nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Czarek »

Rybka pisze: 14 paź 2018, 22:07 Oczywiście wariują, mam ochotę zadzwonić . Powiedzieć że naprawa związku to nie jest siedzienie po nocach na czatach Kowalską . Że wiem , że widzę. Że mieliśmy ratować a jest coraz gorzej .
Rybko rozumiem, że masz taką potrzebę.
Problem w tym, że Twój mąż na takie argumenty i Twoje cierpienie jest z dużym prawdopodobieństwem na obecny moment zupełnie niewrażliwy :(
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: s zona »

Rybka pisze: 14 paź 2018, 21:58 s zono , powiedz mi, nigdy nie zadzwoniłaś z wyrzutami ?
Jasne ,ze dzwonlam .. dziesiatki razy ... tylko po co ....co to mi/nam dalo .. poza nerwami .. maz klamal , "zeby mnie nie denerwowac a ja wiedzialam " swoje ,bo mialam wglad ...
Ale dopiero teraz to widze ...
Wczesniej tez tak mialam ,ze chcialam wiedziec i spr to b profesjonalnie ,tylko stracilam duzo zdrowia przy tym .. to jeden z produktow ubocznych ... niestety ...
Wiec tego nie polecam ....
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: s zona »

Ukasz pisze: 14 paź 2018, 22:16 Rybko, spytam brutalnie: co byś zaryzykowała, gdybyś wynajęła mieszkanie w Polsce i nie pytając męża o zgodę przyjechała do niego z dziećmi? Nie chodzi mi o to, żebyś potraktowała to jako radę, plan działania, lecz jako zachętę do wyjście poza utarty i bardzo wąski tor myślenia. Czy on uzgadnia z teraz z Tobą ważne decyzje? Czy trwając w obecnej sytuacji widzisz duże szanse na poprawę? Ty sama ocenisz najlepiej, ale nam nakreśliłaś obraz sytuacji, w której nie ma czasu na czekanie.
Wymieniłaś wiele przyczyn kryzysu i błędów. Dla mnie jeden był kardynalny, prowadzący niemal nieuchronnie do głębokiego kryzysu: długa rozłąka dla pracy za granicą. Takie pomysły zwykle kończą się rozpadem rodziny. To jest pierwsza rzecz do szybkiej zmiany. Może już być za późno, ale na pewno nie jest za wcześnie.
Rybko , to juz kiedys proponowano ..

Sama jestem przykladem zniszczenia relacji ,nie mozna nikogo kochac za dwoje ani byc za dwoje uczciwym .. Zycie na odleglosc to wg mnie rownia pochyla .. Oczywiscie zawsze mozna siebie lub wspolmalzonka przekonac ,ze to jest " dobre lub lepsze " dla rodziny , ale ja drugi raz nie dalabym sie na to nabrac :shock:
Rybko , wybacz ,ze pisze do Ciebie w ten sposob ,ale sama tez sie zamotalam .. Zaluje ,ze lata temu ,ktos madrzejszy nie przemowil nam Obojgu do rozumu .. a tak dzieci rosna i to one traca najwiecej .. Teraz ,zeby wrocic ... to znalesc w PL szkole ;ktora bylaby porownywalna z jezykiem nauczania .. I kolejny szok ,tym razem finansowy .. spr np w Warszawie to koszt ok 50 tys rocznie x 2 dzieci plus wyzywienie ,koszt podrecznikow, transportu i innych ..To nie jest moja polka ....

Wiec pozwol ,ze powtorze za Ukaszem
...." Może już być za późno, ale na pewno nie jest za wcześnie."....
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Ukasz pisze: 14 paź 2018, 22:16 Rybko, spytam brutalnie: co byś zaryzykowała, gdybyś wynajęła mieszkanie w Polsce i nie pytając męża o zgodę przyjechała do niego z dziećmi?
To jest nie możliwe z racji tego że jest to mieszkanie firmowe, w którym razem z nim mieszka jeszcze paru współpracowników... Jedyna opcja to taka żeby maż wrócił. ..

