Nie byłem doskonały
: 30 mar 2019, 20:59
Witam Was serdecznie.
Czytam to forum już jakiś czas i nadeszła chwila żeby opisać swoją historię.
Z jeszcze żoną jestem po ślubie 17 lat. Kiedy się żeniłem wszyscy mi odradzali. Walczyłem i na przekór wszystkim pobraliśmy się. zona miała dziecko z pierwszego cywilnego małżeństwa. Przed ślubem rodzice kupili mieszkanie które miało być zapisane na nas dwoje. Przed samym podpisaniem aktu notarialnego rodzice się z tego wycofali i zostało moje i rodziców. Obiecali że jak spłacimy je to przepiszą cześć na żonę ale tak się nie stało. Jak to w każdym małżeństwie było raz lepiej raz gorzej. Generalnie kłótnie było o pożycie bo ja miałem gorący temperament żona nie, o syna z pierwszego małżeństwa, że go źle traktuję, o to że za dużo się przytulam i chcę czułości a jej to niepotrzebne i wiele innych. Starałem się jednak zawsze pomagać w domu we wszystkich obowiązkach. Często kiedy był jakiś problem a chciałem pogadać rozmowa kończyła się moim monologiem. Nie raz zdarzało mi się przechodzić wewnętrzny kryzys, że po co ja do domu wracam skoro jestem tam niepotrzebny, nie okazujemy sobie uczuć i nie jesteśmy blisko. Dusiłem to w sobie i wywalałem po alkoholu że mieszkanie jest moje i zostanie z niczym, oczywiście na trzeźwo nigdy bym tego nie powiedział i nie pomyślał. Największe kłótnie wybuchały po alkoholu gdy za dużo wypiłem wtedy wybuchałem. Do rękoczynów nigdy nie doszło. Pierwszy kryzys przeszliśmy 5 lat temu. Próbowałem namówić ja na terapię jednak nigdy nie chciała w niej wziąć udziału. Po kłótni alkoholowej żona stwierdziła że ma dość i się wyprowadza. Udało mi się ją namówić na wspólny wyjazd i że damy sobie szansę jednak po jakimś miesiącu stwierdziła że to bez sensu i nie chce tego dalej ciągnąć. Zamieszkała z córką dość blisko. odkryłem w między czasie że flirtuje z kolegą. Powiedziałem jej o tym jednak wyparła się że to zwykłe koleżeńskie pogaduszki Byłem załamany i spotkałem się ze starą koleżanką moja żona się o tym dowiedziała. Zerwałem kontakt z koleżanką i zacząłem walczyć o żonę odwiedzałem ją czestą pomagałem w jej wynajmowanym mieszkaniu starałem się pokazać moje dobre strony. Mieliśmy normalny kontakt widywaliśmy się rozmawialiśmy. W końcu doszliśmy do porozumienia i po ponad pół roku wprowadziła się do mnie ponownie. Ustaliliśmy podczas rozstania że będziemy rozmawiać na temat problemów mówić co nam przeszkadza okazywać sobie czułość i bliskość spędzać więcej czasu razem wychodzić gdzieś wspólnie. Tak się jednak nie stało kiedy się przytulałem odpychała mnie mówiąc że jest zimna i tego nie potrzebuje, kiedy próbowałem porozmawiać nie dało się. Oczywiście zawiodłem jej zaufanie okłamując z pracą, że mam umowę, której nie miałem, zapominając załatwić pewne sprawy. W tym okresie kłótni wielkich nie było ponieważ starałem się nie upijać i kontrolować alkohol i nie robić problemu z byle czego. Jednak czasu spędzaliśmy wspólnie bardzo mało, o problemach nie rozmawialiśmy. Nadszedł niestety dzień pod koniec zeszłego roku gdzie znowu przesadziłem z alkoholem i zrobiłem kolejną awanturę. Niestety po tej awanturze żona powiedziała że ma dość i nie chce już nic naprawiać, że się wyprowadzi tylko musi poszukać sobie mieszkania a że córka ma blisko do szkoły więc mieszkamy cały czas razem. Jak się wyprowadzi chce zerwać kontakt żebyśmy się nie odwiedzali, ewentualne spotkania gdzieś na kawie w mieście. Mówi że nie dałem jej stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa że coś już wygasło i nie chce walczyć, że nie da się już odbudować małżeństwa. Zaproponowałem żebyśmy kupili mieszkanie które będzie tylko jej. Jednak stwierdziła że nic ode mnie nie chce. Uważa że poprzednie spotkania i mój udział w jej życiu to był błąd. Że nie chce już nikogo poznawać i z nikim wiązać chce być sama z córką. Na początku traktowała mnie w miarę dobrze nawet dobrze. Próbowałem kilka