Moje uzależnienie a rozwód
Moderator: Moderatorzy
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Ty znasz swoją żonę najlepiej, więc pewnie masz jakiś pomysł na to, jak powinien wyglądać ten dzień.
Gdyby żona nie chciała sie spotkać, pomyślałbym o poczcie kwiatowej. Czasami take drobiazgi potrafią zmiekczyć serce kobiety.
Gdyby żona nie chciała sie spotkać, pomyślałbym o poczcie kwiatowej. Czasami take drobiazgi potrafią zmiekczyć serce kobiety.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Czy jeżeli napisze standardowo, że mam dać spokój itp itd to zostawić "otwartą furtkę" w razie Jej kryzysu w tym dniu np. i napisać, że i tak będę czekał na Nią jakby coś w parku X między 15-18 ? Jakby ją złapał np. "dół" w tym dniu to nie napisze "ok, zmieniłam zdanie". Chce jej dać wolny wybór. Złe czy dobre ?
Tutaj wiadomo, że nie chodzi mi o huczne świętowanie. Bardziej jako możliwość spotkania, pogadania jak dorośli ludzie, co tam u nas, jak leci w pracy unikając ciężkich tematów o tym jak to jest między Nami.
Uwierz mi, że z każdym dniem zaskakuje mnie bardziej Po wczorajszym dniu wiem na 100% , na prawdę na 100% że nie ma nikogo trzeciego w tym układzie...Żona ma dużo żalu, poczucia zawiedzenia i niby powoli sobie układa ale dalej przeżywa. Czy na rozwód jest zdecydowana w 100%...Tego nie wiem ale pozew niby w sądzie a ja naprawiam swoje życie. Dobijam się do muru co jakiś czas...może kiedyś pęknie chociaż trochę.Pantop pisze: ↑21 sie 2018, 11:45 Powiedz - jeśli np ona wyjdzie z jakąś bolesną zaszłością, że jesteś pełen podziwu dla jej obecnej postawy, że dobrze sobie daje radę, że obecna sytuacja pozwoliła Ci dostrzec w niej rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałeś (to co piszę to oczywiście brudnopis a nie ściąga - sięgniesz do swych uczuć to inteligencja ubierze w słowa)
[przyjdzie kiedyś czas to wrócicie do przeszłości i będziecie mogli ją wtedy roztrząsać - bo będziecie znów razem]
Mam ogień, mam tę samą pasję co na początku znajomości i tę samą werwę co wtedy. Różnica występuje raczej po jej stronie, więc ja muszę dać więcej żeby się to skompensowało.Pantop pisze: ↑21 sie 2018, 11:45 Ma być fajnie i będzie, jeśli ona dostrzeże w Twych oczach ten żar i ogień co kiedyś.
Ty go masz w sobie.
I nie chodzi tu o dobre aktorstwo, tylko o rozpalenie serca, a z oczków w odpowiednim momencie popłynie ku niej co trzeba. Nie będziesz potrzebował nawet o tym myśleć - stanie się to samo z siebie - tylko bądź sobą.
Jak dojść do tego, raczej słownie czy chodzi Ci o "przypadkowe" zostawienie czegoś/gdzieś ?
[/quote]
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Monti,
Niestety nie znam adresu pod który mógłbym wysłać. Zero jakichkolwiek danych. Do pracy już wysyłałem.
Zostaje ewentualnie zostawienie wolnej furtki w stylu " Będę tu i tu od tej do tej na Ciebie czekał" , ewentualnie podesłanie czegoś drogą elektroniczną tzn. jakiegoś filmiku na YouTubie zrobionego przez siebie czy coś innego z wersji elektronicznej.
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Moi Drodzy, z jednej strony rocznica a z drugiej strony wielkie poczucie winy, że zepsułem mojej dziewczynie, narzeczonej a później żonie kawałek życia czyli około 5 lat...To nie tak, że było fatalnie cały czas, bo nasiliło się po ślubie ale efekt podsumowuje czas pięciu lat. Chcę na prawdę jej zadośćuczynić swoją resztą życia.
Z jednej strony niszczyłem ją psychicznie pewnie swoim nałogiem i nie miała przez to łatwo i z jednej strony przechodzi mi przez głowę " Daj jej odejść w ramach zadośćuczynienia, nie krzywdź Jej" " Nie staraj się o Nią" a z drugiej strony "Kurde przecież kochasz, ogarniesz swoje życie i może być dobrze"...
