rozwód zaraz po ślubie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

kasia884
Posty: 4
Rejestracja: 22 mar 2019, 21:06
Płeć: Kobieta

rozwód zaraz po ślubie

Post autor: kasia884 »

Kochani witam wszystkich. Od kilku miesięcy przeglądam forum i dopiero teraz odważyłam się napisać o tym co przeżyłam. Jest to dla mnie bardzo ciężkie wyznanie ale postaram się opisać dużo szczegółów bo mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumie i doradzi. Proszę o cierpliwość w czytaniu. Sytuacja jest krytyczna.Obawiam się najgorszego.
Ślub wzieliśmy we wrześniu - 7 m-cy temu. Myślę, że nasz związek w narzeczeństwie był udany poza typowymi sprzeczkami młodych ludzi oraz paroma większymi kłótniami, które z czasem się nasilały- głównie przez częste i długie wyjazdy narzeczonego związane z pracą. Zamieszkaliśmy razem ok. 2 lata przed ślubem. Mamy po 30 lat ,oboje pracujemy, pochodzimy z pełnych i przykładnych rodzin. Mieliśmy poważne plany- rodzina, dzieci, wspólny dom i szczęśliwe życie zgodne z wartościami. Dom był już w budowie (prezent od teściów), moja rodzina też się zaangażowała w pomoc przy wykończaniu i wszystko miało być pięknie. Ślub miał być uwieńczeniem (jak mi się wtedy wydawało) naszej miłości. Sakrament małżeństwa od samych zaręcznyn miał dla mnie ogromne znaczenie. Czułam całą sobą jak Bóg chce mojego szczęścia. Bardzo głęboko przeżyłam nauki przedmałżeńskie, spowiedź przedśubną i miałam nadzieję, że mąż tak samo cieszy się ze mną. Miałam mu trochę za złe, że do nauk podszedł po łebkach i poprosił kapelana od siebie z pracy by na szybko z nami porozmawiał i przybił pieczątkę. No ale nie o tym mowa..
Mieliśmy przepiękny ślub. Ksiądz z mojej parafii bardzo się postarał, mieliśmy wspaniałe kazanie, uroczysty szpaler bo mąż jest mundurowym. Mogę powiedzieć, że nigdy nie czułam się tak blisko Boga i wiedziałam, że to najważniejsza chwila mojego życia. Dosłownie kilka dni po ślubie musieliśmy rzucić się od nowa w wir pracy i przełożyliśmy miesiąc miodowy na luty. Czekałam na weekedny by w końcu cieszyć się moim mężem i spędzać z nim czas celebrując nasz nowy stan. Po tygodniu wyjechał na szkolenie tygodniowe. Mieliśmy dla siebie tylko dwa dni bo zaraz znowu miał jechać na tydzień. Zaczęło się coś dziać. Mąż był milczący, nieobecny, obojętny i chłodny. Nie odwzajemniał w ogóle moich emocji. Na wycieczce pokłóciliśmy się mocno gdy rozpłakałam się z powodu jego zachowania- ignorował mnie tak mocno jak tylko można ignorować człowieka. Padło wiele przykrych słów.Zaskoczyło mnie to, że nie widziałam w moim mężu żadnych pozytywnych uczuć wzgledem mnie.Bardzo dziwnie mnie traktował - jak wroga, walczył ze mną. Pomyślałam pierwsza małżeńska kłótnia. Po tym zajściu było względnie ok. Obowiązki domowe, praca. Jednak zaczęły martwić mnie jego częste wyjazdy i całkowity brak kontaktu. Nie dzwonił, nie pisał, nie wiedziałam co się dzieje. Żartowałam sobie, że może mieć kochankę. Nie przypuszczałam że to może być prawda :-( Takie ciche wyjazdy pojawiały się coraz częściej. Jak był w domu to w ogóle niczym się nie interesował a mnie ignorował i tylko czasami był miły. Non stop telefon w