Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope kiedy ostatni raz z mężem usiedliście sobie na kanapie i szczerze pogadaliście?

Moje małżeństwo też zmierzało w kierunku okopania się i zaciągnięcia jeszcze drutu kolczastego abym tylko i ja nie wyszła z okopu i mąż się nie przedarł. Tak się nie da zbudować żadnej realacji.

Ja uważam, że czas wyłożyć kawę na ławę. Mieszkacie razem ale jak obcy. Ale po Twoich wpisach widać, że chcesz tą relację zmienić. Powiedziałaś mu ostatnio o swoich uczuciach i obawach?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 25 wrz 2022, 15:34 Caliope kiedy ostatni raz z mężem usiedliście sobie na kanapie i szczerze pogadaliście?

Moje małżeństwo też zmierzało w kierunku okopania się i zaciągnięcia jeszcze drutu kolczastego abym tylko i ja nie wyszła z okopu i mąż się nie przedarł. Tak się nie da zbudować żadnej realacji.

Ja uważam, że czas wyłożyć kawę na ławę. Mieszkacie razem ale jak obcy. Ale po Twoich wpisach widać, że chcesz tą relację zmienić. Powiedziałaś mu ostatnio o swoich uczuciach i obawach?
3 lata temu to było, nie chciał od początku kryzysu ze mną rozmawiać, a chciał szybkiego rozwodu, to już nigdy, bo by na 100% wtedy się wyprowadził. Ranił mnie specjalnie i mówił wprost, że nie będzie nic robił by naprawić. Nie ufam mu na tyle by zacząć taką rozmowę, nie ma szczerości, od jego strony też chęci by o nas rozmawiać. Wiem że męża nie obchodzi co czuję i jakie mam obawy, a to najbardziej blokuje, ostentacyjne wychodzenie z pomieszczenia i mówienie, że nie będzie tego słuchał co mam do powiedzenia. Jeszcze powoduje to wstyd, że jestem człowiekiem, bo odczuwam i mam obawy. Jestem sama ze sobą, nie mam wyjścia z sytuacji. Dlatego się odcinam, szkoda mi dziecka, ono ma prawo mieć dwoje rodziców przy sobie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Firekeeper pisze: 25 wrz 2022, 15:34 Caliope kiedy ostatni raz z mężem usiedliście sobie na kanapie i szczerze pogadaliście?

Moje małżeństwo też zmierzało w kierunku okopania się i zaciągnięcia jeszcze drutu kolczastego abym tylko i ja nie wyszła z okopu i mąż się nie przedarł. Tak się nie da zbudować żadnej realacji.

Ja uważam, że czas wyłożyć kawę na ławę. Mieszkacie razem ale jak obcy. Ale po Twoich wpisach widać, że chcesz tą relację zmienić. Powiedziałaś mu ostatnio o swoich uczuciach i obawach?
Caliope,
moze warto sie nad tym pochylic,przemyslec,poszukac sposobu na jak najdogodniejsze warunki .... zeby nie w przelocie,kiedy oboje jestescie zmeczeni, glodni .. nie macie czasu.... moze warto na te rozmowe umowic sie z mezem wczesniej ..
Moze przy dobrej kolacji ...

Pamietam, gdy wczesniej Firekeeper opisywala swoje wyjscie z malzenskiej matni, gdy niejako wbrew sobie przelamywala sie i byla "lagodna " dla meza ...
I lody zaczely topniec ...

Mnie kiedys wydawalo sie,ze narzekajac, maz uwazal,ze zrzedze..... cos zmienie na lepsze ...
u Ciebie nie ma zrzedzenia,jedak lodowato ....nie wiem,co lepsze...

Caliope czytam Twoj watek w miare regularnie i dostrzegam tez plusy w zachowaniu meza, moze warto tez i to dostrzec nie tylko widziec zaniedbania ...

Niedawno pisalam,ze moze warto " odkryc swoj skarb " to temat Rekolekcji dla kobiet,szkoda,ze nie moglas byc ...

