Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Mick »

SiSi, doskonale Cię rozumiem.
Jednak wydaje mi się, że idziesz w złym kierunku...niestety jak większość z nas.
SiSi pisze: 25 sty 2019, 19:21 I wiem, że Bóg może wszystko, i wiem, że kryzysy są z jakiegos powodu, wiem. Tylko nie wiem, co ja mam robić?
To zdanie mówi mi, że skupiasz się za bardzo na swoim cierpieniu. Według mnie to jest błędne myślenie. Po pierwsze, wielu z nas na siłę szuka Boga z nadzieją, że dostaną jakiś jasny drogowskaz z instrukcją co dalej rozbić lub zwyczajnie oczekują na cud nawrócenia współmałżonka/i. A to właśnie powinno być odwrotnie, to Bóg sam powinien nas znaleźć. Jezus wędrował nieustannie, nie miał stałego miejsca zamieszkania, cały czas wędrował, nauczał i powoływał. To On szukał! Dlatego powinniśmy mu powierzyć swoje życie, czyny, małżeństwa. Musimy być otwarci na Boga, kierować się Słowem Bożym. Nie czekać na Niego czy też na jakiś cud. Jeśli zaczniemy po prostu żyć razem z Panem Bogiem w sercu, tak bezinteresownie, to On sam nas znajdzie. I wtedy może wypełnić się Jego wola. Zazwyczaj pojawia się to całkowicie niespodziewanie, właśnie gdy tego nie oczekujemy.
SiSi pisze: 25 sty 2019, 19:21 Tylko, że tak trudno rozstać się z doczesnym szczęściem, spełnieniem. Trudno zapomnieć o tym, że było tak łatwo i przyjemnie...
Nie wiem jak wyglądało Twoje małżeństwo, ale wiem jak było u mnie. Też wydawało mi się, że było szczęście, bardzo przyjemnie a przede wszystkim łatwiej. Jednak gdy sam się nawróciłem, dostrzegłem, że to były tylko pozory. Właśnie dlatego wszystko runęło. Szczęście dopiero przede mną i tylko z Panem Bogiem. Spełnienie - mam nadzieję że również. Czy jest łatwo? Oj nie. Jest strasznie ciężko. Ale czy to coś zmienia? Z całego serca pragnę, aby naprawić moje małżeństwo, jednak gdyby moja żona dzisiaj do mnie wróciła, wiem że było by o wiele ciężej. Dlatego zamiast skupiać się na cierpieniu, powinniśmy skupić się na sobie i postawić Pana Boga na pierwszym miejscu. Tylko wtedy będziemy w stanie osiągnąć spełnienie, wieczne (nie pozorne) szczęście i podjąć walkę z grzechem - którym niestety bardzo często jest właśnie ta przyjemna łatwizna na którą decyduje się nie jeden z nas.

SiSi, Bóg dał nam wolną wolę. Jeśli chcesz, możesz na nowo ułożyć sobie życie z kimś innym. Będzie łatwo i pewnie bardzo przyjemnie. Jednak nie na długo. Możesz też, jeżeli tylko chcesz, na nowo ułożyć sobie życie z Bogiem. Jest to trudne i wymaga poświęceń. Ale tylko wtedy zbierzesz obfite plony. I, według mnie, tylko wtedy jest cień szansy, że wymodlimy nawrócenie naszej drugiej połówki, odkupienie jego/jej win. Tylko wtedy jest szansa, że jeśli mąż/żona wróci, to zaczniemy od nowa budować na skale, a nie jak dotychczas na piasku.

Na koniec pozwolę sobie zacytować Ewangelię, a dokładnie wyjaśnienie przypowieści o siewcy:

Łk 8, 11-15 Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość.

