wstydliwy problem

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Kamila Pomorze
Posty: 4
Rejestracja: 14 sty 2019, 16:45
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

wstydliwy problem

Post autor: Kamila Pomorze »

Mam problem. Mój mąż kocha bardziej swoją mamę niż mnie, czy moje małżeństwo jest ważne?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: Nirwanna »

Kamila, witaj u nas na forum.

Cieszę się, że pamiętasz, aby zadbać o dyskrecję, zachęcamy do takiej postawy, aby zminimalizować rozpoznanie osób w realu - Ciebie lub Twojej rodziny.
Jednak przy tak ogólnikowym zarysowaniu problemu za wiele nie da się Tobie teraz odpowiedzieć.
Wiesz zapewne, że od badania ważności małżeństwa są sądy biskupie; forum może Ci tylko odpowiedzieć, jakie są procedury lub jakie mogą być przesłanki do tego, aby przypuszczać, że jakieś małżeństwo może nie być ważnie zawarte. Ze świadomością, że dopóki nie zostanie to udowodnione i sąd tak nie orzeknie - to każde sakramentalne małżeństwo traktuje się jako ważne.

Czy możesz coś więcej napisać o swojej sytuacji? Czy masz może w pobliżu Ognisko Sychar? Ich wykaz masz tu: http://sychar.org/ogniska/
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: Pijawka »

Myślę, że pytanie zadane nie do odpowiedniego grona odbiorców, ale cieszę się, że jesteś na tym forum :-) Tak jak jest napisane wyżej: od stwierdzenia czy małżeństwo zostało zawarte w sposób ważny są sądy biskupie i to do nich należy badanie dowodów, przesłuchania świadków itd. Nie wydaje mi się, żeby mąż dobrowolnie i pod przysięgą zeznał ( oraz jednoznacznie udowodnił) że w chwili zawierania z Tobą małżeństwa- kiedy staliście przed ołtarzem- on oglądał się na swoją matkę i jej ślubował...
Tylko okoliczności zaistnaiłe w chwili zawarcia małżeńśtwa mają znaczenie dla jego ważności- póżniejsze np.:zdrady,choroby czy wady niestety traktowane są już inaczej.
Pustelnik

Re: wstydliwy problem

Post autor: Pustelnik »

Witaj Kamila :-).
Słowo "kocha" trochę mi nie pasuje w tym kontekscie ...
To jakaś "rażąco" nie odcięta pępowina ?
Czy materialnie/organizacyjne jesteście niezależni od teściowej ?
Kamila Pomorze
Posty: 4
Rejestracja: 14 sty 2019, 16:45
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: Kamila Pomorze »

Nie wiem za bardzo od czego zacząć, aby spróbować chociażby pobieżnie zakreślić mój problem. Ja oczywiście cały czas zakładam, że małżeństwo jest ważnie zawarte, choć rzadko, od czasu do czasu nachodzą mnie wątpliwości. Więc zacznę od początku. Z perspektywy czasu widzę, że oboje byliśmy niedojrzali wchodząc w związek, przy czy ja miałam o sobie takie zdanie, że jestem niedojrzała, ale za to mój mąż to człowiek dojrzały i doświadczony życiowo, bo starszy ode mnie o 7 lat. teraz po 23 latach małżeństwa, mam takie zdanie: ja szybko dojrzałam, wychowując dzieci, a on pozostał dużym małym chłopcem, który w wieku ponad pięćdziesięciu lat w dalszym ciągu nie odciął pępowiny od mamy. Mieszkamy w domu z teściową, a ona jest wdową, która niestety nie może pogodzić się, że w życiu jej syna może być kobieta ważniejsza od niej. Od wielu lat cierpię na lekką depresję, chodziłam do różnych terapeutów. Wiele rzeczy już przepracowałam, wiele ustaliłam, o których nie zdawałam sobie sprawy, jak np owa pępowina. Przeczytałam sporo książek , jednak dalej miewam bardzo obniżony nastrój.Cały czas walczę tylko ja o nasze małżeństwo, bo mąż od dawna stwierdził, że mu nie zależy. Kocham go, pomimo, że on się z tym nie kryje, że mnie nie kocha. Z drugiej strony nie dziwię się, nie kocha mnie, bo nie umie, bo jest tak naprawdę w nieuświadomionym kazirodczym emocjonalnym związku z własną matką. Odbywa się to falami. Gdy jest ze mną w trochę lepszych relacjach, do matki praktyczne nie widzi potrzeby się odzywać, mieszka ona na dole, my na górze, to nawet nie widzi takiej potrzeby, aby powiedzieć głupie "dzień dobry". Natomiast gdy się pokłócimy, to zaraz idzie do mamy "na skargę" i dokładnie zdaje relację , nawet ze szczególami. Gdy ostatnio zapytałam, dlaczego to robi, to powiedział, że przecież mama ma prawo wiedzieć , co się dzieje w domu. Po prostu ręce opadają. Już nie wiem, co może mi pomóc, czasem z tej bezsilności mam ochotę uciec na koniec świata. Co robić?
jacek-sychar

