Strona 30 z 38

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 06 paź 2018, 14:04
autor: jacek-sychar
santi pisze: 06 paź 2018, 12:08 Zrezygnowałem z portali randkowych, zmarnowałem 400 zł.
A może po prostu była to cena Twojej nauki? :lol:

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 06 paź 2018, 15:08
autor: Zepsuty13
Ja mocno wierze w swoja przysięgę. Naprawdę. Może sie Wam to wydać dziwne ale tak jest i nic tego nie zmieni. Niestety mam wyrzuty sumienia co do zatajenia kredytu. Wyspowiadałem sie, porozmawialem z duchownym ale jak swiadczyc o przysiedze skoro tak potraktowalem slowa o uczciwosci malzenskiej jak potraktowałem...

Proszę powiedzcie "starsi stażem" jak to widac w Waszych oczach nawet jeżeli mają paść gorzkie słowa.

Co do wczesniejszych wypowiedzi - nie liczę na to, ze żona wroci i przyleci na skrzydłach. To bedzie tytaniczna praca jak już...Pewnie, ze bym chcial zeby wrocila ale potrzeba bedzie duuuzo czasu i pracy. Ale chcialbym byc wtedy na to gotowy stad rowniez i moja praca nad sobą. Moze cos kiedys zachwieje ten 0-1 plan żony...

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 06 paź 2018, 15:40
autor: jacek-sychar
Widzisz Zepsuty, ja Ci polecę jeden cytat:
Zepsuty13 pisze: 06 paź 2018, 15:21 To co się wydarzyło - na to juz nie masz wpływu.
[...]
Cisza, czas i modlitwa. Chyba na chwilę obecną nie masz lepszego rozwiazania.
;)

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 06 paź 2018, 15:49
autor: ozeasz
Marcinie ,a bierzesz pod uwagę że ...nie wróci , co w takiej sytuacji ,jakie uczucia się w Tobie rodzą ?
Ta gdzie wolność człowieka nie jest skrępowana , możliwe jest prawie wszystko ,tak myślę .
Co do uczciwości ..każdy popełnia błędy ..jedne z nich widać wyraźniej od razu , inne wychodzą po latach , w mojej ocenie miłość nie polega na rozliczaniu z błędów , karaniu , bo to jak m.in. szukanie pretekstu do wzbudzenia poczucia winy ,narzucenia jakby ciężaru jeszcze większego niż sama świadomość popełnienia zła ,a raczej na motywowaniu do rozwoju i zmiany na lepsze , skoro zależy mi na dobru drugiego .

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 06 paź 2018, 17:23
autor: santi
Wiesz z tym kredytem to przesadzasz. To jest bez znaczenia. 35 tys. - to jest żaden kredyt. Większość ludzi ma kredyty i nie rozwalają rodzin. Czy przed ślubem czy po to jest kwestia perspektywy wartości. Problem jest w psychice (sferze emocji) u kobiety. Ona tym kredytem i obstawianiem meczy nadmuchała wielkiego balona pt. pretekst. No bo przecież to Twoja wina.

Generalnie powiem Ci, że ludzie mają milion razy większe problemy. Odwiedź stronę fundacji Się Pomaga to zobaczysz co to znaczy prawdziwy problem. Twoja żona jest osobą nieodpowiedzialną i niedojrzałą. Ty zresztą też. Ona myślała, że będzie jak w serialu brazylijskim ale nie wyszło i odeszła. Moja zrobiła tak samo. Twoja największa wina jest taka, że ją zaniedbałeś emocjonalnie. Olałeś ją ... i już tego nie zmienisz. To się stało.

To co Ci mogę poradzić to trwaj i pracuj nad sobą. To będzie orka wieloletnia. Jeśli Cię to pocieszy to średnio co trzeci facet w Polsce orze sam, a reszta facetów orze w małżeństwie. Jasne, też bym chciał być z żoną ... ale nie jestem.

Moja odeszła, twoja odeszła i odejdzie wiele innych. Jak wróci to będzie cud. O cud trzeba się modlić.Trzeba się stać innym człowiekiem. Facet ma być silny, cierpliwy i roztropny. Pracuj nad sobą. Módl się i nie dramatyzuj. Jest Ci ciężko, mi też i wielu innym. Tu gdzieś na forum jest link jakie etapy się przechodzi po stracie.