Pomóżcie...
Z jednej strony niszczyłem ją psychicznie pewnie swoim nałogiem i nie miała przez to łatwo i z jednej strony przechodzi mi przez głowę " Daj jej odejść w ramach zadośćuczynienia, nie krzywdź Jej" " Nie staraj się o Nią" a z drugiej strony "Kurde przecież kochasz, ogarniesz swoje życie i może być dobrze"...
Pomóżcie...
Re: Moje uzależnienie a rozwód
I TO JEST PODSTAWA !!Mam ogień, mam tę samą pasję co na początku znajomości i tę samą werwę co wtedy.
Cała reszta to komentarz.
Serio, serio.
- Czy stanie się coś nie tak, jak zjemy razem porcję lodów u Grycana? - jeden z możliwych przykładów zbicia obiekcji.Czy jeżeli napisze standardowo, że mam dać spokój itp itd to zostawić "otwartą furtkę"/.../
Z grubszej rury to może być coś ważnego co chcesz jej powiedzieć osobiście - co? - to już sam sobie wykoncepujesz. Powinno to być coś co skłoni ją do spotkania a co nie będzie bezpośrednio powiązane z waszą obecną sytuacją.
W czasie spotkania
Ważne byś mówił do niej o niej, a nie o sobie.
Chwal, doceniaj i komplementuj - byle szczerze i bez naciągania.
O sobie mów tylko wtedy, gdy Cię o to zapyta.
(o swoich odczuciach, uczuciach, emocjach i tęsknotach jeszcze będziesz miał okazję powiedzieć - ALE NIE NA PIERWSZYM SPOTKANIU)
Uchylona furtka
Ha!
Jesteś ograniczony tylko własną wyobraźnią - czyli możesz prawie wszystko
Może jakiś lekki spektakl w teatrze (jako NIEZOBOWIĄZUJĄCA propozycja), po którym odwieziesz ją do domku - BEZ ŻADNYCH ZOBOWIĄZAŃ. - Czy stanie się coś nie tak gdybyśmy za tydzień poszli na ,,Koguta w rosole,,?
Może wspomni coś o malowaniu/tapetowaniu swego mieszkania (sytuacja idealna).
Może wszystko na tym spotkaniu (w najczarniejszym scenariuszu) się zawali - wówczas - po 24 godzinach piszesz do niej smsa - ,,Miałaś we wszystkim rację. Jak mogłem być aż tak zaślepiony. Kiedy możemy się spotkać bo chciałbym to wszystko, co od ciebie usłyszałem, lepiej ogarnąć i dopytać - wtorek - środa?
Oczywiście wszystko zależy od jej nastawienia i przebiegu rozmowy.
Twoim zadaniem będzie dopasowanie się do rozmówcy.
I ważne byś pamiętał, że Twój rozmówca ma rację, i będzie ją miał bez względu na to co powie.
(jeśli wdasz się w emocje i spróbujesz dowodzić swoich racji [choćby i słusznych] - poległeś)
Na razie doprowadź spotkanie do skutku.
Żar, ogień i werwa to podstawa.
Bycie przygotowanym na różne warianty to dodatkowe atuty, które będą Ci szły w sukurs.
Rozpisanie pewnych scenariuszy na kartkach i ujęcie ich w punkty - bezcenne.
WAŻNE
Osobiście przygotowałbym się hasło typu:
,, - Ale po co mamy się spotykać? Wysłałam już dokumentację rozwodową do sądu i czekam na termin. ,,
Napisz sobie to na kartce i popracuj nad możliwymi odpowiedziami - również na kartce!
Jest to najcięższy kaliber jaki może wyciągnąć na ten moment - przez to - trzeba się z nim nie tylko liczyć ale i BYĆ NA NIEGO W 102% GOTOWYM.
Reszta jest panem pikusiem
Świeżutki13 - DO ROBOTY
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Coś ktoś ?Zepsuty13 pisze: ↑21 sie 2018, 15:58 Moi Drodzy, z jednej strony rocznica a z drugiej strony wielkie poczucie winy, że zepsułem mojej dziewczynie, narzeczonej a później żonie kawałek życia czyli około 5 lat...To nie tak, że było fatalnie cały czas, bo nasiliło się po ślubie ale efekt podsumowuje czas pięciu lat. Chcę na prawdę jej zadośćuczynić swoją resztą życia.
