Powrót po rozwodzie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bety
Posty: 51
Rejestracja: 16 lut 2017, 12:57
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Bety »

W pełni popieram to, co napisała Amica.
Ważny jest powód, dla którego chcesz powrotu męża.
Jesli jest to chęć naprawienia swojego życia zgodnie z przykazaniami to najpierw należałoby wyjść z niesakramentalnego związku- czyli zacząć od siebie a nie rozważać, co ewentualnie zrobi mąż.
Zacząć od siebie jest znacznie TRUDNIEJ, bo wymaga wysiłku i ryzyka.
Ale to właśnie byłoby życie z Bogiem.

Nie wiemy- co zrobi Twój mąż.
Tego typu rozważania są dziś czysto hipotetyczne. Jeśli od decyzji męża uzależniasz swoje decyzje to raczej motywacją nie jest tutaj Bóg i chęć życia "po Bożemu".
Amica

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Amica »

Dwa_odcienie - nawet jeśli ktoś używa wiary, jako bacika, to jest to jego problem, problem tego kogoś i jego nieuporządkowania czy błędnych przekonań, może zaburzeń. O ile wiem, od krzyży stojących wokół nikomu jeszcze nic się nie stało, natomiast osoba odchodząca może zastanowić się, dlaczego wybrała na swojego partnera życiowego, męża/żonę o takiej osobowości, dlaczego przymknęła oczy na pewne sprawy, kiedy był na to czas, w okresie narzeczeńskim - bo symptomy i znaki na pewno były (chociażby obserwacja rodziny małżonka i relacji tam panujących). To są niezwykle rzadkie przypadki, kiedy ktoś potrafi całkowicie zmienić swój charakter, żeby dopiąć swego i omotać drugą osobę, żeby wzięła z nim ślub. Czy ta druga osoba sądziła, że ten ktoś się odmieni? Przemieni? Czy ten charakter wyszedł dopiero po ślubie? Dlaczego?

Zawsze jest tak, że wpływ mamy tylko na siebie. I jeśli mamy rozeznawać coś na poziomie ducha, to tylko w sprawach dotyczących naszej duszy - innych będzie sądził w swoim czasie Bóg. I tak samo - jeśli chodzi o pozostałe kwestie. Jeśli ktoś lub coś (jakaś sytuacja) nas krzywdzi, niszczy, a wszelkie sposoby na zaradzenie sytuacji nie działają - to mamy prawo reagować, aby siebie chronić. Czasami jest to odejście. No i zawsze można modlić się za małżonka, aby poczuł to prawdziwe, a nie tylko pozorowane Boże dotknięcie jego serca.
Ukasz

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Ukasz »

Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. Dla mnie to oznacza, że ja powinienem je ratować. Nie jest to jednak obietnica, że zawsze można doprowadzić do ponownego zejścia się małżonków, bo każdy z nich ma wolną wolę, o czym pisał Jacek. Nikt natomiast nie może przeszkodzić Tobie, żebyś odnowiła charyzmat sakramentu w sobie samej, żebyś znów zaczęła kochać i z tego czerpać siłę. Ja uważam, że w to zawsze jest wpisana nadzieja na wspólne życie, gorące pragnienie bliskości, ale zarazem wolność: będę Cię kochać niezależnie od tego, czy kiedykolwiek będziemy jeszcze razem.
To jest droga, którą Ci krótko i treściwie opisała Amica. Zastanów się, czy chcesz nią pójść. Bardzo Cię do tego zachęcam. Raczej nie nazwałbym takiej niespełnionej miłości szczęściem, ale pozwala ona żyć pełną piersią, przeżywać radość i ból, odnaleźć siebie i przede wszystkim być bliżej Boga. Warto.
Zastanowił mnie jeden szczegół w Twojej historii. Zdecydowałaś się na rozwód z powodu uzależnień męża. Zmusiłaś go do rozwodu wbrew jego woli. Teraz on jest wolny od tych uzależnień. Po pierwsze, jak to się stało? Czy może zadziałał wstrząs, jaki mu zafundowałaś? Tylko po co nim tak wstrząsnęłaś, skoro nie chciałaś czekać na efekt? Dlaczego rozwód, a nie separacja?
Czy jest coś, co potrafiła mu dać tamta kobieta, a Ty nie? Chciałaś męża bez uzależnień, a jak nie potrafił się z nimi uporać, to wyrzuciłaś go na śmietnik Twojego życia. Ktoś go tam znalazł, chciał go takim, zaopiekował się nim tak, że teraz ma jego lepszą wersję - a Ty chcesz przyjść na gotowe i go sobie znowu wziąć? Nawet pomijając sprawę dziecka nie wygląda to dobrze...
Jedynym usprawiedliwieniem dla takiego oczekiwania może być Twoja decyzja, podjęta i wprowadzona w życie już teraz, bez żadnych gwarancji z jego strony, by trwać w wierności i wzrastać w miłości do Boga i do męża.
Dobrze, że tu trafiłaś. Nie zmarnuj głosu, który Cię tu przyprowadził.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: ozeasz »

