nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Satine

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Satine »

Rybka pisze: 30 mar 2019, 18:21
A na co dzień... znajduje swoje życie... chodzę na terapie, realizuje swój plan finansowy. Zbliżam się do Boga i zajmuje myśli spacerami, planami na siebie i przyszłość. Zaczęłam lubić siebie i coraz bardziej się akceptuje.
Terapeuta mówi ze jego zmiana w traktowaniu mnie może brać się z tego, ze sama siebie inaczej traktuje...
Zanim przeczytałam to pogrubione zdanie, bardzo podobna myśl przeszła mi przez głowę. :)) Widać więcej spokoju w Tobie, odkryłaś, co może pomóc Ci w ogarnianiu rzeczywistości, z jaką przyszło Ci się zmierzyć - i to sobie realizujesz. A przecież masz trudne życie, pełne problemów, nie tylko małżeńskich, więc mogłabyś złożyć ręce i powiedzieć: "heja, niech się dzieje". Niezmiernie podoba mi się taka postawa, jak Twoja. Już dajesz świadectwo i dziękuję Ci za nie. :)
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Dziękuję Ci bardzo Satine za te słowa,są bardzo dla mnie ważne :)
Choć przez ostatnie dwa tygodnie miałam okres większego nie pokoju , były wahania i sprzeczne myśli, teraz znów dochodzę do siebie. Tak sobie dziś pomyślałam że to jak ze skokiem rozwojowym u niemowlaków - marudne i płaczliwe to przez dwa tyg po czym okazuje się że ciach - nabrało nowej umiejętności.
I ja po tych dwóch tyg chyba w końcu zrozumiałam o co chodzi w tej całej pracy nad sobą:D bo chyba do tej pory myślałam że jak tak chodzę na tą terapie, czytam Was i wszystkie te mądre ksiązki to klepki w którymś momencie same wskoczą na swoje miejsce :lol:
Teraz widze coraz więcej swoich problemów i nad nimi się pochylam . Staram się odklejać od męża, sama siebie łapie na tym jak skupiam się nad nim i jeg emocjami i decyzjami - wtedy staram się to obrócić i skupić na swoich emocjach oraz skąd się biorą . Trudne to. Czasem mam wrażenie że boksuje się sama ze sobą . No i myślałam że jestem może już tak 1/4 drogi do odzyskania siebie a wróciłam na początek :lol: Ale to nic, jest ciekawie .
Mąż za to zachowuje się dość dziwnie. Raz w miarę normalnie, czaaaaaasem nawet życzliwie. Dużo też jest obojętności Choć ostatnio coraz częścięj wbija szpilę. Czasem mam wrażenie że chce mnie sprowokować - kiedy w końcu wyprowadzi mnie z równowagi.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Wielki Piątek ... mąż u kowalskiej .
Przyjedzie jutro, będzie udawać że był w pracy.
Ja nie mam siły, ochoty nawet... wypominać, grozić , krzyczeć .
I tak zostane potraktowana jak wariatka - bo przecież był w pracy.
I święta - radosne powinny być.
Nawet nie wiem jakie ma plany, w końcu nie rozmawiamy.
Dziś o ironio znalazłam karteczki które napisał po odkryciu prze ze mnie pierwszej - kilkadziesiąt wyznań- nigdy Cię nie zostawię dla innej, jesteś moją przyjaciółka, jedyną , będziemy razem szczęśliwi.
Dziś słyszę coś odwrotnego...
O dziwo nie płakałam dziś że jest u niej, płakałam gdy znalazłam te zapiski, ...
O dziwo po przeczytaniu tego, nie mam ochoty go widzieć... nie mam ochoty uczestniczyć w tym co się aktualnie dzieje...
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Powoli dojrzewam do decyzji o separacji. Daje sobie czas do końca maja by przyjrzeć się temu i swojej decyzji.
Żeby być pewną... Chciałabym także przejąć kredyt hpoteczny i żeby mąż się wyprowadził .
Niestety w bilansie zysków i strat , przeważa to drugie a przysłowiowym gwoździem do trumny jest jego stosunek do dzieci. Boli, mam wrażenie że ból za dzieci jest podwójny . Teoretycznie wiem z czego to wynika , ... ale nie jest to dla mnie do zaakceptowania.
Na dzień dzisiejszy ja zakończyłam terapie indywidualną , od czerwca zaczynam grupową i bardzo się z tego ciesze .
Jestem dużo bardziej spokojnym człowiekiem, dużo bardziej cieszę się z życia. Jestem lepszą matką .Oczywiście jeszcze dużo pracy przede mną , dużo problemów i przeciwności ale dobrze nam... dobrze nam w trójkę.
Wiem że mąż jest wolny i ma prawo do swoich zachowań i przemyśleń decyzji , ale ja nie muszę tego akceptować , nie muszę już sie na to zgadzać . Przez ostatnie 8 miesięcy, a tak właściwie przez 8 lat małżeństwa mój lęk przed odrzuceniem ( wyniesiony z domu rodzinnego ) był tak wielki że akceptowałam wszelki ciosy jakie dostawałam .
Nie chcę już tak, mimo że dalej go kocham. Ale on kolejny raz uciekł i zostawił mnie samą . I dzieci. Pomijam już kowlską. Ale ja już potrafię stać na własnych nogach .
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
Wiedźmin

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Wiedźmin »

Rybka pisze: 23 maja 2019, 11:03 Powoli dojrzewam do decyzji o separacji. Daje sobie czas do końca maja by przyjrzeć się temu i swojej decyzji.
Żeby być pewną...
No to został Ci tydzień.
Rybka pisze: 23 maja 2019, 11:03 Chciałabym także przejąć kredyt hipoteczny i żeby mąż się wyprowadził .
To warto napisać (zadzwonić?) do kilku banków i sprawdzić zdolność kredytową.

