Moje uzależnienie a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Witajcie Moi Drodzy.

Na wstępie pragnę Wam podziękować za to forum, bo chociaż dostęp do forum jako zalogowany użytkownik mam od dziś to przeczytałem w ostatnich tygodniach chyba całe łącznie z archiwum. Chciałbym Wam opisać swoją historię i prosić o wsparcie albo o zganienie mojego zachowania.

Mam 29 lat a moja żona 25. Razem jesteśmy od 5 lat, 9 miesięcy po ślubie. Poznaliśmy się w dużym mieście, przeprowadzka w moje rodzinne strony, szukanie pracy, wspólne mieszkanie razem, zaręczyny, ślub, wesele.

Niby wszystko fajnie ale sa dwa zasadnicze minusy tej historii za które możecie mnie potępic. Mieszkając w dużym mieście nie brałem pieniędzy od rodziców. Wziąłem łącznie kredyt na 32 tysiące, potem znalazłem pracę ale żonie o kredycie powiedziałem dopiero po slubie. Tak na prawdę 4 dni po. Ten kredyt nie stanowi dla mnie problemu żeby go splacic od razu ale wolę żeby sobie powoli kapalo z wynagrodzenia. Żona oczywiście że ja oszukalem, że zawiodłem i zgodzę się z tym ale środki finansowe nie są tutaj najważniejsze.

Drugim wstydliwym faktem z mojego życiorysu bylo/jest to że mam/miałem problem z hazardem a dokładnie obstawianie meczy, tracilem kasę. Jest mi za to cholernie wstyd, bo wiem ile mógłbym za to mieć albo dać żonie dodatkowe środki na zycie. Ograniczyłem prawie do zera w marcu- rozmowa z żoną, żebym skończył, dużo łez, dużo postanowień poprawy i co? W czerwcu jedyne dwa kupony które zagrałem od marca znalezione przez żonę. Scenariusz bardzo szybki - wyjazd do rodziców na urlop sama, powrót, wynajęcie innego mieszkania, papiery o rozwód.

Pomagałem żonie finansowo w domu, opłaty, wynajem mieszkania, jedzenie ale wiem że mogłem więcej dać jej zamiast tracić kasę. Żona się wyprowadziła 2 tygodnie temu i mnie jakby olsnilo. Zaczalem chodzić na terapię antyhazardowa, umawiam się z zaprzyjaźnionym księdzem na pogaduchy, zmieniłem już swoje życie na lepsze...

Ale podobno papiery już w sądzie i niedługo przyjdzie wezwanie. Sprawa pewnie za 2,3 miesiące. Uwierzcie mi, że chociaż robiłem świństwa i zachowywałem się podle to kocham ją nad życie i serce bym jej oddał. Walczę z uzależnieniem na terapiach.

Żona na razie nie chce się widzieć, nie podała mi adresu wyprowadzki, kontakt z mojej strony - ona zdawkowo. Chce powalczyć o to małżeństwo - jesteśmy ślubowani przed Bogiem. Robiłem źle rzeczy.

Dziś napisałem do żony czy może zadzwonić to zadzwoniła od razu. Gadaliśmy 1.5 godziny z czego dużo było, że nie mam zaufania, nie robię nadziei bo nigdy do Ciebie nie wrócę, nie kocham i inne takie.

Ja natomiast zapytałem co u Niej w pracy, jak jej leci i na koniec zapytałem o 5 miłych rzeczy z których mnie zapamięta. Posmialismy się trochę.

Sytuacja jest ciężka bo zawiodłem zaufanie, oszukalem ale nagle jakby Bóg z góry powiedział "wystarczy kolego, budzimy się" i wziąłem się do roboty i chce to naprawić i ciągnąć ten małżeński wózek dalej. Kwestia żeby jej się również zachciało...
jacek-sychar

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Zepsuty13 na naszym forum

Hazard może być strasznym obciążeniem dla rodziny. Często doprowadza ją na skraj nędzy, podkopując możliwość normalnej egzystencji.
Miejmy nadzieję, że pokonasz go i uda Ci się uratować swoje małżeństwo.
Pamiętaj, że nie jest ważne, czy złamałeś słowa raz, czy dwa, czy kilkanaście. Każdy raz to jest o jeden za dużo.

