Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: ozeasz »

Kate 81 czego szkoda ? Mnie szkoda człowieka który idzie szeroką drogą na zatracenie i to nie tylko dotyczy grzechu cudzołóstwa który tu omawiamy ,jest ich więcej . Znajomość duchownych ,księży ,biskupa nie zapewni Ci zbawienia ,bo nie oni są jego źródłem , źródłem zbawienia jest Jezus Chrystus ,tylko czy znajdzie On wiarę jak pytał , kiedy przyjdzie ?

Ten cytat był dla mnie motorem i motywacją często w moim życiu :
Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Mt 10,37-39
«Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Łk 14,26
A Ty kogo kochasz bardziej ,siebie ,partnera ..czy Jezusa ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Monti »

Nie jest moją intencją relatywizowanie problemu. Chciałem tylko, by ta dyskusja była prowadzona w taki sposób, by nikt nie poczuł się wykluczony z Kościoła. Nie uważam, by rozmowę z drugim człowiekiem należało zaczynać od moralizowania. Tym bardziej, że raczej wszyscy tu obecni wiedzą, jakie jest nauczanie Kościoła w kwestii nierozerwalnosci małżeństwa.

Inna sprawa, że to nauczanie też ewoluuje w kierunku prymatu miłosierdzia nad sprawiedliwością.

Chciałem, by osoby w nieregularnych sytuacjach nie zniechecaly się do obecności na forum. Pluralizm sprzyja jakości dyskusji i otwartości na drugiego człowieka.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Wiedźmin

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Wiedźmin »

Monti pisze: 08 wrz 2018, 15:51 Wydaje mi się, że ta dyskusja jest trochę bezcelowa. Przypomina trochę dość ostrą wymianę zdań, jaka miała miejsce jakiś czas temu w wątku Aleksandra. [...]
Zgoda - była ostra wymiana zdań - choć sytuacja była zgoła odmienna ;).
Bo w moim wątku ja heretyk stałem na straży przysięgi i mocy słów wypowiedzianych przeze mnie.
Inni próbowali zaś mi mówić, że ten niesakramentalny związek to do kitu całkiem jest i nic nie wart, bo Boga nie zaprosiłem na uroczystość... i że umowa moja była nieprecyzyjna, nie miała 1000 stron i jest "gorsza" - ale ok - nie wracajmy do tego.

Ja po ludzku to cieszę się, że obie katoliczki w związkach niesakramentalnych odnalazły swoje szczęście (czy tam "szczęście") .
Mam jedynie obawy... bo skoro raz zdradziły SIEBIE i własne dane słowo mężowi na ślubie... to czemu nie miałyby postąpić tak z kolejnym partnerem - któremu też coś obiecacie... a potem jak pisze "ozeasz" - będzie "relatywizacja"...

Ja mimo że zagorzały ze mnie heretyk... twierdzę, że najważniejsze, to być wiernym samemu sobie - od siebie samego zacząć - wobec samego siebie być uczciwym. Skoro dałem słowo - SWOJE słowo to się go trzymam - i tyle. Dla siebie - bo SIEBIE szanuje. A że to nie proste? No pewnie, że nie proste... trudno żyć z kimś kto za dużo pije, z kimś, komu sparaliżowało nogi, z kimś go jest śmiertelnie chory, z kimś kto zdradza... - ale jak składaliśmy przysięgę, to nie pod warunkami: "Będę Cię kochać i nie opuszczę aż do śmierci... póki nogi będziesz miał zdrowe, póki raka nie dostaniesz, póki alkoholu do ust nie weźmiesz ... itd itp".
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: s zona »

Kate81 pisze: 08 wrz 2018, 20:07
Powiem szczerze, że nigdzie - a mam częsty kontakt z osobami religijnymi, duchownymi, w tym biskupem - nie usłyszałam słów krytyki takiej, jak tutaj. Ciskania cytatami z Pisma niczym piorunami, tekstów o szatanie, sektach i tym podobne. Pewnie ma to związek z tym, że są tu praktycznie same osoby opuszczone, przez które przemawia duży ból. Ja to rozumiem i dlatego nie mam do Was żalu.
Kate 81 ,
nie zgodze sie z Toba "ze są tu praktycznie same osoby opuszczone, przez które przemawia duży ból" ...

