Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Witam,

na początek odniosę się do pierwszej odpowiedzi (Jacka) i nieco wyjaśnię.

Napisałeś Jacku, że mąż chciał się sprowadzić, a ja mówię coś o rozwodzie. Z zewnątrz wydaje się to irracjonalne dla osoby, która nie zna sytuacji, i tu się zgodzę.
A więc:
mąż zostawił mnie z 5-miesięcznym dzieckiem 4 miesiące po śmierci mojego ojca. Nie było żadnej zdrady ani fascynacji drugą osobą, a przynajmniej ja o tym nie wiem. Już od połowy ciąży byłam wykończona psychicznie jego zachowaniem. Zabrał całą swoją miłość i czułość, została arogancja, alergiczne reakcje na najdrobniejszą uwagę, zaczęło się irytowanie się na mnie o wszystko, podejmowanie decyzji bez informowania mnie itd. Miałam odczucie, że gdy otworzę buzię, natychmiast gram mu na nerwach, czułam się niekochana, odtrącona, ignorowana, zaczęłam uciekać w swój świat. (Padło pytanie o relacje przed ślubem - w moim odczuciu idealne, prawie zero kłótni, czułam się kochana, czułam wsparcie etc. - i tak, za taką osobą, jaką był wtedy mój mąż, poszłabym w ogień).
Podczas trwającej 2 lata separacji mąż chyba 3-krotnie podjął temat powrotu. Pierwszy raz - w środku dnia robiłam coś przy kuchni - nagle powiedział oficjalnym tonem, że on by mógł wrócić, i że odszedł bo... i tu zaczęła się litania oskarżeń. Uznałam, że to bez sensu, że nie jest gotowy i że jak coś przemyśli i będzie gotowy pogadać jak człowiek, to może wrócimy do tematu. Ja jestem gotowa uznać moją część win, ale nie będę w ten sposób rozmawiać na takie tematy, to zbyt poważne. Za kilka miesięcy znów - czy możemy się zejść i znów oskarżenia, a raczej próby usprawiedliwienia się - tym razem podał inne powody odejścia i inne moje winy, tym razem już powód był absurdalny i dla mnie nowy. Ale nic, powiedziałam, że ok, ale że musimy porozmawiać o tym na spokojnie i ogólnie rozmawiać (mąż zaczął temat w środku nocy, kiedy wróciłam ze spotkania z przyjaciółmi i szykowałam się do snu), powiedziałam, że dajemy sobie szansę. Zapytałam, czy mnie kocha. Odpowiedział: Tak sądzę. Powiedział, że jak znajdzie pracę, to przyjedzie do nas. Spotykaliśmy się, przyjeżdżał, a ja wciąż czekałam na to, aż podejmie temat tego co stało się przed ślubem i jak widzi naszą relację. Jest dużo do naprawienia. Mąż nie zaczynał tematu. Nadal nie okazywał mi czułości, miłości i jego zachowanie bardzo odbiegało od zachowania człowieka, za jakiego wyszłam.Po 2 miesiącach powiedziałam, że jeśli mamy udawać, że jest ok, to ja wolę, żeby on nie przyjeżdżał, bo nie można tego wszystkiego zamiatać pod dywan, trzeba o tym porozmawiać. On powiedział, że nie będzie rozmawiać. Pokłóciliśmy się, powiedział, że nie żałuje swojego zachowania i że to wszystko moja wina, co się stało. Dla mnie to proszenie się o rozmowę jest bardzo bolesne i upokarzające, więc odpuściłam. Nadal jednak mógł się zatrzymywać u nas, jak odwiedzał małego i spędzaliśmy razem czas. Tylko na zasadzie bardziej kumplowskiej, nie chciałam dopuścić, żeby kolejny raz narobił mi nadziei i mnie zranił.
I teraz ostatnia próba "powrotu". Mąż chciał przyjechać na kilka dni, powiedziałam, że ok. Mówił, że w jeden dzień musi podjechać na parę godzin do miasta A, w którym kiedyś pracował, i po paru godzinach wróci. Myślałam, że po prostu ma tam jeszcze coś do załatwienia. Na dzień przed tym domniemanym wyjazdem powiedział, że on wcale nie tam musi podjechać, tylko do miejscowości B, w której ja pracuję, bo znalazł tam pracę i musi zostawić tam swoje rzeczy. Było to w porze obiadu, stałam przy garkach, dziecko bawiło się obok, stanęłam jak wryta. Na moje pytanie, czemu kłamał, że musi jechać do miasta A, powiedział, że widocznie mu się coś pomyliło. Na pytanie, czemu mi o tym nie powiedział, że ma taki zamiar, powiedział, że wie o tym dopiero od 10 dni(!!!). Zapytał co z naszym związkiem. Wtedy palnęłam z tym rozwodem. Nie minęło pół godziny, a on już wszystko odwołał z tą pracą. Jeszcze to do mnie nie dotarło, a już było po wszystkim. Nie wiem - jeśli ten sposób załatwiania spraw jest dla kogoś w porządku, to niech broni mojego męża i zarzuca mi brak pokory. Ale mnie się takie coś nie mieści w głowie. I stąd ten wątek, ja nie umiem funkcjonować w ramach takiej komunikacji. Gdyby mąż choć raz powiedział do mnie po ludzku: słuchaj, popełniłem błąd, ty tez nie byłaś święta, ale mimo to kocham cię, postarajmy się to naprawić, spróbujmy się pogodzić, cokolwiek, to nie byłoby tego wątku. Gdyby zechciał zaprosić mnie na spacer, na kawę, gdziekolwiek, gdzie można spokojnie porozmawiać, a nie zaskakiwał takimi informacjami w środku nocy, albo gdy przygotowuję obiad, myśląc, że tak poważny temat da się załatwić za pomocą dwóch naprędce skleconych zdań... albo kłamstwa.
Po tym wszystkim napisałam mu smsa, że zaskoczył mnie tą wiadomością o pracy. Odpisał, że pewnie bałam się, że mnie z kimś przyłapie.
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Jakucja