Ale zapraszamy do naszych ognisk. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/
We wspólnocie często łatwiej pokonuje się problemy.
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Zrozumiałem to o ten jeden krok za późno niestety ale od razu podjąłem walkę z tym faktem. Dla siebie przede wszystkim ale również dla żony, rodziny. " Czysty" jestem od dwóch miesięcy, więc muszę ugruntowac tealraz swoją wiedzę i postanowienia.

Żona wie że poszedłem na terapię chociaż w smsach czy przez telefon wysluchuje, że nie kocha, że zaluje wesela, że straciła zaufanie...

Jak mogłem do tego dopuścić...
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: ozeasz »

Zepsuty13 pisze:Jak mogłem do tego dopuścić...
Zepsuty ,nie narzekaj ,nie biczuj się , bo to do niczego dobrego nie prowadzi ,zacząłeś kroki do zmiany ,to dobrze ,ale to początek nie licz że żona przyleci jak na skrzydłach ,nie oczekuj tego ,bo oczekiwania są często wrogiem prawdziwej zmiany , nie realizowane doprowadzają do zniechęcenia , obciążają tylko niepotrzebnie.

Jeśli chcesz zmiany naprawdę ,nie tylko dlatego żeby żonę z powrotem sprowadzić to......żona Ci do tego nie jest potrzebna ,a zaryzykowałbym stwierdzenie że może przeszkadzać w skupieniu się na tym co powinieneś zmienić .

Dla mnie taka postawa jak Twoja teraz , jest rodzajem zaczarowania rzeczywistości ,coś zepsułem ,żona się wkurzyła ,to mnie obudziło ,więc "huzia na Józia"
Zepsuty13 pisze:Zrozumiałem to o ten jeden krok za późno niestety ale od razu podjąłem walkę z tym faktem.
wow ...ale jeśli grałeś przed małżeństwem to trwa już 5 lat (chyba że wciągło Cię to później) ,więc gdzie tu od razu podjęta walka ?

Tak że na spokojnie przemyśl sprawę ,obgadaj z duchownym, obmyślcie konstruktywny plan zmian , czerp jeśli się da z terapii , wiesz jak to jest z drzewem , kiedy sadzisz ziarno długi czas mija gdy wzejdzie ,jeszcze dłuższy niż wyrośnie z tego drzewo ,a dopiero później są owoce , więc bądź cierpliwy i nie naciskaj żony . Ja myślę że to widać na wielu tutejszych przykładach ,jeśli Twoja zmiana będzie szczera to i żona to zauważy ,jednak ja też za to nie ręczę ,nie jest to jakaś wiadoma .

Pozdrawiam Cię i życzę wytrwałości na nowej drodze przemian ,Niech Cię/Was Pan błogosławi i strzeże .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Powiem Wam szczerze, że chyba jestem na etapie samobiczowania i użalania się nad sobą - po prostu zależy mi na żonie, bo na tyle milionów ludzi to jest po prostu " to". Nie liczę, że żona przyleci na skrzydłach i od razu będzie bajecznie ale chciałbym poniekąd żeby Nam dała trochę czasu, ochłonęła a nie podejmowała decyzji w emocjach.

Chcę zmienić swoje życie na prawdę, chcę być lepszym człowiekiem ale ciężko przychodzi mi do głowy fakt, że już nie ma "My" tylko "ja" i "ty"...

Grałem wcześniej, były już różne "znaki z nieba", żeby to przerwać ale ich albo nie dostrzegałem albo bagatelizowałem. Dotarły do mnie teraz jak na sucho i spokojnie przeanalizuję różne sytuacje z życia.