Uwazam ,ze sie mylisz .. Osobiscie jestem w Sycharze stosunkowo krotko ,ale o zadnej z osob ,ktora mialam przyjemnosc poznac ,nie moglabym powiedziec ,ze jest zgorzkniala .. Marylki osobiscie nie znam ,ale czytajac jej posty i jednoczesnie posadzajac ja o " zgorzknienie " - to wg mnie naduzycie ;)
Pozno juz ,wiec daruje sobie szukanie odp cytatow o szczesciu w malzenstwie po naprawie ...

Natomiast ,jesli pozwolisz podziele sie swoim malym swiadectwem ..
Na to forum trafilam ,kiedy szukalam w ksiegarnii katolickiej tolle .pl ksiazek ,zeby zrozumiec ,dlaczego maz mnie zdradzil .. jedna z nich byla
http://wrodzinie.pl/ile-jest-warta-twoja-obraczka/
Tak przez nia trafilam tutaj na forum i pozniej na rekolekcje . Nieraz juz wspominalam ,ze to dzieki Sycharowi nie narobilam glupstw ...
To na rekolekcjach zobaczylam ludzi z takim wewnetrzym pokojem , cos co sie udzielalo :D na ponad 100 osob nie "wylapalam " zadnej zgozrknialej ;)

Kate81 , gdybys chciala sama sie przekonac ,ze tak mozna .. nawet ludzie ,ktorzy zyli w niesakramentalnych zwiazkach wracaja ... mowia , jak Pan Bog dziala w ich sercach i Teraz to jest To :D
/www.kryzys.org/viewtopic.php?f=74&t=1412
ps jutro chyba ruszaja zapisy :)
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Pantop »

Kate81 pisze:Pantop, nie wiem czemu nie chcesz albo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Nigdzie nie napisałam, że "wszystko gra", jedynie że to nie ma ze sobą nic wspólnego - bo nie ma! Z seksem czekałam do ślubu. Teraz jestem w związku niesakramentalnym. Nigdzie nie napisałam "uprawiałam i uprawiam po dziś dzień jedynie seks małżeński".
I nie, nie przystępujemy do sakramentów, Pantop. Ale sam fakt, że to założyłeś, pokazuje ile masz w sobie goryczy i jak bardzo nie potrafisz przebaczyć.
Wszystko jest dobrze.
Od czasu do czasu czytam ze zrozumieniem i lubię dotykać drugiego dna.
Tak będzie i teraz.

Jeśli możesz to wytłumacz mi dlaczego nie przystępujesz do sakramentów?
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Pantop »

Chciałem, by osoby w nieregularnych sytuacjach nie zniechecaly się do obecności na forum. Pluralizm sprzyja jakości dyskusji i otwartości na drugiego człowieka.

Są takie tematy jak np ten, w którym obecnie się poruszamy, kiedy wiadomo od samego początku gdzie jest prawda.
I - niestety - wszelkie głosy osób z nieregularnych związków (jak również sympatyzujących z nimi osób ze związków regularnych :mrgreen: ) były, są i będą co najwyżej rozrywką intelektualną, niosącą ze sobą ukrytą możliwość dezorientacji/odstępstwa.

Pół biedy kiedy te herezje są głoszone tu na forum, gdzie obracane są w popiół nim jeszcze zdążą wpaść w glebę.
Gorzej że takie osoby idą z owym świadectwem ,,nowego życia,, do swoich środowisk - pracy, znajomych, sąsiadów, rodziny bliższej i dalszej.
A tam poziom wiedzy i świadomości najczęściej niewysoki.

