małzeństwo nad przepaścią

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

U mnie też od 4siepnia,bez zmian nie odzywa mąż się do mnie i robi swoje. I znów była środa i czwartek(wolne dni jego) w tym święto wyjechał z córką na Śląsk, nawet nie wiedziałam, gdzie jest, ponieważ poszłam do kościoła. Zadzwoniłam do niego z zapytaniem gdzie jest z córką a on, że jadą, na Śląsk. Powiedziałam, że życzę sobie by mnie informował, gdzie zabiera naszą córkę a on do mnie, że też nie informuje go. Tak, rzeczywiście robię ja nie informuje, ponieważ,odnoszą wrażenie, że on ma to gdzieś gdzie jest dziecko tylko tak powiedział. Tym razem myślę, że mu powiem, że jadę gdzieś z córką chociaż ja będę w porządku zacznę od siebie. Poza tym wszystko inne jest bez zmian dla mnie czyli romans jest z ukrainką i późne powroty a czasem następnego dnia. Boli ale cóż, po coś to ma być.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Wyjazdy męża, co tydzień z córką na Śląsk. Nawet zostawił ja u nich Samą, pod ich opieka (dziadków) a ja sama pojechałam do swojej rodziny. A przed wyjazdem powiedział, że od września rachunki na połowę czyli kredyt i pozostałe. Ja nie zamierzam robić nic na połowę po pierwsze za mało zarabiam po drugie dziecko do zerówki i za wszystko ja będę musiała płacić. Mąż, cały czas od 14lat mówi, mi że rachunki płaci i stosuje szantaż psychiczny na mnie rachunkami. Powiedziałam, że mam to wszystko gdzieś, najwyżej przyjdzie komornik i zabierze.Nie wie co ma wymyślić już najpierw podział majątku, teraz na połowę opłaty, Powiedziałam mu, że rozwalił naszą rodzinę a on, że ja nie jestem jego rodzina a ja na to, że teraz to już nie jestem. Szans, żadnych poddaje sie
Ukasz

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Ukasz »

Choćbyście oboje temu zaprzeczali i tak jesteście i będziecie rodziną. Nie daj sobie wmówić, że on już nie jest Twoim mężem. Byłaby to akceptacja i wręcz usprawiedliwienie jego zdrady i wszystkich krzywd, jakie wyrządził Tobie i Waszej córce.
Zwróć się o poradę prawną. Jesteście formalnie małżeństwem, więc jego ostatnie "zarządzenia" to klasyczna przemoc ekonomiczna. A fizyczna też już była. Być może w tej sytuacji, aby chronić siebie i dziecko, powinnaś złożyć wniosek o separację z jego winy i o zabezpieczenie alimentów odpowiadających wysokości jego zarobków? Chyba nie ma już się czego bać, trzeba zacząć działać. Nie zatrzymasz go teraz: zadbaj o warunki, w których będziesz mogła zająć się sobą i córką, a jednocześnie na niego czekać. Praca nad sobą to zadanie najważniejsze, ale zabezpieczenie bytu dla siebie dziecka - pilniejsze.
Zastanów się też, czy na pewno warto się trzymać dotychczasowej pracy. W Warszawie i okolicach stosunkowo łatwo o zatrudnienie na korzystnych warunkach: konieczność pracy przez pełne dwa tygodnie i bardzo niskie zarobki to dziwne połączenie. I bardzo trudne do kontynuacji, jeśli będziesz chciała zajmować się Waszym dzieckiem po jego odejściu (może czasowym, a może - tego wykluczyć nie można - na zawsze). Bo chyba nie chcesz, żeby córkę wychowywała ta Ukrainka...
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Monti »

