Wątek Anny

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

una
Posty: 334
Rejestracja: 08 lut 2017, 22:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Wątek Anny

Post autor: una »

Chyba bym oczekiwała wspólnej pracy nad małżeństwem. Mam wrażenie że mimo iż mąż często o tym mówi to w sumie nie chce odejść. Taki szantaż trochę. Albo wołanie o coś. Ale mogę się mylić.
Kiedyś robiło to na mnie większe wrażenie. Teraz trochę już zobojetnialam na jego przenosiny na kanapę, słowa o rozstaniu itp. Jego zdaniem jestem nudna, nie inspiruje go, dołuje i narzekam. Wkurza go każdy drobiazg. A jednocześnie są momenty kiedy jest tak zwyczajnie.
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: anna »

Una, ja napiszę podobnie, jak Suzanne: mam bardzo podobną sytuację (z tym, że my jesteśmy 19 lat po ślubie...), mąż za żadne skarby świata nie zamierza ratować związku, jesteśmy już w zasadzie na granicy, lada moment wpłynie jego pozew...
Dziwne jest to, że to właśnie teraz, podczas usilnych starań o rozwód, stał się nagle "demontracyjnym", pobożnym "na pokaz" człowiekiem, wcześniej zachowywał się wręcz jak typowy ateista - nie obchodziło go żadne nabożeństwo, modlitwa czy praktyki kościelne, w ostatnich natomiast latach zapisał się do rycerskiego bractwa katolickiego, uczestniczy bardzo przykładnie w jego strukturach, jeździ na tamtejsze zebrania, chodzi na wielogodzinne pielgrzymki, zostawiając mnie samą z Dziećmi (jedno jest małe i niepełnosprawne), przyjmuje Komunię św. po wielu tygodniach nie chodzenia wcale do kościoła i nie przystępując do spowiedzi i często mi powtarza, że jest naprawdę świętym człowiekiem, jeżeli w ogóle znosi mnie w naszym domu... Tak postępował, kiedy nagle wystartował w wyborach samorządowych, aby pod okolicznymi kościołami zbierać głosy wychodzących z Mszy (rzecz jasna - przy ofiarnej pomocy całej naszej Rodziny), lecz radnym nie został, a więc powoli odszedł od nabożeństw. Też ciągle proszę Boga o pomoc i wskazówki, jak dotrzeć do jego serca i wytłumaczyć, co znaczy świętość Sakramentu Małżeństwa... :( Tak, jak i Ty, Una, oczekiwałam wspólnej pracy nad małżeństwem, stukałam do drzwi tego bratwa (pomagającego - jak głosi jego kodeks - różnym rodzinom) wielokrotnie, prosiłam o wsparcie w postaci skierowania na mediacje i o szczerą rozmowę z nim, niestety - nadaremno... :( Jestem zdruzgotana tym, jak łatwo jest mu powiedzieć "NIE!" i przekreślić tym tyle wspólnych lat oraz szczęście naszych Dzieci. :(
jacek-sychar

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: jacek-sychar »

Aniu

Coś mi wygląda, że postępowanie Twojego męża, to typowy objaw kryzysu wieku średniego.
Facet widzi, że lata lecą, zdrowie i siły już nie te, a on nic nie osiągnął (jego zdaniem). No i się szarpie i próbuje coś udowodnić całemu światu.
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: anna »

Jacku-Sychar, mam te same odczucia. Problem w tym, że żaden racjonalny argument do niego nie trafia, jestem normalnie bezradna... :(
Anoli
Posty: 83
Rejestracja: 03 lut 2017, 8:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: Anoli »

Dziewczyny - jak widzę schemat powtarza się u większości niestety :( Ale może Panowie coś podpowiedzą ;)
Jacku - pytanie do Ciebie jako faceta, ale i do innych mężczyzn ;) czy po ludzku żona może jakoś wpłynąć na to "męża rozumowanie" ładnie zwane "kryzys wieku średniego", jakoś go z niego wyciągnąć ?
"Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie.”
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: Pavel »

Skoro jesteś bezradna, może losy małżeństwa powierz Bogu.
Swoją uwagę odwróć od męża i skup na sobie.
Do niego według Twej relacji i tak nie trafiasz.

