W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Astro » 26 kwie 2021, 23:22

JolantaElżbieta pisze:
26 kwie 2021, 21:53
Astro pisze:
23 kwie 2021, 22:01
Bóg sie mną nie opiekuje . Jedyne co dobre to osoby , które tu poznaje to tak . Tez te ,które spotkałem na swojej drodze przez te cztery lata w realu. To co robiłem tez miało cel, mowie o sprawach zawodowych.
Gdzie to mnie prowadzi nie wiem. Wiem natomiast ,ze w wielu sprawach musze i będę musiał sobie poradzić sam bez Boga.
To mówisz, że Bóg się Tobą nie opiekuje, nie przychodzi sam, tylko jedynie poznajesz dobre osoby?
Tak mowie i tak uważam.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Monti » 27 kwie 2021, 7:36

Takie jest na ten moment doświadczenie Astro. Z doświadczeniem drugiego człowieka się nie dyskutuje, można co najwyżej powiedzieć o swoim doświadczeniu. Nikt z nas nie był w jego butach, nie doświadczył siedmiu zdrad i alienacji rodzicielskiej (oby to nie było siedem w języku biblijnym...).
Moje doświadczenie jest takie, że gniew, który się kumuluje, ma bardzo negatywny wpływ na naszą psychikę i objawia się także w różnych dolegliwościach psychosomatycznych. Tak więc abstrahując od kwestii religijnych, przebaczenie to przede wszystkim przysługa dla samego siebie. A pojednanie to już inna sprawa, podobnie jak stawianie granic i reagowanie na krzywdę dzieci.
Mnie w czasie kryzysu wiara bardzo pomogła (uważam to za całkiem niezasłużoną łaskę), ale znam trochę osób, które zareagowały tak jak Astro. Po ludzku wcale im się nie dziwię i nie oceniam.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: JolantaElżbieta » 27 kwie 2021, 9:27

Monti pisze:
27 kwie 2021, 7:36
Takie jest na ten moment doświadczenie Astro. Z doświadczeniem drugiego człowieka się nie dyskutuje, można co najwyżej powiedzieć o swoim doświadczeniu. Nikt z nas nie był w jego butach, nie doświadczył siedmiu zdrad i alienacji rodzicielskiej (oby to nie było siedem w języku biblijnym...).
Moje doświadczenie jest takie, że gniew, który się kumuluje, ma bardzo negatywny wpływ na naszą psychikę i objawia się także w różnych dolegliwościach psychosomatycznych. Tak więc abstrahując od kwestii religijnych, przebaczenie to przede wszystkim przysługa dla samego siebie. A pojednanie to już inna sprawa, podobnie jak stawianie granic i reagowanie na krzywdę dzieci.
Mnie w czasie kryzysu wiara bardzo pomogła (uważam to za całkiem niezasłużoną łaskę), ale znam trochę osób, które zareagowały tak jak Astro. Po ludzku wcale im się nie dziwię i nie oceniam.
To nie jest ocena Astro - to moje spostrzeżenie - Pan Bóg działa na różne sposoby w naszym życiu, a my przez gniew, łzy i nasze traumy nie zawsze to widzimy. I tylko tyle. Ja sama wiem jak dyktowałam Panu Bogu jak ma działać w moim życiu - dopiero jak zaufałam Jemu, że wie lepiej co mi jest potrzebne zaczęłam dostrzegać Jego obecność w tym co się dzieje na co dzień :)

