Brak

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bjamial
Posty: 16
Rejestracja: 17 paź 2017, 23:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Brak

Post autor: Bjamial »

Witajcie
Nie przepadam za bardzo za taką formą komunikacji ale musze...bo inaczej się udusze..być może skończy się na tym jednym poście ale może się zaskocze:)
Moje małżeństwo przeżywa kryzys niemalże od początku tj. kilka lat. Brakuje w nim przedewszystkim szacunku w zwracaniu się do siebie. Głównie dotyczy to mojego męża ale, w myśl zasady kto z kim przystaje takim się staje, i mi się zdarza brzydko do niego odezwać. Ogólnie jego zachowania są dość często irracjonalne co sprawia, że czuje się często przy nim dyskomfortowo bo nie wiem czego się spodziewać. Ale mój, dziś, największy problem to......brak seksu. Od 5 miesięcy. Kilka moich podejść skończyło się dla mnie jedynie tąpnięciem poczucia wasnej wartości. Nie potrafie z niego wyciągnąć o co chodzi. Jak czytam różne wątki to domyślam się że zdiagnozujecie zdradę. I pewnie jak w większości przypadków dość naiwnie odpowiem, że to niemożliwe, bo poza tym że nic nie wskazuje na to, że ten człowiek mnie jeszcze kocha (no może jedynie to, że jeść mi daje) to też nic namacalnego nie wskazuje na zdradę. Może się dobrze kryje. No ale przechodząc do mojego głównego problemu to jak sobie z tym poradzić mam ja. Kurcze, też mam swoje potrzeby. Aż zaczynam mieć coś z głową. Obawiam się że mogę być dość podatna na urok innych mężczyzn. A coraz więcej z nich wydaje mi się coraz bardziej uroczych:(
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: Nirwanna »

Bjamial, pisałaś już trochę na forum, więc znasz zasady :-)
I z tego co pisałaś wynika, że Twój mąż ma problem z pornografią, a w zasadzie - nie uświadamia sobie, że ma problem. Jednak to może być przyczyna. Czytałaś coś o tym nałogu?
Inną kwestią jest - jak Ty sobie z tym możesz poradzić. Cóż - wielotorowo. Od klasycznych psychologicznych sposobów nie skupiania się na braku, tylko wypełnieniu go innymi aktywnościami (moralnie dopuszczalnymi), do odbudowania relacji z Bogiem, który wszystkie braki jest w stanie wypełnić lub zminimalizować do poziomu spokojnie akceptowalnego.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jonasz

Re: Brak

Post autor: Jonasz »

Nirwanna pisze: 05 gru 2018, 6:34
I z tego co pisałaś wynika, że Twój mąż ma problem z pornografią, a w zasadzie - nie uświadamia sobie, że ma problem.
Może być drugi biegun. Wie ze ma problem tylko nie może/nie umie sobie z tym absolutnie poradzić co go totalnie rozwala.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: Angela »