Napisałaś:
Jego zdaniem jestem nudna, nie inspiruje go, dołuje i narzekam. Wkurza go każdy drobiazg.
Nie jesteś od tego aby go inspirować, pytanie czy on inspiruje Ciebie.
Nad tym czy jesteś nudna, dołująca i narzekająca warto się pochylić.
To, że denerwuje go każdy drobiazg, jest wg mnie oznaką frustracji, klei się to z tym co napisał Jacek - kryzys wieku średniego (jeszcze jestem za młody by coś o tym wiedzieć, ma to jednak z boku "ręce i nogi").

I kolejny cytat. Napisałaś:
Chyba bym oczekiwała wspólnej pracy nad małżeństwem.
Tak byłoby optymalnie, jednak nieczęsto się chyba zdarza.
Skoro jednak nie wygląda aby Twój mąż był skłonny rozpocząć współnie z Tobą, może zdecydujesz się to zacząć robić sama? Może z czasem Twój mąż dołączy.
Warto jednak wiedzieć jak to robić mądrze. Bo na działaniu intuicyjnym, bez właściwej wiedzy, doszliście do takiego punktu w którym jesteście.
Poza tym, jeśli Twój mąż zdecyduje się pracować nad małżeństwem, może to robić w sposób inny niż oczekujesz. Wtedy warto pochylić się nad tym, czy oczekiwania są właściwe.
Może warto na początek przyjrzeć sobie i uwagom męża dotyczącymi Ciebie.
Nie wiem, czy czytałaś literaturę/słuchałaś konferencji na temat różnic między kobietami i mężczyznami.
Jeśli nie, warto się nad tym pochylić. Poznać lepiej samą siebie i swego męża, który funkcjonuje zupełnie inaczej niż Ty i inaczej niż sobie to wyobrażamy. Bardzo często bowiem mamy pretensje do współmałżonka, że funkcjonuje jak na jego płeć przystało.

Warto również dowiedzieć się jak powinno wyglądać życie w małżeństwie i jakie błędy często popełniamy.

Jeśli nie zagłębiałaś się w takie tematy, chętnie podam tytuły.
Pozdrawiam
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
jacek-sychar

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: jacek-sychar »

Anoli pisze:czy po ludzku żona może jakoś wpłynąć na to "męża rozumowanie" ładnie zwane "kryzys wieku średniego", jakoś go z niego wyciągnąć ?
Może i może, tylko jak? :?
Jeżeli mężczyzna przeżywa kryzys wieku średniego, to znaczy że czuje, że mu życie mija a on nie widzi swoich osiągnięć. Była tutaj pokazana próba dowartościowania siebie poprzez próbę zostania radnym.
Należaloby znaleźć takie miejsce, które dla mężczyzny jest ważne i tam zacząć go doceniać. Drogie Panie tutaj pokażę Wam jeden błąd, jaki często robicie. Nie doceniacie swoich facetów. Każdy facet jest łasy na podkreślanie co jakiś czas (za często może odebrać jako wazelinę, czyli kpinę), że widzicie, jaki jest wielki, silny, mądry, ... (właściwe podkreśl).
Widziałyście czasami, jak zachowują się różne siksy? Uczepione swoich facetów i wpatrzone w nich jak w święty obrazek. A Wy, kiedy tak zrobiłyście? Facet w takiej sytuacji od razu wypina pierś (starsi próbują wciągnąć brzuszek lub brzuszysko). Tak samo reagują faceci na obce kobiety. Ponieważ mówią one innym językiem niż ich żona, to zaraz doszukują się w ich słowach pochwał i podziwu. No i droga do odejścia niedocenianego męża w domu gotowa... :(