Burzo, pewnie dobrze byłoby skonsultować Twoją sytuację z prawnikiem pod kątem zabezpieczenia finansowego dzieci i siebie, a także ustalenia kontaktów z dzieckiem. Możesz np. poszukać, gdzie w Twojej okolicy są nieodpłatne porady prawne i tam się udać.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Wiadomo, że zależy mi na rodzinie i malzenstwie tym domu naszym . Odkryłam się przed nim jak książka która zna na pamięć, że zależy mi na rodzinie na mężu i że go kocham i co z tego mam. A jak dowiedziałam się, że ma kochankę ukrainką to szalałam że złości nic mi z tego nie przyszło. Efekt inny niż się spodziewałam, myślałam, że się opamięta ale oczywiście nie,ze mąż mnie posłucha jak zawsze. Nie mam na tą sytuację wpływu,tylko na siebie.Oczywiscie, że martwię się czy kolejna rata kredytu będzie zapłacona tylko, że tego nigdy nie okazałam i nie wygadalam, że to mnie nie rusza, że jest mi to obojętne. Choć tak nie jest, bo niestety jestem za bardzo poukładana osoba, choć czasem chciałbym wrzucić na luz. Zawsze w małżeństwie mialam taką harmonię przez 11lat,az 3lata temu, wszystko się rozsypalo jest mi ciężko to ogarnąć, mimo, że zawsze byłam organizatora. Ciężko to mi pozbierać to życie moje, staram się.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

Mąż, cały czas robi mi na złość nawet w sprawie córki czy po nią jedzie na Śląsk i kiedy do tych swoich ojców nie mówi. Zawsze mało mówił a teraz ma na mnie wyrabane. Wczoraj , zadzwoniłam do teścia bo chciałam porozmawiać z córką niestety usłyszałam, że jest na ogródku dzialkowym z teściową.Rozmowa z jego strony - teścia była oschla. Do niej nie zadzwoniłam, ponieważ by ode mnie nie odebrała. Tak przypuszczam, bo jak powiedziała 3lata temu, jestem skreslona z jej listy. Ludzie starsi(niby religijni) a tyle gniewu w stosunku do mnie, nawet nie potrafią się pogodzić ja do nich tyle razy rękę wyciągnąłam rękę i przepraszam za co, powiedziałam że chciałabym jeździć na wczasy z mężem i córka a później że wiem o kochance. Po drugie ja nie mam kochanka, nigdy nie zdradziłam, ich syna tylko on mnie. I dalej to trwa ten romans. Z ich strony pełna akceptacja na to co robi ich syn. Na temat córki żadnych rozmów nie przeprowadzamy nie wiem jak pójdzie do szkoły tzn zerówki . Nie ma pytań do której i do jakiej szkoły będzie chodzić, żeby ją odbierać.
Niczym nie zainteresowany tylko ta knajpa, robota w niej towarzystwo i ona i to jego życie. A jak był wczoraj wcześniej w domu to zrobił sobie pranie. Resztę zapakowal do mamusi, że tam będzie prac. A później kanapa i cały czas telefon, ileż tak można aż krew człowieka zalewa widząc to siła rzeczy. Myślałam, że wieczorem jedzie do naszej córki ale nie dopiero dzisiaj rano o 5 pojechal wróci o północy z dzieckiem wymeczonym. A na pytanie czemu mi ją wywodzi bo wie doskonale, że ona za nim pójdzie córka to dlatego, że przez rok prawie byłyśmy same i dziecko ta tęsknotę zmieniło do niego na wielką miłość. Zarzucił mi, że ja się nią nie zajmuje i to jest obludne z jego strony bo kto się zajmował kiedy go nie było oczywiście ja i moja mama która musiała przyjeżdżać kiedy szłam do pracy po 200km bo tata się zmyl tak poprostu bo poznał swoją ukrainką. Córka tak reaguje bo ja muszę też czasem wymagać a to trudne kiedy tata ja rozpuszcza. Na mojej głowie, żeby niczego jej nie brakowalo miała co jeść i w co się ubrać i teraz szkoła, to żaden wyczyn ale muszę to ogarnąć z tej mojej pensji a on wymyśla połowę na rachunki. Boże, gdzie dawny mój mąż, chyba już na zawsze poszedł i nigdy nie wróci do mnie. A co do alimentów nie chce znów tych sądów mam dość i mąż zarejestrowany na najniższa krajowa a reszta do ręki ja to wiem ale dowodów brak. Żyje dniem dzisiejszym nie chce się zadreczac, bo później dobijam sobie to do głowy analizuje i wiecznie płacze. A mam małą córkę to dla niej muszę być silna a ona na to chwilę wybrałaby tatę A to ja ją nosiłam pod sercem 9miesiecy.Serce mi teraz pęka bo ja tak bardzo ją kocham jestem z niej bardzo dumna. Bóg mnie doświadcza tym, że mąż ma kochankę i córka ma lepsze relacje z tatą niż mama. Dlaczego nie znam odpowiedzi.
Amica

