Trufla pisze: ↑27 maja 2023, 17:26
No i zaczęły się rozmowy.
Mąż powiedział, ze na chwilę obecną nie chce być ze mną.
Ja płacze, pomóżcie!!! Błagam!!!
Pomagaliśmy, tłumaczyliśmy....
Nie ten czas, nie ten moment, za szybko....
Ale chyba każdy to musi przejść, doświadczyć na sobie samym, że ratowanie małżeństwa to nie jest szybki sprint, często na skróty. To wyprawa, trudna, pełna wyzwań, zakrętów, beznadziei i niemocy. Chęć zawrócenia przed samym szczytem. Strach i lęk. Upadki i powstania i tak kilka razy. Chcesz niemożliwego. Nie da się zmienić drugiej osoby na już. Chyba, że chcesz udawać, widzieć to co chcesz widzieć. Zmusić drugą osobę do kłamstwa, do zakładania maski. Czasami największy lęk to zostać samemu, pościć wolno drugą osobę. Ja nie potrafiłam, tyle lat zmagania się i nie potrafiłam ale zebrałam się. Nie miałam wyjścia. Skupiłam się na sobie samej. Na mnie. Na moich problemach, moich wadach, moich lękach, moich strachach. Zakasałam rękawy i do pracy. A mam co zmieniać. Mąż wrócił sam z siebie. Nie z litości, bo płaczę, nie ze strachu, bo rozwód, nie z obowiązku...