Razem ale osobno
Moderator: Moderatorzy
Re: Razem ale osobno
Co mam myśleć, jeśli mąż przytula się do mnie w nocy? (nie zawsze ale jednak)
Re: Razem ale osobno
Dla mnie to może znaczyć wszystko i nic.
Gdy u mnie wszystko się rozpadało, gdy mieszkaliśmy już osobno, to też żona czasami przytulała się do mnie czule, gdy wychodziłem z synem. Po co? Chyba żeby osłabić swoje wyrzuty sumienia i mnie uspokoić.
Co to znaczy u Twojego męża? Patrz całościowo na jego zachowanie.
Gdy u mnie wszystko się rozpadało, gdy mieszkaliśmy już osobno, to też żona czasami przytulała się do mnie czule, gdy wychodziłem z synem. Po co? Chyba żeby osłabić swoje wyrzuty sumienia i mnie uspokoić.
Co to znaczy u Twojego męża? Patrz całościowo na jego zachowanie.
Re: Razem ale osobno
Patrząc całościowo: unika mnie a jak już jesteśmy razem to nie jest dla mnie miły, wręcz prawie się nie odzywa.
Re: Razem ale osobno
Do mnie też mąż się przytulał a w głowie miał kowalską i tak pewnie byłoby dalej...Szykował sobie grunt a ja jeszcze o tym nie wiedziałam. Jak tylko się dowiedziałam, że spotyka się z kolejną ,,koleżanką'', której to wysyła kwiaty za 500 zł od razu wyniosłam jemu pościel na kanapę.
Re: Razem ale osobno
Na moje pytanie czy mnie zdradził (fizycznie) odpowiada, że gdyby to zrobił to nie przyjmowałby Sakramentu Komunii Św.
Ale zdrada emocjonalna to też zdrada.
Ale zdrada emocjonalna to też zdrada.
Re: Razem ale osobno
Mąż zarzuca mi, że nagadałam do ludzi takich głupot na jego temat, że mu się włos jeży na głowie. Ja nie wiem co ja komu nagadałam, nie chodzę i nie rozpowiadam co się u nas dzieje bo mi po prostu wstyd. O co chodzi?
Re: Razem ale osobno
Zapytaj męża, aby powiedział Ci jakie konkretne głupoty o nim opowiadałaś.
Re: Razem ale osobno
Droga Mamo.. Mogę podzielić się własnymi przemyśleniami i doświadczeniem, jednak niekoniecznie muszą być one analogiczne jak u Was.
Czytam kilka razy Twój post i przyznam, że zastanawia mnie kilka rzeczy. Po pierwsze zgodzę się z przedmówcą, że Twój Mąż prawdopodobnie przeżywa kryzys wieku średniego " i nieudolnie wyraża to słowami, że "coś w nim umarło", " ma dość monotonii", jest milczący, wycofany albo niemiły na próby wymuszania rozmów... To jedno. Druga sprawa- współistniejąca z owym kryzysem wieku średniego to najprawdopodobniej własne zagubienie w kwestii pani od rehabilitacji. Nie wiesz co siedzi w jego głowie, sercu i planach, ale sądząc po tym, co uzewnętrznia nie jest to łatwe także dla niego. Skąd wiesz, że on do niej i jej dzieci chodzi?? Skąd wiesz jak zaawansowana jest tamta znajomość? Nie chcę zachęcać do nieufności mężowi, ale radziłabym daleko posuniętą ostrożność w przyjmowaniu niektórych odpowiedzi. Dopytywałaś czy Cię zdradził?? Ficzycznie...emocjonalnie?? W moim odczuciu to rozgraniczenie jest trochę sztuczne i ma za cel chyba tylko usprawiedliwienie się we własnych oczach, że "nie poleciało się na całość"... Znam naprawdę niewielu mężczyzn, którzy zapytani przez swoje żony lub partnerki otwarcie przyznali się do zdrady. Większość niestety kombinuje, kręci, modyfikuje pojęcie "zdrady"- z różnych powodów ( oczywiście dotyczy to także kobiet). Nie chcą być źli we własnych oczach, nie chcą ranić współmałżonka, boją się konsekwencji prawnych, uważają że "to nic takieigo" i wiele,wiele innych odpowiedzi...Mało który niewierny mąż w obliczu żony chcącej ratować małżeństwo zechce "dobić ją" newsem o zdradzie. Kobiety w tym temacie bywają bardziej bezwzględne... Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale mąż nie powiedział wprost o zdradzie emocjonalnej NIGDY- ani w poprzednim kryzysie ani tymbardziej teraz? Pisałaś o tym, że jakiś ksiądz to uświadomił, ale mąż uważa, że "nic złego nie zrobił" i wypierał się wszystkiego? No to tymbardziej uważałabym, że nadajecie na odmiennych falach i macie różne rozumienie zdrady. Ja nie dałabym sobie uspać czujności tym, że mąż wykręca się przyjmowaniem Komunii św.
