Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Moderator: Moderatorzy
Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Drodzy,
O komunikacji było już dużo i jest wiele mądrych książek, artykułów itd.
Nigdzie jednak nie znalazłem odpowiedzi na swoją sytuację:
Jak się komunikować z żoną która porzuciła męża?
Osobą która utrudnia i uniemożliwia kontakt z dzieckiem.
Przypomnę swój przypadek:
Rok temu ukryta w tajemnicy wyprowadzka żony, oskarżenie o przemoc psychiczną, sprawa o kontakty z dzieckiem i alimenty. Nie mamy rozwodu, żyjemy w nieformalnej separacji. Mamy małą 4 letnią córkę, z którą żona utrudnia mi kontakt tłumacząc to zawsze chorobą dziecka. Moja żona to psycholog.
Dlaczego kobiety utrudniają kontakt z dziećmi? Jak się w takich sytuacjach komunikować? Jaką taktykę przyjąć?
Będę wdzięczny za podpowiedzi.
O komunikacji było już dużo i jest wiele mądrych książek, artykułów itd.
Nigdzie jednak nie znalazłem odpowiedzi na swoją sytuację:
Jak się komunikować z żoną która porzuciła męża?
Osobą która utrudnia i uniemożliwia kontakt z dzieckiem.
Przypomnę swój przypadek:
Rok temu ukryta w tajemnicy wyprowadzka żony, oskarżenie o przemoc psychiczną, sprawa o kontakty z dzieckiem i alimenty. Nie mamy rozwodu, żyjemy w nieformalnej separacji. Mamy małą 4 letnią córkę, z którą żona utrudnia mi kontakt tłumacząc to zawsze chorobą dziecka. Moja żona to psycholog.
Dlaczego kobiety utrudniają kontakt z dziećmi? Jak się w takich sytuacjach komunikować? Jaką taktykę przyjąć?
Będę wdzięczny za podpowiedzi.
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
santi pisze: ↑01 mar 2019, 16:27 [...]
Jak się komunikować z żoną która porzuciła męża?
Osobą która utrudnia i uniemożliwia kontakt z dzieckiem.
Przypomnę swój przypadek:
Rok temu ukryta w tajemnicy wyprowadzka żony, oskarżenie o przemoc psychiczną, sprawa o kontakty z dzieckiem i alimenty. Nie mamy rozwodu, żyjemy w nieformalnej separacji. Mamy małą 4 letnią córkę, z którą żona utrudnia mi kontakt tłumacząc to zawsze chorobą dziecka. Moja żona to psycholog.
Dlaczego kobiety utrudniają kontakt z dziećmi? Jak się w takich sytuacjach komunikować? Jaką taktykę przyjąć?
Będę wdzięczny za podpowiedzi.
Cześć santi,
Można obrać co najmniej dwie drogi... używając tych samych faktów.
Skoro żona tłumaczy "niemożność" kontaktu z córką jej chorobą, to są dwie możliwości.
1. Albo bardzo rzadko próbujesz się kontaktować z córką i masz wyjątkowego pecha, że zawsze trafiasz na niedyspozycję zdrowotną.
2. Albo bardzo często Twoja córka choruje (bądź żona mija się z prawdą i udaje, jedynie wmawia Ci, że córka choruje).
Skupmy się na punkcie 2.
Fakt zewnętrzny - "córka z bardzo dużo choruje" - i tu są też co najmniej dwie możliwości:
Droga na ostro. Czyli w do sądu składasz zawiadomienie, że córka jest źle "zaopiekowana", że matka nie potrafi się opiekować... itd itp w wyniku czego, córka choruje i Ty jesteś w stanie zapewnić córce lepszą opiekę - albo chociaż chciałbyś móc na bieżąco monitorować przebieg procesu leczenia.
Droga na miękko. Próbujesz pomóc żonie w opiece i LECZENIU tak, aby to było z korzyścią dla córeczki, aby cieszyła się świetnym zdrowiem.