Drogi Ozeaszu - chciałbym i wierzę w to, że trzeba to zostawić poniekąd czasowi i Bogowi, nic nie dzieje się przypadkiem. Nie naciskam chociaż dostaję od Niej czasem trochę sprzeczne komunikaty. Że rozwód, że papiery w sądzie, że ona nie ma już zaufania, że nigdy nie będziemy razem i nie chce mi robić nadziei. Z drugiej strony mówi, że się o mnie boi, pyta czy podlewam kwiaty w domu, śmiejemy się i wstępnie umówiliśmy się na pierwsze nasze spotkanie od momentu jej wyprowadzki przed rozwodem.

Modlę się do Boga o siłę i wybaczenie ale również o to by dał mi siłę do walki z samym sobą.

Czy to, że nie powiedziałem żonie przed ślubem o tym kredycie stanowi podstawę do unieważnienia małżeństwa ? Nie mówiłem, bo nie uważałem tej kwoty i tego za coś istotnego. Wstydziłem się. Nie zrobiłem tego w celu osiągnięcia jakiś korzyści wynikających z jej niewiedzy. Jestem w stanie to (niestety za późno ) uregulować od razu.
jacek-sychar

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: jacek-sychar »

Zepsuty13 pisze: 17 lip 2018, 9:45 Czy to, że nie powiedziałem żonie przed ślubem o tym kredycie stanowi podstawę do unieważnienia małżeństwa ?
Zepsuty

W Kościele Katolickim nie ma unieważnienia sakramentu małżeństwa. Bo znaczyłoby to, że wcześniej ono istniało. Byłoby to przeciwko nierozerwalności węzła małżeńskiego. Istnieje tylko możliwość stwierdzania jego nieważności, czyli że nie istniało ono od początku.

A czy jest do tego podstawa?
No jakaś tam jest.
Zepsuty13 pisze: 17 lip 2018, 9:45 Jestem w stanie to (niestety za późno ) uregulować od razu.
No to czemu tego nie zrobisz teraz?
Na co czekasz?
Czy nie lepiej teraz wyzerować te rozliczenia, żeby było widać, że teraz już będzie dobrze?
Kobiety lubią żyć w warunkach stabilnych, szczególnie finansowych.
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Drogi Jacku,

Powiem szczerze, że różne sytuacje są w życiu i żony na razie nie interesuje to czy spłacę całe czy nie od razu. Powiedziała, że nawet jakbym miał dużą willę to nie wróci. Osobiście - niech sobie powoli kapie z wynagrodzenia, bo gotówkę zawsze warto mieć w zapasie na różne sytuacje życiowe. Spłaty kredytu aż tak nie odczuwam.

Wiem, że Jej może o to chodzić ale wyzerowanie rozliczenia zajmie mi jeden dzień. Jedno zapytanie, prośba żony i spłacę od razu. Na chwilę obecną póki się wyprowadziła i zostałem sam spłacam normalnie raty i na koniec miesiąca sobie jakieś tam kwoty nadpłacam.

Chciałbym to spłacić przy Niej, żeby wiedziała że nie ma kredytu, że temat zamknięty i może odzyskać swój spokój, jeżeli chodzi o pieniądze.
jacek-sychar

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: jacek-sychar »

Zepsuty

Oczywiście decyzja należy do Ciebie, kiedy i jak spłacać.
Ja tylko chciałem pokazać, że kobiety w swojej naturze lubią stabilizację. Zwykle one wychowują dzieci, więc chcą mieć zabezpieczenie finansowe swojego i ich bytu. Może dlatego tak chętnie kobiety wiążą się ze starszymi mężczyznami na stanowiskach? Bo oni gwarantują zwykle większa stabilizację.
Więcej o tym możesz poczytać w książce:
Allan i Barbara Tease, Dlaczego mężczyźni pragną seksu a kobiety potrzebują miłości, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2013
Więcej ciekawych książek polecanych przez nas znajdziesz tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=383