Życzę Ci pogody ducha. I pamiętaj, każdy z nas jest słaby. Ale w słabości Bóg nas doskonali.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Dziękuję Mick.
Zgadzam się z tym co piszesz, tylko nie z tym, że skupiam się na swoim cierpieniu.
Otóż nie o to mi chodzi. Dla mnie,to niezwykle odkrycie jakby równoleglego świata - duchowości i wiary, jest tak mocno absorbujące, że zadaje mnóstwo pytań, które kiedyś nie przyszły by mi do głowy. Nie potrafię nawet wytłumaczyć tego.
I to poczucie szczęścia kiedyś ( złudne) i to co jest teraz czasem się we mnie kotłuje i wzmaga silne odczucia. Wiem, że jestem w jakimś nieustannym procesie.
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Mick »

SiSi, jeżeli to co piszesz jest prawdą (a wierzę, że jest), to jesteś na właściwej drodze. Im większa wiara, tym więcej pytań. Na wszystkie znajdziesz odpowiedź w Piśmie Świętym. Niestety, pogłębianiu wiary towarzyszy również zło. Paradoksalnie człowiek, który się nawrócił, jest bardziej narażony na zło, niż ten niewierzący. Mało tego, jeśli się nawracamy (każdego dnia) a nasz sakramentalny małżonek żyje w grzechu, to zostawia otwartą furtkę przez którą zło dociera do nas samych. Taką siłę na sakrament małżeństwa, że nawet łączy nas pod tym względem.
Będzie się w Tobie kotłowało i nieraz staniesz nad dylematem, czy wybrać łatwiejszą i przyjemniejszą drogę, czy może ciężką pełną wyzwań przełęcz.

Mt 7, 13-14 Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!

SiSi, jesteś na dobrej drodze. Uwierz w siebie, rozwijaj się i dbaj o siebie. Dużo rozmawiaj na nurtujące Cię tematy. To pomaga, szczególnie w cięższych chwilach.
Pustelnik

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Pustelnik »

Mick pisze: 24 sty 2019, 21:33 A/ Wchodzę na pierwszy lepszy portal internetowy i w nagłówkach widzę tylko sex, pieniądze, nagość, zbrodnię, kłótnie itd. Czy więc walka z tym nie będzie również przypominała walki "z bagnetem na czołg"?
(...)
B /Nie zmienimy na siłę swoich małżonków czy żon. Ale możemy zmienić siebie. Stać na straży swojego małżeństwa. Bo jeśli nie my to kto?
(...)
C/ A jeśli się poddamy, to nasze postępowanie będzie identyczne, jak postępowanie naszych małżonków czy żon którzy odeszli od nas.
Mick, pozdrawiam Cię, generalnie OK, naturalnie słowo pisanie, nie zawsze jest precyzyjne, lub też możemy ... inaczej myśleć :-)

A/ z wszystkim "walczyć" to życia i sił nie starczy. Czasami wystarczy "nie kliknąć" a w realu ... odwrócić się na pięcie i sobie pójść (nie "dyskutować")

B/ pod warunkiem, że z "samorozwoju", nie uczynimy jedynego/ głównego hobby. Czasami warto rozejrzeć się dookoła z chęcią pomocy (mówię to m.in. do samego siebie :-) )

C / porównywanie/sądzenie - lepiej ... unikać ...

Dobrej Niedzieli !
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Mick »

Pustelnik, witam Cię.

A/ chciałem odpowiedzieć na słowa SiSi
SiSi pisze: 24 sty 2019, 17:14 Ostatnio mam takie odczucia, że na świecie nic innego się nie dzieje tylko małżonkowie wpadają w kryzys, oszukują, zdradzają, manipuluja...
podając, jako kontrast, że wokół nas jest wiele innego gorszego zła, z którym też nie jesteśmy w stanie zawsze walczyć (walka "z bagnetem na czołg"). Zgadzam się z Tobą, że w wymienionych przeze mnie przypadkach, najlepszą walką jest "nie kliknąć".