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Amica »

Nikt poza Tobą samą nie jest w stanie poprawić jakości Twojego życia.
Nikt za Ciebie nie zwróci się o pomoc do prawnika, nikt za Ciebie nie zbuduje relacji matka-córka. Nikt za Ciebie nie nauczy się samodzielności. Bo to Twoje życie i tylko TY możesz coś z tym zrobić. Jesteś dorosła, założyłaś rodzinę, masz córkę. Na razie to Twój mąż mebluje Twoje życie, po swojemu.

Jeśli jesteś w tak złym stanie psychicznym, że nie jesteś na tę chwilę zadbać o swoje dobro (swoje i córki), to może chociaż zwróć się do kogoś o pomoc?

Pisanie na forum pomaga wyrzucić z siebie emocje, ale od tego nie zmieni się Twoje życie.

Chciałabyś nie robiąc nic - dokonywać zmian? To niemożliwe.

A może... dobrze Ci tak, jak jest? Bo masz mylne poczucie, że masz jakąś minimalną kontrolę nad mężem? A może po prostu nie jest jeszcze aż tak źle... Może to nie jest jeszcze Twoje dno. Moje byłoby zaraz tego dnia, kiedy dowiedziałabym się, że mąż ma kochankę. gdyby nie chciał zakończyć romansu, miałby już ustalone alimenty, separację, wyprowadzkę i ustalone kontakty z dzieckiem, w tym także regulacja kontaktów dziecka z dziadkami. Tobie nie wystarczyła sama kochanka, upokorzenia ze strony męża i teściów, granie dzieckiem, złamanie Ci szczęki. Boję się pytać - co musi mąż zrobić, abyś zrobiła ten krok w ratowaniu samej siebie...

Pytasz, ile tak można. Ano można i będzie tak dłużej, więcej i gorzej. Bo niestety na to pozwalasz. Od Ciebie zależy, kiedy to zakończysz.

Prawnik, psycholog, ośrodki pomocy.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

To dla mnie wielki upokorzenie, że ma kochankę ale z tym nic nie mogę zrobić. A co do psychologa to oczywiście po wyprowadzce mojego męża byłam kilka razy u psychologa. I usłyszałam można ułożyć sobie życie z innym partnerem i wziąć rozwód i dać mężowi ułożyć zycie. Nie takiej pomocy chciałam więc dzięki za takie rady, a co do mojego stanu psychicznego jest ok, czasem muszę wyrzucić to siebie na tym forum niestety, żeby było mi lżej. Zgadzam się, że relacje z córką muszę sobie ułożyć to fakt i na tym mi najbardziej zależy. Co do dziadków - teściów tego się nie da oni ludzie zawzięci i uparci a serca maja zatwardziale i taki jest ich syn bo to tak mają prawdopodobnie Ślązacy. Ja nie mam w sercu tej zawzietosci ja wiele przebaczam i nie chce wojowac, sądami . Takim zachowaniem, napewno nic nie zyskam tak czuję i nie będę nakręcić spirali tak zrobiłam wcześniej rozdzielnosc majątkowa i też alimenty i wtedy dał mi odpowiedź co on na to , ano pozew rozwodowy. Więc tym razem nie przykładam do tego ręki.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Nirwanna »

