Mąż odszedł

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Magda
Posty: 2
Rejestracja: 16 lut 2017, 14:07
Płeć: Kobieta

Mąż odszedł

Post autor: Magda »

Witam. Jestem nowa na forum, więc z góry przepraszam za ewentualne błędy.
Bardzo potrzebuje wsparcia od osób, które mają podobne problemy, bo wśród znajomych chyba nie do końca jestem zrozumiana. Wszyscy radzą mi jak najszybciej zapomnieć i zacząć żyć od nowa bo nie na sensu czekać i robić sobie nadziei.
Niespełna dwa tygodnie temu odszedł mój mąż. Wyprowadził się zostawiając dzieci i mnie po 17 latach małżeństwa. Nie do końca rozumiem to co się stało, ponieważ w moim odczuciu ostatnie miesiące były bardzo szczęśliwe. Z racji choroby która spadła na mojego męża kilka miesięcy temu, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu i był to szczególny czas, pełen bliskości, nadziei na wyzdrowienie męża. Często mówiliśmy sobie jak bardzo się kochamy. Podobno to ja dawałam mu siłę aby się nie załamać i nie popaść w depresję(tak twierdził).
Niestety nasze małżeństwo od początku nie było oparte na Panu Bogu. Wiele lat spędziliśmy daleko od Boga. Około 2 lata temu ja zaczęłam się powoli nawracać. Na niedługo przed chorobą męża odmówiłam (pierwszą w życiu) nowennę pompejanską o jego nawrócenie. A gdy zachorował kolejne dwie o zdrowie. W trakcie pobytu w szpitalu podsunelam mężowi modlitwę do św. Rity, trochę sceptycznie ale z nadzieją. I nie uwierzycie- stal sie cud, on zaczął się modlić. Wielbilam Pana za wysłuchanie mojej prośby i ze tak pokierowal życiem mojego M, że przez chorobę przemówił do niego. Po pewnym czasie gdy M poczuł się lepiej wyjechaliśmy tylko we dwoje i tam spacerując trafiliśmy do Kościoła w którym znajdował się ołtarz św. Rity. Wspólnie się przed nimi modlilismy i zostawiliśmy intencje ma mszę św. Moje serce szalalo z radości. Kolejny cud miał miejsce przed świętami Bożego Narodzenia. Mój M poszedł ze mną do spowiedzi (po długim czasie) i przyjęliśmy Eucharystie. Miesiąc później szykował się już do wyjazdu do sanatorium. W przeddzień udało mi się jednak zabrać go na pierwszy dzień rekolekcji jakie odbywały się w naszej parafii. Nie mogliśmy chyba lepiej trafić. Na koniec była modlitwa o uzdrowienie dla małżonków. Modlilismy się za siebie nawzajem kładąc na siebie ręce. To było piękne. Następnego dnia on wyjechał. I zdawało się ze jest dobrze. Pisaliśmy do siebie piękne smsy, dzwonilismy... Nigdy nie byliśmy idealni ale myślałam że nie bardziej niż inni. Klocilismy się, kiedyś wyrzadzilismy sobie nawzajem wielka krzyde, ale zawsze potrafiliśmy iść dalej przez życie razem. I w czasie jego nieobecnosci też mieliśmy drobna sprzeczke ale wszystko się ułożyło. Natomiast po powrocie wszystko pękło. On wrócił niby do mnie ale jakiś zupełnie inny. Przez kilka dni kłótnie się nie kończyły. Tak, czepialam się, ale widziałam że coś się zmieniło i nie dawało mi to spokoju. Podpuscilam go trochę bo już nie mogłam tego znieść i okazało się że poznał tam ludzi, którzy powiedzieli mu ze powinien zakończyć nasze małżeństwo. Dodatkowo poznał tam kobietę, samotną matkę. Powiedział że poczuł do niej coś czego do mnie nie czuł od dawna. Dodatkowo powiedział, że ona jest o wiele bardziej wierząca niż ja i gdy się nad ty zastanawiała, to doszła do wniosku, że skoro się spotkali, to przecież nie przypadek( bo jak sama mówię nie ma przypadków) i Bóg tak chciał. I tak skończyła się na ten moment historia mojego małżeństwa. Na ten moment, bo wierzę że jeszcze wszystko się ułoży i będziemy razem. Na razie on nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Podobno dusi się przy mnie. Patrzy na mnie jak na największego wroga. To przykre. Serce boli. Ale cała ufność w Bogu i Maryi.
I jeszcze ważna rzecz. Kilka dni po tym jak mój M się wyprowadził dowiedziałam się, że nie jest aż tak chory jak do tej pory myślano. Jest o wiele lepiej, może nawet wrócić do pracy. Czy to nie kolejny cud o który się modliłam? Nie rozumiem tego co się dzieje, ale przecież nie ma przypadków...
jacek-sychar

Re: Mąż odszedł

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Magdo na naszym forum.

