Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: ozeasz »

Pustelnik pisze: 13 lut 2019, 12:19
ozeasz pisze: 13 lut 2019, 11:10 Więc wspólnota jest dla mnie środowiskiem (...) żeby wspierać się w drodze do poznania Boga .
Podoba mi się to ... ;) .
Prawie jak ... św. Teresa z Avilla (doktor Kościoła, założycielka Karmelu "bosego"), która mówiła stanowczo, całą sobą : "Chcę widzieć Boga!".
Ale ... jako nastka lubiła (po ... matce) czytać romansidła. Miała starszą kumpelę "z tego świata".
W początkach życia zakonnego też "lubiła błyszczeć" .... . Warto może też i na tym przykładzie zobaczyć istotę/wagę procesu ( żeby nie użyć slowa ... : Drogi :-) ).

Z mojego podwórka : kiedyś , po moim pierwszym dorosłym nawróceniu, myślałem/ubzdurałem sobie ze będę kierowcą pomocnikiem ... księdza egzorcysty :lol: .
A teraz jestem w "przedszkolu wiary" razem z ... maturzystkami , schizofrenikami, alkoholikami ...
Na ten moment to moja "droga".
Nie pretenduje do byciem kierowca czy pomocnikiem egzorcysty ,nie mam takich aspiracji ,staram się dzielić tylko tym czego doświadczyłem (i to moja historia ) i co jest wynikiem moich obserwacji (tu moge sie mylić ).

Poza tym będąc ponad 20 lat we wspólnocie charyzmatycznej ,ponad 8 w Domowym Kościele od prawie 7 w Sycharze ciągle uważam się za osobę która jest sługą nieużytecznym raczej niż nauczycielem czy ratownikiem.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Dwa_odcienie »

s zona pisze: 13 lut 2019, 12:40
Pustelnik pisze: 13 lut 2019, 9:24
Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 8:25 A wg mnie nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.
Nie chodzi o "usprawiedliwianie" czy szerzej ... "osądzanie".

Ale odnosząc się do tematu wątku, istnieje duża szansa, że wspólnota (nawet "nic nie robiąc", nie "ratując" danej osoby/małżenstwa/dzieci) pomoże danej osobie, chociażby jako "odskocznia" (inni ludzie, inne problemy, a nawet jak podobne problemy to zazwyczaj inne podejście) od jej "zafiksowania" na pewnych emocjach/myślach/działaniach.
Mylę się ? Nie prawidłowa obserwacja / założenie z mojej strony ?

Pozdro !
Dokladnie , u mnie bardzo to sie sprawdzilo ...

Ostatnio rozmawialam z os duchownymi , jak bardzo Sychar pomogl mnie stanac na nogii .. powstrzymal od robienia potencjalnych glupot , nawet korcilo mnie ,zeby sie zemscic .. Ale wiedzialam ,ze nie moge tego zrobic ...Pan Bog postawil na mojej drodze madrych ludzi i za to jestem wdzieczna ...

A patrzac na siebie z " boku " , tez moze jestem namolna , ale uwazam ,ze modlitwa pomaga nam i innym ,jesli szczerze w niej trwamy ..mimo ,ze trudno ...

D O , a moze warto spojrzec na ta kobiete przez pryzmat przypowiesci o ziarnie rzuconym ... moze juz kielkuje w niej ,tego nikt nie wie i chyba nie nam to oceniac .. kiedys bylam bardziej sklonna widziec czlowieka poprzez to ,co widoczne .. ale dzieki Bogu zmienilo mi sie ;)
Moze warto wesprzec te kobiete , nwm ,jakie masz mozliwosci i checi ...

PS
Krytykujac jej postawe - a jednoczesnie zyjac samej w grzechu - nwm ,czy to cos wnosi pozytywnego w jej zycie...