Z rozmów i znnymi, ale taże doświadczenia ( w tym własnego i innych bliskich mi osób) wiem, że księża podczas spowiedzi prawie zawsze zalecają przemilczenie zdrady ale stanowcze odwrócenie się od tego grzechu. Milczenie i pokuta do końca życia- niezależnie ile razy i z kim doszło do zdrady. Kiedyś tego nie mogłam pojąć jak tak można.. Nigdy ani ja ani żadna z bliskich mi osób nie usłyszała na spowiedzi, aby iść i rozwalić współmałżonkowi świat informując o zdradzie itd. Owszem- zalecają dużo innych naprawdę mądrych rzeczy, ratowanie małżeństwa, zerwanie "niestosownych" relacji, intensywne życie sakramentalne... ale nie radziłabym sądzić, że ksiąz pogrozi mężowi palcem i on nagle się zmieni. Zauważyłam też niestety w moim życiu, że im bardziej grzeszyłam, tym intensywniej się spowiadałam i szukałam Komunii świętej jako lekarstwa a nie nagrody za "bycie grzeczną". Nikt- patrząc wtedy na mnie z boku- nie wiedział jaka dramatyczna walka toczyła się w moim sercu o "zdradę emocjonalną" z innym człowiekiem. Mąż maksymalnie skupiony na sobie, pracy, projektach itd nieobecny w domu- nawet nie sądził w jakim stanie jestem. Wszelkie próby wołania o jego uwagę, o pomoc mi ( a raczej nam) kończyły się jeszcze wiekszym wypieraniem problemu...bo przecież jest ok.."Bóg nas pilnuje"...mamy zasady moralne, zdrada nas nie dotyczy...mamy dobre wzorce z domu, mamy takie religijne podejście...co niedzielę razem idziemy do Komunii...a ja ( i on w sumie też) gniliśmy od środka. W cudowny sposób wyszłam z tamtej relacji, jakiś czas było dobrze.. aż mąż oświadczył, że chce rozwodu i mnie już nie kocha. Próbowałam robić co w mojej mocy, aby odnowić naszą miłość, ocalić małżeńśtwo, rodzinę..aby nie doszło do rozwodu. Niestety do rozwodu doszło i to szybciej niż sądziłam. Mąż do końca wypierał się, jakoby była inna kobieta...ale po czasie okazało się, że jednak ktoś tam jest... Wstrząsnęło to mną ogromnie i na nowo -po dość długim czasie- odnowiła się u mnie znajomość z tamtym mężczyzną sprzed lat. Naprawdę nie mam powodu chwalić moimi osiągnięciami w spadaniu w moralną przepaść, ale piszę o tym z jednego powodu... po pierwsze- aby nie dać się uśpić, że przyjmowanie Komunii świętej wyklucza dokonanie zdrady...a po drugie- zdradzanie ( i bycie zdradzanym) jest emocjonalnie wyczerpujące i powoduje bardzo dużo różnych "dziwnych" zachowań. Każdy człowiek jest inny. Nas nie pytaj o to "co siedzi w jego głowie", co myśleć o tym, że w nocy Cię przytula a za dnia jest niemiły, co za głupoty rzekomo na niego nagadałaś do innych ludzi... My tego nie wiemy. Każdy może odpowiedzieć tylko za siebie. Ja podzieliłam się fragmentem swojej histroii i choć wiem, że być może posypią się na mnie gromy...ale jestem na to gotowa.
