Re: Czy rozwód to jedyne wyjście?
: 24 lut 2019, 0:20
Jonasz. Dziecko ma być wychowywane w prawdzie i miłości. A nie będę z kimś tylko że względu na dziecko. Nie uważasz że to będzie jeszcze większą krzywdą?
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Myślisz, ze rozwód i ewentualne uznanie małżeństwa za nieważne na papierku przyniosą ci ukojenie? Bardzo się rozczarujesz - przepraszam za szczerośc, taka brutalną, ale ja to przerobiłam na sobie - z wniosku do sądu biskupiego się wycofałam, bo już wiedziałam, ze to nic nie zmieni na lepszepaulek pisze: ↑23 lut 2019, 20:57 Blondynka zabrzmi to brutalnie ale stres to zycie kiedy wszystko co mówisz jest głupie. Na niczym się nie znam. Dlatego sąd to dla mnie kwestia uzyskania czegoś na papierku. Bo niestety w sercu już jest inaczej. Po prostu z kimś kto ciebie nie kocha odchodzi się. Nie dam się niszczyć. Wyszło szydło z worka. A Bóg wiem że mnie nie zostawił. Ja mu ufam bezgranicznie.
paulek pisze: ↑23 lut 2019, 20:57 Blondynka zabrzmi to brutalnie ale stres to zycie kiedy wszystko co mówisz jest głupie. Na niczym się nie znam. Dlatego sąd to dla mnie kwestia uzyskania czegoś na papierku. Bo niestety w sercu już jest inaczej. Po prostu z kimś kto ciebie nie kocha odchodzi się. Nie dam się niszczyć. Wyszło szydło z worka. A Bóg wiem że mnie nie zostawił. Ja mu ufam bezgranicznie.
Tak, to prawda.Szukajacy_1978 pisze: ↑24 lut 2019, 13:01 Moje zdanie jest takie: nawet stwierdzenie nieważności małżeństwa to tylko udpokojenie własnego sumienia, poniewaz rozpatruja to ludzie.
Nie wiem czy przyniosą mi ukojenie. Może tak może nie. Widzisz może Ty kochasz swojego męża. U nas jest chyba inaczej. Żona sama się przyznała że mnie nie kocha. Wiec co ma zmienić się na lepsze?JolantaElżbieta pisze: ↑24 lut 2019, 0:49Myślisz, ze rozwód i ewentualne uznanie małżeństwa za nieważne na papierku przyniosą ci ukojenie? Bardzo się rozczarujesz - przepraszam za szczerośc, taka brutalną, ale ja to przerobiłam na sobie - z wniosku do sądu biskupiego się wycofałam, bo już wiedziałam, ze to nic nie zmieni na lepszepaulek pisze: ↑23 lut 2019, 20:57 Blondynka zabrzmi to brutalnie ale stres to zycie kiedy wszystko co mówisz jest głupie. Na niczym się nie znam. Dlatego sąd to dla mnie kwestia uzyskania czegoś na papierku. Bo niestety w sercu już jest inaczej. Po prostu z kimś kto ciebie nie kocha odchodzi się. Nie dam się niszczyć. Wyszło szydło z worka. A Bóg wiem że mnie nie zostawił. Ja mu ufam bezgranicznie.
Uwazam, ze kiedy sa dzieci, to.co im.powiem? Ze bylem/bylam.nieodpowiedzialny bo poslubilem twoja mame/tate, mowiec teraz, ze wszystko to jej wina?Nirwanna pisze: ↑24 lut 2019, 13:23Tak, to prawda.Szukajacy_1978 pisze: ↑24 lut 2019, 13:01 Moje zdanie jest takie: nawet stwierdzenie nieważności małżeństwa to tylko udpokojenie własnego sumienia, poniewaz rozpatruja to ludzie.
Jest jednak pytanie o wiarę w "święty, powszechny i apostolski Kościół" o w to, że w Kościele działa Duch Święty. Część członków Kościoła zamyka się na Niego. Jednak część otwiera się na Jego łaskę.
Jak wiadomo - w Sycharze zaczynamy od siebie. Jest to zatem pytanie o intencję i szczerośc intencji mojej. Co jest intencją mojego pójścia do sądu biskupiego i na ile sama precyzyjnie rozeznałam wolę Bożą, na ile sama otworzyłam się na Jego łaskę.
Zostały spłacone. Jestem na czysto i czysty.Jonasz pisze: ↑24 lut 2019, 11:31 Paulek w pierwszym poście wspomniałeś o kredytach.
Nowych nie bierzesz fajnie A co że starymi tymi zaciągniętymi?
Dziecko jest darem ale i zadaniem.
Jesteś odpowiedzialny za 50 % jego szczęścia Twoją część rodzicielstwa.
Nie sądzę by syn Ciebie z tego zwolnił.
Poczytaj o wpływie rozwodów na dzieci są materiały i opracowania w necie.
Co do procesu o stwierdzenie nieważności
Nie znam się choć swego czasu żyjąc w bólu miałem i taki pomysł.
Tylko ja osobiście rozbilem się na stwierdzeniu że moja przysięga mimo całej niedojrzalosci ważna A współmałżonka?
No albo udowodnić albo liczyć na współpracę i szczerość...
Nie wiem co bardziej naiwne A co trudne wręcz niemożliwe.
