Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

No to tak odnośnie tego jak z mojej obserwacji, mojego myślenia wygląda sytuacja naszego małżeństwa widzianego na ten czas oczami mojego męża.

Długotrwały kryzys ( tak oswojony, że praktycznie uznany za normę). Było źle, ale nie podjęta była żadna próba ( rozmowa, przedstawienie wątpliwości) naprawy. Zakotwiczenie w fałszywym obrazie małżeństwa przez dwie osoby, nie potrafiące komunikować prawdy.
Wyczerpanie, złość, żal, półprawdy, odpuszczanie.

Później odejście - romans ( czyli poszukiwanie wartości własnej, uczucia, kontaktu, komunikacji, bliskości).

No trudno to przyznać ale... nie widział innej możliwości.

I teraz cóż, skończył się romans. Ale co ma być powodem dla mojego męża do powrotu?

Żona, która nagle się obudziła ze snu o własnej niepowtarzalności?
Przysięga małżeńska jeśli w małżeństwie na Bogu się nie opieraliśmy?
No to mam taki trochę szach mat na własne życzenie.
Pustelnik

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Pustelnik »

Hmmm, no to trochę "k
lops" ... :-).
Parę tematów : wiara, relacje małżeńskie ...
Stara formuła wyczerpana - zapewne i w temacie wiary i więzi małżeńskiej.
Kryzys (dobrze że są kryzysy, bo ... inaczej nie byłoby rozwoju :-) ) małżonków ...
Ale czy wszystkie więzi małżeńskie są w stanie przetrwać kryzysy małżonków ?
Szukanie kompromisu ( tam gdzie można) ?
Punktów stycznych ?
A może "deklaracji chęci odbudowy" ?
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Pustelniku,
Na dziś ( bo taki mam dzień) najbardziej identyfikuję się z tym - "no to klops".
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: sasanka »

Lustro czemu nie odpowiedziałaś na zadane pytanie ?
Stosujesz uniki . Czy Twoje pytanie ma być odpowiedzią ?
Jeżeli tak to jest to słabe.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: lustro »

sasanka pisze: 15 sty 2019, 22:03 Lustro czemu nie odpowiedziałaś na zadane pytanie ?
Stosujesz uniki . Czy Twoje pytanie ma być odpowiedzią ?
Jeżeli tak to jest to słabe.
Pytanie jest pytaniem.
Chciałam tylko jakoś uściślić twoje pytanie, dlatego zapytałam.
Mam omówić całość nauczania księdza Dziewieckiego? Chyba niekoniecznie.

Sprowadzanie małżonka na dno i uświadamianie mu jego "nedznego położenia" nie wydaje mi się dobrym pomysłem.
Tym bardziej, jak współmałżonek ma trochę inne widzenie rzeczy.
Czy warunkiem powrotu do siebie ma być nawrócenie? A może ukorzenie się? Głęboka skrucha...? Stanie pod drzwiami i pokorne pukanie...przez długi czas? Spełnienie warunków...jakich?

Nie wiem Sasanko, co masz na myśli.
Mozesz mi powiedzieć?
Będzie nam łatwiej rozmawiać, kiedy to trochę doprecyzujemy.
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: sasanka »

Myślę ,że będzie nam trudno rozmawiać , bo ja zupełnie inaczej widzę jego jak to określiłaś nauczanie.
Absolutnie nie widzę tam sprowadzania " małżonka na dno" - cytuję Twoje słowa.
Widzę natomiast przywrócenie małżonkom właściwych priorytetów , obronę podstawowych wartości i godności człowieka oraz obronę osoby skrzywdzonej (obojętnie czy to kobiety czy mężczyzny). Może na razie tyle.
Z jednym mogę się zgodzić , że to co proponuje nie jest łatwe , zwłaszcza dla osób które nie do końca chcą (nie lubię tego określenia, ale nie znajduję trafniejszego) "stanąć w prawdzie".
Ukasz

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Ukasz »

SiSi pisze: 14 sty 2019, 17:17 A i jeszcze to. Gdybym powiedziała mężowi, tak chce żebyśmy byli znowu razem on uznalby mnie
A) za wariatkę
B) znowu za słabszą
Pewnie masz rację. Moja żona po prostu mi nie wierzy, gdy to jej mówię, uznaje to za przejaw mojego zakłamania. Rzecz w tym, że takie moje stwierdzenie jest po prostu prawdą. Ja chcę, żebyśmy znowu byli razem. To jest moja postawa, odpowiadam za siebie i swoje uczynki, nie za jej myśli na mój temat. Poza tym chcę, żeby ona to ode mnie usłyszała. Może kiedyś, gdy to dla niej stanie się ważne, te słowa wybrzmią na nowo, inaczej. Kiedyś może stanie przed wyborem i właśnie tego będzie potrzebowała. Dlatego jej to mówię. Nie po to, żeby uzyskać taką czy inną jej reakcję w tej chwili.
Pustelnik