Jak doceniać męża?
Zależy od jego charakteru. Jak jest jakiś mózgowiec, to pochwalcie go za jakąś wypowiedź (może być na szerszym forum: "jak ty to wspaniale ująłeś"). Jak jest facetem, który ma złote rączki, to pochwalcie go za zrobienie czegoś nowego lub naprawienie czegoś starego. Jak jest facetem, dla którego najważniejszy jest kaloryfer na brzuchu, to pochwalcie jego wygląd lub siłę.
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: anna »

Jacku, jest wiele słuszności w tym, co piszesz, lecz ja mam nie lada problem, którego na samym początku nie dostrzegłam. Otóż mąż jest ofiarą tyrana-swego ojca, tyranizującego zresztą od lat całą swoją (również dalszą) rodzinę. Nasz związek miał być dla niego ucieczką i jedynym ratunkiem. Nie przypuszczałam jednak (i to chyba jest mój największy błąd), że ofiara sama może stać się z czasem tyranem. Kiedy teść zrozumiał, że stracił z rodzinnego domu syna na zawsze, zaczął go czym prędzej przekupywać drogimi prezentami, znowu uzależniać od siebie (jednocześnie odciągając od Kościoła i naszej Rodziny), dominować, nastawiać "anty", "panować". A - ponieważ znał jego psychikę prawie 30 lat - doskonale sobie z tym zadaniem poradził. Mąż ma bardzo słaby charakter, jawił mi się zawsze jak mały, nieporadny chłopiec. Żadna moja pochwała nigdy zatem nie trafiała do męża. Trafiały jedynie pochwały i krytyki (tych zawsze jest więcej) ze strony teścia. Mimo tego, że mąż niedługo kończy 50 lat, nadal ubrania, obuwie, potrawy, dietę, leki i inne medykamenty, kosmetyki, dentystę (ze wspólną wizytą włącznie), fryzjera (jak wcześniej), rzeczy użytku osobistego, ba! - nawet samochód - starannie i długo wybiera oraz kupuje mu za każdym razem tylko teść - on: jest, zawsze był i będzie jedynym nieomylnym i niepodważalnym pewnikiem. To on dzwoni codziennie po kilkakroć (choć codziennie także mąż tam jedzie po pracy, czasem nawet - i przed pracą), by mu przypomnieć, kiedy są narciarskie skoki, mecz piłkarski czy bokserski, kiedy ma zmienić opony, zarejestrować samochód czy jechać do lekarza na umówioną rok temu wizytę (choć ja oczywiście mam sprawy zdrowia całej mojej Rodziny starannie zapisane we wspólnym ściennym terminarzu i sama mu o tym przypominam). Ważne są jedynie przypomnienia ojca, nie - żony. Ja się mam co najwyżej z Dziećmi dostosować do ubioru męża podczas naszych wspólnych wyjazdów - np.kiedy on ma włożony "sweter w romby" od teściów i oni oboje też takie swetry mają, ja nie mam prawa włożyć innego wzoru ani też inaczej ubrać Dzieci, bo "nie pasujemy". Kiedyś mnie to może bawiło, potem dziwiło, teraz - zwyczajnie przeraża. Oczywiście pewnie się domyślacie, że prowodyrem i dyrygentem naszego kryzysu jest teść-ateista. Sytuacja bez wyjścia... :( Oczywiście - zgodnie z radą Pavla - powierzam sprawę Bogu, modlę się gorąco i wierzę w Jego pomoc, ale fakty są druzgocące, a rzeczy, które teść każe czynić publicznie mężowi na ewidentną zgubę mojej Rodziny, zwyczajnie mnie i nasze bardzo wrażliwe Dzieci przerastają...
jacek-sychar

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: jacek-sychar »

Anna

1. Przejęliśmy wątek Unie
Może założysz swój wątek? Możemy też przenieś Twoje posty do nowego wątku.

2. Twój mąż jest DDD, czyli dorosłym dzieckiem. Nie dorósł. Ciągle jest synkiem swojego tatusia.
Czytałaś:
ks dr hab. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/" target="_blank
Gorąco polecam. Dużo zrozumiesz.
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Trwający kryzys - jak ratować małżeństwo ?

