Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

4 tygodnie od wyprowadzki męża. Coraz większy dół. Jakbym teraz była połowa siebie... Coraz więcej myśli, że to też przecież moja wina, że taka bylam ślepa... Dlaczego on nie dał nam szansy na naprawę, odbudowę? Tak zwyczajnie po 18 latach poszedł sobie. Co się dzieje z ludźmi? Gdzie jest odpowiedzialność, gdzie jest dojrzałość? Jest mi źle. I nic nie pomaga. I nadal nie mam pojęcia jak naprawić siebie.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: GosiaH »

SiSi pisze: 14 sie 2018, 12:23 4 tygodnie od wyprowadzki męża. Coraz większy dół. Jakbym teraz była połowa siebie...
SiSi,
Pamiętam swoje emocje po 1,5 miesiącu od wyprowadzki męża.
Jak raz, było Boże Narodzenie.
Tak rodzinnie obchodzone w Polsce ... a ja byłam bez męża.
Trudne

Mi bardzo długo zajęło ogarnięcie się i wyjście z depresji po odejściu męża.
Z perspektywy czasu wiem, że przeszkadzało mi w tym podniesieniu się z kolan, moje samobiczowanie i chęć trwania w takim dołku (serio! ja lubiłam być nieszczęśliwa, a powód był!).
A jednak, po czasie, udało się. Czego i tobie serdecznie życzę.

SiSi pisze: 14 sie 2018, 12:23 Coraz więcej myśli, że to też przecież moja wina, że taka bylam ślepa...
Nie sądzę, by była to twoja wyłączna wina.
Tak, pewnie część tak, ale bądź odpowiedzialna za twoją część wkładu w kryzys.
Was było dwoje w tym związku !
Bądź odpowiedzialna za swój wkład i tylko za swój.

SiSi pisze: 14 sie 2018, 12:23Dlaczego on nie dał nam szansy na naprawę, odbudowę? Tak zwyczajnie po 18 latach poszedł sobie. Co się dzieje z ludźmi? Gdzie jest odpowiedzialność, gdzie jest dojrzałość? Jest mi źle. I nic nie pomaga. I nadal nie mam pojęcia jak naprawić siebie.
masz możliwość podejścia do jakiegoś naszego ogniska ?
Naprawdę warto - dostaniesz pomoc, wsparcie, poznasz ludzi, którzy przechodzili/przechodzą podobną ścieżkę do twojej.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Camilaa »

SiSi pisze: 14 sie 2018, 12:23 4 tygodnie od wyprowadzki męża. Coraz większy dół. Jakbym teraz była połowa siebie... Coraz więcej myśli, że to też przecież moja wina, że taka bylam ślepa... Dlaczego on nie dał nam szansy na naprawę, odbudowę? Tak zwyczajnie po 18 latach poszedł sobie. Co się dzieje z ludźmi? Gdzie jest odpowiedzialność, gdzie jest dojrzałość? Jest mi źle. I nic nie pomaga. I nadal nie mam pojęcia jak naprawić siebie.
Ja sobie czasem mysle ze mój mąż po prostu nie potrafi inaczej przynajmniej na ten moment a może i na zawsze i takie zastanawianie się jest bardzo wciągające ze się rozpacza, wręcz uzależniające ale ja staram się myslec wtedy ze zostało mi bardzo mało czasu (kto wie kiedy umre…) i co ? mam czekac i myslec co i jak. O NIE! RATUNKU JA SIĘ DUSZE, MUSZE COS ZROBIC, mam tak życ dalej?, mam przecież dzieci (kto wie czy one bardziej nie cierpia niż ja, ja miałam męza przez 17 lat minus 5lat kryzys a one max 8 lat)

I co poradzę ze będę rozpaczać? Nie poprawi mi się sytuacja…

Przyznam Ci racje ze też mam problem jak się zachować z codziennymi obowiązkami, na ile mężowi pozwolić, na ile się odciąć, bo ja np. wiem że on będzie często przyjeżdżał czego właśnie sobie nie wyobrażam… i tez mysle jakie granice postawić bo sa dzieci i co mu zrobie? Jak nie zrobić dzieciom krzywdy? No ale nie chce meza codziennie widzieć…
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Dziękuję GosiaH ! Dokładnie jest tak jak piszesz, biczuje siebie bardzo i umniejszam winę męża... niestety wiem że gdyby on teraz po tym wszystkim powiedział : wracam - to pewnie przyjęłabym go z radością. To idiotyczne - wiem. Mam tylko takie dziwne przeczucie, że on nigdy tak naprawdę nie zrozumie krzywdy, którą mi zrobił. Modlę się za niego, za siebie, za rodzinę. Wiem tez, że on ma wolną wolę.

