Dziękuję Wam wszystkim że zechcieliście się podzielić swoją opinią i wyrazić swoje zdanie w moim wątku.
Postaram się odpowiedzieć po kolei:
Krople rosy -może to faktycznie być prowokacja ? chęć wybadania mojej reakcji ale nie jestem przekonana.
Nawet gdyby to po co ? To chyba raczej kobiety mają tendencję do wyrażania czegoś czego wcale tak naprawdę nie chcą ?
Ta powściągliwość na pewno jest i u mnie i męża - a tym bardziej teraz kiedy praktycznie kontakt zanikł, nie mamy go wcale.
Mąż to w ogóle jest bardzo zamknięty w sobie, ja przyznaję też ale zaczęłam na pewno bardziej się otwierać.
Co do osoby trzeciej, raczej nie o to mi chodziło ale nie wykluczam tego.
Może przybliżę nieco historię ostatniego spotkania które odbyło się kilka miesięcy temu.
Ono także odbyło się po długim czasie milczenia, niewidzenia się i braku kontaktu.
Ta chęć i zainicjowanie spotkania wyszło ode mnie - uwierz mi że długo się zbierałam i bardzo wiele emocji mnie to spotkało.
Pamiętam do tej pory strach który mi towarzyszył jadąc na to spotkanie.
Jednak ono było bardzo miłe, bardzo intymne .... na pewno zachowawcze ze strony męża mimo wszystko był blisko mnie, nie odtrącił mnie. No i jak wspominałam wcześniej z jego inicjatywny poszliśmy do łóżka
(czego żałuję ale stało się).
Chcąc wreszcie jakoś nawiązać dalej kontakt po tym weekendzie zaczęłam pytać męźa o spotkania - zaczęły się wymijanki.
w pewnym momencie zapytałam w takim razie jak wyobraża on sobie nasze dalsze spotkania i czy ma [pomysł jakiś jakby top nasze małżeństwo ratować ? Pozostało to pytanie bez odpowiedzi, bez kontaktu, bez jednego słowa. Mąż przestał się odzywać, nie napisał nic, ani czy chce się spotykać czy nie chce, czy chce kontakt czy nie ....
Ja ze swojej strony przełamałam się i przyjechałam wtedy do niego, on widział i wiedział ile mnie to kosztowało, nawet mi o tym powiedział. Nie zrobił z tym nic. To była moja granica aby pokonać jakieś swoje zranienia, lęki, przełamać opory. On nie zrobił z tym nic.
Wiedźminie - w 2017 to ja brałam ślub
Nie było mnie jeszcze na forum, ale ja znam Twoją historię bo przeczytałam cały Twój wątek. Ty jesteś akurat taką osobą która w decyzji o rozwodzie nie była konkretna - podejmowałeś kilka prób zakończonych niepowodzeniem. Ok, widocznie tak masz.
Twierdzisz że lepiej mieć 20 % męża niż wcale...
Tu się pokazuje w całości mój charakter bo ja tak nie umiem, nie potrafię zadowolić się w życiu byle czym. Mam tak ze wszystkim.
Po to wyszłam za mąż aby go mieć. Wiem że nie jest łatwo, ale chyba o to chodzi żeby trwać w tym małżeństwie przy sobie, podnosić się i wspierać. Razem.
Marylko - mówisz że moja postawa będzie świadczyć o tym że mąż dalej rządzi w tym związku. Na chwilę obecną tego związku już nie ma. Byłam konkretna - ja powiedziałam mu wielokrotnie czego chcę. On wie że ja go kocham, on wie że jak mi zależało na tym małżeństwie.
I teraz tak ogólnie podsumowując - była we mnie ogromna wola walki. zakładając ten wątek w zeszłym roku w kwietniu byłam inną kobietą.
Teraz ? nie jestem już pewna czy nadal chcę o to walczyć, czy po tych wszystkich zranieniach i krzywdach ja chcę nadal z nim być. Nie umiem sobie tego wyobrazić, chyba jest to już dla mnie nie do pokonania.
Kocham mojego męża nadal, tego nie potrafię w sobie zmienić ale powolutku czuję że jest mi lepiej bez niego.
I już w tym wątku nie skupiam się na mężu, na tym czego on naprawdę chce. Czy rzeczywiście rozwodu czy zbadać moją reakcję - tego nie wiem i już nie będę tego analizować. Bo chcę zająć się wreszcie sobą, i przestać się domyślać. Chcę zacząć żyć.
Jestem dzisiaj innym człowiekiem. Inną kobietą.
Ten kryzys obnażył całą prawdę o mnie, o moich wadach, słabością. I ja wiem z czym muszę się zmierzyć, nad czym pracować - jest tego całe mnóstwo. Naprawdę mam co robić.
Mój mąż nie zrobił nic. stał z boku po cichu wycofując się.
To jest jego odpowiedzialność.
Ja w moim mniemaniu zrobiłam już ten ostateczny krok, zawalczyłam ten ostatni raz i teraz już trzeba dać spokój temu.
Ja zostawiam to Bogu i Jemu zawierzam to wszystko bo ja nie potrafię już nic uczynić.
"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" - jest to przy mnie każdego dnia i trzyma mnie to na duchu.