Kryzys w czasach zarazy

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: Nirwanna »

Nie wiem, czy to będzie dla Ciebie pocieszenie - ale oni te wszystkie konsekwencje krzywdy zobaczą. Najpóźniej tuż po śmierci.
Tak samo z resztą jak każdy z nas - zobaczy pełnię i wszystkie konsekwencje swoich grzechów.
Oby oczywiście wcześniej, aby zdążyć choć część zadośćuczynić. Jest to możliwe, takie doświadczenie daje głęboka metanoja, nawrócenie. To obiecał Pan Jezus, wniebowstępując:
"Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie." (J 16, 7-8)
Dlatego warto modlić się o nawrócenie współmałżonka, ale równolegle i równie mocno - o nawrócenie własne.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: Bławatek »

_Michal_ pisze: 19 gru 2021, 11:44 Taka smutna refleksja mi przyszła do głowy: gdyby zdradzający wiedzieli jak wielką krzywdę robią zdradzanym, jakie to ma psychiczne konsekwencje to nigdy by tego nie zrobili. Wiedzą, że robią/robili źle ale z ogromu wyrządzonego zła nigdy nie zdadzą sobie sprawy.
Witaj,

Zdradzający często ani w trakcie zdrady ani po nie czują ani nie myślą o tym, że tym działaniem krzywdę wyrządzają żonie/mężowi czy też innym członkom rodziny.

Mój mąż w październiku zrzucił z siebie coś co go gryzło - poinformował mnie że miał kowalską (wcześniej się tego wielokrotnie wypierał) i że urodziło im się dziecko. Zero skruchy, przeprosin. Bo po co. Ale nagle pojął, że nasza przysięga obowiązuje do śmierci któregoś z nas i może kiedyś będziemy znów razem. Z kowalską nie chce być, a i dzieckiem się nie przejmuje. Na tą chwilę nie potrafię go przyjąć z powrotem bo wiem, że od razu by było jak zawsze, życie by biegło aż znów by się mężowi coś między nami nie podobało i kolejny kryzys. Bo mój mąż zawsze za wszystko winił mnie, nawet za niepowodzenia w pracy. Taki typ. A ja dzięki pracy przez 1,5 roku jestem już inna. Wiem, że wiele jeszcze pracy przede mną, ale to nawet lepiej bo zajmuję swoją głowę i nie myślę ciągle o mężu i tej krzywdzie którą nam zrobił. Bo nawet nasz syn jest poszkodowany, bo przez brak warunków lokalowych i finansowych mamy tylko jedno dziecko, a nasz syn uwielbia dzieci w każdym wieku i ja do dziś żałuję, że nie miał się z kim bawić, a teraz co, nagle się dowie, że ma brata lub siostrę.

Mam nadzieję, że mój mąż kiedyś w końcu zrozumie ile krzywd wyrządza swoimi zachowaniami i decyzjami. I że w końcu pojmie, że to on za to odpowiada i to jego konsekwencje.

Dlatego warto abyś teraz zajął się sobą, nie myślał ciągle o żonie. Zanim pójdziesz na terapię może warto abyś coś poczytał, posłuchał konferencji.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: Pavel »

_Michal_ pisze: 19 gru 2021, 11:44 Taka smutna refleksja mi przyszła do głowy: gdyby zdradzający wiedzieli jak wielką krzywdę robią zdradzanym, jakie to ma psychiczne konsekwencje to nigdy by tego nie zrobili. Wiedzą, że robią/robili źle ale z ogromu wyrządzonego zła nigdy nie zdadzą sobie sprawy.
To akurat prawda.
Chociaż też nie do końca.
Moja żona miała w rodzinie zdradzającego tatę. To był dla niej olbrzymi cios, znienawidziła go.
Wybaczać zaczęła...po swoich zdradach.
Wtedy też zaczęła odczarowywać mamę, która dotąd była niemal na ołtarzu. Niemal święta.

