Blondynka55 pisze: ↑20 kwie 2021, 11:03
Bławatku właśnie mąż i kowalska tak się zachowują, są teraz szczęśliwi, mają wielkie plany a mi nic do tego.
Mam się odczepić i zostawić Go w spokoju w każdej kwestii zarówno dzieci, jak i naszych innych kwestii które powinniśmy razem omówić.
Takie zachowania napewno nie będą dobre dla dzieci, ale czy oni wogóle o nich myślą.
Mówię szczerze dla mnie jako matki lepiej by było gdyby nie było tych spotkań dzieci z ojcem, bo nic dobrego nie wnoszą w ich rozwój, wręcz przeciwnie zakłamują prawdę na temat życia w rodzinie.
Blondynko, rozumiem twoje uczucia. W krótszej perspektywie brak spotkań oznacza mniejsze trudności. Mniej trudnych emocji nie tylko dla ciebie, ale przede wszystkim dla dzieci, mniej trudności wychowawczych związanych z odmiennymi regułami i postawami z którymi dzieci stykają się w domu rodzinnym i poza domem, podczas spotkań z ojcem (i osoba trzecią).
Natomiast w dłuższej perspektywie kontakt z ojcem jest dzieciom potrzebny do rozwoju. Nawet gdy ten ojciec jest ojcem trudnym. I jeśli tego ojca nie będzie i na bieżąco trudności będzie mniej - to w dłuższej perspektywie trudności wychowawcze i emocjonalne dzieci, jakie mogą się pojawić będą znacznie większym kosztem, niż ten obecny.
Niestety gdy mąż jest w kryzysie - i kryzysie wartości i kryzysie ojcostwa, to prawda jest taka, że cała odpowiedzialność za prawidłowe ułożenie obecnej sytuacji i postawienie granic, które będą chronić żoną i będą zdrowe dla dzieci spoczywa na żonie. Na tobie.
To bardzo indywidualna sprawa, jak bardzo kontakty z rodzicem i osobą trzecią są dla dzieci szkodliwe. Warto to obserwować. Mój mąż bez porozumienia ze mną próbował taką opcję przeforsować, ale skończyło się to fatalnie. Głównie z uwagi na niedojrzałość kowalskiej, która zraniła bardzo uczucia naszego syna - zachowując się przy dziecku wobec ojca "jak jego dziewczyna". Do dziś nie wiem co to oznacza, bo syn nie chce powiedzieć nic więcej, widzę, że jeszcze sporo czasu upłynie, zanim będzie gotowy na to, by o tym trdnym dla siebie zdarzeniu móc opowiedzieć dokładnie. Na pewno jednak było to zachowanie/zachowania, które dzieckiem wstrząsneły - bo syn wyrażał się o tej kobiecie bardzo wulgarnie. Bardzo. W sposób szokujący. Na pewno też czeka nas wiele rozmów, które pomogą dziecku to co przeżył ułożyć w sposób prawidłowy, który nie skończy się brakiem szacunku do kobiet.
Inna sprawa, że sam pomysł spotkań męża z synem w obecności kowalskiej lub u niej w domu, podczas gdy jej nie było, wynikał właśnie z potrzeb kowalskiej, która obawiała się spotkań męża ze mną i za wszelką cenę dążyła, by do nich nie dochodziło. Z tego co pisała obsesyjnie obawiała się, że nawiążemy hm... realację fizyczną. I mąż przedłożył jej potrzeby nad potrzeby syna. Co w sumie rozumiem, bo syn nie urządzał mu awantur i nie ciosał kołków na głowie. Każdy lubi spokój.
Mąż w oficjalnej wersji mieszkał wtedy "z koleżanką" - i upierał się wobec mnie, że nie ma kochanki, z dzieckiem takiego tematu nie poruszał wcale, w domyśle - żył sam. Więc syn nie był w żaden sposób przygotowany - choć jak sam twierdzi od dawna miał swoje podejrzenia. Jak się okazuje - w zasadzie od dnia wyprowadzki męża, a nawet wczesniej, ponieważ już wcześniej był świadkiem nieprawidłowych i dwuznacznych zachowań tej kobiety wobec swojego taty. Przykro mi, że jest to osoba zdolna do tak prymitywnych zachowań. Przypuszczam, że czymkolwiek zbulwersowała naszego syna, było to taką siłową próbą uświadomienia dziecka "o sytuacji". Nie znam jednak rzeczywistych motywacji jej zachowań, ale jest faktem, że z czasem dochodziło do zachowań coraz bardziej patologicznych i wykraczających mocno poza normę, na szkodę naszego syna.
Otwarcie poinformowałam męża o problemie i jemu pozostawiłam kwestię rozwiązania. Przesłałam mu także informacje dotyczące tego, co dzieje się w psychice dziecka, narażanego na takie sytaucje. A i tak sądzę, że korespondencję przeczytała kowalska, i poczuła się urażona, że nasz syn śmie się o niej źle wyrażać. I to zaważyło. Choć w sumie nie ma dla mnie znaczenia, kto jakie ma motywacje, liczy się dobro dziecka i to, że syn nie jest więcej narażony na sytuacje, które są destrukcyjne dla jego psychiki i deformują jego postrzeganie relacji między mężczyznami i kobietami, poprzez narażanie go na zachowania wykraczające poza normy.
