Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: Angela »

lena101 pisze: 12 cze 2018, 22:54 Nie mam siły nigdzie wychodzić...wszędzie widzę szczęśliwych ludzi...to boli...dotyka mnie poczucie strasznej klęski.
I mnie nachodzi czasem poczucie wstydu za klęskę małżeństwa. Wydaje mi się, że widzę w oczach ludzi politowanie, że sama jestem sobie winna, nieudacznik.
Ale to wszystko siedzi tylko w głowie. Nie mam się czego wstydzić. Podobnie jak Ty, zrobiłam wiele dla uratowania małżeństwa i nigdy nie dowiem się czy wszystko. I ja działałam chaotycznie, gdy nie wiedziałam z czym mam do czynienia. Ale przecież nie zgadzasz się na rozwód, pragniesz dochować wierności. Gdzie tu klęska w obliczu niedojrzałych zachowań męża.
Ja zatem zmuszam się do wychodzenia do ludzi. Trudniej przychodzą mi luźne towarzyskie spotkania, ale działalność charytatywna sprawia mi satysfakcję.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: GosiaH »

Lena, Poraniona, Angela, jak ja weszłam na forum (to było parę miesięcy po odejściu męża) to wszyscy pisali "zajmij się sobą".
Nie rozumiałam tych słów wcale.
Ale, że czasu miałam ponad miarę (bezsenność), to zaczęłam szukać "zapełniaczy".
Przypomniałam sobie swoje pasje (i zaczęłam je rozwijać), zapisałam się na studia (i ukończyłam :) ), zaczęłam pomagać innym (to bardzo umacnia!) itp.
I jakoś nie wiem kiedy okazało się, że wcale samotna nie jestem.
Bywam sama, ale nie samotna. Tak jest do dzisiaj.

Stąd i ja wam powtórzę: ZAJMIJCIE SIĘ SOBĄ!


A jak mój mąż chciał wracać, to ja, myślę, że właśnie między innymi dzięki temu zajęciu się sobą, byłam tak inną osobą, że ... dość powiedzieć był mocno zaskoczony. Pozytywnie zaskoczony.

Z całego serca życzę wam odnalezienia siebie samych.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: mare1966 »

To jest pewien etap ,
potrwa kilka miesięcy , może rok czy dwa .
........... minie

Ludzie "naturalnie" się odwracają ,
bo mają własne problemy .
Poniekąd zostając sama stajesz się też potencjalnym zagrożeniem
dla tych kobiet pozostających w związkach ,
więc pośród par
będziesz kłopotliwym elementem .
( coś jak niepełnosprawny wśród sprawnych )
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: marylka »

Dziewczyny - mam dla Was propozycję.
Jak ja rozstawałam się z mężem - wiedziałam, że będzie mi ciężko.
I wiedziałam jeszcze jedno - że JESZCZE SIĘ SPOTKAMY.
I chciałam Wam właśnie to zaproponować: pomyślcie - jaką żonę zobaczy Wasz mąż?
Spuchniętą? Z wypłakanymi oczami? W depresji?
A może.....niech zobaczy jak WIELE stracił.

Bardzo cięźko początkowo się odnaleźć w pustym mieszkaniu i ogarnąć do życia i funkcjonować w pracy.
I warto wyznaczyć sobie cel
Np. W oczekiwaniu na powrót męża....
Popatrzcie w lustro - nasz wygląd i kobiecość to nasza siła!
Fryzjer, kosmetyczka, fitness, kino? Macie jakieś hobby, które kiedyś odstawiłyście w kąt?
A może przemeblowanie?
Ja musiałam sie wyprowadzić z domu, gdzie wszystko mi jego przypominało. Nie chciałam być jak masochistka i płakać na widok jego rzeczy.
Wiecie....początkowo robiłam to też z takich pobudek, żeby zobaczył ile stracił.
A z czasem zauważyłam, że robię to dla siebie, że coraz częściej się uśmiecham, że nie mam stresu w domu, że coś tam nie na czas zrobione czy coś...
Planowałam podróże, na które nigdy nie było kasy.
I wiecie.....WTEDY mąż chciał wracać...jak sobie jakoś poukładałam i dostrzegałam plusy bycia samej i samostanowiącej o sobie.
Kiedy sie wyprowadzałam powiedziałam mu, że w końcu uwolnił się od zgrzędzącej i czepiającej się wiecznie żony. Bo niezadowolony wiecznie był.
A tu....zaczął tęsknić?
Brakowało mu tego?
Gdzieś tu wyczytałam, że do szczęśliwych małżonków - wracają.
Dlatego chciałam Was zachęcić - nawet jeśli początkowo to na siłę miałybyście robić - róbcie to! Wyjdzcie z domu. Do ludzi. Uśmiechnijcie sie do lustra. I zrozumcie jak wiele jesteście warte! To nie mąż jest miernikiem Waszej wartości. Warto budować siebie dla SIEBIE.
Pozdrawiam:)
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: Camilaa »

