Strona 37 z 38

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 25 kwie 2019, 22:12
autor: Zepsuty13
Otóż to. Bardzo bym prosił o nieatakowanie mnie osobiście, bo to średnio poniekąd wychodzi niektórym osobom. Wmawianie na siłę pewnych kwestii. Patrzymy pierwsze każdy w swój ogródek. Nie pytam jak odejść od żony itp itd ale to o czym tutaj rozmawialiscie i pojawiły się kwestie:

1. Czy osobom starszym lub porzuconym w starszym wieku nie jest łatwiej?

2. Jak duża rolę odgrywają dzieci?

Moim zdaniem potomstwo z sakramentalnego związku ma kolosalne znaczenie. Wiesz, że masz dla kogo żyć, wiesz że robisz coś dla nich i zdajesz sobie sprawę, że mając 70 lat przyjedzie do Ciebie syn lub córka, żeby pomóc zrobić zakupy czy pojechać do lekarza.

Zdajesz sobie sprawę również, że do pewnego momentu dzieci są "spoiwem" i łącznikiem między mężem a żona. Wizyty, odwiedziny, wspólne okazję. Jakiś kontakt jest i realne światełko w tunelu chociażby na widzenie się z żoną/mężem.

Dodatkowo, wiesz że masz potomstwo, że masz swoje własne dzieci a nie mówcie mi, że człowiek młody, zdrowy z finansowym zapleczem nie chciałby mieć potomstwa...Wydaje mi się, że każdy chciałby mieć rodzinę - po to też było małżeństwo.

Na koniec dodam, że naprawdę ciekawi mnie jaki odsetek ludzi na ogniskach Sycharu czeka mimo wszystko na swojego małżonka zgodnie z przysięga ale mówmy o osobach bez potomstwa. Uważam to za kluczowy czynnik.

Zapraszam do dyskusji bez ataków i bezzasadnych odniesień.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 25 kwie 2019, 22:16
autor: Nirwanna
Zepsuty, a po co Ci ten odsetek?
Chcesz pójść za mniejszością? czy za większością? czy za Panem Jezusem?

Abstrahuję od faktu, że po 1. nie dalibyśmy rady tego policzyć, a po 2. zgodnie z zasadą dyskrecji spotkań ogniskowych nie ujawnialibyśmy takich danych.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 25 kwie 2019, 22:40
autor: Zepsuty13
Nirwanna pisze: 25 kwie 2019, 22:16 Zepsuty, a po co Ci ten odsetek?
Chcesz pójść za mniejszością? czy za większością? czy za Panem Jezusem?

Abstrahuję od faktu, że po 1. nie dalibyśmy rady tego policzyć, a po 2. zgodnie z zasadą dyskrecji spotkań ogniskowych nie ujawnialibyśmy takich danych.
Nirwano,

