W którą stronę?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

I ostatnią rzeczą , jaką mi powiedział to to, że nie wie ile potrzeba na to wszystko czasu, miesiąc, rok, kilku lat i że nie ma pojecia czy to jakoś można posklejać.

Co myślicie? Obawiam się, ze jego uczucie do mnie nie wróci, nie wiem co by się musiało stać. Tyle lat go nie kochałam...na szczęscie po tej ostatniej mocnej spowiedzi w koncu, po wielu (sic!) latach wewnętrznych męczarni, wyrzutów, piekła na ziemi duchowego w końcu zostałam uwolniona od pogardy i nienawiści do siebie. ALe konsekwencje zostały, między mną a moim (jeszcze) mężem.

Jeśli wypowiedzi 2 poprzednich postów się zdublowały to proszę moderatorów o usunięcie jednego z nich. Obojętnie którego.
jacek-sychar

Re: W którą stronę?

Post autor: jacek-sychar »

Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 nie chce mi na razie mówić co ma w środku, bo to by było bardzo przykre dla mnie, lepiej czasami milczeć, bo już przerabialiśmy rozmowy, z których nic nie wynikało poza bólem i zarzutami.
Bardzo męski punkt widzenia. Nie potrafi do końca wyrazić swoich odczuć, więc woli od nich uciec.
Mężczyzna jak nie wie, jak rozwiązać sprawę, to ucieka od niej, aż tak to przemyśli, gdy będzie znał rozwiązanie.
Dla mnie nie chce Ciebie ranić taka postawą.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 Tylko po co, on musi chcieć a z tego powyżej wynika raczej, że zapału nie ma żadnego. Sama mam?
Wychodzi mi, że tak, musisz zacząć to sama. Oczywiście, jeżeli chcesz ratować swoje małżeństwo. Jak Ty zaczniesz inaczej się zachowywać, to w końcu i on zacznie się inaczej zachowywać.
Nie czekaj na niego. Ty zrób pierwsze kroki.
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Czarek »

Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 1. nie chce mi na razie mówić co ma w środku, bo to by było bardzo przykre dla mnie, lepiej czasami milczeć, bo już przerabialiśmy rozmowy, z których nic nie wynikało poza bólem i zarzutami.
Ja uważam, że to rozsądna, dojrzała i odpowiedzialna postawa Twojego męża na obecny czas.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 2. Nie wie co ma zrobić, żeby jakoś inaczej zacząć mnie postrzegać.
U Ciebie nie znajdzie odpowiedzi na to pytanie. Może cierpliwie, bez nacisków i sugestii pozwolisz aby sam podjął własną decyzję i idące za nią ewentualne działania?
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 3. Czasami mu się wydaje, że już nadajemy na tak różnych falach, że kompletnie rozmijamy się w rozumieniu co chcemy do siebie powiedzieć.


Piszesz "czasami" co nie oznacza zawsze, cały czas.
Właściwa komunikacja to praca na lata.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 na mój zarzut, że nie mamy zadnego wspólnego obszaru, nic razem nie robimy (w sensie, ze każdy ma swoich znajomych, żadnego wyjścia razem, nic, nawet głupiego spaceru czy pojscia na piwo, koncert)
Niezapominajko ja uważam, że stawianie zarzutów drugiej osobie jest przyjęciem bardzo wygodnej pozycji wyjściowej. Oznacza to według mnie: ja cierpię, boli mnie coś, a ty coś zrób aby przestało albo to twoja wina. W ten sposób stawiasz siebie w pozycji ofiary.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 Nie wiem, cieżko mi. Chyba jakieś warsztaty z komunikacji by się przydały. Tylko po co, on musi chcieć a z tego powyżej wynika raczej, że zapału nie ma żadnego. Sama mam?


To brzmi dla mnie jak uzależnianie Twojej ewentualnej decyzji od postawy mężą.
Moim zdaniem nabywanie i rozwijanie umiejętności prawidłowej komunikacji jest bardzo przydatne w każdej relacji.