Re: wstydliwy problem

Post autor: jacek-sychar »

Kamila Pomorze pisze: 16 sty 2019, 17:40 Ja oczywiście cały czas zakładam, że małżeństwo jest ważnie zawarte, choć rzadko, od czasu do czasu nachodzą mnie wątpliwości.
Kamilo

Wielu z nas miało, szczególnie na początku swojego kryzysu, takie myśli. Niektórym to przechodzi, niektórzy idą do sądu biskupiego, a reszta ciągle się gryzie tym pytaniem. Ale da takie gryzienie się? Moim zdaniem nic dobrego.

Piszesz, że od wielu lat cierpisz na lekką depresję.
Może warto nad tym popracować. Może tutaj jest jakiś problem.
Często na naszym forum piszemy, że zmienić można tylko siebie. Może więc czas, abyś zaczęła siebie zmieniać? ;)
Kamila Pomorze
Posty: 4
Rejestracja: 14 sty 2019, 16:45
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: Kamila Pomorze »

K woli ścisłości : depresję mam z powodu męża, stwierdziło to kilku psychologów, którzy mi nawet doradzali "zlikwidować przyczynę ", cokolwiek miałoby to znaczyć. Mąż mnie stale poniża, mówi, że jestem zerem, kulą u nogi, naśmiewa się z moich poglądów, po prostu znęca się psychicznie. Dowartościowuje się, gdy mnie poniża. Ciągle mnie krytykuje, wszystko co robię, nawet wygląd . Nigdy za nic nie chwali. Zupa u mamusi zawsze smaczniejsza, zawsze pochwali , że pyszna. A ja nie umiem gotować. Trwa bitwa na garnki: stołuje się , tam, gdzie lepszy obiad. Czasem gotuję mu obiad, a mamusia już od progu na dole częstuje go pysznym obiadkiem. Później jest agresywny, wszyna kłótnię o byle co. Właściwie to głównie o jedzenie się kłócimy najczęściej, bo jedzenie jest najważniejsze.
Jonasz

Re: wstydliwy problem

Post autor: Jonasz »

Kamila a jak wyglądały Twoje relacje z teściową od początku?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: Nirwanna »

Kamila, to co opisujesz, nosi znamiona przemocy psychicznej.
Orientowałaś się może w tym temacie?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pustelnik

Re: wstydliwy problem

Post autor: Pustelnik »

Kamila, a jak Twoja rodzina pierwotna ?
Co mogło byc przyczyną , że nie umiesz / nie nauczyłaś się ... skutecznie bronić ?
Czy już się tego uczysz ?

"W pierwszej kolejności więc ważne będzie odbudowanie poczucia własnej wartości i nauczenie chorego stawiania granic. Innymi słowy – bycia asertywnym i niezależnym. Proces ten jest trudny i może wymagać długoterminowej psychoterapii, ale daje szanse stanięcia na nogi i wyjścia z depresji."
Wklejka z:
Przemoc w domu a depresja | WP abcZdrowie
https://portal.abczdrowie.pl/przemoc-w-domu-a-depresja
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: lena50 »

Witaj Kamilo.
Depresje z powodu współmałżonka
niejeden z nas miał ,bądź ma......ja też miałam i to bardzo ostrą,która odbiła sie na całym organiźmie i zagrażała mojemu życiu.
Do ów depresji przyczyniła się sytuacja w jakiej się znalazłam(zdrady męża i nieumiejętna próba ratowania małżenstwa)
Wcześniej również miewałam stany obniżonego nastroju z "powodu męża" ale czy to była depresja....niewiem?
Zwyczajnie zbyt duzo czasu i uwagi poświecałam mężowi ,chciałam być dobrą żoną,synową,szwagierką i matką..... pomijając siebie....i to mnie zgubiło.
Oni zadowoleni,ja zmęczona ,zaniedbana i sfrustrowana.
Wydawać by sie mogło ,że to przez nich,ale tak naprawdę to ja sama ich tego nauczyłam,to ja sama dałam im przyzwolenie na wykorzystywanie.

