zniszczyłam swoje małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Jonasz »

Triste a czy odwazylabys się zapytać męża dlaczego od Ciebie się odizolowal, uciekł.
Przyznaję że uderzyło mnie to że kocha mimo wszystko ale na odległość.
No jak się kogoś kocha to się z nim chce być jak najbliżej.
Ale coś przeraża, odpycha?

Błędem jest trwanie w przekonaniu że skoro nie akceptuje mnie taka jaką jestem to nie zasługuje na Mnie w ogóle.
Dość częste u kobiet...
Zresztą tak się pompujecie.
I nie tylko.
Pal sześć że brzuszek za duży, tu rozstępy.
To bardziej chodzi chyba o jakiś sposób funkcjonowania w relacji.
Ktoś kto jest cichy może być poważniejszy.
Ktoś kto jest za głośny może być trochę spokojniejszy.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Pavel »

Gdybym w swoim kryzysie nie przestał się oglądać na żonę i jej reakcje (wrogość lub obojętność, brak chociażby deklaracji chęci naprawy...o kochaniu, nawet w jej pojmowaniu tego, nie było mowy) nie byłoby co zbierać.

Warto skoncentrować się na sobie. Siebie zmieniać, naprawiać, leczyć. Relację tylko budować, doceniać pozytywy, choćby drobne. To uczy choćby cierpliwości której jak widzę ci brakuje. Mam podejrzewam podobny temperament do twego, uwierz, to da się kontrolować. Ja już właściwie nie wybucham ;)

Zachęcam do mocnego przyjrzenia się postowi Marylki który cię zabolał. Chciałem napisać coś bardzo podobnego, czas mi niestety nie pozwolił. Moim zdaniem od tego warto zacząć - dać zarówno sobie i mężowi czas.
Czytałaś to:
viewtopic.php?f=10&t=233
???
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Jonasz pisze: 08 wrz 2019, 0:11 Triste a czy odwazylabys się zapytać męża dlaczego od Ciebie się odizolowal, uciekł.
Przyznaję że uderzyło mnie to że kocha mimo wszystko ale na odległość.
No jak się kogoś kocha to się z nim chce być jak najbliżej.
Ale coś przeraża, odpycha?

Błędem jest trwanie w przekonaniu że skoro nie akceptuje mnie taka jaką jestem to nie zasługuje na Mnie w ogóle.
Dość częste u kobiet...
Zresztą tak się pompujecie.
I nie tylko.
Pal sześć że brzuszek za duży, tu rozstępy.
To bardziej chodzi chyba o jakiś sposób funkcjonowania w relacji.
Ktoś kto jest cichy może być poważniejszy.
Ktoś kto jest za głośny może być trochę spokojniejszy.
Dobrze to nazwałeś ... odizolował się.
Powiedziałabym więcej - wykluczył mnie ze swojego życia.

On swego czasu cały czas twierdził, że chodziło o uzdrowienie naszych relacji. Że musimy się wyciszyć, że jemu potrzebna jest terapia podczas której uzdrowi sam siebie i przestanie mnie wciąż podejrzewać, sprawdzać kontrolować.

Ale masz rację - jak się kogoś kocha to chce się z nim być jak najbliżej. Przedwczoraj mąż wysłał mi smsa że mimo wszystko nadal mnie kocha. Ale czy na pewno ?
Czy to na pewno jest miłość ??

jeszcze raz podkreślam, biorę na siebie dużą odpowiedzialość za zniszczenie tego związku, jestem odpowiadzialna za to co się wydarzyło. Okłamałam. Tak wiem to, naprawdę mam tego świadomość.

Ale to co zrobił mój mąż - to że się odciął, wyprowadził, dwa razy ! Naprawdę też coś zmieniło we mnie., Ja też nie jestem z kamienia.
Ja też czuję i przeżywam.
Na odległość nie damy rady nic zbudować. Nie zmienię mojego zdania w tej kwestii.

