Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Camilaa »

Dzieciak...
Ale nie wiem jak Ci mogę pomóc...
Mój też dziś przyjechał wyperfumowany i zadowolony...
Oni są na innym etapie...
Nie ma motywacji do budowania rodziny tylko szukania własnego egoistycznego szczęścia...
jacek-sychar

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: jacek-sychar »

Camilaa pisze: 13 paź 2018, 14:14 Mój też dziś przyjechał wyperfumowany i zadowolony...
Oni są na innym etapie...
Nie ma motywacji do budowania rodziny tylko szukania własnego egoistycznego szczęścia...
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Mąż mi powiedział właśnie ,że emocjonalnie tkwi ciągle w tym romansie.
Takie opieranie się o wartości jakie prezentuje uważa za śmieszne bo życie to fizyka i chemia a nie mistycyzm....
Myślał że powrót do domu będzie łatwy a on nic do mnie nie czuje.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Moje rozmowy uważa za żenujące.
Mam dać mu 2 miesiące on się zastanowi...
Camilaa i Sisi
Wydaje mi się, że Wasze wątpliwości wyjaśnił ks. Marek Dziewiecki w czasie dzisiejszej Eucharystii.
Jak powtórzy to samo w czasie rekolekcji w Porszewicach, to będzie to można zobaczyć na naszym forum w okolicach początku listopada.
Przyznam, że ja na pewno będę te rekolekcje jeszcze raz oglądał, bo ze względu na liczne obowiązki "małpy odpowiedzialnej" nie wszystko udało mi się wysłuchać w Porszewicach.
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Mąż mi powiedział właśnie ,że emocjonalnie tkwi ciągle w tym romansie.
To dość oczywiste, ma rację, dobrze, że sam to przynajmniej po części widzi.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Takie opieranie się o wartości jakie prezentuje uważa za śmieszne bo życie to fizyka i chemia a nie mistycyzm....
Konsekwencja poprzedniego, naturalny mechanizm obronny ludzkiej psychiki - wypieranie poczucia winy.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Myślał że powrót do domu będzie łatwy
To również naturalne. Ta pozorna łatwość powrotu była pewnie jedną z przesłanek jego decyzji. Czasem dobrze, gdy druga strona jest w błędzie.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 on nic do mnie nie czuje
To ważne. Po pierwsze, jest z Tobą szczery, nie mami Cię pustymi słówkami. Po drugie wrócił mimo braku uczuć: coś zostało z jego woli i przyzwoitości, może nawet odpowiedzialność. Jest jakiś punkt zaczepienia do budowy.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Może lepiej byłoby mu z nią.
Jak wyżej. Tę myśl miał prawdopodobnie przed decyzją, a jednak wrócił.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Moje rozmowy uważa za żenujące.
Ważna informacja, żeby na razie komunikować się z nim inaczej.
SiSi pisze: 13 paź 2018, 13:09 Mam dać mu 2 miesiące on się zastanowi...
Słusznie. Daj mu dwa miesiące. Żeby wiedział, że ma tyle czasu na ogarnięcie się. A jak nie - to na razie nie, powrót będzie znacznie trudniejszy. Teraz i tylko teraz ma szansę na powrót do przyzwoitości mieszkając z Tobą. Potem będzie musiał pozbierać się sam, co na pewno będzie trudniejsze i potrwa wiele miesięcy, jak nie lat, zanim znów wpuścisz go do mieszkania.
Nie traktuj proszę tego ostatniego akapitu jako instrukcji: chciałem Ci tylko pokazać, że można na to spojrzeć inaczej, a wyznaczenie JEMU przez CIEBIE granicy czasowej to właściwe postawienie sprawy.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Rozmawiałam właśnie z bratem.
Mówi mi, że widocznie moim zadaniem jest ratowanie z tego obłędu męża...
Jest zagubiony bardziej niż ja i bardziej potrzebuje pomocy.
Zaskoczył mnie...
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: s zona »

SiSI,
zgadzam sie z tym ,co pisze Ukasz , tym bardziej cenne slowa , ze widziane od meskiej strony .. moze warto je przemyslec ...

Sisi uwazam ,ze masz madrego brata .. nasi mezowie maja znacznie gorzej , jesli wracaja i napotykaja sie na nasze wyrzuty ,zale lub po prostu trudy dnia codiennego...albo sie zamykaja ..