Oczywiście, jako ojciec masz nie tylko prawo, ale i obowiązek opieki i zajmowania się córką.
(o ile nie masz odebranych praw - a rozumiem że nie masz - bo to nie takie proste na szczęście, żeby je odebrać)
Niewiele wiemy o Twojej sprawie w sądzie - oraz czy miałeś wsparcie dobrego prawnika.
"Ukrytą wyprowadzkę żony z dzieckiem" - prawnik pewnie mógłby podciągnąć pod porwanie rodzicielskie.
Podsumowując - ciężko zmusić kogoś do komunikacji, jeśli ta osoba tego nie chce.
Można przymusić, bądź zachęcić. Ja generalnie jestem zwolennikiem opcji "na miękko" - ale wiem, że nie zawsze się tak daje.
Jeśli żona będzie widziała, jakąkolwiek korzyść ze spotkań Twoim z córką... jest szansa, że wówczas na to przystanie.
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Poznałam jednego gościa....bardzo kochał swoja córkę. Zostawił żonę i właśnie tą córkę. Bo sie zakochał. Założył nową rodzinę. Ma druga córeczkę.
Poznałam go 10 lat po rozwodzie właśnie.
Bardzo bardzo cierpiał, że żona utrudnia mu kontakty z córką. Bardzo podobne argumenty podawała - choroba dziecka jako niemożność widzenia sie nią.
Nie miałam pojęcia, że to on jest tym właśnie, który porzucił. Bo dużo wcześniej poznałam żonę. Nosili różne nazwiska.
Tyle bólu w oczach tej kobiety. Mega zraniona.
Ona chciała chronić przed tym samym zranieniem córkę. Oczywiście to wszystko jest w podświadomości. Ona na głos tego nie powiedziała i jak najbardziej racjonalizowała swoje powody nie-widzenia się ojca z dzieckiem.
A on? No cóż....nie było go stać na to, żeby z nią pogadać po ludzku...żeby powiedzieć.. wiem, że cię zraniłem, błagam cię spróbuj mi przebaczyć....cokolwiek powiedzieć...wstyd? Tchórzostwo? Nie wiem
Obserwowałam tą parę i...obraz nedzy i rozpaczy...obydwoje maski...obojętności albo nienawiści
Są takie krzywdy, których nie da sie wybaczyć...bez Boga.
Bo jak można tej kobiecie powiedzieć - spróbuj wybaczyć..... Zostawił ja nagle i bez niczego. Czasami jej zachowanie przypominało mi dzikiego spłoszonego zwierzęcia. Mimo upływu 10 lat - ona cierpienie miała na twarzy.
Ale chciałam się skupić na córce....
Dopóki była mała - była negatywnie nastawiana do ojca. Nie miała szans na spotkania z ojcem. Albo mało.
Ale jedno zapamiętała - ten ojciec zawsze o nia walczył. Słyszała jak matka jest wściekła, bo do sądu w koncu skierował sprawę.
Bardzo sie cieszyla jak jeździła do taty. Matka byla psychicznie niestabilna. W ojca domu był spokój i radość. Dtuga cywilna żona wesoła i koleżeńska. Taki patchwork. Zero wyrzutów
Bardzo też ta dziewczynka pokochała przyrodnia siostrę.
Często wstydziła sie przyznać matce że lubi jeździć do taty. Często prosiła tatę, żeby nie mowil mamie, że było fajnie.
Poranione dzieci....
To najbardziej boli....przynajmniej mnie
I chce to głosno powiedzieć wszystkim, którzy macie dzieci.
Dzieci nie są głupie - mają oczy i uszy. Pewnego dnia potrafia odróżnić i ocenić - co było manipulacją rodziców a co szczerą prawdziwą miłością.
Ta dziewczynka ma dzisiaj 15 lat. Czy jest szczęśliwa? Stara się.
Jej mama praktycznie nie przepracowała zranienia i jest bez zmian.