Nie chodzi mi o dokładne wyliczenia ale czy takie osoby występują i na prawdę od wczorajszego wieczoru zostanawiam się czy dzieci tak na prawdę nie pomagają w znacznym stopniu dotrzynywac przysięgi małżeńskiej ale to tylko moje wolne przemyślenia.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 25 kwie 2019, 23:02
autor: Lawendowa
Zepsuty13 pisze: 25 kwie 2019, 22:40
Nie chodzi mi o dokładne wyliczenia ale czy takie osoby występują ...
Wystarczy poczytać forum. Już tutaj jest sporo takich osób, które trwają w wierności z pełną świadomością, że tracą szanse na macierzyństwo. Ze względu na biologię kobiety są w obiektywnie trudniejszej sytuacji.
Zepsuty13 pisze: 25 kwie 2019, 22:40 od wczorajszego wieczoru zostanawiam się czy dzieci tak na prawdę nie pomagają w znacznym stopniu dotrzynywac przysięgi małżeńskiej ale to tylko moje wolne przemyślenia.
I tak i nie.
Generalnie, to przede wszystkim zaufanie Bogu pomaga dotrzymać przysięgi.
A dzieci? Jeśli ich nie ma jest trudno. Jeśli zostaje się z kilkorgiem małych dzieci i boryka z samotnym wychowywaniem, to też jest baaardzo trudno. O ileż łatwiej byłoby poradzić sobie z ogromem codziennych spraw mając pomoc drugiej osoby. A jednak pomimo tych trudności osób wiernych sakramentalnemu małżonkowi nie brakuje.
Decyzję podejmuje każdy w swoim sumieniu, konsekwencje (min. duchowe i moralne) też ponosi każdy za siebie.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 25 kwie 2019, 23:25
autor: Jonasz
Zepsuty13 mnie dzieci pomogły.
W zasadzie zatrzymały...
W sytuacji gdy ani ja ani Pan Bóg a tym bardziej żona nie mialy do mnie dostepu.
W zasadzie nie zatrzymały tylko w żaden sposób nie mogłem się uwolnić od odpowiedzialności wobec nich, usprawiedliwić wobec nich wytłumaczyć.
I wymagać przy tym nawet zrozumienia. Czy też na nie liczyć.
Ich krzywda byłaby najbardziej niesprawiedliwa.
Nie ma takiej możliwości.
Ale sam wiesz że są osoby które nawet krzywda niewinnych osób nie zatrzymują.
Obojętne czy małe czy już dorosłe, zonate i dzieciate. Dla nich zawsze to ból.
Dla nich wystarczy że rodzice nie mieszkają ze sobą to już trauma - znam przypadek osoby która chociaż już mezata i dzieciata mocno to przezywa.
Niestety śmierć jednego z rodziców pogrzebala nadzieję.
Nigdy to z niej nie będzie zdjete....
Ponoć łatwiej jest gdy rodzic umrze.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 26 kwie 2019, 13:07
autor: Satine
Ozeaszu. :)

Marcinie, nie zauważyłam ataków na Ciebie. Tak się czujesz? Że ktoś Cię atakuje? Przyjrzyj się swoim myślom, bo bardzo możliwe, że to atak Twojego prawdziwego ja, które nie pozwala Ci zasłaniać mgłą prawdy. Wierzę, że w sercu głęboko jesteś właśnie Dzielnym Wojownikiem.

Cały czas jakby nie rozumiesz jednego, że nikt tu nie potępia Twoich decyzji, wyborów. Piszę o sobie - ja nie potępiam. I jeśli zwracam na coś uwagę, to na to, by nie ubierać niefajnych rzeczy w kościelne szaty. Droga z Jezusem to określony schemat postępowań. To zrozumienie, DLACZEGO Jezus potwierdził ważność przykazań, dlaczego kazał wybaczać nieprzyjaciołom i ich kochać, dlaczego w ogóle nakazywał nam kochać - siebie samych i bliźnich. Jeśli wybierasz tę drogę, to nie możesz przecież naginać do swojej sytuacji tychże przykazań i słów Jezusa. Już tu padł cytat o mowie prostej, tak-tak, nie-nie, o byciu albo zimnym, albo gorącym, nigdy nie letnim.

Decyzja należy do Ciebie - wybierasz Jezusa - masz określony zestaw wskazówek na życie.
I to jasne - że są upadki. Myślisz, że nikt z nas nie upada?

Problem pojawia się wtedy, kiedy te upadki planujesz, wchodzisz w nie z premedytacją, dodatkowo usprawiedliwiając się w dość dziecinny sposób (oceniam sposób, nie Ciebie!) bo INNI tak robią, a jakie są statystyki, a ciekawe, jak Wy, a ciekawe, jak oni, a w ogóle to nie wiadomo, jak jest naprawdę.

Póki Ci to było na rękę, często powoływałeś się na Sakrament, w rozmowach z teściami, z żoną, pisząc do sądu. Powtarzałeś przecież argumenty, które teraz sam słyszysz. :) A teraz - kiedy jednak nie udało się zatrzymać żony, odpuściłeś i relatywizujesz. I zgoda - masz takie prawo. Ale wtedy czemu udawać, że jest to Boże, że na pewno Bóg nie chce Twojego poświęcenia itd.

Bóg nie chciał, abyś wchodził w małżeństwo bez zrozumienia, czym miłość Boża jest. I tak samo nie chciał, abyśmy my wszyscy wchodzili, którzy tego nie rozumieliśmy lub nie rozumiemy nadal. Sam podjąłeś taką decyzję, kierując się... no właśnie, czym?

