Smutne zakończenie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lawenda99
Posty: 15
Rejestracja: 26 gru 2023, 21:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: lawenda99 »

Szczęść Boże wszystkim.
Jestem mężatką od 7 lat. Mamy córkę, ma 5 lat.
Mąż chce się ze mną rozwieść.
Przed ślubem nie poznaliśmy się zbyt dobrze i takie są teraz tego efekty.
Kolejna istotna informacja, przed ślubem współżyliśmy.
Pochodzimy z katolickich rodzin, mąż był lektorem, ministrantem, ja działałam w scholi.
Gdy się jednak poznaliśmy, żadne z nas juz tego nie robiło (to było w przeszłości, gdy byliśmy nastolatkami).
Pochodzimy z bardzo trudnych rodzin, rzekłabym ekstremalnie trudnych - duża dysfunkcja.
Nie było żadnego molestowania, biedy, głodu, uzaleznien w naszych rodzinach.
Byla w naszych duża przemoc emocjonalna i w moim przypadku fizyczna, ze strony matki.
Głównie te 2 rodzaje przemocy.
Oboje mamy nadopiekuńcze i wysoko kontrolujące matki, ale rodzina męża (jego rodzice, oboje) kontrolują już w stopniu przesadnym. Moja mama - w średnim. Tak mi się jednak może wydawać, bo mogę czegoś nie doszacowywac, bo to moja mama.
Ja pochodzę z rozbitej rodziny, rodzice sa po rozwodzie, tata cierpi na chad. Mama się z nim rozwiodła. Podejrzewam u matki pewne zaburzenia, które są w mojej opinii gorsze niż chad, bo wszystko zalezy jaki ten chad ma przebieg. U mojego ojca klasyczny. Cała relacja z nim była przerywana, nieregularna. Nie wytworzyliśmy więzi.
U nas wszystkich powtarza się jeden schemat - wpływ toksycznej apodyktycznej i sterującej życiem dziecka matki.

Mąż mi nie dowierza, że wszyscy członkowie rodziny o jego i moi, mogą mieć taki sam schemat, ale tak jest.
Zresztą on często mi nie wierzy, podważa mój osąd, co jest dla mnie źródłem bólu.

Nie będę opisywac wszystkich rodzajów przemocy, których doświadczyliśmy w dzieciństwie, ale były straszne i mocno nasilone - cały czas mówię o psychicznej, bo fizyczna nie bolała fizycznie, a też psychicznie. Niestety. Osoby jej doświadczające doskonale wiedzą, o czym mówią.

Gdy już zamieszkaliśmy razem po ślubie, wszystkie nasze braki, zaburzenia i wady wyszły na jaw. Co w sumie nikogo z Was pewnie nie zdziwi, to oczywiste.

Mąż jednak, w przeciwieństwie do mnie, ja jestem osobą bardzo świadomą, wypiera prawdę o swojej rodzinie. To znaczy na poziomie świadomości prawdopodobnie wie, że nie było u niego normalnie, ale stara się to zracjonalizowac - mówi, że u niego nie było super rewelacyjnie, ale nie gorzej niż u innych.
Ja natomiast widzę to bardzo źle (jego relacje z rodzicami, ktore sa przyczyną pośrednia rozpadu naszego malzenstwa).
Kiedyś się w sobie bardzo zakochaliśmy, ale niestety- nie spełniłam oczekiwan jego matki, mojej teściowej.
Mam do tych dwóch kobiet taki żal (do mojej matki i jego matki), że nie potrafię napisać mama.
Za dużo krzywdy uczyniły nam te kobiety.
Zarówno działo się to w dzieciństwie, okresie nastoletnim się nasilo, jak i po ślubie tesciowa stosowała przemoc na mnie, a moja mama na moim mężu, to znaczy okazywała mu brak sympatii i wchodzili w konflikty.
Mąż jest potwornie uwiklany w relację ze swoją matką.
To jest naprawdę bardzo duże uwiklanie.
Jego miłość do niej jest oparta na olbrzymim strachu przed nią, respektem, połączonym z dużą ofiarnością, poczuciem winy, obowiazku, szacunku - bo to matka.
Tak go wychowano - w absolutnym szacunku, wręcz kulcie rodziców. Rodzice autorytarni, a jednoczesnie pobłażający mu. Dwie skrajności. Z tego nie mógł wyrosnac człowiek zdrowy emocjonalnie.

Jestem tym wszystkim załamana, bo on nie widzi już możliwości naprawy związku.
Al la
Posty: 2751
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Al la »

Witaj lawenda99.

Dużo piszesz o rodzinie pochodzenia, Twojej i męża, rozumiem, że masz intencję przedstawienia Waszej sytuacji rodzinnej. Jednak ja tak odczytuję, że nie odcięliście się od swoich rodzin pierwotnych.
Czy zamieszkaliście po ślubie blisko rodziców?

Zapraszam Cię do wysłuchania konferencji ks. Marka Dziewieckiego o przyczynach kryzysu w małżeństwie https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... XQqsf-vt2c, a także zapoznanie się z innymi informacjami na stronie naszej wspólnoty https://sychar.org/
Pochodzimy z katolickich rodzin, mąż był lektorem, ministrantem, ja działałam w scholi.
To ważna informacja, czy po ślubie relacja do Boga się zmieniła?
Mąż chce się ze mną rozwieść.
Jestem tym wszystkim załamana, bo on nie widzi już możliwości naprawy związku.
A szukaliście pomocy na terapii, u księdza, gdziekolwiek?

Pozdrawiam, mam nadzieję, że dostaniesz wsparcie od naszych forumowiczów.

Zwróć też uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
lawenda99
Posty: 15
Rejestracja: 26 gru 2023, 21:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: lawenda99 »

Opisałam stosunki rodzinne, bo wydają mi się bardzo ważne w kontekście naszego małżeństwa.
Dlatego, że szczególnie rodzina męża ma gigantyczny wpływ na niego, jest bardzo uwiklany w relację z matką. Rozmawiają o mnie, on jej się zwierza. Ona mnie nie akceptuje, a więc każde moje zachowanie interpretuje na moją niekorzyść. Po prostu marzy jej się ktoś lepszy dla syna.
Niestety, nie można mu tego faktu przetłumaczyć. Do niego to nie dociera. On w ogóle nie widzi destrukcji swojej rodzicielki, jej kontroli i władzy nad nim.
Oczywiście mówiłam mu to wszystko wiele razy, ale on twierdzi, że jest samodzielną i autonomiczną jednostka.