Kamilko....do czego zmierzam....
Określenie... mam depresje przez męża...choć w pewnym stopniu prawdziwe,tak naprawde do niczego dobrego nie prowadzi,a wręcz przeciwnie hamuje wyzdrowienie.
Jedynym rozwiązaniem wówczas jest jak sama piszesz(jak Ci podobno sugerowano) ....usunięcie przyczyny...znaczy meża.
Czy napewno?

Czy ewentualne stwierdzenie "nieważności małżeństwa" rozwiaże Twoj problem z depresją?
.....i dlaczego dopiero teraz po 23 latach sie nad tym zastanawiasz?

Kamilko....czy zrobiłaś wszystko,aby wyjść z tego stanu w jakim się znajdujesz?
Mnie pomogła psychoterapia i psychiatra...ten o wiele bardziej sie sprawdził,powiem więcej....to on mnie uratował.
Dzięki rozmowom i lekom jakie mi zaserwował ...stanełam na nogi,zaczęłam zdrowieć.
Potem poszło już z górki.
Oczywiście nie pomijam roli Boga,przeciwnie.....myśle,że mnie prowadził i to On właśnie wskazał mi właściwą drogę.....zmusił do działania.

Podczytujesz forum to pewnie już wiesz,że zmiany zaczynamy od siebie.....Jacek juz to sugerował.
Wielu forumowiczów oburza się na takie pisanie,bo dlaczego to ja mam się zmieniać?.... nie rozumieją,że zmiana dla każdego znaczy co innego.
Skoro do tej pory postępowałaś/łeś tak i się nie sprawdziło to zmień to.
Trudno każdemu z osobna napisać co ma zmienić,każdy sam rozeznać powinien.
Bardzo prawdopodobne,że pod wpływem Twojej zmiany ,zmienią się i inni,a nawet jeśli nie ,to i tak jesteś wygranym.

Tak osobiście jeszcze od siebie.....
Weszłam tu mając problemy w małżeństwie,które dzięki forum udało się rozwiązać.
Miałam też problemy z rodziną.....mamą i siostrami.
Jako najstarsza córka i siostra miałam obowiązek wspierać ,pomagać.,co też czyniłam.
Mama wymagała ode mnie żeby trzymać te rodzine w kupie......powiedz im,wytłumacz...
Mówiłam,tłumaczyłam i ....wrogiem zostałam.
Cierpiałam.
Dzieki zmianie siebie,zmianie swoich zachowań w końcu potrafiłam powiedzieć STOP.
Oczywiście nie odbyło się bez pretensji i słów typu.....zmieniłaś się,nie poznaje Cię.....
Ciężko było,ale opłacało się.
Dzis jestem szczęśliwa.
lena50....dawniej lena
krople rosy

Re: wstydliwy problem

Post autor: krople rosy »

Kamila Pomorze pisze: 16 sty 2019, 18:41 Trwa bitwa na garnki: stołuje się , tam, gdzie lepszy obiad. Czasem gotuję mu obiad, a mamusia już od progu na dole częstuje go pysznym obiadkiem. Później jest agresywny, wszyna kłótnię o byle co. Właściwie to głównie o jedzenie się kłócimy najczęściej, bo jedzenie jest najważniejsze.
Kamila , a gdybyś odpuściła tę bitwę na garnki?
Nie da się wprowadzić takiego schematu, że dzień lub tydzień gotujesz Ty a w następny Twoja teściowa? I jecie wspólnie?
Ta walka przecież nie służy nikomu.
Kamila Pomorze pisze: 16 sty 2019, 18:41 Czasem gotuję mu obiad, a mamusia już od progu na dole częstuje go pysznym obiadkiem. Później jest agresywny, wszyna kłótnię o byle co.
To zachowanie Twojego męża może wynikać z nieumiejetności odmówienia mamie, a z drugiej strony wie, że jeśli jej nie odmówi, to znów między Wami dzieje się źle.
POza tym może w międzyczasie gdy się stołuje ,,musi'' wysłuchiwać narzekań swej matki na Twój temat która podsyca w synu negatywne emocje związane z Tobą.
Jonasz pisze: 16 sty 2019, 18:59 Kamila a jak wyglądały Twoje relacje z teściową od początku?
No właśnie?
Kamila Pomorze
Posty: 4
Rejestracja: 14 sty 2019, 16:45
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: Kamila Pomorze »