Pragniesz być ciągle bardzo w porządku, nawet jeśli łamiesz dane słowo - nie tylko żonie i Bogu, ale i samemu sobie. Masz swój wątek - poczytaj wszystkie swoje wyznania - pisałeś to wszystko jeszcze tak niedawno.

Odpowiedz sobie na pytania: czy wiem, czym w ogóle jest miłość? Czy potrafię kochać siebie, żonę, Boga? Czy rozumiem, czy jest małżeństwo sakramentalne? Czy moja wiara jest dla ludzi na pokaz, czy dla Boga i dla mojego zbawienia?
Czy nie uczciwiej byłoby żyć tak jak chcę, ale przyznać się przed sobą, że nie jestem gotowy na przyjęcie drogi za Jezusem? Bo jestem młody, słaby, mam potrzeby i one są silniejsze od wiary i tego, co deklarowałem? To nic strasznego przyznać się przed samym sobą do niedoskonałości. Zaprzeczanie przecież nie zmieni rzeczywistości - a rzeczywistość jest taka, że póki co - jesteś sakramentalnym mężem cały czas. Że wiążąc się z inną osobą - nie tylko sam łamiesz dane słowo, ale też sprowadzasz inną dziewczynę na drogę grzechu, nie dajesz jej szansy być może na powrót do męża lub życia zgodnie z sakramentami. Spotykasz się z kimś, ale piszesz, że w każdej chwili na jedno słowo żony, wróciłbyś do niej. Czy ta prawniczka o tym wie? Czy to jest fair wobec niej? Tak, tak, wiem, prawniczka jest dorosła. A jednak wiążąc się z kimś, przejmujesz część odpowiedzialności za tę drugą osobę, jeśli ona postępuje w określony sposób, bo jesteś Ty. Nie można napsocić i powiedzieć: ja tu tylko stałem, ona sama tego chciała.

Nie piszę tego po to, by Cię atakować, ani też nie oczekuję odpowiedzi na te pytania. Może po prostu daj sobie szansę na zatrzymanie się w tym miejscu, w którym jesteś - lub nawet zrobienie kroku w tył i przemyślenie kilku spraw.

Czy masz przewodnika duchowego? Albo stałego spowiednika? Może warto porozmawiać o dylematach z kimś, kto ma dla Ciebie duchowy autorytet?

Trzymaj się, życzę Ci samych dobrych rzeczy i mądrych ludzi na drodze. Życie przed Tobą i tylko Bóg wie, jak będzie ono wyglądało - chociaż w tej mierze, jeśli chodzi o moc sprawczą, niemal wszystko zależy już tylko od Ciebie. :)

PS W życiu cenię szczerych ludzi, którzy potrafią się przyznać do niedoskonałości. Usprawiedliwianie swoich działań poprzez tłumaczenie: inni tak robią, wszystko jest dla ludzi, mam prawo popełniać błędy, więc postanowiłem je popełniać - bardzo mi przypomina tłumaczenia ludzi będących w nałogu. Czy uczęszczasz jeszcze na swoją terapię anonimowych hazardzistów? Czy od rozpoczęcia terapii - udało Ci się wytrwać w niegraniu?

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 29 kwie 2019, 11:01
autor: Unicorn2
Co mogę napisać żeby post nie został cofnięty?
Zdaje sobie sprawę że jest to forum katolickie i wcale nie mam zamiaru namawiać Marcina żeby przestał ratować swoje małżeństwo .
Nie jestem zwolennikiem sądów biskupich lecz w tym przypadku zbadał bym ważność sakramentu.
Podziwiam ludzi którzy trwają dłuższy czas w czystości i czekają na małżonka .

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 30 kwie 2019, 10:55
autor: Nirwanna
Unicorn2 pisze: 29 kwie 2019, 11:01 Co mogę napisać żeby post nie został cofnięty?
Unicorm, jak widzisz, ten post przeszedł.
Warto pisać czytelnie, co się ma na myśli, biorąc pod uwagę Regulamin forum, w tym zwłaszcza cel forum.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 27 sie 2019, 21:12
autor: Zepsuty13
Cześć Sycharowa Drużyno!