Przy okazji zapytam - czy ma ktoś doświadczenie w takich sytuacjach jak właśnie uwiklanie w rodzinie pochodzenia ?
Czasem są to kobiety, ale odnoszę wrażenie, że częściej mężczyźni.
Czy możecie drodzy Sycharowicze coś poradzić jak takiej osobie to wytłumaczyć, że to nie są normalne stosunki rodzinne (tak bliskie).

Mąż jest bardzo podporządkowany matce, jej zdanie uważa za absolutną wyrocznię.
To jest dla małżeństwa tragiczne.

Tym bardziej, ze ja mając dość różnych sytuacji, które opiszę w kolejnych postach, bo jest ich za duzo, by strescic w 2 zdaniach (między innymi temat przemocy), po prostu pewnego dnia spakowałam się i odeszłam. On został z rodzicami.
Źle zrobiłam, bo w ten sposób przybilam gwoźdz do trumny tego małżeństwa. Pogrzebałam je.
Chyba nie muszę mówić dlaczego.
On został w tak toksycznym środowisku, a rodzina ma na niego tak negatywny wpływ, tym bardziej więc uznał, że mu nie zalezy na ratowaniu rodziny.
Niestety - nie myśli też o naszym dziecku.
Powiedział, że chce zostać sam, bo nikt go nie zechce już (on ma niską samoocenę bardzo, w czasie kryzysu próbował podrywać jakieś kobiety przez Internet i coś nie wyszło, więc stwierdził ogólny wniosek, że zostanie już sam do śmierci).
Nie będę się do tego odnosić, bo jest to bardzo krzywdzące, informować o tym żonę.

Ostatnio udało nam się wybrać na spacer.
Przez pół godziny opowiadał mi, jak na portalach randkowych kobiety mają gigantyczne wymagania (czyli go nie zechcą, bo nie jest bogaty i super wyrzeźbiony). To jest bardzo przykre, jakie ma spojrzenie na relacje damsko-meskie.

Naszego dziecka nie uwzględnia, ponieważ jest zdania, że lepiej dwie rodziny zamiast jednej, ale bez kłótni. Dwa domy bez kłótni. Przy czym jednym z tych domów jest dzielony z jego matką, która spędza połowę jego spotkań, które ustaliśmy już sądownie (wniosek o ustalenie kontaktów).
Jego matka wykonuje następujące rzeczy: kąpanie, robienie posiłków, zajmowanie się synem, gdy mąż śpi u siebie. Mąż ma depresję/stany depresyjne, podczas gdy syn u nich nocuje, potrafi spać do 15. Wtedy synkiem zajmuje się tesciowa. Proszę, zrozumcie moje emocje. Ja tej kobiety nie lubię, delikatnie mówiąc, więc gotuje się we mnie, jak zajmuje się moim dzieckiem.
Nie mogę jednak nic zrobić, bo przecież on zapewnia jej te kontakty.
Odnoszę po prostu wrażenie, że wtedy pełni funkcję matki dla syna.
Nie uważacie, że nie jest to normalne, że tesciowa podczas spotkan z ojcem, przejmuje opiekę nad wnukiem?
Pewnie zdajecie sobie sprawę, co powoduje to u męża.
A jemu na synu akurat zależy i spotykają się regularnie, to muszę przyznać.
Gorzej ze mną, bo jestem przez niego traktowana lekceważąco.

Widzę też duza chwiejnosc w jego zachowaniu - raz szuka kogoś w Internecie, innym razem zacheca mnie do terapii i tak w kółko. Raz chce się rozwieść, raz jest cisza i temat rozwodu odłożony.
A ja na to wszystko pozwalam, na to jak on mnie traktuje.

To jest mąż, ale to nie znaczy, że może mnie tak poniżać i nie mieć podstawowego szacunku.

Mam dylemat - jak nie pójdę z nim na tę terapię, którą proponuje (po tych akcjach z kobietami), to nigdy się nie dowiem, czy nie udałoby się poprawić czegoś w naszym małżeństwie.
Jeśli już powiem mu NIE, nie wrócimy do siebie, już za późno, za późno sobie przypomniałeś (nie mieszkamy razem już 2 lata), nie mam pojęcia, co w tamtym czasie robił i dalej robi, bo ze strony rodziców ma absolutny luz, zresztą to dorosly facet, dwa, oni nie chcą, abyśmy razem byli, PONIEWAŻ NIE SPEŁNIAM ICH OCZEKIWAN. To jest główny powód ich niechęci.

Mąż nie zauważa negatywnego wpływu rodziców na nasze małżeństwo, uważa, że problem jest w nas.
Ja uważam jednak, że nie do końca tak jest.

Zapytałaś Al la o kwestię naszej relacji z Bogiem.
Ja jestem pod tym względem bardziej poszukująca i na pewno bardziej religijna od męża, co nie znaczy, że moja relacja z Bogiem jest mocno rozwinięta.
Myślę, że gdzieś została przerwana w okresie nastoletnim.
Były proby z mojej strony, chodziłam do Odnowy w Duchu Świętym, ale potem znowu tendencja spadkowa.
Jak zamieszkałam z mężem, pod jego wpływem nie chodziłam na mszę święta w niedzielę, a co za tym idzie do komunii i spowiedzi, dlatego że on w ogole do kościoła nie chodzi, ani do spowiedzi.
Chciałam chodzić na mszę, ale on nie chciał nigdy, albo się zmuszał.
Ostatnio, to znaczy z tydzień temu też go "zmuszalam", a on odparl, że jak nie dostaję tego, co chcę, to wpadam w szał i jestem apodyktyczna.
Więc prosząc, czy zmuszając do niego nie dotrę.