Mnie min pomogla sw Rita i jej obcowanie z mezem awanturnikiem
Oraz ksiazka https://www.tolle.pl/pozycja/cenniejsza-niz-perly
" O tym, jak mądra żona pomaga mężowi osiągnąć pełnię męskości."

Caliope westchne za Was w modlitwie ....
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 25 wrz 2022, 16:36
Firekeeper pisze: 25 wrz 2022, 15:34 Caliope kiedy ostatni raz z mężem usiedliście sobie na kanapie i szczerze pogadaliście?

Moje małżeństwo też zmierzało w kierunku okopania się i zaciągnięcia jeszcze drutu kolczastego abym tylko i ja nie wyszła z okopu i mąż się nie przedarł. Tak się nie da zbudować żadnej realacji.

Ja uważam, że czas wyłożyć kawę na ławę. Mieszkacie razem ale jak obcy. Ale po Twoich wpisach widać, że chcesz tą relację zmienić. Powiedziałaś mu ostatnio o swoich uczuciach i obawach?
Caliope,
moze warto sie nad tym pochylic,przemyslec,poszukac sposobu na jak najdogodniejsze warunki .... zeby nie w przelocie,kiedy oboje jestescie zmeczeni, glodni .. nie macie czasu.... moze warto na te rozmowe umowic sie z mezem wczesniej ..
Moze przy dobrej kolacji ...

Pamietam, gdy wczesniej Firekeeper opisywala swoje wyjscie z malzenskiej matni, gdy niejako wbrew sobie przelamywala sie i byla "lagodna " dla meza ...
I lody zaczely topniec ...

Mnie kiedys wydawalo sie,ze narzekajac, maz uwazal,ze zrzedze..... cos zmienie na lepsze ...
u Ciebie nie ma zrzedzenia,jedak lodowato ....nie wiem,co lepsze...

Caliope czytam Twoj watek w miare regularnie i dostrzegam tez plusy w zachowaniu meza, moze warto tez i to dostrzec nie tylko widziec zaniedbania ...

Niedawno pisalam,ze moze warto " odkryc swoj skarb " to temat Rekolekcji dla kobiet,szkoda,ze nie moglas byc ...

Mnie min pomogla sw Rita i jej obcowanie z mezem awanturnikiem
Oraz ksiazka https://www.tolle.pl/pozycja/cenniejsza-niz-perly
" O tym, jak mądra żona pomaga mężowi osiągnąć pełnię męskości."

Caliope westchne za Was w modlitwie ....
Dziękuję s zono za modlitwę. "Cenniejszą niż perły" mam w domu, ale nie jestem w stanie przeczytać nawet kilku stron, za ciężka książka dla mnie. Za bardzo obnaża kobiecość, pragnienia bycia kochaną, to ogromnie boli.
Owszem, można by coś zrobić, ale ja jestem jak mąż Firekeeper, a mój mąż jak ona, odwrotna sytuacja, jego bym musiała zapytać co zrobił. Oczywiście są plusy, ale to nie są plusy tak naprawdę dla mnie, a dla syna by był więcej z ojcem. Dla mnie jest, że po 8 latach niedosypiania, mogę się wyspać po pracy i wstać o której chcę, a to mi się zawsze należało bez względu na to, czy pracowałam w domu czy poza nim. Nie ma czasu, nie zasługuje na niego, ale inni owszem zasługują na czas z mężem np. ulubiony kolega. Nic nie wiem, żyję dalej z dnia na dzień i nie myślę, o żadnych rozmowach co z nami. Mąż nigdy nie ma czasu na rozmowy, dla mnie lepiej, bo przez te okropne rozwodowe ja nie jestem w stanie usiedzieć z nim sama w pomieszczeniu gdzie to małżeństwo wisiało na włosku, w salonie. Jesteśmy sami to ja uciekam, bo nie czuję się bezpiecznie, czuję tylko,że nikt mi nie pomoże jak coś się stanie i jestem ciągle gotowa na najgorsze. Ani zrzędzenie, ani chłód nie jest dobry i nie da się tego wypośrodkować, bo ja nie potrafię zrzędzić. Dlatego jestem bardzo samotna, ale tego nie zmienię, nie potrafię.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Lawendowa »

Caliope pisze: 25 wrz 2022, 22:02 Dlatego jestem bardzo samotna, ale tego nie zmienię, nie potrafię.
A chcesz?