Nieszczególnie często zdarzają się wielkie powroty, gdzie jest skrucha i pełne przebaczenie. Wiem, że walka powinna być skierowana najpierw na siebie, na odnalezienie siebie...ale teoretycznie. W praktyce większość czeka poprostu na powrót.

GosiaH cieszę się, że udało ci się wyjść z tego najgorszego okresu. To daje mi nadzieję, że czas pomaga..
Niestety nie mam w pobliżu ogniska sycharowskiego.
Dziękuję Ci bardzo.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: ozeasz »

SiSi pisze: niestety wiem że gdyby on teraz po tym wszystkim powiedział : wracam - to pewnie przyjęłabym go z radością. To idiotyczne - wiem. Mam tylko takie dziwne przeczucie, że on nigdy tak naprawdę nie zrozumie krzywdy, którą mi zrobił. Modlę się za niego, za siebie, za rodzinę. Wiem tez, że on ma wolną wolę.
Też tak myślałem ,kierowałem się,nadal to robię , wartościami chrześcijańskimi , uważam się za człowieka który szuka Boga i pragnie z Nim bliskiej relacji od ponad 20 lat ,dlatego zaskoczeniem był dla mnie fakt , kiedy tak jak Ty myślałem że wybaczę wszystkie zdrady i zło żonie , byleby wróciła do mnie .
Kiedy się wyprowadziłem i dystans zaczął prowadzić do ochłonięcia , doszło do mnie jak mocno zostałem zraniony i jak trudno mi wybaczyć , mimo że to słowo na ustach i w sercu królowało kiedy mieszkaliśmy razem , mimo iż miałem i mam świadomość tego co zrobił dla mnie Jezus ,to sam proces trwał bardzo długo i wiele etapów w nim przechodziłem , dziś myślę że wybaczyłem ,ale że nasze relacje i więzi mocno osłabły trudno mi to skonfrontować w konkretnych sytuacjach ,bo niestety przeświadczenie o przebaczeniu weryfikują wynikłe sytuacje dotykające tej sfery.

Przyszła mi na myśl analogia ,że człowiek mocno zraniony ,ja taki byłem ,jest jak człowiek po wypadku ,potłuczony ,na adrenalinie ,może być połamany ,ale nie czuje bo taki cel ma jej działanie ,tak działają emocje , lęki różne inne mechanizmy w naszych sytuacjach .
Dopiero kiedy przychodzi ochłonięcie , ta "adrenalina" przestaje działać , zdajemy sobie sprawę ze szkód jakie są w naszym organizmie ,zaczynamy je odczuwać wyraźnie i tu zaczyna się rzeczywistość często ,nie ułuda .
Dzielę się swoją historią i przemyśleniami ,nie twierdzę że tak jest w każdym przypadku ,jednak obserwacje ,lektura m.in. tu na forum potwierdza ten schemat ,inna kwestia jest w tym jakim się jest człowiekiem ,o jakiej konstrukcji psycho-duchowej , kiedy przyjdzie nam zmierzyć się już z rzeczywistością bez znieczulaczy .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
KasiaW
Posty: 63
Rejestracja: 08 sie 2018, 8:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: KasiaW »