Ojciec - wie, że może na niego liczyć zawsze. I zawsze tak było.
Pisze to po to, żeby Ci powiedzieć - nigdy nie opuszczaj dziecka. Niech ono wie, że chociaż nie możesz być z mama - to z nim zawsze bedziesz. Ono jest mega zdezorientowane.
A cale źródło cierpienia w związku.
Co do komunikacji...jak myślisz - co tak ogromnie zraniło żonę?
Na pewno nie jeden raz Ci to wykrzyczała.
Próbowałeś to "coś" jakos naprawić?
Czytam to forum i czytam.
Chciałam zachecić do refleksji..oczywiscie to nie bezpośrednio do Ciebie santi. Tylko ogólnie
Chodzi mi o to, że jak czasem czytam historie to sobie myślę: ....jeju....no anioł...wprawdzie cos tam dostrzega pewna wine w sobie, ale....to przecież jest drobne przewiniątko.
To ta druga strona jest ta wredniejsza.
A prawda jest taka, że potrafimy sie bardzo zranić. Tak głęboko, że to siedzi i krwawi cały czas.
Mowimy - moj małżonek sie zmienił kiedys był inny.
To jest caly czas ten sam małżonek. Przecież go znasz! Wiesz gdzie zadac ból, żeby sie zwinął ale też wiesz co może go podnieść jako człowieka.
Ze swojej strony napiszę, że w komunikacji najważniejsze jest opanowanie i stanowczość. Zwłaszcza ze strony faceta.
Jak moj mąż powiedział, że wszystko naprawi - to chociaż w moich oczach był wtedy skończony /z powodu zdrad/ to ta stanowczosć spokoj, opanowanie...kiedy ja byłam rozhisteryzowana - on miał spokój. I konsekwencja. Nie był jak chorągiewka że jednego dnia powie "a" a drugiego - że to "a" nie wyjdzie albo jest bez sensu.
Na poczatku na ile mógl pokazal mi plan. Mimo że nie chciałam tego słuchać. Powiedziałam że nie wierzę mu. Ale jemu to nie przeszkadzało.
Robił swoje.
A santi....tutaj bedzie do Ciebie...powtarzam to wszystkim - KLUCZEM DO SERCA ŻONY JEST STOSUNEK JEJ MEŻA DO DZIECI
Pozdrawiam
Poznałam go 10 lat po rozwodzie właśnie.
Bardzo bardzo cierpiał, że żona utrudnia mu kontakty z córką. Bardzo podobne argumenty podawała - choroba dziecka jako niemożność widzenia sie nią.
Nie miałam pojęcia, że to on jest tym właśnie, który porzucił. Bo dużo wcześniej poznałam żonę. Nosili różne nazwiska.
Tyle bólu w oczach tej kobiety. Mega zraniona.
Ona chciała chronić przed tym samym zranieniem córkę. Oczywiście to wszystko jest w podświadomości. Ona na głos tego nie powiedziała i jak najbardziej racjonalizowała swoje powody nie-widzenia się ojca z dzieckiem.
A on? No cóż....nie było go stać na to, żeby z nią pogadać po ludzku...żeby powiedzieć.. wiem, że cię zraniłem, błagam cię spróbuj mi przebaczyć....cokolwiek powiedzieć...wstyd? Tchórzostwo? Nie wiem
Obserwowałam tą parę i...obraz nedzy i rozpaczy...obydwoje maski...obojętności albo nienawiści
Są takie krzywdy, których nie da sie wybaczyć...bez Boga.
Bo jak można tej kobiecie powiedzieć - spróbuj wybaczyć..... Zostawił ja nagle i bez niczego. Czasami jej zachowanie przypominało mi dzikiego spłoszonego zwierzęcia. Mimo upływu 10 lat - ona cierpienie miała na twarzy.
Ale chciałam się skupić na córce....
