30-letnia historia
: 19 mar 2019, 22:12
Witam serdecznie .
Z góry wszystkich przepraszam , z racji tytułu będzie długo , ale mam nadzieję ,że znajdą się cierpliwe osoby , które wytrwają do końca .
Forum czytam od dwóch lat , ale dopiero teraz odważyłam się zalogować . Mimo, że tylko czytałam , pomogło mi to dużo zrozumieć , a nawet przetrwać . Był czas , kiedy byłam przekonana , że poradzę sobie sama i sama naprawię nasze małżeństwo , moja naiwność nie ma granic , tak jak i jej właścicielka . To znaczy DDD się kłania .
I z takim to oto wianem 30 lat wcześniej , zakochana po uszy 20-latka wychodzi za swojego wymarzonego chłopaka po półrocznej znajomości . W trakcie której potrafili się jeszcze rozstać . Po dwóch tygodniach wrócili do siebie i po miesiącu wzięli ślub . Mało tego , przyszła panna młoda wachała się jeszcze i miała wątpliwości , ale ukryła to głęboko . Dosłownie uwiesiła swojego męża rekompensując sobie w ten sposób brak ojca . Zawierzyła mu swoje życie i oczekiwała , że będzie ją kochał miłością bezwarunkową , której to nie dostała w domu rodzinnym . Mało tego , została w nim brutalnie skrzywdzona , co zawarzyło na całym jej życiu .
Chciała być tak dobrą żoną , niszczyła wszystkie swoje granice , aby zadowolić męża . Z biegiem czasu było mało , dalej ustępowała asymilując się z mężem i spełniając jego wszystkie zachcianki i znosząc niezadowolenie , agresję i częste odrzucenie .
Rok po ślubie przyszła na świat córeczka , kolejny rok druga córeczka i po trzech latach synek . Mąż traci pracę i wyjeżdża za granicę . Zostaję sama z trójką małych dzieci , mieszkaniem i z utrzymaniem tego w jako takim porządku . Stara się jak może , jest ciężko .
Mimo pracy za granicą na wszystko nie starcza . Pielegnuje działkę , żeby dzieci miały świeże warzywka no i oczywiście jest taniej . Biega po urzędach . Prosi o pomoc . A to na książki dla dzieci , a to na obiady , a to na mieszkanie . Jest z siebie bardzo dumna , chociaż ze zmęczenia nie raz na twarz pada ... ,,Dam radę , dam radę !''
Tęskni za swoim księciem , który wraca co trzy miesiące i robi Święto rodzinie . Prezenty , słodycze , wielka radość ... ale tyko tydzień ... Następny to już alkohol ,i awantury . Któregoś wieczoru mąż długo nie wraca do domu . Zatroskana żona spędza cały wieczór przy oknie . W końcu jest ! Wraca , ale idzie trochę niepewnie i chwiejnie ... Matko ! Znów jest pijany ! Wchodzi do domu , żona gani swoje emocje , aby nie pokazywały się przed mężem . ,,Dobrze , że dzieci śpią nie będą się taty bały ''. Ona też wskakuje do łóżka i niby śpi . Mąż wchodzi do domu z takim impetem , jakby to była 12 w południe , a nie w nocy . Czuje , że emocje biorą górę . Strach i nerwy już są na wierzchu , zauważa to mąż , wystarcza jedno słowo i rozpętuje się awantura .
Następnego dnia atmosfera w domu jest dziwna , lodowata . Mąż zamyka się w pokoju , nie odzywa się , traktuje żonę zimno , a nawet wrogo . Żona cierpi , rozmyśla , analizuje ... Przecież ona tak bardzo kocha , tak się stara . I o męża , i odzieci , i o dom . Dlaczego ??? Ale pierwsza ręki nie wyciągnie , przecież to ją skrzywdzono , a oprócz tego w takich sytuacjach mąż wydaje się być tak daleki i obcy , że nie ma odwagi spojrzeć mu w oczy , a co dopiero rozmawiać , wyjasniać . Więc czeka i cierpi , cierpi i czeka . W końcu odezwał się ! Jakie szczęście ! Na początku małżeństwa - po tygodniu , później po dwóch . Przyszedł czas , że nie odzywał się miesiąc i dłużej . Czeka cierpliwie , ale z wielkim niepokojem . Sama nie robi pierwszego kroku , boi się reakcji męża , jego odrzucenia . Ale najważniejsze , że się odezwał . To nic , że bez przeprosin , to nic , że bez wyjaśniania ... najważniejsze , że odzyskała swego kochanego ! Wybaczy mu wszystko . Poniżenie , wyzwiska , strach , ból odrzucenia . Zapomina . Jest cudownie ,jest sielanka ...Do następnego razu .