Przypomnina mi sie zdanie z ksiazki " Listy starego diabła do młodego " Clive’a Staplesa Lewisa
...." Może także zwracać uwagę na innych chrześcijan i pokazywać ich śmieszność i niedoskonałość (list 2)..."
http://www.polskina5.pl/listy_starego_d ... reszczenie

Pogody Ducha :)
Sytuacja trwa już bardzo długo. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. I jestem w stanie stwierdzić że jest tak dlatego, że wspólnota daje jej ciche przyzwolenie na to wszystko.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

D_o, czy byłaś u lidera tej lokalnej wspólnoty? mówiłaś o problemie? rozmawiałaś z ludźmi z tej wspólnoty w realu?
Wiesz, w jaki sposób owa wspólnota "daje ciche przyzwolenie"?
Abstrahuję od faktu, że prawdopodobnie przeceniasz wpływ wspólnoty, a nie doceniasz wolnej woli człowieka, której nawet Pan Bóg nie przekracza.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 12:01
Nirwanna pisze: 13 lut 2019, 10:41 D_o, odbieram Cię tak, że Ty przez codzienny kontakt z nią nie byłaś w stanie jej naprawić, więc oczekujesz, aby to wspólnota ją "naprawiła".
Czy taka jest Twoja intencja? Czy się mylę?
Zmiana głównego wątku tematu, jakie to stylu Sycharu.
Jeśli nazywasz przekierowanie z hejtu i osądzania osoby, której tu nie ma, na osobistą odpowiedzialność każdego z nas, w tym i Ciebie, i na działanie i myślenie w duchu Ewangelii - "zmianą głównego wątku w stylu Sycharu"... to ok.
Tak, to jest w stylu Sycharu - zachęcamy do osobistej odpowiedzialności, przestania zabawy przy źdźble w oku bliźniego, i uczenia się, jak miłować bliźniego swego w sytuacji, gdy z chęcią by się go wyłącznie osądziło i umyło ręce.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pustelnik

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Pustelnik »

Nirwanna pisze: 13 lut 2019, 14:55 D_o, czy byłaś u lidera tej lokalnej wspólnoty? mówiłaś o problemie? rozmawiałaś z ludźmi z tej wspólnoty w realu?
Upominanie nie jest proste ...

W upomnieniu braterskim najważniejsze jest to, byś pomógł drugiemu człowiekowi. Poczekaj na moment, w którym ten człowiek będzie w stanie przyjąć upomnienie. A jeśli ktoś może upomnieć brata skuteczniej od ciebie, to „przekaż pałeczkę”. Zostaw to upomnienie komu innemu. Być może łatwiej będzie komuś przyjąć upomnienie od przełożonego albo od bliskiego współbrata? Może taka forma będzie mniej upokarzająca?

Wklejka z : https://m.katolik.pl/w-cztery-oczy,24560,416,cz.html
Pan Jezus "nie szastał upomnieniami" , mylę się ?
Z tego co pamiętał to z uporem "czepiał się" faryzeuszy, tych co myśleli/zeznawali , że to oni (w odróżnieniu od ...) są ... OK :-)
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Dwa_odcienie »

Szkoda mi ludzi, którzy na puerwszym miejscu stawiają osoby 'pozaziemskie' zamiast skupić się na osobach fizycznych, realnych, żyjących tu i teraz.

Bóg i Biblia nie jest odpowiedzią na wszystko. Człowiek który sam nie potrafi samodzielnie i racjonalnie myśleć, oddając wszystko Bogu, w żaden sposób nie zachowuje się dojrzale. Odpowiedzialny człowiek bierze życie a swoje ręce i działa. Działa czynnie. Modlitwa problemów nie rozwiąże.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: rak »

Ponownie wydaje mi się D_O, że mamy trochę inne spojrzenie na niektóre tematy.

Pozwól, że podzielę się z Tobą jak ja zaopatruję się na poniższe rzeczy:
Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 16:16 Szkoda mi ludzi, którzy na puerwszym miejscu stawiają osoby 'pozaziemskie' zamiast skupić się na osobach fizycznych, realnych, żyjących tu i teraz.
Wydaje mi, że przez zwiększenie perspektywy, ludzie mogą się b. skoncentrować na osobach fizycznych, realnie żyjących tu i teraz. Po prostu spojrzenie głębsze i dalsze pozwala uniknąć wielu błędów i schematów, w które łatwo można wpaść jak się patrzy przysłowiowo "na czubek własnego nosa". Zamiast popełniać i powielać błędy np. w miłości osób realnych (a w rzeczywistości żarłocnym karmieniu własnych deficytów), można próbować oczyścić się duchowo i psychiczne z powodów ich popełniania. Jeśli już się je popełniło można dać sobie szansę naprawy, zadośćuczynienia i miłosierdzia i wobec siebie i bliźniego. Wtedy można zyskać siłę, niezależną od okoliczności, a z taką wewnętrzną siłą dużo łatwiej kochać inne realne i fizyczne byty ;)
Myślę, że różnimy się tutaj definicją miłości i jej zakresem.