Mi wybaczenie żonie nie przyszło łatwo.
Zdrada niesamowicie uderza w relację, jeszcze bardziej w ego.
A męskie ego to zazwyczaj nasz najtrudniejszy przeciwnik.
Tak było i u mnie, nie odważę się napisać, że mam je pod kontrolą.
Szybko by mnie upadkiem sprowadziło na ziemię :lol:
No, ale skoro wybaczyłem sobie, „trzeba” było wybaczyć i żonie. I teściowej, kowalskim itd.

Co mi pomogło? Poznanie siebie, udziału w kryzysie, zgłębianie źródeł bałaganu we mnie, żonie, w naszym małzeństwie.
Pomogły mi książki, konferencje, warsztat 12 kroków w Sycharze, bytność na forum.
Nie odszedłem stąd po kryzysie.
Nie tylko dlatego, że chcę oddawać dobro którego tu doświadczyłem, w miarę swoich możliwości ma się rozumieć.
Również dlatego, że bytność na tym forum trzyma mnie bym w swej pysze nie odlatywał zbyt wysoko.
Przypomina co się działo.
O powodach tego.
O tym, że bez codziennego starania się, w miarę możliwości, łatwo wypaść na kolejnym zakręcie.
Uczy pokory.
I uczy generalnie, ciągle się czegoś nowego dowiaduję, albo pewne sprawy utrwalam.
Bo w wielu obszarach trzeba sobie pewne sprawy wbijać młotkiem do skutku.
Bo co raz jakoś wyparowują.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
_Michal_
Posty: 52
Rejestracja: 17 gru 2021, 12:19
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: _Michal_ »

Nirwanna pisze: 19 gru 2021, 13:33 Nie wiem, czy to będzie dla Ciebie pocieszenie - ale oni te wszystkie konsekwencje krzywdy zobaczą. Najpóźniej tuż po śmierci. .
Oby. Bo żona jeszcze nie wie w co się wpakowała.

O jej romansie dowiedziała się od "kogoś" moja siostra i żona musiała się przyznać. "Ktoś" zna się z żoną kochanka i wychodzi na to, że moja żona jest elementem rozgrywki między małżonkami. W akcie desperacji próbowałem jej przemówić do rozsądku, mówiąc pewne rzeczy, nie dosłownie i do wyciągnięcia wniosków, bo wiem, że jak powiem jej prawdę to powie wszystko jemu, on zaprzeczy a na kłamcę wyjdę ja. Wiem, że nawet nie powinnem tego robić bo faktycznie tylko się pogrążyłem, ale gdybym nie spróbował to bym sobie to później wyrzucał.
Dlatego serce mi pęka z bólu, jak widzę w co się pakuje, a ja nic nie mogę zrobić.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: Monti »

My też adoptowaliśmy dziecko i ciągle mam w sobie poczucie winy, że nie udało mu się stworzyć pełnej rodziny. Dlatego doskonale Cię rozumiem. Ale nie na wszystko mamy wpływ, więc nie ma co się tym zadręczać. Teraz pomyśl o sobie, bo ponosisz duże koszty psychiczne tej sytuacji, co zapewne odbija się na wszystkich członkach rodziny.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
_Michal_
Posty: 52
Rejestracja: 17 gru 2021, 12:19
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: _Michal_ »

Mówiliście swoim rodzicom, znajomym o romansie waszych małżonków? Z jednej strony brakuje mi wsparcia, z drugiej nie chcę rodzicom łamać serca. A znajomym, szczególnie wspólnym, po prostu mi po ludzku wstyd.
Wie tylko moja siostra, która mnie wspiera ale ona sama ma rodzinę i nie mogę jej non-stop obarczać swoimi problemami.
niezlomny
Posty: 10
Rejestracja: 24 lis 2021, 20:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: niezlomny »

Cześć,
postanowiłem napisać kilka słów w kontekście tego wątku. Dość dobrze odnajduje się w realiach tego wpisu. U mnie też w podobnym czasie był wypad żony po przygodę. Na chwilę obecną zmagam się nie wiadomo z czym; czy tzw. powtórką "z rozrywki" czy też jakimś rodzajem wypalenia itd. Pierwotnie było mi zakomunikowane "kowalski" ale wobec późniejszego zaprzeczania (przemyślna strategia pod rozwód by nie było orzeknięcia o winie?) po dzień dzisiejszy nie znam prawdy.