Post autor: anna »

Dobrze, to ja poproszę o przeniesienie, choć chciałam tylko odpowiedzieć Autorce i tak jakoś mi się rozpisało przydługo.... Przepraszam... Choć tu już Wielcy i wspaniali Forumowicze mi pomagają od dłuższego czasu swoją modlitwą oraz linkami do kolejnych wielkich modlitw, to musiałam widocznie jeszcze wyżalić się na forum, chociaż tego nie planowałam... Przepraszam...
Wiem, Jacku, wiem o tym, lecz jestem wobec tej sytuacji bezradna, liczyłam, że mu pomogę oderwać się po prawie 30 latach od ojca-tyrana, a sama stałam się ofiarą ich obu i jeszcze wciągnęłam w to niewinne, nadwrażliwe Dzieci... :(
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Anny

Post autor: anna »

Dziękuję serdecznie za stworzenie nowego wątku, nie chciałam sama, bo jestem tu nowa, nawet nie wiem, czy to tak wypada... Przepraszam serdecznie za kłopot... :)
Wierzę gorąco w pomoc Boga i wybór najlepszej drogi dla mnie i moich Dzieci, ale na razie przeraża mnie to, co robi mąż. Komukolwiek o tym opowiadam, a ten ktoś zna nas choć trochę, jest zszokowany, bo to nie mieści mu się zwyczajnie w głowie... Strach czasami jest zniewalający. Najgorsze, że teraz boję się kilkakrotnie mocniej, niż to miało miejsce wcześniej: nie tylko męża i teścia, ale jeszcze - konsekwencji ich złych czynów. :(
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Anny

Post autor: anna »

Przeczytany dziś wpis Uny uświadomił mi bardzo przykrą rzecz: że ja też ciągle podświadomie staram się zaskarbić sobie względy męża i jego choć milsze spojrzenie w moją stronę., lecz jet to działanie z góry skazane na niepowodzenie. Bardzo chciałam zawsze, aby moje dzieci miały lepiej w domu niż ja: aby mogły zaznać ciepła całej,pełnej rodziny, aby czuły się w niej bezpieczne i szczęśliwe, kochały oboje rodziców i czuły się przez nich kochane, aby razem spędzały jak najwięcej czasu (np.na wspólnych wyjazdach, wczasach, ale i w sytuacjach pozornie banalnych - przy wspólnych posiłkach). Jako dziecko za tym tęskniłam i dlatego z radością taki dom stworzyłam moim Dzieciom. Mąż jednak krytykuje każdą potrawę, każde upieczone ciasto, każdy deser... Zawsze to teściowa gotuje najlepiej, najlepiej przyprawia, najlepiej zna jego gust i smak... Ilekroć jestem/byłam wcześniej u teściów, teść zawsze złorzeczy na potrawy swej żony, lecz teraz - podczas naszego kryzysu - wychwala je sztucznie i nienaturalnie. Ja zawsze dbam o prezenty, życzenia, pamiętam o każdej rocznicy... Mąż co najwyżej rzuci mi podczas zdawkowych zakupów: "Idź kub dobie jakiś batonik na urodziny!". Żadnego kina, kolacji, wspólnego spaceru, ba! - nawet przytulenia czy pocałunku... Teraz widzę to wyraźniej, mam odwagę nawet o tym pisać... :(
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Anny

Post autor: Pavel »

Rozumiem, że takie zachowanie męża i jego rodziny jest dla Ciebie bolesne. Starasz się, zapewne robisz to w dodatku dobrze (lub bardzo dobrze), a zamiast zasłużonego docenienia spotyka Cię krytyka, brak szacunku do Ciebie i Twojej pracy.
Na szczęście możesz to w dużym przynajmniej stopniu zmienić - budując nową siebie. Twoje braki w samoakceptacji biorą się zapewne z okresu przedmałżeńskiego. Oczywiście mąż nie powinien Cię tak traktować, jednocześnie sama mu na to pozwalasz.
Nie możesz zmienić męża, ale możesz bronić się stawiając granice.
Nie musisz jemu ani jego rodzinie niczego udawadniać, nie musisz równać do teściowej.
Z mojego punktu widzenia również - skoro mężowi tak nie pasują przygotowane przez Ciebie posiłki, ciasta (!!!), desery(!!!), skoro nie docenia tgo, że się starasz i Ci się chce, zaproponowałbym, aby sam to zrobił LEPIEJ.
Pewnie wyniósł to z domu, możliwe, że jego ojciec tak traktował jego mamę. Ale ty możesz przestać pozwalać mu na takie traktowanie Ciebie.