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro » 27 kwie 2021, 16:13

Właśnie dzisiaj zobaczyłem pierwszy raz od 20 dni swojgo starszego syna . Chłopak przyszedł sam bez wiedzy ich matki. Młodszego widziałem na chwilę parę dni wcześniej. Tylko przez chwilę. Tak nie mogę ich zobaczyć bo ich matka miała covida . Miała kwarantannę . , Która i tak złamała. Chłopcy mają ją mieć do 30 kwietnia do tego czasu nie będą u mnie. Ale po dworze mogą chodzić ??? Do apteki po leki też 🤦😤 . Za łamanie kwarantanny są spore kary . I teraz co mam poinformować służby. Tym samym w pewien sposób pogrążając synów .
Dwa m-c temu jak miałem operację była gra w drugą stronę . Ja miałem sobie zrobić kwaranntane po pobycie w szpitalu I Nie widzieć się z synami. Gdzie wynik wymazu miałem negatywny (inaczej nie zrobiliby mi operacji) . Tak chciała jaśnie pani , w swej trosce jeszcze chciała odizolować moją matkę. A wszystko tylko dlatego ,że byłem w tym szpitalu , ale też chciałem o jeden dzień przesunąć dzień widzenia z chłopcami . Tak żeby spokojnie wszystko ogarnąć po powrocie z tego szpitala nigdzie nie musieć czuć presji czasu i spokojnie się zobaczyć z synami . Nie nie zgodziła się nie mogąc nic ugrać.
Rozumiem ,że to wszystko z dobroci , mądrości i łaskawości ofiaruję mi Bóg????
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: marylka » 27 kwie 2021, 17:18

Astro pisze:
19 kwie 2021, 11:21
Ruto , Caliope , w zasadzie powinienem tu do pomocy wywołać Marylke. A jak jest w przypadku SA , uzależnienia od sexu. Czy działają podobne mechanizmy jak przy innych uzależnieniach ? Pewne pojęcie mam , ale chciałbym wiedzieć więcej. Jak to działa np. w połączeniu z alkoholem.
Hej Astro
Uzależnienie to uzależnienie
Jaki wpływ a na uzależnionego to pewnie z grubsza wiemy i nie o to pytasz
Jak uzależniony działa na najbliższych?
Najogólniej - on tańczy wokół nałogu a najbliżsi wokół uzależnionego.
To chory taniec doprowadzający do życia w ciągłym stresie i do życia na fali - kiedy uzależniony ma wyrzuty i trzeźwieje - jest high life bo wynagradza wyrządzone zło.
A najbliżsi łapią oddech i nadzieję - że tym razem to już koniec z nałogiem
Aż do następnej fali
Która podtapia

Moja sugestia?
Pogadaj z Bogiem
On ci da siłę
Sam już działałeś.
I jesteś gdzie jesteś.
W sumie....
Gdzie jesteś?
Co byś nie zaprzeczał to tak samo SYCHAR ci się nie wystukało na kompie...
Ktoś cię tu przyprowadził... ;)

Wracając.... jak możesz to odetnij synów od uzależnionego.
Tak jak od alkoholika - trzeba to zrobić
Dla ich dobra
A żona?
Niech szuka dna.... może się odbije od niego...jej ból to jej dno. I jedyny dla niej ratunek
Oby
Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Nirwanna » 27 kwie 2021, 21:28

Astro pisze:
27 kwie 2021, 16:13
Rozumiem ,że to wszystko z dobroci , mądrości i łaskawości ofiaruję mi Bóg????
Paradoksalnie - w jakiejś mierze tak. Bóg pokazuje Ci przez trudne emocje i trudne sytuacje, że nie masz wpływu na drugiego człowieka. Potrzebujesz zaakceptować, że drugi człowiek w swojej wolności może zachowywać się w absurdalny i krzywdzący. On tak teraz ma. I nie o tego ktosia, czyli tutaj Twoją żonę - idzie.
Pytanie jest - jak masz Ty? Jeśli zgłoszenie na policję kwestii złamania kwarantanny będzie motywowane czystą i absolutną miłością i odpowiedzialnością - to zrób to. Jeśli nie - to co do istoty masz jak Twoja żona, różni Was jedynie skala.
To jest pytanie - kochasz czy nie? Przede wszystkim - czy kochasz siebie? Człowiek, który w zdrowy sposób kocha siebie - między innymi nie żałuje dobra, które z siebie dał. I bierze odpowiedzialność za siebie, zamiast żyć frustracją, że inny jest nieodpowiedzialny. Cóż, ta frustracja najczęściej wynika z tego, że frustrat w lustrze zobaczył siebie. I ma na to niezgodę. Warto się temu nieustająco przyglądać.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Ruta » 27 kwie 2021, 21:54

