Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: sasanka »

To prawda, że nawet przysłowiowy złodziej też doskonale potrafi racjonalizować swoją kradzież . Co więcej , jak go upominają to czuję się jeszcze pokrzywdzony i nawet (o ironio !) niezrozumiany, bo przecież on tak naprawdę tego nie chciał , tylko okoliczności go do tego niejako "zmusiły". Oczywiście jest tu prosta analogia do tzw.kowalskich.
I tu na forum też czasami słychać "echo" tego tzw. usprawiedliwienia.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: marylka »

Do Pustelnika
Pustelnik pisze: 29 sty 2019, 17:24
Temat uważam istotny, bynajmniej dla mnie. Jeszcze raz rozważyłem teoretycznie ten temat - mówienia krzywdzicielowi o krzywdach. W całej populacji ludzkiej zapewne tylko mniejszość zraniona/poszkodowana (na wszelaki sposób) potrafiłaby powiedzieć swojemu krzywdzicielowi / oprawcy o swoich zranieniach w sposób znikomo raniący tą drugą osobę. A zapewne jest to samoranienie się "przy okazji" (piszę głupotę ?).
Według mnie nie.
A dlaczego w sposób znikomo raniący musi być?
Bo co?
Tak jest ewangelicznie?
Nie wyrażając tego co czujesz tak naprawdę dusisz to...spychasz głęboko...tylko wiesz...to cały czas siedzi. To powoduje, że masz płytszy oddech...bo to gniecie
Piszę poważnie.....zawał serca, choroby fizyczne....możesz poczytać
Myślisz, że powiedziałam - mężu...zawiodłam się...odchodzę
No nie.
Judasz i zdrajca to sa słowa, ktore oznaczaja człowieka, ktory zdradził
Inne słowa też były. Były też krzyki. Był płacz. I co?
Naprawde myślisz chcac powiedzieć o krzywdzie jaka Ci ktos wyrządził - jakby go nie zranić?
A co z Twoją krzywda?
Chcesz byc poprawnie poltyczny do końca życia?
A gdzie jesteś w tym TY???
TY sam????
PRAWDZIWY TY????
Czy jesteś szczery dla samego siebie?
No to jak może być z Tobą ktoś inny?
Ponadto jak przywołuję w swojej pamięci (chociażby rózne historie ludzkie z ksìązek, artykułów, czy nawet ... żywotów świętych) to wydaje mi się że te osoby , które są "bliżej doskonałości / dojrzałości" , :idea: przy spotkaniu z katami, z takich czy innych względów, nie opowiadają im swoich ciężkich (nawet traumatycznych) doświadzeń ... .
Tego nie zrozumiałam co miałeś na myśli
Czemu się mówi lub nie mówi ?Bo znowu można by się spytać o (cały wachlarz) intencji powodujących to działanie/mówienie/powtórne przeżywanie (To ewentualne pytanie jest do kazdego chętnego, bez wskazania na Ciebie :-) - dopowiadam)
Może nie znam zycia, albo znam je opacznie czy pokracznie ... :-). Może to forum mnie więcej nauczy, chętnie to przyjmę.
Pogody Ducha !
Ja moge tylko napisać o sobie. Ja pisze o tych moich przeżyciach, bo kiedyś - ok. 3 lata temu wpadłam na to forum. I spotkałam ludzi, którzy pokazali mi ....swoje rany. Rany zdrady, opuszczenia, osamotnienia, porzucenia.
Ci ludzie....mieli te rany zagojone, byli/są szczęśliwymi ludźmi dzisiaj.
Niektórzy z małżonkami inni bez.
I ja wtedy wiedziałam, że oni mnie rozumieją, że moje uczucia są im bliskie
Dziś.....ja czasem nieudolnie ale probuję robić to samo.
Znam rany opuszczenia, zdrady, samotnego życia jako kobieta, samotna matka.
Nam Bóg dał, że zeszliśmy sie z mężem.
Opowiadając co przeszłam - nie przeżywam traumy już. Ale doskonale wiem co człowiek czuje. Bo ja też w takim momencie byłam.
I nie pomniejszam winy judaszowej męża. Zdrada była to i nic tego nie zmieni - nawet upływający czas.
A droga jaką przeszliśmy żeby być razem może okazać się komuś pomocna....ja też ściągałam od innych...bo po prostu nie miałam pomysłu i energii - co dalej zrobić. Gdyby nie dzieci - pewnie bym zasnęła.
I mimo, że wina jest winą - droga pojednania, wybaczenia, żeby ową zadana ranę zabliźnić...dla siebie przede wszystkim ale też dla małżonka - to ważne etapy, o ktorych warto mówić.
Przytoczony złodziej.....zło jest złem i zło nie należy nazywać mniejszym dobrem.
Ja to nazywam inaczej - jak mi pluja w twarz, to nie mówie, że pada deszcz.
I nigdy nie wchodziłam w dyskusje z meżem, jakoby rozumiem dlaczego zdradził.
Zdradził bo chciał. Koniec. Kropka.
A że druga strona nie byla idealna...to też fakt. Ale były jeszcze inne drogi. Można było np. Porozmawiać, isć na terapię...wsadzić na siłę do samochodu, zamknać na klucz we dwoje i powiedzieć, że nie wyjdziemy dopóki sie nie dogadamy ( ;) ).
Ale wybrał zdradę. To był jego wybór. I to jest JEGO wina.