Ja w swoim doświadczeniu widzę, że w przypadku kryzysu błędne jest oczekiwanie, że druga strona zacznie pracę nad sobą w tej samej chwili i będzie czyniła takie same postępy.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

jacek-sychar pisze: 09 lip 2017, 19:43
Bardzo męski punkt widzenia. Nie potrafi do końca wyrazić swoich odczuć, więc woli od nich uciec.
Mężczyzna jak nie wie, jak rozwiązać sprawę, to ucieka od niej, aż tak to przemyśli, gdy będzie znał rozwiązanie.
Dla mnie nie chce Ciebie ranić taka postawą.
tak, on bardzo waży slowa zanim coś powie a ja wole wystrzelać wszystko z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Jedyny mój plus to nawet gdy kogoś szatkuję nożem na plasterki w złości to już nawet w tej samej chwili mam ochotę go posklejać, po prostu emocje mną powodują.
jacek-sychar pisze: 09 lip 2017, 19:43Wychodzi mi, że tak, musisz zacząć to sama. Oczywiście, jeżeli chcesz ratować swoje małżeństwo. Jak Ty zaczniesz inaczej się zachowywać, to w końcu i on zacznie się inaczej zachowywać.
Nie czekaj na niego. Ty zrób pierwsze kroki.
Masz rację. Chcę. W koncu, po długim czasie. Tak, moja zmiana zmieni jego. Nie mogę chować urazy i czekać. Pamiętam, że czyny to jego język.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Czarek pisze: 09 lip 2017, 20:05 Ja uważam, że to rozsądna, dojrzała i odpowiedzialna postawa Twojego męża na obecny czas.
On zawsze był rozsądniejszy.
Czarek pisze: 09 lip 2017, 20:05U Ciebie nie znajdzie odpowiedzi na to pytanie. Może cierpliwie, bez nacisków i sugestii pozwolisz aby sam podjął własną decyzję i idące za nią ewentualne działania?
Cały czas się staram Czarku. Biję się ze sobą w nocy w środku tak czasem mi cieżko.
Czarek pisze: 09 lip 2017, 20:05 Piszesz "czasami" co nie oznacza zawsze, cały czas.
Właściwa komunikacja to praca na lata.

Bo tego powinni uczyć przed ślubem. I to porządnie. Wprowadzilabym przed ślubem obowiązkową półroczną terapię indywidualną, kazdy bez dwóch zdan powinien ją przejść, bo każdy ma coś z domu, półroczny kurs komunikacji dal obojga, i warsztaty z 'akademii rodzica'. Nikt tego nie uczy nigdzie, ani w szkole ani na uczelni i potem kaleki się żenią i klops.
Czarek pisze: 09 lip 2017, 20:05Niezapominajko ja uważam, że stawianie zarzutów drugiej osobie jest przyjęciem bardzo wygodnej pozycji wyjściowej. Oznacza to według mnie: ja cierpię, boli mnie coś, a ty coś zrób aby przestało albo to twoja wina. W ten sposób stawiasz siebie w pozycji ofiary.
Wiem, wiem, mogłam sam coś wymyślić.ALe jak każda kobieta oczekiwałam, że sam się domyśli, a jak nic nie robil to czułam się już nie tyle zaniedbana ale i niekochana (on uważał, że jak dba o dom, pracuje, pomaga mi we wszystkim i jesteśmy dla siebie mili, dobrzy, pełni szacunku to jest to miłość, pewnie tak, ale jak każda kobieta chcemy słyszeć, że jesteśmy piękne, jedyne, kocham 4 razy dziennie, przytulane 8x dziennie, tak od niechcenia, jak gotujemy zupę a nie tylko dla sexu). Ale do czego zmierzam, mogłam coś zaproponować, owszem, ale jak bym mu powiedziała czego chce np. wyjść gdzieś i on by dajmy na to jutro mnie gdzieś zabrał to ja to odbieram jako totalnie bez wartości, jak wymuszone, sztuczne, bo ja chcę zeby on sam z siebie a nie że ja mu każe. To upokarzajace. Kobitki mnie zrozumieją. Np moja koleżanka móiła mężowi,że chce być przytulana kilka razy dziennie. I on bidny, dobry chłop chąc dobrze ustawił sobie przypominajkę w telefonie, zeby ja wtedy przytulać. Jak ona to odkryła w jego telefonie, że mają pod haslem alarmu 'przytulić Marzenke' to się obraziła na wieki.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: mare1966 »