Burzo, po co stereotypy? Ślązacy wszyscy mają serca zatwardziałe? Przecież wiesz, że to nieprawda. A w ten sposób zatwardzasz swoje serce.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: s zona »

Burzo kochana ,
moja babcia zwykla mawiac " nikt Ci nie pomoze, jesli Ty sama tego nie chcesz " ...
Nie wiem dlaczego ,ale czytajac Ciebie przyszlo mi to na mysl ..

Piszesz o sobie ,ze jestes zoorganizowana ,a potem kilkukrotnie temu zaprzeczasz ..

Odnosnie corki , uwazam ,ze to jest " ostatni " moment na zagospodarowanie Waszych uczuc ,bo potem wiek dorastania ,to juz znacznie trudniej ... Sama obserwuje to w relacjach mojego meza z naszymi mlodszymi dziecmi ...
Moze warto dostrzec tez cos na plus u meza np jego dbanie o rekacje z corka ,jesli nie dbalby o nia ,byloby Ci lepiej /lzej ...
Rozumiem ,ze mozesz czuc sie zagrozona w milosci macierzynskiej , ale moze warto wniesc siIe ponad ... dla dobra dziecka ?

Burzo ,wybacz szczerosc , ale ja widze bardzo duzo chaosu...zbliza sie rok szkolny a Ty nie wiesz do jakiej szkoly jest zapisane dziecko ?
Zgadzam sie z tym ,co napisano powyzej ,moze faktycznie wygodniej jest narzekac /biadolic ,jaka ja jestem nieszczesliwa.. tylko ,do czego wtedy zmierzasz ...
Mnie ostatnio bardzo pomagaja kroki i to spojrzenie na w Glab Siebie , w moje wady i zaniedbania , a ze wychodza - przy okazji- bledy meza.... ale ja sama tez nie jestem perfect ;)

Przypomina mi sie historyjka z Krokow ...o psie lezacym na zardzewialym gwozdziu ..
uwiera,ale bol jest znany i mozna sobie pobiadolic i sie pouzalac przy okazji ....a otoczenie pomalu przyzwyczaja sie do biadolenia ..

Burzo , nie dawno Ukasz propoponowal Ci poszukanie lepszej pracy , pamietam ,jak pisal ,ze w Waszych okolicach to nie jest trudne .....moze warto isc w tym kierunku .. Jestes mloda kobieta ,jedno dziecko ,maz pomaga w wychowaniu ,opiekunka ,moze warto to odpowiednio wykorzystac ...
Kroki tez polecam :)

Ale masz prawo do wlasnych decyzji .. dorosla jestes ...
Wybacz gderanie , troche mnie ponioslo ;)
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Dwa_odcienie »

myślałam, że się opamięta ale oczywiście nie,ze mąż mnie posłucha jak zawsze.


W pierwszym poście napisałaś że teściowa Ci powiedziała że " nie było ślubu w kościele".


Czytałam Twój wątek...
Wymagasz od męża żeby Cię słuchał "jak zawsze", bo tak wyglądały zawsze wasze rozmowy, Ty mówiłaś on słuchał, opiekowałas się nim jak dzieckiem, a jak pojawiła się córka to cała swoją uwagę przelalas na nią, o mężu zapominając.

Macie ślub kościelny? Bo się pogubilam...

Ja się Twojemu mężowi po części nie dziwię, że mu się ulało i ma dosyć.

