małzeństwo nad przepaścią

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Nirwanna »

Burzo, powtórzę za zenią - takie unikanie "pecha" z lęku, że coś się wydarzy, to bałwochwalstwo, i podpada pod "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Tak naprawdę jest mi ciężko, poddaje się bo bardzo pragnelam, aby mąż dał mi jakąś nadzieję,swiatelko w tunelu. Nie umiem się pogodzić z tym, że jego uczucia wygasły do mnie i nigdy nie odrodza sie i nigdy już nas nie będzie i naszego małżeństwa.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Camilaa »

burza pisze: 03 sie 2018, 13:04 Tak naprawdę jest mi ciężko, poddaje się bo bardzo pragnelam, aby mąż dał mi jakąś nadzieję,swiatelko w tunelu. Nie umiem się pogodzić z tym, że jego uczucia wygasły do mnie i nigdy nie odrodza sie i nigdy już nas nie będzie i naszego małżeństwa.
Burza, chyba nikt nie umie sie z tym pogodzić, niektórzy tu na forum szukaja wsparcia po kilka kilkanascie lat może nawet. A meza uczuciami się nie zajmuj. Uczucia sa zmienne... ale to nie o to chodzi... jak ja bym reagowala na to co moj maz robi to powinnam caly czas ryczec... bo on to albo tamto robi, a raczej nie robi. A moze Twój mąż czeka najpierw na Twoja postawę szczesliwej osoby... czy on cos Tobie zarzucal? Cos mu nie pasowalo? Ja wiem co mojemu mężowi nie pasowalo, ciezko mi to zmienić teraz choć niektóre rzeczy udalo mi sie, bo on nie chce nic naprawiać ale szukam dla siebie ratunku i wlasnej drogi skoro mój maz chce odejść... powiem nawet ze "wykorzustuje" to ze jeszcze z nami mieszka wlasnie na budowanie siebie, przez uniezaleznianie sie od jego postaw emocji fochow, tego co robi... ucze sie sluchac i uczę sie reagowac na to co mówi i robi i co boli tak żeby jego nie krzywdzic choćby slowem, a to mi sie zdarzalo, ale tez nie dawac sie krzywdzic- czyli stawiać granice...
Więcej nie mogę, bo wiem ze on nie chcę ale tez wiem ze nic nie poradze... wiec zajmuję się sobą...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Nirwanna »

Burza, sakramentalne małżeństwo trwa do końca życia, więc zawsze będziecie mężem i żoną.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: s zona »

Camilaa pisze: 03 sie 2018, 14:59
burza pisze: 03 sie 2018, 13:04 Tak naprawdę jest mi ciężko, poddaje się bo bardzo pragnelam, aby mąż dał mi jakąś nadzieję,swiatelko w tunelu. Nie umiem się pogodzić z tym, że jego uczucia wygasły do mnie i nigdy nie odrodza sie i nigdy już nas nie będzie i naszego małżeństwa.
Burza, chyba nikt nie umie sie z tym pogodzić, niektórzy tu na forum szukaja wsparcia po kilka kilkanascie lat może nawet. A meza uczuciami się nie zajmuj. Uczucia sa zmienne... ale to nie o to chodzi... jak ja bym reagowala na to co moj maz robi to powinnam caly czas ryczec... bo on to albo tamto robi, a raczej nie robi. A moze Twój mąż czeka najpierw na Twoja postawę szczesliwej osoby... czy on cos Tobie zarzucal? Cos mu nie pasowalo? Ja wiem co mojemu mężowi nie pasowalo, ciezko mi to zmienić teraz choć niektóre rzeczy udalo mi sie, bo on nie chce nic naprawiać ale szukam dla siebie ratunku i wlasnej drogi skoro mój maz chce odejść... powiem nawet ze "wykorzustuje" to ze jeszcze z nami mieszka wlasnie na budowanie siebie, przez uniezaleznianie sie od jego postaw emocji fochow, tego co robi... ucze sie sluchac i uczę sie reagowac na to co mówi i robi i co boli tak żeby jego nie krzywdzic choćby slowem, a to mi sie zdarzalo, ale tez nie dawac sie krzywdzic- czyli stawiać granice...
Więcej nie mogę, bo wiem ze on nie chcę ale tez wiem ze nic nie poradze... wiec zajmuję się sobą...
Burzo , czytalas Granice
http://www.tolle.pl/pozycja/granice-w-r ... alzenskich

