s zona pisze: ↑24 maja 2018, 10:10
Karo ,
jesli pozwolisz kilka slow do Marylki ...
Marylko ,
cenie Cie za energie , ktora wkladasz w pisanie .. sama tez nie lubie marazmu zyciowego na zasadzie " obys byl zimny lub goracy " ,ale z pewnymi Twoimi postawami trudno mi sie zgodzic a jedna wrecz zszokowala mnie i zastanawialam sie ,czy faktycznie Kroki sa dla mnie ,jesli tak hedonistycznie mam potem reagowac .
s.żona. ja cały czas pisze że idealna nigdy nie byłam i pewnie nigdy nie będę.
Co do tamtej syruacji - to tak. Zrobiłam tak.
Z tym że u nas była taka sytuacja że kasy to ja miałam zawsze więcej. A mąż był skąpcem.
I paradoksalnie po naszym rozstaniu dzieci miały o wiele więcej niż wcześniej. Bo przez lata małżeńsrwa udzieliło mi sie takie myślenie męża, że mamy żyć skromnie a kasę trzeba odkładać na czarna godzinę. Jak sie dowiedziałam ile kasy piszło na uciechy męża to mi szczęka opadła. I uruchomiłam swoja kasę. Przestałam żyć jak sknerus. I dzieci miały więcej niż kiedykolwiek. A jak maż mi dał kasę do ręki to tak - poszłam i do fryzjera i kosmetyczki. Pamiętam że kupiłam sobie mega sexi szpilki o ktorych zawsze marzyłam tylko szkoda mi było kasy.
I wiesz...nie żałuję...różne to opinie czytam ale poczułam że zadbałam o siebie. Całe życie byłam właśnie meczennicą. Zawsze były pilniejsze wydatki niż te na mnie sama.
Byłam jeszcze na takich zabiegach ujędrniających ciało.
To był początek nowej JA.
HA i to też na krokach byłam. Tylko tam ludzie nie krytykują. Może dlatego to trwało tylko 2 miesiące? Nie wiem.
I jeszcze...Pavel....osoby o których chciałam napisać/zacytować w 100% już zabrały głos wczoraj i dzisiaj. Nie tylko one, ale widzisz...one...mimo krytyki pod moim adresem tutaj SĄ i czytają...
Wiedziałam od zawsze, że to są piękne i wartościowe osoby, tylko czasem wyłażą emocje z bezsilności?/bezradności?/strachu? i tak jest, że ulewa się.
Jak i mi czasami.
Dlatego nie odpiszę Ci na pytania, bo poróżnimy się wszyscy.
A mi to niepotrzebne.
Bo w takich sytuacjach nie ma ani wygranych ani przegranych.
Wszystkim dziękuję za wszystkie słowa uznania i krytyki.
Parę osób mnie miło zaskoczyło.
A jeśli kogoś kiedykolwiek uraziłam to przepraszam.
Mam tą cechę która nazywa się EMOCJA.
Bardzo angażuje się w sprawy które piszę i robię.
To jestem cala JA.
Czasem to przynosi mi szkodę, ale przewaxnie pozytywy bo dzięki mojemu zaangaźowaniu emocjonalnemu czuję że ŻYJĘ a nie oglądam swoje życie jak przez szybę.
Zdradze Wam jedno...na terapii małżeńskiej terapeutka powiedziała do męża - pan żyje jakby w szklanej kuli. Nie angażuje sie pan emocjonalnie. Nie krzywdzi pan słowem czy czynem ale też nie pozwala pan by pana krzywdzono.
To wycofanie sprawia że czuje sie pan bezpieczny.
Można tak żyć - jasne.
Tylko wie pan....kiedyś ktoś z góry zawoła - idziemy...koniec..
I wtedy pan krzyknie - już??? Ale ja jeszcze NIE ŻYŁEM!
Bardzo przeżyłam to co ta Pani powiedziała.
I zdałam sobie sprawę że CHCĘ ŻYĆ. Odważnie, nie bać się ryzykować, odważnie stawiać sobie wyzwania. Czasem trudne, czasem kosztujące wiele wysiłku, czasem zakończone wpadką. A czasem...uuuuuuu...niesamowite rzeczy się dzieją! Ale wiem...to MOJE życie i MOJA rodzina.
Mąż nie od razu, ale też widać zastosował te słowa i zrobił porządek w swoim życiu.
A co do kroków...to zachęcam. Dla pocieszenia mogę powiedzieć, że byłam wyjątkiem
Mąż też jest na krokach. Kończy już. Może dlatego łatwiej nam szczerze rozmawiać o przeszłości i przyszłości. No i BÓG ON tu rządzi