ręcę, granie, ciche godziny, dni. Ni dążył też do współżycia. Wychodził wieczorami biegać lub na siłownię ale dziwiłam się bo telefon był ciągle zajęty i dodzwonić się nie mogłam. Zaczęłam się poważnie martwić. Traktował mnie jak powietrze, wszczynał kłótnie, gdzie był mocno napastliwy i ranił słowami. W ogóle nie dążył do zgody. Któregoś dnia ni z gruszki ni z pietruszki oskarżył mnie o jakieś sprawy majątkowe mojej babci, że nie jestem w stanie jej namówić do odpisania nam działki. Zamurowało mnie. Nie mój mąż!! O wszystko mnie obwiniał. Rozmowy nie przynosiły skutku, unikał ich. Próbowałam dobrocią, obojętnością- wszystkiego. Nie chciał się w ogóle przytulać, dotykać, spędzać razem czasu. Byłam powietrzem. Nie rozumiałam co się stało. Któregoś wieczoru siedziałam obok męża i zauważyłam jego wzrok pełen pogardy i wyższości. Patrzył tak obojętnie- nie jestem w stanie opisać tego wyrazu twarzy. Nie potrafił ze mną rozmawiać nawet o pogodzie. Nie chciał w ogóle mieć nic wspólnego ze mną. Zachodziłam w głowę dlaczego. Oddalał się coraz bardziej aż oznajmił, że ma kryzys i nie wie ile potrwa. Stopniowo przestał się odzywać. Nie mogłam w ogóle do niego dotrzeć. Przeniósł się na kanapę do innego pokoju. Dwa miesiące wyglądały tak, że każde spędzało czas osobno w innym pokoju wymieniając tylko zdawkowe komunikaty. Każda sobota i niedziela on mnie zostawiał i jechał do rodziców 80 km. Próbowałam go zatrzymywać- awantura, prawie rękoczyny. To był listopad- 2 miesiące po ślubie.Traciłam siły i nadzieje. Prosiłam pomoc teściów- bezskutecznie, coś tam chcieli pomóc ale w końcu to ja zostałam winna- bo jestem złą żoną podobno i kazali mi się modlić. Płakałam, prosiłam i nic. Chodziłam do psychologa i psychiatry. Mąż wtedy już całkiem zaczął żyć swoim życiem. Mówił, że mnie już nie kocha, że się zaniedbałam i go już nie pociągam, ale że zawalczy o małżeństwo i padły słowa- "będziesz wiedziała jak mi przejdzie bo wtedy się do ciebie sam przytulę." Ale było tylko gorzej. Kilka razy groził mi rozwodem na przemian z szantażem, że mam się wyprowadzić bo źle się czuje w moim towarzystwie. Wściekał się o wszystko gdy tylko próbowałam się zbliżyć. Słów o rozwodzie nie brałam na poważnie. Obrączkę zostawiał w domu, nie chciał jej nosić. Szukałam przyczyn wszędzie - w przepracowaniu, depresji, zaburzeniach osobowości. Namawiałam na rozmowę z psychologiem, duchownym czy na terapię- nie chciał słyszeć nawet. Podejrzewałam inną kobietę. On jednak się wypierał. Kłamał. Nakryłam go na rozmowie telefonicznej z kochanką. Zaprzeczył mimo, że wiedział, że już tego nie ukryje. Płakałam,błagałam a on się śmiał i obwiniał o wszystko. Wtedy też się upił i mówił różne dziwne rzeczy, mnie nazywał suką, moją rodzinę zmieszał w błotem mimo że wszyscy bardzo go kochali. Nadal nie przyznał się jednak. Na drugi dzień pojechał na 3 tygodnie służbowo na drugi koniec Polski. Napisałam mu smsa, że ma czas do końca roku by wybrać mnie albo tą kobietę inaczej się wyprowadzam i składam pozew o rozwód. Nie odzywał się 3 tygodnie. Żadnego telefonu. Po prostu mnie porzucił. Robił wszystko by zniknąć z mojego życia, zanegować małżeństwo.