Nieraz warto postarac sie o zdrowy hedonizm dla Siebie. Odnalesc w sobie to ,co kiedys przed zawarciem malzenstwa moze zarzucilas lub rozwinac cos nowego ...cokolwiek ,co sprawi Ci radosc i odwroci mysli od meza .
Szkoda ,ze Rekolekcje sa dopiero w pazdzierniku ,mnie kiedys postawily na nogi .. Zobaczylam ludzi pieknych wewnetrznie i zewnetrznie tez laski a wszystkie w roznym stopniu " porzucone " przez mezow ..
Wiec z Panem Bogiem mozna :D
Wtedy pomyslalam ,ze " ja tez tak chce " :)
Wspomne w modlitwie .
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Camilaa, mądre słowa wykorzystać to że jeszcze ze mną jest i nie reagować zbyt emocjonalnie,bo dobrego to nie prowadzi. Gdyż, on co chwilę przedstawia mi coraz to inne rozwiązanie ale decyzja ta sama. Próbować, zmienić się dla siebie na lepsze. A tylko Bóg wie, jak będzie.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Camilaa »

burza pisze: 03 sie 2018, 18:49 ale decyzja ta sama
No u mnie tez ta sama decyzja od ponad pół roku ze nie chce nic próbować i nie chce być ze mną bo za późno... wiec cóż, nie trzymaj go... ta bezradność wykańcza ale nie mamy wpływu...jedynie nie daj sie prowokowac do kłótni obrazania oceniania, wypominania bo to go będzie tylko nakrecalo... agresja budzi agresje...
Oderwij się od myslenia... jak s zona pisze znajdz ludzi, rekolekcje... i zachcij chcieć byc szczesliwa sama ze sobą i z tym co robisz...
I jeszcze jesli chodzi o dzieci, ja na początku tez się irytowalam jak maz coś planowal z dziećmi a ja nie bylam brana pod uwagę ale potem zaczęłam sie przyglądać i zastanawiać... przecież to dobrze ze chce z nimi spedzac czas, znaczy ze mu na nich zalezy i moze jednak nie robi te g o żeby mi na złość zrobić,
ja się bardzo dziwię jak ktoś piszę na forum ze malzonek tak poplynal w romans i dzieci wogle go nie interesowaly...
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Dziś, były urodziny córki. Mąż pojechał odebrać tort z cukierni bo błagam, go wręcz, z łaska to zrobił. Poczym okazało się, że ma wolne ale zabrał się i pojechał niestety nie do pracy, wiadomo gdzie do niej. Córka była tylko że mną bez taty. Mąż, corce powiedział, że jedzie do pracy, ( ponieważ, babcia będzie a na niego krzyczała i będzie w pracy spał.
). Później, przyjechała moja rodzina z dziećmi i koleżanka z dziećmi. Mąż zakomunikowal że, jeśli będzie moja rodzina to on, przyjedzie rano, też myślę że nie chciał zobaczyć mojej rodziny a szczególnie mojej mamy. Córka zadowolona a tata powiedział, że w niedzielę jadą na Śląsk i wracają w środę aby obchodzić ponownie jej urodziny i tam dostanie prezent. Cóż przykre to wszystko i ponizajace dla mnie, daje to odczuć na każdym kroku, że robi to jawnie. I nigdy, już ze mną nie będzie.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: renta11 »

Burza

Przykro mi to napisać, ale widzę, że próbujesz manipulować mężem wykorzystując swoje dziecko. Najpierw udaremniasz mu zabranie dziecka przed jej uroczystością do jego rodziców (organizujesz nagły, alternatywny wyjazd). Potem usiłujesz go wkręcić w rodzinną uroczystość, nawet go błagasz. On nie pozwala sobą jednak manipulować, konsekwentnie manifestacyjnie ucieka z domu. A oboje zupełnie nie bierzecie pod uwagę uczuć swojego dziecka.
To bardzo zła metoda i jak widzisz, już się nie sprawdza. Twój mąż jest konsekwentny w tym co robi, więc może to zaakceptujesz?
Wiem, jak jest to trudne. My matki, często wykorzystujemy dzieci jako kartę przetargową. Bo ojciec kocha swoje dzieci, więc może coś ugramy dla siebie? Nie zawsze są to uświadomione działania. Ale jeżeli to już nie działa, to przestań to robić. Największe koszty tego ponosi Twoja córka.
Może zastanowisz się nad listą Zerty?
Pomodlę się
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
jacek-sychar

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: jacek-sychar »

Popierając to, co napisała Renta dołożę jeszcze coś od siebie.