Niezapominajko ,
na ten czas bierz co dają .
Nie oczekuj , że mąż teraz zarządzi jak w Intermarche
i zmieni swoje uczucia , bo nie ma takiej władzy .
Zachowuje się przyzwoicie i daje to obojgu wam CZAS ,
na powolną ewolucję .
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 21:40 Ale do czego zmierzam, mogłam coś zaproponować, owszem, ale jak bym mu powiedziała czego chce np. wyjść gdzieś i on by dajmy na to jutro mnie gdzieś zabrał to ja to odbieram jako totalnie bez wartości, jak wymuszone, sztuczne, bo ja chcę zeby on sam z siebie a nie że ja mu każe. To upokarzajace. Kobitki mnie zrozumieją. Np moja koleżanka móiła mężowi,że chce być przytulana kilka razy dziennie. I on bidny, dobry chłop chąc dobrze ustawił sobie przypominajkę w telefonie, zeby ja wtedy przytulać. Jak ona to odkryła w jego telefonie, że mają pod haslem alarmu 'przytulić Marzenke' to się obraziła na wieki.
Czyli zmierzasz do tego, że chciałabyś by Twój mąż działał jak kobieta.
A on biedak jest facetem ;)
Wiem, że to jest problem wielu kobiet, dlatego śmiało możesz liczyć na ich zrozumienie :D Tyle tylko, że każda jedna z nich robi sobie, swemu mężowi i małżeństwu "pod górę".
Męskie reagowanie na wypowiedziane potrzeby kobiet są ich oznaką miłości. Oznacza, że zależy mu na Tobie i CHCE to zrobić.
Zamiast marudzić, że sam na to nie wpadł, warto to docenić. Nie jesteśmy dobrzy w domyślaniu się i to się raczej nie zmieni.
Wy - kobiety zaś, mówiąc jasno czego potrzebujecie, możecie to od swoich mężów otrzymać. I to wcale nie jest "bez wartości" i "na siłę".

To co zrobił mąż Twojej koleżanki było zwyczanie całkiem praktyczne i również wynikało z miłości.
Najwyraźniej dotyk nie był jego językiem miłości, a mimo tego zrobił co mógł by zadowolić żonę.
Poza tym - coś co początkowo robimy z trudem, ale regularnie, nierzadko przechodzi w nawyk, coś naturalnego. Tylko tak możemy się nauczyć czegoś, czego wcześniej nie umieliśmy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