W przeciągu trzech miesieący stał się obcym człowiekiem a naszego małżeństwa po porostu nie było. Nie wiem nawet jakich słów użyć by opisać jak się wtedy czułam, jak cierpiałam. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, pracować, żyć. Straciłam nadzieję, byłam załamana i wiedziałam, że to poważna sprawa. Po powrocie on się nie odezwał nawet słowem do mnie, spał dalej w innym pokoju. Pomyślałam, że niedługo Święta i może w Wigilię Bóg otworzy jego serce na nowo. To był taki punkt na który czekałam bo wiedziałam, że przecież mimo wszystko jesteśmy rodziną. Niestety w Wigilię on nagle oznajmił, że jedzie do rodziców i nawet nie zainteresował się jak ja się dostanę do swojej rodziny- mieszkają daleko. Po prostu spakował się i wyszedł. Byłam w szoku, cała moja rodzina także. To był koniec wiedziałam. Mimo wszystko od rodziców po kolacji zadzwoniłam, żeby przyjechał. Odmówił. Po świętach wróciłam do wspólnego mieszkania on też, i nic...wyjechał znowu niby służbowo ale przed wyjazdem nakryłam go znowu - spakował się na Sylwestra a nie do pracy. Rozpłakałam się a on próbował mi wmówić, że nadużywam alkoholu. Byłam załamana doszczętnie ale najgorsze miało dopiero nadejść.

W Nowy Rok w jego laptopie znalazłam filmy z listopada jak spędza czas nad morzem ze swoją kochanką. Sprawa była już oczywista. Potem wszystko wydarzyło się lawinowo. On się przyznał- powiedział, że ją kocha i mają romans- stąd te częste wyjazdy. Płakał mówił, że coś złego się ostatnio z nim dzieje a że wcześniej pękł mu różaniec- nie wiem czy to prawda. Ale nie chciał ratować. Ja wtedy też. Wyprowadziłam się . Był styczeń. Potem widzieliśmy się dwa razy na chwilę gdy odbierałam resztę swoich rzeczy.Tęskniłam, miałam nadzieję, że przeprosi. Każda moja próba kontaktu telefonicznego kończyła się manipulacjami i wyzwiskami z jego strony. Żadnej skruchy, żadnego przepraszam. Półtorej miesiąca nie mamy już kontaktu. Przez cały ten czas gdy mieszkam sama dużo myślę ,analizuję, staram się modlić lecz nie wiem czy jest sens. Nie jestem w stanie pojąć dlaczego mnie to spotkało, co się zadziało, że mój mąż stał się takim człowiekiem, że mnie oszukał i tak perfidnie potraktował jak śmiecia i wroga. Wszyscy mówią, że sakrament jest nie ważny, on nie jest dojrzały, że dostanę unieważnienie od razu. Rozmawiałam z duchownym, który opiekuje się Sycharem oraz z pewną panią, która się udziela we wspólnocie i służy radami. Usłyszałam, że to działanie Złego. Cały czas biję się z myślami czy zrobić jeszcze jakiś krok by uratować nasze małżeństwo czy faktycznie nie było ono ważnie zawarte. Wczoraj odebrałam pismo z Sądu- mąż złożył pozew o rozwód. Za powód podał niezgodność charakterów i konflikty. O kochance ani słowa. Nawiązałam z nią kontakt. Niestety ta kobieta jest młodsza i wyśmiewa się z wiary, mnie nazywa dewotką. Nawet zakpiła ze mnie mówiąc, że mam w oczach szatana i że mąż ode mnie uciekł. Wiem,że oboje coś kombinują żeby mnie pogrążyć i grać nieuczciwie w Sądzie. Jego rodzice są za nim, podobno już poznali kochankę i ją polubili. Dziwię się bo są mocno religijni. Kochani co począć? to jest ostatni moment kiedy mogę cokolwiek zrobić, bo rozprawę mamy w maju. Działać czy czekać aż Bóg sam mnie naprowadzi na rozwiązanie??
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: Nirwanna »

Witaj, Kasiu, u nas na forum :-)