Ozeasz bardzo ładnie, przystępnie i prosto podaje właściwe fragmenty opatrując je dobrym komentarzem.
Kto go czyta? (pytanie do tych nieregularnych), kto zastanawia się nad znaczeniem poruszanych kwestii?
Lepiej nie!
- A nuż powstanie jaka rysa na szczelnym murze mojej rozwodniczej twierdzy.
Amica

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Amica »

Myślę tak sobie, że bardzo charakterystyczne w byciu w związku niesakramentalnym jest to, że nie widać troski i myśli o tym partnerze. Wyobrażam sobie osobę, która się rozwiodła, bo powody a, b i c. Ok.
I chociaż wie, że jest to sytuacja niezgodna z katechizmem, że odcina się od sakramentów, to i tak wchodzi w kolejny związek. Bo "miłość". Bo to już TO.

I zastanawiam się, czy można nazwać miłością do kogoś, takie działanie, które uniemożliwia komuś zbliżenie się do Boga? Bo owszem, rozumiem - taki partner może deklarować, że dzisiaj jest niewierzący i nie ma to dla niego znaczenia. Ale za 10 lat może mieć, bo Bóg nie do takich zatwardziałych serc docierał i nie tacy twardziele i ateiści się nawracali, znajdowali się w takim fragmencie życia (np. ciężka choroba, śmierć bliskiej osoby, dziecka), gdzie ta wiara, dotyk Boga przychodzi. I co wówczas?

Zastanawiam się wtedy, cóż to za miłość, która jednak nastawiona jest na egoistyczne "ja". To mnie jest z nowym partnerem dobrze, to ja mam wsparcie, ja mam lepiej, ja jestem szczęśliwa, sakramenty nie są mi potrzebne, a w ogóle to ludzie je wymyślili, więc wszystko jest ok.

Smutno, że ta druga strona, która wchodzi w taki związek, jest pozbawiana możliwości i okazji do życia zgodnego z przykazaniami. I że nie spotkała na swojej drodze wolnej osoby, w której mogła się zakochać, tylko uwikłała się w związek już z czyjąś żoną, chociaż może sądownie wyrejestrowaną.

Są czasami takie chwile, kiedy wyobrażam sobie siebie za 5 lat. Bo dzisiaj samotność rozwiedzionej sakramentalnej żony mnie nie przeraża. No ale za pięć może zacznie? Powiedzmy, że poznałabym kogoś i chciała z nim być. No ale jestem rozwiedziona, mam ślub kościelny za sobą.

To czuję, że prostu żal mi byłoby takiego faceta, że nie miałby szans na dotarcie do Boga. A bliskość z Nim musiałby okupić np. białym małżeństwem czyli ascezą. Bo zakochałby się we mnie i nie chciałby mnie zostawić, a jednocześnie chciałby być blisko Boga. Dylemat, co zrobić. Dzisiaj może nie mieć to dla niego znaczenia, jutro tak. I mam w sobie takie głębokie przekonanie, że nie mam prawa nikomu w ten sposób komplikować życia. Nawet jeśli temu komuś to nie przeszkadza w tej chwili. To czysty egoizm. Nie naraziłabym na to nikogo.

Myślę więc o tych wszystkich wielkich miłościach w związkach niesakramentalnych, gdzie jednak dobro i wolność tego drugiego partnera schodzi na plan dalszy, bo liczy się to, aby MNIE było lepiej. A to co będzie z partnerem, to już jego broszka. Mógł nie wiązać się z rozwódką. Jest to mimo wszystko jakieś takie podłe...Instrumentalne używanie ludzi do swoich celów, bez spoglądania na ich życie, przyszłość i możliwości, które będą utracone. :(
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: rak »

to może trochę spuśmy napięcie.

Dziekuję Aleksandrze za poniższe wyjaśnienie:
Aleksander pisze: 09 wrz 2018, 0:05 ...ale jak składaliśmy przysięgę, to nie pod warunkami: "Będę Cię kochać i nie opuszczę aż do śmierci... póki raka nie dostaniesz
Tyle czasu się głowiłem nad powodami, a u Ciebie to takie naturalne ;)