Z jednej strony niszczyłem ją psychicznie pewnie swoim nałogiem i nie miała przez to łatwo i z jednej strony przechodzi mi przez głowę " Daj jej odejść w ramach zadośćuczynienia, nie krzywdź Jej" " Nie staraj się o Nią" a z drugiej strony "Kurde przecież kochasz, ogarniesz swoje życie i może być dobrze"...
Pomóżcie...
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Ja nie naciskam ,daje wolność , 3 prawo asertywności :Zepsuty13 pisze: ↑21 sie 2018, 18:15Coś ktoś ?Zepsuty13 pisze: ↑21 sie 2018, 15:58 Moi Drodzy, z jednej strony rocznica a z drugiej strony wielkie poczucie winy, że zepsułem mojej dziewczynie, narzeczonej a później żonie kawałek życia czyli około 5 lat...To nie tak, że było fatalnie cały czas, bo nasiliło się po ślubie ale efekt podsumowuje czas pięciu lat. Chcę na prawdę jej zadośćuczynić swoją resztą życia.
Z jednej strony niszczyłem ją psychicznie pewnie swoim nałogiem i nie miała przez to łatwo i z jednej strony przechodzi mi przez głowę " Daj jej odejść w ramach zadośćuczynienia, nie krzywdź Jej" " Nie staraj się o Nią" a z drugiej strony "Kurde przecież kochasz, ogarniesz swoje życie i może być dobrze"...
Pomóżcie...
Masz prawo do przedstawiania innym swoich próśb, dopóki uznajesz, że druga osoba ma prawo odmówić.
Ja odbieram twoje zachowanie jako niedopuszczające odmowy ,to jest oczywiście mój odbiór Twojej postawy .
Szczególnie jeśli razi Ją Twój kontakt z Nią , aż do straszenia policją ,to dla mnie jest to informacja , za to czy szanujesz czy nie ten komunikat dotyczący Jej osoby czy nie , to Twoja odpowiedzialność i konsekwencje.
Ja ewentualnie wysłałbym coś drobnego ,nienachalnego ,pokazującego pamięć i tęsknotę ,a najlepiej tylko o tym co Ty czujesz w związku z tym , bez pytań w Jej kierunku ,godność i miłość do swojej osoby powinna się w tym zawierać .
Każdy ma prawo zbłądzić , każdy ma również prawo na drugą szansę , wasze postawy o Was świadczą , czy w tym co robi Twoja żona jest miłość jednoroczna tzn. świeża ? Chyba że tak Jej zalazłeś za skórę że ma dość ,tym bardziej dałbym Jej odpocząć i zdystansować się do całej sytuacji ,takie jest moje zdanie .
Zajmij się sobą ,jak długo twój umysł funkcjonuje bez odniesienia do żony ? O czym to świadczy sam sobie odpowiedz . W hierarchii na pierwszym miejscu jest Bóg ,później Ty ,następnie żona ,czy tak to wygląda ,gdybyś zrobił sobie takie porównanie ile czasu spędzasz/poświęcasz każdej z tych relacji ,to co by wyszło ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Ozeaszu - dziękuję za opinię.
Ozeaszu - bardziej rozpatruje to w ramach rozwodu. W tej kategorii. Mam przed sądem powiedzieć, że jej nie kocham? Mam powiedzieć, że nic do Niej nie czuję? Z drugiej strony rozwód z wyciąganiem brudow nie stanowi dobrego podłoża do ewentualnego powrotu...
Podjąłem jedna próbę spotkania. Nie wyszło. Następne pewnie będzie w sądzie... Nie chcę się na chwilę obecną widzieć i nie ma na to szans.