dwa_odcienie pisze:Ale każdy ma też wolną wolę, i nikt nikogo nie zmusi do powrotu. Więc może zamiast niektórym tutaj obecnym dawać nadzieję, żeby się modlić i wierzyć i czekać, bo to że odeszła /odszedł to nic nie znaczy, że to nie jest po Bożemu, pomimo że jest w nowym związku i układa sobie życie, należałoby uświadomić te osoby, że trzeba zacząć życie od nowa, pogodzić się z tym co się wydarzyło, bo żadne egzorcyzmy nikogo do niczego nie zmuszą. Bieganie z krzyżem za małżonkiem który odszedł nie wygląda dobrze.


Zauważyłam na tym forum powtarzającą się kwestię - przed kryzysem owszem byliśmy wierzący, ale to dopiero kryzys umocnił mnie w wierze, przylgnelam /przylgnalem do Boga, zacząłem się więcej modlić, nowenny, różańce, rekolekcje itp. Wcześniej wiara była "lekka".

Czyli co? Czyli "jak trwoga to do Boga"?

Dwa_odcienie w Twoich wpisach ,w różnych wątkach zauważam pragnienie zejścia się z mężem, tak przypuszczam ,ale nie ma w tym Twojej wiary ,nie ma nadziei , i to powoduje jakąś rozpacz ,pytania jak powyżej ,czy jakieś przeniesienia myślenia ,rozwiązania Twojego na sytuacje .

Czy Ty naprawdę odczuwasz chęć powrotu do sakramentalnego małżeństwa ,bo zmienia się coś w twoim wnętrzu ?

Może to że nie potrafisz tego zidentyfikować (przyczyny ) ,lub przypisujesz temu pragnieniu tylko ludzkie źródło nie daje Ci nadziei na to że możecie być razem ?

Z Twoich postów ,ja tak to odbieram ,bije jakieś czarnowidztwo ,bo z jednej strony pragniesz powrotu do męża ,z drugiej nie ma do tego podstaw po ludzku , te pytania z jednej strony podważają sakrament jak wyżej ,z drugiej strony chciałabyś pewnie usłyszeć "tak masz prawo oczekiwać że mąż wróci do Ciebie ,ze znów będziecie szczęśliwi jako małżeństwo " .

I tak jest ,jako sakramentalni małżonkowie mamy prawo na mocy Bożej obietnicy wierzyć że Bóg zdziała wszystko co możliwe by pomóc nam budować prawdziwy związek sakramentalny na tej ziemi , ale jest jedna rzecz która Go w jakiś sposób ogranicza , ludzka wolność ,którą On szanuje , człowiek w swoim poczuciu wolności często błądzi ,sam tego doświadczam ,a tylko bliska relacja z Bogiem może temu zapobiec ,czy taką masz ?

Czy chcesz mieć ,czy uwierzysz że On kocha Cię ponad wszystko ,ale też kocha Twojego męża ,Twojego partnera obecnego , ludzie plątając Jego plan chcieliby żeby On to rozplątał bezboleśnie i bez konsekwencji te węzły które latami zawiązują ,również tego doświadczam i w swoim życiu . I On to nieraz robi ,pod warunkiem wolności wszystkich uczestników i celu który jest zgodny z Jego wolą ,i jest dobry w pełni .

Ale na tym polega wolność prawdziwa ,że jest prawdziwie odpowiedzialna za wszystko co robi , ale w tym potrzebna jest właśnie wiara i nadzieja w to , że rzeczy zupełnie zniszczone , zupełnie martwe są naprawiane i wskrzeszane zgodnie z Jego wolą i naszymi prośbami kiedy przychodzi na to stosowny czas .