Tylko takie długotrwałe planowanie niesie też ze sobą pewne ryzyko. Możemy stać się za bardzo dufni w swoje siły, a w konsekwencji próżni i pyszni, albo z drugiej strony przestaniemy doceniać, co dostajemy i ciągle będziemy chcieć więcej i więcej. Stąd pewnie tak ważne jest zaufanie Bogu, jego łasce i miłości do nas. Parafrazując trochę, dojrzały człowiek, bierze co ma i działa jak na dany moment może, ale przestaje się przejmować rzeczami na które nie ma wpływu, te pozostawia Bogu.

A z poniższym się zgadzam:
Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 16:16 Modlitwa problemów nie rozwiąże.
Nie rozwiąże, bo nie taka jest jej intencja. Może natomiast zmienić człowieka, kóry pod jej wpływem spojrzy z innej perspektywy i dotychczasowy problem ... zniknie, po prostu przestanie być już nierozwiązanym i obciążającym psychikę problemem...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Pustelnik pisze: 13 lut 2019, 15:25
Nirwanna pisze: 13 lut 2019, 14:55 D_o, czy byłaś u lidera tej lokalnej wspólnoty? mówiłaś o problemie? rozmawiałaś z ludźmi z tej wspólnoty w realu?
Upominanie nie jest proste ...

W upomnieniu braterskim najważniejsze jest to, byś pomógł drugiemu człowiekowi. Poczekaj na moment, w którym ten człowiek będzie w stanie przyjąć upomnienie. A jeśli ktoś może upomnieć brata skuteczniej od ciebie, to „przekaż pałeczkę”. Zostaw to upomnienie komu innemu. Być może łatwiej będzie komuś przyjąć upomnienie od przełożonego albo od bliskiego współbrata? Może taka forma będzie mniej upokarzająca?

Wklejka z : https://m.katolik.pl/w-cztery-oczy,24560,416,cz.html
Pan Jezus "nie szastał upomnieniami" , mylę się ?
Z tego co pamiętał to z uporem "czepiał się" faryzeuszy, tych co myśleli/zeznawali , że to oni (w odróżnieniu od ...) są ... OK :-)
Pustelniku, zgadzam się, że upominanie, zwłaszcza w duchu Ewangelii jest trudne.
Tylko, że ja nie pisałam o upominaniu. Pisałam o rozmowie, komunikacji, wymianie myśli.
A to jest coś zupełnie innego od upominania.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jonasz

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Jonasz »

Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 16:16 Bóg i Biblia nie jest odpowiedzią na wszystko. Człowiek który sam nie potrafi samodzielnie i racjonalnie myśleć, oddając wszystko Bogu, w żaden sposób nie zachowuje się dojrzale. Odpowiedzialny człowiek bierze życie a swoje ręce i działa. Działa czynnie. Modlitwa problemów nie rozwiąże.
A możesz mi odpowiedzieć na pytanie: odpowiedzialny człowiek bierze swoje życie w swoje ręce i działa.
Tak zgoda.
A moje pytanie brzmi następująco: podejmuje decyzje i czym się kieruje, ewentualnie skąd czerpie wzór postępowania kogo naśladuje?
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Dwa_odcienie »