Może ja mam inne podejście do miłości, bo zepsulem tematy w życiu ale wyciągam je na prostą. Zbladzilem ale z pomocą Boga i swojej silnej woli chce wyjść na lepszego człowieka. Na dzień dzisiejszy udaje mi się to. Jaka silna jest miłość żony? Nie wiem. Czy jest to świeża miłość? Dużo razem przezylismy, ciężkich ale też i dobrych chwil. Pomagalismy sobie, wspieralismy się. Zrobiłbym dla Niej dużo gdybym tylko mógł. Teraz Ona bazuje na tym, że ja oszukiwalem i zawiodłem prawie do zera jej zaufanie...jak można się zdystansowac do sytuacji w której biorąc pod uwagę Boga, prace, siebie, małżeństwo - wiesz gdzieś w środku, że to może być koniec tu na ziemi. Odchodzi z Twojego życia 25% wartości. Która powoli układa sobie życie na nowo, wynajęcie nowego mieszkania itp itd...to boli. Tym bardziej, że wiesz ze robiłeś głupoty, tak po ludzku głupoty których drugi raz byś nie zrobił.ozeasz pisze: ↑21 sie 2018, 20:04 Każdy ma prawo zbłądzić , każdy ma również prawo na drugą szansę , wasze postawy o Was świadczą , czy w tym co robi Twoja żona jest miłość jednoroczna tzn. świeża ? Chyba że tak Jej zalazłeś za skórę że ma dość ,tym bardziej dałbym Jej odpocząć i zdystansować się do całej sytuacji ,takie jest moje zdanie .
Bez odniesienia do żony? Bardzo słabo i krótko. Powiedziałbym, że z każdym dniem gorzej. Mocne uzależnienie, ubluszczowienie. Relacje są powiedzmy zachwiane, bo lecą od Boga, od razu potem żona a na szarym końcu ja próbuję dogonić powoli pierwsza dwójkę...ozeasz pisze: ↑21 sie 2018, 20:04 Zajmij się sobą ,jak długo twój umysł funkcjonuje bez odniesienia do żony ? O czym to świadczy sam sobie odpowiedz . W hierarchii na pierwszym miejscu jest Bóg ,później Ty ,następnie żona ,czy tak to wygląda ,gdybyś zrobił sobie takie porównanie ile czasu spędzasz/poświęcasz każdej z tych relacji ,to co by wyszło ?
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Pantop.....a czy Ty bierzesz odpowiedzialność za swoje porady.......zrób to,napisz to,powiedz to.....???
Moim zdaniem zapędziłeś się.
lena50....dawniej lena
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Oby,ale co jak nie?Za dwa- trzy miesiące Ty i Twoja żona znów będziecie razem - tak mi szepce intuicja.
Co wtedy napiszesz Zepsutemu?...,przepraszam pomyliłem się?
Wybranka póki co nie chcę małżonka widzieć,a w zwiazku z tym nie sądzę aby chciała powrotu do korzeni.Zaproś Swą wybrankę do letniej kafejki, kieliszek czerwonego wina i taniec policzek przy policzku 
Kierunek - powrót do korzeni Waszej znajomości.Poczuj się znowu jak nienasycony i rządny zwycięstw Leonidas (This is Sparta!!! rules).
Zdobądź ją na nowo i od nowa.
Ona tego pragnie choć o tym świadomie nie myśli - ale wierzaj mi - chce tego całym sercem.
Fakty są takie ,że mało wiesz o kobietach,a już na pewno o żonie Zepsutego.No pewnie, że ona teraz nic nie chce bo jest szczelnie zakutana w kombinezon o nazwie ,,ja ci teraz pokażę,,.
Takie są fakty.
lena50....dawniej lena
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Zepsuty13 pisze: ↑21 sie 2018, 23:16 Ozeaszu - dziękuję za opinię.
Ozeaszu - bardziej rozpatruje to w ramach rozwodu. W tej kategorii. Mam przed sądem powiedzieć, że jej nie kocham? Mam powiedzieć, że nic do Niej nie czuję? Z drugiej strony rozwód z wyciąganiem brudow nie stanowi dobrego podłoża do ewentualnego powrotu...
Marcin chyba źle mnie zrozumiałeś ,nikt nie może Ci zabronić kochać swojej żony i wyrażać swojej miłości w taki sposób , który szanuje Jej granice ,wolność i suwerenność ,tu tylko wyobraźnia może Cię ograniczać .
(Mnie zapadły głęboko słowa JP2 że "nie ma miłości bez wolności" ,dla mnie te słowa stały sie wyzwaniem i sposobem na życie ,nie łatwym ,nie wg mojego scenariusza .)