U mnie to ja zostałem z najmłodszym synem. Nieraz jego matka dzwoniła, żeby do niej zajrzał (szczególnie wtedy, gdy nie miała innych planów i się nudziła). Skręcało mnie, żeby coś wymyślać, żeby do niej nie szedł. Ale zawsze mu pozwalałem samemu podjąć decyzję.
Jak poszedł, to po powrocie przez jakieś dwa dni był "dziki", zanim znowu do siebie nie doszedł. Ale wiem, że to jest jego matka i w jakiś sposób go kocha. Co prawda jest to miłość "Dorosłego Dziecka", czyli stawiająca na pierwszym miejscu siebie, ale jednak "Matka jest tylko jedna". Tak samo zresztą jak ojciec.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Listę zerty znam, to, że błagam nie mam siły taszczyc zakupow w ręku a sklep mam 2km i ten tort również. Jestem zmuszona, ponieważ samochód na podwórku kluczyki zabrane. Po drugie mam prawo jazdy i jeszcze takiej odwagi nie mam, muszę przełamać barierę strachu, aby jeździć ale nie mam czym. Dziś komputer chce odpalić a tam na hasło zablokował mi. I cały czas pod górę o coś błagam bo nie mam finansów, on i tak głuchy. Przecież wie, że nie poradzę sobie z tymi przeciwnościami ale już mną nie jest zainteresowany i tym mnie prowokuje do moich wybuchów. To nie jest to, że ja rzadze tak jak ktoś mi napisał i manipuluje.
Amica

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Amica »

burza pisze: 05 sie 2018, 22:53 Listę zerty znam, to, że błagam nie mam siły taszczyc zakupow w ręku a sklep mam 2km i ten tort również. Jestem zmuszona, ponieważ samochód na podwórku kluczyki zabrane. Po drugie mam prawo jazdy i jeszcze takiej odwagi nie mam, muszę przełamać barierę strachu, aby jeździć ale nie mam czym. Dziś komputer chce odpalić a tam na hasło zablokował mi. I cały czas pod górę o coś błagam bo nie mam finansów, on i tak głuchy. Przecież wie, że nie poradzę sobie z tymi przeciwnościami ale już mną nie jest zainteresowany i tym mnie prowokuje do moich wybuchów. To nie jest to, że ja rzadze tak jak ktoś mi napisał i manipuluje.
Brak pomocy w przewiezieniu tortu i zahasłowany komputer nazywasz przeciwnościami?
To co ma powiedzieć matka, któr wychowuje sama niepełnosprawne dziecko wymagające opieki 24 godziny na dobę? Samotna matka pięciorga dzieci? To są przeciwności, a jednak jakoś ludzie je pokonują. Zrób sobie takie podsumowanie, czemu uważasz, że bez męża nie jesteś w stanie sobie poradzić z dzieckiem, z życiem? Uważaj z tym podkreślaniem, że tak ci ciężko i bezradnie, bo ktoś może mężowi podpowiedzieć, żeby starał się o wyłączną opiekę nad dzieckiem, skoro tak Ci ciężko w najprostszych sprawach. Skoro potrafił złamać Ci żuchwę, to skąd wiesz, do czego jest zdolny?


Burzo, ludzie chcą Ci przekazać jedną prostą rzecz: Twój mąż na razie podjął decyzję, że nie chce być z Tobą i uwierz mi - jeśli robisz cokolwiek w kierunku, żeby zmienić tę jego decyzję, to są to stracone starania, stracony czas itd. W 99% jest tak, że im usilniej się stara opuszczony małżonek wpłynąć na tego, który odchodzi, tym szybciej rozluźnia się więź i tym usilniej odchodzący małżonek forsuje swój pomysł na życie.

Piszesz o swoich prolemach i wierzę Ci, że jest Ci ciężko - ale umówmy się, przecież te problemy możesz pokonać, a działania tak zorganizować, aby dać sobie radę.

Jak żyłaś przed poznaniem męża? Była osoba, która nosiła Ci zakupy, woziła Cię, nosiła torty i inne? Dawałaś sobie świetnie radę i teraz też dasz! Problemy się rozwiązuje, a nie nad nimi użala, na każdą sytuację (poza tymi ostatecznymi, jak śmierć), jest jakieś wyjście.