Pytasz - działać czy czekać aż Bóg sam mnie naprowadzi na rozwiązanie?? Otóż - działać, na bieżąco rozeznając, gdzie i jaką drogą Bóg Cię prowadzi.
Na początek lista lektur: viewtopic.php?f=10&t=383

Do Ogniska widzę, że już trafiłaś, jednak a propos tego:
Rozmawiałam z duchownym, który opiekuje się Sycharem oraz z pewną panią, która się udziela we wspólnocie i służy radami.
....Kasiu, w Sycharze nie dajemy rad. Mamy to w zasadach prowadzenia spotkań w broszurze sycharowskiej. Dostałaś taką broszurę? Byłaś na spotkaniu wspólnoty?

Zacznij działać używając własnego rozumu, i starając się przyjrzeć swojej sprawie jak najbardziej realnie; weryfikując przy okazji, gdzie Ty odpowiadasz za kryzys.
Bo - wybacz ostre słowa - ale wg mnie weszłaś w małżeństwo z potężnymi różowymi okularami, myśląc bardziej życzeniowo niż realnie.
Teraz zbierasz tego konsekwencje, niestety.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
kasia884
Posty: 4
Rejestracja: 22 mar 2019, 21:06
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: kasia884 »

Dziękuję za odpowiedź. Na spotkaniu wspólnoty nie byłam. Ksiądz podał mój kontakt do osoby związanej z Sycharem, która sama zadzwoniła do mnie i w moim odczuciu rozmowa była pełna rad. Bynajmniej ja to tak odebrałam. To był czas kiedy zupełnie nie wiedziałam co się dzieje i wszyscy starali się mi pomóc. Dzisiaj pełna jestem sprzecznych uczuć.Jestem świadoma nierozerwalności węzła małżeńskiego i nigdy nie przypuszczałam, że Bóg postawi na mojej drodze tyle pytajników i cierpienia. Wiem, że wszystko jest po coś. Logika każe odpuścić, ale serce ma nadzieję, że to tylko wielka próba dla mnie i mojej miłości do bliźniego. Przebaczyłam mężowi już dawno mimo, że pamiętam wszystkie przykrości i jego nienawiść do mnie.Ta nienawiść jest dalej w nim i w tej kobiecie - walczą o szybki rozwód, upokarzają mnie.

Kto nie ma różowych okularów kochając? Kochałam, pragnęłam rodziny. Tak zostaliśmy oboje wychowani.Kto by przypuszczał, że nagle po ślubie mój mąż zmieni się o 180 stopni? To jest szok dla mnie i moich bliskich. Podejrzewają zaburzenia psychiczne, albo wpływ tamtej kobiety. Pojawia się też motyw materalizmu jego rodziny i samego męża. Wokół tych wszystkich argumentów jestem też ja i mój strach o duszę męża. Chciałabym móc z nim porozmawiać, ale boję się, że znowu skrzywdzi mnie słowami i upokorzy. Ja dla niego nie istnieję. Pojawia się pytanie czy nasze małżeństwo zostało ważnie zawarte i mam czekać cierpliwie na znaki, sygnały... czy ulec presji rodziny i zakończyć rozwodem nie upokrzając się dalej przed moim mężem i jego kochanką??
wertor1
Posty: 102
Rejestracja: 24 lut 2017, 6:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: wertor1 »

Kasiu gdy czytałam jak zachowywał się twój mąż to zupełnie podobnie zachowywał się mój mąż. Szukał też pretekstu żebym to ja pierwsza chciała rozwodu ,ale ja do końca to jest do rozwodu mówiłam ,że go kocham.Po 25latach małżeństwa mąż wniósł o rozwód ale ja nie zgodziłam się mimo tego rozwód orzeczono ale ja mam sumienie czyste ,że nie zgodzilam się. Ja nie miałam dowodu na zdradę ,i nie miałam argumentów żeby sąd orzekł jego winę a ty masz.Jedno jest ważne działać tak żeby nie żałować żyć z Bogiem
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: Nirwanna »