Astro pisze:
27 kwie 2021, 16:13
Właśnie dzisiaj zobaczyłem pierwszy raz od 20 dni swojgo starszego syna . Chłopak przyszedł sam bez wiedzy ich matki. Młodszego widziałem na chwilę parę dni wcześniej. Tylko przez chwilę. Tak nie mogę ich zobaczyć bo ich matka miała covida . Miała kwarantannę . , Która i tak złamała. Chłopcy mają ją mieć do 30 kwietnia do tego czasu nie będą u mnie. Ale po dworze mogą chodzić ??? Do apteki po leki też 🤦😤 . Za łamanie kwarantanny są spore kary . I teraz co mam poinformować służby. Tym samym w pewien sposób pogrążając synów .
Dwa m-c temu jak miałem operację była gra w drugą stronę . Ja miałem sobie zrobić kwaranntane po pobycie w szpitalu I Nie widzieć się z synami. Gdzie wynik wymazu miałem negatywny (inaczej nie zrobiliby mi operacji) . Tak chciała jaśnie pani , w swej trosce jeszcze chciała odizolować moją matkę. A wszystko tylko dlatego ,że byłem w tym szpitalu , ale też chciałem o jeden dzień przesunąć dzień widzenia z chłopcami . Tak żeby spokojnie wszystko ogarnąć po powrocie z tego szpitala nigdzie nie musieć czuć presji czasu i spokojnie się zobaczyć z synami . Nie nie zgodziła się nie mogąc nic ugrać.
Rozumiem ,że to wszystko z dobroci , mądrości i łaskawości ofiaruję mi Bóg????
Astro, ja rozumiem twój bunt.
Sama jestem na takim etapie, że się od nowa z Bogiem z dnia na dzień coraz bardziej wykłócam i staram Mu się wyjaśnić, że ja nie bardzo mam już siły. I że chciałabym trochę odpocząć. I że tak po ludzku jest mi samej trudno. Mam okresy, gdy w pełni ufam Bogu, czerpię siły z relacji z Nim, ale to nie jest ten czas.

Okej przyjmuję, złożyłam przysięgę, więc nikogo nie szukam i nie chcę szukać. To jest dla mnie zrozumiałe. Moja sprawa kogo sobie na męża wybrałam. Mój wybór, moje konsekwencje. Naprawdę dużo pracy włożyłam, by się z tym uporać. Nawet z opcją dożywotniej samotności. I jestem gotowa się tego trzymać.
Ale jest mi bardzo, ale to bardzo trudno: z odpowiedzialnością, z finansami, z bronieniem siebie i dziecka przed mężem, ze zdrowieniem z tych ran, które zadał mi mąż, z budowaniem siebie w tym wszystkim i jeszcze z przekonywaniem siebie, że Bóg mnie kocha, że mi sprzyja, że chce dla mnie dobrze. Bo ja chwilowo tego dobrze nie widzę. Nie chcę wcale odchodzić od Boga. I nie zamierzam. Ale chwilowo nie ma we mnie zgody na to - niech dzieje wola Twoja. Ani na to, bym nadal ponosiła konsekwencje nie swoich wyborów.

Chcę, żeby Bóg walnął mojego męża w głowę, czy gdzie tam potrzeba, przynajmniej na tyle, żeby mój szacowny mąż zaczął się czuć odpowiedzialny finansowo. A najlepiej - na równi odpowiedzialny ze mną za dziecko. Chciałabym też usłyszeć od męża chociaż raz: przepraszam za to co ci robię, albo chociaż: doceniam to, co ty robisz. Bo się czuję przemęczona i potrzebuję bardzo ale to bardzo chociaż trochę zasobu od człowieka. Ja wiem, że mogę brać garściami od Boga - ale to nie ja siebie stworzyłam tak, by potrzebować też wsparcia ludzi. To nie ja stworzyłam siebie tak, żebym tęskniła za mężem, nawet gdy mnie krzywdzi. Nie ja powołałam siebie do życia w małżeństwie. Jak mam być szczera, to bardzo chcę, żeby Bóg przyłożył mojemu mężowi, bo na razie mój mąż robi różne rzeczy, ale i tak za każdym razem obrywam ja i koszty ponoszę ja. I nasze dziecko. Są takie psalmy w których pokrzywdzony krzyczy do Boga - ile jeszcze będziesz patrzeć, na to jak szydercy mi się śmieją w twarz, jak jestem prześladowany, jak dzieje mi sie krzywda. Rozumiem, słusznie mnie ukarałeś, przyjmuję, ale spójrz, ja łykam gorzkie łzy - a moim krzywdzicielom dzieje się lepiej ode mnie, choć postępują gorzej i nie są ci wierni. Gdzie ta Twoja Sprawiedliwość?