B/ nie miałem na myśli ogólnego "samorozwoju" lecz przemianę siebie. W każdym kryzysie wina leży po dwóch stronach. Chodzi o to aby przestać dopatrywać się win drugiej osoba a zacząć dostrzegać swoje. Od takiej zmiany należy rozpocząć odbudowę wartości małżeństwa - oczywiście według mnie. I tu również się zgadzam z Tobą, że najlepszą metodą jest sięgnięcie po pomoc bardziej doświadczonych osób/instytucji

C/ Nie miałem na myśli osądzania czy też porównywania - ale może faktycznie tak zabrzmiało. Chodziło mi o to, że jeśli współmałżonek odchodzi to zwyczajnie przekreśla małżeństwo. Jeżeli teraz my, zamiast dzielnie stać na straży przysięgi małżeńskiej, poddamy się, to de facto również postawimy krzyżyk na naszym małżeństwie. I kolejny raz się zgadzam z Tobą, powinniśmy unikać porównywania a osądzanie zostawić Bogu.
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

SiSi pisze: 25 sty 2019, 19:21 I wiem, że Bóg może wszystko, i wiem, że kryzysy są z jakiegos powodu, wiem. Tylko nie wiem, co ja mam robić?
Ja staram się odnaleźć pokój i radość w charyzmacie naszego sakramentu - w tym, że wciąż kocham żonę. Że pokochałem ją od nowa, chyba bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Tak odnajduję swoją drogę. Nie boję się dotykać tego miejsca, nie tłumię uczuć. Jak boli, to boli, często mocno. Potem przychodzi lepszy czas, który daje siłę.
Nie ma czegoś takiego jak ratowanie za wszelką cenę. Ratuję to, co jest we mnie. Nie płacę za to ceny złych uczynków. Zyskuję dzięki temu te dobre. Ratuję siebie, ale właśnie także jako męża, również dzięki temu.
I też wciąż widzę przed sobą rozdroże i jeszcze nie wiem, w którą stronę pójdę. I jak daleko zajdę. Jednak tym będę się martwić jutro. Na razie Pan daje siłę i chwała Mu za to.
Pustelnik

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Pustelnik »

Mick pisze: 25 sty 2019, 23:09 I tu również się zgadzam z Tobą, że najlepszą metodą jest sięgnięcie po pomoc bardziej doświadczonych osób/instytucji
Heyka,
Ja w swoim wywodzie :-) myślałem o większej otwartości na bycie ... :roll: "dawcą pomocy"...

W znaczeniu - bardziej (niż do tej pory) otwieram się na otaczającą mnie rzeczywistość. Widzę róznych ludzi w potrzebie (niekoniecznie ... spokrewnionych) i zastanawiam się jak mogę rozsądnie / skutecznie / nie karmiąc swojego ego czy głodów emocjonalnych im pomóc / ich wesprzeć.
Dla mnie to coś jak rozeznawanie nowego (zastępczego?) "powołania". Zarazem "bardziej dojrzałego" , bo nie "co ja bym chciał", ale ... jakie są potrzeby w konfrontacji z moimi możliwościami ...

Ale, z mojego doświadczenia, nie jest to łatwe, a jest ... trudne. Z róznych względów. ALE ... rozwojowe :-). Nawet aby stwierdzić pokornie, to że mogłem pomóc XYZ to ... głównie łaska, która mnie spotkała ...

Pogody Ducha !
Pustelnik

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Pustelnik »

Mick pisze: 25 sty 2019, 23:09 Pustelnik, witam Cię.

A/ chciałem odpowiedzieć na słowa SiSi
SiSi pisze: 24 sty 2019, 17:14 Ostatnio mam takie odczucia, że na świecie nic innego się nie dzieje tylko małżonkowie wpadają w kryzys, oszukują, zdradzają, manipuluja...
podając, jako kontrast, że wokół nas jest wiele innego gorszego zła, z którym też nie jesteśmy w stanie zawsze walczyć (walka "z bagnetem na czołg"). Zgadzam się z Tobą, że w wymienionych przeze mnie przypadkach, najlepszą walką jest "nie kliknąć".
:-)

Czyli (jesteśmy zgodni :-) ) : wystarczy "nie klikać"

Czy tak samo proste (tzn, nie warto komplikować, ale też i trudne - własna walka o ... wytrwanie, wierność własnym decyzjom):
- dla zdradzonego - Lista Zerty ;
- dla "zdradzacza" - prośba o wybaczenie + zadośćuczynienie
???