ja nie chciałem Ci nic zarzucać. Ja tylko chciałem pokazać Twoją sytuację, jak ja ja widzę. Może moje "zboczenie zawodowe" nauczyciela próbowała wyłapać niejasności w Twoich zeznaniach? ;)
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Miałam odczucie, że gdy otworzę buzię, natychmiast gram mu na nerwach, czułam się niekochana, odtrącona, ignorowana, zaczęłam uciekać w swój świat. (Padło pytanie o relacje przed ślubem - w moim odczuciu idealne, prawie zero kłótni, czułam się kochana, czułam wsparcie etc. - i tak, za taką osobą, jaką był wtedy mój mąż, poszłabym w ogień).
No i tutaj pojawia się pytanie o Wasze języki miłości. Znasz je? Może Twój mąż mówi całkiem innym językiem i Twój zbiornik miłości się za szybko wyczerpał?
Po drugie pojawia się kwestia rodziny pierwotnej Twojego męża, brak męskiego wzorca w domu. On "wychuchany" przez mamusię nagle musi się zmierzyć z obowiązkami męża. Zdobył Ciebie i nagle pojawiał się szarówka. Pamiętaj, że mężczyzna ma w sobie naturę myśliwego. Lubi zdobywać. Im coś dłużej zdobywa, tym bardziej ceni.

Teraz jest tylko pytanie, czy widzisz jakieś możliwości na zmianę swojej sytuacji. Czy możesz coś w sobie zmienić, żeby było lepiej? Dlaczego Ty masz zmieniać? Bo tutaj jesteś i masz jakiś zapał w tym kierunku.
Polecam książkę "5 języków miłości". Na poczatek
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Jacku, wyłapuj niejasności jak najbardziej, może ja sama się dzięki temu czegoś o sobie nauczę.
O językach miłości planuję przeczytać, coś niecoś wiem, moim z pewnością jest dobry czas.
Właśnie o to chodzi, że nie widzę możliwości. Dlatego pomyślałam, że dialog z doświadczonymi osobami da mi jakąś wskazówkę.
To dla mnie ciężkie pytanie - co w sobie zmienić? Jestem gotowa coś zmienić, tylko co, skoro mąż nie chce rozmawiać. Co zmieniłam do tej pory - postarałam się stłumić wszelkie emocje, które są moim wrogiem w konfrontacji z zimnym emocjonalnie mężem. Żeby mu nic już nie pokazać, żeby się nie pukał w czoło, że jestem wariatką, że płaczę z bezradności, kiedy odbijam się od jego milczenia jak od ściany. Tyle mogłam zmienić, ale wiem, że nie o to tu chodzi.
Ktoś już tu pisał - jestem niezależna, lubię rządzić, mąż mógł się nie czuć jak głowa rodziny. Byłabym w stanie pracować nad tymi cechami, wiedząc, że mąż chce wrócić bo mnie kocha, a nie np. dlatego, bo tęskni za dzieckiem. Ale nie ma rozmowy, mogę snuć tylko domysły.
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Jakucja