Każdy z nas musiał nagle zmierzyć się z życiem, które nagle trzeba ogarniać samemu. Mieszkam na IV piętrze i wniesienie wora z 13 kg karmy dla psa, zakupów, np. zgrzewki wody mineralnej jest już sporym problemem, zwłaszcza kiedy ma się bóle stawów spowodowane chorobą tarczycy. O pomoc we wniesieniu karmy poprosiłam miłego sąsiada z parteru, dostał za to pudełeczko Merci dla jego dzieci. Wodę kupuję po 1-2 butelki, tak samo zakupy - codziennie coś, zamiast raz na tydzień cały bagażnik. Tak - ciężko było pierwszy raz samej zapakować opony do samochodu, by je wymienić, ale uśmiechnęłam się do pana pilnującego na parkingu i pomógł mi je zataszczyć do auta, a w zakładzie oponiarskim zrobili to już panowie tam pracujący. To nie jest tak, że każdy sam będzie skakał z propozycjami pomocy, ale jest wiele osób, które chętnie odpowiedzą na prośbę o pomoc, zwłaszcza mężczyźni, jeśli prosi ich o to kobieta - naprawdę jest mnóstwo przyzwoitych, pomocnych i kulturalnych panów. To co mogę, staram się robić sama (np. remont mieszkania - oglądałam filmiki na youtube i zrobiłam wszystko: wytapetowałam ścianę, pomalowałam pozostałe pokoje, a nawet położyłam mozaikę z płytek na podłodze w łazience. Nowe silikony przy wannie i umywalce położyłam lepiej, niż fachowiec, który kładł je kilka lat wcześniej.

Trzeba sobie radzić - bez względu na to, czy masz męża przy boku, czy nie. Dorosłość to samodzielność i warto zrobić wszystko, by móc liczyć na siebie.

Skoro nie masz siły taszczyć zakupów - dziel je sobie na mniejsze partie. Wiele sklepów też proponuje sprzedaż z dowozem, zamawiasz z domu. A nie możesz umówić się z koleżanką z autem na wspólne zakupy? O urodzinach córki wiedziałaś wcześniej, więc mogłaś rozplanować zakupy. Jeśli był problem z przewiezienim tortu - to można było upiec tort w domu (mogę podzielić się świetnym przepisem na biszkopt, który zawsze się udaje :D ) - w dodatku taki tort jest nie tylko smaczniejszy, ale i tańszy - a o finanse też Ci chodzi.
Komputer na hasło? Prosisz męża o podanie hasła, a jeśli nie podaje, to niesiesz do serwisu i Ci odblokowują.
Brak finansów, bo mąż nie dokłada się do utrzymania? Składaj wniosek o alimenty do sądu.
Nie masz pieniędzy na prawnika? Korzystaj z darmowych porad, wnieś o prawnika z urzędu.
Proś o pomoc instytucje. Nie bój się prosić - one po to są, ci ludzie tam czekają na kogoś, komu mogą pomagać, bo po to powstały.

Może mylnie sądzisz, że jak pokażesz mężowi, że jesteś taka biedna, nieporadna i opuszczona, to on wróci do Ciebie. Ale wg mnie jedyne, co osiągniesz, to jeszcze większy dystans i ewentualnie pogardę, że jesteś taka nieogarnięta. Plus zagrożenie, że wykaże w sądzie Twoją nieudolność jako matki i może być słabo. Twój mąż na razie Cię nie szanuje, lekceważy i w dużej mierze dlatego, że mu na to pozwalasz - wypłakując za nim oczy, chociaż tyle zła Ci wyrządził.

Próby mainpulowania dzieckiem też zauważyłam, ale Renta napisała już wszystko.

Ogólnie - dobrze rozumiem Twoją sytuację, jak wielu z nas, którzy byli w Twojej lub podobnej sytuacji, przeżywali to samo. Ale trochę za długo tkwisz w tej pierwszej fazie (czytałam Twój pierwszy post, to już 2 lata, wynajęłaś detektywa itd. co oznacza ogromną desperację), zaczynają się poważne problemy (chodzi o dziecko, jego uczucia), nie lepiej zatrzymać się w swoim ślepym pędzie i brać powoli już swoje życie w swoje ręce?

Oczywiście nie znam przyszłości, ale na tyle, na ile znam się na psychologii człowieka, to śmiem twierdzić, że robisz dokładnie wszystko na odwrót i nie walcząc o siebie samą, o szacunek do siebie, o mądre granice - smarujesz masłem ten tor, po którym Twój mąż pcha kulę kryzysu, dzięki temu ta kula szybciej i łatwiej się porusza. A może by tak rozsypać piasek?