Czy Abraham mógł liczyć na dziecko w swoim wieku i w to że będzie ono początkiem wielkiego narodu ,zawierzył w tym Bogu mimo okoliczności i sie nie zawiódł .


Czy Józef sprzedany przez braci do Egiptu widział w tym rękę Boga który mu w śnie pokazał że będzie władał rodziną ? Jednak nie zwątpił "do końca " i wtedy się wykonało to co zapowiedziane ,mimo okoliczności .


Czy w Nowym testamencie świadkowie śmierci dziewczynki ,syna którego matka odprowadzała ,nie widzieli mimo okoliczności , że śmierć nie jest dla Boga żadną barierą ?

Czy Łazarz który gnił w grobie od czterech dni ,nie wyszedł przed tych którzy go pochowali ,żywy .

Czy w chwili totalnej porażki dla uczniów ,ukrzyżowanie Pana Jezusa nie było końcem wszystkiego ,a jednak wystarczyło na trzeci dzień zobaczyć ich miny ?


Spróbuj jak dziecko zawierzyć Ojcu że On Cie kocha bez względu na wszystko i z tego powodu złożył Swoje życie na Krzyżu ,byś teraz mogła zobaczyć jak wielką miłością Cię obdarza ,że nie jest Ona tania lecz drogocenna ,jednak On nie chce za Nią nic prócz tego byś Ją umiała dostrzec i przyjąć .

Uwierz że masz Ojca który może wszystko i pragnie dla Ciebie ,dla każdego prawdziwego dobra , prawdziwego szczęścia , zaufaj Mu ,szukaj Go a twoje życie się zmieni ,wielu tego doświadczyło i Ty nie będziesz pierwsza jeśli się tak stanie .

Pozdrawiam Cię serdecznie , Niech Pan uzdolni Cię przede wszystkim do dojrzenia i przyjęcia Jego Miłości ,aby Ona mogła wlać się w Twoje serce i go przemieniać , niech wzbudzi w Tobie wiarę i nadzieję .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Dwa_odcienie »

No cóż...

Napisałam na forum, bo dużo czytałam opinii na temat Sycharu. Gdzieś tam coś usłyszałam, że to wspólnota, że daje wsparcie w trudnych chwilach.
Opinie były również te negatywne.
Historie swoją opisalam...ale czysto hipotetycznie. Chciałam się dowiedzieć, jakiego wsparcia można się od Was spodziewać, tak poprostu, po ludzku byłam ciekawa.
Jestem po rozwodzie. Mój były mąż za bardzo lubił alkohol, kolegów z pracy (służby mundurowe), alkohol z kolegami w pracy. Polegać nie mogłam na nim zupełnie. Przez kolegów i alkohol zapominal często o ważnych spotkaniach związanych z tematem budowy NASZEGO domu. Wszystko musiałam robić sama. A ja również pracuje zawodowo.
Często dochodziło przez jego "zapomniałem" do kłótni. Ja się denerwowalam, bo zwalnialam się z pracy i pedzilam "na łeb na szyje" żeby zdążyć, ajak już byłam na miejscu to się okazywało że jego nie ma bo zapomniał.

Mimo że nigdy nie dałam mu powodu do zazdrości, był zazdrosny. O kolegów moich, jego. O wszystko. O to że wyszłam z przyjaciółką na kawę.
O to, że w Sylwestra jego kolega poprosił mnie do tańca, a ja się zgodziłam. Wtedy też po raz pierwszy mnie uderzył - oczywiście alkohol też był.
Zaczęłam oddalać się od swoich znajomych, bo jemu przeszkadzało że chciałam żebyśmy gdzieś wyszli - razem. On wolał siedzieć w domu. I najlepiej jeszcze oglądać mecz i pić piwo.

Po kolejnym podniesieniu na mnie ręki nie wytrzymałam i powiedzialam żeby się wyniósł.

I tyle. Później oczywiście byłam tą złą. Mi odbiło, on nie wie o co mi chodzi.

Usiadłam na spokojnie i przemyślałam wszystko. I po wielu nieprzespanych nocach doszłam do wniosku, że nie chce tak żyć. Owszem były przeprosiny - znowu, obietnice, że się zmieni.

Ale ile można wierzyć? Ile?

Czasami człowiek pęka i wie, poprostu wie że więcej nie wytrzyma.

No i tak było ze mną.

Rozwód. Na pierwszej rozprawie.