Nie wiem czy o to Ci chodziło.

Aaaa...sorki..że tak się uczepię...
Pustelnik pisze: 29 sty 2019, 17:24 Ja tutaj staram się (na ile mi to wychodzi, to inny temat) - nikomu nic nie udawadniać.
Super, bo nie o udowadnianie chodzi.
Jednak....mam taki obraz Ciebie, że nie chcesz waśni, wchodzenia w dyskusję, żeby czasem nie było dymu....
Lubisz mieć pokój?
Czy lubisz mieć tzw. święty spokój?
Dobrze sie z tym czujesz?
Bo wiesz...to jest różnica między spokojem a pokojem.
I również Pogody Ducha życzę:)
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: lustro »

A nie jest tak, że wszyscy mamy skłonności do "racjonalizowania" swoich zachowań?

Czy przypadkiem próba zrozumienia kogoś nie polega na wczuciu się trochę w to "racjonalizowanie"?
I czy nie każdy z nas oczekuję zrozumienia?

A wogole, to zastanawiam się o czym ta rozmowa jest wogole?
Powiedzieć, nie powiedzieć... Co, komu, jak...?

Moje osobiste wnioski z obserwacji są takie, że jakoś poskladali swoje małżeństwa ci, którzy mieli więcej miłości, delikatności, wrażliwosci... niż stawiania granic i rozliczania...
Piewcy twardej miłości, granic, zadośćuczynienia itp "wynalazków" są sami.

Może warto się rozejrzeć wokół?
Pustelnik

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: Pustelnik »

lustro pisze: 30 sty 2019, 13:44 A / A nie jest tak, że wszyscy mamy skłonności do "racjonalizowania" swoich zachowań?

B / Piewcy twardej miłości, granic, zadośćuczynienia itp "wynalazków" są sami.

Może warto się rozejrzeć wokół?
A / Tak

B/ Czy "sklecenie" małżeństwa z powrotem "do kupy" ma większą wartość niż bycie "samemu" ? Zależy ...

Pogody ducha !
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: marylka »

tata999 pisze: 30 sty 2019, 7:21
marylka pisze: 29 sty 2019, 15:58 Swoja drogą....taka mnie jeszcze refleksja naszła....
marylka pisze: 29 sty 2019, 13:34 Chciałam zwrocic uwagę na jedna rzecz....często piszecie o swoim współmałżonku - sorki - nie chce konkretnych osób cytować, ale w takim sensie
- on nie jest gotowy
- on nie jest dojrzały
Jakoby "ta dojrzalsza strona" to my tutaj....
Czy na pewno?
To ciekawe by było jakby drugie połówki sie wypowiedziały....jak postrzegają "dojrzałość" małżonka.
I czy jego filozofia na życie małżeńskie, która tu jest polecanana jemu odpowiada....

