nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

happybean, ja rozumiem. Bo takie samo pytanie zadalabym jeszcze parę lat temu.Kiedyś myślałam że jak mi się zdarzy zdrada to pierwsze co zrobię to pogonie delikwenta..ale na tyle siebie znamy na ile nas sprawdzono.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Po za tym gdy okazało się że charakter romansu męża nie jest tylko wirtualny chciałam by się wyprowadził, gdy w połowie lutego okazało się że taki stan sie trwa od listopada, ponadto jeździ do niej , zaraz lub przed przyjazdem do domu a mnie okłamuje że jest w pracy i nie może na dłużej przyjechać podjęłam decyzję o wyprowadzce.
Dopiero gdy ostatnio zawitałam do terapeuty usłyszałam by w swoim stanie emocjonalnym nie podejmować żadnych decyzji. Przypomnę że oprócz męża mam dziecko że spektrum autyzmu i samotna opieka nad nim jest wykańczająca co też wpływa na mój stan emocjonalny. Dodatkowo wymagający niemowlak. Problemy finansowe. Zwolnienie z pracy. Widmo utraty mieszkania.
Terapeuta zasugerował że póki nie ogarnę siebie, żebym nie ogarniała życia i szczerze ? Wyszłam z tamtad że spokojem, mąż nagle stał się jak za szybą. Nie czułam się tak od bardzo dawna, emocję w ryzach...a dziś znów wątpliwości, że tak dużo krzywd, że tyle kłamstw, że odwrócił się też od dzieci, że kowalska, że może jednak czas to przerwać i emocjonalnie zjechałam na sam dół.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Mój mąż właśnie oświadczył że chce rozwodu... o kowalskiej nie wspomina, za to oskarża mnie o wszystkie nie powodzenia. Jego zdaniem wszystko robiłam źle i jest ze mną głęboko nie szczęśliwy. Nie ma wrażenia że opuszcza dzieci mimo że się z nimi nie kontaktuje i widzi raz w miesiącu .Podczas rozmowy miałam wrażenie że nic dla niego nie jest istotne , powiedział że jedyną wartością dla niego są pieniądze których nie ma... przykre...
o dziwo nie płacze
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Mirakulum
Posty: 2759
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Mirakulum »

Rybka twój mąż jest w amoku, oczadziały.
Na tym etapie "On/Ona "nie wiedza co czynią"
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: SAMOA »

Mirakulum ile wg Ciebie taki amok trwa? Bo u mnie juz 3,5 -4 lata.
Mirakulum
Posty: 2759
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Mirakulum »

SAMOA pisze: 11 mar 2019, 21:39 Mirakulum ile wg Ciebie taki amok trwa? Bo u mnie juz 3,5 -4 lata.
Oj to różnie, warto w tym czasie zająć się sobą z miłością i uwagą, bo cokolwiek się zdarzy, masz siebie do końca życia, Bóg chce byś żyła w pełni. Powrót współmałżonka jest efektem ubocznym prawdziwego życia z Bogiem. Moim doświadczeniem jest to, że do prawdziwie szczęśliwych ludzi wracają małżonkowie
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Pijawka »

Mirakulum pisze: 12 mar 2019, 9:27 Moim doświadczeniem jest to, że do prawdziwie szczęśliwych ludzi wracają małżonkowie
Prawda...ale co jeśli współmałżonek zrobi się prawdziwie szczęśliwy przy boku kochanki i ani myśli wracać do żony ( także szczęśliwej na swój sposób)..? Tak mnie to nurtuje ostatnio..
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: rak »

Pijawka pisze: 12 mar 2019, 9:41
Mirakulum pisze: 12 mar 2019, 9:27 Moim doświadczeniem jest to, że do prawdziwie szczęśliwych ludzi wracają małżonkowie
Prawda...ale co jeśli współmałżonek zrobi się prawdziwie szczęśliwy przy boku kochanki i ani myśli wracać do żony ( także szczęśliwej na swój sposób)..? Tak mnie to nurtuje ostatnio..
Wiesz Pijawko,

mi się wydaje to trochę trudne.
Nie przeczę (jakby to nie brzmiało brutalnie), że może czuć się przyjemnie przy boku kowalskiej. Ale, żeby czuć się tak naprawdę szczęśliwie musiałby w sobie przerobić powody, dla którego sam nie jest szczęśliwy w sobie, niezależnie przy boku której kobiety jest... Przecież miłość to ofiarowanie siebie drugiej stronie. Przed takim ofiarowaniem trzeba najpierw mieć samego siebie w posiadaniu, czyli trzeba się nauczyć szanować, akceptować i kochać samego siebie.
Pytanie zostaje na ile długo mogą starczyć namiastki tego szczęścia i jak mocno człowiek będzie chciał udawać, że jest szczęśliwy, jak już wyjdą JEGO deficyty na światło dzienne.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Wiedźmin

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Wiedźmin »

Pijawka pisze: 12 mar 2019, 9:41
Prawda...ale co jeśli współmałżonek zrobi się prawdziwie szczęśliwy przy boku kochanki [...]
Cóż - chyba powinno się cieszyć w takim przypadku?
Czyż nie zależy nam na szczęściu bliźniego swego...
... choć oczywiście może to być trudne w przeżywaniu doświadczenie.