Wpadła kiedyś na genialny pomysł , jak pomóc swojemu mężowi i ich małżeństwu . Pomyślała , że gdy będą na kolejnej imprezie , będzie więcej piła , wtedy jej mąż tak się nie upije . O naiwności , nigdy nie odejdziesz od takiej osoby , gdzieżby indziej było Ci lepiej ... I z takim przekonaniem żyła kilkanaście lat . Potem jej myślenie się zmieniło . Żeby mąż mniej pił , to dla niej będzie więcej . Tu zaczyna się autodestrukcja , siebie , rodziny i małżeństwa . W stanie nieważkości lżej znosiła awantury , wyzwiska , poniżanie . Zdarzyło się , że i policzek . Tylko nie pomyślała , jaką krzywdę z mężem wyrządzają dzieciom . Nie miała kiedy o tym pomyśleć , gdyż cała jej uwaga skupiona była na mężu i na sobie i na miodowych miesiącach , albo na bitwach .
Mąż ją źle traktuje , a ona taka biedna i skrzywdzona . Ta rolę opanowała do perfekcji . Rolę ofiary . Bardzo długo ją grała , nie było nikogo w pobliżu , kto powiedziałby jej , że można inaczej żyć i nie pozwolić się tak traktować . Ale były momenty , gdzie czuła się jak w odrealnionym świecie , że coś nie tak jest z jej związkiem , rodziną . Czuła to gdy były złe okresy , ale gdy mijały była tak szczęśliwa , że zapominało o swoich wątpliwościach . Trwało to latami .
Zaczęło to do niej docierać dopiero wtedy , gdy córka zapadła na depresję , syn zaczął mieć poważne problemy , a ona sama mało nie wpadła w alkoholizm i nerwicę . Kiedy to niejedną noc przepłakała w łazience , trzęsąc się ze strachu , żeby pijany mąż się nie obudził i nie wszczął kolejnej awantury ...
Dzisiaj jest trochę inaczej , od kilku miesięcy się nie boję . Tak bynajmniej czuję . Tą naiwną dziewczyną jestem ja , tylko , że trzydzieści lat później . Tyle lat minęło . Można powiedzieć , że się zestarzałam , ale ani trochę nie dojrzałam . Gdy mnie mąż przyparł do muru , prawie nie żyłam . Nie widziałam wyjścia dla siebie ... żadnego .
Jesteśmy od kilku lat za granicą . Dzieci już dorosłe , zostały w kraju . Ja bez znajomości języka , prawa jazdy , znajomych i rodziny. Mąż upijający się co tydzień w ramach relaksu po ciężkiej pracy i sobotni thriller ze mną w roli ofiary . Czułam się jak zaszczute zwierze schowane w dziurze , starając się nie oddychać , aby przypadkiem nie zbudzić pijanego myśliwego . Kryzys tak się ,,rozwinął ,, , że uciekłam na rok z małżeńskiej sypialni , z relacji i z życia małżeńskiego . Wtedy odseparowałam się od męża całkowicie . Był mniej agresywny . Szarpałam się , skarżyłam się na męża dzieciom , znajomym , rodzinie . Obmyślałam plan ucieczki , szukałam mieszkania , jakiegokolwiek wsparcia .
Mąż w końcu stwierdził , że jestem chora psychicznie i sama tak się czułam . Za namową córki , poszłam do psychiatry , który po wysłuchaniu mojej historii , stwierdził, że jestem zdrowa . Poradził mi jednak psychoterapię , przepracowania traum i nadużyć z dzieciństwa .
Chodzę na nią od około dwóch lat . Przestałam pić , palić , zdrowiej się odżywiam i próbuję dbać o siebie i podnieść się z kolan . Mąż przestał się tak strasznie się upijać , ale nadal popija . Staram się go nie kontrolować i nie szukać pustych butelek po alkoholu , jak to miałam w zwyczaju wcześniej , ale jego twarz z błędnymi oczami i charakterystycznym grymasem ciągle wywołuje we mnie negatywne emocje .
Cieszę się , że odważyłam się iść na terapię . Zmieniam podejście do życia , męża , a przede wszystkim do Boga .Chociaż nie , do Boga nie zmieniłam podejścia , tylko wróciłam po długiej rozłące . Jego miejsce zajął mąż , nie sam , ja mu pozwoliłam . Teraz próbuję umieścić każdego na swoim miejscu . Jest ciężko i potrwa pewnie długo , ale mam nadzieję , że się nie poddam ...
