Jak intruz w trójkącie...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Chyba prawie 1,5roku temu już pisałam tutaj, wtedy największym problemem był fakt, że nie czułam miłości do męża. O ile wydaje mi się, że wymodlilam sobie poprawę w tej kwestii, to niestety problemy pozostały.
Mamy dwójkę maleńkich dzieci, małżeństwem jesteśmy od 3,5roku, a znamy się od ponad 7lat.
Mieszkam 500km od swojej rodziny i przyjaciół, w mieście rodzinnym mojego męża, niedaleko teściów.
Coraz lepiej radzę sobie z tym wszystkim, co powodowało moja frustrację wtedy: brak głębokiej więzi między nami, odkryte w Mężu wady, których bym nie zaakceptowała przed ślubem, różnice w potrzebach intymnych itp. Ale jest jedna kwestia, która niestety mnie bardzo miażdży i boli - jego nieodcieta pepowina i ślepa wręcz miłość do swojej rodziny, szczególnie mamy. Walkujemy temat od zawsze, widziałam to przed ślubem, ale głupia myślałam, że po ślubie zacznie traktować mnie bardziej poważnie. Niestety jest coraz gorzej. 1,5roku temu pisałam o tym, że nawet postanowiłam o separacji z mężem z tego powodu i wtedy się wystraszyl, niby rozmawiał z rodzicami (później się dowiedziałam jak ta rozmowa wyglądała - szkoda słów... ) i tak prawie rok się starał. Aż poczuł, że jest w miarę ok już, więc na nowo mamy ten sam problem ze zdwojoną siła. Obecność małych dzieci niestety potęguje konflikt na tej linii.
Maz powoduje, że czuję się jak intruz, który próbuje zniszczyć ich piękna idyllyczną relację, a przsciez powinien siedzieć cicho i akceptować to co się dzieje, bo przecież to ja tu jestem na doczepke. Ciągle słyszę, że zmuszam go do grzechu, bo jasno jest napisane: będziesz czcil ojca swego i matkę swoją. Nie będę opisywać wszystkiego, bo powstał by z tego post na kilka godzin czytania, ale tak z grubsza: teściowa jest osobą bezczelną, bez oglady i momentami po prostu wredna, choć robi to oczywiście z uśmiechem i w szczerych intencjach. Jak jest naprawdę już wredna słyszę od męża, że to takie jej żarty przecież. Z nią mam największy problem... Teść jest osobą, która za wszelką cenę chce pomagać, ale na swoich warunkach. I jak nie otrzyma stosu podziękowań, lub wręcz przeciwnie - zobaczy sprzeciw, obraża się. Problemem jest też brat męża - stary kawaler z problemami społecznymi, którego wszyscy bardzo rozpieszczaja. Do męża nie trafiają żadne argumenty, traktuje mnie jak wroga. Jak płaczę z ich powodu - wyżywa się na mnie. Jak próbuję rozmawiać z nim o tym co czuję, słyszę, że ja po prostu ich nienawidzę i jestem niewdzieczna...
Naprawdę czuje się zdradzana, bez fizycznej zdrady. Czuję jego fascynację i miłość do tamtej rodziny, czuję, że jestem w tym wszystkim zawadą dla ich spokoju. Czuję się bezsilna. I gdyby nie to, że nie potrafię nie przejmować się tym, i naprawdę obawiam się, że w końcu finałem będzie jakaś depresja, choć walczę z tym, to pewnie bym nie szukała tu wskazówek co robić....
jacek-sychar

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: jacek-sychar »