A tak na poważnie słyszeliśmy w tym wątku dużo b. różnych głosów. Ja uważam, że otwarta dyskusja jest b. ważna, bo tylko taka ma szansę rozwiązać kwestie, ktore siedzą w nas tak głęboko, że samych z siebie nie jesteśmy w stanie ich wyciągnąć na światkło dziennie, a same z siebie kontynuują krecią robotę ... Jednak każda dyskusja powinna być toczona w pewnych ramach, jedną z nich jest poszanowanie swojego rozmówcy, a w przypadku forum internetowego zasad, które na nim istnieją i jego uczestników, nawet jak jawią się jak kompletni kosmici, czy kółko wzajemnej adoracji ;)
Można więc mówić o wszystkim, ale z miłością do ludzi, szczególnie jeśli się nie zgadzamy z ich poglądami, zgodnie ze starą zasadą: Miły dla człowieka, ale twardy dla problemu. Im problem trudniejszy tym i miłość powinna być większa, nie znaczy że naiwna, ale okazywana w odpowiedzialny sposób.

Ja przyznam się szczerze, że gdyby nie forum mógłbym być dziś w innym miejscu. Miałem dużo b. liberalne pojęcie do związków niesakramentalnych i powtórnych i biorąc po uwagę zranienie, jakie doświadczyłem działaniami żony, to raczej nie miałby wyrzutów próbując zakochać się ponownie i zapełnić pustkę i ból po tym zranieniu w ten sposób. Tutaj przyswoiłem i wzmocniłem postawę prezentowaną przez Sychar i po czasie stwierdzam, że ma ona swoją moc, ale jak do wszystkiego trzeba się do niej przyzwyczaić i wzmocnić poprzez wsparcie i wielokrotne powtarzanie raz podjętych wyborów. Także dzięki Wam wszystkim mimo trudów, jakoś to swoje małżeństwo próbujemy odbudować, a naprawdę zawsze łatwo i przyjemnie nie jest...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
jacek-sychar

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: jacek-sychar »

Jeszcze ja chciałbym spytać się obrońców związków niesakramentalnych, co z ich dziećmi ze związków sakramentalnych.
Myśleliście o nich? Przecież przez odejście od małżonka sakramentalnego zrobiliście z nich DDRR (dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców).
Wiecie, jakie to ma skutki dla ich dorosłego życia?
Wczoraj na naszym spotkaniu ogniska pojawiła się znowu taka dyskusja. Nikt nie miał wątpliwości, że jest to doświadczenie stygmatyzujące te dzieci na dalsze życie. Skutki są takie same jak DDA i DDD (DDA - dorosłe dzieci alkoholików, DDD - dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych).
WSZYSCY na spotkaniu byli z takich rodzin lub mieli takich małżonków. Czy to coś Wam mówi?
Takie dzieci nie wierzą już w trwałość małżeństwa. Nie ratują go w trakcie kryzysu, a kryzys zawsze przychodzi. Pytanie tylko, czy po kilku dniach, miesiącach czy latach.

Ale przecież stwierdzenie "ja mam prawo do szczęścia" ważniejsze jest od losu dzieci.

Smutno mi Panie.
Niby tutaj sami dorośli ludzie, ale prezentują poglądy rodem z piaskownicy: "zabiorę swoje zabawki i pójdę na swoje podwórko". :?
jacek-sychar

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: jacek-sychar »

s zona pisze: 09 wrz 2018, 0:48 Kate81 , gdybys chciala sama sie przekonac ,ze tak mozna .. nawet ludzie ,ktorzy zyli w niesakramentalnych zwiazkach wracaja ... mowia , jak Pan Bog dziala w ich sercach i Teraz to jest To
/www.kryzys.org/viewtopic.php?f=74&t=1412
ps jutro chyba ruszaja zapisy
Nie jutro, tylko w następna niedzielę, 16.09.2018.
Dokładna informacja jeszcze zostanie podana.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: Pavel »

Dwa_odcienie pisze: 08 wrz 2018, 10:31 Kółko wzajemnej adoracji rozumiem.
Nie macie żadnych mądrych rad dla ludzi, którzy chcą zakończyć małżeństwo z różnych przyczyn, z różnych powodów, które uwłaczaja godności ludzkiej.