Też zajrzałam do Twoich wczeżniejszych postów:
Ja w takim razie jestem jakaś dziwna bo nie czuje się w ten sposób zdradzana. Więcej.. myślę że w pewien sposób mnie to przed zdradą chroni. Oczywiście byłoby pięknie gdyby mój mąż był na tyle dojrzały żeby tego nie robić ale nie jest. I chyba lepiej żeby rozładował to napięcie w ten sposób niż z kowlską. I nie czuje się w ogóle winna że on to robi. W najlepszym naszym czasie, w którym kryzysu nie mieliśmy, tez to robił jak miał taką potrzebę a nie miał mnie "pod ręką".
Z tego wyłania się obraz dużego problemu pornografii jako ważny powód kryzysu.
Oczywiścia nie możesz brać odpowiedzialności za nałóg męża. Ale za swoje wspóuzależnienie już tak.
Wieloletnie, nawet jeszcze przed ślubem, przyzwolenie obróciło się przeciwko Tobie.
Miłość to pragnienie dobra drugiej osoby. Każdy nałóg jest złem. Nieprzewidywalność męża świadczy o tym, że nie jest mu dobrze samemu ze sobą. Nie mogąc psychicznie znieść złości na siebie, przenosi ją na inne najbliższe osoby. A ty jesteś najbliżej. Nałóg zatem tylko pozornie jest problemem tylko nałogowca. To zło się rozlewa.
Tutaj trzeba już fachowej pomocy jak wychodzić ze współuzależnienia bez odcinania się od męża nałogowca, jak radzą ,,świeccy''.
Z pewnością do niczego go nie możesz zmuszać, ale podkreślać, że to zło.
Czasem refleksję wzbudza zapytanie, czy chciałby, aby jego córka była aktorką tych filmików lub czy życzyłby swoim dzieciom trybu życia jak sam prowadzi. Nie zmieniając nic, naraża je, że pójdą w jego ślady. Mój mąż rzucił palenie po 20 latach (palił od 10 roku życia) i wielu poprzednich nieudanych próbach porzucenia nałogu, gdy uświadomił sobie, że w inny sposób nie przekona dzieci, że palenie jest szkodliwe. Nie był poprzednio gotów rzucić palenia nawet z miłości do mnie. Ja bardzo źle znoszę nawet sam zapach tytoniu.
A Ty sama co możesz zrobić, gdy przyszło Ci żyć jak zakonnica? Ja osobiście wolałabym taki post niż świadomość, że będąc ze mną mąż w głowie odtwarza tylko sceny z filmu.
Aby odgonić własne pokusy, to cierpienie ofiaruj za męża, odśwież przyjaźń z Jezusem w jakiejś wspólnocie, wypełnij ten brak wartością, zgodnie z zasadą: Najszczęśliwsi ludzie nie muszą mieć wszystkiego co najlepsze. Oni tworzą wszystko co najlepsze z tego co mają.
Jonasz

Re: Brak

Post autor: Jonasz »

Angela pisze: 05 gru 2018, 10:13 Miłość to pragnienie dobra drugiej osoby. Każdy nałóg jest złem. Nieprzewidywalność męża świadczy o tym, że nie jest mu dobrze samemu ze sobą. Nie mogąc psychicznie znieść złości na siebie, przenosi ją na inne najbliższe osoby. A ty jesteś najbliżej. Nałóg zatem tylko pozornie jest problemem tylko nałogowca. To zło się rozlewa.
Tutaj trzeba już fachowej pomocy jak wychodzić ze współuzależnienia bez odcinania się od męża nałogowca, jak radzą ,,świeccy''.
Ciężka sprawa.
Trudno leżeć i zawalczyć ze sobą o siebie.
Nienawidzić samego siebie, czuć się jak przysłowiowa świnia, gardzić samym sobą.
A tym bardziej cierpiąca niesłusznie żona która czując się poniżona czasem zaczyna podświadomie gardzić, odpychać co odbierane jest jako pogardę i dalsze wewnętrzne rozbijanie i tak już leżącego faceta.
Trudna sytuacja - mam zawalczyć o siebie ale walczę z samym sobą i oskarżam samego siebie.
A tu jeszcze osoba od której oczekuję podświadomie pomocy dokopuje.
Czasem dopiero dzieci dają to wsparcie.
Oczywiście podstawowe pytanie kiedy mu się to przyplątało.
Wszedł w małżeństwo czy się nabawił.
Korzeń, źródło.
Bo nigdy nie jest normalne ze Stworzenie Boże zaczyna sobie przede wszystkim samemu szkodzić, a przez to innym.
Bo po co?
krople rosy

Re: Brak

Post autor: krople rosy »