Polecam naukę języków miłości. Może warto rozpoznać język miłości męża?

Również może warto przeczytać coś o dorosłych dzieciach? Mi pomogło to zrozumieć postępowanie mojej żony. Szkoda, że dopiero po jej odejściu.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: rak »

Jakucjo,

Jak Jacek wcześniej wspomniał nie chcemy nic radzić, nawet jak komunikacyjnie tak się to może wydawać;), natomiast chcielibyśmy się podzielić jak to wygląda z naszej strony, bo chyba też po to tu jesteś...

Z tego, co opisałaś, to rzeczywiście wydaje się, że mąż jest niedojrzały - na podstawie Twojego opisu nikt myślę się z tym kłócił nie będzie. Tyle tylko, że do niedojrzałości też trzeba dojrzeć, nie rodzi się ona raczej z dnia na dzień, tyle kumuluje i nadbudowuje ze wcześniejszych doświadczeń i sposobów radzenia sobie z nimi. I dlatego dość ciężko jest mi zgodzić się z poniższym:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Padło pytanie o relacje przed ślubem - w moim odczuciu idealne, prawie zero kłótni, czułam się kochana, czułam wsparcie etc. - i tak, za taką osobą, jaką był wtedy mój mąż, poszłabym w ogień
Zero kłótni nie znaczy wcale, że jest dobrze, jak dla mnie raczej, że kanały komunikacyjne były kulawe, i problemy nadlewały się z boku, żeby w końcu wybuchnąć na przykład tak:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Zabrał całą swoją miłość i czułość, została arogancja, alergiczne reakcje na najdrobniejszą uwagę, zaczęło się irytowanie się na mnie o wszystko, podejmowanie decyzji bez informowania mnie itd. Miałam odczucie, że gdy otworzę buzię, natychmiast gram mu na nerwach, czułam się niekochana, odtrącona, ignorowana
Dodatkowo, wybieramy sobie zazwyczaj partnera o podobnym stopniu zintegrowania do nas samych, bo inaczej jego niedojrzałość by nas kłuła w oczy. I nigdy byśmy się odpowiedzialnie nie zdecydowalni na przeżycie reszty życia z takim niedojrzałym osobnikiem. Z czasem ten rozwój różnie idzie i motywacje tutaj są też różne. Dlatego też zawsze warto przyjrzeć się swoim cechom (niedojrzałości), która spowodowała wybór takiego, a nie innego partnera...

Rozumiem, że w tej chwili zależy Ci na małżeństwie, a sposób jaki widzisz na jakie ratowanie to jak najszybsze dojrzewanie męża. Oczekujesz dorosłego zachowania, troski o rodzinę i opdpowiedzialności za wcześniejesze akcje.
I pewnie masz rację, tylko czy on jest na to gotowy? Motywację wydaje się, że ma, bo prób z jego strony parę było. To, że w Twojej ocenia nieudolnych to już inna sprawa. Może chce, a nie wie co zrobić, żebyś była zadowolona? Może też boi się coś zrobić, lub przyznać się do swoich win, bo wie, że jak jesteś niezadowolona to dostanie po głowie. Ja nie wiem...

Bardzo pozytywnie natomiast odczytuję poniższe:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Nie było żadnej zdrady ani fascynacji drugą osobą, a przynajmniej ja o tym nie wiem.
Do tego też potrzeba pewnej dojrzałości, zazwyczaj się odchodzi do kogoś. Jeśli naprawdę odszedł "w pustkę" to musiało mu coś bardzo nie pasować, więc ponownie coś pewnie kulało z wcześniejszą komunikacją... A teraz nie za bardzo wie, jak sobie z tym poradzić.