"Żeby mąż wyprowadził"? Znaczy, aby nie została po nim ani jedna skarpetka... czy jak?
Jak zamierzasz uregulować kontakty z dziećmi? Opieka naprzemienna wchodzi w grę?
Czy raczej liczysz na alimenty i widzenia męża z dziećmi co drugi weekend?
Rybka pisze: 23 maja 2019, 11:03 Nie chcę już tak, mimo że dalej go kocham. Ale on kolejny raz uciekł i zostawił mnie samą . I dzieci. Pomijam już kowlską. Ale ja już potrafię stać na własnych nogach .
OK - kocham kocham... a on ma szansę to odczuć, w jakikolwiek sposób?
Bo moja żona (mimo, że miałem (i mam?) świra na jej punkcie) czuła się niekochana...
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: nie chce wrócić , nie wie czy kocha...

Post autor: Rybka »

Aleksander pisze: 24 maja 2019, 9:12
To warto napisać (zadzwonić?) do kilku banków i sprawdzić zdolność kredytową.
Wiem że na dzień dzisiejszy nie mam zdolności kredytowej. Tu liczę na dobrą wole mojego męża. W chwili obecnej ja całkowicie utrzymuje dom , gdy znajdę prace chce opłacać w całości kredyt hipoteczny, wtedy mam nadzieje mój mąż nie zobowiązany finansami opuści mieszkanie, które na chwię obecną traktuje jak hotel. Wpada i wypada kiedy chce, nie sprząta za sobą , nie uczestniczy w niczym. Dzieci jeśli ma spędzić z nimi czas głównie wywozi do rodziców. Jedyna rzecz która go interesuje to jego akwarium :)
W stosunku do mnie często stosuje bierną agresje i lodowate milczenie.
Aleksander pisze: 24 maja 2019, 9:12 "Żeby mąż wyprowadził"? Znaczy, aby nie została po nim ani jedna skarpetka... czy jak?
Jak zamierzasz uregulować kontakty z dziećmi? Opieka naprzemienna wchodzi w grę?
Czy raczej liczysz na alimenty i widzenia męża z dziećmi co drugi weekend?
Aleksandrze, na chwile obecną opieka na przemienna nie jest możliwa gdyż :
- mój maż pracuje w delegacjach
- sukcesywnie urywa wieź emocjonalna z dziećmi
- mąż tego nie chce - cytuje męża " przecież ja uciekam za granice przed tymi dziećmi "
Aleksandrze ja wielokrotnie prosiłam , błagam, tłumaczyłam żeby zaangażował się w wychowanie dzieci. By częściej przyjeżdżał. Prosiłam by poszedł z młodym zagrać w piłkę , żeby pogłaskał go po głowie gdy syn go prosi... żeby dzwonił do niego.Płakałam gdy oznajmił że nie przyjedzie na urodziny dziecka. Płakałam z bólu gdy moje starsze przygotowało mu posłanie, poduszki , zostawiło liścik cieszyło się że ojciec przyjedzie a nie usłyszało nawet dziękuję , gdy nawet nie został zauważony. Przestałam prosić. nie ma sensu, żeby to grało, on musiałby chcieć. Ja nie chce ograniczać im kontaktu, chce by moje dzieci miały ojca. Jednak na chwilę obecną bliskie mi stwierdzenie że mój mąż nie dorósł do tej roli...
Czy zależy mi na alimentach ? Tak , bo mój mąż zostawił mnie samą z chorymi dziećmi. Sama ich terapia wynosi aktualnie 1000 zł miesięcznie. Plus lekarze prywatni jeśli trzeba., na dzień dzisiejszy ( do września ) nie mam możliwości podjęcia pracy zarobkowej .
Mąż chce zacząć nowe życie ? ok , ale ma zobowiązania. Jeśli z emocjonalnych się nie wywiązuje to przynajmniej na tym polu niech wspiera dzieci.

Aleksander pisze: 24 maja 2019, 9:12

OK - kocham kocham... a on ma szansę to odczuć, w jakikolwiek sposób?
Bo moja żona (mimo, że miałem (i mam?) świra na jej punkcie) czuła się niekochana...
Aktualnie nie, bo sobie tego nie życzy. Jestem złem wcielonym i ja oraz dzieci zniszczyliśmy mu życie :)
Co do małżeństwa , tak - wiem dziś że mógł się czuć nie kochany, tak samo jak ja się czułam .
Moj mąż - Piotruś pan, ja DDA weszliśmy w role - matka i syn.
Myślałam że pokazuje mu że go kocham gdy ogarniałam to przed czym on uciekał i spełniając jego zachcianki
On myślał że jak przyjdzie i przytuli lub figlarnie się uśmiechnie to jest ok. Zero wsparcia emocjonalnego.
Typowy układ rodzicielski :)
Dodatkowo we mnie matkowanie mu budziło frustracje, a on ciąglę nie zadowlony ze swojego życia - jak to określal- nic mnie już nie czeka.
Na dzień dzisiejszy jedyne co mogłam zrobić to przestać być jego matką.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
ODPOWIEDZ