Twoja żona jednak zaznaczyła swoje granice ,wyprowadziła się ,nie chce Cię widzieć , "ogrodziła sie na swoim terenie w którym czuje się bezpiecznie , w którym czuje wolność" ( jeśli w ten sposób nie realizuje miłości , wierności i uczciwości , to jest Jej pole odpowiedzialności ,myślę że nie możesz Jej z tego rozliczać , bo to ciągle Jej przestrzeń wolności ) , a wiesz że do miłości zmusić nie można ,zresztą to nie byłaby miłość .
Jeśli Ciebie ranią Jej granice ,może czas pomyśleć nad swoimi ,również postawić sobie takie , które zapewnią Ci życie w godności , wolności i pokoju wewnętrznym ,które pomogą Ci się rozwijać i realizować mimo braku małżonki obok .
Niezgoda na rozwód ? Jak najbardziej , to w jakiś sposób oczywiste ,ale osaczanie żony przez smsy , maile , propozycje spotkań , czekanie na Nią bez zapowiedzi , kiedy Ona na to reaguje ostro ,agresywnie bo komunikuje że tego nie chce ? Dla mnie to jasna informacja na dzień dzisiejszy - STOP .
To też , da Jej możliwość poniesienia konsekwencji swoich poczynań ,kiedy przyjdzie spokój i cisza może przyjdzie też tęsknota ,na dzień dzisiejszy mam wrażenie że nie ma czasu zatęsknić za czymś dobrym z Waszego związku ….
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Leno czy to pomyłka (bo to cytat mojego postu) ,czy wskazówka dla Pantopa na przykładzie.... ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Popieram Lenę.
Myślę, że niepotrzebnie i niezwykle szkodliwie występuje "w przyrodzie" stereotypowy pogląd, że kiedy kobieta mówi "nie", to tak naprawdę myśli "tak".
Nie wiem, kto to wymyślił i jakiego procenta kobiet to może dotyczyć - myślę, że to może dotyczyć kilku procent ludzi w ogóle - bez rozgraniczenia na płeć - że nie wiedzą, czego chcą, że coś grają, że udają itd.
Wręcz przeciwnie - kobiety potrzebują poczucia bezpieczeństwa i ryzyko utraty np. kochanego partnera, który weźmie na serio "udawane" słowo "nie" jest zbyt duże. Naprawdę trudno mi czytać niektóre porady, bo sama jestem kobietą i próbuję się postawić w sytuacji żony Marcina. Wszelkie próby, naciski, esemesy (nawet niewinne), próby kontaktu, kwiaty wysyłane, zaproszenia - jakie występują po tym, jak poprosiłam, że nie chcę kontaktu, byłyby dla mnie jawnym sygnałem, że związek nie rokuje dobrze, bo:
- mój mąż jest egoistą, który myśli tylko o sobie i swoich chceniach
- mąż nie szanuje mojej prośby o brak kontaktu, nie szanuje mojego stanu, w jakim się znajduję (zwłaszcza, że ten stan jest w dużej mierze spowodowany działaniem męża)
- mąż nie rozumie za bardzo tego, co zrobił (pomimo, że deklaruje, że rozumie), a zatem komunikacja nie ma sensu, bo musiałaby dotyczyć spraw podstawowych, a na to nie mam w tej chwili ochoty
Utwierdzałabym się tylko w poglądzie, że mój mąż jest niedojrzały i życie z nim będzie pełne przykrych niespodzianek, będzie ciężkie.
Wolałabym być sama.
Tak, wiem - są kobiety, które uwielbiają być adorowane przez całe życie i mogą posuwać się do gierek, aby wymuszać na mężczyźnie kolejne deklaracje, prezenty, dowody uczuć. Ale zazwyczaj mają 16 lat (lub mentalnie tyle).
Musisz więc Marcinie zadać sobie pytanie - czy Twoja żona ma aż takie zaburzenia w relacjach damsko-męskich, że ryzykuje zamknięciem związku po to tylko, żeby Ci coś pokazać?
Bo jeśli nie - to według mnie - wszelkie próby kontaktowania się, wysyłania esemesków, zaproszeń, listów, komunikatów - jedynie pogarszają sprawę. Dlatego też pewnie żona się tak mocno okopała na swojej pozycji - nie dajesz jej możliwości, by została sama z tą swoją decyzją. To tak, jakbyś grzebał w ranie cały czas, nie pozwalając się jej zagoić, bo Ty MUSISZ tam zajrzeć, MUSISZ sprawdzić.