Chciałabym więc zapytać o 2 kluczowe sprawy.
1. Jak zachęcić taka letnią, obojętną osobę do powrócenia do Boga ? On mówi, że wierzy, ale praktyki nie ma żadnej, nawet nie ogląda tych konferencji, ani filmów, które mu wysyłam.

2. Jak uświadomić mezowi, że jego matka niszczy malzenstwo, skoro on w to nie wierzy ? Duzo bardziej wiedzy w matki slowa, mnie nie poważa. To bardzo, bardzo boli. Nie jestem takim autorytetem jak matka. Bardzo mnie to boli.
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Niesakramentalny3 »

lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56
A ja na to wszystko pozwalam, na to jak on mnie traktuje.
To jest chyba kwintesencja. Wiele nie trzeba dodawać.
Wiele piszesz o niskiej samoocenie męża - a jak z tym u Ciebie?

lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56 Chciałabym więc zapytać o 2 kluczowe sprawy.
1. Jak zachęcić taka letnią, obojętną osobę do powrócenia do Boga ? On mówi, że wierzy, ale praktyki nie ma żadnej, nawet nie ogląda tych konferencji, ani filmów, które mu wysyłam.

2. Jak uświadomić mezowi, że jego matka niszczy malzenstwo, skoro on w to nie wierzy ? Duzo bardziej wiedzy w matki slowa, mnie nie poważa. To bardzo, bardzo boli. Nie jestem takim autorytetem jak matka. Bardzo mnie to boli.
1) Ja bym nie zachęcał - bo to może przynieść skutek odwrotny.
2) To bardzo delikatny temat. Rodzina pierwotna ma bardzo silne więzy.

Być może, że nigdy tego nie zmienisz (relacji mąż-teściowa) - to co możesz zmienić to swój odbiór - aby NIE BOLAŁO... boli... ale wiesz dlaczego? Co jest pod spodem tego bólu? Skąd potrzeba porównywania się i próba bycia autorytetem dla męża?

Napisałaś bardzo istotną informację - że już 2 lata ze sobą nie mieszkacie.
Macie jakiś uregulowane te kontakty? Opieka naprzemienna? Syn 2 tygodnie u Ciebie, 2 tygodnie u męża? Czy inaczej? A jeśli inaczej, to czy są zasądzone alimenty itd.

I myślę, że warto też trzymać się sentencji: "Szukaj złota, a nie błota" - to oczywiście o relacji z teściową (i mamą). Skoro teściowa opiekuje się wnuczkiem, aby synuś (Twój mąż) mógł się wyspać do 15:00... no to jednak dobrze o niej świadczy... więc w całym tym bałaganie emocjonalnym (wiem że na początku może być trudno) staraj się poszukać tych "dobrych" akcentów... tych promyczków, które nieco rozświetlą Twoje spojrzenie na tę całą sytuację.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1579
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

Witaj lawenda99!
lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56 1. Jak zachęcić taka letnią, obojętną osobę do powrócenia do Boga ? On mówi, że wierzy, ale praktyki nie ma żadnej, nawet nie ogląda tych konferencji, ani filmów, które mu wysyłam.
Chcesz zmienić męża? Nie tędy droga. Z tego co zrozumiałem, to twoja relacja z Bogiem dopiero się rozwija. Warto najpierw samemu stać się człowiekiem mocno wierzącym w Boga i Bogu. Dobry przykład i zmiany jakie w Tobie nastąpią, może sprawią, że twój mąż też będzie pragną takiej przemiany.
lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56 2. Jak uświadomić mezowi, że jego matka niszczy malzenstwo, skoro on w to nie wierzy ? Duzo bardziej wiedzy w matki slowa, mnie nie poważa. To bardzo, bardzo boli. Nie jestem takim autorytetem jak matka. Bardzo mnie to boli.
Z twojego opisu wnioskuję, że oboje jesteście DDD. Masz już gotowe diagnozy i przekonanie o swojej racji. Jeśli twoja mama jest/była kontrolująca, to moim zdaniem jest duże prawdopodobieństwo, że też taka jesteś. Mogą o tym świadczyć słowa:
Ostatnio, to znaczy z tydzień temu też go "zmuszalam", a on odparl, że jak nie dostaję tego, co chcę, to wpadam w szał i jestem apodyktyczna.
Czytając twoje opisy miałem wrażenie, że Ty nie chcesz być żoną swojego męża, tylko zastąpić mu matkę.
Dużo pisałaś o teściowej i jej wpływie na wasze małżeństwo, ale moim zdaniem lepiej zastanowić się nad tym, jakie twoja działania sprawiły, że wasze małżeństwo jest w kryzysie oraz czego Ty chcesz dla waszego małżeństwa.

W pierwszym poście napisałaś, że macie córkę a w drugim, że syna. Lepiej być konsekwentnym i trzymać się jednej wersji ;)
Z braku rodzi się lepsze!
lawenda99
Posty: 15
Rejestracja: 26 gru 2023, 21:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: lawenda99 »

Niesakramentalny3 pisze: 29 sty 2024, 23:59
lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56
A ja na to wszystko pozwalam, na to jak on mnie traktuje.
To jest chyba kwintesencja. Wiele nie trzeba dodawać.
Wiele piszesz o niskiej samoocenie męża - a jak z tym u Ciebie?

Jak się domyślasz, tak samo jak u męża.

lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56 Chciałabym więc zapytać o 2 kluczowe sprawy.
1. Jak zachęcić taka letnią, obojętną osobę do powrócenia do Boga ? On mówi, że wierzy, ale praktyki nie ma żadnej, nawet nie ogląda tych konferencji, ani filmów, które mu wysyłam.

2. Jak uświadomić mezowi, że jego matka niszczy malzenstwo, skoro on w to nie wierzy ? Duzo bardziej wiedzy w matki slowa, mnie nie poważa. To bardzo, bardzo boli. Nie jestem takim autorytetem jak matka. Bardzo mnie to boli.
1) Ja bym nie zachęcał - bo to może przynieść skutek odwrotny.
2) To bardzo delikatny temat. Rodzina pierwotna ma bardzo silne więzy.

Być może, że nigdy tego nie zmienisz (relacji mąż-teściowa) - to co możesz zmienić to swój odbiór - aby NIE BOLAŁO... boli... ale wiesz dlaczego? Co jest pod spodem tego bólu? Skąd potrzeba porównywania się i próba bycia autorytetem dla męża?