kasia884 pisze: 24 mar 2019, 16:58 Zamieszkaliśmy razem ok. 2 lata przed ślubem. Mamy po 30 lat ,oboje pracujemy, pochodzimy z pełnych i przykładnych rodzin. Mieliśmy poważne plany- rodzina, dzieci, wspólny dom i szczęśliwe życie zgodne z wartościami. Dom był już w budowie (prezent od teściów), moja rodzina też się zaangażowała w pomoc przy wykończaniu i wszystko miało być pięknie. Ślub miał być uwieńczeniem (jak mi się wtedy wydawało) naszej miłości. Sakrament małżeństwa od samych zaręcznyn miał dla mnie ogromne znaczenie. Czułam całą sobą jak Bóg chce mojego szczęścia. Bardzo głęboko przeżyłam nauki przedmałżeńskie, spowiedź przedśubną i miałam nadzieję, że mąż tak samo cieszy się ze mną. Miałam mu trochę za złe, że do nauk podszedł po łebkach i poprosił kapelana od siebie z pracy by na szybko z nami porozmawiał i przybił pieczątkę. No ale nie o tym mowa..
A jednak o tym mowa, i nie mam na myśli różowych okularów odnośnie zakochania, bo to prawdopodobnie miała większość z nas, tylko odnośnie realnego patrzenia na życie.
Zobacz:
- przykładna rodzina nie akceptuje z buta kochanki kilka miesięcy po sakramentalnym ślubie.
- zamieszkanie razem dwa lata przed ślubem i to, że sakrament małżeństwa miał dla Ciebie ogromne znaczenie - wzajemnie się wykluczają. Albo sakrament ma wielkie znaczenie, i wtedy co sił zachowuję czystość.... albo ma znaczenie tylko werbalne i emocjonalne, bez przełożenia na postawę i decyzje, co oznacza de facto niewielkie znaczenie.
- głęboko przeżyłaś nauki przedmałżeńskie, a z drugiej strony kapelan z wami szybko porozmawiał i przybił pieczątkę. Te dwie sytuacje też się dla mnie wykluczają.


Jednak nic straconego - możesz to nadrobić. Możesz naprawdę solidnie przyłożyć się do tych treści okołomałżeńskich, które powinniście oboje przed ślubem przyswoić, nie tylko w emocjach, ale głównie w weryfikacji swojej postawy i decyzji, na bazie czego opierałaś swoje decyzje.
Gdy zaczniesz naprawdę solidnie się zagłębiać, aby dojść prawdy, jakkolwiek ona nie byłaby trudna, Bóg Cię w tym poprowadzi i wesprze. Nie będziesz mieć wtedy tego dylematu "działać czy czekać na wskazówki".

Działaj, szukając wskazówek.

Zweryfikuj najpierw siebie i swoją odpowiedzialność w tej sytuacji. W sądzie będziesz mieć wtedy argumenty do obrony małżeństwa.
kasia884 pisze: 24 mar 2019, 16:58 Chodziłam do psychologa i psychiatry.
Czy wciąż chodzisz?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: SiSi »

Witaj kasia884,
Ponad rok temu doznałam takiego szoku, jakiego Ty doświadczasz teraz.
Te same zachowania, wrogość, obojętność.
Sama też brałam pod uwagę jakiś rodzaj choroby psychicznej ale okazało się, że to amok. Mocne zafiksowanie na romansie.
Boli i będzie boleć długo niestety.
Czy nie zauważyłaś żadnych symptomów niepokojących przed ślubem? Nic jakoś Cię nie zaniepokoiło? ( Ja nosiłam różowe okulary 18 lat).
Dbaj o siebie. Jeśli masz z kim rozmawiać- rozmawiaj.
Bardzo Cię pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: Nirwanna »

kasia884 pisze: 24 mar 2019, 18:22 Pojawia się pytanie czy nasze małżeństwo zostało ważnie zawarte i mam czekać cierpliwie na znaki, sygnały... czy ulec presji rodziny i zakończyć rozwodem nie upokrzając się dalej przed moim mężem i jego kochanką??
Kasiu, jeszcze do tego się odniosę. Skąd pomysł, że rozwód uchroni Cię przed upokorzeniem?