Cierpliwość jest cnotą. A jej brak może wiele popsuć, zwłaszcza że i tak sytuacja jest ciężka.
W tej chwili zadałabym sobie pytanie (już pytałam Cię o to wcześniej), co jest ze mną nie tak, że nie potrafię dać tej wolności żonie, skoro ona o nią prosi. Czym jest miłość i czy ta postawa, jaką mam wobec żony, jest tą miłością, czy jakimś chceniem, aby dobrze się czuć samemu. Prosiłam Cię już wcześniej, abyś użył wszelkich środków, by postawić się w sytuacji żony. Wyobraź sobie, że ktoś, z kim nie chcesz się kontaktować, kto Cię zranił, oszukał, do którego masz żal - wciąż i wciąż przypomina o swojej obecności, wywiera presję swoimi zapewnieniami, deklaracjami, obietnicami, które zresztą słyszałeś wiele razy wcześniej. I w nie nie wierzysz, bo raz uwierzyłeś i dostałeś po nosie.
Jeśli macie być razem - to będziecie. Zapewniam - esemesami nie ratuje się małżeństwa. Żona wie, co czujesz i czego chcesz. Ona to wie. Jedyne na co czeka, to słowa: ok, w takim razie nie będę Cię już więcej niepokoić, trzymaj się, wszystkiego dobrego.
Dopiero wtedy może uwierzyć, że jest wolna i może w tej wolności podjąć decyzję. Jeśli i tak wybierze rozwód? To zapewniam Cię, że i tak by decyzję tę podjęła, bez względu na to, jak często i na jakie sposoby będziesz próbował się jej naprzykrzać.
Jeśli ma coś drgnąć w tej relacji, to TYLKO wtedy, kiedy dasz jej naprawdę spokój, uszanujesz jej słowa, uznasz, że ma prawo do wolności w podejmowaniu decyzji.
Myślę, że niepotrzebnie i niezwykle szkodliwie występuje "w przyrodzie" stereotypowy pogląd, że kiedy kobieta mówi "nie", to tak naprawdę myśli "tak".
Nie wiem, kto to wymyślił i jakiego procenta kobiet to może dotyczyć - myślę, że to może dotyczyć kilku procent ludzi w ogóle - bez rozgraniczenia na płeć - że nie wiedzą, czego chcą, że coś grają, że udają itd.
Wręcz przeciwnie - kobiety potrzebują poczucia bezpieczeństwa i ryzyko utraty np. kochanego partnera, który weźmie na serio "udawane" słowo "nie" jest zbyt duże. Naprawdę trudno mi czytać niektóre porady, bo sama jestem kobietą i próbuję się postawić w sytuacji żony Marcina. Wszelkie próby, naciski, esemesy (nawet niewinne), próby kontaktu, kwiaty wysyłane, zaproszenia - jakie występują po tym, jak poprosiłam, że nie chcę kontaktu, byłyby dla mnie jawnym sygnałem, że związek nie rokuje dobrze, bo:
- mój mąż jest egoistą, który myśli tylko o sobie i swoich chceniach
- mąż nie szanuje mojej prośby o brak kontaktu, nie szanuje mojego stanu, w jakim się znajduję (zwłaszcza, że ten stan jest w dużej mierze spowodowany działaniem męża)
- mąż nie rozumie za bardzo tego, co zrobił (pomimo, że deklaruje, że rozumie), a zatem komunikacja nie ma sensu, bo musiałaby dotyczyć spraw podstawowych, a na to nie mam w tej chwili ochoty
Utwierdzałabym się tylko w poglądzie, że mój mąż jest niedojrzały i życie z nim będzie pełne przykrych niespodzianek, będzie ciężkie.
Wolałabym być sama.
Tak, wiem - są kobiety, które uwielbiają być adorowane przez całe życie i mogą posuwać się do gierek, aby wymuszać na mężczyźnie kolejne deklaracje, prezenty, dowody uczuć. Ale zazwyczaj mają 16 lat (lub mentalnie tyle).