To normalne, że żona chce być dla męża autorytetem. Nie chcesz być nim dla własnej żony?
Nie rozumiem tego pytania chyba.

Napisałaś bardzo istotną informację - że już 2 lata ze sobą nie mieszkacie.
Macie jakiś uregulowane te kontakty? Opieka naprzemienna? Syn 2 tygodnie u Ciebie, 2 tygodnie u męża? Czy inaczej? A jeśli inaczej, to czy są zasądzone alimenty itd.

Tak, mamy to uregulowane.

I myślę, że warto też trzymać się sentencji: "Szukaj złota, a nie błota" - to oczywiście o relacji z teściową (i mamą). Skoro teściowa opiekuje się wnuczkiem, aby synuś (Twój mąż) mógł się wyspać do 15:00... no to jednak dobrze o niej świadczy... więc w całym tym bałaganie emocjonalnym (wiem że na początku może być trudno) staraj się poszukać tych "dobrych" akcentów... tych promyczków, które nieco rozświetlą Twoje spojrzenie na tę całą sytuację.
Mam inne zdanie, niestety. Wiem, że tesciowa mu pozwala na takie zachowania, bo jest na jego punkcie zafiksowana i to w niezdrowy sposób. Poza tym jak juz mówiłam, on ma stany depresyjne i jest przemęczony praca, a jego mama nie widuje się z wnukiem poza spotkaniami syna, więc zwyczajnie korzysta. Nie widzę w tym jej dobroci, a chęć zaspokojenia siebie.
Wybacz, nie znasz całej sprawy. Nie sposób opisać tutaj wszystkie szczegóły.

Poza tym weszłam tu po jakieś wsparcie, zrozumienie, może ktoś miał podobna sytuację rodzinną?

Wygląda na to, że takiej sytuacji nie miałeś.

Chciałam zapytać, jeśli zechcesz odpowiedzieć, czy Twoje małżeństwo jest sakramentalne ?
lawenda99
Posty: 15
Rejestracja: 26 gru 2023, 21:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: lawenda99 »

Niepozorny pisze: 30 sty 2024, 0:00 Witaj lawenda99!
lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56 1. Jak zachęcić taka letnią, obojętną osobę do powrócenia do Boga ? On mówi, że wierzy, ale praktyki nie ma żadnej, nawet nie ogląda tych konferencji, ani filmów, które mu wysyłam.
Chcesz zmienić męża? Nie tędy droga. Z tego co zrozumiałem, to twoja relacja z Bogiem dopiero się rozwija. Warto najpierw samemu stać się człowiekiem mocno wierzącym w Boga i Bogu. Dobry przykład i zmiany jakie w Tobie nastąpią, może sprawią, że twój mąż też będzie pragną takiej przemiany.
lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 22:56 2. Jak uświadomić mezowi, że jego matka niszczy malzenstwo, skoro on w to nie wierzy ? Duzo bardziej wiedzy w matki slowa, mnie nie poważa. To bardzo, bardzo boli. Nie jestem takim autorytetem jak matka. Bardzo mnie to boli.
Z twojego opisu wnioskuję, że oboje jesteście DDD. Masz już gotowe diagnozy i przekonanie o swojej racji. Jeśli twoja mama jest/była kontrolująca, to moim zdaniem jest duże prawdopodobieństwo, że też taka jesteś. Mogą o tym świadczyć słowa:
Ostatnio, to znaczy z tydzień temu też go "zmuszalam", a on odparl, że jak nie dostaję tego, co chcę, to wpadam w szał i jestem apodyktyczna.
Czytając twoje opisy miałem wrażenie, że Ty nie chcesz być żoną swojego męża, tylko zastąpić mu matkę.
Dużo pisałaś o teściowej i jej wpływie na wasze małżeństwo, ale moim zdaniem lepiej zastanowić się nad tym, jakie twoja działania sprawiły, że wasze małżeństwo jest w kryzysie oraz czego Ty chcesz dla waszego małżeństwa.

W pierwszym poście napisałaś, że macie córkę a w drugim, że syna. Lepiej być konsekwentnym i trzymać się jednej wersji ;)
Nie, nie chcę zastąpić mu matki. Być może on chciałby żeby tak było. Źle to rozumiesz wg mnie
Nie jestem przekonana o swojej racji, opisałam tylko, co widzę, a widzę właśnie to
Gdzie tam jest jakakolwiek duagnoza kogoś?
Opisanie cech poszczególnych osób jest.

Pomyślałam, że być może ktoś z Sycharowiczów miał podobne stosunki w rodzinie.
Wpływ kontrolującyh matek na życie dzieci. To jest właśnie jeden z powodów, że nie wyszło.
Chodziło o to, by doprecyzować z czego może się to brać.
Chyba to bardzo dobry znak, że jestem świadoma być może przyczyn naszych problemów ?
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Niesakramentalny3 »

lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 (...)
Wpływ kontrolującyh matek na życie dzieci. To jest właśnie jeden z powodów, że nie wyszło.
Chodziło o to, by doprecyzować z czego może się to brać.
Chyba to bardzo dobry znak, że jestem świadoma być może przyczyn naszych problemów ?
Tak, świetny znak ;) Świadoma żona to skarb.

Widzisz i masz zdiagnozowany problem "na zewnątrz" i potrzebujesz naszego "przytaknięcia"?
Ja nie przytaknę - ale pewnie znajdą się forumowicze, którzy spróbują Cię wesprzeć w formie bardziej przyswajalnej.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Firekeeper »

Lawenda Ja mam toksyczną matkę. Kontrolująca. A przez większość małżeństwa uważałam, że to matka mojego męża jest toksyczna. Mój mąż uważał, że moi rodzice są toksyczni, a jego matka biedna. Ja uważałam, że moi są święci, a jego matka zło wcielone. I tak rywalizowaliśmy kto jest gorszy moja matka czy jego.

Tylko Lawenda ja nie zmienię ani mojej matki, ani matki mojego męża.

