Bardziej Aniu doprecyzuj co tutaj mialas na mysli bo z komentarzy mozna odniesc wrazenie ze wypowiadajace sie osoby przez ta niejasnosc ustosunkowuja sie do roznych sytuacji w relacji malzenskiej niekoniecznie moze odpowiadajacej takiej ktora wystapila w twoim malzenstwie.
Odbudowa zaufania
Moderator: Moderatorzy
Re: Odbudowa zaufania
Re: Odbudowa zaufania
Owszem rodzice i koledzy maja zejsc na dalszy plan ale nie zniknac calkowicie bo to niezdrowe.jacek-sychar pisze: ↑19 paź 2018, 21:19 I jeszcze jeden cytat:
Księga Rodzaju (2, 24):Jeżeli człowiek ma opuścić ojca swego i matkę swoją, żeby być ze współmałżonkiem, to o ile bardziej powinien opuścić swoich kolegów i koleżanki!Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem
Cytat jest z Twierdzy Exuperego. Bardzo madry cytat dla tych co rozumieja. A wszelka zlosc ze ktos gdzies np poojechal z kolezanka kolega wynika z tego ze nasza milosc jest pokaleczona i chcemy posiadac druga osobe a nie ja kochac.mowil o tym ojciec Szustak.
Kazdy moze mi dac tyle milosci tylko ile sam chce zadne zabranianie, wsciekanie nic nie da.
Ja nic nie zrobilam zlego poza posiadaniem kolegow.
Re: Odbudowa zaufania
O tych kolegach on nie wiedzial az pewnego dnia sprawdzil i sie rozpetala wojna.
Re: Odbudowa zaufania
Aniu
Pytałaś nas o zdanie, ale wydaje mi się, że Ty świetnie wiesz, jak powinna wyglądać odpowiedź.
To po co pytasz?
Chcesz się upewnić, czy nas przekonać?
Nic nie napisałaś ze szczegółów (i bardzo dobrze), ale w takiej sytuacji każdy widzi i wyobraża sobie coś innego.
Ponieważ moja żona nie lubiła gór, to ja z nich zrezygnowałem, żeby nie powodować rozdźwięku. Również osłabły (praktycznie zanikły) moje kontakty z moimi danymi kolegami (tym bardziej koleżankami). Bo rodzina, dom, potem dzieci. Nie uważałem jednak, że góry czy koledzy są dla mnie ważniejsi od żony.
Nawet dzisiaj, po odejściu żony uważam, że są pewne priorytety.
Owszem, teraz mogę już spokojnie jeździć w góry. Dzieci dorosłe, żony nie ma. Może sił mniej, ale teraz nikomu to nie przeszkadza i nikogo nie boli.
Żeby tylko czasu miał więcej. Ale pewnie jak czasu będzie więcej, to już sił może zabraknąć.
Najwyżej zacznę wjeżdżać kolejkami, a nie jak teraz wchodzić pieszo.
Pytałaś nas o zdanie, ale wydaje mi się, że Ty świetnie wiesz, jak powinna wyglądać odpowiedź.
To po co pytasz?
Chcesz się upewnić, czy nas przekonać?
Nic nie napisałaś ze szczegółów (i bardzo dobrze), ale w takiej sytuacji każdy widzi i wyobraża sobie coś innego.
Ponieważ moja żona nie lubiła gór, to ja z nich zrezygnowałem, żeby nie powodować rozdźwięku. Również osłabły (praktycznie zanikły) moje kontakty z moimi danymi kolegami (tym bardziej koleżankami). Bo rodzina, dom, potem dzieci. Nie uważałem jednak, że góry czy koledzy są dla mnie ważniejsi od żony.
Nawet dzisiaj, po odejściu żony uważam, że są pewne priorytety.
Owszem, teraz mogę już spokojnie jeździć w góry. Dzieci dorosłe, żony nie ma. Może sił mniej, ale teraz nikomu to nie przeszkadza i nikogo nie boli.