Mysikrolik

W poprzednim swoim wątku:
viewtopic.php?f=10&t=755
pisałaś o problemach DDA w Twoim domu. A jak było u męża? Takie nieodcięcie pępowiny z rodziną pierwotną jest jedną z cech dorosłych dzieci. Niby zakładają swoje rodziny, ale dalej najważniejsza jest dla nich rodzina pierwotna.
mysikrolik pisze: 10 kwie 2019, 14:03 Ciągle słyszę, że zmuszam go do grzechu, bo jasno jest napisane: będziesz czcil ojca swego i matkę swoją.
A może by tak wizyty u jakiegoś kapłana, który wytłumaczy, jak należy czcić ojca i matkę, mając już swoją rodzinę?
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Jacku, ojciec mojego męża ma problem alkoholowy. Na ten moment to kontroluje, ale czasami zdarzają się kilkudniowe ciągi.
Tymbardziej nie rozumiem skąd u niego tak silna potrzeba wdzięczności za wszystko co otrzymał. On ich idealizuje bardzo. Bo to nawet nie utrwalona troska o matke, ale potrzeba wdzięczności, choć tak naprawdę nosi przez nich bagaż, który powinien raczej odwrotne uczucia w nim wzbudzać. Tesciowie, zwłaszcza teściowa maja silna potrzebę zaglaskiwania tych, których kochaja i uzależnienia ich od siebie. Oczywiście w subtelny sposób. W ten sposób mój szwagier jest starym facetem mieszkającym u rodziców, slizgajacym się jakoś przez życie, bez przyjaciół, celu itp. Ale jest obok nich. A mąż jest niezdolny do życia w małżeństwie, bo i tak jest bardziej przy nich niż przy mnie. Mają co chcieli - dzieci obok siebie na starość. Tylko szkoda, że rykoszetem ja oberwalam.
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Ah, i mąż nie widzi problemu, więc wizyta czy u kapłana, czy terapeuty nie wchodzi w grę. On widzi problem we mnie i moje doły związane z wizytami u jego rodziców, lub jakimiś sytuacjami z nimi związanymi tłumaczy moimi jak to on nazywa "sinusoidami". Nie widzi, że jakoś występują one tylko w sytuacjach, kiedy zostaje wyraznie podkreślona moja pozycja w tym stadzie.
jacek-sychar

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: jacek-sychar »

mysikrolik pisze: 10 kwie 2019, 15:24 Nie widzi, że jakoś występują one tylko w sytuacjach, kiedy zostaje wyraznie podkreślona moja pozycja w tym stadzie.
Podkreślona, czy raczej przekreślona. :?
jacek-sychar

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: jacek-sychar »

Mysikrolik

Gorąco polecam Ci następujące książki:
ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/

Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf

Ta druga książka dotyczy co prawda DDRR, ale wszystkie dorosłe dzieci działają według takiego samego schematu.

Mi pozwoliło to wreszcie zrozumieć moją żonę, a jest ona DDA, DDD i DDRR.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: nałóg »

Mysikrolik, polecam książkę Jacka Pulikowskiego pt. " Warto pokochać teściową" (ja dodaje :nawet wtedy gdy się jej nie lubi).Z Twojego opisu widać dwa wyjścia:
- zaakceptować rodzinę męża i jego nieodciętą pępowinę
- nie akceptować i cierpieć generując coraz ostrzejszy kryzys
Czy jest inne wyjście? zapewne tak , lecz do tego trzeba aby chciało się chcieć.
PD
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: JolantaElżbieta »

mysikrolik pisze: 10 kwie 2019, 15:07 Jacku, ojciec mojego męża ma problem alkoholowy. Na ten moment to kontroluje, ale czasami zdarzają się kilkudniowe ciągi.
Tymbardziej nie rozumiem skąd u niego tak silna potrzeba wdzięczności za wszystko co otrzymał. On ich idealizuje bardzo. Bo to nawet nie utrwalona troska o matke, ale potrzeba wdzięczności, choć tak naprawdę nosi przez nich bagaż, który powinien raczej odwrotne uczucia w nim wzbudzać. Tesciowie, zwłaszcza teściowa maja silna potrzebę zaglaskiwania tych, których kochaja i uzależnienia ich od siebie. Oczywiście w subtelny sposób. W ten sposób mój szwagier jest starym facetem mieszkającym u rodziców, slizgajacym się jakoś przez życie, bez przyjaciół, celu itp. Ale jest obok nich. A mąż jest niezdolny do życia w małżeństwie, bo i tak jest bardziej przy nich niż przy mnie. Mają co chcieli - dzieci obok siebie na starość. Tylko szkoda, że rykoszetem ja oberwalam.
Twój mąż jest od nich uzależniony - sama wiesz jakie to trudne uwolnić się od czegokolwiek. Ja przerobiłam to z moim mężem - kochał matkę i ojca, a jednocześnie ich nienawidził. I był ciągle małym chłopczykiem, który szukał u nich potwierdzenia, że jest wystarczająco dobry, żeby go kochali. A oni widzieli tylko starszego syna. Mój mąż cierpiał z tego powodu, ale nie przyznawał się do tego. Rodzice byli świętością - a ja się nie wtrącalam, bo to sprawa między nimi - raz o tym rozmawialiśmy - obróciło sie to przeciwko mnie, więc dałam sobie spokój. I zadziwiająco teściowie po rozwodzie stanęłi mentalnie po mojej stronie, ale bab..laf... chciałam powiedzieć kowalską poznali :-(
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: Blondynka55 »