ozeasz pisze: 14 sie 2018, 23:53
Kiedy się wyprowadziłem i dystans zaczął prowadzić do ochłonięcia , doszło do mnie jak mocno zostałem zraniony i jak trudno mi wybaczyć , mimo że to słowo na ustach i w sercu królowało kiedy mieszkaliśmy razem , mimo iż miałem i mam świadomość tego co zrobił dla mnie Jezus ,to sam proces trwał bardzo długo i wiele etapów w nim przechodziłem , dziś myślę że wybaczyłem ,ale że nasze relacje i więzi mocno osłabły trudno mi to skonfrontować w konkretnych sytuacjach ,bo niestety przeświadczenie o przebaczeniu weryfikują wynikłe sytuacje dotykające tej sfery.
ozeaszu, bardzo Ci dziękuję za to, że się tym podzieliles.
Czuję podobnie i już się zastanawiałam, co jest grane, że najpierw miałam przeświadczenie, że dam się za mojego męża pokroić, a teraz im dłużej jesteśmy osobno (póki co to jest stan przejściowy, bo on jest w szpitalu) i staram się odwiesic emocjonalnie od niego, tym bardziej dociera do mnie to, co mi zrobił i coraz więcej niechęci wobec niego czuję. Ta krzywda we mnie bardzo pracuje i myślę, że to mi wyjdzie na dobre, bo dotąd miałam problem ogromny z miłością własną, czego opłakane konsekwencje właśnie ponoszę.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Dziękuję ozeaszu. Masz rację, w tej chwili działam na adrenalinie. Raz wypieram ze świadomości to co się wydarzyło, raz histeryzuje a potem się godzę...i tak w kółko. To co się wydarzyło mnie, Wam wszystkim budzi pewnie podobne emocje, które z czasem ewoluują. Ja narazie czuję się jakby mi ktoś serce wyrywał bez znieczulenia. I boli, i budzi sprzeciw. Mam w sobie i złość i ogromny żal ale też bywa że współczuję mojemu mężowi.

Trochę napawa mnie przerażeniem fakt, że Boży plan jest dla mnie kompletnie niezrozumiały.
Nie potrafię znaleźć w tym dobra. Może za wcześnie, może wiara z zbyt słaba... Chciałabym mieć serce wypełnione pokojem i zgodą.
Inna
Posty: 332
Rejestracja: 23 lip 2017, 21:47
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Inna »

I ja tak mam...
Minęły 4 lata, a ja dopiero teraz przeżywam krzywdę.
Raz mnie boli, że on sobie nowe życie układa, uderza w moje niskie poczucie wartości, rani ta "miłośc" okazywana kowalskiej.... ta łagodność w stosunku do niej... dla mnie jej nie miał...
Innym razem czuję ogromną ulgę, że go juz przy mnie nie ma...
Oddycham...
Swego czasu wydawało mi się, że wybaczyłam...
A ja coraz większą niechęć do męża czuję, ale też i dziwne przywiązanie...
Cały ten kryzys pokazuje mi moje uzależnienie od męża, brak miłości własnej i wiele innych dysfunkcji, które "pomogły" w rozpadzie naszego małżenstwa.
Jedno, co mi pomaga trwać, to wiara, że Bóg wie co robi. Że to wszystko ma jakiś cel, jakiś sens. Że taki jest plan boży, że z każdego zła Bóg wyciąga dobro.
Trochę to pewnie potrwa...
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
Amica

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Amica »

SiSi pisze: 15 sie 2018, 17:08
Trochę napawa mnie przerażeniem fakt, że Boży plan jest dla mnie kompletnie niezrozumiały.
Nie potrafię znaleźć w tym dobra. Może za wcześnie, może wiara z zbyt słaba... Chciałabym mieć serce wypełnione pokojem i zgodą.
To są też moje myśli. Oczywiście - więcej jest tej zgody i pokoju, niż dwa lata temu, rok temu. Tylko nie wiem, czy ten pokój to nie bardziej taka jakby rezygnacja, bierność, apatia.

I z jednej strony mam takie wewnętrzne przekonanie, że jestem gotowa na wszystko, co dla mnie szykuje Bóg (bo On jest ze mną, więc dam radę z Nim to przetrwać, w to nie mam wątpliwości), a z drugiej - że nie umiem odczytać, czego Bóg ode mnie chce, co by chciał, abym robiła, lub czego nie robiła. Boję się np. swojej bierności, albo odwrotnie - za dużej aktywności i chceń. Nie wiem, czy to, co robię - to jest ten maks, który mogę zrobić? Czy za dużo może wtrącam się w działanie Boże i przeszkadzam Mu? Tak bym chciała dostać instrukcję: Asiu, zrób to i to, tego nie rób, tu poczekaj 5 lat, a tu zrób to i tamto. ;) Wiem, to śmieszne, ale taka lista konkretów to mi się śni po nocach. Trzymam się więc na razie ogólników pt. ufaj, nie lękaj się, Jam zwyciężył świat. I jakoś trwam.