Oskarżanie się przez Ciebie o winę/współwinę jeśli byłeś "czysty" to głupota. Ja wiem że nawet ksiądz w konfesjonale potrafi narzucić taką narrację (sam tego doświadczyłem dzień temu, ale od razu też powiem że inny kapłan rozeznany w małżeńskich dramatach ostro zanegował mi kiedyś taką interpretację i stwierdził że z jego wieloletniego doświadczenia wynika że to w 100% wina jednej ze stron i najczęściej były to kobiety).
W mojej opinii szukanie w uczciwym współmałżonku winy przypomina takie paskudne doszukiwania się okoliczności prowokujących w stroju, makijażu, sposobie poruszania itd. zgwałconej osoby.
Przenosząc to jeszcze bardziej na nasz "męski" język to tak jak byś zarzucał winę kobiecie za konieczność remontu kapitalnego silnika, bo nie usłyszała jak na zimnym motorze rzęził wydłużony łańcuch w okolicach rozrządu. My faceci jesteśmy prostymi, w większości nierozeznanymi w doszukiwaniu się ukrytych przekazów w relacji z kobietami istotami. Jeśli żonie się coś nie podoba, ma zastrzeżenia co do funkcjonowania małżeństwa to niech to nawet wykrzyczy mężowi robiąc ostrzegawczą awanturę, a nie to skrzętnie przed nim skrywa, dzieląc się swymi zażaleniami pod adresem małżonka koleżankom/na forach/w sypialni kowalskiego... Tego nigdy nie zrozumie w relacjach męsko-damskich. Jak męski ród ma problem to jeden drugiemu wykrzyczy to, w ostateczności dadzą sobie chłopy po mordzie ale temat jest naświetlony i często rozwiązany.
Najgorsze w tych "naszych" sytuacjach jest to nieustanne czekanie na to co się wydarzy za przyczyną drugiej strony. Dodatkowo obecny świąteczny czas też nie daje na początku takiej drogi na jaką nas wrzuciły żony należytej radości i nadziei. Z jednej strony można się jakoś tam "pocieszać" słowami Przedmówców o tym że żadna z win nie zostanie przeoczona podczas ostatecznego sądu, z drugiej zaś strony jak ktoś jest ludzki to chciał by jak najszybciej przebudzić się z tego koszmaru i mieć normalne relacje jak "przed".
Prawda jest taka że na fundamencie grzechu nic się nie ostaje i wszystko wcześniej czy później runie w niwecz. Nam jednak (z własnego doświadczenia to wiem) brakuje cierpliwości by tego nawet z pozycji "widza" doświadczyć. Cały czas kombinujemy jak by coś tu przyspieszyć itd. Jedyne co możesz teraz zrobić to przystopować i zadbać o to by nie gromadzić w swojej głowie złych, nienawistnych wyniszczających nas myśli. Osobiście od kilku tygodni co sobotę # konfesjonału widzę - inaczej bym się jak kapusta czy ogórki w swojej złości i bezradności zakisił.
Powodzenia
_Michal_
Posty: 52
Rejestracja: 17 gru 2021, 12:19
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: _Michal_ »

niezlomny pisze: 19 gru 2021, 20:24
Oskarżanie się przez Ciebie o winę/współwinę jeśli byłeś "czysty" to głupota.
Nie mam syndromu sztokholmskiego.

