Nie doceniałam i mogę stracić.

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Dzień dobry,
na wstępie pragnę powiedzieć, że przeczytanie wielu historii już dodało mi trochę otuchy i jest mi lepiej. Każdy jednak przypadek to inne, indywidualne rady i inne spojrzenia. Każda sytuacja jest inna, więc i ja mam nadzieję na słowo z Państwa strony...
Do sedna

Jesteśmy z mężem ponad 10 lat w związku - pierwszy, licealna miłość obustronna. Z tego prawie 3 lata po ślubie - tak długo, bo studia, zbieranie pieniędzy itp....mimo wszystko ślubu oboje byliśmy pewni i po ślubie przez jakis rok, a nawet może dwa było poślubne wielkie zakochanie, ja uzyskałam taką pewność i poczucie bezpieczeństwa. Od momentu ślubu mąż zaczął pracować wyjazdowo, nie było go po 4 miesiące więc w sumie te 2.5 roku małżeństwa mieliśmy duże przerwy. Ale one chyba nas wzmacniały.

Dodam, bo jest to ważne dla tej historii, że zawsze byliśmy bardzo różni od siebie - różne zainteresowania itp, ja zależy w jakiej fazie życia byłam, ale czasem mnie to denerwowało a czasem się.
Wszystko zaczęło się sypać jakieś 4 miesiące temu, a największy kryzys przyszedł 2 miesiące temu.

Pół roku temu przeprowadziliśmy się na swoje, cały czas w fazie remontu itp... jakoś stopniowo, na jesień (zawsze ciężko emocjalnie przeżywam jesień) zaczęliśmy się od siebie oddalać. Spędzanie czasu to było tylko tv, chociaż zdarzały się też jakieś wyjścia, bardzo mało rozmów, ja wiele komunikowałam, czego brakuje ale on to zbywał.
Zaczęło się to wszystko zaostrzać, zaczęłam się na nim wyzywać, przyznam, że byłam momentami okropna. Stroniłam od intymności, byłam zimna, gdy chciał mnie pocałować robiłam to z trudem, nie doceniałam też, że dużo robi w domu itp- naprawdę wiele razy byłam nieprzyjemna, ale przeplatało się to też z pozytywnymi chwilami. Cały czas mówię tu o okresie ostatnich 4 miesięcy. 2 miesiące temu natomiast stało się to, czego nie dopuszczałam do myśli, myślałam, że to po nim spływa to raz a dwa, że przecież jesteśmy na zawsze....
Wysłałam wówczas kłótnie - bo cały czas czułam że wisi coś w powietrzu, chciałam rozmowy ale zaczęłam kłótnie....głównie oparta na tym jak różni jesteśmy.
Mąż w pewnej chwili wyszedł na spacer, wrócił po 2 godzinach i zaczął rozmawiać...myślałam, że jak zwykle pogadamy,.przytuli i będzie dobrze...a on zakomunikował, że mnie zostawia. Że jesteśmy tak różni, że nie będziemy szczęśliwi. Ale my zawsze o tym wiedzieliśmy!
Mój świat się zawalił, nowy dom i on mówi o rozstaniu. Moja reakcja to był płacz, lament, błaganie na kolanach. Był niewzruszony i to mnie najbardziej bolało. Minął tydzień, byliśmy w jednym domu, spał osobno- podczas tego tygodnia każdego dnia próbowałam rozmawiać a także zostawiałam mu posiłki z listami, zdjęciami...na wszystko był niewzruszony (nigdy nie był wrażliwy i romantyczny)... Jednak gdy raz źle się czułam a drugi raz upiłam się...pomógł mi, zaopiekował się mną.
Po tygodniu powiedział, że chce dać nam szansę...ja wyjechałam na tydzień byśmy chwilę od siebie odpoczęli. Gdy wróciłam, niby dał szansę ale ciągle był zimny jak lód, nic nie inicjował, nie potrafiłam się w tym odnaleźć, ale przyszły Walentynki i czekał na mnie bukiet róż, spędziliśmy milo wieczór i był seks, no właśnie ale seks...a nie kochanie się. Potem była parabola - raz zimny, raz normalny, raz daje buzi, raz nie. Gdy jednak mówiłam mi, że go kocham, on odpowiadał mi, że mnie tez. Boje się jednak, że są to puste słowa. Mój mąż teraz jest na wyjeździe i na początku pisaliśmy i było dobrze, a potem znowu oddalenie, odpisywanie służbowo, brak telefonu nawet gdy mówiłam że źle się czuje. Zauważyłam, że podczas wyjazdu zmieniał stosunek na chłodny za każdym razem gdy wracałam do tego tematu, pisałam lamenty, chcąc usłyszeć kocham cię, przejdziemy przez to.
Jestem emocjonalnie bardzo slabą osobą, bardzo wrażliwą, wiele razy płacze bez powodu. nie wiem jednak jak ratować małżeństwo... Próbuje zachowywać się normalnie, ale w środku boje się, że nagle odejdzie.....gdy płacze i zaczynam lament, liczę, że zrobi mu się mnie szkoda, ale nie tym razem....
Co do terapii nie ma szans...proszę dajcie mi siłę, pomóżcie w postępowaniu
Codziennie odmawiam modlitwę w imieniu ratowania małżeństwa, od grudnia należę też do Róży w modlitwie o współmałżonka, trwam w niej cały czas i jest czas próby. Modlitwa daje mi siły.
Wiem, że moja sytuacja może wydawać się Państwu przesadna, widziałam jakie tu ludzie opisywali sprawy, ale nie poznaje mojego męża i nie wierzę, że mógł choćby dopuścić taka myśl.
Pozdrawiam serdecznie
Ostatnio zmieniony 15 mar 2024, 10:33 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono szczegółowe dane
Al la
Posty: 2755
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: Al la »