Zadzwoniłam wczoraj do niego. Wiem że to nie mądre. Nie poruszałam tematu Kowalskiej, albo raczej na nim się nie skupiałam . Chciałam raczej wiedzieć jak wyobraża sobie ratowanie czegokolwiek skoro się odcina ode mnie. Odpowedzi nie usłyszałam. Nie mówi też wprost że mnie nie kocha , raczej lawiruje że to już nie to co było. Że nie wie. To mówi wprost , ale między wierszami mówi że już nic nie czuje. Albo nie odpowiada. Nie wie też co dalej.
Myślę że z racji tego że on tak żyje w zawieszeniu od dłuższego czasu , zdołał już utrwalić sobie w głowie że nie kocha i tego się teraz trzyma. Ale dlaczego trzyma mnie w nie pewności ? Dlaczego na koniec zawsze jest nie wiem ?
Mamy dokończyć rozmowę dziś wieczorem. Nie wiem czy mam siły czy to ma sens.
Nie wiem czy to nie wiem jest jakąś szansą , czy powinnam domagać się powrotu. Czy też pogodzić się z tym i iść dalej. Tylko jak ?
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Mam do Was pytanie ... Jak dajecie sobie rade mieszkając z małżonkami którzy są w stosunku do Was zimni i obojętni ? Mąż przyjechał tylko na 3 dni a ja mam ochotę już się wyprowadzić lub powiedzieć mu żeby w czasie przyjazdów mieszkał gdzie indziej. On całą swoją postawą próbuje mi przekazać że jestem mu obojętna, a mnie to wykańcza psychicznie ....
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Monti »

Rybka pisze: 03 lis 2018, 11:44 Mam do Was pytanie ... Jak dajecie sobie rade mieszkając z małżonkami którzy są w stosunku do Was zimni i obojętni ? Mąż przyjechał tylko na 3 dni a ja mam ochotę już się wyprowadzić lub powiedzieć mu żeby w czasie przyjazdów mieszkał gdzie indziej. On całą swoją postawą próbuje mi przekazać że jestem mu obojętna, a mnie to wykańcza psychicznie ....
Znam tn stan i między innymi dlatego sam się wyprowadziłem.
Chyba nie ma na to dobrej recepty, trzeba po prostu zająć się swoimi sprawami i nie pokazywać, że Cię to boli (zgodnie listą Zerty).
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Ukasz

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Ukasz »

Znam to na co dzień i wiem, jak boli. Sądzę jednak, że nie warto przed tym uciekać, tylko właśnie w tej trudnej sytuacji budować siebie, uczyć się odpowiadać dojrzałą miłością na tę obojętność. Szczególnie w sytuacji, gdy jest to krótki czas. Natomiast utrwalanie takiego stanu jest moim zdaniem złe - odsuwa nas od siebie zamiast przybliżać. Zamierzam wkrótce postawić przed wyborem: albo zaczynamy coś budować razem, albo do widzenia.
Ukasz

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Ukasz »

Poprawiam ostatnie zdanie, w którym uciekło ważne słowo:
Zamierzam wkrótce postawić żonę przed wyborem: albo zaczynamy coś budować razem, albo do widzenia.
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Monti pisze: 03 lis 2018, 14:12 Chyba nie ma na to dobrej recepty, trzeba po prostu zająć się swoimi sprawami i nie pokazywać, że Cię to boli (zgodnie listą Zerty).
Monti , ja mam wrażenie że mój maż ma wypracowaną liste Zerty lepiej ode mnie... Niestety jego zachowanie sprawia że jestem emocjonalnym wrakiem ...
Ukasz pisze: 04 lis 2018, 19:59 Zamierzam wkrótce postawić żonę przed wyborem: albo zaczynamy coś budować razem, albo do widzenia.
Zastanawiam się nad tym samym .Na razie mam wrażenie że teraz całkiem wygodnie mu się żyje. Nie kontaktuje się z nami w ogóle w trakcie pobytu tam, wraca na pare dni, pouśmiecha się do dzieci, mnie i niewygodne problemy i pytania ignoruje , a potem fruuu , wraca do swojego kawalerskiego życia . Nie musi w niczym uczestniczyć , przed nikim się tłumaczyć . Bez rodzinnych problemów.
To dla mnie chora sytuacja...
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Ukasz