Bjamial pisze: 04 gru 2018, 23:39 Ale mój, dziś, największy problem to......brak seksu.
A dla mnie większym problemem byłby brak dobrego kontaktu z mężem. Bo bez tego ciezko o seks. Oczywiscie można bez relacji spuścić z siebie seksualne napiecie ale chyba nie o to chodzi w małżeństwie....?
Skoro jesteście od siebie daleko nic dziwnego że meża nie ciągnie w stronę żony. Wtedy faktycznie łatwiej zrealizować swoje potrzeby seksualne pzred laptopem: szybciej i łatwiej, bez wysiłku i dogadywania się.
Bjamial pisze: 04 gru 2018, 23:39 Brakuje w nim przedewszystkim szacunku w zwracaniu się do siebie. Głównie dotyczy to mojego męża ale, w myśl zasady kto z kim przystaje takim się staje, i mi się zdarza brzydko do niego odezwać.
Na szacunek do męża akurat masz wpływ. Moze warto od tego zacząć? Małymi krokami: dobre słowo, brak odwetu za cios, praca nad spokojem wewnetrznym.
Może da się go w którymś momencie skruszyć dobrą taktyką....
Coś trzeba zrobić bo czas oddalenia i podziału działa zazwyczaj na niekorzyść relacji i małżonków.

Nie odszukałam Twojego watku więc niewiele wiem o Twojej sytuacji.
A mąż? Jak komentuje brak ochoty na seks z Tobą?
Bo o kiepskiej relacji między Wami już wiemy....
Bjamial
Posty: 16
Rejestracja: 17 paź 2017, 23:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: Bjamial »

Dziękuję za poświęcenie Waszego czasu na udzielenie mi odpowiedzi.
Nirwanno, tak, mój mąż ma problem z pornografią i nie jest tego świadomy. Podejrzewam, że w dzisiejszym świecie, w którym taka masturbacja jest traktowana wręcz jako coś dobrego, mało kto uważa to za problem:/ Nie chcę rozwijać tego wątku, bo był mu już poświęcony cały Wątek. Ja mam na ten temat własne zdanie, podejrzewam, że zbieżne ze zdaniem większości członków naszej małej społeczności co do meritum- to zło. Ale pewnie w odróżnieniu do części z Was nie uważam, że jest to obrzydliwe i nie czuję się ani zdradzana, ani zraniona tym, że mój mąż to robi. Jest to natomiast złe ze względu na owoce jakie przynosi. Przynajmmiej w moim związku. Czy jakoś zgłębiłam temat? Nie bardziej niż był on poruszony w wyżej wspomnianym wątku. Ponieważ myślę, że nie potrafię zmienić punktu widzenia mojego męża nawet na bardziej oczywiste sprawy, to z tą już bym sobie na pewno nie poradziła:/ W myśl zasady, jeśli nie masz na coś wpływu to to olej-nazwijmy to po imieniu-olałam.
Zresztą, mój mąż jest osobą dość skomplikowaną, wspomniane uzalżnienie jest jednym z wielu jego uzależnień. Powiedziałabym nawet, że najmniejszym. Wydaje mi się też, że nie leży u podnóża naszego kryzysu. Gdzieś sie w niego poprostu wygodnie wplątało. Prosiłabym tutaj, żebyście jeżeli możecie, rozwinęli mi wątek współuzależnienia, bo nie do końca go kumam:/
Jonaszu, dziękuję Ci za Twój punk widzenia na podniesioną kwestię. Wydaje mi się jednak, że jest on dość daleki od punku widzenia mojego męża. Odpowiadając na Twoje pytanie, myślę,że mu się to nie przyplątało. Wydaje mi się, że to było z nim od zawsze, od okresu dojrzewania, kiedy prawdopodobnie większość chłopców inicjuje swoje życie sexualne w taki sposób.
Krople rosy, musiałam się źle wyrazić, bo wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałaś mój problem. Moja kiepska relacja z mężem jest dla mnie ogromnym problemem ale trwa już jakiś czas i zdążyłam się do niej na swój sposób przyzwyczaić. Natomiast naglącym problemem stało się to, w jaki sposób nie dopuścić do zdrady. To nie jest tak, że tu chodzi tylko o sex. Dwa dni temu miałam owulacje,pewnie dlatego wyartykułowałam to w taki a nie inny sposób. Problemem jest brak bliskości, dotyku, przytulenia, czułości, spojrzenia w oczy, poczucia bycia chcianym, ważnym. A to stwarza ten główny problem. I to nie jest tak,że się jakoś mocno na tym skupiam. Mam dobre relacje z ludźmi, w tym z mężczyznami. Rozmawiamy, śmiejemy się, czasem flirtujemy. To nie był problem kiedy nie miałam tych deficytów uwagi, które mam teraz. Obecnie jednak rodzą się uczucia. Miłe. Tak mi potrzebne. Czasem je wykorzystuje, często wcale tego nie chcąc na poziomi świadomym. Oczywiście dzieje się to tylko w sferze myśli i to niezbyt daleko posuniętych. Narazie nie potrafiłabym zdradzić fizycznie męża nawet w myślach. Ale boje się co będzie dalej jak będę dłużej na tym głodzie:(
I tu chyba czas przejść do relacji z Bogiem...jest dość skomplikowana. Czasem bardzo jej potrzebuje i się w nią mocno angażuje a czasem przed nią jakby uciekam. Nie dokońca wiem dlaczego.
Bjamial
Posty: 16
Rejestracja: 17 paź 2017, 23:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: Bjamial »