Witaj olaada.
Wiem, że moja sytuacja może wydawać się Państwu przesadna, widziałam jakie tu ludzie opisywali sprawy, ale nie poznaje mojego męża i nie wierzę, że mógł choćby dopuścić taka myśl.
Kochana, żadna przesada, to Twoje życie i problemy. A są bardzo ważne i istotne dla Ciebie i nie ma co się porównywać z innymi. Każdy ma swoją historię i przeżywa ją na miarę swoich możliwości i wiedzy.
Czy masz wiedzę nt kryzysu, komunikacji, swoich potrzeb i uczuć? Warto tutaj poszerzyć swoje myślenie i postrzeganie.

Zapraszam do wysłuchania konferencji ks Marka Dziewieckiego o przyczynach kryzysu w małżeństwie https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... 2c&t=1450s, a także tej o tym, czym miłość nie jest https://www.youtube.com/watch?v=aoxr7EI ... 04B2B2B765

Więcej rekolekcji na stronie naszej wspólnoty https://sychar.org/

Zarejestrowałaś się na stronę dla małżonków sakramentalnych, czy macie sakrament małżeństwa?
I czy zaprosiliście Pana Boga do Waszego małżeństwa?

Pozdrawiam, pewnie odezwą się w Twoim wątku nasi forumowicze.