Każdy w swoją stronę. Odetchnelam. Odpoczelam. Poczulam się dobrze.

Uspokoiłam się, a w mojej pracy to bardzo ważne.

Po jakimś czasie poznałam mężczyznę - mojego obecnego partnera. I poczułam, że to jest właśnie to, czego zawsze pragnęłam. Opiekunczosci, czułości, miłości, zainteresowania, zrozumienia - tego, czego zawsze dawałam a nigdy nie dostałam.

I tak, jestem szczęśliwa w związku pozamalzenskm.

Czuję się kochaną osobą, mam na kim polegać - daje od siebie wiele, ale również wiele dostaję.

I to jest dla mnie najważniejsze - że mam przy sobie kogoś bliskiego. Przyjaciela, partnera, kochanka... Nazywajcie to jak chcecie.

Jesteśmy oboje wierzący. Ale nasz związek w niczym nam nie przeszkadza i w żadnym stopniu nie czujemy się gorsi od sakramentalnych małżeństw.

Znaleźliśmy siebie, i potrafimy docenić swoją obecność. I to jest dla nas najważniejsze.

Nie obrączki, nie przysięgi... Bliskość i nasza miłość.
jacek-sychar

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: jacek-sychar »

Dwa_odcienie pisze: 01 wrz 2018, 20:04 Mój były mąż
Może były pod względem cywilnym, ale to jest dalej Twój sakramentalny małżonek, niezależnie od tego, jak to będziesz wypierała i ładnie nazywała.
Dwa_odcienie pisze: 01 wrz 2018, 20:04 Po jakimś czasie poznałam mężczyznę - mojego obecnego partnera.
Dwa_odcienie pisze: 01 wrz 2018, 20:04 Jesteśmy oboje wierzący. Ale nasz związek w niczym nam nie przeszkadza i w żadnym stopniu nie czujemy się gorsi od sakramentalnych małżeństw.
Przepraszam, ale w co wierzący? :?
jacol
Posty: 31
Rejestracja: 13 lip 2018, 19:33
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: jacol »

Witaj dwa_odcienie.
Myślę, że w Twojej postawie przemawia egoizm i hipokryzja. Twój mąż chciał ratować Wasze małżeństwo a Ty to odrzuciłaś. Teraz chcesz do niego wrócić nie licząc się z tym co on przeżywał i jak sie czół wówczas gdy go zostawiałaś. Pewnie miałaś jakieś plany na przyszłość, ale nic z nich nie wyszło. Myślę, że przez te dwa lata życie dało Ci się we znaki, coś nie wyszło tak jak miało i teraz przypomniałaś sobie o mężu i przysiędze przed Bogiem. Przepraszam za śmiałość mojej wypowiedzi, ale w tej chwili jestem po drugiej stronie barykady, bo moja żona chce odejść i jak sama powierzchnia "przysięga przed Bogiem nic już dla niej nie znaczy". Musisz się liczyć z jego uczuciami i zrozumieć, że on również ma serce a nie kamienie, coś czuje i nie wiesz czy on jest gotowy na powrót do Ciebie. Myślę, że przede wszystkim powinnaś porozumieć się mężem i uzgodnić czy on chce Twojego powrotu. Jeżeli tak to tylko się cieszyć i Chwalić Pana. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. Św. Augustyn.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: ozeasz »

I tak, jestem szczęśliwa w związku pozamalzenskm.

A ja myślę że Twoje słowa to nie do końca prawda :

Po pierwsze , co Tutaj w takim razie robisz ?

Po drugie , jeśli tu jesteś to znaczy że to Twoje "szczęście" coś mąci ?

Po trzecie , dobrze jest sobie uzmysłowić czym jest szczęście ,czy to stan gdzie jest mi dobrze ,przyjemnie ,po mojej myśli ,kiedy czuję sie spełniona ,czy jest to może stawanie w prawdzie i świadomość że to co robię jest obiektywnie dobre , prawe w odniesieniu nie do mojej subiektywnej oceny ,ale do wartości ponadczasowych .