Blondynko - sądzę, że dokąd będziesz się szarpać między swoimi emocjami, rozważaniem co jest dobre dla dzieci, a co nie jest, tym, czy masz prawo sobie czegoś nie życzyć czy nie, dotąd twoja postawa będzie niespójna i chaotyczna. A co za tym idzie - będzie powodować stały zamęt w relacjach ojca z dziećmi, twoich z mężem i jeszcze do tego po wszystkim plątać się będzie kowalska i jej pomysły na to co powinno się dziać w twojej rodzinie, a co nie.
To nadal wasza rodzina, wasze małżeństwo i decydujesz ty i mąż. Pomódl się, poczytaj dla umocnienia o tym czym jest sakrament, by nie rozmawiać z mężem z pozycji jakiejś tam kobiety drącej koty z inną kobietą, ale z pozycji godności żony. To naprawdę pomaga. Pomaga także noszenie obrączki. I widzę, że dla męża także ma to znaczenie. Odkąd ją noszę z powrotem i w razie trudności mówię mężowi - Nie zgadzam się byś się do mnie odnosił w ten sposób, jestem twoją żoną i nalezy mi się od ciebie szacunek - męża to hamuje i jest zdecydowanie o wiele mniej przykrych sytuacji i jego słów do mnie. Z taką prawdą trudno dyskutować.
Sądzę, że masz pełne prawo żądać, by trzecie osoby nie brały udziału w decyzjach dotyczących waszej rodziny i dzieci. Masz tez pełne prawo nie życzyć sobie obecności osób spoza rodziny na waszych rodzinnych uroczystościach. Co do kontaktów - to wymaga uzgodnienia z mężem - ale jeśli dzieciom podczas kontaktów z kowalską dzieje się krzywda, także masz prawo żądać zmiany ich formuły. Jeśli nie uda się porozumieć z mężem, także sądownie. Ale tu warto kierować się zdaniem i dobrem dzieci, nie własnymi emocjami. I warto rozumieć, że dzieci patrzą inaczej na tą sytuację i dla nich jest ważny kontakt z tatą, nawet jesli obecnie ceną za to jest obecność obecej pani. Dzieci mogą ją także polubić - to także się zdarza. I trzeba wtedy uważać, by nie stawiać ich w sytuacji konfliktu lojalności. Ale też nie zakłamywać rzeczywistości - i nie udawać, że obecna sytacja jest w porządku i cudzołóstwo jest w porządku. Nie jest - a normlaizowanie takich sytuacji doprowadzi do tego, że dzieci mogą mieć potem trudności we własnych rodzinach w przyszłości i trudności z tym, by były one stabilne.
Gdyby mój syn czuł się dobrze na kontaktach z tatą, nawet w obecności innej pani - to jego relacja z ojcem jest priorytetem wobec spraw dorosłych. I z tego powodu, mimo swoich trudnych emocji, nie sprzeciwiałam się by mąż zabierał syna do mieszkania tej kobiety. Mimo, że nie jestem głupia, i zapewnienia męża o koleżance mnie nie przekonywały.
Aczkolwiek na pewno nie ma takiej mojej zgody i nie będzie w przypadku, gdyby mąż w naszej obecnej sytuacji na przykład spał z panią w jednym pokoju w czasie, gdyby syn także by tam nocował. Lub gdy syn miałaby być świadkiem zachowań erotycznych. Psycholodzy jasno mówią, że czynienie dziecka świadkiem relacji seksualnej rodzica jest molestowaniem seksualnym dziecka i nawet współżycie rodziców, jakoś tam dziecku sugerowane, może być na pewnych etapach rozwoju problematyczne lub wręcz traumatyczne dla dziecka. Często zresztą narażanie dziecka na takie sytuacje jest formą odreagowywania własnych traum z dzieciństwa o podobnym charakterze - gdy rodzice przekraczali normy w tym obszarze. To taki sposób na upewnianie się, że jest to w porządku, skoro tak robię wobec swojego dziecka i nic się nie dzieje. Absurdalne, ale częste u osób, które z taką nieprzepracowaną traumą żyją.
Gdyby twój mąz miał problem ze zrozumieniem takich rzeczy, jak konieczność wstrzemięźliwości w okazywaniu popędu seksualnego w obecności dzieci wobec obcych dla dzieci osób - spytaj go jak jego zdaniem wpłynęłaby na dzieci sytuacja gdy to ty przyprawadziłabyś kogoś na noc do domu lub obściskiwałabyś się z nim przy dzieciach. I czy naprawdę uważałby, że to dzieciom "nie zaszkodzi".
W skrócie - ustal gdzie tu są granice - te które chronią dzieci i te które chronią ciebie. Co jest dobrem, a co nie jest. Czego się obawiasz w relacji dzieci z kowalską. Czego zdecydowanie nie chcesz. I po prostu dokładnie tam te granice postaw. Konsekwentnie. I w miarę możliwości bez agresji.
Ja widzę, że skłonności do agresji przy stawianiu granic mam wtedy, gdy nie czuję się pewnie. Zważywszy, że kowalska ucieka się do przekleństw, pisania głupot - jesteś obecnie górą i masz okazję zachowac się z klasą. W pierwszej takiej sytuacji nie udało mi się to do końca, ale już za drugim razem i owszem. Trening czyni mistrza