Małżonek, który żyje z kimś...w rodzaju "mentorem"...czy jakimś "lepszym" po prostu pryska z takiego związku.
I to nie tylko chodzi o słynne "prawienie nauk"
Czasami wystarczy wzrok....pełen wyższości...lub politowania....czasem uśmiech....o podobnym zabarwieniu...
Warto to rozważyć jak jest u mnie w rozmowach z małżonkiem - nawet telefonicznymi.
Bo takie rzeczy moga być nawet stosowane nieświadomie. Zwłaszcza wchodzi to w krew osobom, ktore na co dzień daja rady - czy to zawodowo czy hobbystycznie.
Żeby nie było zdziwienia jak obserwuje sie efekt "gotujacej żaby" - to apropo wątku zoologicznego ;)
Czy mógłbym prosić o rozwinięcie, bo wydaje mi się, że nie rozumiem? Domyślam się, że nie chodzi o uciekanie od oceny sytuacji lub działań innych osób. Naturalne, że są oceniane i w zależności od oceny można postawić granicę, pochwalić, wynagrodzić itp. Dawanie wyrazu choćby gestem wydaje się naturalne i codzienne. Może chodzi o to, żeby nie wywyższać się, nie być aroganckim, nie sprawiać wrażenia, jakby gardziło się rozmówcą. Niemniej jednak, nie komunikować swojej oceny jego działań, to wydaje mi się nienaturalne i dziwne. Nie powiedzieć złodziejowi, że źle zrobił, to myślę, że byłoby nieewangeliczne.
Nie do końca to miałam na myśli
Tak sie złożyło, że rozmawiam z wieloma ludźmi, którzy "nawalili" to oni odeszli, zdradzili....
Mogę napisać jakie najczestsze słysze sprawy, ktore hamuja ich przed rozmową czy powrotem, czy chociażby próba pogadania....
Kolejnosć przypadkowa
- cokolwiek pokazuje na zewnątrz - jeśli zostawił małżonka a jeszcze z dzieckiem - to czuje sie podle. I wlaśnie - racjonalizuje, tłumaczy samemu sobie, że nie miał wyjscia, że właściwie to małżonek wepchnął go w ramiona kowalskiej...
Szuka winnego...przeważnie znajduje winnego - małżonka...często też teściów.....bo boi sie stanąć w prawdzie...że to on...on sam....jest winny.
To poczucie winy czesto jest ukrywane pod maska wrogosci obojetnosci często za alkoholem...
- czasem próbuje...nawet nieświadomie jakos naprawić, pogadać....i wtedy słyszy...."ja już to przerobiłam na trapii" " ja ten rozdział zamknęłam" "nie wracajmy do tego" "znowu chcesz kłótni"?
To pewnie jest prawda. Małżonek, który pracuje nad soba pewnie ten problem jakoś rozwiązał z psychologiem, z Bogiem....
Ale nie z mężem!
Dla niego to jest ważne. On nie rozumie dlaczego było tak a nie inaczej.....
Fajnie jest jednak wrocic do tego. Jeżeli ten temat jest przerobiony przez jedna stronę, to rozmowa powinna być spokojniejsza....

- często porzucony małżonek pokazuje silna osobowośc/zaradność. Dla odmiany...kowalska jest bezradna. Majacy rozterki mąż jednak zaangażowany w obydwa związki jednak wybiera "słabszego" Dlatego zachecam - jeśli tylko chce pomagać - korzystajcie z tego, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Możecie tylko zyskać.
Wiecie....ja byłam w zwiazku taka, że ja powinnam być facetem. Przybijałam gwoździe, odkrecalam kolanka zapchane, znam sie też na samochodach.
Po rozstaniu dwie lewe rece mi sie zrobiły. Nawet jak kupilam meble - to półki nie potrafiłam skrecić chociaż dobrze wiem jak sie pisługuje zakrętarka.
W zamian.....poszłam do kosmetyczki i trzepotałam rzesami jak on ta półke przykręcał :P