Ks Dziewiecki mowi , trudniej jest okazywac milosc mezczyznom , kobiety ,jako b emocjonalnie maja z tym latwiej . w 3 min ...
Miłość mądra czyli jaka? - ks. Marek Dziewiecki (Odc. 30)
https://www.youtube.com/watch?v=8EhmrdXQusY

Sisi , pomodle sie za Ciebie :)
ps sama tak sie zapetlilam , ze nwm jak wyjsc z tego .. jedyny sposob na dzis to przemodlic i przeczekac ....
Langusta
Posty: 18
Rejestracja: 10 lut 2018, 19:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Langusta »

SiSi mierzę się w tym momencie zupełnie z tym samym. Tak bardzo rozumiem co czujesz. Nasi mężowie są na tym samym etapie. Mój przyznaje, że sam nie wie czego chce. Nie potrafi odciąć się ani ode mnie i dzieci, ani od kochanki. Niszczy samego siebie. Pod przykrywką nowych ubrań, wysportowanego ciała kryje się zagubiony, tchórzliwy, nieodpowiedzialny mężczyzna. Jutro mamy rozmawiać. Minął tydzień, o który prosił ...Z jego zachowania dzisiaj widzę wyraźnie, że nie jest gotowy do podjęcia żadnych decyzji. Lawiruje między tym, co powinien a tym czego pragnie. Nie mam pojęcia jak się zachowa co powie...I gdzie mam stawiać granice...
Jesteśmy pokaleczone, emocjonalnie rozbite, ciągle krążymy myślami wokół nich...Pomijając to, że deklarował tyle lat miłość, przysięgał mi przed Bogiem wierność ... był człowiekiem, który był mi najbliższy, ufałam mu, wierzyłam, był moim przyjacielem .. zawiódł mnie jak nikt inny w całym moim życiu... Tak bardzo pragnę żyć w prawdzie, szczerości, uczciwości, dobroci i miłości ...Gdybym wiedziała jak mu pomóc to zrobiłabym to...Powiedział kiedyś, że przez ten cały czas odczuwał silną potrzebę dewaluacji wszystkiego: małżeństwa, rodziny, całej naszej przeszłości. Ciagle jednak przyciągało go do mnie moje dobro. Tylko to są takie przebłyski. Powie, że nie wyobraża sobie beze mnie życia, a potem pisze do niej a do mnie się nie odzywa przez cały tydzień . Czasami chciałabym tylko, żeby to się wreszcie jakoś skończyło...ale się nie skończy. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś...Musimy zachować godność i nieść ten krzyż...Myślę, że doczekamy czasów, że będzie to mniej boleć.Życzę Ci wiele sił! Pamiętaj jesteś Córką Króla!
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Droga Langusto,
Rzeczywiście żyjemy w tej samej dosyć podłej sytuacji .
Ja po wczorajszej rozmowie zrozumiałam, że ten człowiek to już nie ta sama osoba. Każde słowo jak nóż wbijany w serce.
Najtragiczniejsze dla mnie jest to, że on nic dziwnego nie widzi w tym co mówi, jak się zachowuje.
Jego egoizm przeraża.
Wczoraj dla mnie osobiście skończył się pewien etap.
Zrozumiałam , że muszę zająć się sobą nieodwołalnie.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: ozeasz »

Langusta pisze:Jesteśmy pokaleczone, emocjonalnie rozbite, ciągle krążymy myślami wokół nich...Pomijając to, że deklarował tyle lat miłość, przysięgał mi przed Bogiem wierność ... był człowiekiem, który był mi najbliższy, ufałam mu, wierzyłam, był moim przyjacielem .. zawiódł mnie jak nikt inny w całym moim życiu...
Miałem takie samo wrażenie w stosunku do żony ,mimo tego że od czasu świadomego podążania za Bogiem równorzędnym z czasem ślubu ,chodziły za mną słowa PŚ "nie pokładaj ufności w człowieku" ,Bóg przypominał mi te słowa często ,ale ja chyba nie zrozumiałem Jego przekazu do czasu zdrady mojej żony .
Dziś myślę że postąpiłem po swojemu i dlatego Bóg też pomógł mi zobaczyć konsekwencje wyboru mojego ja , a nie Jego woli, byłem uparty ,myślałem że osiągnę cel realizując swój plan , okazało się że Bóg miał rację .