Jak wiesz, nikt Ci nie powie co masz robić. Najwyżej podzieli się swoim spojrzeniem, życzliwym, ale nie zawsze super wspierającym, bo samemu pewne rzeczy cieżko zaobserwować. Długo czytasz forum, więc i znieść pewnie więcej możesz ;)

Jeszcze na koniec rozwinę jedną myśl w kontekście tego fragmentu:
agaton pisze: 05 cze 2018, 18:08 a także wbrew swojej woli dałam się wywieźć mężowi bardzo daleko, dla niego zrezygnowałam z wymarzonej pracy na uczelni, dla niego znosiłam przedłużający się pobyt- tak właśnie dla niego, bo był wśród ludzi numer jeden. Jakoś go to nie zbudowało, nie podniosło chyba jednak niskiej samooceny i stąd po tylu wspólnych latach pojawił się kryzys
Dlatego tak często piszę ostatnio o miłości bezwarunkowej, bo mimo jej niepraktyczności to uważam ona powinna definiować zdrowe relacje. Pisałem ostatnio, że nie jest to nauka dawania bez brania, ale postawy wzrastania w wolności mimo świadomości wciąż obecnych toksycznych oczekiwań i zależności.
Różnica mimo pozorów jest diametralna, pierwsze podejście budzi po czasie postawę cierpiętnictwa, narastającej frustacji, nie jest to dar z siebie dla drugiej osoby, ale niemal wymuszenie. Więc bardzo ciężko, żeby przyczyniło się to do wzrostu czyjeś oceny, raczej krótkotrwałej satysfakcji, a później wyczuwa się frustrację i niezgodę dawającego. Nie jest to wolny wybór, tylko człowiek czuje, że musiał to zrobić, poświęcić samego siebie i swoje marzenia, co doś naturalnie prowadzi do nawet niezamierzonego kryzysu. Jeśliby natomiast oferuje się komuś w wolności to niezależnie od póżniejszego zachowania tej osoby, czuje się satysfakcję ze swojej decyzji, która bazowała na miłości, a nie strachu przed jej stratą ...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

rak pisze: 06 cze 2018, 11:54 Rozumiem, że w tej chwili zależy Ci na małżeństwie, a sposób jaki widzisz na jakie ratowanie to jak najszybsze dojrzewanie męża. Oczekujesz dorosłego zachowania, troski o rodzinę i opdpowiedzialności za wcześniejesze akcje.
I pewnie masz rację, tylko czy on jest na to gotowy? Motywację wydaje się, że ma, bo prób z jego strony parę było. To, że w Twojej ocenia nieudolnych to już inna sprawa. Może chce, a nie wie co zrobić, żebyś była zadowolona? Może też boi się coś zrobić, lub przyznać się do swoich win, bo wie, że jak jesteś niezadowolona to dostanie po głowie. Ja nie wiem...
Też mam podobne odczucia. Odnoszę wrażenie że mąż bardzo chce wrócić i równie bardzo boi się podporządkowania (?) i może jeszcze jakichś warunków które trudno mu na dzień dzisiejszy spełnić.
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 (Padło pytanie o relacje przed ślubem - w moim odczuciu idealne, prawie zero kłótni, czułam się kochana, czułam wsparcie etc. - i tak, za taką osobą, jaką był wtedy mój mąż, poszłabym w ogień).
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 mąż zostawił mnie z 5-miesięcznym dzieckiem 4 miesiące po śmierci mojego ojca. Nie było żadnej zdrady ani fascynacji drugą osobą, a przynajmniej ja o tym nie wiem. Już od połowy ciąży byłam wykończona psychicznie jego zachowaniem. Zabrał całą swoją miłość i czułość, została arogancja, alergiczne reakcje na najdrobniejszą uwagę, zaczęło się irytowanie się na mnie o wszystko, podejmowanie decyzji bez informowania mnie itd. Miałam odczucie, że gdy otworzę buzię, natychmiast gram mu na nerwach, czułam się niekochana, odtrącona, ignorowana, zaczęłam uciekać w swój świat.
Czy umiałabyś powiedzieć czy ta niekorzystna metamorfoza męża mogła być reakcją na jakieś Twoje zachowanie, postawę, zmianę?
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Gdyby mąż choć raz powiedział do mnie po ludzku: słuchaj, popełniłem błąd, ty tez nie byłaś święta, ale mimo to kocham cię, postarajmy się to naprawić, spróbujmy się pogodzić, cokolwiek, to nie byłoby tego wątku.
Czy takie słowa padły z Twojej strony?
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