Pogody Ducha !
Dareck
Posty: 21
Rejestracja: 26 lut 2018, 20:49
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Dareck »

Witaj Mick. Pięknie piszesz o ziarnie Słowa. Co zrobić gdy czuję, że ja to ta droga lub skała. Samo wołanie Panie przymnóż mi Wiary nie zawsze wystarcza.
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Mick »

Dareck, samo wołanie NIGDY nie wystarczy. Należy nieustannie czytać i przyjmować słowo Boże, z wiarą ale i z wytrwałością. Właśnie to słowo Boże jest w stanie przemienić nasze życie. Zacytowany fragment przypowieści o słowie Bożym pokazuje obraz "czterech gleb, symbolizujących postawy ludzkie wobec słowa Bożego", ale co ważniejsze, fragment ten przedstawia rozwój przyswajania tego słowa przez człowieka. Aby być "żyzną ziemią" należy osiągnąć wewnętrzne pragnienie przyjęcia tego słowa. Niemożliwym jest poznanie słowa Bożego "na raz", tak od razu. To jest długotrwały proces. Przyjmując słowo Boże z wiarą i wytrwałością przechodzimy stopniowo każdy etap - drogę, skałę, ciernie a na końcu żyzną ziemię. Jest to przemiana z biernego słuchacza w pełne zaangażowanie świadka. Na tym właśnie polega nawracanie. Błędnym jest myślenie, że ktoś w jednej chwili się nawrócił. Człowiek nawraca się każdego dnia. Warto przeanalizować głębiej znaczenie słowa "nawracanie". Z greckiego metanois - przemiana (meta) umysłu (nous). Nawracanie się oznacza więc zmianę myślenia. Aby dokonać takie zmiany należy przejść przez cały proces poznawania słowa Bożego.
Wiara i wytrwałość - tylko tyle, lub aż tyle.
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

Mick pisze: 27 sty 2019, 10:00 Przyjmując słowo Boże z wiarą i wytrwałością przechodzimy stopniowo każdy etap - drogę, skałę, ciernie a na końcu żyzną ziemię
Dodam, że wszystkie te cztery etapy wciąż trwają, to nie jest jednorazowy proces. Nie da się raz na zawsze nawrócić i mieć to już z głowy. Wołanie "nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" jest zawsze aktualne i skierowane do mnie.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Witajcie,
Sytuacja u mnie rozwojowa. Mąż chce rozwodu. Rozwodu " przyjacielskiego " tzn. bez orzekania o winie. Uważa ( słusznie częściowo), że oboje winni jesteśmy rozpadowi małżeństwa. Na moje słowa o próbie ratowania małżeństwa powiedział, że on jest wypalony i nie widzi żadnych szans, dla niego to zakończony etap. Ponadto powiedział, że strasznie dziwi go moja postawa, że mam jeszcze siłę wogole rozmawiać o nas. Jest obcy, inny, zimny.
Widzę, że przeżywa rozstanie z kowalska. Powiedział, że jemu w życiu już na niczym nie zależy. Stracił wszystko ( tu bardziej myśli o romansie).
Miesiącami analizuję swoją winę. Na ten moment dochodzę do wniosku, że moja miłość względem męża była niedojrzała, niemądra. Stał na pierwszym miejscu i nie dźwignął tego. W moich oczach był zbyt wyidealizowany, kto by dał radę?
Teraz maz próbuje manipulacji, jeśli będę chciała rozwodu z orzeczeniem winy( kilka razy powtórzyłam, że ja rozwodu nie chcę), on będzie mi płacił minimalne alimenty... ( został zwolniony z bardzo wysokiego stanowiska).
Nie chce mi się walczyć...powoli wysiadam.
Patrzę na upadek i nie wierzę, że to się dzieje.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: ozeasz »