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Bławatek » 27 kwie 2021, 22:39

Astro pisze:
27 kwie 2021, 16:13
Właśnie dzisiaj zobaczyłem pierwszy raz od 20 dni swojgo starszego syna . Chłopak przyszedł sam bez wiedzy ich matki. Młodszego widziałem na chwilę parę dni wcześniej. Tylko przez chwilę. Tak nie mogę ich zobaczyć bo ich matka miała covida . Miała kwarantannę . , Która i tak złamała. Chłopcy mają ją mieć do 30 kwietnia do tego czasu nie będą u mnie. Ale po dworze mogą chodzić ??? Do apteki po leki też 🤦😤 . Za łamanie kwarantanny są spore kary . I teraz co mam poinformować służby. Tym samym w pewien sposób pogrążając synów .
Dwa m-c temu jak miałem operację była gra w drugą stronę . Ja miałem sobie zrobić kwaranntane po pobycie w szpitalu I Nie widzieć się z synami. Gdzie wynik wymazu miałem negatywny (inaczej nie zrobiliby mi operacji) . Tak chciała jaśnie pani , w swej trosce jeszcze chciała odizolować moją matkę. A wszystko tylko dlatego ,że byłem w tym szpitalu , ale też chciałem o jeden dzień przesunąć dzień widzenia z chłopcami . Tak żeby spokojnie wszystko ogarnąć po powrocie z tego szpitala nigdzie nie musieć czuć presji czasu i spokojnie się zobaczyć z synami . Nie nie zgodziła się nie mogąc nic ugrać.
Rozumiem ,że to wszystko z dobroci , mądrości i łaskawości ofiaruję mi Bóg????
Astro, a u nas odwrotnie - jak już pisałam wielokrotnie, mój mąż nie tylko porzucił mnie, ale i naszego syna. Zarówno rok temu, jak i teraz potrafi nie mieć czasu aby syna zobaczyć. A syn mimo wszystko czeka, choć nie pokazuje tego po sobie. Nawet teraz pisząc te słowa mam oczy pełne łez. Jak czytam jak Ty, Sajmon, Nie wiem, i wielu innych ojców piszecie na forum swoje odczucia gdy nie możecie widzieć się z dziećmi to zazdroszczę Waszym dzieciom takich OJCÓW. Ja nie raz słyszałam od męża, że szkoda mu pieniędzy na paliwo aby przyjechać, że ma inne rzeczy do robienia - a dziecko nasze ciągle na szarym końcu. W wakacje nigdzie go nie zabrał, żadnego weekendu z nim nie spędził. A to on od razu po ślubie chciał dziecka. A najbardziej zabolało mnie jak mąż w pozwie napisał, że nie chce mieć uregulowanych spotkań z synem.

Więc widzisz - mężczyźni też potrafią robić krzywdę najbliższym - sami siebie odsuwając od dzieci.

Teraz nie widzisz Boga w swoim życiu, ale on jest, nawet wtedy gdy Ci się wszystko sypie, a przede wszystkim wtedy. Tylko czasami czeka w ukryciu na nasze zaproszenie. O ironio - moim zaproszeniem Boga do mojego życia (spowrotem, bo się trochę od niego oddalilam) była moja prośba kierowana do Niego "Boże zrób coś z moim mężem, bo ja się przez niego od Ciebie oddalam" - ja myślałam, że Bóg potrzepie moim mężem i sprowadzi go do pionu, ale takich rewolucji w życiu jak odejście męża ode mnie się nie spodziewałam. Ale widocznie Bóg uznał, że najpierw uratuje mnie przed totalną zgubą, a dopiero potem męża. I albo ja potrzebuję dalej jego pomocy i nie zajmuje się moim mężem tak jak ja bym oczekiwała (wiem Boże, że ja Ci tylko przeszkadzam, więc "Jezu Ty się tym zajmij") albo mój mąż jest takim trudnym przypadkiem, że musi trochę jeszcze czasu upłynąć.