Matkę mojego męża zaakceptowałam moją również. Postawiłam sobie granicę w relacjach. Mój mąż zrobił to samo. Ale każdy powinien zacząć od siebie.

Ja czułam się zazdrosna o męża. Przykład z niedzieli. Mój mąż ma wolne. Mieliśmy jechać do kina ale ja się źle czułam. Zadzwoniła teściowa, że chce z moim mężem pojechać w odwiedziny do ich rodziny. Mój mąż się pyta czy może jechać. Mówię mu pewnie jedź. Mąż pojechał i spędził miło czas, a ja sobie odpoczywałam. Kiedyś powiedziałabym mężowi, że może jechać. A po jego powrocie zrobiłabym mu jesień średniowiecza jak śmiał wybrać w niedzielę matkę, a nie mnie! W myślach miałabym wizję jak moja teściowa zastępuje mnie. Jak w rodzinie pytają się o mnie, a teściowa po mnie jeździ.

Lawenda to wszystko jest w nas. W sobie szukaj rozwiązania. Ja byłam zazdrosna o męża i kontrolowałam go. ( A winiłam o kontrolę innych)W mojej własnej głowie zrobiłam sobie obraz wrednej teściowej. Sama tworzyłam sytuację aby mój mąż był między młotem a kowadłem. A nie widziałam siebie jak z każdym problemem biegłam najpierw do mojej matki zamiast do męża. Wkurzałam się, że mnie moja matka kontroluje, a z byle głupotą do niej biegłam. Sama pozwalałam na to aby kontrolowała moje życie. Nawet chciałam aby kontrolowała. Zawsze mogłam potem odwrócić kota ogonem i powiedzieć no przecież sama mi tak poradziłaś.

Nie wszystko jest czarno-białe.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1579
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 Nie, nie chcę zastąpić mu matki. Być może on chciałby żeby tak było. Źle to rozumiesz wg mnie
Nie jestem przekonana o swojej racji, opisałam tylko, co widzę, a widzę właśnie to
Gdzie tam jest jakakolwiek duagnoza kogoś?
Opisanie cech poszczególnych osób jest.
Moim zdaniem twoja diagnoza jest taka, że wasze małżeństwo jest w kryzysie przede wszystkim przez twoją teściową, twoją matkę i twojego męża. Ogólnie widzisz problem w innych osobach, na które nie masz wpływu. Zmienić możesz tylko tę osobę, na którą masz wpływ, czyli siebie.
lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 Pomyślałam, że być może ktoś z Sycharowiczów miał podobne stosunki w rodzinie.
Wpływ kontrolującyh matek na życie dzieci. To jest właśnie jeden z powodów, że nie wyszło.
Chodziło o to, by doprecyzować z czego może się to brać.
Chyba to bardzo dobry znak, że jestem świadoma być może przyczyn naszych problemów ?
Wiadomo, że jest wpływ rodziców/rodzin na dzieci i ich późniejsze zachowania w dorosłości. Dobrze jest mieć tego świadomość, ale to nie oznacza, że trzeba się na tym zatrzymać. Warto pracować nad sobą i naprawiać to, co złego/błędnego się wyniosło z domu. Na razie to ja nie wiem, czego Ty chcesz. Mam wrażenie, że chciałabyś, żeby twój mąż tylko Ciebie słuchał, a nie teściowej, tak jakby to miało sprawić, że wasze małżeństwo się naprawi.
Z braku rodzi się lepsze!
Bławatek
Posty: 1683
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Niepozorny pisze: 30 sty 2024, 12:07
lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 Nie, nie chcę zastąpić mu matki. Być może on chciałby żeby tak było. Źle to rozumiesz wg mnie
Nie jestem przekonana o swojej racji, opisałam tylko, co widzę, a widzę właśnie to
Gdzie tam jest jakakolwiek duagnoza kogoś?
Opisanie cech poszczególnych osób jest.
Moim zdaniem twoja diagnoza jest tak, że wasze małżeństwo jest w kryzysie przede wszystkim przez twoją teściową, twoją matkę i twojego męża. Ogólnie widzisz problem w innych osobach, na które nie masz wpływu. Zmienić możesz tylko tę osobę, na którą masz wpływ, czyli siebie.
lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 Pomyślałam, że być może ktoś z Sycharowiczów miał podobne stosunki w rodzinie.
Wpływ kontrolującyh matek na życie dzieci. To jest właśnie jeden z powodów, że nie wyszło.
Chodziło o to, by doprecyzować z czego może się to brać.
Chyba to bardzo dobry znak, że jestem świadoma być może przyczyn naszych problemów ?
Wiadomo, że jest wpływ rodziców/rodzin na dzieci i ich późniejsze zachowania w dorosłości. Dobrze jest mieć tego świadomość, ale to nie oznacza, że trzeba się na tym zatrzymać. Warto pracować nad sobą i naprawiać to, co złego/błędnego się wyniosło z domu. Na razie to ja nie wiem, czego Ty chcesz. Mam wrażenie, że chciałabyś, żeby twój mąż tylko Ciebie słuchał, a nie teściowej, tak jakby to miało sprawić, że wasze małżeństwo się naprawi.
A ja rozumiem lawendę99 - bo gdy jeden z małżonków jest pod dużym wpływem innych (rodziny, znajomych, świata) to wtedy działa tak jak mu ktoś zagra, doradzi, a co niekonieczne jest dobre dla niego czy też jego małżeństwa.

