Ozeaszu.....brak zaufania do męża nie ma nic wspolnego z moja miłością do niego i byciem szczęśliwą.Leno jak godzisz brak ufności wobec męża ze szczęściem ?
Jest tylko jedna osoba na tym świecie ktora może mnie uszczęśliwić....ja sama.
Oczywiście nie zawsze tak było,sporo czasu musiało minąć zanim do tego doszłam.
Lata naiwności,zdrad,kryzysu i długoletniej naprawy zrobiły swoje.
Zmieniłam się,zmieniło się moje nastawienie.
Mam nadzieje,ale już nie ufam.
Poza tym.....pisałam już o tym wielokrotnie....jak mam ufać drugiemu człowiekowi,skoro sama nie wiem czy mogę sobie ufać.
Mogę zapewniać,zarzekać się,a życie i tak wszystko zweryfikuje.
Mogę czegoś nie chcieć,starać się ze wszystkich sił,ale nie mogę powiedzieć ,że "nigdy" ,czy "napewno".
Ozeaszu ..... podobnie myślę i czynię.Na dzień dzisiejszy ja staram się nie tworzyć scenariuszy i ufać w sposób ograniczony ,jednak zostawiam pole odpowiedzialności i konsekwencji żonie , jeśli mówi coś ,to staram się ufać i nie drążyć ,lęki odsuwam na bok ,jeśli się zdarzą ,zwykle zaś staram sie kierować zasadą ,jeśli Bóg będzie chciał i uzna za ważne mnie ostrzec ,to to zrobi , oczywiście jak to człowiek jestem raczej czujny na brak spójności i ewentualne oznaki braku szczerości ,ale to od razu można wyjaśnić myślę .
Pozdrawiam.