- jeszcze na jedno zwroce uwage - na religijność porzuconego małżonka. O "lataniu z krzyżem" za małżonkiem dużo pisalam w wątku Zepsutego. To najgorsze co może być. Jeżeli odchodzący małżonek nie za bardzo jest religijny i chce usłyszeć odpowiedź od żony na zwykły temat....i słyszy cos w stylu....pomodle sie za ciebie.....to on czuje, że ona jest nawiedzona i nie ma już o czym z nia rozmawiać, że jest w jakims wymiarze duchowym, oderwana od ziemskich spraw.
Bardzo głosno brzmią turaj słowa Boga o tym, żeby "modlić się w ukryciu"
I jeszcze...
Nie mowić o Bogu, ale tak żyć, żeby ludzie o NIEGO pytali
To tak z grubsza przedstawiłam o co mi chodziło pisząc, żeby porzuceni uważali na styl rozmowy...
Oczywiscie jako kobieta przedstawiłam sytuacje kiedy to kobieta zostaje sama, ale to samo jest w druga stronę
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: lustro »

vertigo pisze: 29 sty 2019, 11:19
lustro pisze: 29 sty 2019, 9:26 Nie jestem zwolennikiem terapii, psychologów...jezeli ludzie nie mają problemów ze wzajemnym zrozumieniem itp. W kryzysie na ogół problem jest. (resztę musisz sobie doczytać między wierszami)
A co zrobić, jeśli jedna strona nie jest zainteresowana żadnymi terapiami (była na kilku indywidualnych spotkaniach, ale terapeutka nie spodobała się. A innych w bardzo dużym mieście nie ma..), rekolekcjami, a także rozmowami z drugą stroną tylko we dwoje. Bo jeśli już znajdzie się chęć, by razem usiąść, to ciężko nazwać rozmową kilkudziesięciominutowe milczenie a po jakimś czasie stwierdzenie, że nie jest się zrozumianym.
Przeoczyłam pytanie, przepraszam.

Nic nie zrobisz.
Jeżeli ktoś nie chce, to nawet gdyby podjął się terapii, to i tak niewiele z niej będzie... Poza złudzenie, że może jednak.

Każdy ma jakiś czas dojrzewania. Może twoja żona dojrzeje do rozmów, terapii, rekolekcji...zycze Ci tego.
Na razie pozostało czekanie.
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: Rybka »

lustro pisze: 30 sty 2019, 13:44 A nie jest tak, że wszyscy mamy skłonności do "racjonalizowania" swoich zachowań?

Czy przypadkiem próba zrozumienia kogoś nie polega na wczuciu się trochę w to "racjonalizowanie"?
I czy nie każdy z nas oczekuję zrozumienia?

A wogole, to zastanawiam się o czym ta rozmowa jest wogole?
Powiedzieć, nie powiedzieć... Co, komu, jak...?

Moje osobiste wnioski z obserwacji są takie, że jakoś poskladali swoje małżeństwa ci, którzy mieli więcej miłości, delikatności, wrażliwosci... niż stawiania granic i rozliczania...
Piewcy twardej miłości, granic, zadośćuczynienia itp "wynalazków" są sami.

Może warto się rozejrzeć wokół?
Ale pewne zachowania nie muszą być racjonalne dla nas, nawet przy zachowaniu postawy pełnej miłości i zrozumienia. Czy wtedy nie mamy prawa tego wyrzucić z siebie ?
Ja mam czasem wrażenie ( i tu przepraszam za wyrażenie ) że mamy się z odchodzącym / wracającym jak ze zgniłym jajkiem. Tu nie mówić, tam pogłaskać, tu wytłumaczyć.
A Krzywda się stała, pewnie nie jedna z jednej i drugiej strony. Jeśli już więc dochodzi do pojednania to zrozumienie dla krzywd musi być chyba z obydwóch stron ?
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: marylka »

lustro pisze: 30 sty 2019, 13:44
Moje osobiste wnioski z obserwacji są takie, że jakoś poskladali swoje małżeństwa ci, którzy mieli więcej miłości, delikatności, wrażliwosci... niż stawiania granic i rozliczania...
Piewcy twardej miłości, granic, zadośćuczynienia itp "wynalazków" są sami.