Polecam Ci dwie książki:
"Miłość potrzebuje stanowczości" Jamesa C. Dobsona,
oraz
"Granice w relacjach małżeńskich" Henry Cloud, John Townsend.

Poza tym warto zagłębić się w siebie, aby zrozumieć dlaczego przyjęłaś pozycję ofiary i pozwalasz się tak traktować.

Najpierw się przygotować i umocnić, później zacząć zmieniać i chronić siebie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Anny

Post autor: anna »

Dziękuję, Pavel, za te bardzo mądre słowa. :) Mam satysfakcję innego rodzaju - nasz Ksiądz Proboszcz ciągle i niezmiennie powtarza, że moje lody są najlepsze na świecie, że nigdy nigdzie nie jadł tak dobrych i "zamawia" je sobie u nas, ilekroć przychodzi na kolędę i takie jest zdanie (także o innych moich potrawach) wielu znajomych osób. Wiem, wiem doskonale, czemu sobie na to pozwalałam - bo zawsze wierzyłam (nadal jeszcze wierzę) w możliwość zmiany męża. Przed ślubem było całkiem inaczej: potrafił mnie obrobić przed atakami swych rodziców, byłam dumna, gdy umiał "postawić się" kiedy walczyłam o ślub kościelny czy katolickie nauki przedślubne i nie zgodziłam się na "podrobienie" podpisów księży w książeczce narzeczonych podczas spowiedzi, chwalił (także "na zewnątrz") moje zdolności kulinarne, raz poszliśmy nawet do kina, mam do dziś zdjęcia, kiedy mnie tuli na wspólnym spacerze, kiedy jest moim "opiekunem", którego zawsze szukałam. Nadal wierzę jeszcze, że Bóg go opamięta, pokaże mu w innym świetle to, co teraz uparcie chce stracić. Na razie nie rozumie jeszcze, że jego matka nie zawsze będzie dlań gotować smakołyki, nasączone tyloma kilogramami soli, że ja ich w ogóle przełknąć nie umiem, a jego chore serce mogłoby paść za moment, że nie zawsze ojciec zadzwoni, aby przypomnieć jego własną wizytę u lekarza czy wymianę opon na letnie, że nie zawsze będzie miał do kogo pojechać przed pracą czy po niej oraz na letnie wczasy kilka razy w roku, bo ich zwyczajnie zabraknie. To, że jego rodzice żyją 50 lat bez ślubu i teść ciągle poniewiera żoną, nie znaczy, że taki model rodziny jest wzorcowy. Z tą "ochroną siebie" jest mi teraz najtrudniej, bo nieoczekiwanie teściowie i mąż zaczęli wojnę ze mną o pieniądze, pobierane na Dzieci, atakując mnie w rozmaitych instytucjach i nasyłając na mnie niespodziewane kontrole. Staram się chronić i bronić siebie i Dzieci, lecz to nieuchronnie prowadzi do pogłębienia konfliktu oraz wspomnianej wojny. :( Stąd często przewijająca się w moich wypowiedziach bezradność.
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Anny

Post autor: anna »

Wpiszę w "moim wątku", ponieważ jestem właśnie po powrocie z nabożeństwa Gorzkich Żalów/-li i Mszy Świętej, którą tym razem odprawiał autor książki pt. "Poznać grzech i miłość: z objawień Juliany z Norwich" Ks. Paweł Maciaszek i chciałabym (na podstawie tego, co on sam mówił o wspomnianej publikacji podczas kazania oraz - po nabożeństwie - podczas podpisywania sprzedawanych egzemplarzy) polecić ją Wam serdecznie. :)
ODPOWIEDZ