I nie chodzi o to, co Twoja żona chce czy nie chce. Ważniejsze jest teraz, co ona czuje. A ona moim zdaniem czuje, że Ty zabezpieczasz się. Ty burzysz jest stabilność przez kredyt, który wisi nad Wami. To podkopuje jej zaufanie do Ciebie.
Ale co ja tam się będę wymądrzał. Może któraś z naszych Pań wypowie się w tej sprawie, jak to czują kobiety.
No Panie, dalej wyjaśniać Zepsutemu, jak czują kobiety. :lol:
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Nirwanna »

Powiem krótko, i zacytuję samą siebie sprzed kilku lat.
Wtedy pewnemu sycharkowi napisałam "ależ ty masz pijane myślenie". On wtedy ramionami mocno wzruszył, ale po czasie przyznał mi rację ;-) a potem zzieleniał :lol:

Teraz powiem to samo - masz pijane myślenie. Niby wszystko logicznie uzasadniasz, ale pod spodem wybrzmiewa sporo takich intencji, które nader często kobietom zapalają czerwone światło "Uwaga! destabilizacja! chaos! uciekać!"

Wybór jest Twój, i ja na pewno nie namawiam do spłacenia kredytu od razu lub nie - bo nie wiem, co jest lepsze i jak ma być.
Zachęcam natomiast do solidnego przyjrzenia się z terapeutą - Twojemu sposobowi myślenia i najgłębszym intencjom różnych decyzji. Z doświadczenia własnego wiem, że intencje mogą być spiętrzone na kilka warstw, a i tak kluczowa jest ta najgłębsza. Czyli - to, co masz na dnie serca.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
krople rosy

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: krople rosy »

Zepsuty13 pisze: 17 lip 2018, 9:45 Powiem Wam szczerze, że chyba jestem na etapie samobiczowania i użalania się nad sobą - po prostu zależy mi na żonie, bo na tyle milionów ludzi to jest po prostu " to". Nie liczę, że żona przyleci na skrzydłach i od razu będzie bajecznie ale chciałbym poniekąd żeby Nam dała trochę czasu, ochłonęła a nie podejmowała decyzji w emocjach.

Chcę zmienić swoje życie na prawdę, chcę być lepszym człowiekiem ale ciężko przychodzi mi do głowy fakt, że już nie ma "My" tylko "ja" i "ty"...
Jesli naprawdę chcesz zmienić swoje życie to zrobisz to bez względu na to czy zona Ci będzie w tym kibicować i wróci czy też nie. Sam teraz działasz w emocjach i pod wpływem zagrożenia jakim jest utrata żona.
Za jakiś czas gdy już krzątałaby się po domu okrzepłbyś ze swych silnych postanowień , perspektywa niebezpieczeństwa minęłaby więc być może wróciłbyś do starych schematów.
Człowiek weryfikuje prawdziwość swoich decyzji, postanowień i intencji poprzez wytrwanie w nich...nie ważne co by się działo.

Nie rób więc nic na pokaz ale uczciwie zajmij się swoim problemem . Udowodnij samemu sobie że panujesz nad sobą i swoim życiem.
Czy zona wtedy wróci? Nikt Ci tego nie zagwarantuje bo trudno ocenić czym się kieruje odchodząc od Ciebie ale mężczyzna odpowiedzialny,mądry, silny wewnętrznie , wytrwały i panujący nad sobą jest mężczyzną niezwykle męskim w oczach kobiety.
Dla mnie osobiście mało istotne czy ma willę czy kurną chatę. Patrzę na osobowość i charakter który albo jest ogromną siłą i potencjałem albo zwiastunem porażki .
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Tylko, że ona jakby nie przeżywa tego na sferze finansowej tylko tego, że zawiodłem zaufanie, zawiodłem w życiu, zawiodłem ją w różnych aspektach życia.

Będę się zmieniał. Na lepsze.

Przeczytałem listę Zerty i powiem Wam tak:

Od razu po ujawnieniu się kryzysu i wyprowadzki żony spanikowałem ale to chyba ludzkie. Na 34 wymienione punkty w liście nie zastosowałem się do 28 lub 29. Po prostu było to ludzkim odczuciem.