Bo wiesz, generalnie jest zasada taka, że nikt nie może Cię upokorzyć, jeśli na to nie pozwolisz, jeśli szanujesz sama siebie, jeśli masz głębokie poczucie własnej wartości i godności.
Upokorzenie nie sięga pokornego. Upokorzyć można kogoś pysznego. Nie ma to nic wspólnego z tym, że mąż Cię zdradza. To nie mówi nic o Tobie, tylko o nim. Ty to Ty, on to on. Zdrada męża nie upakarza Ciebie, a rozwód tego nie uleczy.
To zupełnie różne rzeczywistości.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
kasia884
Posty: 4
Rejestracja: 22 mar 2019, 21:06
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: kasia884 »

Dziękuję wam za odpowiedzi. Czytam posty na forum, wasze odpowiedzi i jakoś tak paradoksalnie krzepi myśl, że wielu z nas przeżyło podobne cierpienia.To pokazuje jak niedoskonały jest człowiek i jak przewidywalne potrafi być jego zachowanie. Wiem, że nie jestem bez winy. Przyznam, że rok przed ślubem i zaraz po zareczynach przeżyłam niesamowitą spowiedź. Ksiądz powiedział, że najpiękniejszym prezentem dla narzeczonego teraz jest dochowanie czystości przedmałżeńskiej. Wzięłąm sobie te słowa do serca i byłam wstrzemięźliwa. On tego nie akceptował. Były z tego powodu sprzeczki ale przecież wiedziałam, że będziemy razem i się kochamy i wytrwamy. Temat odświeżałam wielokrotnie, czułam jednak że narzeczony tego nie podziela. Cóż... wytrwałam do ślubu a on też sobie radził mniej lub bardziej.

Upokorzenie mam na myśli mówiąc, że on nie chce mieć ze mną kontaktu. Stałam się dla niego nieatrakcyjna, zła, przebiegła i jestem niewygodna bo udowodniłam u zdradę. Stałam się wrogiem, z którym walczy. Obawiam się, że Sąd nie weźmie pod uwagę tego że kocham męża i orzeknie rozwód..

Jestem pogubiona.
renta11
Posty: 843
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: renta11 »

Kasiu

Jeśli ślub był we wrześniu, a mąż w listopadzie był nad morzem z kochanką, to romans (przynajmniej emocjonalny) z dużą dozą prawdopodobieństwa zaczął się przed ślubem. Powód do stwierdzenia nieważności małżeństwa więc z dużym prawdopodobieństwem jest.
Tak szybko po ślubie - szok. Bardzo mi Ciebie żal, bo to doświadczenie było pewnie zupełnie niepotrzebne, gdyby mąż był uczciwy.
Oczywiście, zrób rachunek sumienia, jaką byłaś żoną - to zawsze się przyda. Ale to nie Twoja wina, że mąż tuż po ślubie, a może przed, zaczął zdradzać. To tylko jego odpowiedzialność.
Rozpoznaj ten temat z Bogiem, bo to najważniejsza sprawa. Jest małżeństwo sakramentalne,czy go nie ma? A dopiero potem podejmuj jakiekolwiek kroki. To jest punkt wyjścia.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
lena101
Posty: 148
Rejestracja: 24 lut 2018, 22:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: lena101 »

Sisi pisze:
Te same zachowania, wrogość, obojętność.
Sama też brałam pod uwagę jakiś rodzaj choroby psychicznej ale okazało się, że to amok. Mocne zafiksowanie na romansie.
Boli i będzie boleć długo niestety.
Też należę do tej grupy. W głowie mi się nie mieściło,że można się tak zmienić. Też podejrzewałam męża o rodzaj choroby psychicznej. Dziś wiem,że to amok.
Sisi ma rację,boli, bardzo. Musisz zadbać o siebie,pozdrawiam
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: s zona »

Witaj Kasiu ,
zgadzam sie z przedmowcami i moze dorzuce cos za Ks Pawlukiewiczem
- Czas kryzysu jest najlepszym czasem dla wzrostu
https://www.youtube.com/watch?v=QPszF0nYq7s
W 10 i 15 min dla mnie genialne a od 18 optymistycznie ..