Nie daje już rady, Odpuściłam, wiecie .....
Napwrawdę musze i chyba już nawet chcę zacząć swoje życie od nowa, sama, bo nie mam już sił o to walczyć.
Po prostu poddaję się.
Nie mam sił walczyć o to sama.
Piszę to i łzy mi same lecą. Po raz kolejny znowu czuję to samo, pustkę, przerażenie, samotność...
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Pavel, czytałam to co podlinkowałeś. Zresztą troszkę już tutaj jestem, przeczytałam chyba wszystkie wątki.
Uwierzcie mi lub nie albo doradzcie i powiedzcie mi dużymi literami co ja robię źle.

Mąż się wyprowadził - uszanowałam to. Pomagałam mu się pakować, patrzyłam na to, na koniec go przytuliłam, kiedy powiedział że nie chce żeby to się w ten sposób kończyło - nie odtrąciłam go.
Przestałam mu wypominać co i rusz różne rzeczy, staram się akceptować wszystko co robi, jeżeli coś mi się nie podoba to tylko sugeruję, nie narzucam.
Pracuję nad sobą, nie wybucham gniewem, od lutego ani razu nie krzyknęłam, nie pokłóciłam się, panuję nad sobą, w trudnych chwilach wolę nie rozmawiać by nie reagować złością czy agresją, wolę poczekać aż mi przejdzie (zwykle przechodzi mi szybko).
Skupiam się na sobie, jak pisałam, skupiam się na sobie, na moim życiu, przestałam być na mężu uwieszona, aktywnie spędzam czas, staram się być dobrym, lepszym człowiekiem DLA WSZYSTKICH, po prostu w codziennym życiu.


Nie wiem już co mam robić. Nie wywieram presji na mężu, nie pytam o naszą przyszłość, nie pytam czy i kiedy do mnie wróci, nie pytam o jego plany. Nie pytam nawet o jego terapię, po prostu słucham tego co mówi, jeżeli chce się ze mną czymś podzielić - po prostu słucham, doradzam o ilę mogę.

Naprawdę nie wiem co jeszcze mogę zrobić lub co przez cały ten czas zrobiłam źle ....
No tak, jest mi z tym ciężko, bo czuję jakby on jednocześnie był w m moim życiu ale tylko na trochę.
Jest mi z tym źle i trudno mi to wytrzymać i tu już nawet nie chodzi o cierpliwość.
Taki sposób życia sprawia że czuję się elementem w życiu mojego męża, podejrzewam że staję się wygodną :opcją: w jego życiu i to uczucie nie jest fajne.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Pavel »

Jednak wg mnie chodzi o cierpliwość właśnie. O wynikającymi z jej braku emocjami, nastawieniem.
To wychodzi z ciebie, mimo, że na zewnątrz próbujesz pokazać coś innego.
Gdybyś akceptowała ruchy męża, nie wywoływałyby w tobie takich trudnych emocji.
Zebyś mnie dobrze zrozumiała - ja rozumiem, że jest ci z tym wszystkim strasznie trudno.
Rozumiem, że mąż funkcjonuje w sposób nieoptymalny. Jego jednak tu nie ma. Nie masz na niego bezpośredniego wpływu.

To co możesz, to pracować nad sobą i oddać resztę Bogu. I dać czas czasowi...

Dla mnie, z boku, wygląda to tak:
ja zrobiłam to i tamto, funkcjonuję inaczej, a mąż nie reaguje na moje zmiany tak jak tego chcę i jak zasługuję swoją ciężką pracą.
Czyli motywacją pracy nad sobą jest mąż i jego powrót. Jak widzisz, w przypadku braku pozytywnego odbioru - tracisz motywację i sama chcesz uciec, poddać się.
Wg mnie nie odwiesiłaś się od męża, może jesteś uwieszona mniej, ale wisisz z pewnością.
Żeby była jasność - byłem "tam" i wiem jakie to trudne.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Pavle - to co powinnam zrobić ?
Żyć swoim życiem ? Zajmować się sobą ?
A co kiedy mąż się ze mną kontaktuje ? Kiedy dzwoni ? Kiedy chce się spotykać ?
Nadal mamy tak funkcjonować ? Że spędzać będzie ze mną niedzielne popołudnia żeby wypełnić sobie czas ?