Najpierw relacje były w miarę dobre, może nawet bardzo dobre. Wiem nawet, że teściowa chwaliła się przed innym, którzy narzekali na złe synowe, że ona ma bardzo dobrą synową. Było nawet wspólne gotowanie, 2 dni ja, 1 dzień ona, żeby było sprawiedliwie, bo nas było więcej. W tamtym okresie może rzeczywiście ona ciut lepiej gotowała, gdyż była bardziej doświadczoną kucharką . Odbywało się to tak: jak wszystko było ok , to był w miarę spokój. Gdy nie daj Boże coś mi nie wyszło tak, jak trzeba- była awantura. Miałam gotować tak jak on lubi- zawsze,nie zważając na swoje własne upodobania, czy dzieci. Choć bardzo się starałam , nawet robić dokładnie tak, jak mamusia- czasami się zdarzało, że i tak nie smakowało. Awantura. Nik przecież nie dorówna mamusi. Na szczęście nie było to częste ani dokuczliwe jeszcze wtedy tak, jak jest to teraz. Przełomem był pewien obiad. Mąż był święcie przekonany, że to ja ugotowałam obiad i swoim zwyczajem chciał mi dokuczyć, nie przebierając w słowach, co myśli o tym obiedzie. Zrobił to w bardzo chamski sposób. Wtedy to jego matka tak się wkurzyła, że wygoniła nas na zawsze z kuchni, kazała zrobić oddzielną kuchnię i gotowć będziemy oddzielnie. To nawet i lepiej było przez jakiś czas, Aż teściowa wymyśliła, że będzie mi robić na złość. Wiele razy próbowałam się jaszcze później dogadać, ale już bezskutecznie. A relacje nasze się popsuły, gdyż ona nie mogła znieść, że mam innne poglądy niż on w stosunku co do planowania rodziny, Ona nie lubi dzieci, więc gdy byłam z 3 dzieckiem w ciąży, to bałam się jej powiedzieć, mąż też , aż do 6 miesiąca. Ale prawdziwy dramat zaczął się gdy spodziewałam się czwartego dziecka, Wtedy to przeżyłam prawdziwą gehennę i dramat, o którym mogłabym książkę napisać, tylko siły nie mam. Stąd ten obniżony nastrój.
krople rosy

Re: wstydliwy problem

Post autor: krople rosy »

Kamila Pomorze pisze: 17 sty 2019, 11:39 Miałam gotować tak jak on lubi- zawsze,nie zważając na swoje własne upodobania, czy dzieci. Choć bardzo się starałam , nawet robić dokładnie tak, jak mamusia- czasami się zdarzało, że i tak nie smakowało. Awantura. Nik przecież nie dorówna mamusi.
Synowe nie są od dorównywania matce męża . Bardzo źle się podpozrądkowałaś temu despotyzmowi.
Nie jesteś klonem mamy ale odrębną istotą, kobietą z własnymi gustami, zasadami, umiejętnosciami.
Szkoda, że mąż zamiast to docenić i się tym ucieszył sprowadził Cię do roli posłusznej córki mammusi.
Zapędy do wtrącania się i , rządzenia, i ingerowania w życie małzeńskie miała i moja teściowa. Tylko, ze u nas akcja była szybka: wyprowadzka. Teściowie sami mając niepoukładane życie koncentrowali się na naszym chcąc być doradcami.

Walkę bym odpuściła i udowadnianie że można dorównać mamie. Gotowałabym obiad dla siebie i męża i starałabym się zająć sobą.
A mąż niech się stołuje gdzie chce. Zje, to dobrze, nie zje też dobrze.
Im mniej awantur tym mniej paliwa dla teściowej. A więcej zdrowia i spokoju dla wszystkich.

Odkryj swoje gusta kulinarne. Z internetem można ,,poszaleć''.
Może i mąż się skusi na nowy obiad ....i ciasto.
Starszej osoby nie zmienisz.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: wstydliwy problem

Post autor: SiSi »

Kamilo,
Kiedy tak to czytam to wydaje mi się, że nie o obiady tu chodzi. I nawet nie o teściową.
Mam wrażenie, że musiałaś skierować na cos, na kogoś problemy w Waszym małżeństwie.
Piszesz, że mąż nie zachowuje się względem Ciebie właściwie. Ty już sobie z tym nie radzisz.
Daj sobie spokój z obiadami dla niego.
Może wogole na jakiś czas daj sobie trochę luzu w tym temacie kulinarnym😉
Zadbaj o siebie.
Ps. Gdyby mój mąż skrytykował mój obiad to przez jakiś czas jadlby kanapki własnej roboty. Ale mogę nie być najlepszym doradcą bo mojego męża nie ma i nie mam pojęcia co je😉
ODPOWIEDZ