Pamiętaj, aby nie podawać szczegółowych informacji, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Dziękuję za odpowiedź. Właśnie mam niestety tendencje do porównania związków, męża i wszystkiego to też moja wada.
Tak, jesteśmy małżeństwem sakralnym od 2.5 roku.
Chodzimy do kościoła, chociaż uważam, że dla mnie od momentu ślubu odgrywa to bardziej znaczącą rolę, mąż chodzi raczej bo trzeba iść w niedzielę i święta, wydaje mi się, że trochę ma takie zniechęcenie, bo jego rodzice bardzo byli obowiązkowi co do kościoła, ale np. w momencie kryzysu poszedł sam na środę popielcową a także zgodził się na świeżo po tym wybuchu i przyjęliśmy w nowym domu kolędę.
Więc Bóg jest u nas, może dla mnie bardziej, ale jest.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Aktualizacja Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Mąż wrócił dzisiaj po 3 tygodniach, czułej przywitał się z psem... Dał mi buzi, pozwolił przytulić, ja przygotowałam pyszne jedzenie, on nic na mnie i na wszystko - zero radości. Wrócił i zaczął się od razu rozpakowywać i porządkować rzeczy w portfelu, właśnie po powrocie.... Potem oznajmił mi, że w środę czyli za 4 dni znowu wyjeżdża na około miesiąc. Bardzo boje się, że kolejny wyjazd znowu nas oddali.
Przed tym wyjazdem już coś było lepiej, podczas wyjazdu początkowo rozmawialiśmy przez SMS normalnie a potem moje 2 napady lamentu wyraźnie go zdystansowały. Gdy wrócił.dziś, choć miałam tego nie robić, znowu zaczęłam płacz i pytania czemu taki jest, od kiedy to trwa tak naprawdę itp...
Boje się kolejnego wyjazdu, nie wiem jak mam podczas niego postępować. Boje się, że gdy przestanę pisać itp, tak jak mówi lista, stwierdzi, że odpuściłam.
Nie rozumiem, czemu nic nie czuja gdy widzi jak cierpię...
Chciałabym chyba zacząć jakaś modlitwę... Nie jestem gotowa na pompejską, na razie codziennie modlę się do sw. Józefa o uzdrowienie i jestem w Rózy Różańcowej za małżonka, co ciekawe mniej więcej od tego momentu, gdy zaczęłam należeć, problemy zaczęły wychodzić. Tłumacze sobie, że wszystko jest po coś i Bóg ma plan.
Najgorsze, że mąż nie chce rozmawiać, mówi tylko, że już to słyszal ... i faktycznie tak jest.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Mąż jest zimny i zimny, odpowiada służbowo. Jego język miłości to dotyk, ale nie chce bym go dotykała...nie skrzywdziłam go dużą konkretną krzywdą, jakiś czas byłam nieczuła, nie doceniałam, on nigdy mi nie zakomunikował, że coś jest źle... Zaraz wyjeżdża znowu na miesiąc a ja nie wiem jak postępować teraz i podczas wyjazdu - czy pisać czy nie.... Zaczęły się u mnie objawy fizycznie, które on ma gdzieś. To tak boli....
Bardzo pomaga mi czytanie forum...
Bardzo chciałabym z nim porozmawiać...on mówi, że próbuje ze mną być, ale co to za próba bez wyjaśnienia poprzedniego....
Kaja18
Posty: 15
Rejestracja: 08 sie 2023, 14:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: Kaja18 »

Witaj Olaada,
Smutno mi się zrobiło gdy przeczytałam twoje posty. Przechodzisz ciężki czas w małżeństwie i bardzo Ci współczuję. Przede wszystkim musisz teraz zadbać o siebie. Szukać tego wsparcia również na zewnątrz- jeżeli mąż nie chce wspólnej terapii spróbuj szukać wzmocnienia sama na terapi indywidualnej.
Nam udało się zacząć terapię razem, to napewno w jakiś sposób pomaga. Czy całkowicie skończyły się nasze problemy - nie.

Wbrew wszystkiemu wzmocnij siebie, zawierz swoje małżeństwo Bogu. Czasami bardzo trudno się pogodzić z tym , że nie na wszystko mamy wpływ.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Dziękuję za ten jeden głos wsparcia. Bardzo dziękuję. Właśnie razem byliśmy na urodzinach, same małżeństwa, gdy zaczęły się historie o Poznaniach, ślubach itp...musiałam wyjść pod pretekstem wyjścia z psem (impreza u sąsiadów) ale nie pokazałam słabości.
Tak bardzo tego wszystkiego nie rozumiem..
Mówi kocham a postępuje inaczej... Mówię o tym moim rodzicom, trochę wbrew listy Zerty, którzy zaczynają przez moje cierpienie go nienawidzić ...
Kaja18
Posty: 15
Rejestracja: 08 sie 2023, 14:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: Kaja18 »