Waszym przekazem jest "ufaj i wybaczaj mimo wszystko".
Wybrzmiała odpwiedź już wcześniej, ale warto to moim zdaniem podkreślić, powtórzyć.
Z własnej nieprzymuszonej woli zarejestrowałaś się Dwa_odcienie na forum, którego celem jest pomoc w RATOWANIU sakramentalnych małżeństw. Bardzo mnie dziwi, że jesteś zdziwiona opiniami zbieżnymi z celami forum i wspólnoty.

To nieprawda, że nie mamy mądrych rad dla osób chcących zakończyć małżeństwo.
One już wybrzmiewały wielokrotnie - szeroko pojęta praca nad sobą, budowanie relacji z Bogiem, wstrzymanie się z decyzjami, oraz w skrajnych przypadkach separacja.
Nie doradzamy natomiast rozwodów - bo są one obiektywnym złem, bez względu na to jak trudna jest sytuacja, nie warto łamać przykazań.
Zawsze zachęcamy do wybaczenia i miłości, tej jednak warto nie mylić z naiwnością.


Chciałbym jeszcze powrócić do słowa które kilkukrotnie wybrzmiało w postach Dwa_odcienie oraz Kate81 - SZCZĘŚCIE.

Żeby była jasność drogie panie - nie jest moją intencją ocenianie Was. Wasze wybory to Wasza wolność którą szanuje sam Bóg, więc tym bardziej ja ją szanuję.
Nie odbieram Wam, że po ludzku patrząc czujecie się subiektywnie szczęśliwe, tym bardziej tego, że szczęśliwsze niż w związku sakramentalnym (a zwłaszcza okresie po którym postanowiłyście jak postanowiłyście).
Takie poczucie szczęścia pojawia się w niemal każdym wątku na forum, gdy zaślepiony takimi wizjami szczęścia odchodzący małżonkowie niszczą małżeństwa.
Z obiektywną wizją szczęścia takie współczesne, ludzkie wizje szczęścia mają niewiele wspólnego. Do tego obiektywnego szczęścia potrzebny jest bowiem Bóg i żywa z nim relacja.
Doskonale to obrazuje moje życie i doświadczenia oraz obserwacje w otaczającym mnie świecie. Poniosłem bolesne konsekwencje relatywizowania Bożych nauk i bycia mądrzejszym niż Pan Bóg. I takie konsekwencje dopadną każdego, bowiem nikt nie wymyślił lepszego planu na nasze ludzkie życie niż Stwórca.
Budując na piasku (bez Boga)patrząc tylko po ludzku nawet, ryzyko upadku jest potężne, tylko z Nim można budować coś trwałego, bo to On jest skałą na której warto budować.
A warto mieć na uwadze również (a nawet przede wszystkim) życie wieczne.

Będę się za Was modlił
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: marylka »

Monti post_id=87962 time=1536414672
Z drugiej strony, my musimy przyjąć do wiadomości, że Dwa_odcienie i Kate czują się w obecnych związkach lepiej niż we wcześniejszych małżeństwach sakramentalnych.
Monti.
Czują się lepiej.
W innym miejscu deklarują że są szczęśliwe jak nigdy.
Ja w to nawet wierzę. Chociaż nie do końca. Wiesz dlaczego?
Wiesz co jest dla mnie ważniejsze?
Dla tego "mi się należy szczęście....ja...ja...ja......"
Wiesz ile za tym się kryje bólu i cierpienia?
Morze wylanych łez?
Pytałam ale nie dowiedziałam sie czy idealni konkubenci zostawili żony....może dzieci?
Czy dziewczyny mają dzieci z małżonkami sakramentalnymi.
Nie wyobrażam sobie co przeżywaja te porzucone osoby.
Dalej...ich matki...babcie.....to zatacza szeeeeerokie kręgi.
Może właśnie jakaś sąsiadka jest w podobnej sytuacji - nie wie czy odbić męża koleżance. Ale widzi...że Kaśka tak zrobiła! I jaka jest szczęśliwa!
Ja nie potrafie inaczej pisać o takich rzeczach jak wprost - żyjemy w społeczeństwie i jesteśmy za nie odpowiedzialni. Głównie poprzez przykład naszego życia.
Ja nie potrafie zło nazywać - mniejszym dobrem.