Widze, że sporo nowych "twarzy" na forum - to cieszy. Fajnie, że ludzie w trakcie kryzysu wracają do korzeni swojego małżeństwa.

Odezwę się na dniach na dłużej bo trochę czasu minęło. Fajnie, że jesteście dalej w tym samym miejscu 24 godziny na dobę! Ale się cieszę :)

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 27 sie 2019, 22:44
autor: marylka
Hejka :)
No super że jestes :)
Co tam na froncie ? ;)

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 28 sie 2019, 8:00
autor: s zona
Witaj Marcinie,
to milo ,ze przypomniales sobie o starych znajomych :)
Podbijam Marylke , tez jestem ciekawa , jak wyszedles na prosta ..
Obstawiam , ze wrociliscie do siebie ?

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 28 sie 2019, 9:11
autor: Triste
Cześć :)
Ja często zastanawiam się co się dzieje z losami naszych "starych" forumowiczów :)

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 28 sie 2019, 12:37
autor: burza
Hej Marcinie po twoim wpisie czuje, że choć trochę podniosles się po tym ciężkim życiowym przeżyciu. Może jeszcze wszystko będzie dobrze. Pozdrawiam☺️

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 28 sie 2019, 20:06
autor: Zepsuty13
Tak jak obiecałem - jestem!

Wiadomo, że jak już się pokona kryzysowy czas w swoim życiu to zapomina się o forum, o tym co w danym momencie dawało siłę do walki. Zdarzało mi się czytać ale nie udzielać przez te kilka miesięcy.

Czy wróciłem do siebie z żoną? Niestety nie. Nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. No może mamy ale tylko taki można powiedzieć "pobieżny". Sprowadza się to do obserwacji mojego profilu na instagramie przez żonę. Ona obserwuje wszystko co się u mnie dzieje. Ja nie mam chęci katowania się jej profilem ale wiem, że wrzuciła jakieś jedno/dwa zdjęcia ze swoim nowym partnerem. Już to nie boli jak kiedyś. Może dlatego, że od początku moje przypuszczenia były słuszne, że to kolega z pracy? Może tak a może nie.

Co u mnie? Nie wiem czy pisałem ale zmieniłem pracę w kwietniu. W poprzedniej pracy wszystko kojarzyło mi się z całą sytuacją, z żoną. Chciałem się od tego odciąć. Teraz mam pracę spokojniejsza, lepiej płatna i trochę związana z podróżami to też pozwiedzam trochę ościennych państw. Bardzo się z tego cieszę.

Finanse - względnie poukładane i wyznaczylem sobie nowe cele. Chce na dobre zakończyć etap finansowy z żoną czy też jej rodzicami i jak uda mi się odłożyć trochę dodatkowych środków to przeleje żonie lub jej rodzicom. Bez ogłaszania, bez orkiestry, bez hucznych zapowiedzi. Czuję się po prostu zobowiązany i to w pełni zakończy dla mnie temat finansowy. Inaczej będzie mi to ciążylo w przyszłości - wiem o tym.

Hazard - sklamalbym, gdybym powiedział że czuję się wolnym człowiekiem. Wiem, że do końca życia muszę się pilnować i mieć przed oczami wszystko co przez to straciłem i mogłem stracić.

Czas wolny - duuuuzo sportu, spacery, koncerty w plenerze wakacyjne itp itd jak to w lato i wakacje. Urlop niestety dopiero w listopadzie z racji tegoż że w pracy jestem nowy, więc kolejka zapisów obowiązuje.

Relacje - trochę mam do poprawy relacje z rodzicami. Nie ukrywam ale będzie dobrze.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 29 sie 2019, 8:13
autor: Triste
Zepsuty .... Trzymaj się !
Nie wiem co powiedzieć. Wciąż nie potrafię zrozumieć dlaczego Twoja żona wybrała "łatwiejsze życie", zrezygnowała z Ciebie.
Być może znowu wkrótce stanie w punkcie wyjścia bo okaże się że nowy partner nie jest ideałem ...