Ja również odniosę się do listy z poprzedniej strony :)
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 1. nie chce mi na razie mówić co ma w środku, bo to by było bardzo przykre dla mnie, lepiej czasami milczeć, bo już przerabialiśmy rozmowy, z których nic nie wynikało poza bólem i zarzutami.
Tu się specjalnie nie wysilę - zgadzam się z Czarkiem i Jackiem.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 2. Nie wie co ma zrobić, żeby jakoś inaczej zacząć mnie postrzegać.
On nie wie, to naturalne. Ja ze spora dozą pewności wiem - jego potrzeby i zbiornik miłości muszą zacząć być napełniane.
Na tym etapie polecę to, co u mnie okazało się skuteczne, a co oczywiście nie jest łatwe :D.
Za każdym razem gdy masz do wpowiedzenia żale, pretensje, coś negatywnego - po prostu zamilknij. Idź na spacer, wejdź na forum i tu się emocjonalnie oczyść. Męża na razie w to nie mieszaj. Każda taka negatywna sytuacja burzy to co się wcześniej wypracuje i "kasuje" X pozytywów, które wypracowałaś.
Czyli tylko pozytywy, sama zbuduj pozytywne podejście do swojej osoby.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 3. Czasami mu się wydaje, że już nadajemy na tak różnych falach, że kompletnie rozmijamy się w rozumieniu co chcemy do siebie powiedzieć.
Trzeba więc nauczyć się lepiej siebie i męża oraz właściwej komunikacji. Nauczyć się słuchać i go rozumieć (bo nierzadko nasz odbiór jest mocno różny niż nadawany sygnał)
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 4, w sumie nieistotyny, na mój zarzut, że nie mamy zadnego wspólnego obszaru, nic razem nie robimy (w sensie, ze każdy ma swoich znajomych, żadnego wyjścia razem, nic, nawet głupiego spaceru czy pojscia na piwo, koncert) powiedział, że jak dzieci były małe to spędzaliśmy fajnie razem wieczory.
Bardzo istotny wg mnie. Poza tym, lepiej niż zasypywać zarzutami coś po prostu zaproponować i zrobić współnie coś co on chce (choćby Cię to zupełnie nie interesowało). Tak możesz wkroczyć w jego świat i lepiej go poznać.
Poza tym wysłał Ci sygnał, że wspólnie spędzane wieczory mu się podobały. Dlaczego, zamiast wracać do tego co było w nich dla Ciebie nieprzyjemnego, szukać negatywów, nie zaproponujesz mu obejrzenia czegoś?
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 16:32 Nie wiem, cieżko mi. Chyba jakieś warsztaty z komunikacji by się przydały. Tylko po co, on musi chcieć a z tego powyżej wynika raczej, że zapału nie ma żadnego. Sama mam?
Tak, sama. Najpierw ogarnij siebie, spraw, aby wszystko działało tip-top. Mam dziwne przeczucie, że Twój mąż ruszy wtedy (lub wcześniej) podobną drogą.
Zapał może wrócić dzięki Tobie i Twojej postawie. Zamiast narzekać na to czego nie masz, możesz postarać się to zbudować. Gwarancji nie ma, ale chyba i tak warto spróbować.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 19:05 I ostatnią rzeczą , jaką mi powiedział to to, że nie wie ile potrzeba na to wszystko czasu, miesiąc, rok, kilku lat i że nie ma pojecia czy to jakoś można posklejać.
Nie wie, ale zdecydował się spróbować. Jest więc od czego zacząć. Powoli, mądrze, krok po kroku.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 19:05 Co myślicie? Obawiam się, ze jego uczucie do mnie nie wróci, nie wiem co by się musiało stać.
Porzuć proszę ten zbędny pesymizm. Spójrz na jasną stronę księżyca i zrób wszystko co w Twojej mocy, aby się udało.
Udać się zaś może. U mnie się udało, a też wydawało się bez szans. Jak będzie - nie wiesz.