rak pisze: 06 cze 2018, 11:54 I dlatego dość ciężko jest mi zgodzić się z poniższym:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Padło pytanie o relacje przed ślubem - w moim odczuciu idealne, prawie zero kłótni, czułam się kochana, czułam wsparcie etc. - i tak, za taką osobą, jaką był wtedy mój mąż, poszłabym w ogień
Zero kłótni nie znaczy wcale, że jest dobrze, jak dla mnie raczej, że kanały komunikacyjne były kulawe, i problemy nadlewały się z boku, żeby w końcu wybuchnąć na przykład tak:
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Zabrał całą swoją miłość i czułość, została arogancja, alergiczne reakcje na najdrobniejszą uwagę, zaczęło się irytowanie się na mnie o wszystko, podejmowanie decyzji bez informowania mnie itd. Miałam odczucie, że gdy otworzę buzię, natychmiast gram mu na nerwach, czułam się niekochana, odtrącona, ignorowana
Ale tak było? Dla mnie idealnie. Inaczej nigdy bym za niego nie wyszła. A było już wcześniej kilku takich, za których "nie wyszłam". Mogło mu coś nie pasować, ale nic nie mówił. Zmiana zaszła w nim gdzieś pół roku po ślubie. To nie tylko moja obserwacja - wszyscy go bardzo lubili i byli w szoku, że można aż tak się "maskować". Gdybym była jakąś tyranką, czy go zdradzała czy poniżała, to łatwiej byłoby mi zrozumieć, że mu się przelało. Ale nic takiego nie miało miejsca i dlatego od lat zachodzę w głowę, co się stało. I jedyne logiczne wytłumaczenie, jakie mi się nasuwa, jest takie, że zaczęłam go irytować, bo się "odkochał", spadły mu różowe okulary, jak zwał, tak zwał.
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Jakucjo
Coś pomyliło się z cytowaniem i nie wiem, co jest Twoje a co Raka w poprzednim Twoim poście.
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Jakucjo

A wiesz jak wygląda standardowa konstrukcja psychiczna mężczyzny i kobiety?

Może polecę następująco książki:
John Gray, Mężczyźni są z Marsa, Kobiety z Wenus, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2017
Jacek Pulikowski, Mężczyzna od A do Z, Wydawnictwo Fides, Kraków 2014
John Eldredge, Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2012.
o. Leon Knabit, Instrukcja obsługi mężczyzny, Kraków 2010
Gary L. Thomas, Cenniejsza jak perły. Jak mądra żona pomaga mężowi osiągnąć pełnię męskości, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2015
Jacek Pulikowski, Kobieta od A do Z, Wydawnictwo Fides, Kraków 2014
o. Leon Knabit, Kogo kochają kobiety, Wydawnictwo Nemrod, Kraków 2009
oraz jeszcze to:
Allan i Barbara Tease, Dlaczego mężczyźni pragną seksu a kobiety potrzebują miłości, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2013
może nie jest bardzo katolickie, ale daje do myślenia.

Więcej książek jest tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=383
agaton
Posty: 35
Rejestracja: 30 lis 2017, 22:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: agaton »