Tego rodzaju ufność z perspektywy czasu myślę , jest nie tylko obciążeniem drugiego , jest też kłamstwem ,bo żaden człowiek nie jest Bogiem ,każdy z nas upada , każdy z nas się myli , mając tego świadomość mogę drugiego przyjąć miłosiernie kiedy upadnie , bo nie oczekuje od niego postawy Boga , to właśnie fałszywe oczekiwanie totalnej , ponadludzkiej wierności , miłości , ofiarności jest ciężarem nie do uniesienia , jest też fikcją którą podtrzymywałem w myślach nie będąc świadomy jej ułudy .
Myślę że tak samo miała ,ma moja żona ,oczekiwała ode mnie czegoś ,czego nie byłem w stanie spełnić ,nie umiała więc wybaczyć moich upadków i błędów mimo moje postawy nawrócenia i pokuty .

Mam wrażenie że żona ma od lat mój obraz-wzorzec i dopóki rzeczywistość nie pokryje się z obrazem nie da nam szansy .
Obawiam się że nie ma szans na to , chyba że z jakiś przyczyn(Bożych) zostanie on zmieniony i okaże się że mąż pasuje jak ulał do wzoru . :lol:
Nie wiem czy ten opisywany deficyt wiąże się z miejscem przynależnym tylko Bogu ,jeśli tak to oczywistym jest niemożność zapełnienia go przez człowieka.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Ozeaszu,
Wydaje mi się, że taka świadoma postawa nie pokładania pełnej ufności w drugim człowieku rodzi się długo.
W związku małżeńskim opieramy się jednak na wierności, uczciwości i zaufaniu. Inaczej to byłoby bez sensu.
Zastanawiam się w jaki sposób ten nasz małżonek/ małżonka, która zatraciła poczucie ważności tych wartości może je odzyskać.
Jaki ogrom pracy musieliby wykonać żeby zrozumieć nasze myślenie o małżeństwie.
Wydaje mi się to właściwie mało wykonalne.
Strasznie to boli, że ta druga osoba jest o lata świetlne od nas.
Dla mnie najważniejsze jest żeby odnaleźć siebie, swoją radość życia, zacząć żyć.
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

Ja mam trochę inne podejście do pokładania ufności w człowieku, a szczególnie tym najbliższym. Twierdzenie, że człowiek zawsze zawiedzie, budzi mój sprzeciw. Chrystus powiedział do Piotra - do człowieka - że na nim zbuduje Swój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I nie przemogły. Rzecz w tym, czy zakładam nierealnie, fałszywie, że jakiś człowiek będzie ideałem, czy po prostu wierzę, że jest w nim dobro. W tym drugim przypadku wiem, że może mnie w niejednej sytuacji zawieść, zranić, nawet bardzo boleśnie, może trwać w złej postawie. Akceptuję jego ograniczenia i słabość, to, że jest po prostu człowiekiem. A jednocześnie ufam, że zawsze tli się nim dobro, które może na nowo zapłonąć i go porwać, że nigdy nie jest do końca zły i stracony. Dla mnie małżeństwo jest - w tym sensie - pokładaniem ufności w człowieku. Ślubujemy przed Bogiem, ale sobie nawzajem. Druga strona pokłada ufność w dobru, jakie jest we mnie, jakie Bóg złożył we mnie, i ja nie powinienem go zawieść, a w każdym razie zawodzić jak najmniej, wciąż powstawać po upadku, wzrastać.
Również w małżeństwie staram się pielęgnować nadzieję i wiarę w to, że dobro w mojej żonie nie zgasło i może zapłonąć na nowo; ba, może ono już teraz płonie, a ja go nie dostrzegam, bo sam jestem zaślepiony grzechem... Nie sugeruję, że to Wasz przypadek Sisi i Langusto, ale jakiś dystans do samego siebie i własnego postrzegania świata warto zachować.
Tak - odnaleźć siebie, swoją radość życia, żyć w pełni, ale do tego nie trzeba spisywać na straty współmałżonka.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Ukaszu zapewniam Cię, że nikt nie spisuje małżonka na straty. Gdyby tak było, już dawno nie byłoby o czym rozmawiać.
Chodzi tylko o to, że te próby ratowania są takie zupełnie nieskładne bo odbijamy się jak od ściany od tych naszych małżonków.
Jedni wygrają a inni niekoniecznie.
Langusta
Posty: 18
Rejestracja: 10 lut 2018, 19:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Langusta »