Jeśli jednak zdecydujesz się zrobić co możesz ze swojej strony, zwiększasz Wasze szanse. Ktoś musi ruszyć pierwszy, nie ma co czekać na męża.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Pavel - zawsze mi dajesz nadzieję i mądre rady. Jacek też, a i ironię i sceptycyzm Mare kocham :D Madzry, doswiadczeni faceci.
Pavel pisze: 09 lip 2017, 22:37 Bardzo istotny wg mnie. Poza tym, lepiej niż zasypywać zarzutami coś po prostu zaproponować i zrobić współnie coś co on chce (choćby Cię to zupełnie nie interesowało). Tak możesz wkroczyć w jego świat i lepiej go poznać.
Poza tym wysłał Ci sygnał, że wspólnie spędzane wieczory mu się podobały. Dlaczego, zamiast wracać do tego co było w nich dla Ciebie nieprzyjemnego, szukać negatywów, nie zaproponujesz mu obejrzenia czegoś?
no właśnie i tu jest problem. Jedynym wspólnym czasem było ogladanie filmów wieczorem jak już położyliśmy dzieci. Fajne od czasu do czasu ale generalnie nuuuda. Jak stare dobre, znudzone małżenstwo w kapciach.Ja lubie gdzieś wyjsć i pogadać albo porobić coś wspólnie. Odprężyć się od kołowrotka dziecięcego, poszaleć. I teraz tak, jak go ciągnęłam do swoich znajomych to nie, bo się wstydzi i nie będzie mógł być swobodny. Jak ja chciałam iść do jego znajomych to on, ze nie, bo źle by się czul (zabolało jak...wiadomo, odebrałam to personalnie, że się mnie wstydzi czy krępuję i że nie będzie mógł być swobodny, a zawsze zazdrościłam parom wśród znajomych, którzy razem się swietnie bawili, tego mi brakło), że nie rozumiem jego języka, textów znajomych itp. Notabene ja się obawiałam tego samego, moi znajomi są mega wyluzowani i bałam się jak odbierze ich zachowanie 8-) Dodam, że on jest alpinistą, twardym gościem, często był kierownikiem większych wypraw, dbał o każdego i dobry organizator, lubi mieć swój męski swiat, pasję, tam czuje, że żyje. Że zmaga się z samym sobą, uwielbia wyzwania. Ale do czego zmierzam, na męskie wyprawy w życiu bym mu się nie ładowała, wręcz czułabym się dziwnie, ale jak już się spotykał z nimi na mieście, gdzie były też kobiety to owszem, miałam ochote pójść i poznać ich. Tymczsem u niego opór. I jakbym czuła ten mur i było mi przykro niesamowicie, że on ma mnie w jednej szufladce - ja, stara, nudna zona, dzieci, a jego znajomi i fajny swiat w drugiej, a ja chcialam być częścią. Tak samo jak prosiłam go kiedyś, żeby nauczył mnie wspinaczki, to mówił, że nie, ze to niebezpieczne i że by się bał o mnie, że zanim puściłby mnie na ścianę i drogę to musiałby sam osobiście posprawdzać czy jestem odpowiednio zabezpieczona, bałby się, że spadnę i się zabiję. Więc tylko łaziliśmy turystycznie po szlakach np Orla Perć i to wszystko, mi to mało, lubię wyzwania i z chęcią bym się nauczyła. Choć było wtedy fajnie, przyznaję, cały dzien w górach a na wieczór miła knajpka. A odkąd są dzieci to baj baj, nigdzie nie byliśmy, bo dzieci, tylko on sam jeździ od czasu do czasu. Nigdy mu nie broniłam, bo szanuję czyjaś pasję, ale brak mi wspólnego obszaru, co nie jest tylko biernym plackowaniem przed tv :roll: co to ma być? Ja chcę uniesien, przygód...czegoś razem. Może być piwo w knajpie ( :roll: ), rower, spacer, cokolwiek.
Aha, kilka razy zrobiłam awantury, że mnie nie chce trzymać za rękę jak idziemy gdzieś razem, on się wstydzi, nie lubi okazywac publicznie uczuc, a dla mnie to ważne, żeby czuć przynależność przy innych. Dlatego tak brakło mi wspolnego kontekstu, poczucia, ze jestem jego babką wsród innych, tego podkreślenia, poczucia sie wazną. Hm...im dalej tak się wylewam tym barzdiej sie zastanawiam czy to nie moje kompleksy, brak poczucia własnej wartosci czy też kobiety tak maja...?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