Pozdrawiam Cię serdecznie!
Bety
Posty: 51
Rejestracja: 16 lut 2017, 12:57
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Bety »

To, o czym Dziewczyny piszecie to jest rozeznanie Woli Bożej.
Dobrze na ten temat mówi ks. Glas i ks. Dominik Chmielewski.
Bóg mówi do nas przez codzienne czytanie i rozważanie Ewangelii (tej na dany dzień), przez ludzi, przez inne znaki.
Żeby być w tym dialogu z Bogiem trzeba być z Nim w codziennej relacji, czyli rozmawiać, pytać, ale też dać czas i czekać na odpowiedź.
Matka Boża z Medjugorje mówi, żebyśmy modlili się sercem, czyli nie tylko formułkami (choć one są wartościowe), ale też własnymi słowami- czyli budowali taką relację z Bogiem, jakby był obok nas.
To wymaga ciszy, czasu i poszukiwania.
Pewnie, że nie dostanie się całego obrazu na całe życie- ale przecież na tym polega wiara, aby zaufać.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Witajcie!
Mój mąż zachowuje się nieadekwatnie do sytuacji, w której jesteśmy. Mam wrażenie, że odkąd się wyprowadził szuka z nami kontaktu... Dziś przyjechał po dzieci. Wszedł i chwilę czekał na nich. Cały czas starał się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy a kiedy spojrzałam na niego patrzył mi długo w oczy jakby że smutkiem. Wiem że ja się mogę doszukiwać czegoś czego nie ma dlatego pytam Was czy to jest normalne?
Mało tego on chciałby ze mną poważnie porozmawiać. Myślę, że chciałby rozmawiać o tym dlaczego stało się tak jak się stało. Czy taka poważna rozmowa ma sens? Czy nie zrobi mi znowu tego kołowrotka? Poradzcie mi proszę.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Camilaa »

Sisi nie wiesz o czym chce rozmawiać mąż, nawet jeśli to bądź ostrożna może on po po prostu sprawdza Ciebie…,pamiętaj że SŁOWA to NIE CZYNY, nie chce Cię oczywiście straszyć, życzę Ci jak najlepiej, tylko nie daj wiary kłamstwom… i manipulacji… mój np. jak zdrada wyszła na jaw zabrał nas na wycieczke a tam zażądał intercyzy ☹
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Niezapominajka »

Mój też był miły jak zabrał mnie na rozmowę. Ja szlam z nadziejami a dostałam na twarz ' już cię nie kocham ale szanuje jako matkę naszych dzieci'. Gdyby nie Komunia i terapia rozpadłabym się w pył po czymś takim i nigdy nie wstała. Fajnie, że chce gadać, to cenne, ale pamiętaj o sobie i o Najważniejszym.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Wiem Camilaa, że to wszystko można tłumaczyć grą. Ale ja mam już tak serdecznie dosyć gier!!! Jestem jak ludzik w wirtualnym świecie, gdzie nie spojrzeć pułapka.. a ja chcę poprostu żyć!!! Nie męczyć się zachowaniem męża, ani nikogo innego.Chcialabym żeby życie znowu było życiem!
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi »

Niezapominajka pisze: 17 sie 2018, 19:06 Fajnie, że chce gadać, to cenne, ale pamiętaj o sobie i o Najważniejszym.
Wiem, że na tym etapie nie mogę ufać mojemu mężowi. Wiem. I nie wiem czy to fajnie, że chce gadać... Bo jeśli powie mi kolejny raz, że już nie kocha, już nie chce być nigdy ze mną to nie zniosę tego. Może w tej chwili nie ma sensu rozmawiać. Może odpuścić. Chciałam się tylko dowiedzieć dlaczego to zrobił. Gdzie widzi moją winę. Czy jest mi to potrzebne?
Ostatnio zmieniony 18 sie 2018, 15:57 przez Czarek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
ODPOWIEDZ