Astro Twoi synowi widzą i czują, że Ci na nich zależy. Są z matką bo muszą, ale jak trzeba będzie to będą wybierać Ciebie.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Astro » 27 kwie 2021, 23:30

marylka pisze:
27 kwie 2021, 17:18
Astro pisze:
19 kwie 2021, 11:21
Ruto , Caliope , w zasadzie powinienem tu do pomocy wywołać Marylke. A jak jest w przypadku SA , uzależnienia od sexu. Czy działają podobne mechanizmy jak przy innych uzależnieniach ? Pewne pojęcie mam , ale chciałbym wiedzieć więcej. Jak to działa np. w połączeniu z alkoholem.
Hej Astro
Uzależnienie to uzależnienie
Jaki wpływ a na uzależnionego to pewnie z grubsza wiemy i nie o to pytasz
Jak uzależniony działa na najbliższych?
Najogólniej - on tańczy wokół nałogu a najbliżsi wokół uzależnionego.
To chory taniec doprowadzający do życia w ciągłym stresie i do życia na fali - kiedy uzależniony ma wyrzuty i trzeźwieje - jest high life bo wynagradza wyrządzone zło.
A najbliżsi łapią oddech i nadzieję - że tym razem to już koniec z nałogiem
Aż do następnej fali
Która podtapia

Moja sugestia?
Pogadaj z Bogiem
On ci da siłę
Sam już działałeś.
I jesteś gdzie jesteś.
W sumie....
Gdzie jesteś?
Co byś nie zaprzeczał to tak samo SYCHAR ci się nie wystukało na kompie...
Ktoś cię tu przyprowadził... ;)

Wracając.... jak możesz to odetnij synów od uzależnionego.
Tak jak od alkoholika - trzeba to zrobić
Dla ich dobra
A żona?
Niech szuka dna.... może się odbije od niego...jej ból to jej dno. I jedyny dla niej ratunek
Oby
Pozdrawiam
Cześć Marylko. Wiedziałem , ze sie pojawisz i mi odpowiesz .
A z Bogiem no cały czas rozmawiam , mało słucha, cały czasz narzuca i nie szanuje moich granic.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Monti » 28 kwie 2021, 10:20

Astro pisze:
27 kwie 2021, 23:30
A z Bogiem no cały czas rozmawiam , mało słucha, cały czasz narzuca i nie szanuje moich granic.
A czy Ty Go słuchasz, czy tylko mówisz?
On wie, co się u Ciebie dzieje, zna Cię lepiej, niż Ty sam siebie. Nie narzuca nic, tylko pokazuje drogę, którą warto iść.
Ostatnio czytałem o Anthonym Hopkinsie, który kilka dni temu dostał Oscara. W latach siedemdziesiątych zorientował się, że ma problem z alkoholem, udał się na spotkanie AA. Na jednym ze spotkań znajoma z grupy wypowiedziała do niego słowa, które po latach Hopkins wspomina w ten sposób: "Powiedziała mi: po prostu zaufaj Bogu. Pomyślałem: dlaczego nie? To był milowy krok w moim życiu".
Hopkins w grudniu 2020 świętował 45 - lecie trzeźwości.
Ty akurat nie jesteś alkoholikiem, ale myślę, że rada, którą dostał aktor jest uniwersalna.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Astro » 28 kwie 2021, 12:22

Monti pisze:
28 kwie 2021, 10:20
Astro pisze:
27 kwie 2021, 23:30
A z Bogiem no cały czas rozmawiam , mało słucha, cały czasz narzuca i nie szanuje moich granic.
A czy Ty Go słuchasz, czy tylko mówisz?
On wie, co się u Ciebie dzieje, zna Cię lepiej, niż Ty sam siebie. Nie narzuca nic, tylko pokazuje drogę, którą warto iść.
Ostatnio czytałem o Anthonym Hopkinsie, który kilka dni temu dostał Oscara. W latach siedemdziesiątych zorientował się, że ma problem z alkoholem, udał się na spotkanie AA. Na jednym ze spotkań znajoma z grupy wypowiedziała do niego słowa, które po latach Hopkins wspomina w ten sposób: "Powiedziała mi: po prostu zaufaj Bogu. Pomyślałem: dlaczego nie? To był milowy krok w moim życiu".
Hopkins w grudniu 2020 świętował 45 - lecie trzeźwości.
Ty akurat nie jesteś alkoholikiem, ale myślę, że rada, którą dostał aktor jest uniwersalna.
Przestałem słuchać, tylko mówię.
Tak wiem , ze wie i mnie zna.
Wie co , czuje , także moja złość , ale nie tylko , żal , bol , tęsknotę za synami, także czasami lek , najgorsze co może być jeśli sie pojawi , to tez wie.
Teraz chce , żebym złagodniał , wyhamował , no wręcz tak jakby wręcz zaciągną mi ręczny przy rozpędzaniu , ze odechciewa mi sie. A na drugim biegunie mówi działaj. Tak to odbieram
Pokazuje drogę , tak .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: JolantaElżbieta » 28 kwie 2021, 13:32