Z góry wszystkich przepraszam , z racji tytułu będzie długo , ale mam nadzieję ,że znajdą się cierpliwe osoby , które wytrwają do końca .
Forum czytam od dwóch lat , ale dopiero teraz odważyłam się zalogować . Mimo, że tylko czytałam , pomogło mi to dużo zrozumieć , a nawet przetrwać . Był czas , kiedy byłam przekonana , że poradzę sobie sama i sama naprawię nasze małżeństwo , moja naiwność nie ma granic , tak jak i jej właścicielka . To znaczy DDD się kłania .
I z takim to oto wianem 30 lat wcześniej , zakochana po uszy 20-latka wychodzi za swojego wymarzonego chłopaka po półrocznej znajomości . W trakcie której potrafili się jeszcze rozstać . Po dwóch tygodniach wrócili do siebie i po miesiącu wzięli ślub . Mało tego , przyszła panna młoda wachała się jeszcze i miała wątpliwości , ale ukryła to głęboko . Dosłownie uwiesiła swojego męża rekompensując sobie w ten sposób brak ojca . Zawierzyła mu swoje życie i oczekiwała , że będzie ją kochał miłością bezwarunkową , której to nie dostała w domu rodzinnym . Mało tego , została w nim brutalnie skrzywdzona , co zawarzyło na całym jej życiu .
Chciała być tak dobrą żoną , niszczyła wszystkie swoje granice , aby zadowolić męża . Z biegiem czasu było mało , dalej ustępowała asymilując się z mężem i spełniając jego wszystkie zachcianki i znosząc niezadowolenie , agresję i częste odrzucenie .
Rok po ślubie przyszła na świat córeczka , kolejny rok druga córeczka i po trzech latach synek . Mąż traci pracę i wyjeżdża za granicę . Zostaję sama z trójką małych dzieci , mieszkaniem i z utrzymaniem tego w jako takim porządku . Stara się jak może , jest ciężko .
Mimo pracy za granicą na wszystko nie starcza . Pielegnuje działkę , żeby dzieci miały świeże warzywka no i oczywiście jest taniej . Biega po urzędach . Prosi o pomoc . A to na książki dla dzieci , a to na obiady , a to na mieszkanie . Jest z siebie bardzo dumna , chociaż ze zmęczenia nie raz na twarz pada ... ,,Dam radę , dam radę !''
Tęskni za swoim księciem , który wraca co trzy miesiące i robi Święto rodzinie . Prezenty , słodycze , wielka radość ... ale tyko tydzień ... Następny to już alkohol ,i awantury . Któregoś wieczoru mąż długo nie wraca do domu . Zatroskana żona spędza cały wieczór przy oknie . W końcu jest ! Wraca , ale idzie trochę niepewnie i chwiejnie ... Matko ! Znów jest pijany ! Wchodzi do domu , żona gani swoje emocje , aby nie pokazywały się przed mężem . ,,Dobrze , że dzieci śpią nie będą się taty bały ''. Ona też wskakuje do łóżka i niby śpi . Mąż wchodzi do domu z takim impetem , jakby to była 12 w południe , a nie w nocy . Czuje , że emocje biorą górę . Strach i nerwy już są na wierzchu , zauważa to mąż , wystarcza jedno słowo i rozpętuje się awantura .
Następnego dnia atmosfera w domu jest dziwna , lodowata . Mąż zamyka się w pokoju , nie odzywa się , traktuje żonę zimno , a nawet wrogo . Żona cierpi , rozmyśla , analizuje ... Przecież ona tak bardzo kocha , tak się stara . I o męża , i odzieci , i o dom . Dlaczego ??? Ale pierwsza ręki nie wyciągnie , przecież to ją skrzywdzono , a oprócz tego w takich sytuacjach mąż wydaje się być tak daleki i obcy , że nie ma odwagi spojrzeć mu w oczy , a co dopiero rozmawiać , wyjasniać . Więc czeka i cierpi , cierpi i czeka . W końcu odezwał się ! Jakie szczęście ! Na początku małżeństwa - po tygodniu , później po dwóch . Przyszedł czas , że nie odzywał się miesiąc i dłużej . Czeka cierpliwie , ale z wielkim niepokojem . Sama nie robi pierwszego kroku , boi się reakcji męża , jego odrzucenia . Ale najważniejsze , że się odezwał . To nic , że bez przeprosin , to nic , że bez wyjaśniania ... najważniejsze , że odzyskała swego kochanego ! Wybaczy mu wszystko . Poniżenie , wyzwiska , strach , ból odrzucenia . Zapomina . Jest cudownie ,jest sielanka ...Do następnego razu .