Żeby tylko czasu miał więcej. Ale pewnie jak czasu będzie więcej, to już sił może zabraknąć.
Najwyżej zacznę wjeżdżać kolejkami, a nie jak teraz wchodzić pieszo.
Re: Odbudowa zaufania
Aniu ,
kiedys slyszalam takie powiedzenie ,ze ..." Przed soba nie uciekniesz" .. chociaz mozna probowac ....ja dopiero na Krokach widze ,ile jest we mnie ukrytych zranien .. ile rzeczy poukladane po zakamarkach ...Tylko je wydobywac i oswajac ...
Mozna szukac dowartosciowania sie w rozny sposob ... w oczach kolegow tez .. a moze maz zabraniajac dalszych kontaktow -z tymi mezczyznami - widzi ,ze to zmierza w zla strone ...Tak sie sklada ,ze moj maz tez mial " tylko serdeczne kolezanki " a niestety ta zazylosc zeszla do " pieszczot" ... i to byly nadal tylko " kolezanki " ...
Osobiscie wzruszyly mnie kiedys slowa Mieczyslawa Guzewicza ,ze on unika wszelkich blizszych relacji z kobietami i nie ma przyjaciolek wsrod kobiet a jedyna jego przyaciolka jest jego zona ,z ktora omawia/zwierza sie ze swoich spraw ... inne kobiety nie maja do tego dostepu ... Ma kolezanki ,ale nie przyjaciolki ..
Nie na darmo w egzorcyzmie malzenskim jest wezwanie zaczynajace sie od slow.."Zrywam wszelkie wiezy duchowe ,emoconalne i seksualne laczace mojego meza z innymi kobietami " ...Niestety zrodlo zdrad zaczyna sie od emocji . i chyba u kobiet ma wieksze znaczenie ...Wiec moze lepiej zapobiegac niz leczyc .. Nwm moze przewrazliwiona jestem ...
Pamietam , jak w 2000 roku ksiadz na kazaniu mowil ,ze na emigracji jestesmy szczegolnie narazeni... i podal taki przyklad .. dwojga osob dojezdzajacych razem metrem do pracy .. rozmowa...,kolejne zaproszenie na kawe ,potem spedzone wieczory na rozmowach itd .. I tragedia .. okazuje sie ,ze kobieta jest w ciazy .. ona kocha meza ,on zone ... sa tutaj zeby pracowac na rodziny w Pl ... Ten przyklad utkwil mi szczegolnie wraz ze slowami ksiedza ,zeby unikac takich sytuacji ,kiedy sprawy ida w zlym kierunku ...
A to ,ze Zly tez nie spi .. ale wg mnie woda mineralna niegazowana jeszcze nikomu nie zaszkodzila ...u mnie sie sprawdza .
Ps Aniu , jesli mozna to spytam ,czy chcialabys , aby kiedys w przyszlosci Twoj ziec spedzal w ten sposob czas z inymi kobietami ,jak teraz Ty ,to robisz ... Moze warto nie narazac rowniez malzenstw kolegow ....
kiedys slyszalam takie powiedzenie ,ze ..." Przed soba nie uciekniesz" .. chociaz mozna probowac ....ja dopiero na Krokach widze ,ile jest we mnie ukrytych zranien .. ile rzeczy poukladane po zakamarkach ...Tylko je wydobywac i oswajac ...
Mozna szukac dowartosciowania sie w rozny sposob ... w oczach kolegow tez .. a moze maz zabraniajac dalszych kontaktow -z tymi mezczyznami - widzi ,ze to zmierza w zla strone ...Tak sie sklada ,ze moj maz tez mial " tylko serdeczne kolezanki " a niestety ta zazylosc zeszla do " pieszczot" ... i to byly nadal tylko " kolezanki " ...
Osobiscie wzruszyly mnie kiedys slowa Mieczyslawa Guzewicza ,ze on unika wszelkich blizszych relacji z kobietami i nie ma przyjaciolek wsrod kobiet a jedyna jego przyaciolka jest jego zona ,z ktora omawia/zwierza sie ze swoich spraw ... inne kobiety nie maja do tego dostepu ... Ma kolezanki ,ale nie przyjaciolki ..