Krople rosy, piszesz: "Na szacunek do męża akurat masz wpływ. Moze warto od tego zacząć? Małymi krokami: dobre słowo, brak odwetu za cios, praca nad spokojem wewnetrznym.". Ja bardzo długo byłam miła ale to nie przyniosło żadnych efektów na dłuższą metę. Pewnie kwestia braku umiejętności stawiania granic była, a pewnie troche nadal jest tu dużym problemem.
krople rosy

Re: Brak

Post autor: krople rosy »

Bjamial pisze: 07 gru 2018, 0:50 . Problemem jest brak bliskości, dotyku, przytulenia, czułości, spojrzenia w oczy, poczucia bycia chcianym, ważnym. A to stwarza ten główny problem.
No ale to wszystko wynika właśnie z braku dobrych relacji z mężem, z braku jednosci i dobrej komunikacji oraz otwartości na reagowanie na potrzeby współmałzonka. Stoi miedzy Wami jakiś mur , wobec tego cięzko się przytulić, popatrzeć sobie w oczy, szczerze porozmawiać.
Co jest tym murem dla Ciebie? Odizolowanie się męża, egoizm, brak szacunku.
A co jest murem dla Twojego męża? Co takiego się stało że zamknął się w swoim świecie i w nim zaspokaja swoje potrzeby? ....że woli tam niż z Tobą?
Tylko uzaleznienie?
Ono nie do końca zamyka drzwi małżonkom na kontynuowanie relacji. Jesli czują się blisko siebie, nawiązali głeboką i autentyczną więź to tak szybko się związek nie rozpadnie. Jedno potrzebuje drugiego mimo że widzą u siebie wzajemnie jakieś słabości i problemy.
Bjamial pisze: 07 gru 2018, 0:50 To nie był problem kiedy nie miałam tych deficytów uwagi, które mam teraz. Obecnie jednak rodzą się uczucia. Miłe. Tak mi potrzebne. Czasem je wykorzystuje, często wcale tego nie chcąc na poziomi świadomym. Oczywiście dzieje się to tylko w sferze myśli i to niezbyt daleko posuniętych. Narazie nie potrafiłabym zdradzić fizycznie męża nawet w myślach. Ale boje się co będzie dalej jak będę dłużej na tym głodzie:(
Mówiłaś męzowi o tych swoich obawach? O myślach które się rodzą pod wpływem braku czułości i zainteresowania ze strony męża?
Bjamial
Posty: 16
Rejestracja: 17 paź 2017, 23:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: Bjamial »