Jonasz pisze: 13 lut 2019, 20:01
Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 16:16 Bóg i Biblia nie jest odpowiedzią na wszystko. Człowiek który sam nie potrafi samodzielnie i racjonalnie myśleć, oddając wszystko Bogu, w żaden sposób nie zachowuje się dojrzale. Odpowiedzialny człowiek bierze życie a swoje ręce i działa. Działa czynnie. Modlitwa problemów nie rozwiąże.
A możesz mi odpowiedzieć na pytanie: odpowiedzialny człowiek bierze swoje życie w swoje ręce i działa.
Tak zgoda.
A moje pytanie brzmi następująco: podejmuje decyzje i czym się kieruje, ewentualnie skąd czerpie wzór postępowania kogo naśladuje?
Przede wzzystkim kieruje się intuicja i pragnieniem dobra dla siebie i swoich bliskich.
Lawendowa
Posty: 7694
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Lawendowa »

lustro pisze: 13 lut 2019, 10:48 Zastanawia mnie już od dawna, a Twoje pisanie jest tego dobrym przykładem, do czego tak naprawdę to forum i ta wspólnota Sychar, dąży.
Czy, tak jak zakłada haryzmat - kazde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania (i szukaniu narzędzi tego ratowania), czy może raczej tak naprawdę - jak żyć samotnie i znaleźć w tym samorealizacje i zadowolenie (z naciskiem na miłość własną przed miłością bliźniego)...?
I coraz częściej widzę tu raczej to drugie. Niestety.
Warto zauważyć, że forum tak naprawdę, powinno być i zwykle jest tylko taką pierwszą pomocą w kryzysie, swoistym SOR-em kryzysowym. Dalszym polem formacji są Ogniska w realu. Ocenianie całej Wspólnoty wyłącznie przez pryzmat forum jest mało obiektywne. Trzeba brać pod uwagę, że część osób trafiających na forum traktuje je jako wstęp do dalszej pracy nad sobą w Ogniskach, część natomiast z różnych przyczyn poprzestaje tylko na korzystaniu z forum, przy czym jedni jako użytkownicy bierni, inni jako aktywni, a jeszcze inni korzystając z formacji dostępnej na forum np. 12 Kroków (jeśli w realu nie mają możliwości z tego korzystać).
Tak jak często piszemy nowym użytkownikom na wstępie, a tym będącym tutaj dłużej czasami przypominamy, aby ratować małżeństwo trzeba zacząć od siebie. To nie przypadek, że w samolotach najpierw zakładamy maskę sobie i dopiero później innym. Podobnie rzecz ma się z tonącym - jeśli najpierw sami nie nauczymy się pływać, próby wskoczenia do wody by ratować innych kończą się tragicznie dla obu stron.
Podobnie rzecz się ma z kryzysem małżeńskim. Formacja, praca nad sobą w różnych obszarach powinna być wstępem do ratowania małżeństwa. Jest to o tyle ważne, że bez jakiejkolwiek uprzedniej pracy nad sobą wpada się w dokładnie te same koleiny, a działając w sposób chaotyczny i pod wpływem emocji można kryzys jeszcze mocno pogłębić.
Ufam, że forum dla większości użytkowników jest takim pierwszym etapem stawania na nogi, zbierania sił i uczenia się jak w sposób właściwy i zdrowy rozpocząć pracę nad odbudową małżeństwa. I trzeba pogodzić się z tym, że na ten pierwszy etap każdy człowiek potrzebuje inną ilość czasu.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: lustro »

Lawendowa

Bardzo to ładnie i obszernie napisałaś, jakie są założenia i teoria.
Mnie natomiast zastanawia realizacja w praktyce.
Forum jest tylko fragmentem, choć jako "szpica" bardzo istotnym i nie do pominięcie, Wspólnoty Sychar. A o Wspólnotach i ich roli w małżeństwie tu mowa. Prawda?
Nie wiem czy zauważyłaś, ale odniosłam się do konkretnego przykładu, jako swoistej reprezentacji zjawiska.
Ten przykład powołuje się na min. 12 kroków, o których Ty też wspominasz, jako forma formacji i narzędzie zmian.

Mam swoje własne obserwacje. I dałam im bardzo drobny i delikatny wyraz w swoim poście.
To moje własne obserwacje, odczucia i dylematy. I to dobrze by mieć na względzie.
Tym niemniej są i wynikają z obserwacji nie tylko forum.
Z obserwacji efektów w zestawieniu z założeniami i sposobem realizacji. A o efekty tu chyba przede wszystkim chodzi?
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Dwa_odcienie »

A ja już dawno zauważyłam że ludzie którzy od zawsze byli 'najmadrzejsi', którzy wszystko wiedzieli najlepiej, którzy kompletnie nie potrafią przyjąć krytyki i innego zdania, nie zmieniają się.
Ludzie którzy wszystko neguja - nawet zalecenia specjalistów w różnych dziedzinach, tacy już pozostaną. I to nie ważne, że np we wspólnocie ktoś próbuje wytłumaczyć i pokazać inne drogi do rozwiązania problemu, do w pewien sposób pogodzenia się lub zaakceptowania sytuacji. Takie osoby słuchają, a później robią i tak po swojemu.