Dzisiaj o. Szustak mówi, że tam gdzie ruiny tam jest Bóg .... więc głowa do góry. Jesteśmy w tej ruinie razem z Nim.

Obejrzyj: https://www.youtube.com/watch?v=0xqEA37BVLk

Żyjemy w okropnych czasach ... zaufaj Bogu. Będziesz upadał jak każdy człowiek ... wtedy się podnieś i idź dalej. Lekko już w Twoim życiu było.

... w moim zresztą też.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 06 paź 2018, 17:26
autor: santi
jacek-sychar pisze: 06 paź 2018, 14:04
santi pisze: 06 paź 2018, 12:08 Zrezygnowałem z portali randkowych, zmarnowałem 400 zł.
A może po prostu była to cena Twojej nauki? :lol:
Tak Jacku - moja cena. Człowiek się uczy całe życie i głupi umiera. :lol:
Na moim przykładzie ... ODRADZAM PORTALE RANDKOWE! To jest ślepa droga.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 07 paź 2018, 22:58
autor: Zepsuty13
santi pisze: 06 paź 2018, 12:36 Aha i w trudnych chwilach to ja np. zamierzam pójść w niedzielę rano na mszę św, a póżniej pojechać na ryby :-)
Dziękuję Santi.
U mnie czas zajmuje sport - na szczęście już nie ten bierny a czynny - siłownia, basen. Chodzę regularnie od miesiąca i widać efekty przerzucania ciężarów i wiosłowania na ergometrze. To dopiero jest wyzwanie 😉
MareS pisze: 06 paź 2018, 8:19 Marcin trzymaj się. Niedługo mija 3 rocznica odejścia mojej żony a pierwsza rozwodu lecz nadal mam chwilę zwątpienia i smutku. Niestety nasze życie jest jak sinusoida. Raz lepiej raz gorzej. Co mi pomaga. Bóg, modlitwa i wspólnota. Wiem, że chodzisz na terapię ale czy dostajesz tam wsparcie duchowe.
Witaj MareS - chodzę na terapię antyhazardowa, zostałem wybrany starosta grupy. Cieszy mnie to bo jestem w połowie terapii i widocznie ktoś docenił moje zaangażowanie. Od 5 miesięcy nie gram w zakładach. Przyznam szczerze, że na poważnie sobie wziąłem terapię, bo mimo że nie mam problemów z alkoholem i jakoś mi nie smakował nigdy to na urodzinach chrzesniaka zawsze coś się wypiło. Nie dużo ale zawsze coś. Od kiedy chodzę na terapię i podpisałem się pod tym, że zero alkoholu również to nie dotykam niczego. Także jestem po pierwszych urodzinach chrzesniaka bez alkoholu. Co do wsparcia duchowego to oczywiście modlitwa, rozmowy w samochodzie z Bogiem, sakramenty oraz staram się regularnie umawiać z duchownym w parafii. W dniu wyprowadzki żony zacząłem podróż wgłąb siebie. Odkryłem w sobie wewnętrznego Krzysztofa Kolumba. Odkrywanie nieznanego.
ozeasz pisze: 06 paź 2018, 15:49 Marcinie ,a bierzesz pod uwagę że ...nie wróci , co w takiej sytuacji ,jakie uczucia się w Tobie rodzą ?
Ta gdzie wolność człowieka nie jest skrępowana , możliwe jest prawie wszystko ,tak myślę .
Co do uczciwości ..każdy popełnia błędy ..jedne z nich widać wyraźniej od razu , inne wychodzą po latach , w mojej ocenie miłość nie polega na rozliczaniu z błędów , karaniu , bo to jak m.in. szukanie pretekstu do wzbudzenia poczucia winy ,narzucenia jakby ciężaru jeszcze większego niż sama świadomość popełnienia zła ,a raczej na motywowaniu do rozwoju i zmiany na lepsze , skoro zależy mi na dobru drugiego .
Ozeaszu, przyznam Ci się szczerze - jestem w fazie wykluczania tego, że żona odejdzie tak na dobre. Nie wiem dlaczego. Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią że tak będzie a do mnie to jakby nie dociera. Chyba nie chce się z tym do końca wewnętrznie pogodzić. Żona ma teraz wolność 100%-ową a w głowie mam na chwilę obecna żeby nic nie planować, bo do sprawy daleko, w sądzie się dużo może wydarzyć i jakoś odrzucam to, że żona odejdzie. Piszę to całkiem szczerze - niby odeszła 3 miesiące temu ale traktuje to chyba bardziej jako "delegację" żony. Tak, kocham całym sercem żonę stąd może mi tak trudno przychodzi fakt, że kiedyś zobaczę ja szczęśliwa z kimś innym. Popełniłem błąd - pracuje nie tylko nad nim ale mam całą listę swoich małżeńskich grzechów wypisana i sięgam do źródła żeby je wyeliminować.
santi pisze: 06 paź 2018, 17:23 Wiesz z tym kredytem to przesadzasz. To jest bez znaczenia. 35 tys. - to jest żaden kredyt. Większość ludzi ma kredyty i nie rozwalają rodzin. Czy przed ślubem czy po to jest kwestia perspektywy wartości. Problem jest w psychice (sferze emocji) u kobiety. Ona tym kredytem i obstawianiem meczy nadmuchała wielkiego balona pt. pretekst. No bo przecież to Twoja wina.
No właśnie - problemem tutaj nie są pieniądze ale to jak traktowalem żonę, jak ja zawiodłem i sfera emocjonalna została pogrzebana. Tu akurat 100% moja wina.
santi pisze: 06 paź 2018, 17:23 Jak wróci to będzie cud. O cud trzeba się modlić.Trzeba się stać innym człowiekiem. Facet ma być silny, cierpliwy i roztropny. Pracuj nad sobą.
Do tego dąże.