Warto posłuchać:
O. Andrzej Hołowaty "Wszystko, co dojrzałe, pragnie umrzeć" - warto przesłuchać całość, ale szczególny jest 4 link i słowa "czy chcesz wyzdrowieć?" .
Można odsłuchać tutaj :
https://andrzejholowaty.dominikanie.pl/ ... ekcje.html

To tylko 9,5 minuty.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sefie »

Caliope pisze: 25 wrz 2022, 16:07 3 lata temu to było, nie chciał od początku kryzysu ze mną rozmawiać, a chciał szybkiego rozwodu, to już nigdy, bo by na 100% wtedy się wyprowadził. Ranił mnie specjalnie i mówił wprost, że nie będzie nic robił by naprawić. Nie ufam mu na tyle by zacząć taką rozmowę, nie ma szczerości, od jego strony też chęci by o nas rozmawiać. Wiem że męża nie obchodzi co czuję i jakie mam obawy, a to najbardziej blokuje, ostentacyjne wychodzenie z pomieszczenia i mówienie, że nie będzie tego słuchał co mam do powiedzenia. Jeszcze powoduje to wstyd, że jestem człowiekiem, bo odczuwam i mam obawy. Jestem sama ze sobą, nie mam wyjścia z sytuacji. Dlatego się odcinam, szkoda mi dziecka, ono ma prawo mieć dwoje rodziców przy sobie.
Caliope pisze: 28 lut 2020, 18:59 Ja wybaczyłam, mam cały czas nadzieję, bardzo tęsknię za ukochanym mężem. On odsunął się od Boga jakiś czas temu, jak mu pomóc by powrócił?
Dzisiaj ustaliliśmy kiedy co i jak po rozwodzie, tylko ja go nie chcę. Bardzo pragnę naprawy, ale mąż ma taki pusty wzrok i jest zimny w uczuciach do mnie.
Między tymi cytatami jest 2,5 roku różnicy, cytat z pierwszej strony Twojego wątku. Nawet nie musiałem się wysilić. W Waszej relacji widać różnicy jak dotąd nie ma.

Dużo piszesz o mężu, że nie chce, nie potrafi, nie umie.

Ty umiesz? Potrafisz? Chcesz? Czy to forum dla Ciebie jest tablicą do rysowania czego być chciała ale za co się nie chcesz wziąć?

Albo tu brakuje przysłowiowego kopniaka albo walczysz sama ze sobą, z apatia, kompleksami i depresją, bo od jakiegoś czasu tak Twoje posty czytam.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Sefie pisze: 25 wrz 2022, 23:18
Caliope pisze: 25 wrz 2022, 16:07 3 lata temu to było, nie chciał od początku kryzysu ze mną rozmawiać, a chciał szybkiego rozwodu, to już nigdy, bo by na 100% wtedy się wyprowadził. Ranił mnie specjalnie i mówił wprost, że nie będzie nic robił by naprawić. Nie ufam mu na tyle by zacząć taką rozmowę, nie ma szczerości, od jego strony też chęci by o nas rozmawiać. Wiem że męża nie obchodzi co czuję i jakie mam obawy, a to najbardziej blokuje, ostentacyjne wychodzenie z pomieszczenia i mówienie, że nie będzie tego słuchał co mam do powiedzenia. Jeszcze powoduje to wstyd, że jestem człowiekiem, bo odczuwam i mam obawy. Jestem sama ze sobą, nie mam wyjścia z sytuacji. Dlatego się odcinam, szkoda mi dziecka, ono ma prawo mieć dwoje rodziców przy sobie.
Caliope pisze: 28 lut 2020, 18:59 Ja wybaczyłam, mam cały czas nadzieję, bardzo tęsknię za ukochanym mężem. On odsunął się od Boga jakiś czas temu, jak mu pomóc by powrócił?
Dzisiaj ustaliliśmy kiedy co i jak po rozwodzie, tylko ja go nie chcę. Bardzo pragnę naprawy, ale mąż ma taki pusty wzrok i jest zimny w uczuciach do mnie.
Między tymi cytatami jest 2,5 roku różnicy, cytat z pierwszej strony Twojego wątku. Nawet nie musiałem się wysilić. W Waszej relacji widać różnicy jak dotąd nie ma.