To jest chorobą. Narcyzm jest chorobą. A odmian tej choroby jest conajmniej kilka.

Takie osoby np idąc z bolącym zębem do dentysty, słysząc diagnozę i tak się z nią nie godzą i mają swoje zdanie na ten temat.

Przykład? Proszę bardzo - dziecko przyjmuje na stałe lek. Ojciec zauważył że od jakiegoś czasu po przyjęciu tego leku dziecko ma bóle brzucha, podwyższona temperaturę, ogólne złe samopoczucie. Informuje o tym matkę. Co słyszy? "nie, to napewno nie od tego, nigdy wcześniej tak nie miał". I po powrocie do matki dalej dostaje ten lek, wciąż źle się czując, i przez to opuszczając kolejne dni w szkole. Pada propozycja - zadzwonię do lekarza, umowie na wizytę, trzeba to sprawdzić. Odzew? Ja nie mam czasu jeździć, wiem że to nie od tego.

Gdzie w tym wszystkim dziecko?

Ktoś nie do końca zrozumiał listę Zerty, albo stawianie granic. Bądź też w tym przypadku przekształcił to na swoje potrzeby.

Przykre.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Precyzyjnie rzecz biorąc narcyzm jest zaburzeniem osobowości.

I tak, gdy ktoś się zafiksuje na czymś, wzmacniając zafiksowanie cechami osobowości, wtedy trudno komukolwiek, również wspólnocie, przez ten mur się przebić.

D_o, jaki z tego wniosek wysnuwasz? A propos głównego tematu wątku tj. bycia we wspólnocie?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jonasz

Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa

Post autor: Jonasz »

Dwa_odcienie pisze: 13 lut 2019, 20:51 Jonasz pisze: ↑
13 lut 2019, 20:01

Dwa_odcienie pisze: ↑
13 lut 2019, 16:16
Bóg i Biblia nie jest odpowiedzią na wszystko. Człowiek który sam nie potrafi samodzielnie i racjonalnie myśleć, oddając wszystko Bogu, w żaden sposób nie zachowuje się dojrzale. Odpowiedzialny człowiek bierze życie a swoje ręce i działa. Działa czynnie. Modlitwa problemów nie rozwiąże.

A możesz mi odpowiedzieć na pytanie: odpowiedzialny człowiek bierze swoje życie w swoje ręce i działa.
Tak zgoda.
A moje pytanie brzmi następująco: podejmuje decyzje i czym się kieruje, ewentualnie skąd czerpie wzór postępowania kogo naśladuje?

Przede wzzystkim kieruje się intuicja i pragnieniem dobra dla siebie i swoich bliskich.

Intuicja jest procesem podświadomym, którego nie można kontrolować można jedynie odrzucać lub dopuszczać podane rozwiązania.
A o tym decyduję ja.... Czyli muszę użyć rozumu.
A zanim jeszcze nauczę się nie mylić mylić z emocjami to trochę czasu może upłynąć ;)
Nie jestem nieomylny, wszechwiedzący itp. itd
A pragnienie dobra dla siebie i wszystkich?
A skąd ja wiem czego mi potrzeba? Co komu trzeba?
Potrzebuję właśnie Kogoś takiego kto mnie przeprowadzi, doradzi.
Kogoś komu mogę zaufać. Kto mi to wszystko uporządkuje.
PS. Jak dzisiaj rano wyjechałem do pracy samochodem to nie kierowałem się intuicją i pragnieniem dobra swojego i innych tylko zasadami które obowiązują wszystkich i owszem narzuconymi niejako z góry bez mojego pytania o zgodę.
Dzięki temu czyli podporządkowaniu się i używaniu rozumu bo nie wszyscy choć zobowiązani mogą chcieć stosować się dojechałem i stukam w klawiaturę. ;)
ODPOWIEDZ