Dopóki była mała - była negatywnie nastawiana do ojca. Nie miała szans na spotkania z ojcem. Albo mało.
Ale jedno zapamiętała - ten ojciec zawsze o nia walczył. Słyszała jak matka jest wściekła, bo do sądu w koncu skierował sprawę.
Bardzo sie cieszyla jak jeździła do taty. Matka byla psychicznie niestabilna. W ojca domu był spokój i radość. Dtuga cywilna żona wesoła i koleżeńska. Taki patchwork. Zero wyrzutów
Bardzo też ta dziewczynka pokochała przyrodnia siostrę.
Często wstydziła sie przyznać matce że lubi jeździć do taty. Często prosiła tatę, żeby nie mowil mamie, że było fajnie.
Poranione dzieci....
To najbardziej boli....przynajmniej mnie
I chce to głosno powiedzieć wszystkim, którzy macie dzieci.
Dzieci nie są głupie - mają oczy i uszy. Pewnego dnia potrafia odróżnić i ocenić - co było manipulacją rodziców a co szczerą prawdziwą miłością.
Ta dziewczynka ma dzisiaj 15 lat. Czy jest szczęśliwa? Stara się.
Jej mama praktycznie nie przepracowała zranienia i jest bez zmian.
Ojciec - wie, że może na niego liczyć zawsze. I zawsze tak było.
Pisze to po to, żeby Ci powiedzieć - nigdy nie opuszczaj dziecka. Niech ono wie, że chociaż nie możesz być z mama - to z nim zawsze bedziesz. Ono jest mega zdezorientowane.
A cale źródło cierpienia w związku.
Co do komunikacji...jak myślisz - co tak ogromnie zraniło żonę?
Na pewno nie jeden raz Ci to wykrzyczała.
Próbowałeś to "coś" jakos naprawić?
Czytam to forum i czytam.
Chciałam zachecić do refleksji..oczywiscie to nie bezpośrednio do Ciebie santi. Tylko ogólnie
Chodzi mi o to, że jak czasem czytam historie to sobie myślę: ....jeju....no anioł...wprawdzie cos tam dostrzega pewna wine w sobie, ale....to przecież jest drobne przewiniątko.
To ta druga strona jest ta wredniejsza.
A prawda jest taka, że potrafimy sie bardzo zranić. Tak głęboko, że to siedzi i krwawi cały czas.
Mowimy - moj małżonek sie zmienił kiedys był inny.
To jest caly czas ten sam małżonek. Przecież go znasz! Wiesz gdzie zadac ból, żeby sie zwinął ale też wiesz co może go podnieść jako człowieka.
Ze swojej strony napiszę, że w komunikacji najważniejsze jest opanowanie i stanowczość. Zwłaszcza ze strony faceta.
Jak moj mąż powiedział, że wszystko naprawi - to chociaż w moich oczach był wtedy skończony /z powodu zdrad/ to ta stanowczosć spokoj, opanowanie...kiedy ja byłam rozhisteryzowana - on miał spokój. I konsekwencja. Nie był jak chorągiewka że jednego dnia powie "a" a drugiego - że to "a" nie wyjdzie albo jest bez sensu.
Na poczatku na ile mógl pokazal mi plan. Mimo że nie chciałam tego słuchać. Powiedziałam że nie wierzę mu. Ale jemu to nie przeszkadzało.
Robił swoje.
A santi....tutaj bedzie do Ciebie...powtarzam to wszystkim - KLUCZEM DO SERCA ŻONY JEST STOSUNEK JEJ MEŻA DO DZIECI
Pozdrawiam
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Santi trochę zbaczajac od pytania.
Czy to że żona psycholog stanowi dla Ciebie jakaś trudność?
Czy to że żona psycholog stanowi dla Ciebie jakaś trudność?
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Witaj Santi
A o co pytasz ?
O techniki (komunikacji/wpływu/.../manipulacji) ?
O strategie (gry wojenne, przypomnę tu istniejące pojęcie "wojny sprawiedliwej") ?