rak pisze: 06 cze 2018, 11:54

Dlatego tak często piszę ostatnio o miłości bezwarunkowej, bo mimo jej niepraktyczności to uważam ona powinna definiować zdrowe relacje. Pisałem ostatnio, że nie jest to nauka dawania bez brania, ale postawy wzrastania w wolności mimo świadomości wciąż obecnych toksycznych oczekiwań i zależności.
Różnica mimo pozorów jest diametralna, pierwsze podejście budzi po czasie postawę cierpiętnictwa, narastającej frustacji, nie jest to dar z siebie dla drugiej osoby, ale niemal wymuszenie. Więc bardzo ciężko, żeby przyczyniło się to do wzrostu czyjeś oceny, raczej krótkotrwałej satysfakcji, a później wyczuwa się frustrację i niezgodę dawającego. Nie jest to wolny wybór, tylko człowiek czuje, że musiał to zrobić, poświęcić samego siebie i swoje marzenia, co doś naturalnie prowadzi do nawet niezamierzonego kryzysu. Jeśliby natomiast oferuje się komuś w wolności to niezależnie od póżniejszego zachowania tej osoby, czuje się satysfakcję ze swojej decyzji, która bazowała na miłości, a nie strachu przed jej stratą ...
Pond dwadzieścia lat (łatwiej napisać prawie trzydzieści,ale przerażająco brzmi ;) ) nie miałam ani przez chwilę poczucia "że musiałam" to zrobić, że bałam się utraty miłości mojego męża. Tak nie było. Zrobiłam to DLA męża, bo wiedziałam,że dla niego ten wyjazd to ogromna szansa (tak też się stało) ,która może się nie powtórzyć. Doceniał to,równocześnie zapewniając, że pobyt nie będzie długi i przyjdzie czas na realizację moich planów zawodowych i naukowych. Niestety, tak się nie stało; ciągle były jakieś realne i nierealne przeszkody. I to potrafiłam oddać bez cierpiętnictwa i pretensji, mając poczucie, że wprawdzie coś tracę (przecież nie zapomniałam o rozpoczętym doktoracie, fascynujących badaniach) ale mam wspaniałe małżeństwo ,spędzamy ze sobą i dziećmi dużo czasu. I pewnie gdyby tak pozostało, to jedynie od czasu do czasu przy szczególnych okazjach czułabym nutkę żalu za tym niespełnieniem; tak jak to było przez te dwadzieścia lat.
Wiem,że dałam w wolności; skrót myślowy,chyba jednak niefortunny "wbrew swojej woli" oznaczał tylko tyle,że ja sama ,nigdy bym na taki pomysł nie wpadła, że gdybym myślała o sobie i swoich naprawdę wówczas dużych możliwościach, to powiedziałabym "nie".
Mąż pytał, wiedziałam co może zyskać, czy to,że mnie bolała ta decyzja, oznacza,że była cierpiętnictwem? Nie odbieram tego w ten sposób. Bolało,owszem , ale uznałam, że mąż w tym momencie (jego kariera zawodowa-jako że facet, głowa rodziny) jest ważniejsza.
I gdyby nie dzisiejszy kryzys i jego, jeśli nawet podświadome podkreślanie (jednak!) jak daleko zaszedł, gdyby nie to, że daje sobą sterować , że ojciec ,który go nie wychowywał i który dopiero teraz sobie o nim przypomniał najprawdopodobniej mu imponuje (teść miał 4 żony i 2 nieżony) i ma ogromny wpływ na jego obecne zachowanie; to myślę,że nie przyszłoby mi do głowy żałować tamtej decyzji. A teraz owszem,żałuję bardzo, i tak, czuję narastającą frustrację, że byłam taka pewna i tak mu wierzyłam.
Serce mi pęka gdy pomyślę ile oddałam -w wolności!! (to chyba jeszcze bardziej boli, bo nie musiałam, nie byłam zmuszana, mąż wtedy był zaskoczony i poruszony moją decyzją; wiedział,że to dla mnie ważne było) a teraz go denerwuję, drażnię, bo mam dziwne (tzn takie jak dawniej) poglądy. A on ma teraz innego guru- odzyskanego tatusia, który całe życie dbał tylko o siebie,innych nie szanował i nie liczył się z nikim. Tylko dlatego patrzę teraz na ten mój dobrowolnie dany dar w taki sposób. W tej chwili nie potrafię inaczej.