JolantaElżbieta pisze: 10 kwie 2019, 16:24
mysikrolik pisze: 10 kwie 2019, 15:07 Jacku, ojciec mojego męża ma problem alkoholowy. Na ten moment to kontroluje, ale czasami zdarzają się kilkudniowe ciągi.
Tymbardziej nie rozumiem skąd u niego tak silna potrzeba wdzięczności za wszystko co otrzymał. On ich idealizuje bardzo. Bo to nawet nie utrwalona troska o matke, ale potrzeba wdzięczności, choć tak naprawdę nosi przez nich bagaż, który powinien raczej odwrotne uczucia w nim wzbudzać. Tesciowie, zwłaszcza teściowa maja silna potrzebę zaglaskiwania tych, których kochaja i uzależnienia ich od siebie. Oczywiście w subtelny sposób. W ten sposób mój szwagier jest starym facetem mieszkającym u rodziców, slizgajacym się jakoś przez życie, bez przyjaciół, celu itp. Ale jest obok nich. A mąż jest niezdolny do życia w małżeństwie, bo i tak jest bardziej przy nich niż przy mnie. Mają co chcieli - dzieci obok siebie na starość. Tylko szkoda, że rykoszetem ja oberwalam.
Twój mąż jest od nich uzależniony - sama wiesz jakie to trudne uwolnić się od czegokolwiek. Ja przerobiłam to z moim mężem - kochał matkę i ojca, a jednocześnie ich nienawidził. I był ciągle małym chłopczykiem, który szukał u nich potwierdzenia, że jest wystarczająco dobry, żeby go kochali. A oni widzieli tylko starszego syna. Mój mąż cierpiał z tego powodu, ale nie przyznawał się do tego. Rodzice byli świętością - a ja się nie wtrącalam, bo to sprawa między nimi - raz o tym rozmawialiśmy - obróciło sie to przeciwko mnie, więc dałam sobie spokój. I zadziwiająco teściowie po rozwodzie stanęłi mentalnie po mojej stronie, ale bab..laf... chciałam powiedzieć kowalską poznali :-(
Mysikróliku to co napisałaś o swoim mężu to tak jakbym widziała swojego męża.
Największym autorytetem była dla niego zawsze mama kiedyś stwierdził, że to ,,święty człowiek ".Może wynikało to z faktu ,że tylko ona przez cały okres jego wychowania się nim i jego rodzeństwem opiekowała, od ojca nie otrzymał żadnej miłości.
I tak to się potem za nim ciągnęło, aż do czasu kiedy założył własną rodzinę.
Gdzie chciał również we mnie widzieć swoją matkę, a on stosował metody swojego ojca.
Jak to źle, że Rodzice robią krzywdę swoim dzieciom i nie zdają sobie wogóle z tego sprawy.Zrobili mu Tylko krzywdę, a następnie on tą krzywdę robił może nawet nie śwadomie nam.
Przez co Twoja historia jest podobna .
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2019, 19:02 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

nałóg
Ale, że jak to zaakceptować? Próbowałam nie przejmować się docinkami i przykrymi słowami, ale są sytuacje, których nie da się akceptować. Kiedy np. potrzeby, nawet fundamentalne moich dzieci schodzą na drugi plan, bo ważne jest by komfortowo czuli się rodzice i szwagier. Nawet już nie o mnie chodzi tak bardzo, choć przykro jest słyszeć ciągle, jaka jestem niewdzieczna, interesowna itp. dlatego tylko, że źle się czuję jako ta trzecia, czy nawet i piąta. Potrzeby dzieci i moje idą na inny plan, bo ważni są rodzice. Ja mogę płakać, słyszę tylko że umiem tylko ryczeć i jestem nienormalna, a jak mamusia płacze to świat się wali. Jak to zaakceptować? Można zaakceptować charakter toksycznej teściowej, teścia itp. Ale nie mogę akceptować tego, że ich potrzeby są ważniejsze od naszych.
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

JoannaElżbieta
Niestety ja nie umiem się zdystansować do tego, choćby ze względu na dzieci. Po pierwsze nie chce by w przyszłości obserwowały pyskowki teściowej pod moim adresem, poza tym jestem tu sama i oni wszyscy, dzieci szybko zauważa gdzie jest moje miejsce w tym teamie. Ja nie życzę źle tej kobiecie, ale sobie również nie życzę źle. Jeśli nie zmieni się to, na bank wpadnę w depresję, bo mnie to bardzo naprawdę męczy i deprymuje.
Były sytuację, kiedy próbowałam jej ripostowac, ale wtedy mąż stawał po jej stronie i kończyło się jeszcze mocniejszym podkreślenie, że ja przecież tu jestem jako dodatek.
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: JolantaElżbieta »