To co napisałaś jest mi w części dość bliskie. Nie chodzi o alpinizm ;)
Zmagałem się z częścią tych problemów, np. moja żona również ma/miała problem z publicznym okazywaniem uczuć. Wiem, że to boli, jednocześnie ma to gdzieś swoje źródło.
Tak jak barkadowanie swojego świata. Gdzieś czytałem, że nie ma w tym nic złego (o ile są inne wspólne obszary).
Skoro nie chce Cię wpuścić do "swego świata", może warto zbudować coś nowego? Jakis obszar w którym oboje będziecie się dobrze czuli.
Nie teraz, na początek warto skoncentrować się na bliższych celach.

Poza tym, to już na podstawie własnych doświadczeń (więc może byc nietrafione), zastanów się dlaczego Twój mąż powiedział to:
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 ze nie, bo źle by się czul (zabolało jak...wiadomo, odebrałam to personalnie, że się mnie wstydzi czy krępuję i że nie będzie mógł być swobodny, a zawsze zazdrościłam parom wśród znajomych, którzy razem się swietnie bawili, tego mi brakło), że nie rozumiem jego języka, textów znajomych itp.
Czy nie jest tak, że np. zbyt łatwo oceniałaś, szufladkowałaś? Jeśli nie, zastanów się głęboko dlaczego on ma na to takie spojrzenie, nawet jeśli jest w Twojej ocenie niezgodne z Twoim.

Poza tym:
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 Jedynym wspólnym czasem było ogladanie filmów wieczorem jak już położyliśmy dzieci. Fajne od czasu do czasu ale generalnie nuuuda.
Od czegoś trzeba zacząć. Można spróbować dołożyć spacery, wycieczki rodzinne. Coś co będzie budować rodzinę, coś co na obecnym etapie jest dla niego do przyjęcia.
Warto też nauczyć się przymować odmowę i nie dorabiać do niej tysiąca teorii ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
jacek-sychar

Re: W którą stronę?

Post autor: jacek-sychar »

Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 jak go ciągnęłam do swoich znajomych to nie, bo się wstydzi i nie będzie mógł być swobodny. Jak ja chciałam iść do jego znajomych to on, ze nie, bo źle by się czul (zabolało jak...wiadomo, odebrałam to personalnie, że się mnie wstydzi czy krępuję i że nie będzie mógł być swobodny, a zawsze zazdrościłam parom wśród znajomych, którzy razem się swietnie bawili, tego mi brakło), że nie rozumiem jego języka, textów znajomych itp. Notabene ja się obawiałam tego samego, moi znajomi są mega wyluzowani i bałam się jak odbierze ich zachowanie
Niezapominajka
Każdy z nas ma inny temperament. Mimo udziału w wyprawach, jego naturalną potrzebą może być chęć siedzenia w domu. Ty jesteś chyba bardziej towarzyska, on separatywny.
Ja też latem potrafię być prawdziwym górskim turystą, ale z natur jestem domatorem.
Jerzy Grzybowski napisał książkę "Małżeńskie temperamenty".
http://www.tolle.pl/pozycja/malzenskie-temperamenty
Jeszcze w dwóch innych swoich książkach opisał to krócej. Może warto się z tym zapoznać?
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 I jakbym czuła ten mur i było mi przykro niesamowicie, że on ma mnie w jednej szufladce - ja, stara, nudna zona, dzieci, a jego znajomi i fajny swiat w drugiej, a ja chcialam być częścią.
Właśnie. Ty czułaś. Nie jet ważne, co on czuł, tylko co Ty czułaś.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 Więc tylko łaziliśmy turystycznie po szlakach np Orla Perć i to wszystko, mi to mało, lubię wyzwania i z chęcią bym się nauczyła.
Ładne mi TYLKO. :shock:
Dziewczyno, to jest najtrudniejszy polski szlak turystyczny! Wiesz, ile wypadków śmiertelnych rocznie tam się zdarza?
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 Tak samo jak prosiłam go kiedyś, żeby nauczył mnie wspinaczki, to mówił, że nie, ze to niebezpieczne i że by się bał o mnie, że zanim puściłby mnie na ścianę i drogę to musiałby sam osobiście posprawdzać czy jestem odpowiednio zabezpieczona, bałby się, że spadnę i się zabiję.
Prawdziwy facet. Łazić po górach można z dziewczynami, ale nie z matką własnych dzieci!
Ciągle narzekacie, że my, mężczyźni, was nie rozumiemy. A wy potraficie nas zrozumieć? Podstawową rola mężczyzny jest chronić rodzinę i ją żywić. Mężczyzna wybiera inną kobietę na kochankę a inną na matkę swoich dzieci!
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Pavel pisze: 10 lip 2017, 1:30 Czy nie jest tak, że np. zbyt łatwo oceniałaś, szufladkowałaś? Jeśli nie, zastanów się głęboko dlaczego on ma na to takie spojrzenie, nawet jeśli jest w Twojej ocenie niezgodne z Twoim.
tak, przejrzałeś mnie, trafiłeś w sedno, tu mam full pracy
Pavel pisze: 10 lip 2017, 1:30Od czegoś trzeba zacząć. Można spróbować dołożyć spacery, wycieczki rodzinne. Coś co będzie budować rodzinę, coś co na obecnym etapie jest dla niego do przyjęcia.
Warto też nauczyć się przymować odmowę i nie dorabiać do niej tysiąca teorii ;)
tak, od czegoś trzeba będzie zacząć.