Bo ileż można słuchać zamiast rozmawiać?
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza »

A propo wpisu Nirwanny nie chciałam urazić żadnego Ślązaka, miałam na myśli tylko jego rodzinę. Tak, ja wiem w odpowiedzi do s zono, gdzie idzie, moja córka do szkoły,chodzilo
mi o męża, że nie wie. Być może że mężowi ulala się moja nadopiekunczosc wybrał lepsza trudno jego sprawa.Oczywiście, odpowiedź do Dwa_odcienie jasne, że mamy ślub kościelny. Co do pracy, idą mi na rękę bo wiedzą jaka mam ciężka sytuację po drugie praca jest ok. Tylko niestety mało płatna to i tak najbliżej domu bo 20km.Do Warszawy było by, znacznie dalej a co za tym idzie, czas dojazdu dłuższy.Myslalam o innej, pracy ale teraz muszę skupić się na córce, pomoc w nauce - szkoła. Postaram się, już tu nieżalac się nad sobą.
krople rosy

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: krople rosy »

burza pisze: 29 sie 2018, 16:17 Mąż, cały czas robi mi na złość nawet w sprawie córki czy po nią jedzie na Śląsk i kiedy do tych swoich ojców nie mówi
burza pisze: 18 sie 2018, 9:07 I znów była środa i czwartek(wolne dni jego) w tym święto wyjechał z córką na Śląsk, nawet nie wiedziałam, gdzie jest, ponieważ poszłam do kościoła. Zadzwoniłam do niego z zapytaniem gdzie jest z córką a on, że jadą, na Śląsk. Powiedziałam, że życzę sobie by mnie informował, gdzie zabiera naszą córkę a on do mnie, że też nie informuje go.
Burzo ja to widzę tak, że mąż po prostu nie chce być z Tobą w domu więc organizuje ciagłe wypady z córką do rodziców. Wasze małżenstwo i relacje to ruina więc ponieważ jest to dla niego odrażający widok i odczucie to od tego ucieka.
A że jego rodzice to dziadkowie Waszej córki to pewnie uważa , że mają prawo do spotkań z nią i ona z nimi więc nie widzi problemu w tym, że z córką tak jeździ. Problem widzę taki, że nie informuje Ciebie o tym stwierdzając, że i Ty go nei informujesz gdy ją gdzieś zabierasz więc jesteście kwita.
Poproś męża by jednak poinformował Cię zawsze gdy ma plany wyjazdu z córką gdyż Ty jako matka masz prawo do takiej onformacji a ze swojej strony uczynisz tak samo . Wtedy nie będziesz miała potrzeby wydzwaniać do teściów czy tam jest Twoja córka. I nie będziesz się zamartwiała. Krótki komunikat . Bez gorzkich żali.
Za sugestią Zeni i innych osób powtórzę, że najlepszym posunięciem w Twojej sytuacji jest znalezienie sobie innego sensu zycia niż mąż.
On na chwilę obecną nie jest zainteresowany budowaniem wiezi z Tobą i nie ma innego wyjścia jak przyjęcie tego do wiadomości.
Zostaw go w spokoju. Nie rozpamiętuj tego co było, co mogłoby być, o której wraca, o której wychodzi , itp.
Staraj się żyć tak jak by go nie było. Być może dopiero wtedy gdy się od niego odkleisz , i zaczniesz żyć swoim zyciem, zainteresowaniami, sparwami zobaczy w Tobie kobietę samodzielną, uporządkowaną emocjonalnie, silną wewnętrznie, dojrzale wychowującą córkę to zacznie traktować Cię poważnie i nie będzie w nim mściwości, złośliwości a zacznie normalnie rozmawiać.

Nie powrotu oczekuj ale najpierw zwykłej, ludzkiej rozmowy bo tego między Wami nie ma.