Co powinnam zrobić ? Doradź proszę bo naprawdę się zagubiłam,
Czy tolerować dalej to wszystko ? Czy postawić granice ?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Pavel »

Nie dam konkretnych rad. To twoje życie i twoje konsekwencje wprowadzania jakichkolwiek porad.

Ja wiem, że gdy skupiłem się tylko na pracy nad sobą, gdy przestałem się oglądać na żonę i od jej zachowań, reakcji uzależniać swych działań, gdy złapałem emocjonalny pion (czyli zacząłem nad swoimi emocjami panować) - wtedy albo znałem odpowiedzi albo wiedziałem gdzie ich poszukać.
Triste pisze: 08 wrz 2019, 12:31 A co kiedy mąż się ze mną kontaktuje ? Kiedy dzwoni ? Kiedy chce się spotykać ?
A czego Ty chcesz?
Triste pisze: 08 wrz 2019, 12:31 Nadal mamy tak funkcjonować ? Że spędzać będzie ze mną niedzielne popołudnia żeby wypełnić sobie czas ?
To twoja ocena jego intencji, podejrzewam w dodatku, że niesprawiedliwa (ale nawet jeśli się mylę, to nie wiesz tego na pewno, a ukazuje to twoje nastawienie wobec niego i siebie samej).
Wolisz aby nie było nic? Żadnej możliwości budowania, lepiej by ten czas spędzał z innymi ludźmi?
Jeśli tak jest, zawsze masz możliwość odmówienia mu.

Warto moim zdaniem odpowiedzieć sobie czego się tak naprawdę chce.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Jonasz

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Jonasz »

Hm. Pavel żebym Cię dobrze zrozumial tak w skrocie:
Dobrze jest odwiesic się od kogos ja wyjdzie że tak bylo i zajac sobą w tym sensie żeby znaleźć przyczyny i je wyeliminować.
Żeby się już na nikim nie wieszać.
Dobrze jest przy tym nauczyć się i nabyć odporności żeby mając na uwadze własne doświadczenia nie dac się uwiazac drugiej stronie okazując to w taki sposób zeby to nie było właśnie porzucenie,odrzucenie.
Dobrze zrozumiałem?
krople rosy

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: krople rosy »

Nie przeczytałam wszystkich stron tego watku więc może moje pytanie będzie powtórką czyjegoś. Zastanawiam się czy to małżenstwo jest w ogóle ważnie zawarte skoro doszło przed nim do zatajenia prawdy?
Triste pisze: 08 wrz 2019, 12:31 A co kiedy mąż się ze mną kontaktuje ? Kiedy dzwoni ? Kiedy chce się spotykać ?
Nadal mamy tak funkcjonować ? Że spędzać będzie ze mną niedzielne popołudnia żeby wypełnić sobie czas ?
Według mnie jeśli Cię boli taki sposób Waszego funkcjonowania to należy się prawda mężowi a więc powiedziałabym o swoich odczuciach: ,, Nie jestem w stanie mężu przyjąć takiej naszej relacji. Kocham Cię bardzo i nie chcę się z Tobą widywać co weekend gdyż robię sobie nadzieję, że moze wrócisz i znów będziemy zyć jak mąż z żoną. Jednak może moja nadzieja jest złudna i nigdy nie przyniesie mi takiej sytuacji. Bardzo cierpię z tego powodu i nie chcę sobie przymnażać tego cierpienia w i tak trudnej dla mnie sytuacji. Jeśli nie możesz mi wybaczyć i przyjąć mnie z tym co się już stało rozstańmy się.''