Jacku a Wy nas rozumiecie? Myślę, że jesteśmy tak różni i nigdy nikt drugiej płci nie pojmie, bo nie ma takich narzędzi poznawczych, można tylko czytać i przyswajać i zdawać sobie sprawę z inności, to już dużo. Ostatnio wchłonęlam "Nieporadnik małżenski" Grzybowskiego, też zahaczył o różnice temperamentu. Coś w tym jest, on się spali w tych górach raz na jakiś czas, a tak to nie lubi za bardzo wychodzić, a ja b lubie, dla mnie to podkreślenie miłości, a dla niego zawsze mi mówił, że ceni jak jest w domu miło, dobrze i spokojnie.

Zdaję sobie sprawę, że Orla Perć jest trudna, ale ja tego tak nie odczułam, miło się stargać i wrócić na trzęsących sie nogach :mrgreen: A o wypadkach śmiertelnych, owszem, mój maż (jeszcze wtedy narzeczony)mnie miło informował jak szliśmy - o, tu w tym i tym roku zginął ten, a w tym tamten, całe historie :lol: ale jakoś tak mnie prowadził, że się w ogóle nie bałam choć mijałam ludzi białych jak twaróg w pewnych momentach 8-)
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Czarek »

Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 21:27 Jedyny mój plus to nawet gdy kogoś szatkuję nożem na plasterki w złości to już nawet w tej samej chwili mam ochotę go posklejać, po prostu emocje mną powodują.
To może wydawać się bardzo szlachetne, tylko nie wszystko i nie wszystkich po takim szatkowaniu da się posklejać ;)
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 21:27 Tak, moja zmiana zmieni jego.
Może, ale nie musi. Myślę, że warto abyś o tym pamiętała i aby nie było to źródłem Twoich motywacji. W ten sposób stajesz się zewnętrznie sterowalna.
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 21:40 jak każda kobieta chcemy słyszeć, że jesteśmy piękne, jedyne
A gdy wsłuchujesz się w swoje serce to co słyszysz? Co mówi Ci Twój wewnętrzny głos? Co sama myślisz o sobie? I dlaczego oczekujesz, że Twój brak i głód ma zaspokoić Twój mąż?
Niezapominajka pisze: 09 lip 2017, 21:40 Biję się ze sobą w nocy w środku tak czasem mi cieżko.
A po co się bijesz? To chyba boli. Czy ten ból prowadzi do zmiany Twojego myślenia? Jeśli nie to uważam, że jest niepotrzebny i sama sobie wyrządzasz krzywdę.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 Ja lubie gdzieś wyjsć i pogadać albo porobić coś wspólnie.
Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 0:42 Ja chcę uniesien, przygód...czegoś razem. Może być piwo w knajpie ( ), rower, spacer, cokolwiek.
Niezapominajko to są Twoje oczekiwania.
Czy kiedykolwiek zwerbalizowałaś je w wolności, tzn. dając mężowi prawo do ich usłyszenia i powiedzenia np. nie?
Czy te oczekiwania były takie same na początku znajomości?
Czy nie rozrosły się po drodze?