Aby małżeństwo nie stało się bożkiem.... trzeba właśnie wyjsc do ludzi,
Szczerze to ja nie jestem typem jakos szczególnie towarzystkim ale zawsze znajomych i przyjaciół garstkę mialam, tylko przez "poswiecanie się rodzinie" trochę o tym zapomnialam
A przecież przez spotykanie sie z ludzmi i rozmowę odkrywamy siebie, dostajemy wsparcie, sluchamy o problemach innych ktore mogą byc dla nas pouczające chocby te małżeńskie ale tez te związane z wychowywaniem dzieci, rozwijamy wlasne zainteresowania, czasem dobrze sie bawimy i spedzamy czas... kiedyś znajoma powiedziala ze ona poznaje jak facet funkcjonuje i jakie ma potrzeby bo godzinami plotkowala z kumpelami na temat problemow w relacjach mąż zona, a nie miala pelnej rodziny więc nie miala nawet wzorca.
Poza tym wiem ze mogę zostac sama znaczy ze moj maz chce odejść ode mnie ale wlasnie ze ostatnio odswiezylam troche znajomości wiem ze mam od nich wsparcie bo nawet niektórzy nie wiedza o moich problemach i tak mi pomagaja wiec nie jest to z litości...
A czasem nawet dobre slowo wystarczy i czlowiek nabiera pewnosci ze jest wazny dla kogos no i potrzebny i to tez podbudowuje...
A poza tym mozna testowac przerobiona na Sycharze prace nad wlasna osobą :D
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: Smutek »

Angela
Czuję się dokładnie tak samo. Wydaje mi się, że mogłam więcej zrobić, inaczej postąpić, wręcz że wszystko schrzaniłam i gniecie mnie to strasznie. Do tego poczucie opuszczenia, samotności, wstydu i strachu.
Czekam albo na cud albo na ...pozew. To głupie podejście, ale tak się czuję.
Jednocześnie wiem, że to sytuacja z której mało kto wychodzi od początku obronną ręką i czasami nie było możliwości postąpić inaczej, a jeśli była, to świadomość tego zawsze przychodzi po czasie.
Wierzę, że czas i Bóg pomoże mi się otrząsnąć, tylko że trwa to dłużej niż się człowiek spodziewa.
Pozdrawiam
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Aby małżeństwo nie stało się bożkiem....

Post autor: Camilaa »

Smutek pisze: 13 cze 2018, 15:39 czasami nie było możliwości postąpić inaczej, a jeśli była, to świadomość tego zawsze przychodzi po czasie.
Wierzę, że czas i Bóg pomoże mi się otrząsnąć, tylko że trwa to dłużej niż się człowiek spodziewa.
No właśnie ta świadomość pewnych rzeczy(sama dopiero niektore odkrywam), czlowiekowi się wydaje ze to co robi jest dobre a potem dostaje nagle po glowie i wszystko trzeba zweryfikować i przewartosciowac od nowa... zeby ta dojrzałość przychodzila w odpowiednim czasie...
A otrzasniecie się tez zalezy od jakiejs dojrzalosci i przepracowaniu pewnych rzeczy dlatego rozumiem jak niektórzy sa na forum parę lat, tyle tez sie podobno dochodzi po rozstaniu z małżonkiem...
ODPOWIEDZ