Typowa historia Ci się przytrafiła. Mąż do tej pory uzależniony od Ciebie, nagle wyjeżdża do sanatorium. Tutaj okazuje się, że pojawia się uczucie do innej osoby. Co w tym dziwnego. Uczucia pojawiają się i znikają. Średnio uczucie zakochania trwa dwa-trzy lata. Potem "jedzie się" na przyzwyczajeniu lub miłości. Mąż może nie wie, że miłość to nie jest uczucie. Miłość jest czymś więcej niż uczuciem. Jest postawą, jest gotowością bycia z kimś na dobre i na złe. Czy opierając się na uczuciu można być z kimś, kto jest np. chory i wymaga od nas opieki i poświęcenia?
Nic w obecnej sytuacji nie możesz zrobić. Niestety. Z tego co piszesz, Twój mąż jest obecnie w amoku zakochania. Obecnie prawdopodobnie Ty jesteś wszystkiemu winna.
Nie bierz tego sobie do serca. Zdradzacze mówią w tym stanie straszne rzeczy.
Czekaj spokojnie. Uczucia męża prędzej lub później wygasną. Wtedy przejrzy na oczy. Skończy się czas wolny, jaki był w sanatorium i zacznie się codzienna szarówka. A wtedy dojrzy wady u swojej wybranki. Zawsze okazuje się, że kochanka ma wszystkie wady żony i jeszcze dodatkowo mnóstwo swoich.
Mężczyźni są bardziej interesowni. Jak zobaczy, że nie jest wcale tak różowo, jak myślał, może będzie chciał wrócić do Ciebie. Problem jest tylko, czy Ty wtedy będziesz jeszcze chciała mieć z nim coś wspólnego. Nauczysz sie żyć sama i poczujesz się z tym dobrze.
Tak, wiem, będziesz na niego czekała, kochasz go, ...
Za jakiś czas pogadamy. :P Wtedy zrozumiesz, o czym teraz piszę.

A teraz zajmij się sobą. Odejście drogiej dla nas osoby jest z reguły bardzo stresujące. Tracimy zwykle ochotę na jedzenie, mamy kłopoty ze snem, wpadamy w depresję, ...
Zajmij się więc sobą. Tym co lubisz, żeby zagłuszyć swoje emocje. Sprawiaj sobie małe przyjemności (kino, spacer, dobra książka - co tam lubisz). Jak zaczniesz się zamartwiać, to za jakiś czas zaczną wychodzić u Ciebie różne choroby.

Zapraszamy do naszego ogniska. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/" target="_blank
Nic nie musisz na takim spotkaniu mówić, co najwyżej przedstawić się. Wystarczy imieniem. :lol: Tak się do siebie wszyscy tutaj zwracamy. Niezależnie od wieku. Po takim spotkaniu zwykle czuje się siłę wspólnoty. Większość z nas przeszła przez coś podobnego i świetnie się rozumiemy.

Na koniec pamiętaj, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
Magda
Posty: 2
Rejestracja: 16 lut 2017, 14:07
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł

Post autor: Magda »

Dziękuję za rady. Są cenne ale jakże trudno z nich skorzystać. W tym momencie trudno mi zająć się czymś przyjemnym bo wszystkie przyjemności dzieliłam z mężem. Trochę smutne jest też to, że moja historia jest z serii tych, jak widzę beznadziejnych, tzn. marne szanse na poprawę sytuacji. Naprawdę myślałam, że jesteśmy szczęśliwi. Dodam tylko że on narazie nie zamieszkał z poznaną panią.
jacek-sychar

Re: Mąż odszedł

Post autor: jacek-sychar »

Magdo

Zachowaj spokój. Bądź spokojna, zadbana, uśmiechnięta. Niech zobaczy, co traci. :lol:

A Ty zajmij się (jeżeli możesz) naszego forum. Jest ono skarbnicą wiedzy o przebiegu kryzysu małżeńskiego.
Na tym forum mamy mało materiału, ale na forum archiwalnym jest mnóstwo wątków. Szukaj tutaj:
http://archiwum.kryzys.org/index.php" target="_blank
Stare forum można tylko czytać. Nie można już na nim pisać.

Czytaj również polecaną tutaj literaturę.
ODPOWIEDZ