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Ukasz »

Każdy sam podejmuje tę decyzję, określa moment, gdy wyczerpał już inne możliwości. Ja doszedłem do tego momentu po sześciu latach prób odbudowy podtrzymując rozsypujące się proch wspólne życie.
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Dzisiaj odkryłam że mąż oszukuje mnie także w sprawach finansowych.
Już nie interesuje go czy mi wystarczy żeby opłacić wszystkie rachunki, rehabilitacje itd. - ważne żeby on miał.
Mam dość tych kłamstw, półprawd i manipulacji....
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Rok temu modliłam się o to by być lepszą matką,żoną, człowiekiem. By cieszyć się życiem, bo wiem że tego nie potrafiłam.

Dziś parę dni przed Bożym Narodzeniem, moimi kolejnymi urodzinami, końcem roku , mój bilans jest smutny...
Za parę miesięcy zostane samotną matką ( w sumie już nią jestem ) , bez pracy , bez mieszkania, z długami
Świadomość obecności kowalskiej skutecznie utrudnia trwanie...
Gdy by nie to że wierzę że w tym wszystkim jest palec Boży, że to wszystko dzieje się po coś ... Załamałabym się totalnie
Ale tak z perspektywy człowieka - jest zwyczajnie trudno, boleśnie ...
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Witam