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Pustelnik »

lustro pisze: 15 sty 2019, 22:18 A/ Mam omówić całość nauczania księdza Dziewieckiego? Chyba niekoniecznie.
Sprowadzanie małżonka na dno i uświadamianie mu jego "nedznego położenia" nie wydaje mi się dobrym pomysłem.
(...)
B / Czy warunkiem powrotu do siebie ma być nawrócenie? A może ukorzenie się? Głęboka skrucha...? Stanie pod drzwiami i pokorne pukanie...przez długi czas? Spełnienie warunków...jakich?
A / skoro tak uwazasz :-)
Na Twój odbiór mógł się złożyc trochę niefortunny/specyficzny sposób prelekcji (co ma swoje plusy czy minusy :-) ) wspomnianego prezbitera / psychologa plus (tak uważam) Twoja ... nadinterpretacja.
Dlatego ... uważam że jest wiele lepszych ... bardziej wyważonych/zrizumianych przedstawień zarówno "twardej miłości" jak i programu 12 kroków.
Zazwyczaj ... lepszy oryginał - dla mnie to Anonimowi Alkoholicy i literatura dla nich.
I zawsze lepiej jak to przedstawia "kat" czyli alkohilik/narkoman/depresant/hazardzista/bulimik/erotoman/uzależniony od chorej miłości/...grzesznik ... niż expert ex catedra, nie dając świadectw ze swojego "nedznego" :-) życia.

NAPEWNO NIE "SPROWADZENIE DO DNA" A UMOŻLIWIENIE KOMUŚ OSIĄGNIĘCIE DNA (ABY ... JAK NAJPEŁNIEJ (!!!) WYZDROWIAŁ) :-) :-) :-).

W przypadku alkoholika idzie o ... jego życie (dosłownie, tzn. ziemskie/fizyczne).
W przypadku grzesznika (czyli i mnie) o jak najlepsze wejscie w nawrócenie (dla mnie to zarazem ... pokutne życie (nie mylić z ... cierpiętnictwem) ).

B/ skąd to "ukorzenie się" ? Jakiś ... sadystyczny machanizm ? Gra w zwycięzcę/czyje na górze ? Kto leoszy ? Kto nieskalany ( ;) dziecinada ...)?

Dla mnie to np poprostu. : "przepraszam, wybacz mi" i w 2-3 zdaniach za co ...
I "spróbujemy od nowa ?" i gotowość do ... do rozmów o nas ...
Szczegoly innej relaxji mnie nie interesują, mogę wysluchac, jak zechce powiedzieć

Sam przeprosiłem za "chińską relację koleżeńską" kilkanaście lat temu, do której sam się przyznałem ("nie ... musiałem" , taki wybór staniecia w prawdzie o sobie, zawsze są plusy i minusy).

Ten kryzys (amok żony) to: ja (po częsci głupota ...) - przepraszałem za to ... "że żyję". Żona: NIC z tych rzeczy i mnie obwiniała (tak naprawdę o ... glupoty)) i się wyprowadziła.

TAK, mam te minimalne warunki brzegowe. Musi być fundament. Nawet nie chodzi o rozwój żony. W tym przyoadku, nie chcę klepać jej ... za dużego ...cofnięcia :idea:

Może to ... wydłuży. Może tego ja czy Ona nie dożyje. Ale ... czekam. Nie złożyłem życzeń urodzinowych (nie złośliwie czy msciwie, ale ... intencjonalnie, z rozmysłem). Na weselu córki w grudniu : siedzielismt osobno, nie zaprisiłem jej do tańca, nie "prę" do rozmow, ale też od nich nie uciekam.
Zona (przy bardzo rzadkiej smsowej korespondenxji) pisze swoje standardowe: "z darem modlitwy". Modlitwa to modlitwa.
Pozostałe to ... pozostałe.

Pogody Ducha !