Kasiu , moze w tak trudnej sytuacji ,jak Twoja warto przemyslec te 3 slowa Wielkiego Postu
Modlitwa Post i Jalumuzna
Zycze Ci Bozego Prowadzenia i pokoju w sercu .
Westchne w modlitwie :)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: mare1966 »

Przykre to wszystko co piszesz , współczuję .

Kilka zdań Nirwanna już napisała , ja pociągnę też w tym kierunku .
Ciągle mnie dziwi ta naiwność większości kobiet .
"On mówi , że kocha" ........... no i co z tego , że mówi ?
Mówił to , a teraz mówi co innego .

Nie sądzę także , aby doszło do jakiejś dramatycznej i nadprzyrodzonej
"przemiany" małżonka .
Sama wspominasz o kilku kłótniach jeszcze przed ślubem .
Nadmiernej "religijności" po obu stronach też nie widzę .
To "zamieszkiwanie" razem .
Owszem , ostatni rok przed krok wstecz , ale jak piszesz
nie bardzo mu się to spodobało .

W sądzie zada ci zapewne pytanie o tego psychologa
( w pozwie już jako przyczynę podał "kłótnie" ) . Potwierdzisz .
Zapowiada się na winę obopólną więc .

Ja uważam , że większość małżeństw nie spełnia kryterium ważności .
Ślub to bardziej już forma "tradycji" .
I tutaj sugestia Renty może być do rzeczy .
jacek-sychar

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: jacek-sychar »

mare1966 pisze: 24 mar 2019, 23:12 Ja uważam , że większość małżeństw nie spełnia kryterium ważności .
Na szczęście Mare nie jesteś sądem biskupim. :P
happybean

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: happybean »

Zasadniczo jesli ten romans byl ukryty przed slubem to malzenstwo moze byc niewaznie zawarte. Wiec w tym kierunku mozna dzialac.
Ale ogolnie zyliscie jak malzenstwo okolo 3 lat wiec tyle mozna uznac ze nim jestescie.
happybean

Re: rozwód zaraz po ślubie

Post autor: happybean »

kasia884 pisze: 24 mar 2019, 20:17Wiem, że nie jestem bez winy. Przyznam, że rok przed ślubem i zaraz po zareczynach przeżyłam niesamowitą spowiedź. Ksiądz powiedział, że najpiękniejszym prezentem dla narzeczonego teraz jest dochowanie czystości przedmałżeńskiej. Wzięłąm sobie te słowa do serca i byłam wstrzemięźliwa. On tego nie akceptował. Były z tego powodu sprzeczki ale przecież wiedziałam, że będziemy razem i się kochamy i wytrwamy. Temat odświeżałam wielokrotnie, czułam jednak że narzeczony tego nie podziela. Cóż... wytrwałam do ślubu a on też sobie radził mniej lub bardziej.

Upokorzenie mam na myśli mówiąc, że on nie chce

Jestem pogubiona.
Widze tu typowa naiwność niestety kobiet, bioracych sobie facetow nie wierzacch i nie podzielajacych ich wartosci. To mezczyzna zasadniczo powinien byc ostoja, ochrona i przyciagac do Boga. Mazmeza takiego jakiego sobie wybralas. To co jest teraz jest konsekwencja wyboru nie dzialaniem zlego jakas nadprzyrodzona co opetala czy cis, jak podpowiadaja Ci niektorzy ale tez konsekwencja zycia w grzechu przez wiele lat twojego meza. Jak mowi Ewangelia"Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym".
On sobie radzil tj pewnie przez porno i masturbacje o ile nie bylas juz zdradzana fizycznie fczesnien. Takie grzechy naprawde nie.pozostaja obojetne na czlowieku
ODPOWIEDZ