Uważam, że na początku pracy nad sobą rezygnacja z oczekiwań jest dobrą postawą i może dać piękne owoce:
- pokój serca,
- ulgę,
- uczy dostrzegać jak wiele darów jest nam dane zupełnie za darmo,
- uczy wdzięczności za nie,
- daje radość i szczęście,
- rodzi potrzebę dawania z serca i za darmo, a nie za coś (uwalnia od handlu).

Nie piszę żeby w przyszłości nie mieć żadnych oczekiwań. Chodzi mi oto aby nauczyć się w zdrowy i wolny sposób o nich komunikować.

W moim doświadczeniu momentem przełomowym była moja rezygnacja ze starań zaspokojenia wszelkich oczekiwań mojej żony.
Dziś wiem, że nie jest zdrowe dawanie wszystkiego co chce druga osoba i nauczyłem się mówić "nie".
jacek-sychar pisze: 10 lip 2017, 8:50 Niezapominajka
Każdy z nas ma inny temperament. Mimo udziału w wyprawach, jego naturalną potrzebą może być chęć siedzenia w domu. Ty jesteś chyba bardziej towarzyska, on separatywny.
Niezapominajko czy znasz siebie, swój typ osobowości, swój temperament i powiązane z tym wszystkim zalety i obdarowania, ale też wady i grzechy?
Gdy to poznasz to otworzy się przed tobą olbrzymie pole do ... pracy nad sobą :D

Jesteśmy różni.
Ja doświadczam, że gdy z tych różnic zdałem sobie sprawę, poznałem je, zaakceptowałem siebie, podjąłem trud pracy nad swoimi wadami i grzechami to doznałem ukojenia, wolności, pokoju, radości, szczęści i miłości.
Napisałem to bo z całego serca życzę tego i Tobie :)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pavel »

Niezapominajka pisze: 10 lip 2017, 10:26
Pavel pisze: 10 lip 2017, 1:30 Czy nie jest tak, że np. zbyt łatwo oceniałaś, szufladkowałaś? Jeśli nie, zastanów się głęboko dlaczego on ma na to takie spojrzenie, nawet jeśli jest w Twojej ocenie niezgodne z Twoim.
tak, przejrzałeś mnie, trafiłeś w sedno, tu mam full pracy
Pisałem, że to z własnego doświadczenia. Przejrzałem siebie, nie Ciebie :) Odnośnie Was miałem przeczucie, że może to wynikać z czegoś podobnego.
Moja żona tak odbierała moje "niewinne" (w mojej ocenie) paplanie, a trzeba przyznać, że miałem za dużo do powiedzenia na każdy temat.

To da się zmienić, jego nastawienie i uprzedzenia również, potrzeba "jedynie" dużego wkładu Twojej pracy nad sobą i czasu, aby on w to mógł uwierzyć.

Przy okazji - bardzo, bardzo dobry post Czarka powyżej. Zgadzam się w 100%.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

I pięknie napisałeś, dziękuję :) :) :)

ps. czy jesteś psychologiem? czy sam to wszystko tak przerobiłeś? ja jestem na początku drogi poznawania siebie, to trudne odkrywać tyle niefajnych rzeczy w sobie...
ODPOWIEDZ