Nie na darmo w egzorcyzmie malzenskim jest wezwanie zaczynajace sie od slow.."Zrywam wszelkie wiezy duchowe ,emoconalne i seksualne laczace mojego meza z innymi kobietami " ...Niestety zrodlo zdrad zaczyna sie od emocji . i chyba u kobiet ma wieksze znaczenie ...Wiec moze lepiej zapobiegac niz leczyc .. Nwm moze przewrazliwiona jestem ...
Pamietam , jak w 2000 roku ksiadz na kazaniu mowil ,ze na emigracji jestesmy szczegolnie narazeni... i podal taki przyklad .. dwojga osob dojezdzajacych razem metrem do pracy .. rozmowa...,kolejne zaproszenie na kawe ,potem spedzone wieczory na rozmowach itd .. I tragedia .. okazuje sie ,ze kobieta jest w ciazy .. ona kocha meza ,on zone ... sa tutaj zeby pracowac na rodziny w Pl ... Ten przyklad utkwil mi szczegolnie wraz ze slowami ksiedza ,zeby unikac takich sytuacji ,kiedy sprawy ida w zlym kierunku ...
A to ,ze Zly tez nie spi .. ale wg mnie woda mineralna niegazowana jeszcze nikomu nie zaszkodzila ...u mnie sie sprawdza .
Ps Aniu , jesli mozna to spytam ,czy chcialabys , aby kiedys w przyszlosci Twoj ziec spedzal w ten sposob czas z inymi kobietami ,jak teraz Ty ,to robisz ... Moze warto nie narazac rowniez malzenstw kolegow ....
Re: Odbudowa zaufania
Aniu10, ja zadam takie pytania:
Dlaczego mąż nie wiedział o Twoich kolegach?
Chciałabyś aby Twój mąż spotykał się z kobietami o których istnieniu nie masz pojęcia?
Jako, że wspominałaś o rozumieniu przysięgi małżeńskiej: czy Twoim zdaniem posiadanie tajnych kolegów/przyjaciół nie stoi w sprzeczności do uczciwości małżeńskiej którą dobrowolnie ślubowałaś?
I ostatnie: pisałaś o platonicznej relacji, kłamstwie oraz poprawie/zmianie. Zakładam więc (popraw proszę jeśli błądzę), że Twój mąż odkrył co najmniej flirt. Wg mnie jeśli w jakimś obszarze funkcjonuje właściwie, nie ma potrzeby tego zmieniać i poprawiać. Masz więc chyba świadomość, że to co robiłaś nie jest właściwe. Trzymanie tego w tajemnicy jest tego potwierdzeniem.
Dlaczego więc tak bronisz stanowiska które nie tylko mocno zraniło męża, złamało jego zaufanie oraz namieszało w Waszym małzeństwie?
W dodatku z przykrością przyznaję, że Twoje wpisy odbieram jako bagatelizowanie zarówno tego co się wydarzyło jak i uczuć męża.
Ja nie chciałbym aby żona miała osobistych przyjaciół płci męskiej, o takich o których nie wiem nawet nie wspominam, dla mnie taka sytuacja nie mieści się w głowie.
I zaznaczam, że nie jestem zazdrośnikiem.
Jack Nicholson powiedział kiedyś takie zdanie: „przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa tylko wtedy gdy kobieta jest wyjątkowo brzydka”.
Nie do końca się z tym zgadzam, wierzę że mogą istnieć wyjątki. Z reguły jest to jednak niepotrzebne ryzyko, że przynajmniej jedna ma nie tylko przyjacielskie intencje.
Poza tym warto moim zdaniem zadać sobie pytanie: czego Ty szukasz w takich kontaktach.