Może warto się rozejrzeć wokół?
Akurat w moim przypadku nie masz racji lustro.
Co więcej....twarda miłosć według mnie jest konieczna. Tylko wiesz....u mnie znalazla zastosowanie i szcześliwy powrot.
I dokładnie te etapy przeszla o ktorych piszesz. Zadośćuczynienie jest konieczne
- dla jednego - żeby widział jak bardzo druga strona czyni starania, żeby naprawić wyrzadzona krzywdę
- dla drugiego - żeby podjety wysiłek zadosćuczyniania uświadomił jak głeboką rane zadał, jak wiele trudu kosztuje naprawa zadanych szkód

A moje prywatne zdanie jest takie, że jeżeli nie postawi sie twardych granic, których konsekwentnie bedzie sie pilnować - to do zdrady dojdzie wcześniej czy później. Zresztą...zdrada to jedno...dużo gorsza jest świadomość samego do siebie - że na przekraczanie granic sie pozwalało....albo nie było co przekraczać, bo granic nie było
I z powodu braku granic obydwoje runeli i pociagneli dzieci...najbliższych....to sie latami bedzie odbijało na ich życiach
Ale pewnie zaraz odezwie sie ktos, kto tak nie sadzi.
Ja pisze tylko o sobie.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: lustro »

Pustelnik pisze: 30 sty 2019, 14:03
lustro pisze: 30 sty 2019, 13:44 A / A nie jest tak, że wszyscy mamy skłonności do "racjonalizowania" swoich zachowań?

B / Piewcy twardej miłości, granic, zadośćuczynienia itp "wynalazków" są sami.

Może warto się rozejrzeć wokół?
A / Tak

B/ Czy "sklecenie" małżeństwa z powrotem "do kupy" ma większą wartość niż bycie "samemu" ? Zależy ...

Pogody ducha !
Każdy ma wybór Pustelniku, wolną wolę, własne życie... Każdy ma prawo postąpić jak uważa.

Czy "sklecenie" małżeństwa z powrotem "do kupy" ma większą wartość niż bycie "samemu" ? Zależy ...


Tylko jak się ma powyższe zdanie do charyzmatu Wspólnoty Sychar?

I co tacy ludzie w takim razie, robią na tym forum?

"Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość."

Może warto przed wszystkimi twardymi zasadami postawić miłość...?
krople rosy

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: krople rosy »

marylka pisze: 30 sty 2019, 14:17 .twarda miłosć według mnie jest konieczna. Tylko wiesz....u mnie znalazla zastosowanie i szcześliwy powrot.
I dokładnie te etapy przeszla o ktorych piszesz. Zadośćuczynienie jest konieczne
- dla jednego - żeby widział jak bardzo druga strona czyni starania, żeby naprawić wyrzadzona krzywdę
- dla drugiego - żeby podjety wysiłek zadosćuczyniania uświadomił jak głeboką rane zadał, jak wiele trudu kosztuje naprawa zadanych szkód
Mam nadzieję, że to nie jest wszystko....? I że ten zdradzony też ma swoją pracę do wykonania ?
I że uświadamia sobie, że: bywał głuchy i ślepy na pewne potrzeby, pragnienia....zagrożenia....
I że nie będzie tą krzywdą machał przed oczyma dawnego krzywdziciela do końca życia?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: lustro »

krople rosy pisze: 30 sty 2019, 14:45
marylka pisze: 30 sty 2019, 14:17 .twarda miłosć według mnie jest konieczna. Tylko wiesz....u mnie znalazla zastosowanie i szcześliwy powrot.
I dokładnie te etapy przeszla o ktorych piszesz. Zadośćuczynienie jest konieczne
- dla jednego - żeby widział jak bardzo druga strona czyni starania, żeby naprawić wyrzadzona krzywdę
- dla drugiego - żeby podjety wysiłek zadosćuczyniania uświadomił jak głeboką rane zadał, jak wiele trudu kosztuje naprawa zadanych szkód
Mam nadzieję, że to nie jest wszystko....? I że ten zdradzony też ma swoją pracę do wykonania ?
I że uświadamia sobie, że: bywał głuchy i ślepy na pewne potrzeby, pragnienia....zagrożenia....
I że nie będzie tą krzywdą machał przed oczyma dawnego krzywdziciela do końca życia?
Krople Rosy
Lepiej bym tego nie ujela.

Marylka
Skoro wszystko poszło u Ciebie tak cudownie, to podziel się też z nami tym, co Ty ze swojej strony zrobiłaś ze sobą.