Mój mąż też wiele rzeczy konsultował ze swoją rodziną. Ponieważ na początku małżeństwa oboje skromnie zarabialiśmy a nasz syn był diagnozowany pod kątem różnych schorzeń prywatnie to bywało tak, że brakowało nam na chleb przed wypłatą. Ile ja się musialam nakombinowac by dotrwac do wypłaty (zawsze mialam schiwane na czarną godzinę 20 złotych). Mimo, że żyliśmy skromnie I nie wydawałam na ciuchy czy kosmetyki czy tez używki to mielismy braki. Ja wtedy z dna szafy wyciągałam jakieś niechodzone ubrania by jakoś w pracy wyglądać, cerowałam rajstopy i skarpetki, z chęcią przyjmowałam ciuchy dla małego. A mój mąż gdy się żalił u swoich rodziców, że dużo wydajemy na lekarzy to dostał radę od teściowej że mam sobie w dniu wypłaty pieniądze rozdzielić na kilka słoików typu "lekarze ", "jedzenie ", "opłaty" - super pomysł tylko to nie pomogło w "rozmnożeniu" pieniędzy. A mój mąż temu pomysłowi przyklasnął i stosował tylko, że dalej był problem z brakiem pieniędzy. Moja rodzina wiedząc o naszych wydatkach wtedy wspomogla nas trochę finansowo (co zawsze oddawałam). Przed dzieckiem zostawałam czasami dłużej w pracy i miałam dodatkowe pieniążki z nadgodzin. Mój mąż nie widział potrzeby by dorobić do naszego skromnego budżetu bo zaraz słyszał opinie od swojej rodzicielki, że jestem pazerna a on taki biedny musi o siebie dbać i odpoczywać. I chyba o mniej więcej takich sytuacjach lawenda99 wspomina nie pisząc dosadnie. Bo co innego jest pytać kogoś starszego czy doświadczonego o radę, a co innego ślepo wykonywać to co inni polecają. Tak samo, jak koledzy mojego męża, którzy byli po rozwodzie doradzali mu rozwód, "bo po co się chłopak ma męczyć z żoną", no to mój mąż się spakował i wyprowadził.

Wydaje mi się, że lawenda99 zdaję sobie sprawę, że nie jest idealna jednakże to zbytnie przywiązanie męża do jego rodziny powodowało dużo nieporozumień w małżeństwie. I stąd zapewne ich obecny stan małżeństwa.

Lawenda99 więcej napiszę w najbliższym czasie bo ferie z synem spędzane to trzeba na synu się skupić :).

Dobrze jest znaleźć obszary w sobie nad którymi można popracować. Dla siebie. Dla dziecka. A być może kiedyś mąż dostrzeże i też się zacznie zmieniać. Ale ważna jesteś Ty.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1579
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 Źle to rozumiesz wg mnie
Zastanawiłem się nad tym zdaniem i nad tym, co napisałem wcześniej. Dochodzę do wniosku, że skupiłem się głównie na napisanych przez Ciebie słowach i zadziałałem "po męsku". Obecnie uważam, że to był błąd, bo nie tego w tej chwili potrzebujesz.
Z braku rodzi się lepsze!
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: Sefie »

lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 9:16 Pochodzimy z bardzo trudnych rodzin, rzekłabym ekstremalnie trudnych - duża dysfunkcja.
Nie było żadnego molestowania, biedy, głodu, uzaleznien w naszych rodzinach.
Byla w naszych duża przemoc emocjonalna i w moim przypadku fizyczna, ze strony matki.
Głównie te 2 rodzaje przemocy.
Oboje mamy nadopiekuńcze i wysoko kontrolujące matki, ale rodzina męża (jego rodzice, oboje) kontrolują już w stopniu przesadnym. Moja mama - w średnim. Tak mi się jednak może wydawać, bo mogę czegoś nie doszacowywac, bo to moja mama.
Ja pochodzę z rozbitej rodziny, rodzice sa po rozwodzie, tata cierpi na chad. Mama się z nim rozwiodła. Podejrzewam u matki pewne zaburzenia, które są w mojej opinii gorsze niż chad, bo wszystko zalezy jaki ten chad ma przebieg. U mojego ojca klasyczny. Cała relacja z nim była przerywana, nieregularna. Nie wytworzyliśmy więzi.
U nas wszystkich powtarza się jeden schemat - wpływ toksycznej apodyktycznej i sterującej życiem dziecka matki.
Witaj lawenda99

Polecam zapoznać się z dwiema lekturami odnośnie toksycznych/narcystycznych matek.

"Mamo to moje życie"
"Wsparcie dla dorosłych córek narcystycznych matek"

Tytuły są łatwo dostępne i rzucają sporo światła na domy rodzinne.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
lawenda99
Posty: 15
Rejestracja: 26 gru 2023, 21:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: lawenda99 »

Niepozorny pisze: 30 sty 2024, 23:07
lawenda99 pisze: 30 sty 2024, 9:02 Źle to rozumiesz wg mnie
Zastanawiłem się nad tym zdaniem i nad tym, co napisałem wcześniej. Dochodzę do wniosku, że skupiłem się głównie na napisanych przez Ciebie słowach i zadziałałem "po męsku". Obecnie uważam, że to był błąd, bo nie tego w tej chwili potrzebujesz.
W porządku, pewnie zadziales dokładnie jak mój mąż działa i zapewne tak samo/podobnie to rozumiesz

Przykladowo: mój mąż uważa, że jego rodzice nie wtrącali się do małżeństwa, bo mieli osobne mieszkania i nie przychodzili do nas na dół nigdy.
Dla niego to oznacza, że nie było wtrącania się i kontroli.
Mąż nie rozumie też, że słowa jego matki deprecjonują jego żonę, bo tesciowa zawsze "pouczając go" posądza mnie o najgorsze intencje - np. Nie wychodzę z dzieckiem na dwor 2 tygodnie - obowiązki wobec dziecka należy wykonywac. Tak mu odpisała (on często się na mnie skarżyl). A nie brali pod uwagę, że jeśli ktoś 2 tygodnie z domu nie wychodzi (to był okres zimowy), dzieje się coś złego.
Zawsze wszystko obracali przeciwko mnie, mąż i jego mama.
Poza tym, zastanawiam się, na ile w niej tkwi problem, bo wiekszosc wypływa jednak od męża - wciąganie matki do małżeństwa i pytania "o poradę" oraz skargi na mnie.
Nigdy w jej wypowiedziach nie ma jednak grama empatii, tylko każda jej wypowiedź potwierdzą, jaką jestem beznadziejna.
Dodam jeszcze, że jego matka zdania konstruuje w sposób ogolny "małżonkowie powinni starać się w równym stopniu, by małżeństwo funkcjonowało dobrze". Wyczuwam w tym ukryty przytyk do mnie. Mąż nie uważa działań matki zs szkodliwe, bo jej zdanie jest po prostu święte.