A może, coś innego Ci przyświeca ?
Ja bym, się pytał najpierw o ... sens (zamierzeń, starań) , o to jakie są moje (Twoje ) pragnienia serca (dla mnie serce to m.in. ... rozum) ?
Ja dosyć wyrażnie (dla swoich potrzeb) odróżniam pragnienia od oczekiwań. Oczekiwań się ... pozbywam ... . Marzeń (bujanie w obłokach) raczej ... nie "uprawiam" (nie podlewam).
W niektórych przypadkach, na daną chwilę (nieraz pewnie i ... lata), praktycznie , nie sposób "naprawić" komunikacji, tak myślę ...
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Komunikować się przyzwoicie, otwarcie i jednoznacznie. Nie zmusisz , nie trafisz z komunikatem czasami, trzeba się z tym pogodzić. Na pewno nie warto próbować podstępu czy jakieś taktyki.santi pisze: ↑01 mar 2019, 16:27 Drodzy,
O komunikacji było już dużo i jest wiele mądrych książek, artykułów itd.
Nigdzie jednak nie znalazłem odpowiedzi na swoją sytuację:
Jak się komunikować z żoną która porzuciła męża?
Osobą która utrudnia i uniemożliwia kontakt z dzieckiem.
Przypomnę swój przypadek:
Rok temu ukryta w tajemnicy wyprowadzka żony, oskarżenie o przemoc psychiczną, sprawa o kontakty z dzieckiem i alimenty. Nie mamy rozwodu, żyjemy w nieformalnej separacji. Mamy małą 4 letnią córkę, z którą żona utrudnia mi kontakt tłumacząc to zawsze chorobą dziecka. Moja żona to psycholog.
Dlaczego kobiety utrudniają kontakt z dziećmi? Jak się w takich sytuacjach komunikować? Jaką taktykę przyjąć?
Będę wdzięczny za podpowiedzi.
Nic nie zrobisz. Tylko od rodziców - każdego z osobna i obydwu naraz zależą kontrakty z dziećmi. Mam podobnie. Jeżdżę tam, gdzie swoje dzieci spotkam. U Ciebie to pewnie byłaby szkoła. Żaden sąd anu ustawa nic nie zmieni.
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Bardzo cenne Marylka.marylka pisze: ↑01 mar 2019, 20:44 Obserwowałam tą parę i...obraz nedzy i rozpaczy...obydwoje maski...
(...) (...) (...)
I chce to głosno powiedzieć wszystkim, którzy macie dzieci.
Dzieci nie są głupie - mają oczy i uszy. Pewnego dnia potrafia odróżnić i ocenić - co było manipulacją rodziców a co szczerą prawdziwą miłością.
I jako, że "zatopione" w dobrze opowiedzianej historii, to nie brzmi ja "ciocia dobra rada" .
Dobrej Soboty I Niedzieli !
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
B. fajny opis ratowania.marylka pisze: ↑01 mar 2019, 20:44 (...) Pisze to po to, żeby Ci powiedzieć - nigdy nie opuszczaj dziecka. Niech ono (...)
Czytam to forum i czytam.
Chciałam zachecić do refleksji..oczywiscie to nie bezpośrednio do Ciebie santi. Tylko ogólnie
(...)
Chodzi mi o to, że jak czasem czytam historie to sobie myślę: ....jeju....no anioł...wprawdzie cos tam dostrzega pewna wine w sobie, ale....to przecież jest drobne przewiniątko.
To ta druga strona jest ta wredniejsza.
(...)
Ze swojej strony napiszę, że w komunikacji najważniejsze jest opanowanie i stanowczość. Zwłaszcza ze strony faceta.
Jak moj mąż powiedział, że wszystko naprawi - to chociaż w moich oczach był wtedy skończony /z powodu zdrad/ to ta stanowczosć spokoj, opanowanie...kiedy ja byłam rozhisteryzowana - on miał spokój. I konsekwencja. Nie był jak chorągiewka że jednego dnia powie "a" a drugiego - że to "a" nie wyjdzie albo jest bez sensu.