Sama miałam sąsiada...wychowywałam sie w blokowisku. Kiedy dowiedział sie że jego syn zdradził żonę i syna - potem ich zostawił - dostał zawału. Nie był jakoś szczególnie wierzący. Nawet jakoś próbował go nie oceniać i przed ludźmi robić dobrą minę. Po trzech latach dostał powtórnego zawału. Już nie żyje.
Przypadek?
Ja tak nie uważam.
A co z dziećmi porzuconymi?
Jak one będą wzrastać?
Dlatego napisałam na początku, że ja w to szczęście dziewczyn nie wierzę.
Szczęścia na czyimś nieszczęściu nie da sie zbudować. To nawet nie o Kościół i wiarę chodzi. To jest powiedzenie LUDU.

A widzę i czuję że dziewczyny są wrażliwe. I są dobrymi ludźmi. I skoro tutaj są - to jednak czuja że coś jest nie tak.
Dlatego Monti - akurat ja jestem już babką co troche przeżyła i na mnie wrażenia nie robia takie sytuacje. Oprocz modlitwy i gotowosci rozmowy niewiele moge zrobić.
Ale mam kontakt z dziećmi.
Dlatego taki sprzeciw jest we mnie.
Wiesz co czuje gdy mówię - wiesz że bedziemy musieli po tate zadzwonić i mu o wszystkim powiedzieć?
I słyszę - super. Z checia go teź zobaczę bo od roku interesuje się nową pania i nowym synem.

Ile bólu i cierpienia w tym zdaniu. U konia co ma 17 lat!
Ehhhh
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: ozeasz »

W pięknym psalmie 139 który rozpoczyna się słowami :
Panie, przenikasz i znasz mnie,
2 Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję.
Z daleka przenikasz moje zamysły,
3 widzisz moje działanie i mój spoczynek
i wszystkie moje drogi są Ci znane.
4 Choć jeszcze nie ma słowa na języku:
Ty, Panie, już znasz je w całości....
i zawsze mocno dotyka mego serca , są takie dwa wersy :
23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce;
doświadcz i poznaj moje troski,
24 i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej,
a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Chciałbym Bogu podziękować za nie i za kryzys który mnie spotkał ,albowiem właśnie dzięki temu , że kryzys przyszedł , dał mi on doświadczyć i poznać moje prawdziwe troski oraz wskazał i rozjaśnił mi jaka drogą idę .

Warto może z tych słów skorzystać , pomagają ciężar klasyfikacji i oceny przenieść na Boga . Ja badając swoje serce często mogę być subiektywny ,kiedy On to robi , to z precyzją najlepszego chirurga , delikatnością zaś przewyższa każdego człowieka ,Jego serce to serce Ojca i Matki , źródło obu miłości .

Kryzys to droga do uzdrowienia , jeśli się go dobrze rozpozna , zinterpretuje , przepracuje ,jeśli błędnie , może się okazać że kryję się w krzakach i boję się odpowiedzieć na Ojcowskie wołanie ..........gdzie jesteś ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: twardy »

Ciekawe świadectwo w temacie związków niesakramentalnych:
viewtopic.php?p=88229#p88264
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Dyskusja o byciu w związku niesakramentalnym

Post autor: karo17 »

Wątek jak widać bardo emocjonalny. Z tym że emocje tu w niczym nie pomagają.
Cel forum jest jasny. Są jednak biskupi, jest Papież, jest „nieszczęsna” Amoris Laetitia... Gdy trzeba „rozeznać” daną sytuację... Są oficjalne dokumenty od których nie uciekniemy. Niestety. Na forum mają prawo różni ludzie się zarejestrować, przedstawić swoją historię i zadawać pytania. Często niewygodne pytania, gdyż w pozostawionych żonach czy mężach odnajdują się komentujący i to powoduje napięcia.
Pojawiło się „oskarżenie” że ludziom w nowym związku zależy na szczęściu... Czy aby o szczęście chodzi? Czy może o normalność? O szacunek? Dobroć? Nie mi oceniać i sądzić takie osoby.
ODPOWIEDZ