razy nawiązać rozmowę na nasz temat jednak mówiła że nie chce poruszać tego tematu że wszystko skończone. Przyszedł taki moment że zaczęła traktować mnie gorzej. Pewnego w ranka gdy jej budzik w telefonie dzwonił a ona nie wstawała zobaczyłem że flirtuje z kimś przez telefon. Od tamtej pory traktuje mnie gorzej. Rozmawiać o nas nie chce. Może z dwa tygodnie temu powiedziałem że chce ratować związek że kupimy jej mieszkanie żeby miała coś swojego że i to ostatnia rozmowa na ten temat bo rozmowy o tym ją męczą i denerwują. Staram się dotrzymać tego słowa, ale jak widzę że pisze te sms to serce mnie boli i zachodzę w głowę co mogę zrobić żeby coś naprawić. Żona nie wie o tym, że domyślam się i wiem o tym. Staram się cały czas być dobry dla niej nawet zarzuciła mi że za dużo jej usługuję. Wiem że piszą sobie czułości on wyraża bardzo emocjonalnie swoje uczucia, żona widzę że jest tym oczarowana i całymi wieczorami pisze te sms. On nawet snuje jakieś planu odnośnie żony. Jestem zdruzgotany tym. Tłumaczę, że może łatwiej jest jej wytrzymać ten okres gdy mieszkamy razem jak ma kogoś z kim może poprawić sobie samopoczucie, tylko jak to się ma do jej oziębłości. Zacząłem uczęszczać na terapię do AA (mój ojciec jest niepijącym alkoholikiem, żony ojciec pija sporo i również robił awantury) Nie wiem co mam robić czy powiedzieć że wiem o może jeszcze nie Kowalskim ale już prawie. Zacząłem czytać "Miłość potrzebuje stanowczości" tylko że tam pisze o zdradzie u mnie chyba jeszcze tego nie było. Poza tym wiem że mocno ją skrzywdziłem zawiodłem zaufanie jednak chcę to zmienić. Nie wiem co robić bo my się oddalamy a ona z Kowalskim coraz bardziej zbliża. Na razie staram się jak mogę żeby pokazać że jestem jednak czegoś wart i że się zmienię. obiecałem że już nie będę pić. Wiem że w to nie wierzy. Wiem również że jak czegoś nie zrobię to pewnie w wakacje wyprowadzi się kupi mieszkanie na kredyt i wszystko będzie stracone. proszę o modlitwę i pomoc co robić dalej.
Czytam to forum już jakiś czas i nadeszła chwila żeby opisać swoją historię.
Z jeszcze żoną jestem po ślubie 17 lat. Kiedy się żeniłem wszyscy mi odradzali. Walczyłem i na przekór wszystkim pobraliśmy się. zona miała dziecko z pierwszego cywilnego małżeństwa. Przed ślubem rodzice kupili mieszkanie które miało być zapisane na nas dwoje. Przed samym podpisaniem aktu notarialnego rodzice się z tego wycofali i zostało moje i rodziców. Obiecali że jak spłacimy je to przepiszą cześć na żonę ale tak się nie stało. Jak to w każdym małżeństwie było raz lepiej raz gorzej. Generalnie kłótnie było o pożycie bo ja miałem gorący temperament żona nie, o syna z pierwszego małżeństwa, że go źle traktuję, o to że za dużo się przytulam i chcę czułości a jej to niepotrzebne i wiele innych. Starałem się jednak zawsze pomagać w domu we wszystkich obowiązkach. Często kiedy był jakiś problem a chciałem pogadać rozmowa kończyła się moim monologiem. Nie raz zdarzało mi się przechodzić wewnętrzny kryzys, że po co ja do domu wracam skoro jestem tam niepotrzebny, nie okazujemy sobie uczuć i nie jesteśmy blisko. Dusiłem to w sobie i wywalałem po alkoholu że mieszkanie jest moje i zostanie z niczym, oczywiście na trzeźwo nigdy bym tego nie powiedział i nie pomyślał. Największe kłótnie wybuchały po alkoholu gdy za dużo wypiłem wtedy wybuchałem. Do rękoczynów nigdy nie doszło. Pierwszy kryzys przeszliśmy 5 lat temu. Próbowałem namówić ja na terapię jednak nigdy nie chciała w niej wziąć udziału. Po kłótni alkoholowej żona stwierdziła że ma dość i się wyprowadza. Udało mi się ją namówić na wspólny wyjazd i że damy sobie szansę jednak po jakimś miesiącu stwierdziła że to bez sensu i nie chce tego dalej ciągnąć. Zamieszkała z córką dość blisko. odkryłem w między czasie że flirtuje z kolegą. Powiedziałem jej o tym jednak wyparła się że to zwykłe koleżeńskie pogaduszki Byłem załamany i spotkałem się ze starą koleżanką