mysikrolik pisze: 10 kwie 2019, 18:53 JoannaElżbieta
Niestety ja nie umiem się zdystansować do tego, choćby ze względu na dzieci. Po pierwsze nie chce by w przyszłości obserwowały pyskowki teściowej pod moim adresem, poza tym jestem tu sama i oni wszyscy, dzieci szybko zauważa gdzie jest moje miejsce w tym teamie. Ja nie życzę źle tej kobiecie, ale sobie również nie życzę źle. Jeśli nie zmieni się to, na bank wpadnę w depresję, bo mnie to bardzo naprawdę męczy i deprymuje.
Były sytuację, kiedy próbowałam jej ripostowac, ale wtedy mąż stawał po jej stronie i kończyło się jeszcze mocniejszym podkreślenie, że ja przecież tu jestem jako dodatek.
Ja z moją teściową miałam trzy światy - ale wiedziała, że jestem pracowita, że dbam o mojego męża, że jej pomagam, że nie pyskuję, ale umiem się obronić - nie przepadała za moim charakterem, ale nie miała przeciwko mnie żadnego konkretnego argumentu. Najbardziej mnie zdziwiło i rozczuliło, jak mój mąż szykując się do odejścia zaczął na mnie wygadywać do niej różne głupoty a ona powiedziała: co ty mówisz, Jola jest dobrą dziewczyną. A wiem to od teścia, bo mi powtórzył. I mój mąż się zamknął, że się tak kurturarnie wyrażę. Ale u mnie minęły 34 lata wspólnie i zdążyłyśmy się dotrzeć :-) Na początku nie było słodko, na szczęście bardzo kochała nasze dzieciaki. Mnie pomogło jak zobaczyłam w niej człowieka ze swoim trudnym dzieciństwem, wiedziałam, że to nie wzięło się w niej znikąd. A gdybym opowiedziała tutaj jakie robiła mi numery, to byś się zdziwiła. Nie udusiłam jej, bo pomogło mi też moje chrześcijaństwo i wiara :-)
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: nałóg »

Mysikrólik, wchodząc do rodziny zastajemy określone schematy,nawyki,zwyczaje, zależności i układy .Bez zaakceptowania tych faktów i negując i ignorując te „ struktury” , chcąc zminiać teściów bo są inni jak nasza rodzina pierwotna idziemy na niuchronne zwarcie.Czy mamy szansę na „ wygraną”? Czasami ,gdy uda siębpodporządkować współmałżonka mamy szansę na poparcie z jego strony.A co z relacjami z rodziną współmałżonka ? Toksyczne .Synowe/ zięciowie popełniają podstawowy błąd w relacjach z teściami bo chcą ich zmieniać . A to sà zwykle już ukształtowani i mocno dojrzali ludzie. Ze swoimi zaletami i wadami, nawykami i poglądami.Raczej nie zmienialni. I jest dym i ogień....... małpi gaj i ściana płaczu.Masz dzieci , więc masz szansę być teściową i dlatego proponuję Ci abyś wzięła zeszyt taki 100 kartkowy i zapisywała wszystko to co wg Ciebie złego lub inaczej jak Ty byś chciała robi teściowa/ teść.Zachowaj ten zeszyt i jak już będziesz teściową to codziennie będziesz sobie czytała jaką nie być teściową.Zrobisz tak? A teściową warto pokochać nawet jak się jej nie lubi .Jolanta to potwierdzi pewnie.PD
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: nałóg »

I ja to piszę z własnego doświadczenia bycia zięciem (w przeszłości)i 2 x teściem
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Tylko ciągle wydaje mi się, że mówimy o akceptowaniu osób. Jestem w stanie ich jakoś zaakceptować, ale nie mogę przecież pozwolić, by np. moje dziecko nie sypialo, bo oni mają jednak inne dla niego plany w czasie drzemek/snu (zdarza się to dość systematycznie, a moje dzieci mają b. duży problem ze snem, więc wybicie z rytmu wiąże się z kilkudniowym przestawianiem) . By moje dziecko było zmuszane do całowania i przytulania co dosłownie 10min osoby, której sie boi. Przez to już kilkukrotnie jak byłyśmy same otwierał sie płakała, że się go boi, no ale ważniejsze jest dobre samopoczucie tej osoby od dziecka. Podawanie alergizujacych moje dzieci produkty, bo sobie wymyślili, że to tak fajnie... Dużo by wymieniać podobnych sytuacji...
Ja przecież nie slubowalam im ani miłości, ani wierności... Szkoda, że przed ślubem nikt mi nie powiedział, że wychodzę za 5osob,a nie jednego męża... Raczej wszędzie słyszałam, że małżonkowie beda dla siebie najwazniejsi...
ODPOWIEDZ