Na poczatku na ile mógl pokazal mi plan. Mimo że nie chciałam tego słuchać. Powiedziałam że nie wierzę mu. Ale jemu to nie przeszkadzało.
Robił swoje.
Brzmi (bardziej) wiarygodnie bo ... przedstawiony z drugiej strony.
Z mojego podwórka:
Poza pojedynczymi przypadkami (policzyć na palcach jednej ręki, ale i tak ... za dużo), oszczędzałem (dorosłe już) córki.
U mnie , ponad 2 letni, impas z żoną (zdradziła emocjonalnie, wyprowadziła się, nigdy nie podjęła ratowania).
I ze starszą też (mieszka z kochankiem Hiszpanem, nie poinformowała mnie o przeprowadzce na większe mieszkanie, pewnie wie Ona, że ... tego nie akceptuję ..., stąd trudno mnie czy jej zadzwonić i rozmawiać o ... przysłowiowej pogodzie).
Takie ... życie
Pogody ducha !
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Ale Ty opisujesz relacje z żoną czy z córka?Pustelnik pisze: ↑02 mar 2019, 8:30
I ze starszą też (mieszka z kochankiem Hiszpanem, nie poinformowała mnie o przeprowadzce na większe mieszkanie, pewnie wie Ona, że ... tego nie akceptuję ..., stąd trudno mnie czy jej zadzwonić i rozmawiać o ... przysłowiowej pogodzie).
Takie ... życie
Pogody ducha !
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
"Psychologia" była u nas od samego początku tzn. moja żona sumiennie tę dziedzinę nauki rozwija zawodowo od 12-14 lat. Ja się tym nie interesowałem, bo wydawało mi się, że to powinno być oddzielone od życia małżeńskiego. Wręcz to ignorowałem. To był mój ogromny błąd przede wszystkim dlatego że nie zajrzałem wgłąb siebie, nie zdiagnozowałem swojej niewiedzy w tym obszarze i nie dostrzegłem JEJ potrzeb zawodowych, a więc i emocjonalnych.
Kulminacja nastąpiła jednak wtedy gdy żona poszła na kurs psychoterapeutyczny. Ten kurs przeorał naszą relację.
TAK - stanowi dla mnie niezwykłą trudność to że żona jest psychologiem, ponieważ przeniosła na mnie i nasze małżeństwo wiedzę z dziedziny psychologii, zupełnie ignorując logikę, przyczynowo-skutkowość oraz nie próbując zrozumieć mnie i moich nieudolności w tym obszarze. Jestem inżynierem, wychowanym w poczuciu tradycyjnych wartości gdzie emocje nie są najważniejszym elementem życia. Dlatego ona odcięła się ode mnie i postawiła "mur" obojętności i ignorancji. Wygląda to tak jakby chciała wyrzucić mnie ze swojego życia. I byłoby to możliwe gdyby nie dziecko. Chcę mieć z córką większy i bardziej elastyczny kontakt. Nie zawiniłem w niczym tak bardzo aby odbierać mi możliwość większej elastyczności spotykania się z córką. Ona jednak stosuje konsekwentnie postanowienia sądowe. I to nie jest stawianie granic. To bezduszne traktowanie mnie i dziecka. Nie mam absolutnie żadnej możliwości aby to zmienić, aby jej uzmysłowić że postanowienie sądowe to nie instrukcja postępowania z dzieckiem. Nie zgadzam się z tym żeby dziecko tak wychowywać.
Moje pytanie dotyczy tego jak w skuteczny sposób komunikować żonie, że dziecko nie powinno być traktowane w nieludzki sposób określony ugodą sądową. Jak do niej dotrzeć aby uruchomić w niej rozum i większą elastyczność stosowania się do terminów spotkań określonych przez Sąd z pożytkiem dla dziecka.