Ja miałem sporo koleżanek, ale odkąd zacząłem traktować moją ówczesną dziewczynę (teraz żonę) poważnie, zrezygnowałem z tych kontaktów. Dobrowolnie.
Nawet w swoim ówczesnym pogubieniu wydawało mi się to naturalną konsekwencją podjętej decyzji.
Teraz, po po kryzysie i pracy jaką od jego czasu wykonałem jeszcze bardziej jestem w tym utwierdzony. Na pierwszym miejscu Bóg, na drugim ja i współmałżonek, później dzieci, rodzina i inni ludzie. Czy Twój mąż na pewno zajmuje właściwe miejsce w Twojej hierarchii?
Dlaczego mąż nie wiedział o Twoich kolegach?
Chciałabyś aby Twój mąż spotykał się z kobietami o których istnieniu nie masz pojęcia?
Jako, że wspominałaś o rozumieniu przysięgi małżeńskiej: czy Twoim zdaniem posiadanie tajnych kolegów/przyjaciół nie stoi w sprzeczności do uczciwości małżeńskiej którą dobrowolnie ślubowałaś?
I ostatnie: pisałaś o platonicznej relacji, kłamstwie oraz poprawie/zmianie. Zakładam więc (popraw proszę jeśli błądzę), że Twój mąż odkrył co najmniej flirt. Wg mnie jeśli w jakimś obszarze funkcjonuje właściwie, nie ma potrzeby tego zmieniać i poprawiać. Masz więc chyba świadomość, że to co robiłaś nie jest właściwe. Trzymanie tego w tajemnicy jest tego potwierdzeniem.
Dlaczego więc tak bronisz stanowiska które nie tylko mocno zraniło męża, złamało jego zaufanie oraz namieszało w Waszym małzeństwie?
W dodatku z przykrością przyznaję, że Twoje wpisy odbieram jako bagatelizowanie zarówno tego co się wydarzyło jak i uczuć męża.
Ja nie chciałbym aby żona miała osobistych przyjaciół płci męskiej, o takich o których nie wiem nawet nie wspominam, dla mnie taka sytuacja nie mieści się w głowie.
I zaznaczam, że nie jestem zazdrośnikiem.
Jack Nicholson powiedział kiedyś takie zdanie: „przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa tylko wtedy gdy kobieta jest wyjątkowo brzydka”.
Nie do końca się z tym zgadzam, wierzę że mogą istnieć wyjątki. Z reguły jest to jednak niepotrzebne ryzyko, że przynajmniej jedna ma nie tylko przyjacielskie intencje.
Poza tym warto moim zdaniem zadać sobie pytanie: czego Ty szukasz w takich kontaktach.
Ja miałem sporo koleżanek, ale odkąd zacząłem traktować moją ówczesną dziewczynę (teraz żonę) poważnie, zrezygnowałem z tych kontaktów. Dobrowolnie.
Nawet w swoim ówczesnym pogubieniu wydawało mi się to naturalną konsekwencją podjętej decyzji.
Teraz, po po kryzysie i pracy jaką od jego czasu wykonałem jeszcze bardziej jestem w tym utwierdzony. Na pierwszym miejscu Bóg, na drugim ja i współmałżonek, później dzieci, rodzina i inni ludzie. Czy Twój mąż na pewno zajmuje właściwe miejsce w Twojej hierarchii?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Odbudowa zaufania
Więc jednak intuicyjnie wyczuwałaś, że mężowi się może nie spodobać to że masz męskie towarzystwo skoro mu o tym nie powiedziałaś i nie zapytałaś co mąż na to?
Pomysl , co dają Tobie te spotkania z mężczyznami? Czego w tym szukasz? Dlaczego tak trudno Ci z tego towarzystwa zrezygnować?
I co Tobie po walce o kolegów jesli cierpi przez to Twoje małżeństwo.
Żywiołowa reakcja twojego męża jest moim zdaniem zrozumiała. Kocha Cię, zależy mu na Tobie, martwi się o Was więc chyba to dobry objaw?
Mnie by zaniepokoiła obojętność męża.