Dużo piszesz o mężu, że nie chce, nie potrafi, nie umie.

Ty umiesz? Potrafisz? Chcesz? Czy to forum dla Ciebie jest tablicą do rysowania czego być chciała ale za co się nie chcesz wziąć?

Albo tu brakuje przysłowiowego kopniaka albo walczysz sama ze sobą, z apatia, kompleksami i depresją, bo od jakiegoś czasu tak Twoje posty czytam.
Sefie, zawsze tutaj czytam, nie da się nic w pojedynkę, do miłości nie zmusisz. W tych dwóch wyimkach nie ma nigdzie, że mąż nie umie, nie potrafi, ale owszem jest nie chce, bo gdyby chciał, zrobiłby coś. A ten drugi wyimek uświadamia mi tylko jaka bylam łatwowierna i zakochana, aż wstyd.Za co mam się brać, za rozwód? Nie myślę teraz o sobie, a o synu, dlaczego on ma cierpieć, bo tatuś zdecydował, że nie kocha? dochodzę do wniosku, że lepsze to, niż zniszczenie mu życia. Mogłabym się wyprowadzić, zarabiam dam sobie radę, nie muszę funkcjonować z ludźmi którzy mnie nie chcą, ale jest dziecko. Nie żyje w apatii, ale dużo rzeczy owszem nie mogłam zrobić i jest za późno, czasem mam stany depresyjne, ale nie odpowiadam za cały kryzys i nie zamierzam walczyć w pojedynkę, to się nie da, 3 lata się nie udało. Co jest według ciebie dobre, szczera rozmowa i podzielenie majątku, czy zaciśnięcie niestety zębów? I poużalanie się trochę ? Nie jesteś w mojej sytuacji, szybciej żona do ciebie wróci niż mąż do mnie.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sefie »

Caliope pisze: 26 wrz 2022, 6:01 Co jest według ciebie dobre, szczera rozmowa i podzielenie majątku, czy zaciśnięcie niestety zębów? I poużalanie się trochę ? Nie jesteś w mojej sytuacji, szybciej żona do ciebie wróci niż mąż do mnie.
Podzielenie majątku i rozejście się zwłaszcza jak są dzieci to ucieczka od problemu a nie jego rozwiązanie.

Być może na Twojego męża przyjdzie jeszcze czas.

Jakby nie patrzeć dobrze jest zbudować swoją wartość, wtedy można żyć nawet obok nie chcącego nic małżonka i dobrze funkcjonować.

Z żoną jesteśmy po dwóch nieudanych powrotach. Nie zanosi się trzeci.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope czasami trzeba się zdobyć na to żeby zrobić to czego najbardziej się boimy albo sprawia nam największy dyskomfort. Trwanie w beznadziei i oczekiwanie na to, aż druga strona coś zrobi to tylko strata czasu i frustracja. Ja czekałam i się wkurzałam. Wydawało mi się, że tyle robię. Robiłam ale to co było dla mnie wygodne. Zdobycie się na okazanie mojemu mężowi szacunku i miłości to był wyczyn. Mi słowo Kocham Cię może na przestrzeni związku z mężem wypowiedziałam z raz jak byłam ,,zakochana". Po ślubie ani razu. Zawsze tylko nie ,,kocham Cię", ,,krzywdzisz mnie" ,,nasze małżeństwo jest pomyłką" ,, nienawidzę Cię ". To wyobraź sobie jak było mi ciężko schować dumę w kieszeń i przyznać się przed moim mężem, którego uważałam za wyłącznie winnego rozpadowi małżeństwa, że ja też nie jestem super. Tez nawaliłam. Chcę naprawić. Kocham Cię i zależy mi na naszym małżeństwie. Mam mnóstwo takich momentów, że boję się, nie chcę, uciekam, kombinuję. Podejmuję trud aby to pokonywać. Bo nie mogę całe życie szukać wymówek.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Sefie pisze: 26 wrz 2022, 7:57
Caliope pisze: 26 wrz 2022, 6:01 Co jest według ciebie dobre, szczera rozmowa i podzielenie majątku, czy zaciśnięcie niestety zębów? I poużalanie się trochę ? Nie jesteś w mojej sytuacji, szybciej żona do ciebie wróci niż mąż do mnie.
Podzielenie majątku i rozejście się zwłaszcza jak są dzieci to ucieczka od problemu a nie jego rozwiązanie.