Bo chyba nie chcesz powiedziec, że nie miałaś swoje udzialu w kryzysie, i że mąż nie miał Tobie nic do zarzucenia?
A może nie zdążył, albo nie odważył się, powiedzieć jak on widzi wasze małżeństwo i Ciebie w nim?
Pustelnik

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: Pustelnik »

lustro pisze: 30 sty 2019, 14:23 Może warto przed wszystkimi twardymi zasadami postawić miłość...?
Tak warto :-).
Dla mnie miłość to chcieć czyjegoś rozwoju / xbawienia.
Niekoniecznie wspólne mieszkanie czy wspólny wypad do kina ...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: marylka »

JolantaElżbieta pisze: 29 sty 2019, 16:38 One pozwalają im uwierzyć w cuda, a oni to łykają - nie z naiwności, tylko z tych braków, które w nich są. Pamiętam jak mówiłam mężowi, ze teraz jak dzieci są już dorosłe, to będziemy sobie razem wyjeżdżać, chodzić do kina, na imprezy - wiedziałam, że on to lubi, ale ostatnie lata były trudne, więc nie robiliśmy tego. On słuchał i się nie odzywał. A potem jak już zadał się z tą.. - to bratowa mi powiedziała, że jest mu dobrze - wyjeżdżają, imprezują, chodzą do kina. Nie dość, ze gwizdnęła mi męża, to jeszcze pomysły ;-)
JolantoElżbieto - o jakich cudach piszesz? W jakie cuda wierzy Twój mąż przy kowalskiej?
Fajnie Twój wpis można zestawić z Pustelnika
Pustelnik pisze: 30 sty 2019, 14:03 Czy "sklecenie" małżeństwa z powrotem "do kupy" ma większą wartość niż bycie "samemu" ? Zależy ...
Bo można sie zastanawiać:
Dlaczego nie chodzisz na imprezy?
Dlaczego nie wyjeżdżasz?
Czemu nie chodzisz do kina?
Przez kowalska?
No to były Twoje marzenia czy męża chciałas tak "zabawiać"?
Bo wiesz....Ty masz też możliwosci teraz. Piszesz, że masz dorosłe dzieci.
A może...jednak odkryłaś, że jesteś domatorką?
I to mąż chciał jeździć?

Troche Cie rozumiem.
Mi SAMEJ to się odechciało wszystkiego.
I właśnie...jak czytałam, że dziewczyny tutaj z Sycharu SAME wyjeżdżają, zwiedzaja kraje...to sobie pomyślałam...tak bez męża???? Łeeeee co to za frajda?
Ale wiesz...spróbowałam...nawet początkowo to troche na siłę
Poszłam do fryzjera i kosmetyczki
Chcialam też udowodnić meżowi (sobie) że nie jestem gorsza od kowalskiej. Z tych stresow to jakos sama schudłam wiec wylaszczyłam sie nieźle. No i na siłę chodziłam do kina. Mąż przyjeżdżał do dzieci...chciałam mu pokazać co stracił.....wiec kupilam sobie spódniczki, nowe szpilki.
Zawsze jak wychodziłam to tak sie przygotowywałam jakbym miała spotkać jego...
To przecież nasza siła kobieca....nie znam faceta, ktory najpierw przy poznaniu kobiety nie ogarnie jej wzrokuem, tak też poznał Ciebie...i kowalską niestety..
Ale nie o tym chciałam....
Wiesz...z czasem przestało mi zależeć czy mnie mąż widzi czy nie.
Fajnie się czułam w nowych ciuchach, fryzurze...
U nas w kinie - nawet nie wiedziałam - były raz w tygodniu filmy tylko dla kobiet!
A potem to inne plusy dostrzegałam - jeździłam samochodem jak chciałam - tzn. nie jeczal nade mna jak ja to jeżdżę, jeździłam gdzie chciałam, słuchałam muzyki na full i to mojej ulubionej, wydawałam kasę na co chciałam bez tłumaczenia się jemu, bo wiecznie mnie rozliczał we wspólnym życiu.
No i dom.
Nie stresowałam sie w jakim humorze przyjdzie.
Chciałam to sprzątałam a jak nie chciało mi sie gotować - jeździliśmy do restauracji.
Mogłam o północy wstać i się winka napić, pisać do rana z przyjaciółmi.
Wiesz...ja całkiem dobrze zaczęłam sie czuć sama ze sobą. Poznałam nowych ludzi....
Tu na sycharze sa super wyjazdy czy na rekolekcje czy na wakacje...tu możesz spotkać i mieć wielu przyjaciół.
Tu, ale jest mnóstwo innych możliwości
I wiesz...na koniec....tutaj na sycharze jedna babeczka mi napisała, że do szczęśliwych małżonków małżonkowie wracają.
U mnie sie to sprawdziło.
Udało mi sie stworzyc z dziećmi bardzo fajny, ciepły dom.
Mąż coraz dłużej z "nimi" siedział.
Ludzie, ktorzy maja pasje czy hobby są interesujacy dla innych.
Nie piszę, że było łatwo. Na początku samotnego mieszkania czułam sie jakbym dostała łopatą w głowę, byłam ogłuszona, zdezorientowana przestraszona i przeraźliwie samotna.
Pomału pomału z tego wychodziłam.
Ty też dasz radę.
Tylko....nie rozsiadaj sie w swoim nieszczęściu.
Każdy etap żałoby trzeba przejść
Ale trzeba isć dalej
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia
Dasz radę :)
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: rak »