P.S.
Mozna przepraszać, to nic trudnego.
Córki juz dorosłe ... mnie przeprosiły za rzeczy "znane mi" i ... nieznane (np. podkradanie kasy)
Ja je też (ogólnie + konkrety czasami na wyrost bo np. już źle pamiętałem ..., to One mnie korygowały :-) wtedy)
Można ? ... można :-). A relacja małżenska ma być (poniekąd) ... wazniejsza. To jak ? Przyzwalać "na lipę", zwłaszcza jek wcześniej "lipy" nie było (blędy to błedy (zawsze mogą być niestety) a "lipa" to "lipa").
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: lustro »

sasanka pisze: 15 sty 2019, 22:42 Myślę ,że będzie nam trudno rozmawiać , bo ja zupełnie inaczej widzę jego jak to określiłaś nauczanie.
Bardzo możliwe. Tym bardziej, że jesteśmy po dwóch różnych stronach tego samego zjawiska. Czyli mamy różne doświadczenia.
sasanka pisze: 15 sty 2019, 22:42 Absolutnie nie widzę tam sprowadzania " małżonka na dno" - cytuję Twoje słowa.
Bardzo mnie to cieszy.
sasanka pisze: 15 sty 2019, 22:42 Widzę natomiast przywrócenie małżonkom właściwych priorytetów , obronę podstawowych wartości i godności człowieka
A konkretnie jak byś chciała to zrobić? Nie w teorii, a w praktyce?
sasanka pisze: 15 sty 2019, 22:42oraz obronę osoby skrzywdzonej (obojętnie czy to kobiety czy mężczyzny).
Hmmm... A kto jest osobą skrzywdzoną?
Płeć tu nie ma nic do rzeczy.

sasanka pisze: 15 sty 2019, 22:42 Może na razie tyle.
Z jednym mogę się zgodzić , że to co proponuje nie jest łatwe , zwłaszcza dla osób które nie do końca chcą (nie lubię tego określenia, ale nie znajduję trafniejszego) "stanąć w prawdzie".
No cóż... Z moich obserwacji wynika, że niezależnie od strony konfliktu, wszyscy mają problem ze stanieciem w prawdzie.

A tu nie chodzi o efekty siłowe, tak myślę.
Wartość ma to, co własne. A nie to, co wyegzekwowaniem.
Niestety akurat ten Duszpasterz dosc mocno optuje za egzekwowaniem (a przyjemniej tak było, mogę się mylić na dzień dzisiejszy, bo zdaje się, ze to się trochę zmienia, a nie zdążyłam wysłuchać całych rekolekcji z jesieni 2018)
Nie każdego da się "obrobić" twardą ręką. Nawet Bóg przedkłada miłość przed sprawiedliwość.
Dlatego uważam, że twardymi metodami (i niestety czasem bezdusznym podejściem) można prędzej zabić do reszty, niż tchnac nowe życie.
Pustelnik

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Pustelnik »

lustro pisze: 16 sty 2019, 10:11 Dlatego uważam, że twardymi metodami (i niestety czasem bezdusznym podejściem) można prędzej zabić do reszty, niż tchnac nowe życie.
Lustro być może Twoja trudność polega na tym, że widzisz w tym metodę . Niektorzy i w modlitwie widzą metodę /narzędzie ... . Niektórzy w zdrowym / racjonalnym odzywianiu widzą pewien rodzaj diety (znowu ... :-( metoda ).

TAK , potwierdzam, czesto jest dobre/optymalne (ale i trudne) - mieszanka (płynne przechodzenie) pomiedzy "twardą miłościa" a "milosierdziem :-)". Mam tego pozytywne doswiadczenie w relaciji z córka bulimiczką (praktykowalem to pare ładnych mcy, teraz ... nie ma takiej potrzeby). Ale i tu trzeba byc najpierw dobrym teoretykiem i praktykiem "twardej" :-).
Animal
Posty: 26
Rejestracja: 17 maja 2018, 9:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Animal »

Witam
Ponieważ podzieliłem się swoimi obecnymi przemyśleniami, spróbuję doprecyzować moje obecne myślenie.
Lustro mówiąc o twardej miłości mam odczucie że bardziej ona dotyczy mnie, bo granice które stawiam są dla mnie. Żonie tym samym daję wolność decydowania o swoim życiu i swoich decyzjach, poniesie konsekwencje swoich wyborów. Jest to dla mnie przekre i bolesne patrzeć z oddali na to co Ona przeżywa, (Ona wie, że może podjąć decyzję o powrocie do małżeństwa, bo ja tej furtki jej nie zablokowałem i dzięki podpowiedziom sycharu nie blokuję wysyłając sygnały mojej woli). Chciałbym jej pomóc i to jest mój ból , bo teraz mówię sobie NIE. Gdy próbuję i wyciągam rękę do pojednania słyszę, że to są jej decyzje a na ten czas przyjęcie mojej propozycji oznaczało by dla niej Jej zgodę na powrót do mnie, a tego Ona jeszcze nie chce. Dlatego, bliżej mi do postawy Pustelnika i Jego przemyśleń. Zgadzam się z Kroplą Rosy, że nie można do każdej historii stosować jednej linijki to prawda. Ale ja mam też uczucia i nie chcę wchodzić w cierpiętnictwo, bo to już przerabiałem. Chcę innej relacji, zdrowej relacji, to prawda, że dopiero teraz się jej uczę, i być może popełniam błąd idąc w kierunku twardej miłości. Tego nie wiem, ale wiem czego pragnę ... chcę ją nadal kochać, tak jak umiem na 100 %.
Dziękuję Marylce.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: ozeasz »