Jak myślisz, co się mężowi najbardziej w Tobie spodobało gdy Cię poznał? Jaka byłaś? Czym mu zaimponowałaś?
A on Tobie?
Amica

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Amica »

burza pisze: 29 sie 2018, 23:53 To dla mnie wielki upokorzenie, że ma kochankę ale z tym nic nie mogę zrobić.
Z czym? Z tym, że ma kochankę, czy z tym, że do dla Ciebie wielkie upokorzenie? Bo z tym, że ma kochankę - faktycznie nie. I to jest sygnał, że nie warto się tym zajmować, bo nie warto zajmować się rzeczami, na które nie mam wpływu.
Ale z tym, że Ciebie to upokarza, możesz już coś zrobić.
A inne powody, które wymieniłam, już nie są powodem do upokorzenia?

Możesz zmienić WSZYSTKO, dokładnie wszystko, jeśli chodzi o Ciebie, Twoje uczucia, życie codzienne. Jeśli uważasz, że nie, to na tym właśnie polega Twój problem. To oczywiste, że ranią nas działania innych ludzi, ale nasza na to reakcja też jest ważna. I nie, nie chodzi o to, że można coś zrobić, by mąż zostawił kochankę. Tylko o to, co my zrobimy z tym, jak nas inni traktują. Czy pozwolimy na to? Wiesz, na zasadzie, że kiedy ktoś rzuca w nas kamieniami i nie chce przestać, to zakładamy pancerz. Jeśli ktoś wrzeszczy na nas i nie potrafi rozmawiać spokojnie, wychodzimy z pokoju. Jeśli ktoś na notorycznie okrada, inwestujemy w lepsze zabezpieczenia. Jeśli ktoś na cokolwiek robi, co nas boli i krzywdzi - ratujemy siebie. A Ty chciałabyś coś zrobić, by ten ktoś nie rzucał kamieniami, nie wrzeszczał, nie okradał itd. A to błąd. To znaczy - chcieć sobie możesz, ale takie jest życie, że każdy ma prawo do popełniania błędów. I jeśli ktoś wymyślił sobie, że będzie się utrzymywał z kradzieży, to jego problem. Ale Twoich rzeczy kraść nie będzie.
Czy rozumiesz ten mechanizm?
Nie można zmienić postępowania drugiej osoby, nawet jeśli jest złe. Ale możemy mieć jakiś wpływ na to, że ona sama zechce zmieniać swoje życie. Może zechce. Nie musi. Taki złodziej - widząc dodatkowe zabezpieczenia, może np. zobaczyć, że odtąd nie będzie tak łatwo kraść, może więc lepiej poszukać jakiejś pracy? Wrzaskun - widząc, że nie słuchamy, kiedy chce nam wywrzeszczeć jakąś prawdę - nie ma wyjścia. Jeśli chce nam coś powiedzieć, to musi powiedzieć cicho. Inaczej niczego nie usłyszeć.

Jeśli mąż zabiera córkę bez informowania Cię o tym i argumentuje tym, że Ty też go nie informujesz - wytrąć mu ten argument z ręki. Po prostu mów mu, gdzie zabierasz córkę.
burza pisze: 29 sie 2018, 23:53 A co do psychologa to oczywiście po wyprowadzce mojego męża byłam kilka razy u psychologa. I usłyszałam można ułożyć sobie życie z innym partnerem i wziąć rozwód i dać mężowi ułożyć zycie. Nie takiej pomocy chciałam więc dzięki za takie rady, a co do mojego stanu psychicznego jest ok, czasem muszę wyrzucić to siebie na tym forum niestety, żeby było mi lżej.
Hmm. Poszłaś na indywidualną terapię i pytałaś, jak naprawiać małżeństwo? Tu chodzi o Twoją terapię, indywidualną. Co ma mąż do tego? Psycholog słusznie zauważył, że jesteś uwieszona na mężu, że nie potrafisz funkcjonować bez niego. To nie jest dobre przecież. A to, że zaproponował takie rozwiązanie - to cóż. To jedyny psycholog na świecie? Trzeba szukać do skutku, są psychologowie chrześcijańscy. Na Ognisku Sychar, które jest w Twojej okolicy na pewno spotkasz osoby, które mogą Ci doradzić odpowiedniego psychologa, odpowiedniego prawnika. Co Ty na to?
Nie pytaj psychologa, jak naprawić Wasze małżeństwo, albo co zrobić, by mąż wrócił. Pytaj go o to, co się dzieje w Twojej głowie i sercu, że dajesz się tak ranić i poniżać, że chociaż mąż zrobił już praktycznie wszystko, co złe może być, Ty nadal największy problem widzisz w tym, że ma kochankę. Dlaczego nie potrafisz żyć sama, bez uzależniania wszystkiego od męża. Nawet będąc w szczęśliwym małżeństwem TRZEBA UMIEĆ RADZIĆ SOBIE SAMEMU. Czyli organizować sobie życie i wieść jest w sposób ciekawy. Czy ktoś da Ci ten kawałek życia, który już minął, przeżyć jeszcze raz? To są pytania do psychologa na terapii indywidualnej, bo Ty tam jesteś i to Ty masz w sobie coś zmieniać, by w rezultacie żyło Ci się lepiej.