A tak osobiście to po prostu chciałem i tak zwiac
Nirwana moją intencja pójścia do sądu jest uzyskanie prawdy. Tylko szczere. Ja już skargę napisałem. I to nie chodzi o to żeby zniszczyć kogokolwiek. Prawda. Jeżeli sąd uzna za ważne. Jak najbardziej wieczna separacja. Jak za nieważne także. Ja przysięgałem i wiem co przysięgałem ale jeżeli ktoś od początku kłamie i nawet nie potrafi przeprosić i nawet jakoś to wynagrodzić tylko uciekać poprzez agresję ataki i różne inne rzeczy to niestety nie mam wyjścia.Nirwanna pisze: ↑24 lut 2019, 13:23Tak, to prawda.Szukajacy_1978 pisze: ↑24 lut 2019, 13:01 Moje zdanie jest takie: nawet stwierdzenie nieważności małżeństwa to tylko udpokojenie własnego sumienia, poniewaz rozpatruja to ludzie.
Jest jednak pytanie o wiarę w "święty, powszechny i apostolski Kościół" o w to, że w Kościele działa Duch Święty. Część członków Kościoła zamyka się na Niego. Jednak część otwiera się na Jego łaskę.
Jak wiadomo - w Sycharze zaczynamy od siebie. Jest to zatem pytanie o intencję i szczerośc intencji mojej. Co jest intencją mojego pójścia do sądu biskupiego i na ile sama precyzyjnie rozeznałam wolę Bożą, na ile sama otworzyłam się na Jego łaskę.
To skoro ja Ty ja kochasz, to sam.rozkochaj ja w sobie...paulek pisze: ↑24 lut 2019, 13:32Nie wiem czy przyniosą mi ukojenie. Może tak może nie. Widzisz może Ty kochasz swojego męża. U nas jest chyba inaczej. Żona sama się przyznała że mnie nie kocha. Wiec co ma zmienić się na lepsze?JolantaElżbieta pisze: ↑24 lut 2019, 0:49Myślisz, ze rozwód i ewentualne uznanie małżeństwa za nieważne na papierku przyniosą ci ukojenie? Bardzo się rozczarujesz - przepraszam za szczerośc, taka brutalną, ale ja to przerobiłam na sobie - z wniosku do sądu biskupiego się wycofałam, bo już wiedziałam, ze to nic nie zmieni na lepszepaulek pisze: ↑23 lut 2019, 20:57 Blondynka zabrzmi to brutalnie ale stres to zycie kiedy wszystko co mówisz jest głupie. Na niczym się nie znam. Dlatego sąd to dla mnie kwestia uzyskania czegoś na papierku. Bo niestety w sercu już jest inaczej. Po prostu z kimś kto ciebie nie kocha odchodzi się. Nie dam się niszczyć. Wyszło szydło z worka. A Bóg wiem że mnie nie zostawił. Ja mu ufam bezgranicznie.
Tak, ja kocham mojego męża - ale w tym sęk, że on nie kocha mnie. I powiedział mi to w sposób tak dosadny i pokazał tak wyraźnie, że wyraźniej nie można. I ja z tym żyję i wypełniam obietnicę, którą mu złożyłam w obecności Pana Boga. Chciałam sprawdzić ważność naszego Sakramentu, no bo skoro mnie nie kocha? Powiedziałam o tym mężowi - wzruszył ramionami i powiedział: rób co chcesz, nigdzie nie będę chodził, niech ci dadzą zaocznie, dla mnie to nie ma znaczenia. Spytałam go tylko czy jak się pobieraliśmy, to czy chciał się ze mną ożenić. Powiedział: "wtedy tak". I zrezygnowałam z Sądu Kościelnego, bo nie miałam żadnych podstaw, oprócz tych, ze po latach mu się zmieniło I co mam zrobić? Żyję z tym - raz lepiej raz gorzej, ale żyję Acha, mój mąż nie miał do mnie większych zastrzeżeń - nigdy się na mnie nie skarżył - po prostu przestał mnie kochać i chciał zmienić swoje życie. Zmienił - ale nie wygląda na szczęśliwego. Acha, i nie odzywa się do mnie od wielu lat Nie mówi mi dzień dobry - jestem dla niego obcym człowiekiem, tak mi powiedział gdy chciałam z nim porozmawiaćpaulek pisze: ↑24 lut 2019, 13:32Nie wiem czy przyniosą mi ukojenie. Może tak może nie. Widzisz może Ty kochasz swojego męża. U nas jest chyba inaczej. Żona sama się przyznała że mnie nie kocha. Wiec co ma zmienić się na lepsze?JolantaElżbieta pisze: ↑24 lut 2019, 0:49Myślisz, ze rozwód i ewentualne uznanie małżeństwa za nieważne na papierku przyniosą ci ukojenie? Bardzo się rozczarujesz - przepraszam za szczerośc, taka brutalną, ale ja to przerobiłam na sobie - z wniosku do sądu biskupiego się wycofałam, bo już wiedziałam, ze to nic nie zmieni na lepszepaulek pisze: ↑23 lut 2019, 20:57 Blondynka zabrzmi to brutalnie ale stres to zycie kiedy wszystko co mówisz jest głupie. Na niczym się nie znam. Dlatego sąd to dla mnie kwestia uzyskania czegoś na papierku. Bo niestety w sercu już jest inaczej. Po prostu z kimś kto ciebie nie kocha odchodzi się. Nie dam się niszczyć. Wyszło szydło z worka. A Bóg wiem że mnie nie zostawił. Ja mu ufam bezgranicznie.