SiSi pisze: 14 sty 2019, 17:17 A i jeszcze to. Gdybym powiedziała mężowi, tak chce żebyśmy byli znowu razem on uznalby mnie
A) za wariatkę
B) znowu za słabszą
Ja Sisi dochodzę do wniosku (po zbyt długim czasie) że:
  • to nie ma znaczenia jak żona mnie traktuje (mój odbiór) ,
  • co o mnie myśli (mój odbiór) ,
  • co słyszę kiedy do mnie mówi raniąc (mój odbiór ) ,
  • za kogo mnie uznaje ( mój odbiór) .
To percepcja która przechodzi ciągle przez "szkła" historii , zranień , złych doświadczeń i w związku z tym nastawienia .

Proszę Boga by uzdolnił mnie do takiej miłości bym DZISIAJ widział żonę z DZISIAJ , żebym widział Ją jako ukochane Jego dziecko ,Żebym widział Ją Jego oczami , bez tych paprochów z przeszłości w moich oczach .

A co by był o gdybym dopuścił do siebie myśl że do dzisiaj moja żona nie potrafi dostrzec w tym co robie ,mówię , miłości której pragnie ,miłości którą jestem Jej winien ?


Jedyna rzeczą o jakiej Św. Paweł pisze , którą powinienem być winny jest miłość i mam świadomość czesto niezdolności w tej kwesti ,niepełnosprawności i ułomności .


Kiedyś pisałem że :
  • nie chcę kochać bo należy
  • nie chcę kochać bo Bóg tego ode mnie wymaga
  • nie chcę kochać bo to jest dobre
  • Chcę by miłość stała się moją naturą .
A jeśli tak , to wiele przede mną ….i tylko przede mną ,bo na siebie tylko mam wpływ , jeśli moja żona zacznie chwalić Ojca który jest w niebie ( Mt 5,16 ) z powodu mojego życia , będę mógł powiedzieć że jestem sługą który wykonał co do niego należało , na teraz ciągle jestem nieużytecznym sługą …


Wczoraj na studium biblijnym ,powtórnie zdałem sobie sprawę jak bardzo cel wskazany przez Jezusa w Ewangelii Łukasza 6,27-38 jest daleko przede mną , nie przed żoną ,nie przed dziećmi ,przed innymi ….

Więc chcę skupić siły na tym co należy do mnie , na tym na co mam wpływ , prosząc zarazem Boga by mnie do tego uzdolnił …

Sisi ,
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość. 1Kor 13,12-13
Pogody ducha , miej wiarę że Boża miłość jest większa niż wszystko inne . :)
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Ozeaszu,
Dojście do etapu, że bez znaczenia będzie to, co myśli mój mąż ( jak odbiera moje starania, zmiany) jest dla mnie nieosiągalne dziś. Nie dojrzałam do takiego myślenia.

Na dziś mam myślenie w kategorii : zysk i strata.
Oba wychodzą z kryzysowej sytuacji.
Zysk to rozwój, zmiana myślenia, szersze widzenie, odnowa.
Strata to: zamknięcie świata, który znalam i oswoiłam.

Tak się czuję jakby wyrzucono mnie z Pendolino do lasu. I las piękny ale nieznany a tamten pociąg ( wydawało się mój) pędzi już bezemnie.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Witajcie,
Mam do Was takie pytanie. W związku z tym, że nie potrafię rozmawiać z mężem na temat roli ojca w życiu dziecka a mam wrazenie, że i on jakoś się specjalnie w to nie zaglebia czy dobrym pomysłem będzie wysłanie np. krótkiego kazania ks. Pawlukiewicza na taki temat? Czy to zły pomysł?
jacek-sychar

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: jacek-sychar »

Sisi

Jeżeli Twój mąż nie jest blisko kościoła, to przesyłanie mu kazań, konferencji czy rekolekcji będzie działało (moim zdaniem) całkiem odwrotnie.
Jeżeli już, to raczej gdybyś znalazła jakiś wykład jakiegoś świeckiego psychologa, który podkreśla znaczenie roli ojca w życiu dzieci.

Jeżeli jednak on nie ma ochoty na jakieś większe zaangażowanie, to raczej nic nie zrobisz. Lepiej sobie odpuścić zapędy wychowawcze.
ODPOWIEDZ