Widzisz to jak typowy facet zero-jedynkowo, a kobieta to skomplikowany byt. Ja jej nie okazywałem uczuć i źle ja traktowałem. Musiało być jej z tym bardzo źle, no bo od kogo miała tego oczekiwać? Ja zawiodłem na swoim odcinku i złowił ja ktoś inny. A ten ktoś to niezły manipulator, który równolegle do rozkochania w sobie mojej żony niszczy psychicznie swoją obecną.

Moja czystość polega na tym, że nie zdradziłem i na tą chwilę mogę sobie tym faktem pokój wytapetować.
niezlomny
Posty: 10
Rejestracja: 24 lis 2021, 20:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: niezlomny »

_Michal_ pisze: 19 gru 2021, 18:12 Mówiliście swoim rodzicom, znajomym o romansie waszych małżonków? Z jednej strony brakuje mi wsparcia, z drugiej nie chcę rodzicom łamać serca. A znajomym, szczególnie wspólnym, po prostu mi po ludzku wstyd.
Wie tylko moja siostra, która mnie wspiera ale ona sama ma rodzinę i nie mogę jej non-stop obarczać swoimi problemami.
Czego oczekujesz od osoby, której się zwierzysz?
Za pierwszym razem mówiłeś, komuś ze swojej zaufanej listy o sytuacji jakiej doświadczyliście?

Obawiam się że ze strony najbliższych dostaniesz...największy zastrzyk do tego by to małżeństwo uległo rozwaleniu. Usłyszysz nie raz z jaką to :? !@#$%#@#$% się związałeś itd. i że masz sobie już dać spokój i ułożyć życie na nowo. Jeśli się mylę i masz w rodzinie osoby np. o mocnym podłożu religijnym to próbuj, ale z mojego doświadczenia wynika że może być ciężko o wsparcie neutralne. Każdy coś od siebie będzie dorzucał co widział np. w patoserialach tak chętnie emitowanych przez tv. To jest bardzo ciężka sytuacja i jakieś tam namiastki tego można "sprzedać" w otoczeniu na zasadzie pokłóciliśmy się z żoną itd, bo to widać po nas czy to w pracy czy w otoczeniu najbliższych ale pełne wtajemniczenie na obecnym etapie jest bezcelowe.
Najpierw sam musisz sobie zadać pytanie czego oczekujesz od żony. Napisałeś wcześniej że nie wykluczasz że w bardzo krótkim czasie może się to wszystko między kowalskim a żoną rozsypać bo są tam jakieś gierki małżeństwa kowalskich.
_Michal_
Posty: 52
Rejestracja: 17 gru 2021, 12:19
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: _Michal_ »

Wiem o co tu wszystkim chodzi, zdrada żony nie jest moją winą, to wiem. Ale ktoś ją do tej chwili słabości doprowadził swoim zachowaniem, nie każdy jest tak silny jak ja żeby nie zdradzić.
Moja rodzina się rozpada, dzieci być może przeżyją tragedię rozstania rodziców a za 20, 30 lat same pewnie rozwalą swoje rodziny bo matka im dała taki przykład. To jest moja największa tragedia, a można było tego uniknąć, gdybym nie popełnił grzechu zaniechania.
_Michal_
Posty: 52
Rejestracja: 17 gru 2021, 12:19
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: _Michal_ »

niezlomny pisze: 19 gru 2021, 21:35 Napisałeś wcześniej że nie wykluczasz że w bardzo krótkim czasie może się to wszystko między kowalskim a żoną rozsypać bo są tam jakieś gierki małżeństwa kowalskich.
Nie to miałem na myśli. Moja żona jest w nim chyba zakochana po uszy i wierzy we wszystko co jej mówi nawet wbrew faktom, których nie chce zaakceptować.
niezlomny
Posty: 10
Rejestracja: 24 lis 2021, 20:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: niezlomny »

_Michal_ pisze: 19 gru 2021, 21:26
niezlomny pisze: 19 gru 2021, 20:24
Oskarżanie się przez Ciebie o winę/współwinę jeśli byłeś "czysty" to głupota.
Nie mam syndromu sztokholmskiego.