Czytam kilka razy Twój post i przyznam, że zastanawia mnie kilka rzeczy. Po pierwsze zgodzę się z przedmówcą, że Twój Mąż prawdopodobnie przeżywa kryzys wieku średniego " i nieudolnie wyraża to słowami, że "coś w nim umarło", " ma dość monotonii", jest milczący, wycofany albo niemiły na próby wymuszania rozmów... To jedno. Druga sprawa- współistniejąca z owym kryzysem wieku średniego to najprawdopodobniej własne zagubienie w kwestii pani od rehabilitacji. Nie wiesz co siedzi w jego głowie, sercu i planach, ale sądząc po tym, co uzewnętrznia nie jest to łatwe także dla niego. Skąd wiesz, że on do niej i jej dzieci chodzi?? Skąd wiesz jak zaawansowana jest tamta znajomość? Nie chcę zachęcać do nieufności mężowi, ale radziłabym daleko posuniętą ostrożność w przyjmowaniu niektórych odpowiedzi. Dopytywałaś czy Cię zdradził?? Ficzycznie...emocjonalnie?? W moim odczuciu to rozgraniczenie jest trochę sztuczne i ma za cel chyba tylko usprawiedliwienie się we własnych oczach, że "nie poleciało się na całość"... Znam naprawdę niewielu mężczyzn, którzy zapytani przez swoje żony lub partnerki otwarcie przyznali się do zdrady. Większość niestety kombinuje, kręci, modyfikuje pojęcie "zdrady"- z różnych powodów ( oczywiście dotyczy to także kobiet). Nie chcą być źli we własnych oczach, nie chcą ranić współmałżonka, boją się konsekwencji prawnych, uważają że "to nic takieigo" i wiele,wiele innych odpowiedzi...Mało który niewierny mąż w obliczu żony chcącej ratować małżeństwo zechce "dobić ją" newsem o zdradzie. Kobiety w tym temacie bywają bardziej bezwzględne... Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale mąż nie powiedział wprost o zdradzie emocjonalnej NIGDY- ani w poprzednim kryzysie ani tymbardziej teraz? Pisałaś o tym, że jakiś ksiądz to uświadomił, ale mąż uważa, że "nic złego nie zrobił" i wypierał się wszystkiego? No to tymbardziej uważałabym, że nadajecie na odmiennych falach i macie różne rozumienie zdrady. Ja nie dałabym sobie uspać czujności tym, że mąż wykręca się przyjmowaniem Komunii św.
Z rozmów i znnymi, ale taże doświadczenia ( w tym własnego i innych bliskich mi osób) wiem, że księża podczas spowiedzi prawie zawsze zalecają przemilczenie zdrady ale stanowcze odwrócenie się od tego grzechu. Milczenie i pokuta do końca życia- niezależnie ile razy i z kim doszło do zdrady. Kiedyś tego nie mogłam pojąć jak tak można.. Nigdy ani ja ani żadna z bliskich mi osób nie usłyszała na spowiedzi, aby iść i rozwalić współmałżonkowi świat informując o zdradzie itd. Owszem- zalecają dużo innych naprawdę mądrych rzeczy, ratowanie małżeństwa, zerwanie "niestosownych" relacji, intensywne życie sakramentalne... ale nie radziłabym sądzić, że ksiąz pogrozi mężowi palcem i on nagle się zmieni. Zauważyłam też niestety w moim życiu, że im bardziej grzeszyłam, tym intensywniej się spowiadałam i szukałam Komunii świętej jako lekarstwa a nie nagrody za "bycie grzeczną". Nikt- patrząc wtedy na mnie z boku- nie wiedział jaka dramatyczna walka toczyła się w moim sercu o "zdradę emocjonalną" z innym człowiekiem. Mąż maksymalnie skupiony na sobie, pracy, projektach itd nieobecny w domu- nawet nie sądził w jakim stanie jestem. Wszelkie próby wołania o jego uwagę, o pomoc mi ( a raczej nam) kończyły się jeszcze wiekszym wypieraniem problemu...bo przecież jest ok.."Bóg nas