Kiedyś chyba Pantop napisał w moim temacie, że powinienem mieć przygotowana ewentualną listę jak wyobrażam sobie powrót żony, jakie punkty chciałbym z nią poruszyć na rozmowie, o błędach itp itd. Na dzień dzisiejszy... nie mam w głowie takiego dnia, nie mam nawet koncepcji okoliczności naszego kontaktu. Ogólnie ciężko mi sobie wyobrazić jakikolwiek kontakt w cztery oczy: czy to z żoną czy z rodzicami żony...nie zakładam scenariuszy ale już widzę zadowolona minę moich teściów jak żona wraca z mężem (byłym) hazardzista...

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 11 paź 2018, 21:39
autor: Zepsuty13
Byłem wczoraj na terapii. Pierwsze spotkanie grupowe a później obowiązkowe spotkanie z psychiatra.

Na spotkaniu grupowym usłyszałem od terapeuty, że należy szanowac wolność drugiej osoby i nie można nikogo na siłę do niczego zmuszać. Z tym się zgodzę. Druga część zdania brzmiała tak, że po co przeciągac coś co nie uniknione i czy nie lepiej od razu to uciąć bo to duży ładunek emocjonalny dla dwóch stron. Pierwszy cios.

Na spotkaniu z psychiatra w sumie Pan zasugerował to życie to jedno a wiara to przekonania i w sądzie nie mają znaczenia. Po czym zasugerował, że może jednak hazard nie jest powodem a żona ma kogoś na boku... Cios numer dwa.

Ogólnie dzień straszny. Dookoła krzycza "Zgodz się na rozwód".

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 11 paź 2018, 22:19
autor: AWS
No, to masz start pt. "Sprawdzam". Teraz dopiero przekonasz się, jak prawdziwe są Twoje zmiany.
Twoja postawa w tym czasie okołorozwodowym to taki papierek lakmusowy priorytetów "być, czy mieć". Pod "mieć" możesz wstawić np. tzw. świety spokój, uznanie otoczenia, zadowolenie żony...
Wybór nadal należy do Ciebie ...i to jest ta dobra wiadomość!

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 12 paź 2018, 0:12
autor: Zepsuty13
AWS pisze: 11 paź 2018, 22:19 No, to masz start pt. "Sprawdzam". Teraz dopiero przekonasz się, jak prawdziwe są Twoje zmiany.
Twoja postawa w tym czasie okołorozwodowym to taki papierek lakmusowy priorytetów "być, czy mieć". Pod "mieć" możesz wstawić np. tzw. świety spokój, uznanie otoczenia, zadowolenie żony...
Wybór nadal należy do Ciebie ...i to jest ta dobra wiadomość!
Wybór dla mnie jest jasny od samego początku - popsulem swoje małżeństwo ale uważam, że jestem w stanie je naprawić. Przynajmniej tę swoją część.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 15 paź 2018, 12:09
autor: Zepsuty13
Proszę o modlitwę za Amice z Naszego forum. Dzisiaj o 13:10 sprawa w sądzie.