Do Krople Rosy
widzisz, ludzie są jednak bardzo różni; chyba dzięki Bogu ;) Gdyby moja córka z powodu wyjścia za mąż miała przerwać studia, byłby to dla mnie dramat. Różnie w życiu może się ułożyć, mąż może umrzeć,zachorować, może odejść- dlaczego miałaby nie mieć zawodu i możliwości zarobienia na siebie i dzieci. Nie widzę po prostu żadnego powodu,żeby jedno (zawarcie małżeństwa) i drugie (ukończenie szkoły,studiów) miały się wzajemnie wykluczać. I widzisz tutaj się różnimy, bo dla mnie przejawem miłości i prawdziwej troski byłyby starania i zachęcanie żony,żeby jednak ukończyła edukację, nawet jeśli miałaby nigdy nie pracować zawodowo. Dr Pulikowski w swoich wykładach podkreślał, że kobieta też musi móc się realizować zawodowo, oczywiście jeśli czuje taką potrzebę i mąż powinien ją w tym wspierać. Wiadomo,że jeśli spełnia się będąc mamą i żoną "przy mężu" to jest to jej wybór i nikt tego nie kwestionuje.
Dlatego mogłybyśmy dyskutować bez końca a jedna ,drugiej nie przekona ani pewnie nie zrozumie. Szanuję Twoje stanowisko, rozumiem,że spełniasz się będąc panię domu i mam nadzieję, że możesz zrozumieć moje odmienne zdanie. Serdecznie pozdrawiam:)
agaton
Posty: 35
Rejestracja: 30 lis 2017, 22:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: agaton »

Jakucjo, takie doświadczenie "denerwowania" "drażnienia" niezależnie od tego co i jak powiem, mam i ja od jakiegoś czasu.
Nie znam przyczyny, nie mogę się dowiedzieć; pozostają domysły.
Bardzo trudno znosić taki stan, moja wytrzymałość psychiczna trzeszczy w szwach.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

Pavel pisze: 05 cze 2018, 15:37 Witaj Jakucjo,
Ja chciałbym na początek zapytać, jak wyglądała komunikacja z Twoim mężem na początku małżeństwa i przed ślubem.
Czy różniła się od obecnej?
Jeśli tak, to w jaki sposób.

Aha, dlaczego koniecznie rozwód? Separacja prawnie chroni lepiej, a w dodatku nie jest sprzeczna z nauką KK.
Otulam modlitwą
Spróbuję zacytować - może tym razem się uda.
Jak wyglądała? Wydawało mi się - użyję tego słowa, gdyż przyjmuję, że to mogło tak wyglądać tylko z mojej strony - więc wydaje mi się, że bardzo dobrze. Wszystko było omawiane i uzgadniane. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Nie miałam mężowi nic do zarzucenia. Angażował się w pełni w nasze sprawy, chciał spędzać ze mną czas, szanował mnie bardzo, zrobiłby dla mnie wszystko. Ja do tej pory się dziwię, jak to się mogło zmienić.
Dodam, że mąż ma skłonności do częstego irytowania się z powodu błahostek i szukać winnego, co skrzętnie przed ślubem ukrywał. Chyba wyczuwał, że będą z tego kłopoty. Jestem bardzo wrażliwa, mam tak od dziecka - kiedy ktoś się na mnie irytuje (zwłaszcza niespodziewanie) albo płaczę, albo wynika z tego kłótnia. Osobiście staram się zwracać uwagę bardzo delikatnie innym osobom, i to tylko wtedy, jeśli nie widzę innego wyjścia.
Kiedy się z tym ujawnił, zaczęły się na tym etapie sprzeczki, potem była już ciągła irytacja z jego strony.
krople rosy

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: krople rosy »