Obawiam się że to w czym żyjesz nie daje Ci wszystkiego , na pewno nie daje możliwości życia sakramentalnego , bliskości z Jezusem ,a skoro tak jest to jestem przekonany że to jest tylko pewne złudzenie życia , wg Ciebie szczęśliwego , wg Jezusa straconego ,ja ufam Temu który mnie nigdy nie zawiódł :
Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. J 15,5


odcięta latorośl jest jeszcze jakiś czas zielona ,ale to tylko złudzenie życia , prędzej czy później uschnie ,bo nie jest wszczepiona w winny krzew -Źródło życia .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Pavel »

Dwa_odcienie,
Skoro jesteś taka szczęśliwa w nowym niesakramentalnym związku, co Cię skłoniło do czytania tego forum, rejestracji na nim i pisania?
Nam swego szczęścia nie musisz udawadniać, sobie najwyraźniej nie jesteś w stanie.

Moje doświadczenie i obserwacja pokazują mi, że każde zło/błądzenie/popapranie można zracjonalizować tak, aby miało ręce i nogi.
Kiedyś i ja byłem kowalskim, zanim jeszcze poznałem żonę. I też potrafiłem to sobie zracjonalizować i ładnie wytłumaczyć, najważniejsze było to, że było mi przyjemnie.
Konsekwencje życia wbrew nauce Bożej są jednak nieuniknione i dopadają jeszcze w życiu doczesnym.
Mnie dopadły.
Boleśnie.
I całe szczęście, ten ból upadku dał mi siłę by zdecydować się zmienić swoje życie i zacząć je budować w zgodzie z Bożym planem na moje życie.

Jak jest z Tobą?
Co Cię gryzie?
Po co te podchody?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: ozeasz »

zawsze dawałam a nigdy nie dostałam.
Te wielkie kwantyfikatory świadczą o tym że sama siebie chcesz przekonać
Nie obrączki, nie przysięgi... Bliskość i nasza miłość.

Miłość ,jak ta z mężem do drugiej porażki ? To raczej hedonizm , miłość trwa pomimo okoliczności , Ty porzuciłaś męża mimo że mu ją przysięgałaś ,szukając szczęścia tylko dla siebie .

Nie mnie tu oceniać twoje wybory ,ale jako osoba która jest członkiem Koscioła Katolickiego , można ratować się w sytuacji przemocy separacją , pod warunkiem że się kocha męża conajmniej jak siebie samego . To jest moje zdanie .popieram Jacka pytanie , "jestem wierząca" - w co wierząca ? To nie slogan , to słowo coś sobą reprezentuje , jeśli nie , to jest to jednoznaczne z wymienionymi przez Ciebie obrączkami i przysięgami , apropos skoro Twoje słowo może zostać odwołane ,tak po prostu ,bo wtedy tak ,dzisiaj nie ,to cóż ono znaczy ? Nic . Zarówno wtedy jak i dzisiaj .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Dwa_odcienie »

jacol pisze: 01 wrz 2018, 20:34 Witaj dwa_odcienie.
Myślę, że w Twojej postawie przemawia egoizm i hipokryzja. Twój mąż chciał ratować Wasze małżeństwo a Ty to odrzuciłaś. Teraz chcesz do niego wrócić nie licząc się z tym co on przeżywał i jak sie czół wówczas gdy go zostawiałaś. Pewnie miałaś jakieś plany na przyszłość, ale nic z nich nie wyszło. Myślę, że przez te dwa lata życie dało Ci się we znaki, coś nie wyszło tak jak miało i teraz przypomniałaś sobie o mężu i przysiędze przed Bogiem. Przepraszam za śmiałość mojej wypowiedzi, ale w tej chwili jestem po drugiej stronie barykady, bo moja żona chce odejść i jak sama powierzchnia "przysięga przed Bogiem nic już dla niej nie znaczy". Musisz się liczyć z jego uczuciami i zrozumieć, że on również ma serce a nie kamienie, coś czuje i nie wiesz czy on jest gotowy na powrót do Ciebie. Myślę, że przede wszystkim powinnaś porozumieć się mężem i uzgodnić czy on chce Twojego powrotu. Jeżeli tak to tylko się cieszyć i Chwalić Pana. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Niczego nie chce ratować.
Napisałam tak, żeby dowiedzieć się jak Wy - Sycharycy wspieracie osoby które mają takie problemy.

Widzę jednak, że nie zawsze Wasze wsparcie jest takie jak powinno być. Czasami osobę porzucona przez małżonka utwierdzacie w zludnej nadziei.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Nirwanna »

Dwa_odcienie pisze: 01 wrz 2018, 20:04 No cóż...