Astro, jak zostałam sama, to jeszcze nie wiedziałam, że to chodzi też o mnie, nie tylko o mojego męża. Bóg chciał leczyć moje zranienia, nie tylko te z małżeństwa, ale także te z dzieciństwa. A ja chciałam, żeby mąż wrócił. Dopiero dzisiaj widzę jaka byłam niemądra - i ja i mój mąż mamy swoją drogę do Boga - musimy ją przejść - razem czy osobno, nie ma znaczenia. I dopiero wtedy jak wkurzona rzuciłam Panu Bogu pod nogi moje życie - nie oddałam dobrowolnie, tylko trzepnęłam nim ze złością - dobra, nic mnie to nie obchodzi - naprawiaj Panie Boże - to zobaczyłam jaki genialny jest ten plan - trudny i pełen obdzierania mnie ze skóry - ale dobry w całokształcie:-)

A potem drugi raz, ale już z ufnością i pokornie puszczoną głową - chociaż wydawało mi się, że jestem po prostu złamana jak po torturach - powiedziałam - Panie Boże ufam Ci - wiem, że kochasz mnie bardziej niż ja sama - działaj w moim życiu :-)

I tyle, reszta się po prostu toczy swoim torem - są rzeczy widzialne i niewidzialne - w te drugie tak trudno uwierzyć, ale ja mam ufność, że się dzieją.

Pozdrawiam Cię i powodzenia na nowej drodze życia :-)

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro » 28 kwie 2021, 15:09

JolantaElżbieta pisze:
28 kwie 2021, 13:32
Astro, jak zostałam sama, to jeszcze nie wiedziałam, że to chodzi też o mnie, nie tylko o mojego męża. Bóg chciał leczyć moje zranienia, nie tylko te z małżeństwa, ale także te z dzieciństwa. A ja chciałam, żeby mąż wrócił. Dopiero dzisiaj widzę jaka byłam niemądra - i ja i mój mąż mamy swoją drogę do Boga - musimy ją przejść - razem czy osobno, nie ma znaczenia. I dopiero wtedy jak wkurzona rzuciłam Panu Bogu pod nogi moje życie - nie oddałam dobrowolnie, tylko trzepnęłam nim ze złością - dobra, nic mnie to nie obchodzi - naprawiaj Panie Boże - to zobaczyłam jaki genialny jest ten plan - trudny i pełen obdzierania mnie ze skóry - ale dobry w całokształcie:-)

A potem drugi raz, ale już z ufnością i pokornie puszczoną głową - chociaż wydawało mi się, że jestem po prostu złamana jak po torturach - powiedziałam - Panie Boże ufam Ci - wiem, że kochasz mnie bardziej niż ja sama - działaj w moim życiu :-)

I tyle, reszta się po prostu toczy swoim torem - są rzeczy widzialne i niewidzialne - w te drugie tak trudno uwierzyć, ale ja mam ufność, że się dzieją.