Mąż w moim przekonaniu ma prawo poczuć się oszukany przez Ciebie i ma prawo odejść. Trzeba się z tym pogodzić że nie jest w stanie dźwignąć tego oszustwa.
Jednocześnie warto chronić samą siebie przed decyzjami czy ruchami które Cię ranią i powodują zamęt.
Tak to widzę.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Niepozorny »

Witaj Triste!

Gdy nie wiem co powinienem zrobić, to wybieram się do kościoła na adorację Najświętszego Sakramentu. Pół godziny z Jezusem pozwala mi spojrzeć w moje serce i podjąć odpowiednie decyzje. Może Tobie też to pomoże.
Z braku rodzi się lepsze!
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: tata999 »

Triste pisze: 08 wrz 2019, 12:31 Co powinnam zrobić ? Doradź proszę bo naprawdę się zagubiłam,
Czy tolerować dalej to wszystko ? Czy postawić granice ?
Czy nie jest to sednem, że potrzebujesz odpowiedzi na tu i teraz? Może jest coś, co możesz zrobić, żebyś jednak nie potrzebowała odpowiedzi teraz, na już?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Nirwanna »

Triste, mam podobne wrażenie, jak Pavel - może wisisz mniej na mężu, ale wisisz. Takie emocjonalne uzależnienie.
Odwieszenie się polega na emocjonalnym uniezależnieniu się od męża, na podejściu do niego i tej relacji w wolności, takiej wolności, którą może dać tylko Chrystus. Różne terapie dają jej może dobre podłoże, ale tylko On, gdy staje się autentycznie Panem mojego życia - daje tę wolność. Wiadomo, to proces, ale warto zacząć już.
Wtedy nie ma tej huśtawki emocjonalnej, tego szarpania się - co powinnam zrobić? Bo już nie rządzą Tobą emocje, tylko mając świadomość emocji, używasz ich oraz rozumu do weryfikacji tego, co świat, mąż, itp. Ci mówią. Bo w głębi duszy wiesz, co jest najlepsze dla Ciebie i dla relacji i robisz to.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Dziękuję wszystkim za wypowiedzi.
Na obecną chwilę - postanowiłam że powinnam po prostu najbardziej skupić się na sobie.
I tylko na sobie. Nie dam rady rozwijać tej relacji w takim kształcie jak to było ostatnio.

Jeżeli zaś chodzi o kontakt z mężem to on i tak jest bardzo sporadyczny, podejrzewam że w miarę upływu czasu on zaniknie całkowicie.... takie ciche odejście.
Mój mąż sam chyba musi przekonać się się czy rzeczywiście mnie kocha czy to tylko słowa.
Ukasz

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Ukasz »

Triste, Twój dylemat jest mi bardzo bliski. Też mam takie sporadyczne widzenia bez widoków na cokolwiek więcej. Są też różnice - u mnie to się nazywa wspólnym mieszkaniem. I nie ma żadnych zapewnień o miłości, czy woli budowania czegokolwiek teraz lub w przyszłości. To nie są nawet spotkania ze mną, tylko korzystanie ze mnie i mojego mieszkania, gdzie pełnię rolę wyposażenia. Gdy teraz mówię nie, nie chcę już tego układu, to spotykam wzgardliwą odmowę. Mam do wyboru naprawdę ostre działania lub kapitulację. Trudniejsze jest jednak to, że żona skutecznie potrafi we mnie wzbudzić wątpliwości, czy moje postępowanie jest dobre. Może jest jakiś inny sposób przerwania chorej sytuacji niż wyrzucanie żony z domu? Jestem gotów na rozstanie. Na wojnę chyba jeszcze nie...
white chocolate pisze: 08 wrz 2019, 15:35 Według mnie jeśli Cię boli taki sposób Waszego funkcjonowania to należy się prawda mężowi a więc powiedziałabym o swoich odczuciach: ,, Nie jestem w stanie mężu przyjąć takiej naszej relacji. Kocham Cię bardzo i nie chcę się z Tobą widywać co weekend gdyż robię sobie nadzieję, że moze wrócisz i znów będziemy zyć jak mąż z żoną. Jednak może moja nadzieja jest złudna i nigdy nie przyniesie mi takiej sytuacji. Bardzo cierpię z tego powodu i nie chcę sobie przymnażać tego cierpienia w i tak trudnej dla mnie sytuacji. Jeśli nie możesz mi wybaczyć i przyjąć mnie z tym co się już stało rozstańmy się.''
Chciałem zapytać, czy Twój mąż już wie, co Ty czujesz, czy mu to powiedziałaś.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Pavel »

