze bardziej ;)

Niezapominajka pisze:
ja jestem na początku drogi poznawania siebie, to trudne odkrywać tyle niefajnych rzeczy w sobie...
Dla mnie było trudne ale zarazem mocno pomocne w niełatwej kryzysowej sytuacji i teraz też, pracy przecież do wykonania wciąż dużo.
Pozwoliło mi to wyzwolić większe pokłady empatii wobec słabości i dysfunkcji żony (i innych ludzi).
Jednocześnie odkryta niefana prawda o mnie pozwala lepiej poznawać i kształtować siebie.
Każda odkryta słabość to kierunek rozwoju, cieszę się więc, gdy wcześniej nieodkryta mapa odsłania nowe obszary które można niebawem lub w przyszłości zacząć eksplorować.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Pavel pisze: 11 lip 2017, 1:06 Ja na przykład przy swojej małomównej żonie mogłem sobie paplać do woli (i w dodatku wierzyłem, że jest tym zainteresowana ;) ). Ona z kolei dzięki mnie nie musiała za dużo gadać :)
Po kilku latach jej małomówność (gdy już się wygadałem) zaczęła mnie męczyć, zaś moje gadanie ją zapewne jeszcze bardziej ;)
no to w punkt o nas, małomówny i małowylewny mąż i ja, kochająca słowo, dotyk...
jak żyć ze ścianą skalną nie okazującą uczuć w sposób jaki ja lubię? w sytuacji jak moj sposób okazywania uczuć jest męczący dla niego? jak sobie radzisz Pavel?

s zona i mare no kombinujcie dalej :mrgreen: rowery, kajaki blisko.... chociaż mnie by najbardziej uszczęsliwily nocne, filozoficzne dyskusje o zakamarkach naszych dusz, dekonstruowanie świata :P
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

Jak sobie radzę?
Nierzadko bywa ciężko, bo mimo całej wiedzy którą nabyłem, często czuję się niekochany. Sytuację potęguje fakt, że z innymi moimi wiodącymi językami miłości jest u żony nawet gorzej niż z dotykiem (czyli wyrażenia afirmatywne). Pochwał, docenienia brak. Jest milczenie lub krytyka.
Biorę wiec milczenie za "jest ok" (chyba, że się w niej coś gromadzi i dopiero to uwolni ;) ).

Zeby nie było tak jednostronnie i pesymistycznie, również ja nie jestem orłem w jej języku milosci. Świadomość tego mocno mi pomaga i dodaje cierpliwości oraz siły.
Poza tym widzę, że żona okazuje miłość w swoim języku, to również krzepiące (aczkolwiek nie napełnia to moich zbiorników).
Niedawno widziałem, że zajrzała do "Pięciu języków miłości", może wiec jest nadzieja ;)
Generalnie to dobra szkoła nauki cierpliwości i weryfikowania moich oczekiwań.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

Nadmienię również, że moja żona także nie jest fanką mego języka miłości. Lubi wtedy kiedy ona chce, nie za często i nie za długo. I to samo daje mi. Moje zapotrzebowanie jest duuużo większe, straszny ze mnie pieszczoch ;)
Patrząc na to wszystko z innej strony uczę się dzięki temu dawania bez oczekiwania wzajemności, uczę się prawdziwie kochać bez wymagań, odstawiając "ja" i skupiając się na niej.
Trudne nierzadko, ale z pewnością budujące.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Pavel pisze: 11 lip 2017, 10:15 Jak sobie radzę?
...
Biorę wiec milczenie za "jest ok" ...).
o mamo, ja chyba nie doskakuję do takiego poziomu, ja byłam tak wychowana (i to pokutuje), że milczenie jest czymś złym, przynosi burzę, jest złowrogie i symbolizuje obrazę, brak miłości. Dlatego trudno mi się przestawić, że dla kogoś drugiego może być stanem po prostu ok (np. mój mąż). Zawsze wtedy przylatywałam i mówiłam 'co jest, wszystko ok, gniewasz się czy co? dlaczego tak ciagle nic nie mówisz?' , albo najgorsze 'powiedz o czym myślisz' :lol: choc tego już nie robię, mąż powiedział mi, że to dla niego pytanie z gatunku najgorszych nr 1 :shock: a nr 2 jest 'Marian, Marian, a kochasz mnie jeszcze?' :roll:
Pavel pisze: 11 lip 2017, 10:15Zeby nie było tak jednostronnie i pesymistycznie, również ja nie jestem orłem w jej języku milosci. Świadomość tego mocno mi pomaga i dodaje cierpliwości oraz siły.
Poza tym widzę, że żona okazuje miłość w swoim języku, to również krzepiące (aczkolwiek nie napełnia to moich zbiorników).
to jak funkcjonować przy pustych zbiornikach? (a raczej tak będzie) Chyba, ze zadziała cos takiego - ja, niejako wbrew swojej naturze napelnię Twoje - a Ty napełniony skumasz i oddasz mi w moim.

Poza tym zastanawiam się jak to człowiek moze się pomylić w ocenie siebie i sytuacji. Owszem, do ślubu nikt mnie nie wlokł łancuchami, sama leciałam w skowronkach. Na tamten moment miałam pewien zbiór danych i na jego podstawie podjełam konkretną decyzję. Ale teraz dane mi się zmieniły, zmieniła sie sytuacja,swiadomość, ja sama jestem już inna. I jak to dopasować. Moj poprzedni chlopak (narzeczony, bo zerwałam zaręczyny, krótko przed ślubem), był ciepły, umiał wspaniale okazywać uczucia, dbał, obsypywał dobrymi słowami, czułam się jak ksieżniczka, prezenty, kolacje, adoracje itp. A rownocześnie okazał się przegniłym fałszem owocem, to wszystko robił na pokaz bo umiał sprzedawać blichtr. Po nim, wiedziałam już na co zwracać uwagę, jak ktos się może zamaskować, dlatego zwróciłam uwagę na mojego meza, na jego charakter, postawę, że można mu zaufac, że nigdy mnie nie okłamał, a za jego małomównosć na wejscie dostał dodatkowe punkty.

Przypomina mi się dyskusja sprzed kilku dni tutaj - powiedzialam wtedy, że drugi raz nie wybrałabym swojego męża. I stwierdzam, że raczej nie, wybrałabym go tylko sama rozegrałabym wszystko inaczej mając dzisiejszą świadomość. Ja bym przejęła na siebie budowanie atmosfery, bo jestem w tym świetna, w końcu sama nauczyłam go emocji, uczuć (sam to powiedzial), nie oczekiwałabym cudów na kijów, doceniałabym to co może mi dać, cieszyłabym się z niego jaki jest (ma wiele zalet i dobre serce, ma megawiedzę, jest o niebo madrzejszy ode mnie) i przeżywala radośnie dzien po dniu mając tak wiele. Cieszyłabym się tym.

Dzięki Pavel za wyjaśnienie :mrgreen: - i tu wskazówka, takie studium dla facetów jak funkcjonują kobiety - przez mówienie rozwiazują problemy, u góry zadałam Pavlowi pytanie po czym pieknie sobie odpowiedziałam. Jesteście tacy pomocni, dziękuję Wam :) 8-)
ODPOWIEDZ