Musisz więc Marcinie zadać sobie pytanie - czy Twoja żona ma aż takie zaburzenia w relacjach damsko-męskich, że ryzykuje zamknięciem związku po to tylko, żeby Ci coś pokazać?
Bo jeśli nie - to według mnie - wszelkie próby kontaktowania się, wysyłania esemesków, zaproszeń, listów, komunikatów - jedynie pogarszają sprawę. Dlatego też pewnie żona się tak mocno okopała na swojej pozycji - nie dajesz jej możliwości, by została sama z tą swoją decyzją. To tak, jakbyś grzebał w ranie cały czas, nie pozwalając się jej zagoić, bo Ty MUSISZ tam zajrzeć, MUSISZ sprawdzić.
Cierpliwość jest cnotą. A jej brak może wiele popsuć, zwłaszcza że i tak sytuacja jest ciężka.
W tej chwili zadałabym sobie pytanie (już pytałam Cię o to wcześniej), co jest ze mną nie tak, że nie potrafię dać tej wolności żonie, skoro ona o nią prosi. Czym jest miłość i czy ta postawa, jaką mam wobec żony, jest tą miłością, czy jakimś chceniem, aby dobrze się czuć samemu. Prosiłam Cię już wcześniej, abyś użył wszelkich środków, by postawić się w sytuacji żony. Wyobraź sobie, że ktoś, z kim nie chcesz się kontaktować, kto Cię zranił, oszukał, do którego masz żal - wciąż i wciąż przypomina o swojej obecności, wywiera presję swoimi zapewnieniami, deklaracjami, obietnicami, które zresztą słyszałeś wiele razy wcześniej. I w nie nie wierzysz, bo raz uwierzyłeś i dostałeś po nosie.
Jeśli macie być razem - to będziecie. Zapewniam - esemesami nie ratuje się małżeństwa. Żona wie, co czujesz i czego chcesz. Ona to wie. Jedyne na co czeka, to słowa: ok, w takim razie nie będę Cię już więcej niepokoić, trzymaj się, wszystkiego dobrego.
Dopiero wtedy może uwierzyć, że jest wolna i może w tej wolności podjąć decyzję. Jeśli i tak wybierze rozwód? To zapewniam Cię, że i tak by decyzję tę podjęła, bez względu na to, jak często i na jakie sposoby będziesz próbował się jej naprzykrzać.
Jeśli ma coś drgnąć w tej relacji, to TYLKO wtedy, kiedy dasz jej naprawdę spokój, uszanujesz jej słowa, uznasz, że ma prawo do wolności w podejmowaniu decyzji.
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Osobiście uważam że „plany” kontaktu Marcina z żoną są jak najbardziej dobre. Nie wiem czy jest kobieta (nie mówiąc już o żonie) której jest obojętne to że mąż się o nią stara. Choć może nieudolnie mu to wychodzi.
Czy brak kontaktu i zostawienie wszystkiego czasowi to dobre wyjście? Wg. mnie niekoniecznie.
Jeden ze szczegółów to taki że żona jest młoda 25lat i rok po ślubie, brak dzieci. Dodatkowo na szybko i usilnie chce rozwodu. Wg. mnie (i nie tylko mnie) nie są to adekwatne środki w stosunku do win Marcina. Dlaczego nie nawet nieformalna (lub formalna) separacja na teraz tylko rozwód? Tego to my nie wiemy...
Postawienie sprawy: Zostaw żonę w spokoju, nie kontaktuj się, pracuj nad sobą a może kiedyś żonę najdzie refleksja i zechce wrócić... jest oczywiście wg. mnie dużą naiwnością...
Czy brak kontaktu i zostawienie wszystkiego czasowi to dobre wyjście? Wg. mnie niekoniecznie.
Jeden ze szczegółów to taki że żona jest młoda 25lat i rok po ślubie, brak dzieci. Dodatkowo na szybko i usilnie chce rozwodu. Wg. mnie (i nie tylko mnie) nie są to adekwatne środki w stosunku do win Marcina. Dlaczego nie nawet nieformalna (lub formalna) separacja na teraz tylko rozwód? Tego to my nie wiemy...
Postawienie sprawy: Zostaw żonę w spokoju, nie kontaktuj się, pracuj nad sobą a może kiedyś żonę najdzie refleksja i zechce wrócić... jest oczywiście wg. mnie dużą naiwnością...