W końcu zależy mi na szczęściu żony :) z kimkolwiek i jakkolwiek by ono nie miało nastąpić...
Bo jak kochać, to nie za coś, a mimo wszystko :) ;)
... Bóg daje wolną wolę... to czemuż my mamy tej woli wolnej odmawiać...

... a jeśli faktycznie i szybko ten mąż czy żona by taki "prawdziwie szczęśliwy się zrobił" ...
... no to znaczy, że mam nad sobą jeszcze MASĘ pracy :) aby nie unieszczęśliwić kolejnych istnień :)
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Pijawka »

Raku zupełnie sie z Tobą zgadzam... Mój małżonek zawsze był osobą wierzącą i praktykującą ( bardziej niż ja) i kwestie religijne były dla niego ogromnie ważne ( wspólna modlitwa, Msza św.,sakramenty itd..) Od kiedy spotyka się z kowalską oczywiście nie przystępuje do sakramentów świętych, ale przychodzi sam w niedzielę do kościoła. Kowalska i jej dziecko z tego co wiem nie uczęszczają ( nie wiem czy on próbuje ją "nawracać" czy odpuścił). Mimo to twierdzi, że jest szczęśliwy, ona o niego dba ( i o jego mieszkanie w którym sie razem ze swoim dzieckiem zainstalowała), co chwilę wspólne wyjazdy ( ze mną nigdy nie miał czasu wyjeżdzać bo wiecznie pracował..), ponoć znakomicie się dogadują a i seks jest ok. Dziecko kowalskiej jest bardzo zaangażowane w relację z nim i to dodatkowo będzie go trzymać
w tym układzie. Myślę, że serio może być mu przyjemnie i może poprostu nie chceć tego zmieniać. Co z tego, że ze mną chodził do kościoła, że się wspólnie modliliśmy i rozumieliśmy w tej i innych kwestiach...skoro on teraz i tak to ignoruje i uważa nasze małżeństwo za jedną wielką porażkę..
jacek-sychar

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: jacek-sychar »

Aleksander pisze: 12 mar 2019, 10:47 W końcu zależy mi na szczęściu żony z kimkolwiek i jakkolwiek by ono nie miało nastąpić...
A ja głupi myślałem, że my na naszym forum raczej myślimy o szczęściu wiecznym, a nie o tej namiastce szczęścia na ziemi. :(
twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: twardy »

jacek-sychar pisze: 12 mar 2019, 11:04
Aleksander pisze: 12 mar 2019, 10:47 W końcu zależy mi na szczęściu żony z kimkolwiek i jakkolwiek by ono nie miało nastąpić...
A ja głupi myślałem, że my na naszym forum raczej myślimy o szczęściu wiecznym, a nie o tej namiastce szczęścia na ziemi. :(
No właśnie, jak wielka różnica w rozumieniu szczęścia, gdy fundamenty inne.
Pustelnik

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Pustelnik »

SZCZĘŚCIE ...

może warto przytoczyć jakąś (ale wyważoną, "neutralną", niemoralizatorską) definicję, np:

Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.

W rozważaniach o jego naturze szczęście najczęściej określane jest w dwu aspektach:

mieć szczęście oznacza:
sprzyjający zbieg, splot okoliczności;
pomyślny los, fortuna, dola, traf, przypadek;
powodzenie w realizacji celów życiowych, korzystny bilans doświadczeń życiowych.

odczuwać szczęście oznacza:
(chwilowe) odczucie bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia;
(trwałe) zadowolenie z życia połączone z pogodą ducha i optymizmem; ocena własnego życia jako udanego, wartościowego, sensownego.

Są to aspekty rozdzielne.

Z: Szczęście – Wikipedia, wolna encyklopedia
https://pl.wikipedia.org/wiki/Szcz%C4%99%C5%9Bcie
W tej definicji (zacytowanym fragmencie), moim zdaniem, tylko końcówkę o sensie życia i ocenie życia można przylożyć do ... filozofii ... antropologii ... źycia wiarą (bycia Człowiekiem Wiary, tak jak ... np. Abraham).

Pogody Ducha !
Pustelnik

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Pustelnik »

Pijawka pisze: 12 mar 2019, 10:52 Myślę, że serio może być mu przyjemnie i może poprostu nie chceć tego zmieniać.
Sięgam pamięcią (to może już kilkanascie lat temu?) ks. Stryczek dzielił się tym , że w pokojach hotelowych wybierał / wybiera ... mniej wygodne łózka.

Moja 2-miesięczna włóczega po Izraelu (nie nazywalbym tego pielgrzymką :lol: ) wybierałem zazwyczaj noclegi ma dziko w swoim namiocie (bez ... mycia) a w dużych miastach hostele (a nie hotele) . Ale karty kredytowe/debetowe miałem ... dobre :-).

Ale mniemam - powyższe to raczej wyjątki od ... innej reguły ...