Porozmawiaj z kimś mądrym na temat swojej sytuacji, np. z terapeutą i SŁUCHAJ go. Bo nas nie słuchasz...
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Camilaa »

Amica pisze: 06 sie 2018, 12:56 99% jest tak, że im usilniej się stara opuszczony małżonek wpłynąć na tego, który odchodzi, tym szybciej rozluźnia się więź i tym usilniej odchodzący małżonek forsuje swój pomysł na życie.
Amica pisze: 06 sie 2018, 12:56 nie walcząc o siebie samą, o szacunek do siebie, o mądre granice - smarujesz masłem ten tor, po którym Twój mąż pcha kulę kryzysu, dzięki temu ta kula szybciej i łatwiej się porusza. A może by tak rozsypać piasek?
Dokładnie też tak uważam, on Cię krzywdzi a Ty mu pozwalasz się krzywdzic, Amica ladnie to opisalas jak zwykle zresztą...
ja np zaczelam robic male rzeczy na ktorych sie nie znalam zeby zobaczyc czy dam radę i szczerze to wiekszosc mi wychodzi albo znalezli sie ochotnicy do pomocy... z litosci nikt nie zostanie, z cierpietnicą tez nie (moj mi kiedys zarzucil to)
I ten piasek o którym pisze Amica, wprowadzic granice, jak mu będzie zalezalo to bedzie je szanowal a jak nie to czy warto się tak ponizać?
Wiem ze to trudne bo mi samej trudno ale jak widzisz to jeszcze bardziej rozuchwala...
Tulipanka
Posty: 52
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:51
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Tulipanka »

Amica to napisala pieknie, duzo, ale dokladnie to co i ja mysle...
ja bylam z drugiej strony: i powiem tez: z litosci to nie bedzie milosci.
rzeczywiscie moze tylko byc nerw dodatkowy: ze nic beze mnie nie ogarniesz. wez sie w garsc!
tak mialam. nie moglam patrzec na meza cierpietnika.
i ktos tu gdzies kiedys na forum napisal, ze to tak jakby wbic noz w plecy i kazac sie usmiechac. to trudne, ale przychodzi czas ze trzeba sie ogarnac i zaczac zyc.
po zalobie przychodzi nowe zycie.

dla meza bedziesz atrakcyjniejsza jesli bedziesz jednak silna (nie na pokaz, ale zyciowo zaradna). mozesz spytac czy pomoze. jak nie, to ogarnij sama. NIE BLAGAC i nie uzalezniac wszystkiego od niego. co by bylo gdyby nagle z tymi kluczykami, zablokowanym kompem, umarl? Jak bys sobie poradzila?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: s zona »

Tulipanka pisze: 06 sie 2018, 15:57
ja bylam z drugiej strony: i powiem tez: z litosci to nie bedzie milosci.

przychodzi czas ze trzeba sie ogarnac i zaczac zyc.
po zalobie przychodzi nowe zycie.

dla meza bedziesz atrakcyjniejsza jesli bedziesz jednak silna (nie na pokaz, ale zyciowo zaradna). mozesz spytac czy pomoze. jak nie, to ogarnij sama. NIE BLAGAC i nie uzalezniac wszystkiego od niego. co by bylo gdyby nagle z tymi kluczykami, zablokowanym kompem, umarl? Jak bys sobie poradzila?
Burzo ,
niestety dziewczyny maja racje .Im szybciej sie ogarniesz ,tym lepiej dla Ciebie i dziecka .Zeby nie bylo ,to tez to przeszlam .. i wiem ,ze to rownia pochyla ..mnie ogarnac sie pomogla kiedys min Kenya i jedna z przyjaciolek , pedagog ,ktora stwierdzila ,ze jesli nic z soba nie zrobie ,to maz moze odebrac mi dzieci .... bylam ,jak galareta ,mimo ze musialam pracowac ,zeby utrzymac siebie i dwojke dzieci na emigracji ...
I powiem ,ze to podzialalo ...

A i maz totalnie zmienil zdanie -gdy zobaczyl kiedys bedac u mnie- ze "ja mam lepiej od niego i go nie potzebuje " ,to byly jego slowa .. " rozwijasz sie "....Zazelam wtedy byc dla niego cos warta , moze to subiektywne ,ale tak to odebralam ,zaczal sie starac ...

Mnie ,jak wszystko po koleji padalo ,to robilam zestwawienie na plus .. zdrowa jestem ,dzieci tez dzieki Bogu zdrowe a reszta z pomoca Boza sie spreze ...
Burzo ,
przylgnij do Boga ,jak mnie kiedys radzono , wyplacz sie na Adoracji , nabierz sil i nie pzwol sie nie szanowac .
Pomodle sie o Boza Odwage dla Ciebie :)
ODPOWIEDZ