burza pisze: 29 sie 2018, 23:53 Zgadzam się, że relacje z córką muszę sobie ułożyć to fakt i na tym mi najbardziej zależy. Co do dziadków - teściów tego się nie da oni ludzie zawzięci i uparci a serca maja zatwardziale i taki jest ich syn bo to tak mają prawdopodobnie Ślązacy. Ja nie mam w sercu tej zawzietosci ja wiele przebaczam i nie chce wojowac, sądami . Takim zachowaniem, napewno nic nie zyskam tak czuję i nie będę nakręcić spirali tak zrobiłam wcześniej rozdzielnosc majątkowa i też alimenty i wtedy dał mi odpowiedź co on na to , ano pozew rozwodowy. Więc tym razem nie przykładam do tego ręki.


Do czego nie przykładasz ręki tym razem? Jeśli mąż będzie chciał uzyskać rozwód, i tak go otrzyma.


No dobrze. Czyli mąż z teściami rządzą Twoim życiem, tak jak chcą. Biorą sobie dziecko, kiedy chcą, nie masz nawet możliwości, by to sprawdzić. Odbudowanie relacji z córką może być trudne i obawiam się, że możesz naprawdę ją stracić, także formalnie (są uzna, że jesteś nieporadna, więź z córką jest słabsza, niż z mężem i uzna, że lepiej będzie córce z ojcem). Ona za chwile będzie dużo rozumieć, będzie widzieć, jak dajesz się traktować, że siebie nie szanujesz. Już piszesz, że córka gdyby miała wybierać, to wybrałaby życie z ojcem, czyli to już się dzieje. Możliwe, że mężowi ktoś doradził takie ruchy. Odpadną mu przecież alimenty, to Ty je będziesz mu płaciła. Może też forsować opiekę naprzemienną, wówczas też nie będzie musiał płacić na dziecko. Co Ty na to?

Bierność też jest złem...

Burzko, możesz odpierać każde nasze słowo swoim, po to jest to forum. Ale czy to zmieni Twoją sytuację? Czy chodzi o to, by nas do czegoś przekonać? Nasze przekonania i osądy nie mają większego znaczenia. My piszemy to, co być może widzimy, czytając Twoje słowa, a to, co Ty z tym zrobisz, to już Twoja sprawa, Twoja wolna wola.