Być może na Twojego męża przyjdzie jeszcze czas.

Jakby nie patrzeć dobrze jest zbudować swoją wartość, wtedy można żyć nawet obok nie chcącego nic małżonka i dobrze funkcjonować.

Z żoną jesteśmy po dwóch nieudanych powrotach. Nie zanosi się trzeci.
Dlatego szukam rozwiązania, na razie nic mi nie przychodzi do głowy i właśnie tak funkcjonuję. Ciężko mi, no ,ale właśnie jakoś to jest i się ciągnie ten krzyż. Jeśli powiem, że chcę rozwodu jak mąż mi mówił , to co to da, nic.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Lawendowa pisze: 25 wrz 2022, 22:23
Caliope pisze: 25 wrz 2022, 22:02 Dlatego jestem bardzo samotna, ale tego nie zmienię, nie potrafię.
A chcesz?

Warto posłuchać:
O. Andrzej Hołowaty "Wszystko, co dojrzałe, pragnie umrzeć" - warto przesłuchać całość, ale szczególny jest 4 link i słowa "czy chcesz wyzdrowieć?" .
Można odsłuchać tutaj :
https://andrzejholowaty.dominikanie.pl/ ... ekcje.html

To tylko 9,5 minuty.
Caliope, sluchalas ?
Jak dla mnie kapitalne !
I o mnie to bardzo .. Ostatnio,czesto mi sie cos nie chce, szukam usprawiedliwienia .. a potem padam na nos . i znowu moge powiedziec,ze ja taka biedna jestem, bo tyle musze ....

"I porazka moze byc uzdrowienieniem "
"Im wczesniej sie zabierzemy za te sprawy, tym lepiej "
"
Caliope, nie myslalas,zeby sie zresetowac i np jechac na Rèkolekcje,spojrzec na swoje problemy z boku ...Mnie bardzo sie teskni, szukalam sposobu,jednak daty i km .... nie dalo sie ..
Caliope, Ty masz blisko ....

ps Lavendowa dzieki, nie znalam O Holowatego, szkoda,ze juz zmarly....postaram sie wysluchac,co sie da...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Dziś się przelało, chciałam coś kupić, bo mam odłożone pieniądze od mamy na czarną godzinę, ale musiałam powiedzieć że pożyczam i nie kupię. Mąż zrobił ogromna awanturę i powiedział że trzeba rozluźnić ten układ bomu nie powiedziałam, że chciałabym cos kupić. Znów jak 3 lata temu mi wypominał, ze za malo robię i jeszcze teraz też za mało zarabiam. On nie nadaje się do związku, nic nie widzi oprócz kasy i swojego nosa. Dam mu rozwód, nie mam siły na ten uklad, gdzie liczy się sprzątanie i praca, nie ja. Ja też już się nie nadaję na to, przekroczył moje granice. Jeszcze znów straszy odcięciem od pieniędzy, mam dosyć, bardzo.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 26 wrz 2022, 14:15
Lawendowa pisze: 25 wrz 2022, 22:23
Caliope pisze: 25 wrz 2022, 22:02 Dlatego jestem bardzo samotna, ale tego nie zmienię, nie potrafię.
A chcesz?