agaton pisze: 06 cze 2018, 12:53 Gdyby moja córka z powodu wyjścia za mąż miała przerwać studia, byłby to dla mnie dramat. Różnie w życiu może się ułożyć, mąż może umrzeć,zachorować, może odejść- dlaczego miałaby nie mieć zawodu i możliwości zarobienia na siebie i dzieci. Nie widzę po prostu żadnego powodu,żeby jedno (zawarcie małżeństwa) i drugie (ukończenie szkoły,studiów) miały się wzajemnie wykluczać. I widzisz tutaj się różnimy, bo dla mnie przejawem miłości i prawdziwej troski byłyby starania i zachęcanie żony,żeby jednak ukończyła edukację, nawet jeśli miałaby nigdy nie pracować zawodowo. Dr Pulikowski w swoich wykładach podkreślał, że kobieta też musi móc się realizować zawodowo, oczywiście jeśli czuje taką potrzebę i mąż powinien ją w tym wspierać. Wiadomo,że jeśli spełnia się będąc mamą i żoną "przy mężu" to jest to jej wybór i nikt tego nie kwestionuje.
Dlatego mogłybyśmy dyskutować bez końca a jedna ,drugiej nie przekona ani pewnie nie zrozumie. Szanuję Twoje stanowisko, rozumiem,że spełniasz się będąc panię domu i mam nadzieję, że możesz zrozumieć moje odmienne zdanie. Serdecznie pozdrawiam:)
Agaton ja studia miałam kontynuować już w innym mieście. Szybko zaszłam w ciążę, w drugą, kolejną.....i tak zostałam w domu. Mój mąż ani razu nie wyraził sprzeciwu bym nauki nie kontynuowała a nawet tak jak piszesz zachęcał. I tak się miało stać. Wyszło inaczej.
Nie zawsze wychodzi tak jak sobie planujemy. Po drugie zawsze można się dokształcić później albo pracować w takim miejscu które nie wymaga studiów.
Druga sprawa to fakt, że chyba od zawsze chciałam mieć dużą rodzinę ( co mi po latach przypominają bliscy i znajomi) i się jej poświęcić. W pozytywnym sensie . Tu się czuję jak ryba w wodzie. Robię to co lubię. Gdy dzieci odfruną zajmę się sobą i chętnie im jeszcze dopomogę.

Ależ ja nie zamierzam Cię do niczego przekonywać . Również pozdrawiam:)
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: Jakucja »

krople rosy pisze: 06 cze 2018, 12:07
Też mam podobne odczucia. Odnoszę wrażenie że mąż bardzo chce wrócić i równie bardzo boi się podporządkowania (?) i może jeszcze jakichś warunków które trudno mu na dzień dzisiejszy spełnić.
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 mąż zostawił mnie z 5-miesięcznym dzieckiem 4 miesiące po śmierci mojego ojca. Nie było żadnej zdrady ani fascynacji drugą osobą, a przynajmniej ja o tym nie wiem. Już od połowy ciąży byłam wykończona psychicznie jego zachowaniem. Zabrał całą swoją miłość i czułość, została arogancja, alergiczne reakcje na najdrobniejszą uwagę, zaczęło się irytowanie się na mnie o wszystko, podejmowanie decyzji bez informowania mnie itd. Miałam odczucie, że gdy otworzę buzię, natychmiast gram mu na nerwach, czułam się niekochana, odtrącona, ignorowana, zaczęłam uciekać w swój świat.
Czy umiałabyś powiedzieć czy ta niekorzystna metamorfoza męża mogła być reakcją na jakieś Twoje zachowanie, postawę, zmianę?

Od dawna nad tym się głowię. On powiedział, że kiedyś byłam jakaś inna. No oczywiście, że byłam. Inaczej zachowuje się kobieta kochana, wtedy wzrasta i rozwija skrzydła. Inaczej zachowuje się ktoś, kto jest traktowany jak zło konieczne.
Jakucja pisze: 06 cze 2018, 10:44 Gdyby mąż choć raz powiedział do mnie po ludzku: słuchaj, popełniłem błąd, ty tez nie byłaś święta, ale mimo to kocham cię, postarajmy się to naprawić, spróbujmy się pogodzić, cokolwiek, to nie byłoby tego wątku.
Czy takie słowa padły z Twojej strony?
Próbowałam rozmawiać wielokrotnie, również w tym tonie.
Zapadła mi w pamięć zwłaszcza jedna rozmowa, dziecko spało, więc była sposobność. On stał ciągle do mnie tyłem, ja mówiłam. Powiedział wtedy, że przed ślubem był zbyt ugodowy i odwołał wszystkie swoje wcześniejsze deklaracje. Ale na ogół nic nie mówił. Stał tyłem. Był niedostępny. Po którymś razie stwierdziłam, że nie będę się dłużej poniżać, i że czas na jego ruch.
jacek-sychar

Re: Brak komunikacji, brak empatii, brak uczuć.

Post autor: jacek-sychar »

Jakucjo

Instrukcję cytowania masz tutaj:
viewtopic.php?f=20&t=229
ODPOWIEDZ