Pozdrawiam Cię i powodzenia na nowej drodze życia :-)
JolanntoElzbieto alez , ja wiem , ze dotyczy to również mnie .
Tez kiedyś chciałem żeby moja..... żona wróciła. Teraz już nie chce .
Jej droga to jej sprawa i Boga , mnie to nie dotyczy. Wszystko sie zmienia kiedy dotyka synów, wtedy to już mnie dotyczy i to juz inna bajka.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro » 28 kwie 2021, 16:23

Nirwanna pisze:
27 kwie 2021, 21:28
Astro pisze:
27 kwie 2021, 16:13
Rozumiem ,że to wszystko z dobroci , mądrości i łaskawości ofiaruję mi Bóg????
Paradoksalnie - w jakiejś mierze tak. Bóg pokazuje Ci przez trudne emocje i trudne sytuacje, że nie masz wpływu na drugiego człowieka. Potrzebujesz zaakceptować, że drugi człowiek w swojej wolności może zachowywać się w absurdalny i krzywdzący. On tak teraz ma. I nie o tego ktosia, czyli tutaj Twoją żonę - idzie.
Pytanie jest - jak masz Ty? Jeśli zgłoszenie na policję kwestii złamania kwarantanny będzie motywowane czystą i absolutną miłością i odpowiedzialnością - to zrób to. Jeśli nie - to co do istoty masz jak Twoja żona, różni Was jedynie skala.
To jest pytanie - kochasz czy nie? Przede wszystkim - czy kochasz siebie? Człowiek, który w zdrowy sposób kocha siebie - między innymi nie żałuje dobra, które z siebie dał. I bierze odpowiedzialność za siebie, zamiast żyć frustracją, że inny jest nieodpowiedzialny. Cóż, ta frustracja najczęściej wynika z tego, że frustrat w lustrze zobaczył siebie. I ma na to niezgodę. Warto się temu nieustająco przyglądać.
Trudne emocje są pojawiły sie i tego nie ukrywam. Na drugiego człowieka nie mamy wpływu ok .To dlaczego chcemy i mamy wpływ na przestępców i są oni zamykani ? Bo czynią zło i stwarzają zagrożenie? Rozumiem ,ze w tym wypadku jest niska szkodliwość społeczna. :)

Jak ma teraz moja.....żona to wie Bog , no nic mi do tego.
Zgłoszenie tego faktu na policje nie ma nic wspólnego miłością. Z odpowiedzialnością tak , przestrzeganiem prawa , czy dbaniem po prostu o czyjeś zdrowie. Jest jeszcze jeden aspekt zgłaszając to uderzę w synów i nie ma co mówić ,ze nie . Także w nią. Tylko ,ze zostanie to obrócone przeciwko mnie. Nie zgłaszanie tego tez nie jest dobre , rodzi bezkarność. Nie ma dobrego rozwiązania .
Za to na pewno zostanie to zgłoszone w sadzie i niech oni myślą co z tym zrobić .

Myślę ze kocham siebie , nie żałuje bardzo wielu rzeczy dobrych , które zrobiłem , no i o siebie dbam .To tez miłość.
Odpowiedzialny za siebie chyba jestem :) , tez jestem za synów na ile moge . Problem w tym , ze chce więcej moc.
Frustracja czyli złość , jest częścią każdego z nas. Moja jest nie zgoda na to co mnie spotyka . Mam do niej prawo jak każdy. Nie ma to nic wspólnego z lustrem, w którym sie miałbym przejrzeć. Zemstę zostawiam jej , chociaż oczywiści i takie uczucia pojawiają sie i u mnie. I powoli nie chce mi sie temu przeciwstawiać.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W trakcie rozwodu 17 lat małżeństwa