Jonasz pisze: 08 wrz 2019, 14:33 Hm. Pavel żebym Cię dobrze zrozumial tak w skrocie:
Dobrze jest odwiesic się od kogos ja wyjdzie że tak bylo i zajac sobą w tym sensie żeby znaleźć przyczyny i je wyeliminować.
Żeby się już na nikim nie wieszać.
Dobrze jest przy tym nauczyć się i nabyć odporności żeby mając na uwadze własne doświadczenia nie dac się uwiazac drugiej stronie okazując to w taki sposób zeby to nie było właśnie porzucenie,odrzucenie.
Dobrze zrozumiałem?
Podoba mi się to co napisała Nirwanna, jednakże pisząc po swojemu napiszę:
Warto pokochać siebie, swe zmiany i proces pracy nad sobą motywując poprawie jakości swojego życia by było to wg Bożego planu na nasze życie (choćby z powodów praktycznych - mój plan, czyli życie po swojemu gdy "poprawiałem" nauki Stwórcy, zawiódł całkowicie dostarczając mi i najblizszym masę bólu i kłopotów).

Rozmawiałem niedawno o tym (kwestie motywacji, intencji) ze starszym bratem, on tak właśnie ma, że motywacją jego starań jest inny człowiek (partnerka, aktualnie jest to żona).
Człowiek z olbrzymim prawdopodobieństwem wcześniej lub później zawiedzie. Tacy jesteśmy - słabi, grzeszni.
I on wtedy traci motywację, poprzez doznany zawód przestaje się starać, sam odpowiada tym samym i powoli odpuszcza...
Piszę o bracie, a w sumie taka jest i moja historia. Gdy żona zaczęła mnie źle traktować, zacząłem się mniej starać, z czasem się odsuwać. Moją "jaskinią" w której w swej niedojrzałości szukałem potwierdzenia własnej wartości, akceptacji i docenienia była gra. Jakkolwiek smieszo-smutno to brzmi.

Może mamy coś z nietoperzy i lubimy wisieć.
Warto więc moim zdaniem "uwiesić" się na Bogu. On nie zawiedzie nigdy, to zdrowe uwieszenie a w dodatku gdy on na pierwszym miejscu cala reszta również "gra i tańczy".

Gdy zaczynam nie tylko wierzyć w Boga ale i wierzyć Bogu (po ludzku i mi to sprawia wciąż niemały klopot - niby wiem, że on wie co dla mnie dobre i zna mnie najlepiej, ale moje grzechy świadczą o tym, że ufam mu wciąż za słabo no i jak wiele pracy przede mną), gdy "łapię" jak on mocno i bezwarunkowo mnie kocha, to braki związane z niedoskonałą miłością żony są łatwiejsze do przetrawienia. Moja miłość również bliska doskonałości nie jest.
Gdy obserwuję przeszłą i aktualną słabość i marność siebie samego, łatwiej mi zaakceptować i zrozumieć to samo u żony.
Nasze grzechy i słabości pozornie nie są takie same choć nierzadko się pokrywają. Łączy nas jednak marność i słabość ludzka - skażenie grzechem pierworodnym. Pogubienie i bagaż z domu rodzinnego. Wiedząc jak sam byłem/jestem słaby i pogubiony, nie ciskam kamieniami w żonę.
A gdy w swej pysze się zapominam i podnoszę kamień, Bóg w swej dobroci wysyła posłańca z wiadomością "zapomniałeś? A to i to i tamto?(wybór jest spory)".
I mi przechodzi, chociaż czasem z grymasem ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