Wpadła kiedyś na genialny pomysł , jak pomóc swojemu mężowi i ich małżeństwu . Pomyślała , że gdy będą na kolejnej imprezie , będzie więcej piła , wtedy jej mąż tak się nie upije . O naiwności , nigdy nie odejdziesz od takiej osoby , gdzieżby indziej było Ci lepiej ... I z takim przekonaniem żyła kilkanaście lat . Potem jej myślenie się zmieniło . Żeby mąż mniej pił , to dla niej będzie więcej . Tu zaczyna się autodestrukcja , siebie , rodziny i małżeństwa . W stanie nieważkości lżej znosiła awantury , wyzwiska , poniżanie . Zdarzyło się , że i policzek . Tylko nie pomyślała , jaką krzywdę z mężem wyrządzają dzieciom . Nie miała kiedy o tym pomyśleć , gdyż cała jej uwaga skupiona była na mężu i na sobie i na miodowych miesiącach , albo na bitwach .
Mąż ją źle traktuje , a ona taka biedna i skrzywdzona . Ta rolę opanowała do perfekcji . Rolę ofiary . Bardzo długo ją grała , nie było nikogo w pobliżu , kto powiedziałby jej , że można inaczej żyć i nie pozwolić się tak traktować . Ale były momenty , gdzie czuła się jak w odrealnionym świecie , że coś nie tak jest z jej związkiem , rodziną . Czuła to gdy były złe okresy , ale gdy mijały była tak szczęśliwa , że zapominało o swoich wątpliwościach . Trwało to latami .
Zaczęło to do niej docierać dopiero wtedy , gdy córka zapadła na depresję , syn zaczął mieć poważne problemy , a ona sama mało nie wpadła w alkoholizm i nerwicę . Kiedy to niejedną noc przepłakała w łazience , trzęsąc się ze strachu , żeby pijany mąż się nie obudził i nie wszczął kolejnej awantury ...
Dzisiaj jest trochę inaczej , od kilku miesięcy się nie boję . Tak bynajmniej czuję . Tą naiwną dziewczyną jestem ja , tylko , że trzydzieści lat później . Tyle lat minęło . Można powiedzieć , że się zestarzałam , ale ani trochę nie dojrzałam . Gdy mnie mąż przyparł do muru , prawie nie żyłam . Nie widziałam wyjścia dla siebie ... żadnego .
Jesteśmy od kilku lat za granicą . Dzieci już dorosłe , zostały w kraju . Ja bez znajomości języka , prawa jazdy , znajomych i rodziny. Mąż upijający się co tydzień w ramach relaksu po ciężkiej pracy i sobotni thriller ze mną w roli ofiary . Czułam się jak zaszczute zwierze schowane w dziurze , starając się nie oddychać , aby przypadkiem nie zbudzić pijanego myśliwego . Kryzys tak się ,,rozwinął ,, , że uciekłam na rok z małżeńskiej sypialni , z relacji i z życia małżeńskiego . Wtedy odseparowałam się od męża całkowicie . Był mniej agresywny . Szarpałam się , skarżyłam się na męża dzieciom , znajomym , rodzinie . Obmyślałam plan ucieczki , szukałam mieszkania , jakiegokolwiek wsparcia .
Mąż w końcu stwierdził , że jestem chora psychicznie i sama tak się czułam . Za namową córki , poszłam do psychiatry , który po wysłuchaniu mojej historii , stwierdził, że jestem zdrowa . Poradził mi jednak psychoterapię , przepracowania traum i nadużyć z dzieciństwa .
Chodzę na nią od około dwóch lat . Przestałam pić , palić , zdrowiej się odżywiam i próbuję dbać o siebie i podnieść się z kolan . Mąż przestał się tak strasznie się upijać , ale nadal popija . Staram się go nie kontrolować i nie szukać pustych butelek po alkoholu , jak to miałam w zwyczaju wcześniej , ale jego twarz z błędnymi oczami i charakterystycznym grymasem ciągle wywołuje we mnie negatywne emocje .
Cieszę się , że odważyłam się iść na terapię . Zmieniam podejście do życia , męża , a przede wszystkim do Boga .Chociaż nie , do Boga nie zmieniłam podejścia , tylko wróciłam po długiej rozłące . Jego miejsce zajął mąż , nie sam , ja mu pozwoliłam . Teraz próbuję umieścić każdego na swoim miejscu . Jest ciężko i potrwa pewnie długo , ale mam nadzieję , że się nie poddam ...