Z góry przepraszam za dość długi post, jesteście jednak jedynymi osobami które mogą pomóc mi spojrzeć na wszystkie wydarzenia inaczej. Przez te parę miesięcy wolności bardzo oddaliliśmy się od siebie z mężem emocjonalnie. Mój maż przestał się interesować czymkolwiek, brak było nawet podstawowych pytań o organizację , zdrowię dzieci, czegokolwiek. Nie chciał mówić także o sobie. Ja się nie narzucałam swoją osobą , również nie dzwoniłam , nie pytałam. Gdy przyjeżdżał całą swoją osobą starał się mi przekazać jak bardzo jestem mu obojętna, jak bardzo nie chce mieć ze mną absolutnie nic do czynienia. Doszło do tego że miałam wrażenie jest dokładnie w takim stanie w jakim zostało zawierane - jednostronnie. Jednocześnie zaczeły wychodzić fakty z kowalską . Jest owszem "przyjaciółka " z którą mój mąż zawiązał znajomość. Jedyne co udało mi się dowiedzieć to to że do fizycznej zdrady nie było, ale owszem są długogodzinne rozmowy podczas których cytując '' rozmawiają o wszystkim , także o Tobie "
Zabolało, ze mną nie chce w ogóle komunikacji a z nią zacieśnia kontakty, zwierza się , rozmawia o mnie a mi apropo niej nie chce udzielić absolutnie żadnej informacji ! Po tej rozmowie ( a raczej awanturze ) mój mąż wycofał się jeszcze bardziej ( myślałam że to już nie możliwe ) i nawet nie poinformował mnie o tym że bezpiecznie dojechał do pracy. Co ciekawe , mój mąż nawet wtedy gdy kazałam mu wybrać tu i teraz nie potrafił się zdecydować na odejście. Ale na zostanie również nie .
Nadeszły święta , mój mąż wrócił, butny , arogancki i lekceważący. Po jednym dniu takiej atmosfery , zwróciłam mu uwagę że są święta , jestem jego żona, matką jego dzieci więc żeby wziął się w garść i zaczął sie zachowywać w miare normalnie. Wciąż mnie "olewał " ale w miarę włączył się w życie domowe, przygotowywanie potraw czy pakowanie prezentów. Rozmowy oficjalne . Nie zdecydowałam się na święta razem , za bardzo bolała jego postawa oraz obecność przyjaciółki. Choć on wiedział że może ten stan odwrócić , gdy spytałam się jako kto mam z nim pójść - żona czy wspólokatorka ( bo tak mnie nazwał 2 miesiące temu ) nic nie odpowiedział . Dla mnie przekaz był jasny , nie chciałam tak iść i udawać że wszystko jest w porządku . Przy tej rozmowie o świętach spytałam czy jest sens ciągnąć to do lutego - znowu odpowiedź nie wiem ...
Mąż po świętach zaraz wracał do pracy , dotrwaliśmy do końca w miarę poprawnej atmosferze i w ciszy... wieczorem sprawdziłam - nie wiem czemu , ponieważ już od dawna tego nie robiłam , coś mnie tkneło , i tak - ledwo co wrócił za granice od razu spędził z nią na tel pare godzin. Przelało mi się miałam już dość , ja się nie godzę na taki stan ... Dodatkowo, gdy wrócił znalazłam paragon, okazało się mój mąż był w Polsce już dzien wcześniej... okłamał mnie że musi zostać na sobotę jeszcze w pracy. Tak naprawdę wrócił i czas spędził z nią ... Zażądałam podziału finansów i jego wyprowadzki. Początkowo na wyprowadzkę nie chciał się zgodzić , ale gdy powiedziałam że nie godzę się na jego podwójne życie , że skoro chce być wolny - powiedział a - to niech powie b . Wtedy powiedział że się wyprowadzi. Rozdzieliliśmy finanse, on zdecydował o sprzedaży mieszkania. Bolało , bolało że tak łatwo na wszystko się zgadzał. Jednocześnie nie udziela żadnych informacji na temat kowalskiej , stwierdził że to nie temat do rozmów... Jakby wbił mi nóż i przekręcił 5 razy. Na następny dzień, wesołkował, gwizdał, jakby to wszystko spłyneło po nim jak po kaczce , a ja się rozsypałam. Nie , nie prosiłam żeby został ale leżałam na podłodze w toalecie i wyłam... dopiero gdy zobaczył moje łzy stonował swoje zachowanie. Spytałam gdy wychodziłam z dziećmi , czy po powrocie jeszcze będzie - spytał zdziwiony czy już teraz ma się wynieść. Odpowiedziałam że ja bardzo chce żeby został , ale jako mąż a nie wspólkokator. Na to się nie godzę. Na sylwstra zostawiłam go samego - i tu pierwszy szok spytał się gdzie idę . Wiem , wiem że to prawdopodobnie nic , ale do tej pory on nie przejawiał żadnego zainteresowania moją osobą . Na nastepny dzień , wyjeżdżał . Nie rozmawialiśmy w ogóle , jednak powiadomił gdy dojechał sam z siebie i zamienilśmy ze sobą pare zdań. Nie wiem po co czegokolwiek się w tym doszukuję . Może cienia szansy dla nas...
Generalnie , na dzień dzisiejszy niby wszystko ustalone , a nic nie jest ustalone. Mój mąż nie mówi o rozwodzie. Miał przejąć swoją działkę finansów , jednak nie zainteresował się i nie ma nic co mu do tego jest potrzebne. Nie wiem czy za miesiąc przyjedzie tutaj, czy jednak się wyprowadzi ( zostawił tutaj wszystkie swoje rzeczy ) . Sprzedaż mieszkania - niby ustalone, ale co gdzie jak kiedy ? nic nie wiadomo, ciągle w zawieszeniu . Nie zainteresowal się nawet gdzie ja się podzieje z dwójką małych dzieci...
Dziś rano , próbując odczepić klucze od rękawiczek odpadła z breloczka jedna rybka ( były dwie, patrząc na mój nick , wiadmomo o co chodzi ;) ) I tak sobie pomyślałam - może ja się za bardzo szarpie ? Jak z tą rybką która została sama...
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
happybean

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: happybean »

Czemu ludzie toleruja zycie w trojkatach?
Lawendowa
Posty: 7694
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Lawendowa »

happybean pisze: 01 mar 2019, 12:46 Czemu ludzie toleruja zycie w trojkatach?
happybean, a do czego się tak konkretnie odnosisz w tym akurat wątku?
Bardzo łatwo oceniać, doradzać i ferować wyroki patrząc z boku, zwłaszcza jak się osobiście w takiej sytuacji nie było, ani nie jest. Warto jednak pisać bardziej o sobie, o tym jak się samemu w takiej sytuacji czuło, myślało i działało i jakie skutki tychże decyzji były.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
ODPOWIEDZ