SiSi pisze: 10 lut 2019, 9:52 Witajcie,
Sytuacja u mnie rozwojowa. Mąż chce rozwodu. Rozwodu " przyjacielskiego " tzn. bez orzekania o winie. Uważa ( słusznie częściowo), że oboje winni jesteśmy rozpadowi małżeństwa. Na moje słowa o próbie ratowania małżeństwa powiedział, że on jest wypalony i nie widzi żadnych szans, dla niego to zakończony etap. Ponadto powiedział, że strasznie dziwi go moja postawa, że mam jeszcze siłę wogole rozmawiać o nas. Jest obcy, inny, zimny.
Widzę, że przeżywa rozstanie z kowalska. Powiedział, że jemu w życiu już na niczym nie zależy. Stracił wszystko ( tu bardziej myśli o romansie).
Miesiącami analizuję swoją winę. Na ten moment dochodzę do wniosku, że moja miłość względem męża była niedojrzała, niemądra. Stał na pierwszym miejscu i nie dźwignął tego. W moich oczach był zbyt wyidealizowany, kto by dał radę?
Teraz maz próbuje manipulacji, jeśli będę chciała rozwodu z orzeczeniem winy( kilka razy powtórzyłam, że ja rozwodu nie chcę), on będzie mi płacił minimalne alimenty... ( został zwolniony z bardzo wysokiego stanowiska).
Nie chce mi się walczyć...powoli wysiadam.
Patrzę na upadek i nie wierzę, że to się dzieje.

Wychodzi na to Sisi że jak by nie patrzeć Twój mąż stracił wiarę wcześniej niż Ty , a z Jego słów przebija rozpacz i beznadzieja .

Ciągle jesteście małżeńską wspólnotą , i za Koheletem powtórzę :
Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego.
Lecz samotnemu biada, gdy upadnie,
a nie ma drugiego, który by go podniósł. Koh 4,10
Miej wiarę , patrząc na krzyż ,miej świadomość że i uczniowie w tej chwili również ,prócz Jana, nie potrafili sprostać temu co widzieli ,a jednak tam gdzie człowiek porzuca wszelką nadzieję ,Bóg ciągle realizuje swój plan , co się objawiło w zmartwychwstaniu to się ciągle dzieje , Bóg żyje ,nie ma śmierci ,jest małżeństwo....
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

ozeaszu,
Myślę, że ja w trakcie tego trudnego roku zyskałam wiarę albo odzyskałam.
Nawet kiedy sytuacja jest gorzej niż zła i doprowadza mnie do ogromnego wewnętrznego cierpienia, wierzę, że realizuje się plan.
Tylko w tej chwili odpuszczam już moje działania względem męża bo więcej nie wytrzymam.
On nie potrzebuje wyciągniętej ręki więc opuszczam ją. Nie mam już żadnego planu, żadnego pomysłu i chyba tak musi być.
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

A czy on jeszcze widzi, że ma dzieci?
Dlaczego zależy mu na rozwodzie, skoro w tej chwili nie ma na oku nowego związku?
Co może na rozwodzie stracić? Czy jest prawdopodobne, że w przypadku rozwodu zostaną zasądzone wysokie alimenty?
Z tego, co piszesz, uczuć nie ma u niego żadnych i nie ma co się ich doszukiwać czy do nich odwoływać. Może natomiast zostało trochę rozsądku i powinności wobec dzieci. Jeśli odwołując się do tego, dałby się przekonać do ponownego zamieszkania z Wami, to Ty byś tego chciała? Czy zgodziłabyś się na takie mieszkanie razem, ale osobno?
ODPOWIEDZ