Dobrego Dnia !
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: rak »

Aleksander pisze: 12 mar 2019, 10:47
Pijawka pisze: 12 mar 2019, 9:41
Prawda...ale co jeśli współmałżonek zrobi się prawdziwie szczęśliwy przy boku kochanki [...]
Cóż - chyba powinno się cieszyć w takim przypadku?
Czyż nie zależy nam na szczęściu bliźniego swego...
... choć oczywiście może to być trudne w przeżywaniu doświadczenie.

W końcu zależy mi na szczęściu żony :) z kimkolwiek i jakkolwiek by ono nie miało nastąpić...
Bo jak kochać, to nie za coś, a mimo wszystko :) ;)
... Bóg daje wolną wolę... to czemuż my mamy tej woli wolnej odmawiać...

... a jeśli faktycznie i szybko ten mąż czy żona by taki "prawdziwie szczęśliwy się zrobił" ...
... no to znaczy, że mam nad sobą jeszcze MASĘ pracy :) aby nie unieszczęśliwić kolejnych istnień :)
Podejmę się komentarza,

mimo, że mam silne przekonanie, że to mogło być mocno ironiczne Aleks;)

Odczuwanie przyjemności i jej skali to rzecz mocno względna i pokazuje po prostu jak nauczyliśmy się to robić, np. poprzez dom rodzinny, otoczenie, własne doświadczenia i przemyślenia. Nasza psychika tak po prostu została skalibrowana w przeszłości i zgodnie z naszymi doświadczeniami interpretuje bodźce z zewnątrz w ten, a nie inny sposób. Te same doświadczenia mogą robić zupełnie inne uczucia i postawy u drugiego człowieka.

Jeśli nasze doświadczenia i wychowanie przebiegały w sposób prawidłowy i budujący (b. idealny stan w sytuacji braku miedzypokeniowych zranień psychologicznych i duchowego grzechu pierworodnego) to przyjemność i ból stanowią swoistą wskazówkę co należy robić, a czego unikać.

Coż się dzieje jednak nasze przeszłe doświadczenia wprowadzają nas w błąd i uczą nas przeżywać przyjemność w rzeczach, od których wiemy (lub jeszcze nie ;) ), że powinniśmy się trzymać z daleka, a ból i cierpienie w sytuacjach kiedy się rozwijamy i budujemy? Pierwsze nas przyciągają, a drugie odpychają, nasza psychika została po prostu nauczona kopać pod nami dołki i sama nas pcha wyuczoną równią pochyłą - praktywcznie były po prostu inne priorytety w działaniach ludzi, od których się tego nauczyliśmy lub po prostu ich braki w okazywaniu miłości i sobie innym.

Przykład też możemy mocno przejaskrawić.
Jeśli nasze działanie wobec siebie, czy innych ludzi uzależnić od odczuwania przyjemności to w takim razie zrobić z naszymi dziećmi, które przeżywają euforię po pierwszych dawkach emfetaminy.
Jeśłi idzie o odczuwanie przez nich przyjemności, to wykresy dopaminy jak można je chemicznie opisać idą w kosmos, wielokrotnie wyższe niż u jakiejkolwiek czynności: też orgazmu, czy libacji alkoholowej. Taka przyjemność b. szybko uzależnia, nic po prostu nie może się z nią równać i reszta "szarego" życia szybko traci sens.
Jeśli jest im tak przyjemnie, a tylko to jest kryterium szczęścia, to czy powinniśmy im to zabierać. Myślę, że większość rodziców (w tym Ty Aleks ;) ) nie będzie się długo zastanawiała...

Długotrwałe negatywne skutki dość szybko dadzą o sobie znać, a ich konsekwencje będą wielokrotnie dotkliwsze niż te krótkie chwile "oszukanej" przyjemności. Rodzice chcą chronić dziedzi przed konsekwencjami czynów, o których one jeszcze nie mają pojęcia i ceny, którą będą musiały za nią zapłacić.

W kwestii dzieci niby proste (choć przecież nie w praktyce), ta sama zasada działa też w przypadku współmażonka, ale tutaj nasza strefa wpływu dużo mniejsza, bo nie dość, że dorosły człowiek sam jest odpowiedzialny za swoje wybory, to jeszcze jego wychowania i ukształtowania nastąpiło zazwyczaj lata przed poznaniem nas. Mimo wszystko nie chce się, żeby ciepiał, jak po libacji przyjdzie kac, albo w celu jego uniknięcia libacja przeciągnie się niemal do końca życia...

Te długotrwale skutki i ich świadomość można ciągnąć i dalej aż do życia wiecznego. Chociaż ja mocno wierzę, że i w tym życiu
im mniej się trujemy, tym też mniejszy ból przeżywamy. Cały kłopot to rozróżnienie, co nam służy, a co szkodzi i zmotywowanie się do pierwszego wyboru, bądź przynajmniej ograniczenie skutków drugiego.

Może dlatego tak często w Piśmie Świętym podkreślanie jest "czyste serce", co można też przetłumaczyć jako zdrową (niezatrutą) psychikę, która nie ciagnie nas na duchowe manowce...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