Z twojego opisu wynika, z tego co całościowo przeczytałam ( nie ogarnęłam jeszcze cytowania fragmentów ) wynika, że pojawił się w waszym małżeństwie problem z komunikacją- wyrażaniem potrzeb, które każde z was ma w tym związku. Jeżeli nie są one spełniane stajemy się niezadowoleni ze związku, wręcz od niego uciekamy i chcemy szukać ich spełnienia gdzie indziej.
Ty napisałaś, w pewnym momencie, że poczułaś się gorzej i szukałaś wsparcia psychicznego u męża, jednak go nie otrzymałaś albo było tego za mało. Dlatego napisałam o terapii i szukaniu wsparcia psychicznego nie u męża, który może po prostu nie umie ci pomóc, nie ma do tego narzędzi. W jego rozumieniu on się stara, robi to w czym czuje się dobry i to wnosi do waszego związku.
Piszę o tym dlatego, że sama też miałam podobne nastawienie do związku. Miałam swoje oczekiwania wobec męża, miał mnie wspierać i pocieszać, być niezawodnym. Tymczasem kiedy go porównywałam z mężami z rodzinyi otoczenia wypadał naprawdę slabo:(
.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

To prawda, być może tak jest. Staram się teraz opierać na modlitwie. Problem z komunikacją był u nas zawsze, widocznie z czasem i ja nie dawałam mu wystarczająco, ale nie komunikował mi tego tak jak ja mu.
Jego chłód teraz mnie przeraża i łamie, rodzice chcieliby mnie zabrać z domu, ale nie chce uciekać.
Za chwilę znowu wyjeżdża i tu zadaje sobie pytania - czy podczas wyjazdu, pisać do niego, mówić o miłości, czy odpuścić totalnie, żyć swoim życiem. Nie wiem czy to ten moment.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: renta11 »

olaada

Chyba osobiście pochyliłabym się nad kilkoma sprawami:
1. przez ostatnie 2,5 roku żyliście w oddaleniu, bo jego wyjazdy na 4 miesiące to bardzo długi czas. I tak jak Ty piszesz, że Was to wzmacniało, to jemu mogło pokazać, że może funkcjonować bez Ciebie i to całkiem nieźle. Czy on tam mógł kogoś poznać? Bo jest mocno chłodny, jak piszesz. Więc gdzie, z kim zaspokaja swoje potrzeby bliskości? Do tego jak wracał do domu, to czekała na niego złośnica?

2. Z tego co piszesz to chyba trochę funkcjonujesz jak dziecko emocjonalne, które upatruje w drugiej osobie opiekuna i wzmacniacza. Stąd Twoje lamenty (jak sama je nazywasz), które może kiedyś rozczulały twojego męża. A teraz mogą go irytować, bo z oddalenia (4 miesięcznego) lepiej widać, co działa nie tak. I to życie w osobności mogło spowodować, że on już Ciebie tak nie potrzebuje, ale Ty jego tak.Do tego żalisz się rodzicom, chcesz znowu nimi wpłynąć na męża?

3. Z tego co piszesz widzę, że sobie mocno nie radzisz emocjonalnie, co jest zrozumiałe w tej sytuacji. Może więc w czasie kiedy jego nie będzie pójdziesz na terapię, aby on po powrocie znalazł inną żonę? Spokojną, zrównoważoną, życzliwą i zadowoloną z życia. Bo to do szczęśliwych ludzi wracają małżonkowie. Zadbaj o siebie, o swój dobrostan z pomocą terapeuty, abyś stała się znowu dla męża ciekawą i atrakcyjną osobą. Przypomnij sobie jaką on Cię poznał? I pomyśl, czy Ty chciałabyś być z kimś, kogo Ci żal, kto się Ciebie czepia i domaga się litości?