Napisałam na forum, bo dużo czytałam opinii na temat Sycharu. Gdzieś tam coś usłyszałam, że to wspólnota, że daje wsparcie w trudnych chwilach.
Opinie były również te negatywne.
Historie swoją opisalam...ale czysto hipotetycznie. Chciałam się dowiedzieć, jakiego wsparcia można się od Was spodziewać, tak poprostu, po ludzku byłam ciekawa.
Dwa_odcienie, czy dobrze Cię rozumiem, że Twoja chęć powrotu do męża sakramentalnego nie ma miejsca?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Nirwanna »

Dwa_odcienie pisze: 01 wrz 2018, 22:46 Niczego nie chce ratować.
Napisałam tak, żeby dowiedzieć się jak Wy - Sycharycy wspieracie osoby które mają takie problemy.

Widzę jednak, że nie zawsze Wasze wsparcie jest takie jak powinno być. Czasami osobę porzucona przez małżonka utwierdzacie w zludnej nadziei.
Ok, dzięki za odpowiedź. Szczerze mówiąc, mi jest przykro, gdy ktoś w ten sposób wykorzystuje to miejsce.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Dwa_odcienie »

ozeasz pisze: 01 wrz 2018, 21:14
zawsze dawałam a nigdy nie dostałam.
Te wielkie kwantyfikatory świadczą o tym że sama siebie chcesz przekonać
Nie obrączki, nie przysięgi... Bliskość i nasza miłość.

Miłość ,jak ta z mężem do drugiej porażki ? To raczej hedonizm , miłość trwa pomimo okoliczności , Ty porzuciłaś męża mimo że mu ją przysięgałaś ,szukając szczęścia tylko dla siebie .

Nie mnie tu oceniać twoje wybory ,ale jako osoba która jest członkiem Koscioła Katolickiego , można ratować się w sytuacji przemocy separacją , pod warunkiem że się kocha męża conajmniej jak siebie samego . To jest moje zdanie .popieram Jacka pytanie , "jestem wierząca" - w co wierząca ? To nie slogan , to słowo coś sobą reprezentuje , jeśli nie , to jest to jednoznaczne z wymienionymi przez Ciebie obrączkami i przysięgami , apropos skoro Twoje słowo może zostać odwołane ,tak po prostu ,bo wtedy tak ,dzisiaj nie ,to cóż ono znaczy ? Nic . Zarówno wtedy jak i dzisiaj .
Tak, przysiegalam byłemu mężowi. Owszem. Pamiętam słowa przysięgi.
Ale nigdy nie godzilam się na bicie, nie przysiegalam mu że będę mu w nieskończoność wybaczać, że będę w nieskończoność wyrozumiala dla jego zachowań.

Nie raz i nie dwa proponowałam, później prosiłam, a nawet żądałam żeby zapisał się na terapię dla ludzi z problemem alkoholowym, dla ludzi którzy mają problemy z panowaniem nad swoją agresją.

Zawsze twierdził, że nie jest mu to potrzebne.

To ja byłam za wszystko odpowiedzialna - zakupy, utrzymanie czystości w domu, ciepłe posiłki (które i tak jadłam sama), utrzymanie samochodu, rachunki, życie codzienne, formalności związane z budową domu, dalej również zatrudnianie i dopilnowanie ekipy budowlanej, dbanie o to żeby nie zaspal do pracy.

Ja pracowałam (i nadal pracuję) zawodowo, mam pracę w której muszę być skupiona, wypoczeta, a wiecznie byłam klebkiem nerwów.
Nigdy, przez całe nasze małżeństwo nie mogłam się do niego dodzwonić (pomimo że w swojej pracy nie miał sytuacji w których nie mógł odebrać telefonu), ale wystarczyło że ja raz nie odebrałam telefonu (bo akurat wracając do domu byłam obladowana zakupami i zabrakło mi trzeciej ręki) i awantura gotowa. Z kim byłaś? Dlaczego nie odebralas? Co robiłaś że nie mogłaś odebrać?

Czy Wy naprawdę uważacie że człowiek ma nerwy ze stali i jest w stanie wytrzymać wszystko?
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Powrót po rozwodzie

Post autor: Dwa_odcienie »

A ja czuję się źle, kiedy osobom w podobnej do mojej sytuacji (gdzie mąż podnosi rękę na żonę) piszecie, że powinna być silna w swojej miłości, i modlić się a napewno Bóg wysłucha i ulecxy jej męża.

A w między czasie ma zbierać kolejne "razy" - w imię miłości?
Zablokowany