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Przejdż na język emocjonalny ...
Spytaj się :
"JAK SIĘ CZUJESZ gdy robisz a, b i c" ?
"JAK MYŚLISZ JAK MUSI SIĘ CZUĆ NASZA CÓRKA, gdy jest traktowana/spotyka ją x, y i z" ?
Patrz żonie cały czas w oczy i niech wszystkie trudne emocje zagrają na Twojej twarzy (mimika).
Mozesz wsześniej się do tego przygotować, domyslając się trochę co powie żona, zamknij oczy i skup się na swoich doznaniach z ciała ...
"Masz prawo" być rozżalony/wściekły/czuć w sobie ducha walki (zew krwi).
Tylko rozróżnił "czucie" , a działanie/mówienie, proszę.
Myślę, że to moze być skuteczniejsze niż ... logiczne argumenty ...
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Zobacz santi - Twoja żona dziala logicznie - przyczynowo-skutkowo: był sąd - jest wyrok - ona go stosuje. Tak to opisujeszOna jednak stosuje konsekwentnie postanowienia sądowe. I to nie jest stawianie granic. To bezduszne traktowanie mnie i dziecka. Nie mam absolutnie żadnej możliwości aby to zmienić, aby jej uzmysłowić że postanowienie sądowe to nie instrukcja postępowania z dzieckiem. Nie zgadzam się z tym żeby dziecko tak wychowywać.
I nie bierze Twoich emocji pod uwagę, bo sam piszesz, że nimi sienie kierujessz/że ich nie masz - bo tak zostałeś wychowany
Szczegolnie to jest ciekawe
A co miała Ci okazać?Jestem inżynierem, wychowanym w poczuciu tradycyjnych wartości gdzie emocje nie są najważniejszym elementem życia. Dlatego ona odcięła się ode mnie i postawiła "mur" obojętności i ignorancji.
Emocje?
Obojętniść to właśnie są Nieemocje!
O co Ci wiec wlaściwie chodzi?
.....
.
Oczywiscie, że mi zaprzeczysz, bo emocje masz.
Ale zobacz jak ta komunikacja jest zaburzona - jak Ty sam sprzecznie piszesz.
Według mnie:
Wygląda na to, że żona zrozumiała, że emocji nie masz/tzn. Masz ale ich nie okazujesz/ , działasz mechanicznie/robisz co do Ciebie należy i tyle
A że kobieta to EMOCJE - to jej trudno było zaakceptować Twoja ignorancję jej potrzeb zwrócenia Twojej uwagi na jej stany emocjonalne i w wyniku tego - odcięła sie od Ciebie.
I trudno też jej zrozumieć Twoja emocjonalnosć teraz - bo skad bys ja miał? - w stosunku do dziecka.
Na marginesie.....szkoda, że nie skorzystałeś z wiedzy psychologicznej. Miałeś ją w domu. I nawet nie chodzi o żonę. Tylko lektury. Psychologia jest ta dziedziną, ktora pomaga w nawiazywaniu i poprawie relacji miedzyludzkich.
Może bys cos ciekawego odkrył..
Np mógłbyś skonfrontować po latach czy model jaki wyniosłeś w sprawie uczuć
jest "normalny"Jestem inżynierem, wychowanym w poczuciu tradycyjnych wartości gdzie emocje nie są najważniejszym elementem życia.
Czy nie było tam dysfunkcji?
Zaprzeczanie emocjom?
Przykład pierwszy z brzegu
Płacz dziecka - dawniej mowiono - nie becz. Chłopaki nie płaczą. Mazgaj
I to ojcowie tak mówili
W ten sposob wychowywano /niby/ faceta na twardego /twardy - tu nie o Tobie piszę /
Poprzez zaprzeczanie/bagatelizowanie jego emocjom- np. strachu, leku, poczuciem samotności - cos co jest przyczyna placzu
Obecnie psychologia zacheca żeby stanać przy dziecku na poziomie jego oczu czasem ukleknąć - czyli - już sylwetka jest ważna. Nie - wyższość, wyśmiewanie
I zapyranie - widze że płaczesz, co sie stało? Boisz się?