Przeczytaj proszę "W złote ramki oprawić słowa Kasi"
viewtopic.php?f=13&t=234

Wiem, że to jest trudne, bo najłatwiej użalać się nad sobą. Wiem, bo to znam i sama tak postępowałam.
Ale może ta sytuacja jest potrzebna do tego, aby wydorośleć, aby zadbać o siebie, aby się rozwijać. Masz czas, bo jego nie ma, więc wykorzystaj ten czas dla swojego dobra i rozwoju. Kiedy zobaczysz pierwsze efekty, da to Ci siłę do dalszych zmian.
Bo ten czas, kiedy jeszcze jesteście razem (mimo że na odległość) to czas dla Ciebie, i Twoja szansa na zmianę życia.
Bo jak pisałam to ze szczęśliwymi ludźmi lubią przebywać inni. Tylko na siebie masz wpływ, tylko siebie możesz zmienić. A jeśli mąż zobaczy zmiany w Tobie, to może do Ciebie dołączy i razem pójdziecie na terapię?
Ale zacznij od siebie, od czytania forum, czytania książek, i koniecznie od terapii własnej. I to długiej. Nie przegap tej szansy, nie zmarnuj czasu.
Pomodlę się o siły dla Ciebie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Żalę się rodzicom, gdyż wspierają mnie. Zawsze potrzebowałam wsparcia wielu osób wokół. Jestem z nimi bardzo blisko, ale w żaden sposób nie wpływają na sprawę i się nie wtrącają. Po prostu są ze mną.
Go nie było przez te długie okresy przez prawie dwa lata ale już prawie rok ma pracę na miejscu, z takimi wyjazdami krótszymi, ten wyjątkowo będzie dłuższy.
Dziękuję Pani za radę, to bardzo trudne, gdyż ja jak widzę, że ktoś cierpi, miękne, boli mnie to, że widzi moje cierpienie też fizyczne (nerwobóle itp) i jest niewzruszony. To chyba najbardziej.
Staram się czytać, oglądać, dziś byłam u spowiedzi i na rozmowie, niestety nie trafiłam na odpowiedniego księdza, ale się nie zniechęcam.
Postaram się wejść w terapię. Postaram się o siebie zadbać i wyłączyć z mediów społecznościowych, bo to chyba też mnie dołuje.
Bardziej dziękuję za te mądre słowa.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Aktualizacja Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Coś drgnęło..
Dziś mąż przytulił mnie i powiedział przepraszam ...potem nie rozmawialiśmy a w samochodzie, gdy jechaliśmy, złapał mnie za rękę.
W laptopie widziałam, że wyszukiwał piosenek o poczuciu pustki.
Teraz wyjeżdża na około miesiąc, napisałam mu list i wsadziłam do walizki o tym, że czekam, że modlę się o jego powrót do wiary i miłości.
Nadal chyba jednak chcę trwać przy postanowieniu nieodzywania się, on gdy wrócił na kilka dni zostawiał mnie ma całe dni samą, dopiero gdy zrobiłam się obojętna, przestałam prosić i nawet nie patrzyłam mu w oczy, zrobił krok...dlaczego to tak działa....dlaczego na odwrót.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Mąż odezwał się raz z odległości, że przeprasza, że doprowadził mnie do takiego stanu i że mnie kocha i tyle. Od kolegi, który jest z nim w pracy, wiem, że chce tylko siedzieć sam i z nikim nie wychodzi.
Nie wiem czy to depresja, czy co...czy się odzywać czy nie, czuje się bardzo zraniona. Z drugiej strony martwię się też o niego. Codziennie się dużo modlę.
olaada
Posty: 35
Rejestracja: 14 mar 2024, 15:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: olaada »

Nie wytrzymałam i zadzwoniłam dziś...odpowiadał półsłówkami, zapewniłam go, że zawsze będę przy nim i że bardzo go kocham, powtórzyłam to kilka razy, mąż nic nie odpowiedział, na bezpośrednie pytanie a Ty mnie?
Rozłączył się
Mam tyle sprzecznych sygnałów, tyle sprzecznych komunikatów. Nie wiem co robić, co myśleć.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie doceniałam i mogę stracić.

Post autor: Bławatek »

Olaada zrobiłaś już bardzo wiele, może warto teraz dać czas czasowi a przede wszystkim Bogu. Często działamy po omacku, tak jak my chcemy, a niekoniecznie tak jak byłoby odpowiednio.

Ludzie w kryzysach wszelakich działają przeróżnie, często zupełnie inaczej niż znamy. Zresztą często sami siebie nie poznajemy.

Może warto czas bez męża wykorzystać na zmiany w sobie?
ODPOWIEDZ