pilnuje"...mamy zasady moralne, zdrada nas nie dotyczy...mamy dobre wzorce z domu, mamy takie religijne podejście...co niedzielę razem idziemy do Komunii...a ja ( i on w sumie też) gniliśmy od środka. W cudowny sposób wyszłam z tamtej relacji, jakiś czas było dobrze.. aż mąż oświadczył, że chce rozwodu i mnie już nie kocha. Próbowałam robić co w mojej mocy, aby odnowić naszą miłość, ocalić małżeńśtwo, rodzinę..aby nie doszło do rozwodu. Niestety do rozwodu doszło i to szybciej niż sądziłam. Mąż do końca wypierał się, jakoby była inna kobieta...ale po czasie okazało się, że jednak ktoś tam jest... Wstrząsnęło to mną ogromnie i na nowo -po dość długim czasie- odnowiła się u mnie znajomość z tamtym mężczyzną sprzed lat. Naprawdę nie mam powodu chwalić moimi osiągnięciami w spadaniu w moralną przepaść, ale piszę o tym z jednego powodu... po pierwsze- aby nie dać się uśpić, że przyjmowanie Komunii świętej wyklucza dokonanie zdrady...a po drugie- zdradzanie ( i bycie zdradzanym) jest emocjonalnie wyczerpujące i powoduje bardzo dużo różnych "dziwnych" zachowań. Każdy człowiek jest inny. Nas nie pytaj o to "co siedzi w jego głowie", co myśleć o tym, że w nocy Cię przytula a za dnia jest niemiły, co za głupoty rzekomo na niego nagadałaś do innych ludzi... My tego nie wiemy. Każdy może odpowiedzieć tylko za siebie. Ja podzieliłam się fragmentem swojej histroii i choć wiem, że być może posypią się na mnie gromy...ale jestem na to gotowa.
Re: Razem ale osobno
ja tam nie widzę Pijawko powodów do gromów
Dziękuję za otwartość i fajne świadectwo, które otwiera oczy też na wiele rzeczy.
Mamo,
ja też mniej bym się przejmował słowami, a bardziej działaniami i ich konsekwencją... Też od ślubnej słyszałem różne rzeczy, jak miała ochotę pobrykać, sporo to było tylko ładne opakowanie, a w środku aż śmierdziało od prawdziwych intencji, które chyba nawet przed samą sobą starała się ukrywać (też poprzez modlitwę, kościół i inne religijne praktyki) ...
Dziękuję za otwartość i fajne świadectwo, które otwiera oczy też na wiele rzeczy.
Mamo,
ja też mniej bym się przejmował słowami, a bardziej działaniami i ich konsekwencją... Też od ślubnej słyszałem różne rzeczy, jak miała ochotę pobrykać, sporo to było tylko ładne opakowanie, a w środku aż śmierdziało od prawdziwych intencji, które chyba nawet przed samą sobą starała się ukrywać (też poprzez modlitwę, kościół i inne religijne praktyki) ...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Razem ale osobno
Znajomość jest mocno zaawansowana (bilingi). Tak widzę że dla niego też nie jest to łatwe jakby bał się, że coś się wyda na zasadzie co inni powiedzą, ze mną i moim zdaniem się nie liczy.Pijawka pisze: ↑29 paź 2018, 10:32
Druga sprawa- współistniejąca z owym kryzysem wieku średniego to najprawdopodobniej własne zagubienie w kwestii pani od rehabilitacji. Nie wiesz co siedzi w jego głowie, sercu i planach, ale sądząc po tym, co uzewnętrznia nie jest to łatwe także dla niego. Skąd wiesz, że on do niej i jej dzieci chodzi?? Skąd wiesz jak zaawansowana jest tamta znajomość? Nie chcę zachęcać do nieufności mężowi, ale radziłabym daleko posuniętą ostrożność w przyjmowaniu niektórych odpowiedzi.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2018, 7:51 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Powód: Poprawiono cytowanie