Post autor: Astro » 28 kwie 2021, 17:11

Bławatek pisze:
27 kwie 2021, 22:39
Astro pisze:
27 kwie 2021, 16:13
Właśnie dzisiaj zobaczyłem pierwszy raz od 20 dni swojgo starszego syna . Chłopak przyszedł sam bez wiedzy ich matki. Młodszego widziałem na chwilę parę dni wcześniej. Tylko przez chwilę. Tak nie mogę ich zobaczyć bo ich matka miała covida . Miała kwarantannę . , Która i tak złamała. Chłopcy mają ją mieć do 30 kwietnia do tego czasu nie będą u mnie. Ale po dworze mogą chodzić ??? Do apteki po leki też 🤦😤 . Za łamanie kwarantanny są spore kary . I teraz co mam poinformować służby. Tym samym w pewien sposób pogrążając synów .
Dwa m-c temu jak miałem operację była gra w drugą stronę . Ja miałem sobie zrobić kwaranntane po pobycie w szpitalu I Nie widzieć się z synami. Gdzie wynik wymazu miałem negatywny (inaczej nie zrobiliby mi operacji) . Tak chciała jaśnie pani , w swej trosce jeszcze chciała odizolować moją matkę. A wszystko tylko dlatego ,że byłem w tym szpitalu , ale też chciałem o jeden dzień przesunąć dzień widzenia z chłopcami . Tak żeby spokojnie wszystko ogarnąć po powrocie z tego szpitala nigdzie nie musieć czuć presji czasu i spokojnie się zobaczyć z synami . Nie nie zgodziła się nie mogąc nic ugrać.
Rozumiem ,że to wszystko z dobroci , mądrości i łaskawości ofiaruję mi Bóg????
Astro, a u nas odwrotnie - jak już pisałam wielokrotnie, mój mąż nie tylko porzucił mnie, ale i naszego syna. Zarówno rok temu, jak i teraz potrafi nie mieć czasu aby syna zobaczyć. A syn mimo wszystko czeka, choć nie pokazuje tego po sobie. Nawet teraz pisząc te słowa mam oczy pełne łez. Jak czytam jak Ty, Sajmon, Nie wiem, i wielu innych ojców piszecie na forum swoje odczucia gdy nie możecie widzieć się z dziećmi to zazdroszczę Waszym dzieciom takich OJCÓW. Ja nie raz słyszałam od męża, że szkoda mu pieniędzy na paliwo aby przyjechać, że ma inne rzeczy do robienia - a dziecko nasze ciągle na szarym końcu. W wakacje nigdzie go nie zabrał, żadnego weekendu z nim nie spędził. A to on od razu po ślubie chciał dziecka. A najbardziej zabolało mnie jak mąż w pozwie napisał, że nie chce mieć uregulowanych spotkań z synem.

Więc widzisz - mężczyźni też potrafią robić krzywdę najbliższym - sami siebie odsuwając od dzieci.

Teraz nie widzisz Boga w swoim życiu, ale on jest, nawet wtedy gdy Ci się wszystko sypie, a przede wszystkim wtedy. Tylko czasami czeka w ukryciu na nasze zaproszenie. O ironio - moim zaproszeniem Boga do mojego życia (spowrotem, bo się trochę od niego oddalilam) była moja prośba kierowana do Niego "Boże zrób coś z moim mężem, bo ja się przez niego od Ciebie oddalam" - ja myślałam, że Bóg potrzepie moim mężem i sprowadzi go do pionu, ale takich rewolucji w życiu jak odejście męża ode mnie się nie spodziewałam. Ale widocznie Bóg uznał, że najpierw uratuje mnie przed totalną zgubą, a dopiero potem męża. I albo ja potrzebuję dalej jego pomocy i nie zajmuje się moim mężem tak jak ja bym oczekiwała (wiem Boże, że ja Ci tylko przeszkadzam, więc "Jezu Ty się tym zajmij") albo mój mąż jest takim trudnym przypadkiem, że musi trochę jeszcze czasu upłynąć.

Astro Twoi synowi widzą i czują, że Ci na nich zależy. Są z matką bo muszą, ale jak trzeba będzie to będą wybierać Ciebie.
Bławatku tak naprawdę czytam o zachowani u twojego męża i nie wiem co mam ci powiedzieć. No bo ja nie miałem jak twój mąż , w ten czy w inny sposob sie nimi zajmowałem . Uczestniczyłem w ich życiu. Nie będę opisywał co robiłem . Czy bywały momenty , ze mi sie nie chciało czegoś robić , lub byłem zmęczony ? Pewnie ze tak. Czasami myślę ,ze byli ważniejsi , w niektórych momentach niż moja ..... żona dla mnie. Dawała temu wyraz.
A teraz, to co przeżyłem to moje doświadczenie , nauka, ale tez radość no i w pewien sposób wygrana.
Ja "odzyskałem" miłość synów i zaufanie . A na początku były to proste słowa : kocham cię i zawsze będę cię kochał synu.
Tyle umiałem z siebie wydobyć kiedy byłem w rozsypce. Wszystko inne przychodziło z czasem.
Kiedy to pisze , mój młodszy syn już był u mnie po lekcjach ,już w dzień pisał : Przyjadę do ciebie tato na chwile. Pogadamy.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 23 gości