Astro pisze: ↑12 sty 2022, 15:37
Ozeaszu. Jest ci smutno bo?
Podkreśliłeś pewne zdania.
Dzieci- to informacja dla żony , co one myślą i co mi powiedziały.
Mogę to zakończyć . Powiedz mi dlaczego ja ? Bo taki ma obowiązek męższczyzna? Czy dlatego ,że jestem ,, jej mężem,, i taki mój obowiązek? Czy jeszcze dlaczego? Bo kochać jej nie kocham , jak kolwiek sobie o tym myślimy. Tu sama postawa , sucha postawa miłości nie wystarcza . Bynajmniej dla mnie.
Mur- forma obrony . Rozumiem ,że mam się otworzyć i dać okładać, w różny sposób przez żonę. A co tam.
Albo przyjąć to co narzuca mi wręcz psycholog. Bo syn dał zielone światło? Tylko syn pewnych spraw nie rozumie, jakie to może mieć dla niego konsekwencje . Miał tego próbkę dzięki mamusi.
Za to pani psycholog powinna przynajmniej próbować to zrozumieć i nie próbować ustawiać mi życia.
Zasady i nieustępliwość , o której wspominała często wcześniej żona. Czy to coś złego ?
Małżeństwo - rozumiem ,że mam być męczennikiem i koniecznie dążyć do jego scalenia . Ponosząc kolejne ofiary, przyjmując kolejne próby poniżenia , ataków czy innych pomysłów mojej żony.
Nie mam prawa nie chcieć z nią już być? Bo prawa do ogromnego zła rzeczywiście nie mam. Mam natomiast prawo się bronić i swoich synów . Tak jak umiem , w danym momęcie. Nie raz także ostro.
Było mi smutno kiedy zdałem sobie sprawę jak do siebie mówicie, a wzajemnie nie słuchacie. Smutek mój wiąże się z obserwowania czyjegoś nieszczęścia, z tego co czytam na temat Twojego prawa do wyboru ogromnego zła. To dla mnie smutna rzeczywistość, pogrzebane obietnice miłości i wzajemnej troski, obecność dzieci które są w kleszczach konfliktu, na które spada ciężar wyboru z kim mieszkać, być, same wewnętrznie rozdarte oglądają wzajemne rozdzieranie się rodziców, którzy są dla nich fundamentem świata od momentu kiedy zaczęły widzieć.
Tu nie ma wygranych i przegranych, tylko same ofiary, to napawa mnie smutkiem.
To co napisałem to tylko mój odbiór, tak jak i dwa wcześniejsze posty, Astro to wasze życie, ja się podzieliłem tym jak to widzę w kontekście własnych doświadczeń. Nic nie mam zamiaru Ci narzucić, raczej chcę zachęcić do słuchania siebie nawzajem i wzajemnej troski pomimo emocji które też warto wyciszać. Każdy z Was woła o uwagę, o uważność, ale zarazem nie słyszy tego samego z drugiej strony, czy to nie smutne?
Kiedyś oglądałem dwa sugestywne obrazy, jeden przestawiający niebo drugi piekło, na każdym taka sama uczta, tak samo zastawione stoły, tak samo nienaturalnie długie łyżki. Na jednym z nich przedstawione karkołomne próby sięgnięcia łyżką do własnych ust i widoczna wściekłość z powodu braku takiej możliwości. Na drugim wzajemne karmiących się uradowanych ludzi, ich twarze jak i tamtych mówiły wszystko.
Obraz głęboko mi zapadł w pamięci.
To jest mój paradygmat:
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Łk 9, 23-25
Pogody ducha.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II