Dziękuję Ukaszu, masz rację😊

Powiem Wam tylko, że mój mąż dzisiaj był zbyt zmęczony na rozmowę, próbował obrócić wszystko w żart, gdy trochę naciskałam, to usłyszałam, że chce rozwodu. Przyjęłam to spokojnie to się wściekł i wychodząc powiedział, że mnie nienawidzi.Emocje poszły w górę. Poszłam za nim i chciałam uspokoić i jego i siebie. Mówi o tym, że nie może ze mną być i nie może ze mną nie być. Ciagle z nią w kontakcie. Gdy mówię o tym co czuję lecą mi łzy: nie cierpi mnie takiej. Ostatecznie mnie przytula i proponuje randkę we wtorek😳 Totalny chaos...
I czuję, że powinnam powiedzieć „Dopóki nie skończysz z nią definitywnie nie chcę się z Tobą spotykać i nie mamy o czym rozmawiać (oprócz spraw dotyczących dzieci )”. Czy iść i szukać w nim tego dobra, które gdzieś tam jest ?
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

Langusta pisze: 14 paź 2018, 20:53 Gdy mówię o tym co czuję lecą mi łzy: nie cierpi mnie takiej.
No właśnie - szansa się otwiera wtedy, gdy porzucana osoba potrafi być pogodna, stanowcza, pewna siebie, pewna dobra w sobie, swojej drogi. Niekoniecznie każdego szczegółu, scenariusza itd., ale swojej woli dobra. Gdy z tego czerpie siły, nawet jakąś radość.
Mi łatwo to pisać, bo mam za sobą siedem lat kryzysu, a żona wciąż ze mną mieszka i stara się utrzymać względnie poprawne stosunki. Dziś dostałem od niej prezent na urodziny, pytała o moje zdrowie, o mojego tatę. W sumie nasz kryzys wydaje się na tle Waszych lekki, choć w mojej ocenie sięga samego dna.
Nie powiem Wam, jak zachować się w takiej sytuacji. Gdybym umiał takie rzeczy rozeznać, to pewnie bym był teraz szczęśliwy z żoną.
SiSi pisze: 14 paź 2018, 17:29 odbijamy się jak od ściany od tych naszych małżonków
Odbijamy się jak od ściany, ale nie do końca od nich, tylko od ich aktualnej postawy, zachowania, uczynków, słów. Chodzi właśnie o to, żeby patrzeć przez tę ścianę. Nie możemy jej przebić, ale dostrzec za nią dobro w ukochanym człowieku już tak. Nawet takie, które on w sobie tłamsi i nie da mu teraz dojść do głosu albo którego nie potrafi utrzymać dłużej niż chwilę. A my chcemy teraz patrzeć daleko, nie w perspektywie tych dni, lecz lat - i wieczności. Mieć siłę na gesty, które teraz zostaną pominięte lub wręcz wzgardzone, ale mają szansę zaowocować kiedyś. Które będą dobrem we mnie, a być może również w tej drugiej osobie. Chyba nie warto w tej sytuacji kierować się przede wszystkim kalkulacją szybkiego zysku (rozumianego jako poprawa relacji), oczekiwaniem konkretnego efektu. Podstawą decyzji powinno być sumienie: mam być raczej dobry niż skuteczny.
wulkan
Posty: 67
Rejestracja: 08 maja 2018, 23:00
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: wulkan »

Langusta pisze: 14 paź 2018, 20:53
I czuję, że powinnam powiedzieć „Dopóki nie skończysz z nią definitywnie nie chcę się z Tobą spotykać i nie mamy o czym rozmawiać (oprócz spraw dotyczących dzieci )”. Czy iść i szukać w nim tego dobra, które gdzieś tam jest ?
I tu dobrze czujesz. Tylko taką postawą mozesz wzbudzić jego szacunek bez którego nie mowy o czymkolwiek dalej
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Dzisiaj mój mąż oznajmił mi, że ten powrót do domu to jednak błąd.
Nie daje rady, nie potrafi się cieszyć, nie chce mu się wracać. Może on się jednak wyprowadzi bo on mi szczęścia nie da, nie kocha napewno. Ma w głowie kogo innego i nie potrafi wyjść z tego.
Powiedział mi również, że pragnie mojego szczęścia.
Jedyne na co było mnie stać to to, że rodzina to nie jest zbiór przedmiotów bez uczuć, które przedstawia się według własnych upodobań.
Na koniec zapytał więc czy ja chcę żeby został...
Nie odpowiedziałam bo nic już nie wiem...
Jestem znów na klęczkach.
ODPOWIEDZ