Jako mężczyzna może mieć odczucie, że czegoś mu brakuje, czegoś Tobie nie daje czego Ty szukasz poza nim.
Możesz się kimś zafascynować....zauroczyć.....popłynąć.....
Czy Ty sama jesteś siebie pewna?
Re: Odbudowa zaufania
Aniu ,
podpisuje sie obiema rekami pod tym co pisza KR et Pavel ..
Nie wiem ,czy zdajesz sobie sprawe ,jak moze czuc sie zraniony Twoj maz ...
Moze warto spojrzec na Twoje zachowanie oczami meza .. po co stapac po kruchym lodzie , czy ten rodzaj adrenaliny jest Ci potrzebny .. dowartosciowuje Cie w jakis sposob ?
Moze warto zwrocic sie w kierunku meza ,moze nie potrafi prawic komplementow jak wspomniani koledzy ,
ale jakies zalety chyba ma ,skoro go wybralas ?
Ania , jesli bolejesz na tym ,ze Ci zabrano " zabawke " to moze jest dobry moment ,zeby popracowac /polepszyc relacje z mezem ..a moze to jest po to ,zebys spojrzala tez z miloscia a meza .. moze sie uda
Serdecznie Ci tego zycze i westchne w modlitwie
podpisuje sie obiema rekami pod tym co pisza KR et Pavel ..
Nie wiem ,czy zdajesz sobie sprawe ,jak moze czuc sie zraniony Twoj maz ...
Moze warto spojrzec na Twoje zachowanie oczami meza .. po co stapac po kruchym lodzie , czy ten rodzaj adrenaliny jest Ci potrzebny .. dowartosciowuje Cie w jakis sposob ?
Moze warto zwrocic sie w kierunku meza ,moze nie potrafi prawic komplementow jak wspomniani koledzy ,
ale jakies zalety chyba ma ,skoro go wybralas ?
Ania , jesli bolejesz na tym ,ze Ci zabrano " zabawke " to moze jest dobry moment ,zeby popracowac /polepszyc relacje z mezem ..a moze to jest po to ,zebys spojrzala tez z miloscia a meza .. moze sie uda
Serdecznie Ci tego zycze i westchne w modlitwie
Re: Odbudowa zaufania
Czy "okazja zawsze czyni złodzieja"?
Warto by było zadać sobie pytanie czy rzeczywiście te "znajomości" mają dowartościowywać? Czy o komplementy tu chodzi?
Ludzie są różni. Jedni łatwo ulegną komplementom inni (znający swoją wartość) puszczą to mimo uszu i nie będą się nad tym rozwodzić długo.
Może tu w grę wchodzić niska samoocena męża jak i wiele innych rzeczy...
Warto by było zadać sobie pytanie czy rzeczywiście te "znajomości" mają dowartościowywać? Czy o komplementy tu chodzi?
Ludzie są różni. Jedni łatwo ulegną komplementom inni (znający swoją wartość) puszczą to mimo uszu i nie będą się nad tym rozwodzić długo.
Może tu w grę wchodzić niska samoocena męża jak i wiele innych rzeczy...
Re: Odbudowa zaufania
Aniu10
Czy Ty przypadkiem nie jesteś moją żoną?
Moja żona do dzisiaj utrzymuje i wmawia mi, że ,,to tylko kolega". Ale czy kolega przesiaduje godzinami u niej w pracy? Ileż ja razy słyszałem ,,nie mam nic do ukrycia, nic złego nie zrobiłam, nie mam sobie nic do zarzucenia, nie mam żadnych tajemnic", gdy w tym samym czasie były już wierszyki miłosne, piosenki, po kilka a nawet kilkanaście telefonów i sms-ów dziennie (również z treściami bardzo frywolnymi). Byłem okłamywany przynajmniej przez pół roku, chociaż już się czegoś domyślałem. Nawet mając w ręku dowód w postaci bilingu jej telefonu żona wmawiała mi, że już się z nim nie kontaktuje. Dlatego myślę, że lepiej nie prowokować losu, zachować zdrowy dystans i wiedzieć do jakiego stopnia można się posunąć. Niestety moja żona tego nie potrafiła (a może nie chciała). I jeszcze jedna myśl przychodzi mi do głowy, czy to przypadek, że od czsu jak poznała tego ,,tylko kolegę" to nasze małżeństwo po prostu się rozsypało?