Asiu ściskam mocno kciuki z modlitwą na ustach.

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 15 paź 2018, 12:51
autor: s zona
Zepsuty13 pisze: 15 paź 2018, 12:09 Proszę o modlitwę za Amice z Naszego forum. Dzisiaj o 13:10 sprawa w sądzie.

Asiu ściskam mocno kciuki z modlitwą na ustach.
Amica jestem z modlitwa o Prowadzenie Ducha sw dla Ciebie i wszystkich na sali sadowej :)

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 15 paź 2018, 17:29
autor: Zepsuty13
Moi Drodzy.

Zaczęła się walka na wyniszczenie. Żona złożyła swoje pismo procesowe w sprawie mojej odpowiedzi na pozew rozwodowy na który się nie zgadzam.

W skrócie:
- separacja nie
- mediacja tylko i wyłącznie przed pierwszą rozprawa, bo później szkoda czasu
- mąż groził mi samobojstwem
- mąż groził że coś sobie zrobi i będę się nim zajmować do końca życia
- mąż nekal mnie i nachodzil
- mąż naduzywal alkoholu
- mąż łapal mnie za ręce i nie chciał wypuścić
- mąż stosował przemoc psychiczną
- mąż urządzal wielkie awantury jak coś sobie kupowałam z własnej wypłaty
- mąż był wkurzony i prawie mnie pobił jak okazało się, że nie można przenieść kredytu do mojego banku...
- karczemne awantury w mieszkaniu...


Moja własna żona...zabraklo narkotyków i sutenerstwa...

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 15 paź 2018, 19:09
autor: krople rosy
Zepsuty13 pisze: 15 paź 2018, 17:29 Moja własna żona...zabraklo narkotyków i sutenerstwa...
Jakoś mnie nie dziwi postępowanie Twojej żony. Dlatego moim zdaniem o czym juz wczesniej pisalam odmawiala spotkań, rozmów i budowania i naprawiania relacji. To by nie pasowało do do tej całej litanii zarzutów i roli krzywdzonej psychicznie i prawie fizycznie kobiety.
Mężczyzna gdy odchodzi zazwyczaj nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, odchodzi z łata łajdaków. Kobieta tak pokieruje rzeczywistością że nawet jeśli jej się odechcialo życia w małżeństwie to zazwyczaj odegra rolę męczennicy i koniecznie musi sobie zrobić z męża wroga.
To takie luźne wnioski....niekoniecznie muszą pokrywać się z Twoją sytuacją Marcinie .
Jak się czujesz z tą wymierzona w Ciebie armata?

Re: Moje uzależnienie a rozwód

: 15 paź 2018, 20:00
autor: Zepsuty13
krople rosy pisze: 15 paź 2018, 19:09
Jakoś mnie nie dziwi postępowanie Twojej żony. Dlatego moim zdaniem o czym juz wczesniej pisalam odmawiala spotkań, rozmów i budowania i naprawiania relacji. To by nie pasowało do do tej całej litanii zarzutów i roli krzywdzonej psychicznie i prawie fizycznie kobiety.
Mężczyzna gdy odchodzi zazwyczaj nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, odchodzi z łata łajdaków. Kobieta tak pokieruje rzeczywistością że nawet jeśli jej się odechcialo życia w małżeństwie to zazwyczaj odegra rolę męczennicy i koniecznie musi sobie zrobić z męża wroga.
To takie luźne wnioski....niekoniecznie muszą pokrywać się z Twoją sytuacją Marcinie .
Jak się czujesz z tą wymierzona w Ciebie armata?
Witaj krople_rosy,

Czy Ty chciałabyś kupować mieszkanie/dom z kredytem na całe życie i mieć dziecko z taką osobą, która robiłaby Ci takie rzeczy? Mam nadzieję, że sędzina logicznie podejdzie do tematu.

Po drugie takie sytuacje nie miały w ogóle miejsca. Jak się wyprowadzalismy na wynajmowane mój tata dał Nam dwie butelki wódki po weselu brata. Jak ktoś przyjdzie żeby było do drinków czy coś. Wracając do rodziców miesiąc temu po 3 latach wspólnego mieszkania przywiozlem te butelki spowrotem.

Samobójstwo albo zrobienie z siebie brzydko mówiąc "rośliny"? Kocham swoje życie ponad żonę, więc to w ogóle odpada. Dajcie spokój...

Byłem u żony pod praca raz - nie chciała porozmawiać to wróciłem do siebie.