Żona wyprowadziła się 27.06.2018. Minęło już prawie 3 tygodnie a ja czuje się jakby mi ktoś zabrał cząstkę mnie - po prostu. Staram się z tym radzić ale wszystko przypomina, wszystko wraca.

Wróciłem do częstszej modlitwy, wróciłem do biegania, odwiedzam częściej rodziców. Chodzę na terapię.

Jak wyznaczą Nam termin rozprawy - żona wtedy chce się spotkać porozmawiać, coś zjeść. Uważacie, że to dobry pomysł ? Zawsze mieliśmy w planach jechać na wycieczkę do Wrocławia. Może to jest ta okazja ?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Pavel »

ozeasz pisze:Jeśli chcesz zmiany naprawdę ,nie tylko dlatego żeby żonę z powrotem sprowadzić to......żona Ci do tego nie jest potrzebna ,a zaryzykowałbym stwierdzenie że może przeszkadzać w skupieniu się na tym co powinieneś zmienić .
Zgadzam się bardzo z powyższym.
Nirwanna pisze: 17 lip 2018, 10:58 Powiem krótko, i zacytuję samą siebie sprzed kilku lat.
Wtedy pewnemu sycharkowi napisałam "ależ ty masz pijane myślenie". On wtedy ramionami mocno wzruszył, ale po czasie przyznał mi rację ;-) a potem zzieleniał :lol:

Teraz powiem to samo - masz pijane myślenie. Niby wszystko logicznie uzasadniasz, ale pod spodem wybrzmiewa sporo takich intencji, które nader często kobietom zapalają czerwone światło "Uwaga! destabilizacja! chaos! uciekać!"

Wybór jest Twój, i ja na pewno nie namawiam do spłacenia kredytu od razu lub nie - bo nie wiem, co jest lepsze i jak ma być.
Zachęcam natomiast do solidnego przyjrzenia się z terapeutą - Twojemu sposobowi myślenia i najgłębszym intencjom różnych decyzji. Z doświadczenia własnego wiem, że intencje mogą być spiętrzone na kilka warstw, a i tak kluczowa jest ta najgłębsza. Czyli - to, co masz na dnie serca.
O mnie tu mowa ;)
I również bardzo się z powyższym zgadzam. Gdy byłem na podobnym etapie, również wydawało mi się, że już wszystko rozumiem i do szczęścia brakowało tylko powrotu żony. Na moje szczęście ona wtedy nie wróciła, bo w moim życiu i naszym małzeństwie zmiana byłaby jedynie powierzchowna i podejrzewam - mało trwała.
Dopiero porządne zgłębienie siebie i praca nad sobą dały mi podstawy by naprawiać, a właściwie budować małżeństwo.
To co teraz, wg mnie, widzisz to zaledwie ta część góry lodowej która dryfuje na powierzchni. Pod wodą jest tego znacznie więcej.
Zachęcam Cię do podwodnej ekspedycji ;)
Oczywiście wszystko pod opieką i zgodnie z wolą Pana Boga.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Pavel jak zakończyła się Twoja historia z małżeństwem ? Budowałeś od nowa ze swoją żoną czy jednak oddaliliście się tak daleko, że już nie było powrotu ?

Ja również nie chce powrotu żony - co jej zasugerowałem. Chciałbym po prostu, żeby Nam dała czas. Jest tyle dostępnych rozwiązań w trakcie kryzysu małżeńskiego ale na rozwód zawsze jest czas. Zawsze.
jacek-sychar

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: jacek-sychar »

Pavel uratował swoje małżeństwo.
Pewnie napisze więcej, jak się pojawi.
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Moi Drodzy,

Wiem, że małżeństwo będzie trwać nawet po rozwodzie cywilnym i to zawsze będzie moja żona pod względem Sakramentalnym ale uważacie, że składając papiery rozwodowe do sądu jest sprawa jeszcze do uratowania czy jak już złożone to na pewno musi być silna motywacja i jest brzydko mówiąc " po zawodach" ?

Z jakimi przykładami się spotkaliście na swojej bogatej drodze doświadczeń życiowych ?
ODPOWIEDZ