Widzisz to jak typowy facet zero-jedynkowo, a kobieta to skomplikowany byt. Ja jej nie okazywałem uczuć i źle ja traktowałem. Musiało być jej z tym bardzo źle, no bo od kogo miała tego oczekiwać? Ja zawiodłem na swoim odcinku i złowił ja ktoś inny. A ten ktoś to niezły manipulator, który równolegle do rozkochania w sobie mojej żony niszczy psychicznie swoją obecną.

Moja czystość polega na tym, że nie zdradziłem i na tą chwilę mogę sobie tym faktem pokój wytapetować.
Sam żony też non stop nie komplementowałem czy też nie obsypywałem kwiatami. Czy to jednak daje jej prawo do zdrady, rozwalania małżeństwa itd?
Czy matka i ojciec kochają i walczą o swoje dziecko bez względu na to w jakie tarapaty by nie popadło?
Gdybyś miał obecnie stłuczkę z pojazdem wyjeżdżającym z drogi podporządkowanej to też w chwili przyjazdu policji prosił byś ich o współwinę bo jednak twoja czołowa szyba była zaparowana i nie było na liczniku 50 km/h a "aż" 59 km/h?
Ktoś od dłuższego czasu "uczy" nas tak myśleć by rozpatrywać "skok w bok" małżonka takimi kategoriami. Co ja zrobiłem źle, gdzie była moja współwina itd? Czy za czasów naszych ojców czy dziadków też tak rozpatrywało się takie sytuacje? Zdaje się że nie! To obecne czasy wywracają wszystko i wszystkich do góry nogami. Małżonkowie między sobą powinni być w relacjach jak pacjent z lekarzem. Jak sobie chory zataja szczegóły to potem ma wielkie "ała". Lekarz sobie nie zarzuca tego że mu pacjent zszedł bo przecież mógł go 5 razy zapytać o to samo, może by "pękł" za którymś razem. Nie jesteśmy Duchem Św, prorokami, jasnowidzami itd by przeglądać się we wnętrzu drugiej osoby. Nawet jakbyś codziennie komplementował żonę, kupował jej kwiaty itd, to jeśli jest podatna na względy innych to zawsze znajdzie się taki co da jej lepszy bukiet i obdaruje ją piękniejszymi komplementami. Jeżeli żona (i to bez względu czyja) po tym wszystkim nie nauczy się mówić co jej przeszkadza w relacjach małżeńskich to nigdy nie będzie dobrze i zawsze znajdzie się "pretekst".
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: Sefie »

_Michal_ pisze: 19 gru 2021, 18:12 Mówiliście swoim rodzicom, znajomym o romansie waszych małżonków?
Na podstawie własnego doświadczenia powiem Ci, że byłem bardzo zaskoczony reakcją mojej rodziny jak zakomunikowałem, że nie chcę rozwodu, nie wiem czy ma kowalskiego, wiem że złożyła pozew i się wyprowadziła do rodziców.
Mimo, że moja rodzina jest głęboko katolicka ze zrozumieniem się nie spotkałem. Były tylko obelgi w kierunku mojej żony i sugestia, że to ona traci nie ja i powinienem ją zostawić bo widocznie jest mądra inaczej :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
_Michal_
Posty: 52
Rejestracja: 17 gru 2021, 12:19
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: _Michal_ »