Maz krzyczał i robił awantury jak kupowałam sobie coś ze swojej wypłaty - brednie i nawet mówiłem, żeby się mnie nie pytała co chwilę jak chce sobie coś kupić, żeby brala ze środków z wesela: kurtkę na zimę, buty, lampę do paznokci itp itd...

Maz prawie mnie pobił jak okazało się, że nie da się przenieść kredytu do jej banku - byliśmy w banku zaraz po tym jak wykupilismy wakacje: podroz poślubna. Dostaliśmy dwie oferty, od razu w domu przemyslelismy ale wychodziło za drogo. Zostawiliśmy u mnie bez awantur czy kłótni. To był wesoły dzień bo zalatwilismy wakacje - swoje pierwsze wspólne zagraniczne.

Maz łapal mnie za ręce i nie chciał puścić. Tak jak kiedyś pisałem-jedyne co to przytulalem żonę za mocno ale z tego było dużo śmiechu. Na łóżku robiliśmy po powrocie z jej pracy "samolot" ona wskakiwala mi na nogi i fruu do góry.

Jak się czuje z zarzutami? Ogólnie od początku.
W odpowiedzi żony nie ma nic o tym że zmieniłem pracę na lepszą, że brałem nadgodziny, że poszedłem do dorywczej pracy, że za nadgodziny mieliśmy jechać na wakacje, że podjąłem terapię, że chodzę na spotkania wspólnot małżeńskich. Z racjonalnych tez i twierdzeń nic konkretnego.

Chyba zdała sobie sprawę, że argumenty do pozwu były słabe stąd teraz robienie z siebie ofiary psychicznej i ogólnie ofiary losu. Pytanie tylko jak to odbierze sędzina, bo niedojrzalym wydaje się być zachowanie i planowanie życia z osobą z takimi zachowaniami jakie opisała żona.

Co dalej sądzę?

Napisałem do teściów:

- Złożyłem odpowiedź w sądzie w której nie zgadzam się na rozwód, bo kocham żonę i przyrzekalem że mimo problemów, choroby, wypadku, problemów życiowych nigdy się jej nie wyrzekne i nie zostawię. Nigdy i tego się trzymam. To tak jakbysmy mieli dzieci i miałbym się ich wyrzec bo popełnili błąd. Nie składam odpowiedzi żeby jej zrobić na złość. Biorę odpowiedzialność za to co mówiłem. Swoje życie naprawiam, obrączke noszę cały czas, bo w to wierzę i z nikim się nie spotykam. Przynajmniej ja. Przysięgalem. Dalej jestem mężem i wezmę odpowiedzialność za to co przyrzekalem i za swoją rodzinę. Do samego końca. Konsekwencje wezmę na klatkę. No ale cóż... byłem dziś w sądzie i tam czytam, że naduzywalem alkoholu, że dreczylem, że wykrecalem jej ręce i nie chciałem puścić, że ja nachodzilem, że byłem agresywny, że chciałem popełnić samobójstwo lub że spowoduje wypadek i będzie się mną opiekować do końca życia, ze w domu były awantury i kłótnie, że robiłem jej awantury jak coś sobie kupowała...zabrakło jeszcze tylko handlu narkotykami i sutenerstwa. Dziwne chcieć kupować dom i powiększać rodzinę z kimś takim. Plakac mi się chciało jak to czytałem. Najbliższa osoba, która 4 miesiące temu chciała razem kupować wspólny dom i powiększać rodzinę? Na prawdę...jest mi cholernie ciężko z tym jak teraz postępuje żona, bo zajmuje całe moje serducho jako żona i mimo tego jak mnie poniza i traktuje jak szmate obrażając i chcąc odebrać godność dodatkowo wypisując brednie w sądzie to Jej to wybaczam. I nie osadzam. Stoję solidnie na nogach i na prawdę się modlę o Nią, żeby się kiedyś opamietala w tym szaleństwie. Może mnie chcieć oczernic w sądzie i zrobić cokolwiek ale nie powiem nigdy że nie kocham swojej żony. Mimo tego że mogę wziąć w sądzie dużo na siebie i może być rozwód z mojej winy np. to wolę miec na sumieniu rozwód z mojej winy niż złamanie przysięgi małżeńskiej i że zgodziłem się na rozwód. Choćbym miał tyrac do końca życia na dwóch etatach nie wypre się nigdy swojej żony.