Dlatego często zastanawiam się, czy to mąż, czy wrog, bo ja muszę z nim walczyć. On ze mną zresztą też. Nie wiem, skąd ta walka, o co my walczymy? Ja mu coś zarzucam, on mi to samo. Dokąd to prowadzi ?
Boli mnie to rozliczanie z pracy, a już zwłaszcza to, że oj Zawsze uważa, że ma zazwyczaj gorzej niż inni mężczyźni (porównuje się).

Mąż też często deprecjonuje moją pracę - on uważa, ze jego 8 godzin pracy to zdecydowanie więcej, niż to, co ja robiłam w domu (gdy razem mieszkaliśmy).
Podliczył mnie, mówił, że mam obowiązki na góra 2 godziny. Bardzo boli, gdy to słyszę. Znaczy to, że jest tak zafiksowany na swoim punkcie, że widzi tylko swój trud i ciężar.
Maz pracuje z domu, nie musi tracić czasu na dojazdy.
Tak doprecyzuję, bo to bardzo ważna informacja, dlatego, że ilekroć pojawia się temat rozpadu związku, słyszę jak był zmęczony, a ZONA NIE DAWAŁA MU ODPOCZYWAĆ.
Pytanie, czy ja nie byłam i co w związku z tym, że bylam?? (Pytanie do niego głównie kieruję).
Oczywiście - on te pytania slyszal, to co opisuję na forum także.
Nic jednak nie wynika z informowania go o tym, nie sprawia to, by "do niego coś dotarlo".

Bronię się przed tym, bo to bolesne - zajmowanie się dzieckiem to cały dzień tak naprawdę, poza snem, bo nawet jeśli zostawię je, by się same sobą zajęło, nie można powiedzieć, że to brak opieki jest. Cały czas jestem gdzieś obok.
Gdy jedziemy na zakupy, jesteśmy razem. Gdy muszę coś załatwić, jesteśmy razem. Gdy idę do lekarza, nawet ze sobą, idziemy razem. Także ja pamiętam, że ze względu na długotrwałą pracę męża, wszędzie byliśmy razem.

Jemu chodzi o to, ze aktywnie zajmuję się może z godzinę. Co to jednak za różnica, czy poświęcam dziecku 100% czasu np..na zabawie czy nauce, a po prostu "opiece". Dlaczego on mnie z tego rozlicza ?
Dlaczego swoją pracę ma za dużo trudniejsza, wymagająca skupienia i innych zasobów, a moja za łatwiejsza?
Nawet jeśli tak jest, jak ja się z tym czuję?

Tu Pytanie chyba do pań bardziej- jakbyście się z tym czuły, mąż zajmuje się praca, Wy domem i dzieckiem, mąż uważa, że robi i więcej i trudniejsze zadania i dlatego ma prawo do tego odpoczynku.
Skąd się biorą takie poglądy, jeśli nie z domu rodzinnego?
Nie bierze pod uwagę zakupów żywieniowych, zakupów higienicznych, wizyt u lekarzy, które wszystkie sumiennie pilnuję... itd.

Nawet, gdy był zabieg syna w szpitalu, mąż zostawał w domu, bo "po co mają być dwie osoby" :( Bylam tym strasznie zawiedziona.

Ciężko mi żyć z kimś, kto ma suche, zimne, pozbawione emocji, jak to mąż mówi "pragmatyczne" podejście do życia.

Ja potrzebuję czegos zupełnie innego, niż on oferuje.
On oferuje głównie pieniądze i CZASEM swój czas, a nie o to chodzi w życiu, nie taka jest rola mezczyzny.
Jednak wydaje mi się, że w jego mniemaniu tak to wygląda.
Mam kontakt z mężem, widujemy się, on poki co nie ma nikogo (choć skąd mam wiedzieć, co robi w wolnym czasie) - wiec może powinnam zapytać, jak widzisz mężu rolę mężczyzny, który założył rodzinę? Czy nie jest tak, że definiujesz męskość poprzez zarabianie pieniędzy, a kobietę przez urodzenie dziecka i opiekę nad nim ?
Czy w związku z tym, że tak było od setek lat, dopiero koło lat 60 XX w. zaszły zmiany w tym modelu, czy w związku z tym, można nie szanować pracy żony, bo jest ona oczywistą oczywistością?
A tak podchodzi do tego mój mąż- jemu się to należy, bo zarabia na całą rodzinę.
Przy okazji dodam - mąż zarzuca mi roszczeniowosc.
Czy to nie on jest roszczeniowy?
Nigdy go nie prosiłam, by nas utrzymywał.
To bardziej była jego decyzja, a raczej propozycja.
W związku z tym, on uważa, że to jest oczywiste, co będę robić ja.
Tyle, że u niego jest to na tyle sztywne, że nie wychodzi ponad te zasady - oświadczył mi, że w domu nic nie będzie robił, bo to przesada jest.

Tyle tylko, że z mojej perspektywy jako kobiety, brzmi to arogancko i tak jakos... wielkościowo.
Czy dobrze to odczytuje?
Oczywiście, nie wiemy co mąż ma w głowie.
Taki jest jednak moj odczyt jego poglądu na sprawę.

Tak, dużo mówię o mężu, o sobie prawie nic, a związek się składa z dwóch stron.
Jednak, czy ktoś z forumowiczów założył wątek pt. Jak złym partnerem jestem?
Nie, każdy opisuje problemy, które widzi PO DRUGIEJ stronie.
lawenda99
Posty: 15
Rejestracja: 26 gru 2023, 21:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Smutne zakończenie małżeństwa

Post autor: lawenda99 »

Sefie pisze: 30 sty 2024, 23:20
lawenda99 pisze: 29 sty 2024, 9:16 Pochodzimy z bardzo trudnych rodzin, rzekłabym ekstremalnie trudnych - duża dysfunkcja.
Nie było żadnego molestowania, biedy, głodu, uzaleznien w naszych rodzinach.
Byla w naszych duża przemoc emocjonalna i w moim przypadku fizyczna, ze strony matki.
Głównie te 2 rodzaje przemocy.
Oboje mamy nadopiekuńcze i wysoko kontrolujące matki, ale rodzina męża (jego rodzice, oboje) kontrolują już w stopniu przesadnym. Moja mama - w średnim. Tak mi się jednak może wydawać, bo mogę czegoś nie doszacowywac, bo to moja mama.
Ja pochodzę z rozbitej rodziny, rodzice sa po rozwodzie, tata cierpi na chad. Mama się z nim rozwiodła. Podejrzewam u matki pewne zaburzenia, które są w mojej opinii gorsze niż chad, bo wszystko zalezy jaki ten chad ma przebieg. U mojego ojca klasyczny. Cała relacja z nim była przerywana, nieregularna. Nie wytworzyliśmy więzi.
U nas wszystkich powtarza się jeden schemat - wpływ toksycznej apodyktycznej i sterującej życiem dziecka matki.
Witaj lawenda99

Polecam zapoznać się z dwiema lekturami odnośnie toksycznych/narcystycznych matek.