Moja żona jest osobą ogromnie zakompleksioną na punkcie wszystkiego co się da, najbardziej urody i wagi. Co ciekawe to normalna i ładna dziewczyna, dla mnie najpiękniejsza, o innych nigdy na poważnie nawet nie pomyślałem. Gdy jej mówiłem, że jest piękna to zbywała mnie zwykle "a pewnie tak tylko mówisz...". Mam wrażenie, że ona całe nasze małżeństwo szukała akceptacji, potwierdzenia swojego piękna u innych facetów, stąd tyle tych dziwnych znajomości. Przez to była bardziej narażona na "łowców" takich jak obecny kochaś.
Nie wiem skąd to u niej się wzięło? Zła relacja z ojcem? Wychowała się w pełnej rodzinie, teściowie to porządni ludzie.
niezlomny
Posty: 10
Rejestracja: 24 lis 2021, 20:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w czasach zarazy

Post autor: niezlomny »

_Michal_ pisze: 19 gru 2021, 21:37 Wiem o co tu wszystkim chodzi, zdrada żony nie jest moją winą, to wiem. Ale ktoś ją do tej chwili słabości doprowadził swoim zachowaniem, nie każdy jest tak silny jak ja żeby nie zdradzić.
Moja rodzina się rozpada, dzieci być może przeżyją tragedię rozstania rodziców a za 20, 30 lat same pewnie rozwalą swoje rodziny bo matka im dała taki przykład. To jest moja największa tragedia, a można było tego uniknąć, gdybym nie popełnił grzechu zaniechania.
Tego jak to obecnie twierdzisz czy jesteś na tyle silny by nie zdradzać to do dnia własnej śmierci się nie dowiesz. Wielu tak myślało że jest nie do ruszenia, a :twisted: jednak ulegli...

Przypisywanie tego grzechowi zaniechania - mocna teza, dobrze że ja nie jestem samemu sobie Bogiem i się tak nie diagnozuję.
Zamiast żony i zdrady przyjmij model dziecko i np. aborcja jego nienarodzonego dziecka. Jaką narrację przyjmiesz? Gdyby nie moje zaniechanie w ciągłym jej edukowaniu i pokazywaniu jak cenne jest życie itd. to by do tego nie doszło?
Każdy z nas ma swoją wolną wolę. Każdy z nas ma swoje morale. Każdy z nas ma swoje zasady i wartości. Każdy bez wyjątku.
W przypadku naszych żon coś z powyższego u NICH zawiodło.
Rozpatrując życie "twoimi" kategoriami można by po pewnym czasie dojść do tego że to moja wina bo ja kupiłem tv, telefon, zamówiłem internet, podłączyłem kablówkę itd.
Na chwilę obecną trzeba koncentrować się na próbie rozwiązania problemu, a nie dopatrywać się składowych z jego powstania wyłącznie u sobie. To tak jak byś był śledczym z "katastrof lotniczych" i miał wyjaśnić przyczyny rozbicia się lotu Malaysia Airlines 370 , w przypadku którego nic się nie ostało (nie ma wraku, czarnych skrzynek itd) a miał byś wyłącznie obsługę naziemną i wśród nich kogoś kto by zadręczał się tym że być może to jego wina bo tylko raz a nie 3 razy przejrzał listę kontrolną.
I Ty i ja i wielu Uczestników tego forum musi zrobić wszystko by naprawić rodzinne relacje. Przyjmowanie postawy moja wina, moja bardzo wielka wina jest OK ale nie w takich okolicznościach. Jak Ci będzie dane to wybaczysz żonie to co się stało i dzieje i na tym trzeba się koncentrować, a nie na RTG siebie i zadręczaniu się a może tu, a może tam zawaliłem. Jak będzie między Wami OK to niech Ci ona sama powie co jej nie pasuje. Kupisz jej róże to powie że od zawsze tulipany lubiła, powiesz że ma piękne oczy, to zarzuci że tak mówisz bo masz odrazę do jej nosa itd. To wszystko trzeba odbudować i wdrożyć szczerą małżeńską rozmówię, bo bez tego będzie się ciągle jak to dziecko we mgle..
ODPOWIEDZ