I nie smiac sie, że dziecko mysli, że potwor jest w szafie tylko podejsc do tej szafy, najpierw samemu, wsadzic tam głowę, zawołać potwora, wyciagnać parę rzeczy, zawołać dziecko - niech sie przekona, że nie ma potwora
Dziecko sie uspokaja a w jego oczach ojciec...to niemal bog.
Taki przykład z wieku Twojego dziecka wziełam.
A wiesz że dzieci to przede wszystkim emocje?
I to wszystkie naraz?
I rola rodzica jest pomóc mu z tymi emocjami sobie radzić - umiejetnie je odczytywać i je opanowywać w sposob nie krzywdzacy jego ale i też otoczenie /np. bicie rowieśnikow w przypływie złości/
Widzisz, że temat "emocji" jest bardzo ważny i coraz ważniejszy jak masz dziecko?
A ja odbieram, że ten temat to denerwujaca dla Ciebie bzdura rozhisteryzowanych i sfiksowanych psychologow. Wyczuwam pewna pogarde z Twojej strony do tego tematu chociaż moge sie mylic.
I wracając....mógłbyś "uaktualnić" i skonfrontować swoja wiedze z doświadczeniem z dzieciństwa. I jako dojrzały meżczyzna - podjać decyzje wspólnie z żoną jaki model wychowania jest dla Waszego szkraba najlepszy.
I zgadzam sie z Pustelnikiem.
Spróbuj dowiedzieć sie cos o kobiecie - poznać jej psyche. Zanim zaczniesz z nią rozmawiać.
Tu na forum jest mnóstwo materiałów - poczytaj kobiety pod kątem jak pisza faceci a jak one to odbieraja - może gdzies odnajdziesz zachowanie pidobne do żony?
Jest też mnostwo materiałów - tylko fachowych najlepiej katolickich o kobiecie
Byla tu polecana ksiażka w sasiednim wątku "Mężczyźni sa z Marsa a kobiety z Wenus". Polecam rownież. Super otwiera oczy.
Pozdrawiam
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Zaprzeczam tej interpretacji mojej przekazu.
Radziłem aby Autor Wątku skoncentrował się na swoich odczuciach z ciała, swoich emocjach. I siebie poznawał - swoje ciało , swoje reakcje.
Pytanie do żony - to próba wyciągnięcia ma wierzch emocji żony, jej (poprawnej czy w jakiejs częsci zakłamanej?) interpretacji stanu emocjonalnego/uczuć, a najważniesze są w tym przypadku emocje Santiego i jak na nie reaguje. Polecam Santiemu rozwój emocjonalny , krok po kroku.
W tym "starciu" to On ma ... przechlapane z wiadomych przyczyn.
I być może (tego nie wiem) , żona wykorzustuje swoją (oczywistą) przewagą. To delikatnie mówiąc byloby - nie fair. A dosadnie - chamstwo (i ... prostatctwo) "w bialych rękawiczkach".
Bo to trochę tak jakby 100 kilogramowy trener boksu, przy okazji sparingu z 15latkiem, chciał się wyżyć czy wykazać ... Takie coś to ... "masakra". I tyle !
Re: Komunikacja - fundament naszych sytuacji
Bo to (oczywiście : między innymi ) ... żona "ma nauczyć się" nowego - emocjonalnego (z bardziej widocznymi emocjami) Santiego .
I tego Ci Santi, życzę.
P.S.
Emocje Ci się przydadzą do kontaktów z dzieckiem - nastolatkiem czy 20 paro latkiem (czas szybko poleci)
Córka (niestety moja pamięć podepresanta ... ) ?
To tym bardziej ...
Bez tego ... słabo ...