lustro pisze: 30 sty 2019, 14:23
Czy "sklecenie" małżeństwa z powrotem "do kupy" ma większą wartość niż bycie "samemu" ? Zależy ...


Tylko jak się ma powyższe zdanie do charyzmatu Wspólnoty Sychar?

I co tacy ludzie w takim razie, robią na tym forum?
to może odpowiem za siebie Lustro.

Ja bym nie chciał wrócić do układu, który miałem wcześniej. Z perspektywy czasu uważam, że mimo, że prezentowało się b. atrakcyjnie na zewnątrz z prawdziwym małżeństwem nie miało wiele wspólnego. Od takiego oszukiwanie siebie i innych to wolę być sam i myślę, że nie ma tu nic sprzecznego z charyzmatem.

Nie zmienia to faktu, że chcę ratować i na to nie szczędzę swoich sił. Ale udawać, przymykać oczy, oszukiwać się nie mam ochoty i nie uważam, że takie zachowanie byłoby jakimkolwiek wyrazem miłości, raczej strachu przed samotnością i zgodą na wszystko, żeby jej nie zakosztować.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: marylka »

krople rosy pisze: 30 sty 2019, 14:45
Mam nadzieję, że to nie jest wszystko....? I że ten zdradzony też ma swoją pracę do wykonania ?
I że uświadamia sobie, że: bywał głuchy i ślepy na pewne potrzeby, pragnienia....zagrożenia....
I że nie będzie tą krzywdą machał przed oczyma dawnego krzywdziciela do końca życia?
Jeśli chodzi o zadośćuczynienie ZDRADY - to to jest WSZYSTKO.
za zdrade odpowiada zdradzający.
I koniec tematu

A to o czym piszesz w dość....szczególnie hmmm
kulturalny sposób
krople rosy pisze: 30 sty 2019, 14:45 bywał głuchy i ślepy na pewne potrzeby, pragnienia....zagrożenia....
to to jest praca nad budową związku .
To o czym piszesz - to przytoczony powyżej złodziej, który pragnie wytłumaczyć w logiczny sposób dlaczego ukradł.
To o czym piszesz - to zdrajca, który pragnie w logiczny przyczynowo-skutkowy sposób usprawiedliwić swoja zdradę.

A to jest o czym piszesz - jest do przepracowania w każdym małżeństwie.
Każdym.
Każdy w któryms momencie bywa nieuważny na potrzeby małżonka /mam nadzieje, że nie chodziło Ci o dostepnosć siebie 24h - bo to byłoby chore/
A nie w każdym małżeństwie dochodzi przecież do zdrady.

Dlatego zdrada musi być przepracowana osobno. Głownie - dlaczego uciekł zamiast zostać i wlaśnie pracować nad związkiem

Dobrze przerobiony temat zadośćuczynienia zdrady bez zwalania winy wlaśnie że ktos byl taki i śmaki wiec zdradził powoduje, że zdradzony nie ma już potrzeby niczym przed nikim machać.
Bo krzywdę wybaczył.
ODPOWIEDZ