Pytanie czy ta więź była kiedyś głęboka i autentyczna. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się niestety, że nie:(
Z jego strony jedyny werbalny komunikat to to, że przytyłam, jestem dla niego nieatrakcyjna. Napewno problemem jest brak czasu tylko dla siebie. Nasze życia zdominowało dziecko. Teraz chyba nawet bardziej jego niż moje. Cierpliwości może też mam mniej niż kiedyś.
Komunikowałam mu swoje potrzeby i obawy bardzo czytelnie. Ma to gdzieś. Też mi to czytelnie zakomunikował. Rób co chcesz mówi. Oczywiście, że to jest taka jego poza ale nie wiem i nie umiem się dowiedzieć co się pod nią kryje:(
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: Angela »

Bjamial pisze: 07 gru 2018, 0:50 Prosiłabym tutaj, żebyście jeżeli możecie, rozwinęli mi wątek współuzależnienia, bo nie do końca go kumam:/
Współuzależnienie może pójść w dwóch kierunkach.
Nadmiernej kontroli i brania odpowiedzialności za nie swój grzech lub jak u Ciebie, latami zamiatania problemu pod dywan dla własnej wygody. Jeżeli coś jest powszechne, to nie znaczy, że nie jest złem.
Nienazywanie zla złem teraz samą Ciebie naraża na pokusy a może uzależnienia.
Wiedźmin

Re: Brak

Post autor: Wiedźmin »

Bjamial pisze: 07 gru 2018, 10:03 [...] Z jego strony jedyny werbalny komunikat to to, że przytyłam, jestem dla niego nieatrakcyjna.
No to od czegoś można już zacząć :)
Nie dla niego - ale dla siebie - każdy kg więcej, to obciążenie dla stawów, kręgosłupa... serce też musi się więcej namęczyć...
Na na na sylwestra też fajnie pewnie opiętą sukienkę założyć ;)
Bjamial pisze: 07 gru 2018, 10:03 Napewno problemem jest brak czasu tylko dla siebie. Nasze życia zdominowało dziecko. Teraz chyba nawet bardziej jego niż moje. Cierpliwości może też mam mniej niż kiedyś.

No to tutaj też pracy jest po horyzont :) fajnie że to zauważasz... więc wiesz nad czym się pochylić.

Bjamial pisze: 07 gru 2018, 10:03 Komunikowałam mu swoje potrzeby i obawy bardzo czytelnie. Ma to gdzieś. Też mi to czytelnie zakomunikował.
No tak - fajnie, że komunikowałaś - tylko problem w tym, że od samego komunikowania zwykle niewiele się dzieje. Przynajmniej u mnie się nie działo. Ty chciałaś zrealizować swoje jakieś tam potrzeby - problem w tym, że mąż miał (ma) zupełnie inne.
Więc skuteczne będzie jedynie wywołanie / sprowokowanie ... tego, aby taka potrzeba (zgodna z Twoją) pojawiła się u męża.

Bo to jest tak - np. masz małe dziecko - któremu nie chce się siusiu (no nie chce się i już). No i właśnie uczy się robić "do nocnika"
Ty komunikujesz i prosisz "Zrób siusiu, zrób siusiu" - no ale dziecko nie zrobi, bo nie ma takowej potrzeby.

Więc samą informacją i komunikacją niewiele tu zdziałamy. Musisz napoić dziecko wodą, mlekiem, soczkiem w dużych ilościach... jakiś czas poczekać... i gwarantuje Ci... że Twoja prośba zostanie spełniona :)

Podobnie może być z mężem. Na chwilę obecną nie czuje potrzeby i już.
Może spróbuj pogłówkować, co "dostarczyć" mężowi - tak... aby w nim owe potrzeby (których Ty oczekujesz) się zrodziły.

Zwykle jest tak - że - "aby coś wyjąć, trzeba coś włożyć" ... czyli trzeba coś dać, aby coś otrzymać. Ale to tylko połowa albo nawet mniej sukcesu. Bo trzeba jeszcze dać dokładnie to, czego druga strona oczekuje... - bo inaczej będziemy tylko zarzucać swego męża czy żonę atencją / podarunkami / itd. - której on czy ona akurat wcale nie potrzebuje... i wzbudzać będziemy jedynie irytację i efekt osiągniemy odwrotny do zamierzonego.