A co do zaufania to myślę, że zawsze jest jakaś szansa, ale do tego potrzeba czasu i dobrej woli obydwu stron. Jak się ktoś raz poparzył to będzie dmuchał na zimne i nie ma co się dziwić, że mąż teraz nie dowierza i nie ufa.
Czy Ty przypadkiem nie jesteś moją żoną?
Moja żona do dzisiaj utrzymuje i wmawia mi, że ,,to tylko kolega". Ale czy kolega przesiaduje godzinami u niej w pracy? Ileż ja razy słyszałem ,,nie mam nic do ukrycia, nic złego nie zrobiłam, nie mam sobie nic do zarzucenia, nie mam żadnych tajemnic", gdy w tym samym czasie były już wierszyki miłosne, piosenki, po kilka a nawet kilkanaście telefonów i sms-ów dziennie (również z treściami bardzo frywolnymi). Byłem okłamywany przynajmniej przez pół roku, chociaż już się czegoś domyślałem. Nawet mając w ręku dowód w postaci bilingu jej telefonu żona wmawiała mi, że już się z nim nie kontaktuje. Dlatego myślę, że lepiej nie prowokować losu, zachować zdrowy dystans i wiedzieć do jakiego stopnia można się posunąć. Niestety moja żona tego nie potrafiła (a może nie chciała). I jeszcze jedna myśl przychodzi mi do głowy, czy to przypadek, że od czsu jak poznała tego ,,tylko kolegę" to nasze małżeństwo po prostu się rozsypało?
A co do zaufania to myślę, że zawsze jest jakaś szansa, ale do tego potrzeba czasu i dobrej woli obydwu stron. Jak się ktoś raz poparzył to będzie dmuchał na zimne i nie ma co się dziwić, że mąż teraz nie dowierza i nie ufa.
Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. Św. Augustyn.
Re: Odbudowa zaufania
Karo, jedno nie wyklucza drugiego, natomiast na forum nie ma męża Ani, jest Ania, więc pomocą jej się zajmujemy. I pokazujemy jej odpowiedzialność i możliwość zmiany sytuacji przez nią samą - metodą zmiany siebie. A nie męża.karo17 pisze: ↑20 paź 2018, 16:21 Czy "okazja zawsze czyni złodzieja"?
Warto by było zadać sobie pytanie czy rzeczywiście te "znajomości" mają dowartościowywać? Czy o komplementy tu chodzi?
Ludzie są różni. Jedni łatwo ulegną komplementom inni (znający swoją wartość) puszczą to mimo uszu i nie będą się nad tym rozwodzić długo.
Może tu w grę wchodzić niska samoocena męża jak i wiele innych rzeczy...
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Odbudowa zaufania
Czy jesli spirala niedogadania nakreca sie, wybuchaja kolejne klotnie z byle powodu, jest cigla hustawka pare dni dobrze a za chwile kolejna klotnia po ktorej obone mamy siebie dosc. Padla propozycja zeby odpoczac od siebie tydzien, dwa? Czy to cos pomoze czy to glupi pomysl?
Proby rozmow niczego nie rozwiazuja, w rozmowach on staje sie wladczy zwala wine na mnie za wszysrko nie widzi w sonie winy mimo ze niektore jego zachowania w sposobie rozmowy sa nie do przyjecia.
Czy taki reser tydzien dwa bez siebie pomoze nam czy zaszkodzi?
Proby rozmow niczego nie rozwiazuja, w rozmowach on staje sie wladczy zwala wine na mnie za wszysrko nie widzi w sonie winy mimo ze niektore jego zachowania w sposobie rozmowy sa nie do przyjecia.
