Niezapominajko,Niezapominajka pisze: ↑21 lip 2018, 23:09 Zepsuty, chcesz zmienić jej myślenie na pstryk. Doskonale wiesz i ona to wprost powiedziała, że nie chodzi o dług tylko o oszustwo zatajenia. Ona ma ramę zawiedzenia zaufania. Tego się nie odbuduje w tydzień. Rób swoje nie ustawaj. Pros o doskonała pomoc z Nieba. Walcz mocno. Nieustannie.
Nie chciałbym, żeby ona teraz do mnie wróciła bo moja zmiana mogłaby być chwilowa, powierzchowna, na pokaz. To byłoby zgubne - dla mnie a później dla Niej i ostatecznie dla Nas. Poprosiłem tylko jakoś w naszej pierwszej rozmowie w kryzysie po wyprowadzce o to, żeby dała Nam trochę czasu a nie przechodziła od razu do rozwodu. Mam w sobie lęk, że to koniec. Mam dni w których boli ta myśl niesamowicie. Robię swoje, chodzę na terapię, czerpię garściami z doświadczenia, przemyśleń i porad innych ludzi.
Tak, chodzę na terapię grupowa uzależnienia od hazardu. Dodatkowo mam spotkania indywidualne z psychologiem. Podpisany kontrakt "czystości" od hazardu, wszelakich używek, alkoholu, medykamentow.
Masz rację. Przeczytałem jeszcze raz temat i przyznaję się że nałóg zrujnowal mi życie szczególnie między 23 a 28/29 rokiem życia. Zdaje sobie sprawę ze swojej ułomności w tym aspekcie, wiem ile przez to straciłem zdrowia, czasu, relacji z najbliższymi.
Przyznaje: jeżeli pojawiały się rozmowy o hazardzie czy zakładach sportowych to często używałem: tylko dwa, eee to ostatni raz, za 10 zł się nie liczy...
Wczoraj poczytałem dużo o zaufaniu i odbudowywaniu go w związku małżeńskim i przyznaję się, że wpadłem nieziemsko. Na prawdę nieziemsko bo trzeba nadludzkiej wiary i mocy, żeby od nowa rozpalić mała iskierke a później powoli rozdmuchiwac i rozdmuchiwac... Tutaj znowu pojawia się niestety obawa o czas...
Powiem Wam szczerze, że proponowałem żonie przed ślubem intercyze ale ona nie chciała. W końcu i tak kredyt wzięty przed ślubem nie przechodzi po slubie na wspólne konto.
Czy żona wyraziła obawę? Nie, bo od tego jak mam ten duży do tego momentu nie mam nic dodatkowego, już raz się wpakowalem i nigdy więcej. Bardziej żona chciałaby się zabezpieczyć gdyby np rozwód ciągnął się 2 lub 3 lata. Ja pewnie też, bo możliwe że zdecyduje się na kupno mieszkania za rok, dwa. Wszystko zależy od tego jak potoczy się temat z rozwodem.
Przyznam się Wam szczerze, że odkąd żona się wyprowadziła zapłaciłem rachunki, mieszkanie, zapłaciłem ratę kredytu, opłaciłem telefony i resztę pensji bieżącej wyplacilem i mam poukładane pieniądze na półce. Przed wyjściem do pracy biorę tylko tyle ile potrzebuje: jedzenie, benzyna czy coś. Powiem Wam, że prawie nic nie ubywa chociaż do kolejnej wypłaty 2 tygodnie a jeszcze tyle zostało z poprzedniej. Widzę teraz ile środków przegrywałen lub wydawałem bez sensu - byłem niegospodarny.
Jeżeli chodzi o żonę to dać jej po prostu czas i brzydko mówiąc "odpuścić" i zająć się sobą tak?
Żona wie że chodzę na terapię, że uporządkowalem finanse. Wie, że mam poczucie winy i żal za to jak było między nami.
Niestety z drugiej strony dostaje komunikat, że jej to nie interesuje, że życzy mi powodzenia w terapii ale już bez Niej w życiu.