Czyli moja obecna praca nad małżeństwem i nad sobą wygląda tak (między innymi), aby w końcu naprawdę poznać własną żonę i to, co ją cieszy, czego potrzebuje, na widok czego się uśmiecha, co jej najlepiej smakuje, jaki film lubi obejrzeć, do której knajpy pójść... jaka muzyka ją uspokaja itd itp... poznać ją i jej duszę... bo niestety, przez pierwsze lata małżeństwa ślizgałem się jedynie po powierzchni... i głównie skoncentrowany byłem na poznawaniu jej seksownego ciała... i zapewnianiu rodzinie środków na utrzymanie... - zamiast zajrzeć serce i duszę żony... - bo duszy małżonka nie nakarmimy opłaconym na czas kredytem i wszystkimi rachunkami, ani nawet zapełnioną po brzegi lodówką, zrobionym i wywieszonym praniem...

...- i takie ślizganie po powierzchni zaprowadziło mnie jedynie po latach do potężnego kryzysu.
krople rosy

Re: Brak

Post autor: krople rosy »

Bjamial to może zrób coś z tym mężowskim komunikatem o przytyciu. To według Ciebie głupi preteskst, wymówka czy faktycznie coś co może meża uwierać? Nie chodzi tu o to by spełniać każde widzimisie mezczyzny i stawać na rzęsach by zaskarbić sobie zainteresowanie i akceptację ale może to jest po prostu sygnał , że zaniedbałaś co nieco....że pzrestałąś się dla męża starać bo praca...bo dziecko....
No bo jak kocham to dbam o siebie dla siebie, dla męża, dla dzieci....Kiedyś mąż mnie dostrzegł jednak w tym tłumie ludzi, coś spowodowało że zwrócił na mnie uwagę, coś takiego było we mnie, że chciał coraz częściej być bliżej mnie, poznawać mnie no i w końcu wybrał na dłuższą wspólną drogę.
Starać się o siebie wzajemnie tzreba zawsze. A zaniedbania mogą być na róznym polu .
Tak się trochę przyczepiłam do wyglądu, wiadomo, że w życiu nie o to tylko chodzi, uroda przemija ale miłość jednego do drugiego ma rózne oblicza. czasem mezczyzni mają wrazenie, ze gdy już się kobieta zakotwiczyła w małzeństwie, urodziła dziecko, posiadła pewną stabilność zyciową to weedług niej wszystko jest tak jak powinno być. I że szczęśliwe zycie się głądko kołem potoczy.
Już się dosc nakokietowała, naflirtowała, nastarała....w końcu dopłynęła do bzregu i teraz będzie tylko spijać soki tego ułozonego , szczęśliwego zycia.
Okazuje się, ze tak nie jest. Małżeństwo jest drogą. Czyli ciagle trzeba być w ruchu, obserwować co się dzieje, wyciągać wnioski i dbać o siebie i bliskich.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak

Post autor: ozeasz »

Bjamial pisze:Obecnie jednak rodzą się uczucia. Miłe. Tak mi potrzebne. Czasem je wykorzystuje, często wcale tego nie chcąc na poziomi świadomym. Oczywiście dzieje się to tylko w sferze myśli i to niezbyt daleko posuniętych. Narazie nie potrafiłabym zdradzić fizycznie męża nawet w myślach. Ale boje się co będzie dalej jak będę dłużej na tym głodzie:(
I tu chyba czas przejść do relacji z Bogiem...jest dość skomplikowana. Czasem bardzo jej potrzebuje i się w nią mocno angażuje a czasem przed nią jakby uciekam. Nie do końca wiem dlaczego.
Czy bierzesz pod uwagę że to może być przekraczanie granicy ?
Bjamial pisze:Ale boje się co będzie dalej jak będę dłużej na tym głodzie:(

I słusznie się obawiasz .
Bjamial pisze: Czasem je wykorzystuje, często wcale tego nie chcąc na poziomi świadomym. Oczywiście dzieje się to tylko w sferze myśli i to niezbyt daleko posuniętych.
Plus jest taki że to zauważasz i dzielisz się ,minus jest taki ze niekoniecznie kwestia kontroli i percepcji jest adekwatna do rzeczywistości ?
Bjamial pisze:I tu chyba czas przejść do relacji z Bogiem...jest dość skomplikowana. Czasem bardzo jej potrzebuje i się w nią mocno angażuje a czasem przed nią jakby uciekam. Nie do końca wiem dlaczego.