Czy taki reser tydzien dwa bez siebie pomoze nam czy zaszkodzi?
Re: Odbudowa zaufania
Aniu,
z reguły taki ostry kryzys jest pokłosiem lat zaniedbań i rozwoju niedojrzałości. Moim zdaniem w ciągu jednego tygodnia nie da się naprawić rezultatu kilku lat. Jedyne co może się stać w tak krótkim czasie, to można zbudować w sobie motywację do pracy nad sobą, która odpowiednio wspierana może i powinna towarzyszyć Wam przez następne lata.
Wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny jest jednym z pierwszym kroków do których trzeba dojrzeć w tej pracy, ale jest też ciężko krokiem najtrudniejszym, bo najbardziej obciążającym własne poczucie wartości i odsłaniąjące wymówki niepowodzeń, które wcześniej były b. wygodne.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Odbudowa zaufania
Wybacz, ja młody jestem jeszcze ( może i się mylę) ale uważam, że przerwy sprawdzają się tylko raczej w szkole między lekcjami...Ania10 pisze: ↑25 paź 2018, 9:15 Czy jesli spirala niedogadania nakreca sie, wybuchaja kolejne klotnie z byle powodu, jest cigla hustawka pare dni dobrze a za chwile kolejna klotnia po ktorej obone mamy siebie dosc. Padla propozycja zeby odpoczac od siebie tydzien, dwa? Czy to cos pomoze czy to glupi pomysl?
Proby rozmow niczego nie rozwiazuja, w rozmowach on staje sie wladczy zwala wine na mnie za wszysrko nie widzi w sonie winy mimo ze niektore jego zachowania w sposobie rozmowy sa nie do przyjecia.
Czy taki reser tydzien dwa bez siebie pomoze nam czy zaszkodzi?
Re: Odbudowa zaufania
Myślę, że na odległość każde z was tylko się utwierdzi w swoim stanowisku i pewności, że większa wina po tej drugiej stronie. Sprzeczki rozbijają też jedność i spokój. Wprowadzają nieprzyjemne uczucie, że strona przeciwa w niektórych miejscach ma racje. Niestety nie są motywujące, bo ranią, mieszają prawdę z fałszem i forma podania prawdy jest nie do przyjęcia. Tu trzeba nauczyć się ucinać kłótnie. Nie można kłócić się w pojedynkę. Po prostu wyjdź z pokoju i uczciwie przepracuj te punkty, w których mąż ma racje. Poproś niech Ci napisze swoje zarzuty. Dwa tygodnie rozłąki nic nie dadzą. Naprawia się co najmniej tyle czasu ile się psuje. Dla Ciebie praca nad przenaalizowaniem Twoich motywów wyjscia zamąż i dlaczego koledzy pozostali ważniejsi niż mąż. Czy jest on tylko potwierdzeniem Twojej wartości, aby pochwalić się, że ktoś Cię chciał? Czy raczej chciałaś być blisko niego, by jemu chciało, się żyć. U początku było pragnienie by jemu służyć czy by on służył Tobie.
To nie oskarżenia, tylko pytania, które w kryzysie ja też musiałam sobie postawić. Mi wyszło, że mąż miał być moją protezą, tam gdzie sama niedomagałam a on nie udźwignął tego ciężaru. Między jego słowami w czasie kłótni natomiast odczytałam, że on liczył bardziej na przyjaźń, by dzielić ze mną każdy aspekt życia, by być przed sobą ,,nago'' i ciałem i duszą. A ja zawsze kalkulowałam czym warto się dzielić a co zostawić tylko sobie. I zostałam tylko z tym co sobie zostawiłam uboższa o tą lepszą część.
Życzę Ci radości z pracy nad sobą. Sukcesów, które te zmiany mogą dać w małżeństwie. Jest na to szansa, bo mąż nie odciął się od Ciebie. Wielu na tym forum już tej szansy nie ma.