Warto posłuchać:
O. Andrzej Hołowaty "Wszystko, co dojrzałe, pragnie umrzeć" - warto przesłuchać całość, ale szczególny jest 4 link i słowa "czy chcesz wyzdrowieć?" .
Można odsłuchać tutaj :
https://andrzejholowaty.dominikanie.pl/ ... ekcje.html

To tylko 9,5 minuty.
Caliope, sluchalas ?
Jak dla mnie kapitalne !
I o mnie to bardzo .. Ostatnio,czesto mi sie cos nie chce, szukam usprawiedliwienia .. a potem padam na nos . i znowu moge powiedziec,ze ja taka biedna jestem, bo tyle musze ....

"I porazka moze byc uzdrowienieniem "
"Im wczesniej sie zabierzemy za te sprawy, tym lepiej "
"
Caliope, nie myslalas,zeby sie zresetowac i np jechac na Rèkolekcje,spojrzec na swoje problemy z boku ...Mnie bardzo sie teskni, szukalam sposobu,jednak daty i km .... nie dalo sie ..
Caliope, Ty masz blisko ....

ps Lavendowa dzieki, nie znalam O Holowatego, szkoda,ze juz zmarly....postaram sie wysluchac,co sie da...
Nie mam siły i czasu, sypię się ten układ, on nie powinien nigdy powstać, dlatego nie ma rozmowy, to tylko układ, nie małżeństwo. Nie ma naprawdę co zbierać, ja nie chce się męczyć w takim czymś, to chore. Jeszcze chwila i napiszę pozew rozwodowy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Szczerze nie jestem w stanie spełnić jego ogromnych oczekiwań, nie dam rady, bez miłości, wsparcia i bezpieczeństwa z jego strony oraz dlatego, ze jestem sobą. Jemu się wydaje, że wszystko można zrobić, ale jak widać wrócić do siebie to się nie da. Naprawdę jestem zmęczona, pusta i wyświechtana, co zrobić oprócz modlitwy i zawierzenia Bogu? Nawet nie opłaca się sprzedawać mieszkania ,bo na inne nie starczy, a na dwa to już wcale. Czarna rozpacz mnie ogarnia jak mam funkcjonować z tym człowiekiem, jakbym na nic nie zasługiwała, a była jak robot. Rośnie we mnie ogromna niechęć ,frustracja i ogólnie najchętniej bym odeszła, męczy mnie to. A już miałam nadzieję taką trochę większą niż 2%.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope a czy nie jest tak że ty ciągle byś chciała zmienić męża już i teraz i to tak jak ty chcesz, a on tak samo zawzięty czeka aż to ty się zmienisz na taką "jaką powinnaś" wg niego być?

Macie oboje oczekiwania względem siebie wzajemnie się wykluczające.

Marzyłaś o wyrwaniu się z domu. Udało się 👍 - masz pracę, pieniądze, nowych ludzi wokół, mąż przejął część domowych obowiązków i tych przy synu a dalej masz niedosyt. Ja pracuję już tyle lat a i tak muszę się liczyć z każdą złotówką, w domu furii nieraz dostaję bo wydaje mi się, że ja nic innego nie robię tylko zmywam i sprzątam, prasuję (teraz akurat piszę, ale jedząc jednocześnie kolację), a syn wszedł w taki wiek, że ciągle albo się buntuje albo mi pyskuje - nic tylko udusić 😉. Dzień leci za dniem i coraz szybciej. Ale fajnie jak mogę usiąść na chwilę i sobie coś poczytać. A mój mąż - milszy jest, ale dalej myśli tylko o sobie, fakt, ma przebłyski gdy pomyśli o nas co nieraz powoduje, że myślę "o może już się zmienił", ale od razu się karcę "nie, jest za wcześnie, na wszystko potrzebny jest czas" - i żyję swoim życiem, swoimi potrzebami które są adekwatne do mojej sytuacji. Żyję wg zasady "gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"😉
ODPOWIEDZ