moja żona się o tym dowiedziała. Zerwałem kontakt z koleżanką i zacząłem walczyć o żonę odwiedzałem ją czestą pomagałem w jej wynajmowanym mieszkaniu starałem się pokazać moje dobre strony. Mieliśmy normalny kontakt widywaliśmy się rozmawialiśmy. W końcu doszliśmy do porozumienia i po ponad pół roku wprowadziła się do mnie ponownie. Ustaliliśmy podczas rozstania że będziemy rozmawiać na temat problemów mówić co nam przeszkadza okazywać sobie czułość i bliskość spędzać więcej czasu razem wychodzić gdzieś wspólnie. Tak się jednak nie stało kiedy się przytulałem odpychała mnie mówiąc że jest zimna i tego nie potrzebuje, kiedy próbowałem porozmawiać nie dało się. Oczywiście zawiodłem jej zaufanie okłamując z pracą, że mam umowę, której nie miałem, zapominając załatwić pewne sprawy. W tym okresie kłótni wielkich nie było ponieważ starałem się nie upijać i kontrolować alkohol i nie robić problemu z byle czego. Jednak czasu spędzaliśmy wspólnie bardzo mało, o problemach nie rozmawialiśmy. Nadszedł niestety dzień pod koniec zeszłego roku gdzie znowu przesadziłem z alkoholem i zrobiłem kolejną awanturę. Niestety po tej awanturze żona powiedziała że ma dość i nie chce już nic naprawiać, że się wyprowadzi tylko musi poszukać sobie mieszkania a że córka ma blisko do szkoły więc mieszkamy cały czas razem. Jak się wyprowadzi chce zerwać kontakt żebyśmy się nie odwiedzali, ewentualne spotkania gdzieś na kawie w mieście. Mówi że nie dałem jej stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa że coś już wygasło i nie chce walczyć, że nie da się już odbudować małżeństwa. Zaproponowałem żebyśmy kupili mieszkanie które będzie tylko jej. Jednak stwierdziła że nic ode mnie nie chce. Uważa że poprzednie spotkania i mój udział w jej życiu to był błąd. Że nie chce już nikogo poznawać i z nikim wiązać chce być sama z córką. Na początku traktowała mnie w miarę dobrze nawet dobrze. Próbowałem kilka razy nawiązać rozmowę na nasz temat jednak mówiła że nie chce poruszać tego tematu że wszystko skończone. Przyszedł taki moment że zaczęła traktować mnie gorzej. Pewnego w ranka gdy jej budzik w telefonie dzwonił a ona nie wstawała zobaczyłem że flirtuje z kimś przez telefon. Od tamtej pory traktuje mnie gorzej. Rozmawiać o nas nie chce. Może z dwa tygodnie temu powiedziałem że chce ratować związek że kupimy jej mieszkanie żeby miała coś swojego że i to ostatnia rozmowa na ten temat bo rozmowy o tym ją męczą i denerwują. Staram się dotrzymać tego słowa, ale jak widzę że pisze te sms to serce mnie boli i zachodzę w głowę co mogę zrobić żeby coś naprawić. Żona nie wie o tym, że domyślam się i wiem o tym. Staram się cały czas być dobry dla niej nawet zarzuciła mi że za dużo jej usługuję. Wiem że piszą sobie czułości on wyraża bardzo emocjonalnie swoje uczucia, żona widzę że jest tym oczarowana i całymi wieczorami pisze te sms. On nawet snuje jakieś planu odnośnie żony. Jestem zdruzgotany tym. Tłumaczę, że może łatwiej jest jej wytrzymać ten okres gdy mieszkamy razem jak ma kogoś z kim może poprawić sobie samopoczucie, tylko jak to się ma do jej oziębłości. Zacząłem uczęszczać na terapię do AA (mój ojciec jest niepijącym alkoholikiem, żony ojciec pija sporo i również robił awantury) Nie wiem co mam robić czy powiedzieć że wiem o może jeszcze nie Kowalskim ale już prawie. Zacząłem czytać "Miłość potrzebuje stanowczości" tylko że tam pisze o zdradzie u mnie chyba jeszcze tego nie było. Poza tym wiem że mocno ją skrzywdziłem zawiodłem zaufanie jednak chcę to zmienić. Nie wiem co robić bo my się oddalamy a ona z Kowalskim coraz bardziej zbliża. Na razie staram się jak mogę żeby pokazać że jestem jednak czegoś wart i że się zmienię. obiecałem że już nie będę pić. Wiem że w to nie wierzy. Wiem również że jak czegoś nie zrobię to pewnie w wakacje wyprowadzi się kupi mieszkanie na kredyt i wszystko będzie stracone. proszę o modlitwę i pomoc co robić dalej.