Trzymaj się!
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: rak »

Amica pisze: 30 sie 2018, 17:02
burza pisze: 29 sie 2018, 23:53 To dla mnie wielki upokorzenie, że ma kochankę ale z tym nic nie mogę zrobić.
Z czym? Z tym, że ma kochankę, czy z tym, że do dla Ciebie wielkie upokorzenie? Bo z tym, że ma kochankę - faktycznie nie. I to jest sygnał, że nie warto się tym zajmować, bo nie warto zajmować się rzeczami, na które nie mam wpływu.
Ale z tym, że Ciebie to upokarza, możesz już coś zrobić.
A inne powody, które wymieniłam, już nie są powodem do upokorzenia?
Pozwól burzo, że i ja się czymś podzielę. Zgadzam się tutaj b. z Amicą, z sytuacją możesz coś zrobić, natomiast wybory Twojego męża to już jego sprawa, Ciebie mogą b. boleć, ale zawsze się mozesz do nich ustosunkować.
Też stanąłem kilkanaście miesięcy temu przed pod podobnym wyborem i fakt bolał, ale trzeba się było jakoś do niego ustosunkować. Wymyśleć i wykonać, co robić w bieżącej sytuacji, bo chociaż boli to żyć trzeba. Wtedy nie do końca świadomie zdecydowałem się wziąć to na klatę (że moja wina, choć teraz to trudniej, bo bardz mi się to zmieniło, jak nowe fakty zaczęły do mnie dochodzić, albo sam zmieniłem swoją percepcję).
Tylko, że nawet biorąc do do do siebie ja zapamiętał słowa żony i innych "wspierających nasze małżeństwo" ludków i cóż rzekli te słową. Więc bumerangiem do nich wrócą, tylko trochę w innym konktekście ;)

A kontekst jest taki, to nie jest Twoje upokorzenie, że mąż ma kochankę, to jest upokorzenie dla męża (jego decyzja) i tutaj będę ostry i dla jego rodziny, nawet nie tyle, że tak go wychowali, ale że teraz (choć wcześniej jak pisałaś też) wspierają rozwalanie rodziny. Chwalić się tym, że żona miała kochanka nie będę, bo czym nie ma, ale powiedzieć z podniesioną głową jak się zaapatruje na sprzedanie rodziny, wartości, kupczenie ciałem, złamanie swojej własnej przysięgi za przysługi cielesne, huśtawki namiętności, czy co tam jeszcze było to mogę, szczególnie w chrześcijańskiej rodzinie (naprawdę ciekawy jestem argumentów, choć będę uważał na pyskówki). A że pójdzie niektórym w pięty, to cóż, sami nazywali to wcześniej romantyczną przygodą, więc dostaną rozwinięcie małżeńskie tej przygody - (mocniejsze słowo pominę na potrzeby forum). W słabości też jest siła tylko dłużej kiełkuje i na początku trudniej ją tam zauważyć. Do takich rozmów zarówno z współmałżonkiem, jak i jeszcze bardziej z jego rodziną (on najpierw to powinien zrozumieć, bo to on stawia im granice) to trzeba mieć dobrą atmosferę, u Ciebie to pewnie jeszcze nie na teraz.

Ale jeszcze dużo wcześniej trzeba zrobić dużo pracy po swojej stronie. Pierwsze to rozdzielić swoją wartość od jej potwierdzenia u małżonka (bo to szczególnie teraz strasznie ciągnie w dół) oraz ogólnie ją wzmocnić. Ja zawsze byłem postrzegany jako niezawieszona i niezależna osoba i też z szokiem odkrywałem, że to nie do końca prawda i dałem się owinąć w niektórych sprawach i prowadzić na postronku jak owca na rzeź, mimo kompletniej innej prezentacji na zewnątrz. To nie jest więc takie oczywiste. Ale dopiero po zrobienie tych dwóch rzeczy (są to zresztą po stablizacji emocjonalnej b. często pierwsze kroki na większości terapii) można się wyzwolić z ich więzów i dopiero wtedy w wolności podejmować następne kroki...

Podsumowując, posiadanie przez męża kochanki, mimo że jest to prezentowane przez niego i jego rodzinę inaczej, to nie jest Twój powód do upokorzenia, ale ich, jak to zrozumiesz (też wzmocnisz emocjonalnie w sobie), to później już będzie z górki...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