I tu jest problem w moje ocenie wobec tego
Bjamial pisze:Ale boje się co będzie dalej jak będę dłużej na tym głodzie:(
Jedno z drugim to może być mieszanka wybuchowa .


Jeśli w relacji z Bogiem jest całkowita szczerość , i całkowite zaufanie ,(choć Twoja ucieczka o tym nie świadczy , znam z autopsji )
to bym sie zbytnio nie martwił , jeśli jednak nie ….?

Ale to tylko moje myślenie które jest wynikiem doświadczeń i subiektywną oceną sytuacji , moja żona przekraczała granice ,ja byłem ślepy , i jak zwykle u faceta (przepraszam nie chcę uogólniać)u siebie, zorientowałem się za późno :(

Więc mogę być tendencyjny i stronniczy .

Pozdrawiam serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Brak

Post autor: s zona »

Aleksander pisze: 07 gru 2018, 11:06
Bjamial pisze: 07 gru 2018, 10:03 [...] Z jego strony jedyny werbalny komunikat to to, że przytyłam, jestem dla niego nieatrakcyjna.
No to od czegoś można już zacząć :)
Nie dla niego - ale dla siebie - każdy kg więcej, to obciążenie dla stawów, kręgosłupa... serce też musi się więcej namęczyć...
Na na na sylwestra też fajnie pewnie opiętą sukienkę założyć ;)
Bjamal ,
nwm czy znasz Post Daniela viewtopic.php?f=18&t=781
Mozna ciekawie/ skutecznie oczyscic dusze i cialo :D
Moze warto sprobowac ,jesli nie karmisz ?

Aleksander jest optymista :lol: do Sylwestra zostaly 3 tyg ,
ale na karnawal mozesz juz czuc sie wyrzezbiona na nowo 8-)

A przy okazji moze warto zastosowac i to
:D
pisze: 06 gru 2018, 19:06
tylko 6 min , ale cos specjalnie dla Ciebie ... zreszta dla mnie tez ;) :lol:
Kryzys małżeński. Czego NIE robić?
https://www.youtube.com/watch?v=lLkQj9KMwpM
Sedno - wg mnie - w 3 min i w 4:15 a perelka w 5:20 :D
Moze warto tak wielowarstwowo podejsc :)
A to brzmi b optymistyczne
:D
Aleksander pisze: 07 gru 2018, 11:06
Czyli moja obecna praca nad małżeństwem i nad sobą wygląda tak (między innymi), aby w końcu naprawdę poznać własną żonę i to, co ją cieszy, czego potrzebuje, na widok czego się uśmiecha, co jej najlepiej smakuje, jaki film lubi obejrzeć, do której knajpy pójść... jaka muzyka ją uspokaja itd itp... poznać ją i jej duszę... bo niestety, przez pierwsze lata małżeństwa ślizgałem się jedynie po powierzchni... i głównie skoncentrowany byłem na poznawaniu jej seksownego ciała... i zapewnianiu rodzinie środków na utrzymanie... - zamiast zajrzeć serce i duszę żony... - bo duszy małżonka nie nakarmimy opłaconym na czas kredytem i wszystkimi rachunkami, ani nawet zapełnioną po brzegi lodówką, zrobionym i wywieszonym praniem...

...- i takie ślizganie po powierzchni zaprowadziło mnie jedynie po latach do potężnego kryzysu.
Zycze Ci takiej przemiany , pomodle sie jutro o 12 h :D

ps znasz 5 jezykow Chapmana ?
ODPOWIEDZ