"Mamo to moje życie"
"Wsparcie dla dorosłych córek narcystycznych matek"

Tytuły są łatwo dostępne i rzucają sporo światła na domy rodzinne.
Sefie, czy mogłabyś polecić takie lektury dla męża?
O takiej tematyce, tyle że dla mężczyzny?
Narcystyczna matkę znam.

Pamiętam, że kupiłam książkę o takiej teściowej.
Pokazałam mężu ją, chciałam ją wręczyć.
Mąż jednak te cechy, które są w jego matce w dużej mierze, widzi w mojej.
Nie wiem więc, jak mogłabym mu to do głowy "wtłoczyć" te mądrości.
To jest mój punkt widzenia, on nie jest niestety zbyt realny w postrzeganiu swoich rodziców.
Poza tym, zarzucil mi, że ja we wszystkim uruchamiam mechanizm projekcji - że to moja mama jest kontrolująca, nie jego.
A co, jeśli obiektywnie obie są?
Tylko, że nikt takiego werdyktu nie wyda, bo musialby dobrze poznać obydwie panie.
A nikt ich tak naprawdę dobrze nie zna, bo w pracy - wiadomo, wiekszosc z nas nie ukazuje takich cech.
W pracy jesteśmy inni, w domu inni.
To w sytuacjach prywatnych ujawniają się te cechy.
Dużo czasu minie, jak słusznie napisał Niepozorny, być może taki czas wcale nie nadejdzie.

Niesakramentalny i Niepozorny, pytaliście mnie, jaki ja mam wpływ na swoje małżeństwo, czy go zauważam, czy tylko osadzam przyczynę rozpadu na zewnątrz .


Hmm.. od dziecka mama mną sterowała jak marionetka. Rządziła mną, robiłam wszystko, co chciała.. może jedynie w zabawie miałam prawo grać rolę, jaką chcę (lubiłam te zabawy). W sytuacji gdy dziecko jest zdane wyłącznie na takiego rodzica, wiadomym jest, że przejmie calkowita kontrolę nad nim.
Tak też się stało.
Do około 16 roku życia bylam posłuszna matce.
Musiałam tolerować jej agresję wobec mnie, która to usprawiedliwiała moimi podłymi czynami, podłym charakterem.
Całe życie słyszałam, że nikt mnie z takim charakterem nie pokocha, bo mam charakter ojca, a on był straszny i został sam jak palec.
Gdy wyszłam za mąż i wyprowadziłam się od niej, powiedziala mezowi na starcie- wszyscy odetchnęli z ulga, gdy się wyprowadziłam.
W sytuacji rozwodu, który się zbliża (mąż złożył pozew, ale odroczylismy go z mojej inicjatywy, sprawa jest zawieszona), matka rozumie bardziej jego potrzebę, niż moją - ma prawo się z Tobą rozwiesc, do niczego go nie zmusisz.
Odkąd zadarlam z tesciowa, również nie mam w niej oparcia, wręcz przeciwnie.
Był czas, że bardzo chciała rozwodu.
Potem zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia, więc zapytała, czy mąż może się ze mną nie rozwodzić.
Odparl, że jest już wykonczony - pytacie co mam sobie do zarzucenia.

Myślę, że jest wykonczony bombardowanie go, jak bardzo mnie skrzywdził.
A skrzywdził.
Pytanie, czy to przynosi efekt, takie bombardowanie go, ze wskazywaniem palcem, gdzie to zrobił.
Jak do tej pory, to ma efekt taki, że on jeszcze bardziej chce być daleko ode mnie.

Jak jednak mu to uzmysłowić, czym mnie skrzywdził?
Dlaczego to robię.
To bardzo ważne, abyście znali powód.

Robię to, bo mąż nigdy nie wypowiedział na głos mniej wiecej takich slow :
"zrobilem zle, masz rację, nie powinienem tak Cie traktować, też się starasz, a nie tylko ja, też jest Ci ciężko. Musiałaś zasymilować się z członkami mojej rodziny, łatwo nie było, bo od początku moja matka poddała Cie obserwacji i próbom, czy się sprawdzasz. Gdy probowalas zawalczyć o siebie w tym domu, nie raz się zdarzyło, że podniosłem na Ciebie rękę. Rodzice wiedzieli czytaj mama wiedziala (przed teściem to ukrywała). Na pewno nie była ze mnie dumna, ale ukrywała moja przemoc, bo się tego WSTYDZi.
Nie dlatego, że cierpisz się wstydzi, a dlatego, że sąsiedzi źle pomyślą o nas. Wstyd jej być może też przed Tobą i Twoja rodziną, bo wie, że nie do końca jej wyszło jednak wychowanie mnie..."
Być moze nigdy się tego nie doczekam..

Jego apodyktyczna i wymagajaca mama prawdopodobnie wychowywała go sama, przy nieobecnym emocjonalnie ojcu, obecnym fizycznie w domu, ale bez silnej pozycji w domu. Na to mi wygląda.

Jak wyprowadziłam się, bylo jej tak szkoda synka (bo pracuje po 10 h dziennie, oczywiście też z mojej winy, a nie swojego pracoholizmu, ucieczki w pracę), ze zaczęła mu prac i prasowac koszulki.

Próbuję wzbudzić w mężu poczucie winy. To go ode mnie odpycha.
ODPOWIEDZ